Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2019, 01:02   #17
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Tyle że Prasert czekał na wyjaśnienia jeszcze mocniej.
- Nie wiedziałem - odpowiedział. - Natomiast ja zgaduję, że mieliście nadzieję, że nie zauważę, że coś jest nie tak… - rzekł.
Postanowił mówić otwarcie i prosto z mostu, jak zawsze z Warunem. Nie chciał bawić się z nim w niedopowiedzenia, domysły i niepewności. Zawsze miał przyjaciela za kogoś, z kim mógł szczerze porozmawiać. Czy Suttirat tak samo myślał o nim?
- Znaliście się wcześniej? - obrócił się do szafy i przełożył do niej strój gwardzisty. Wyjął broń i usiadł z nią na krześle. Spojrzał na nią, zastanawiając się, w jaki sposób pojawić się z nią w świątyni. Przecież nie miał kabury, do kieszeni się nie zmieści, a w plecaku zdawała się potencjalnie bezużyteczna, jeżeli będą musieli użyć jej szybko. Prasert nie miał pojęcia, jak strasznie w tej chwili wyglądał. Z perspektywy Waruna sprawiał wrażenie przyszłego mordercy, lub też kogoś, kto miał już wiele żyć na sumieniu. Chyba półmrok potęgował ten efekt.
Suttirat zapewne własnie z powodu tego wrażenia milczał o kilka sekund za długo. Przyglądał mu się, po czym sapnął i usiadł na drugim krześle przy stoliku
- Nie, nie znałem. I że co niby jest nie tak… - mruknął, trochę napiętym tonem Warun, świdrując przyjaciela spojrzeniem. Wyraźnie albo poczuł się urażony, albo właśnie usilnie starał się zamaskować, że coś się na dole wydarzyło, o czym rozmawiać nie zamierzał. Cokolwiek to było, Warun nabrał nieco napiętej postawy i czekał na kolejne pytania Praserta, obserwując jak ten zajmuje się bronią. Może i sytuacja nie była wygodna dla żadnego z nich, ale Privat nadal był jego przyjacielem, nie mógł się go obawiać z powodu stonowanego oświetlenia i nielegalnie wyniesionej broni.
Prasert nawet ją odłożył, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że takie wielkie zainteresowanie z jego strony sprzętem akurat w tej chwili mogłoby zostać odebrane za groźbę lub próbę zastraszenia. Privat nie chciał wcale, aby przyjaciel bał się go, dlatego spojrzał na niego łagodnie, choć zdecydowanie i przemówił.
- Czy mógłbym zadać ci pytanie, czysto hipotetyczne… Na które obiecasz mi, że szczerze odpowiesz? - zapytał.
Warun milczał znowu przez chwilę. Odetchnął jednak, wyraźnie, rozluźniając się gdy Prasert odłożył broń. Skrzyżował ręce odchylając plecy do tyłu.
- Dobra… Odpowiem - powiedział, przystając na prośbę i pytanie przyjaciela. Obserwował teraz na zmianę jego i rzeczy na stoliku.
Prasert cicho westchnął i splótł ręce. Cisza przedłużała się i odezwał się dopiero wtedy, kiedy okazała się nie do zniesienia.
- Czy gdyby było tak… że pewnego dnia pojawiłeś się… dajmy na to w Pattayi, w wiadomym celu… I wtedy znalazłeś się w łóżku z osobą, którą przed chwilą widziałeś tam na dole… - gardło Praserta wyschło. Mówił tak opisowo, bo nie chciał nazwać Sunana po imieniu… nie w tej chwili. “Czy pieprzyłeś się z moim bratem?” Samo wypowiedzenie takiego pytania wydawało się paskudne i przywodziło na myśl okropne wizje. A jednak Prasert musiał wiedzieć. - Czy powiedziałbyś mi o tym? Czy raczej skrywałbyś to przede mną?
Suttirat obserwował go uważnie i skrzywił się lekko
- Czysto hipotetycznie, pewnie bym ci o tym powiedział, choć nie byłaby to najwygodniejsza rozmowa na świecie. Przypominam ci, że miałem dłuższy czas przerwę od wszelkich stosunków, a nawet jak próbowałem, to nie wychodziło najlepiej. Więc nie, nie pieprzyłem twojego rodzeństwa - odpowiedział wprost i dosadnie Warun, podsumowując temat. Domyślił się o co musiało chodzić Prasertowi. Jeśli jednak to nie było to, to o co chodziło w tej scenia na dole? Cokolwiek to było, nadal nie zostało wyjaśnione.
- Najpierw jemy, najpierw dzwonisz, czy najpierw ustalasz jaką sprawę ma do ciebie Sunan? - zmienił temat.
- Będziemy jeść, rozmawiając z Sunanem - odpowiedział Prasert. - W zależności od tego, ile czasu zostanie… Przebierzemy się… przynajmniej ja. Nie chcę spotkać się z Wattaną w tych przepoconych ciuchach. A potem będziemy dzwonić.
Jako że nie czuł się bezpiecznie, mając ostatnio wrażenie bycia podglądanym, to spakował broń to plecaka. Włożył tam również portfel i na wierzch spodenki bokserskie. Jakby rodzina zapytała go, po co mu plecak, to odpowie, że wybiera się na późny trening. Czasami rzeczywiście tak robił, kiedy nie mógł spać, tyle że wtedy głównie biegał po ulicach Bangkoku. Wstał i ruszył z powrotem na dół po schodach.
- Chodź - powiedział do Waruna być może nieco zbyt oschle.
Wcześniej był wręcz przekonany, że to o seks musiało chodzić. Natomiast teraz… miał jedynie mętlik w głowie. Może to sobie rzeczywiście wyobraził? Jeżeli tak… boże, jak chujowym musiał być przyjacielem, żeby czepiać się bez żadnego powodu? Nawet nie chciał o tym myśleć. Zamiast tego zastanawiał się nad tym, co zamówić dla siebie i Waruna.
Suttirat odczekał, aż jego przyjaciel się pozbiera, po czym zaraz ruszył za nim na dół do sali restauracyjnej. Intira i Sunan nadal siedzieli przy tym samym co wcześniej stoliku, teraz jednak był przy nim i ojciec Praserta. Stał i wyraźnie rozmawiał o czymś z żoną. Kiedy obaj mężczyźni pojawili się na horyzoncie, pierwszą osobą, która ich zauważyła, był Sunan. Przebiegł spojrzeniem po Prasercie, a potem przeniósł je na Waruna, ten jednak patrzył na starszego brata, teraz siostrę, swojego przyjaciela i zdołał zmusić się do odwrócenia wzroku. Przegrał nowy pojedynek, albo może nawet nie chciał go podejmować. Cokolwiek się działo, rozmowa z Prasertem podcięła Waruna.
- To może jednak kompletnie nie zwariowałem? - Privat szepnął na tyle cicho, aby nikt nie usłyszał prócz Suttirata. - Patrzy na ciebie jak Meduza - rzekł z pewną satysfakcją, że miał przed sobą dowód czarno na białym, że jednak COŚ jest na rzeczy.
Następnie znaleźli się już tak blisko, że Warun nie mógł odpowiedzieć dyskretnie. Prasert uśmiechnął się do ojca. Miał nadzieję, że Sunan nie tworzył jakiejś intrygi przeciwko niemu… Co za dzień! Wszędzie widział tylko spiski i knowania.
- Cześć tato! Masz zamówienie na dwie miski Gen Si Kiau. Ja płacę! - rzekł, po czym usiadł przy Sunanie. Przez to Warun musiał zająć miejsce na przeciwko brata Praserta, co ten wykalkulował. Miał zamiar obserwować ich tak uważnie, jak zeszłoroczne mistrzowstwa Tajlandii w Muay Thai.
Sarut spojrzał na Praserta, a po chwili na Waruna.
- Panowie, witam. To ja idę złożyć zamówienie do kuchni, no i zabrać się za przyrządzanie - zażartował lekko. Pochylił się, ucałował żonę w skroń, po czym ruszył do części ‘Staff only’.
Mama Praserta tymczasem podniosła się, zabierając talerzyk
- To ja już uciekam. Wpadnij potem do nas na noc Sunan - odezwała się do swojego dziecka. Sunan kiwnął głową krótko.
- Mamo, już uciekasz? - Prasert zapytał, kiedy Intira wstawała. - Nie zostaniesz z nami? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jedliśmy posiłek wspólnie jak prawdziwa rodzina… i choć ty już zjadłaś, to mogłabyś nam chociaż potowarzyszyć - zaproponował z uśmiechem. A jednocześnie badał uważnie twarz matki. Skoro Sunan powiedział przy niej, że ma sprawę do Praserta, a ta nie chciała zostać… to bez wątpienia wiedziała już o co chodzi. Była zmieszana, zawstydzona, zła, rozbawiona? Uwadze Privata nie umknęła również ich rozmowa z ojcem. Czy ten nie zmył się trochę jakby zbyt szybko? Co prawda przyjął zamówienie i bez wątpienia chciał jak najszybciej przygotować posiłki… Ale mógł chociaż zapytać, jak minął mu dzień…
Intira machnęła lekko ręką
- To zjemy jak w końcu przyjedziecie razem do nas do domu, może z okazji jakiegoś święta, a nie tak się mijacie jak pies z kotem - skinęła głową na niego i na Sunana.
- Macie do pogadania, a ja muszę iść jeszcze zrobić małe zakupy. Kwiaty mi w ogrodzie coś usychają, potrzebuję odżywki - wyjaśniła, najbardziej błaho jak można było. Czy to był jakiś spisek, czy Prasertowi naprawdę się wydawało i popadał w paranoję?
Poczuł ukłucie złości. Miał ochotę wypowiedzieć jakiś niewybredny komentarz na temat tego, co planował uczynić tym kwiatkom, kiedy napotka je następnym razem, ale na szczęście powstrzymał się w porę.
- To do zobaczenia, trzymaj się - rzekł zamiast tego, stukając paznokciami o blat stołu.
Matka nieświadoma myśli syna uśmiechnęła się, pochyliła i ucałowała go w czubek głowy, głaszcząc zaraz po włosach. Kiwnęła głową Sunanowi i odeszła.

Za moment Prasert i Warun zostali z nim sami. Sunan przerwał obserwowanie Waruna, gdy Prasert postanowił obok niego usiąść. Suttirat za to wyglądał jakby siadał na łożu igielnym, kiedy miał Sunana przed sobą. Zapadła cisza. Pojedynek na spojrzenia znowu trwał. Jacyś ludzie rozmawiali w tle.
Prasert nie zamierzał odzywać się i przerywać potyczki. Zamiast tego obserwował ją. Być może któryś z nich wkrótce zapomni o jego obecności, po czym pęknie i wyleje z siebie wszystko. To było w interesie Privata. W przeciwieństwie do pospiesznego przechodzenia do kwestii przysługi, jakiej chciał od niego Sunan.
Jego brat tymczasem w końcu westchnął, poruszył się przekładając nogę, wcześniej miał jedną założoną na drugą, a teraz zamienił je. Suttirat zmrużył oczy mniej więcej w tym samym czasie i nieco się spiął. Cały misterny plan Praserta został jednak za moment rozwalony, gdyż Sunan ponownie się do niego zwrócił
- Kupiłam sobie dom - oznajmił z nutką wyczuwalnej dumy.
- Och…? - wyrwało się Prasertowi.
- W zasadzie, to nawet taka niewielka, stara rezydencja ze wspaniałym ogrodem. Jest kawałek od miasta. Na razie muszę zająć się remontem. Udało mi się za to znaleźć parę ciekawych informacji o poprzednim właścicielu. Wyobraź sobie, że był to jakiś znany iluzjoner, eskapista o pseudonimie Seux… No i w tym domu jest sporo takich ciekawych rzeczy. Muszę tam pojechać w piątek i posiedzieć kilka dni, bo będą mi montować elektryczność… No i tak się zastanawiam… Czy nie chciałbyś może pomóc mi i pojechać ze mną do towarzystwa? Nie chcę tam siedzieć całkiem samotnie, to trochę małe miasteczko i jeszcze nikogo tam nie znam, a wolę rozumiesz, czuć się bezpiecznie - przedstawił bratu sytuację. Nie był tego nawet świadomy, ale Sunan nawet wypowiadał się już z proszącym tonem głosu jak kobieta. Nie tylko tak o sobie mówił, musiał też tak myśleć.

Prasert potrzebował nieco czasu, aby w pełni nad sobą zapanować. Odgiął się do tyłu, przeciągnął powoli i ziewnął, jak gdyby był strasznie zmęczony… choć wcale tak nie było. Wyłaziły z niego najgorsze cechy charakteru. Czy był w stanie zapanować nad sobą? Nie miał najmniejszego pojęcia.
“Ja zapierdalam, stoję dzień za dniem w kaftanie w tym pieprzonym upale, po czym wracam do zagrzybiałego syfu, który i tak nie jest nawet mój własny, a ty rozkładasz nogi i już masz za to pieprzoną, kurwa, willę? Rezydencję pod Bangkokiem ze wspaniałym ogrodem? Co za kurewska niesprawiedliwość… Oby te cegły kupione za kurwi grosz nie pokruszyły ci się, jebany pedale…”
- Jak wspaniale! - powiedział na głos. Chyba jednak, koniec końców, nie był szczerym człowiekiem, nawet jeśli za takiego uchodził. - To musi być bardzo ciężkie dla samotnej kobiety - każde słowo wypowiedział z dziwnym przyciskiem.
- Mmm, nawet nie wiesz jak bardzo - odezwał się, nieświadomy przemyśleń Praserta Sunan.
Ten spojrzał uważnie na piękną, jak zdawałoby się, kobietę. Czy naprawdę nie wyczuwał jakąś familijną telepatią uczuć Praserta? Ten obawiał się, że ma na twarzy wszystko wypisane. Nie chciał zrażać do siebie Sunana jeszcze bardziej, niż wcześniej, a teraz jeszcze ten wyszedł z tak właściwie piękną propozycją wspólnego spędzenia czasu. Dzięki czemu potencjalnie mogliby zbliżyć się do siebie. Więc dlaczego Prasert nie cieszył się, a jedynie odczuwał ogromną chęć zaciśniecia pięści na tej nakremowanej szyjce?

Następnie zamilkł, bo wcale nie był pewien, czy chciał spędzić tyle czasu z Sunanem. To znaczy… był przecież jego bratem, czy też siostrą… jednak z drugiej strony… Privat z trudem radził sobie z zazdrością i poczuciem niesprawiedliwości. Nierząd był wynagradzany aż tak bardzo, natomiast ciężka praca utrzymywała cię cały czas w tym samym punkcie, czyli na dnie. W przypadku Praserta - na chwalebnym dnie. Bo to w końcu pałac królewski.
- Zaprosiłeś… zaproszone zostały jeszcze jakieś osoby? - zapytał.
Innymi słowy: “czy będziesz przyjmować klientów w pokoju obok mojego?”.
Sunan wydął lekko usta i podparł się łokciem o stół, w nieświadomie zalotnej pozie.
I oby rzeczywiście była nieświadoma. Jeśli nie… Prasert nawet nie chciał myśleć, do kogo miałaby być skierowana. Zadrżał i rzucił wzrokiem w stronę kuchni. “Ojcze, wybaw mnie”, pomyślał. Gdyby miał przed sobą miskę jedzenia, mógłby na przykład bardzo długo przeżuwać i zgrzytać zębami do woli. Natomiast teraz nie miał co z sobą zrobić, bo patrzyć na swojego rozmówcę po prostu nie potrafił.
- No widzisz właśnie nie. Chciałem zaprosić koleżankę, ale akurat jej młodszy brat będzie miał operację w szpitalu i nie może mi potowarzyszyć. To tylko dwa, może trzy dni. Nie chciałabym zostawać sama w tak wielkim miejscu, bez prądu i jeszcze z jakimś kompletnie obcym elektrykiem - żachnął się i odgarnął kosmyk włosów, zaczynając kręcić go na palcu. Warun wyglądał jakby zmienił się w kamień i był tylko wystrojem wnętrza restauracji.
“Chyba ci się, kurwa, nie spodobała?”, Prasert posłał Warunowi szybkie, nieprzyjemne spojrzenie. Nieświadomie zaczął powoli myśleć o bracie jak o kobiecie… W końcu iluzja, jaką miał przed sobą, była prawie doskonała! Coś musiało być w tej rezydencji, skoro przyciągała takie typy. Wcześniej magika, teraz… nawet nie wiedział, jak nazwać Sunan. Iluzjonistka płci? Cóż za wytworny tytuł.
- Nie zrozum mnie źle, mam ochotę spędzić z tobą czas. Ale w razie problemu z elektrykiem… czy nie mógłbyś… mogłabyś… po prostu mu przywalić? Wysilić swoje męskie DNA i skoncentrować je… no sam..a wiesz, w dłoni? Przecież mięśni ci nie odpreparowano - powiedział z pewną satysfakcją.
Jeśli Sunan chciał wyglądać jak kobieta, to jedna rzecz. Jednak nie musiał przy tym zachowywać się jak słaba idiotka, która musiała polegać na mężczyźnie. Istniało wiele silnych kobiet i Sunan mogłaby być jedną z nich. Prasert już gubił się w myślach, był tak bardzo zdenerwowany.
Sunan skrzywił się…
- Mogłabym, ale po prostu nie chcę być tam sama trzy dni, poza tym chciałam spędzić z tobą trochę czasu. Unikasz mnie - spojrzenie Sunana przesunęło się na Suttirata, jakby oceniając czy może przy nim rozmawiać
- Nie dzwonisz do mnie. Zapominasz o moich urodzinach, albo wysyłasz suchego sms’a. Czy to dla ciebie taki problem, pomóc mi, gdy o to proszę? Nigdy o nic nie prosiłam, moża poza tym, żebyś mnie zaakceptował, ale to jak widać ci nie wychodzi - Sunan wydął usta. Wyglądał na mocno zranionego. Zapewne estrogen dyktował mu zasady, bo wyglądał wręcz, jakby miał się rozpłakać. Wstał od stolika
- Przepraszam, idę… Pomóc mamie z kwiatkami - powiedział sztywno. Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia z restauracji. Suttirat drgnął i wyglądał tak jakby wahał się czy nie wstać i
a) jebnąć Prasertowi
b) zatrzymać Sunan
c) pierdolnąć to wszystko i samemu wyjść.
Wyglądał jakby sam bił się ze swoimi myślami.
- Zostawisz to tak? - odezwał się w końcu lekko napiętym tonem do Praserta.
- A NIBY CO JA TAKIEGO POWIEDZIAŁEM? - Privat cały płonął na tę scenę, którą zrobił Sunan.
Spojrzał na Waruna ze złością, po czym wstał i ruszył za bratem. Ten wyszedł na zewnątrz i właśnie przed restauracją Prasert go dogonił. Chwycił mocno za ramię, zatrzymując w miejscu. Wziął głęboki wdech.
- Czy nie przesadzasz? - zapytał. - Z mojej perspektywy wygląda to tak, jak gdybyś przyszła tylko po to, aby pochwalić się rezydencją, po czym strzelić focha i wyjść przy pierwszej, nawet najmniejszej okazji. Gdyby rzeczywiście zależało ci tak, jak udajesz, że ci zależy, to walczyłabyś o mnie nieco bardziej.
“Ale do tego pewnie trzeba nieco siły ducha, którą systematycznie noc za nocą odjebywano z twojego umysłu”, dodał w myślach, ale nie na głos.
- Jeżeli zaproszenie jest nadal aktualne, to chętnie pojawię się i potowarzyszę ci - rzekł. - Jeżeli natomiast nie chcesz mnie widzieć… pamiętaj, to była twoja decyzja.
Następnie puścił Sunana, odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i zaczął wracać do restauracji. Jeżeli ladyboy myślał, że tylko on potrafi robić sceny i grać na nerwach innych, to się przeliczył. Prasert ocenił, że całkiem zgrabnie odwrócił kota ogonem. Niech teraz Sunan go przeprasza.
 
Ombrose jest offline