Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2019, 01:03   #18
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Sunan stał chwilę zaskoczony, że Prasert jednak za nim wyszedł. Wysłuchał go, a gdy ten wracał do restauracji, teraz to jego szarpnięto i zatrzymano za ramię. Oczy Sunana szkliły się, ale wyraźnie nie płakał, był tylko lekko czerwony na policzkach, co wskazywało na to jak bardzo był wzburzony
- Po prostu mnie obrażasz. Jak tylko możesz. Co ja ci zrobiłam, że nie możesz po prostu mnie zaakceptować. Chciałam się jakoś… - zaczęła, ale jej przerwano.
- Dajesz dupy, Sunan - język Praserta był szybszy, niż hamulce w jego głowie. - Za pieniądze. Każdemu, kto się napatoczy. Wiesz, że...
- Jak śmiesz! Gdyby cię to w ogóle interesowało, to wiedziałbyś, że tego nie robię. Pracuję w ekskluzywnym miejscu. Nie przychodzi tam byle kto. Tak daję dupy, ale wiesz co? Dobrze mi z tym, bo to cholernie przyjemne!
Prasert zrobił minę, jak gdyby uderzono go obuchem w twarz. Nawet cofnął się o krok do tyłu aż natrafił na ścianę. Krew buzowała w jego skroniach. Był też cały czerwony na twarzy i to nie tylko z powodu gorąca. Patrzył z niedowierzaniem na Sunana i słuchał go aż do końca.
- Stać mnie na to co chcę, ale za pieniądze nie kupię sobie twojej przyjaźni. A teraz tylko na tym mi zależy. Ogarniasz? - buchnęła na niego, unosząc ton.
- Czy wiesz, że widziałem twoje zdjęcia? Jak ruchał cię facet, który wynajął gang skurwieli po to, aby mnie zakatować? - Prasert w gniewie nieco wyolbrzymiał sytuację, która miała miejsce, ale jak się nad tym zastanowić… to wcale nie przesadzał. Tak właściwie… było dokładnie tak, jak mówił. - Tylko dlatego, bo zainteresowała się mną dziewczyna, której chciał. Po tym, jak leżałem posiniaczony i zakrwawiony, podsunął mi zdjęcia, jak cię rżnął. Więc tak, Sunan. Dajesz każdemu, kto się napatoczy. Mówisz, że nie przychodzi tam byle kto? Może masz rację. Przychodzą tylko najwięksi skurwiele i wypaczeni, ale to w sumie nie jest aż takie zaskakujące. Biorąc pod uwagę to, kim jesteś.
Teraz to Sunan wyglądał jakby go ktoś walnął piorunem.
- Co?! Kiedy?! Nic nie mówiłeś… Czemu nikt mi nic nie powiedział… Kto zrobił coś takiego… Nigdy nie chciałam, żebyś widział cokolwiek związanego z moją pracą. To dlatego mnie tak nienawidzisz? - zapytał i nerwowo odgarnął włosy do tyłu. Warun nie wychodził z lokalu, zapewne uznając, że rodzeństwo musi dojść do ładu samo ze sobą. Nie robił tego też ich ojciec, zapewne zatrzymany przez Suttirata. Chwilowo cały świat nie istniał, tylko Prasert i Sunan.
- Nie nienawidzę cię, Sunan. Jesteś moim bratem i zawsze nim będziesz - zrobił sekundę efektownej pauzy, aby dotarł podtekst. - Jedynie czuję obrzydzenie. I to nie tylko dlatego, bo widziałem zdjęcia. Wystarczy sama świadomość tego, co ci robią. Jeżeli sprawia ci to przyjemność, to znajdź sobie faceta i zamieszkajcie razem w tej wielkiej, pieprzonej willi. I skończ z kurwieniem się, bo póki to będzie trwało, to nie znajdziesz we mnie przyjaciela. Za pieniądze nie kupisz mojej przyjaźni? Otóż kupisz ją. Rezygnując z tych, które klienci wpychają ci do odbytu. Jeżeli naprawdę tylko na mnie ci zależy, to odejdziesz z tego renomowanego ośrodka - Prasert uśmiechnął się szyderczo. - Nie mam problemu z tym, że jesteś tym, kim jesteś i lubisz to, co lubisz. Może maleńki. Jednak moja złość wynika tylko z tego, że jesteś szmatą, Sunan. A to powinno się zakończyć.
Sunan patrzył na niego jakby chciał go uderzyć. Warknął i zamiast tego sięgnął do niewielkiej torebki, którą miał przewieszona przez ramię. Wyciągnął z niej słodki, różowy telefon i zaczął wybierać na nim jakiś numer. Przyłożył go do ucha i czekał z nachmurzoną miną
- Halo? Niran? Tu Sunan. Nie, wszystko ok, tylko odchodzę. Mam do tego prawo… Co? - nastała sekunda ciszy
- Nie. Po prostu. To moja prywatna sprawa. Nic ci nie wiszę, więc możemy zakończyć znajomość. Spierdalaj - po czym rozłączył się i zablokował numer. Wsadził telefon do torebeczki i zamknął ją
- Zadowolony? - zapytał piorunując teraz spojrzeniem brata.
- Już tam nie pracuję. Teraz muszę sobie tylko poszukać faceta - burknął i westchnął ciężko, krzyżując ręce pod biustem.
- Ale nie tego - Prasert obrócił się i postukał paznokciem w szybę restauracji. W miejscu, gdzie znajdował się stolik z Warunem. - Żeby to było jasne. To mój przyjaciel - dodał już znacznie łagodniej.
Teraz, gdy złość zaczęła z niego wyparowywać, poczuł ogromne zmęczenie. Tak długo walczył o to, aby Sunan wyszedł na w miarę prostą drogę… Czy naprawdę wreszcie do tego doprowadził? Nie mógł w to uwierzyć, a nawet także odczuwać w pełni radości… A co jeśli właśnie doprowadził brata na pierwszy etap wiodący do ruiny finansowej? Jak teraz utrzyma tę willę? A co jeśli ten Niran wyśle za nim jakiś gang, aby mu nakopać? Prasert miał nadzieję, że tylko nie pogorszył wszystkiego…
Uśmiechnął się lekko do Sunana. Ten zasłużył na ten gest z jego strony. Zwłaszcza, że był szczery. Chyba rzeczywiście zależało mu na Prasercie, skoro to naprawdę uczynił…
Sunan zerknął w stronę szyby i w kierunku stolika, gdzie pozostawili Waruna. Ten właśnie obserwował pustą ścianę. Najwyraźniej czekał z jedzeniem na Praserta, bo talerzyki już stały na stoliku. Po czym nastąpiło coś, czego jeszcze Privat się obawiał
- Dlaczego nie? - Sunan zapytał i… spłonął rumieńcem odwracając wzrok w stronę ulicy.
- Znaczy, rozumiem, że to twój kolega i w ogóle… - dodał zaraz pospiesznie, jednak było w tym zdaniu niewypowiedziane ‘ale’.

Nie. Po prostu nie. Prasert naprawdę chciał czuć radość i miłość do brata, a ten dwoma słowami sprawił, że ponownie zaczęła nim tłuc wścieklizna. Zacisnął mocno ręce. Paznokcie wbiły się w nie tak mocno, że prawie do krwi. Privat musiał powiedzieć coś, co sprawi, że wybije mu Waruna na sto procent z głowy.
- Mogę ci zdradzić sekret? - zapytał z uśmiechem, choć paznokcie wciąż boleśnie wbijały się w skórę dłoni.
Sunan uniósł brwi
- Mmm, jasne. Jaki? - zapytał z wyraźnym zainteresowaniem, choć widać było, że zrobił się ostrożny. Jakkolwiek Prasert próbował stłumić emocje, coś musiało puścić i jego brat wyraźnie dostrzegł, że był co najmniej wściekły.
- Dzisiaj spałem nago w jego łóżku. A za każdym razem, kiedy walczymy na ringu, to tak, jakbyśmy się pieprzyli - Prasert patrzył prosto w oczy Sunana. - Dlatego zostaw go mi.
Oczywiście wcale tak nie uważał i te słowa zostały wypowiedziane jedynie na potrzeby chwili. Musiał dać mu do zrozumienia, że Warun jest zajęty, nawet jeśli tak nie było, bo Prasert oczywiście nie czuł względem niego nic prócz przyjaźni. Kiedy dostawał na ringu wpierdol, wcale nie odczuwał ekstazy. I choć rzeczywiście spał nago w jego łóżku, to nie było w tym ani promila romantyczności. Sunan jednak nie musiał o tym wiedzieć. Niech ma go za pedała, Prasertowi było wszystko jedno. Oparł się o szybę i głośno westchnął.
- Może masz papierosa? - zapytał.
Sunan otworzył szeroko oczy patrząc na Praserta jakby temu wyrósł kaktus na głowie. Nie wiadomo co go poraziło, informacja o tym, że Warun był zajęty, czy ta, że jego młodszy braciszek jest gejem… Cokolwiek to było, spetryfikowało go na dłuższą chwilę. Mina mu lekko zrzedła i poruszył się dopiero, gdy padło pytanie o papierosa. Zerknął w stronę szyby ze szczerym, trudnym do ukrycia smutkiem i zawodem.
“Oh yeah, baby”, pomyślał Prasert. “Dotarło?”
Wyglądało to tak, jakby Sunan naprawdę przed piętnastoma minutami się zakochał, już zdążył ułożyć sobie w głowie z Suttiratem życie, a teraz Prasert roztrzaskał jego możliwie pierwsze romantyczne uczucia względem kogokolwiek. Westchnął i spuścił głowę. Wyglądał jakby Privat go pobił, choć nie doszło między nimi nawet do szarpaniny
- Nie mam, jestem… byłam dziwką, która nie pali - rzucił i potarł nerwowo kark.
- To ten… To wyślę ci smsem adres, czy chcesz pojechać ze mną? Jutro jeszcze jestem u rodziców, ale jakoś rano w piątek bym się zbierała - powiedział spokojnie, ale nadal ze smutkiem.

Prasert przeżywał rollercoaster emocji. Bo choć cieszył się, że zablokował ten pożal się boże związek, to nie chciał, aby Sunan odczuwał rozpacz. I to jeszcze po utracie pracy.
- Wiesz… - zaczął. - Ale to i tak stracona sprawa, bo on jest na pewno hetero. Tak kompletnie, więc… e…
Chyba nie potrafił dalej ciągnąć tego i udawać zapłakanego geja.
- No a ty masz dalej męskie części, prawda? - zapytał nieudolnie. - No tak, jak i ja… i…
Błyskawicznie zirytował się i westchnął gniewnie. Rollercoaster od początku do końca.
- Nieważne. Wyślij mi adres, a ja tam sam przyjadę. Poczekaj, niech zastanowię się, jak wygląda mój grafik… Dzisiaj jest środa, jutro czwartek, więc pracuję. Ale potem mam wolny weekend, łącznie z piątkiem. Więc będę mógł pojawić się w twojej cholernie drogiej willi. Będziemy sobie spacerować po okolicy i sama moja obecność stworzy w umysłach przystojnych sąsiadów fałszywe domysły, czym zablokuję ci potencjalnych kochanków, a może nawet miłość twojego życia. Pasuje? - zapytał. Nawet zaśmiał się. Powoli nerwy z niego schodziły, choć pewnie znów za kilka minut z jakiegoś powodu wybuchnie. Na razie jednak był skory do żartów.

Sunan pociągnął lekko nosem, ale nie płakał. nie odpowiedział na pytanie Praserta o swoje ‘męskie części’ jak to brat ujął. Zdawał się też nie dosłyszeć tego całego poplątania w temacie Waruna. Musiał być w dołku emocjonalnym podobnym do pierwszego zawodu miłosnego.
- To nie jest cholernie droga willa. W sumie to trochę rudera i wymaga całkowitego remontu. Od stu lat nikt tam nie mieszkał… Ale o dziwo wszystkie meble zostały, tak jak biżuteria, nawet jakieś książki i ubrania… Nietknięte. No i tam nie ma sąsiadów. Wokół jest lasek, a do najbliższej cywilizacji mam jakieś dwanaście kilometrów. Bo to na obrzeżu takiej małej wiochy. Ale cena za to była przystępna i podoba mi się ten zachodni styl domu - wyjaśnił, rozwiewając bratu myśli o tym, że zarabiał jakieś bajońskie sumy. Zapewne miał dość, by rezydencję wyremontować, ale to tyle.
Prasert i tak wyobrażał sobie fontanny ze złotymi rzeźbami. Choć teraz podchodził do sprawy dużo bardziej rozsądnie i nie zazdrościł Sunanowi fortuny.
- Na serio będzie ci się tam podobać? Tak daleko? Zawsze myślałem, że wolisz bardziej miejski harmider… Nie zanudzisz się tam na śmierć? - zawiesił głos. - Nie żebym próbował ci obrzydzić posiadłość, bo taka natura pewnie jest cudowna i na pewno się przy niej odnajdziesz.
“Tak, bo sam jesteś taki naturalny”, dodał w myślach, ale teraz bez złości i dużo łagodniej.
Sunan zastanawiał się chwilę
- Już się nad tym zastanawiałam. Myślę, że bardziej bym chciała zrobić tam sobie taką rezydencję letniskową. Wiesz, do spędzania czasu w wakacje - stwierdziła. Znowu zerknęła w stronę wnętrza restauracji
- Dobra, nie zatrzymuję cię już, bo przecież jedzenie ci stygnie… Pogadamy sobie w piątek - zaproponowała. Wyglądało na to, że oboje byli zmęczeni tą rozmową.
- No… albo wcześniej. Powinniśmy do siebie zadzwonić - Prasert uśmiechnął się do Sunana. - Jutro oczekuj mojego telefonu, dopytam się o szczegóły - dodał, choć tak naprawdę nie wiedział, jakie miałyby mu być potrzebne. Weźmie szczoteczkę do zębów, ubrania, ładowarki i będzie gotowy. - I trzymaj się. Mówię ci… teraz będzie już tylko lepiej. Odkąd porzuciłaś swoją dawną pracę… zwolniło się pewne miejsce… i możesz je zapełnić prawdziwą miłością. Zasługujesz na nią i jestem przekonany, że znajdziesz ją w odpowiednim miejscu i czasie - dodał, po czym nachylił się i objął brata.
Sunan nie kłócił się z nim. Przytaknął mu parę razy głową. Gdy natomiast Prasert pochylił się i go objął, po pierwsze zauważył, że Sunan ma dość dziewczęcą budowę ciała, co nie było niczym nadzwyczajnym po tylu latach brania leków. Dodatkowo uderzył go przyjemny zapach jego perfum.
Sunan za to ostrożnie objął Praserta i poklepał go po plecach, jakby samemu nie wiedząc co ma ze sobą w tej sytuacji zrobić. Trwali w tym niezręcznym uścisku parę chwil, aż Prasert go nie puścił
- Dobra… To ja ten… Już pójdę. To słyszymy się jutro - powtórzył jakby naprawdę dopiero teraz dochodziło do niego to wszystko co nastąpiło w tej rozmowie.
- Do zobaczenia. A, i jeszcze jedno chcę ci powiedzieć… nie zapomniałem o tym, jak mnie uratowałaś tak wiele lat temu. Zawdzięczam ci życie. To… naprawdę dużo - uśmiechnął się niepewnie. - No więc… tak…
Wydobył z siebie do cna całą społeczność, jaką w sobie posiadał i teraz miał ochotę wrócić do swojego pokoju na górze, zamknąć, przykryć kołdrą i nie wychodzić przez rok. Wszedł do restauracji, nie oglądając się za Sunanem. Usiadł na miejscu naprzeciwko Warunowi. Postanowił, że nie opowie mu o uczuciu, jakie zakiełkowało w jego bracie ze względu na szacunek dla niego. Praktycznie przed jego oczami zerwał z całym swoim życiem. Czy posiadał cokolwiek więcej prócz prostytucji? Prasert był tak dobrym bratem, że nawet nie miał pojęcia.
- Ma przynajmniej tę rezydencję - mruknął do siebie, pochylając się nad letnim już daniem.. Rzecz jasna było pyszne. - Co o niej sądzisz? - zapytał Waruna. Miał nadzieję, że nie usłyszy odpowiedzi w stylu “crazy sexy hot”. Tego byłoby już za dużo
Sunan również już go nie zatrzymywał, udał się w trasę do domu ich rodziców. Wewnątrz restauracji nie było już praktycznie nikogo. Suttirat od razu przesunął wzrok na Praserta, gdy ten zasiadł na przeciwko, podsunął mu jego talerz zupy, a swoją zaczął wreszcie jeść.
- Zupa? Całkiem dobra, choć ostra… Ale to lubię akurat - odpowiedział, nie wiedząc do końca o co dokładnie pytał Prasert.
- Sunan już poszła? - zapytał, zmieniając temat. Wyglądał odrobinę na… zawiedzionego i zaniepokojonego, choć starał się to zamaskować pod obojętnością.
Privat drgnął. Nie. Po prostu nie.
- Tak. Zaproponowałem jej, żeby przyszła i pożegnała się z tobą, ale powiedziała, że się spieszy i nie ma czasu - Prasert odpowiedział. - Pewnie spieszy się na jakąś randkę. Ale myślę, że tym razem może to być poważna znajomość, wydawała się zakochana.
To tyle na temat szczerości w ich przyjaźni.
- Bardzo ostra zupa - mruknął Privat, biorąc kolejną łyżkę do ust. Następnie zacisnął lewą rękę w pięść i przycisnął ją do blatu. Naprawdę miał nadzieję, że to nie była jakaś pieprzona miłość od pierwszego wrażenia… i to jeszcze obustronna. Z jego oczu poleciały pojedyncze łzy. - Bardzo ostra zupa - powtórzył Prasert. Następnie wziął chusteczkę, oparł się plecami o oparcie i przetarł nią oczy. Miał emocjonalnego raka.
Warun spojrzał przeciągle w stronę szyby restauracji
- Ohoo… Hm. A dogadaliście się? Wyglądało na to, że się tam nieźle spieraliście - zauważył, przez co nieco ujawnił, że im się przyglądał, a przynajmniej przez pewien czas. Wyglądał znów na zamyślonego, a teraz jeszcze zmarkotniałego i nieco przygaszonego. Czy było rzeczywiście możliwym, by Prasert stanął na drodze miłości od pierwszego wejrzenia? Co by powiedział na to jego brat i najlepszy przyjaciel, gdyby wiedzieli co robił.
- Mam nadzieję, że nie ma chorób wenerycznych. W gruncie rzeczy to naprawdę dobra osoba, choć zagubiła się - teraz Prasert mówił już pierwsze lepsze rzeczy, jakie wpadały mu do głowy.
Chyba chciał zagłuszyć napad paniki… I cofnąć wszelką potencjalną miłość, która mogłaby zaistnieć. Zresztą… co to za słowo? Miłość. Taka rodziła się z czasem. Jak mogli kochać się, skoro nie znali się? Nawet jeżeli odczuwali przyciąganie fizyczne, to nie znaczy, że związek przetrwałby dłużej niż przez czas jednego stosunku.
- A tak w ogóle… pamiętasz, że tak naprawdę to mężczyzna, prawda? - zapytał ni z gruszki, ni z pietruszki.
Suttirat uniósł na niego lekko zagubione w myślach spojrzenie
- Co? Tak. Pamiętam… Dla mnie to akurat żadna różnica… Tak myślę. Nieważne… - zaraz się zreflektował co palnął i skupił ponownie na jedzeniu. Warun jadł spokojnie, a po pewnym czasie po prostu westchnął
Prasert zadrżał. Prąd przeszedł przez całe jego ciało. Przecież spał dzisiaj obok niego kompletnie nagi… Gdyby o tym wcześniej wiedział… to i tak spałby kompletnie nagi, bo upił się na umór, lecz wciąż… kompletnie stracił wątek. Patrzył w szoku na przyjaciela. Przecież miał żonę i dziecko... No ale to przecież o niczym nie świadczyło. Pokręcił głową.

- I co, jedziesz tam do tej rezydencji? Pogodziliście się? Opowiedz coś - zaproponował nowy, lepszy temat, niż relacje i seksualność jego czy Sunana.
- Tak, Sunan rzucił prostytucje i zrobi z tej rezydencji posiadłość wakacyjną. Teraz będę go, to znaczy ją, wspierać i obdarzać miłością.
Czuł się taki zmęczony.
- Jak chcesz, to wpadnij do nas w weekend - mruknął i momentalnie zamdliło go na te słowa.
Tak dla spokoju ducha… zostawi ich samych. Jeżeli rzeczywiście byli sobie pisani i tak miało być… to będzie? A jeśli nie i to wszystko było jedynie chwilowym zauroczeniem… Prasert złoży w świątyni w podzięce najdroższe bransoletki, na jakie będzie go stać. Nie chciał przejść do porządku dziennego z faktem, że kiedykolwiek Warun mógłby dotknąć w ten sposób jego brata i…
- Idę do toalety - mruknął. Wstał i ruszył. Wnet przystanął, kiedy przypomniał sobie o tym, że przecież zadał pytanie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline