Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2019, 01:16   #35
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Przez kilkanaście minut Prasert zapomniał o tym, że mieli jakiekolwiek tematy do rozmów. Zajmował się jedynie pysznym jedzeniem. Pochłaniał niezwykle smaczne jedzenie, ciesząc się, że nie zamówił ryżu. Zazwyczaj używano go do łagodzenia ostrych potraw, jednak Privat lubił diabelskie smaki na języku. Najwyraźniej Nina również.
- Jest taka zasada… nie robić zakupów w supermarkecie, kiedy jesteś głodny - mruknął mężczyzna. - Najwyraźniej w takim stanie nie powinno się również zamawiać w restauracji - uśmiechnął się. - Będziemy musieli zjeść na wynos, chociaż… - dzielnie podniósł pałeczki - ... musimy dać radę zjeść jak najwięcej. Najlepsze świeże. Smakuje ci? - zapytał.
Nina zmagała się właśnie uparcie z panierowanymi krewetkami
- No mamy tego zapas jeszcze na obiad - stwierdziła rozglądając się po tym co zostało na talerzach.
- Bardzo mi smakowało. Lubię ostro… - zawiesiła się na moment
-... jeść - dodała płynnie i uśmiechnęła się. Powoli kończyła danie, po czym otarła usta chusteczką i wypiła szybciutko resztę mrożonej herbaty.
- Od razu lepiej - stwierdziła z zadowoleniem.
Prasert zakrztusił się jedzeniem. Dopiero po kilku sekundach zdążył odkaszleć makaron, który próbował zwiedzić jego drogi oddechowe.
- Nina, to było tak złe… - rzekł, przecierając załzawione oczy i śmiejąc się głośno jednocześnie. Pokasływał. - Proszę już więcej nie żartuj - przechylił głowę, śmiejąc się jeszcze i spojrzał na nią rozbawionym wzrokiem. Wrócił do jedzenia.
- Trzeba by poprosić o opakowania i rachunek. Chcesz płacić, czy ja mogę? To najwyżej ty postawisz mi kolację - Nina zaproponowała i czekała, ciekawa co powie Prasert.
- Gdybym był tobą… - zaczął Privat - ...to zapytałbym, co w zamian ty postawisz mi. Czy coś - znów zaczął się śmiać. Wstał i ruszył w stronę kelnerki. - Rok temu postarałem się, żebyś uznała Bangkok za gościnny i zrobię to również tym razem… - zawiesił głos. Tak żartowało się dwuznacznie. - Idę zapłacić.
Ruszył w stronę kasy i wyciągnął portfel. Chciał być szarmancki, ale tak naprawdę jego konto powoli zaczynało piszczeć. Drogie wisiorki, taksówki, teraz dania na całe wesele… Na szczęście wciąż posiadał dostęp do mieszkania Waruna, a w nim znajdowało się wszystko, co mógłby chcieć kupić w sklepie. Tak. Prasert był możliwie najlepszym przyjacielem.
- Przepraszam… chciałbym zapłacić. I poprosić o przyszykowanie resztek na wynos - uśmiechnął się.
Kelnerka kiwnęła głową po czym ruszyła do stolika, żeby zebrać talerze i zaraz zapakować jedzenie do pojemników na wynos. Tymczasem kobieta przy kasie podliczyła całość i podała Prasertowi podsumowaną, łączną kwotę, liczącą 560 bahtów.
- Kartą czy gotówką? - zapytała. Tymczasem Nina podniosła się od stolika i podeszła bliżej Praserta. Oparła mu dłoń na plecach i pogłaskała go pieszczotliwie. Nie wyglądała jakby kwota ją interesowała, a bardziej po prostu czekała na pojemnik z ich resztą jedzenia, który kelnerka za moment jej podała w torebeczce z logiem restauracji.
- Kartą - odpowiedział mężczyzna. Wyjął z portfela kawałek plastiku i podał go kelnerce.
Tak miło było czuć przy sobie drugiego człowieka. Takie drobne gesty kompletnie wszystko zmieniały. Zwłaszcza, że wykonywała je piękna kobieta. Prasert był dumny przed kelnerką, żałował jedynie, że wokół nie było więcej mężczyzn, którzy mogliby podążać za Niną wzrokiem… i żałować, że kobieta nie znajduje się u ich boku. Sama obecność kobiety przy jego boku schlebiała mu. Była pierwszą dziewczyną w jego życiu.
Kobieta zaraz dokonała ściągnięcia z jego karty odpowiedniej kwoty pieniężnej, a następnie oddała mu plastik.
- Dziękuję bardzo. Tutaj jest potwierdzenie - podała mu wydrukowany kwitek
- I zapraszamy ponownie - pożegnała ich dziewczyna. Wróciła za moment do gawędzenia z kelnerką, kiedy Nina i Prasert ruszyli do wyjścia
- To teraz wracamy do vana i mamy godzinę dla siebie - stwierdziła fakt. Blondynka odetchnęła z zadowoleniem i zerknęła na Praserta, po czym wsunęła mu rękę pod ramię, tak by szli blisko siebie. Zachowywała się tak, jakby trzymanie blisko Praserta było dla niej rzeczą kompletnie naturalną.
- Pewnie będę tego żałował - mruknął Privat. - Znając życie. Trochę zbyt cukierkowo, słodko i przyjemnie - spojrzał na nią. - Czy to źle o mnie świadczy, skoro zaczynam szukać haczyków? W każdym razie… na pewno jesteś wystarczająco ładna, aby być podwójną agentką. Rosyjską Matą Hari. Femme fatale, która weźmie moje serce - wyciągnął przed siebie rękę. - I zmiażdży je! - nagle zwarł palce w pięść. - O tak!
Zaśmiał się. Ta nadmierna dramatyczność miała nadać wypowiedzi komiczny ton, jednak tak naprawdę Prasert wcale nie żartował. Życie składało się z rozczarowań, bólu, szoku i zawodów. Czy to naprawdę możliwe, żeby znalazło się w nim miejsce również na dobre momenty? Czyżby został już tak zepsuty, że nawet nie był w stanie cieszyć się nimi, bo przecież wszystko i tak skończy się tak, jak zawsze? Im mocniejsze szczęście poczuje teraz, tym bardziej zaboli go w końcu później…
Nina przyglądała mu się uważnie
- Oh, ku twemu rozczarowaniu, muszę powiedzieć, że jestem tylko pojedynczą agentką, pochodzącą z Rosji. Mam nadzieję, że to ci wystarczy… No i nie mam dość surowej urody na bycie femme fatale, więc to też odpada. Pokręciła głową
- Brzmiałeś strasznie dramatycznie. Chyba potrzeba ci trochę kolorów w życiu, bo czerń ci nie pasuje… A przynajmniej w takim natężeniu - zauważyła, bo przecież włosy Praserta były czarne… Zaprowadziła go z powrotem do samochodu i otworzyła im tył vana. Weszła do środka, po czym gdy i Privat wszedł za nią, zamknęła drzwi na zasuwę i usiadła przy komputerze puszczając muzykę.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=aGSKrC7dGcY[/media]

Z głośników poleciała piosenka Depeche Mode. Gdy w pierwszej chwili źle mu się skojarzyła z jego snem, za moment, kiedy Prasert zobaczył jak Nina spokojnie buja się do melodii nucąc cicho pod nosem, a potem obraca się do niego i uśmiecha, nieco stonowało jego chęć ucieczki przed zespołem. Jednak spiął się okropnie. Do muzyki tego zespołu przeżył seksualną traumę, a właśnie znalazł się sam na sam z kobietą, z którą był jedyny raz w swoim życiu. Wyszarpnął drżącą ręką komórkę i spojrzał na zegarek. Czas chodził jak najbardziej należycie. Potem schował go, przecież był elektroniczny! Musiał znalaźć taki prawdziwy mechaniczny… Zaczął rozglądać się po vanie, szukając czegoś takiego. Kiedy mógł zasnąć? Gorączkowo myślał… O ile nie cierpiał na narkolepsję, to chyba nie było dogodnej okazji… Poczuł, że musi znaleźć się na świeżym powietrzu. A przynajmniej otworzyć drzwi i zobaczyć przestrzeń. Zaczął odczuwać klaustrofobię. Musiał mieć drogę ucieczki. I lustra… trzeba zasłonić wszystkie lustra! A może właśnie znaleźć jakieś, bo dzięki nim mógł dostrzec zjawę? Lepiej widzieć zagrożenie, przed którym nie możesz uciec? Czy być jego nieświadomym?
- Jak ci się nie podoba, mogę włączyć coś innego. Masz taką minę, jakbyś zobaczył ducha, a zapewniam cię, że żadnego tu nie ma - odezwała się blondynka.
Prasert poczuł się zirytowany.
- Miło mi, że jesteś pogromcą potworów, ale nie było cię tutaj przez kilka ostatnich dni i nie przeżyłaś tego, co ja. Opowiadałem ci o tym, jednak nie doświadczyłaś tego, co mi się przytrafiło. Nie możesz mnie zapewnić. Choć chciałbym ci uwierzyć. Swoją drogą… słyszałaś o tym, że mam podobno trzecią duszę? I wyłącz na litość boską ten badziewny zespół…
Przypomniało mu się, jak we śnie poprosił Waruna o zrobienie tego samego, choć chodziło o innego wykonawcę i też użył wtedy innych słów. Jeśli teraz piosenka sama się przełączy - tak jak wtedy… chyba zwymiotuje.
Nina zatrzymała muzykę i spojrzała na niego uważnie.
- Nie wiedziałam, że nie lubisz Depeche Mode. Co do trzeciej duszy… Wiesz, to skomplikowana sprawa, ale coś o tym wiem… - powiedziała i westchnęła. Następnie wyciągnęła z biurka kartkę do drukarki i marker, po czym w języku tajskim napisała coś szybko. Zakręciła marker i pokazała kartkę Privatowi
‘Nie mogę mówić o tym na głos, ale wiem co nieco o twojej trzeciej duszy. Nie znaleźliśmy cię tylko z powodu kamienia i księgi Prasert.’ - pokazała mu kartkę i przytknęła palec do ust.
Następnie wyciągnęła zapalniczkę z biurka i pozginała kartkę, po czym podpaliła ją i wrzuciła do sporej popielniczki, która stała na rogu biurka. Nina nie paliła, więc to zapewne należało do Alexeia.

A więc… pomieszczenie było nagrywane dyktafonem, ale raczej nie kamerą. Chyba że Nina bała się przypadkowych przechodniów, którzy mogliby podsłuchać ich słowa, przechodząc obok vanu. Mimo wszystko Prasert wyobraził sobie, że gdzieś tam jest cały zastęp ludzi, mających słuchawki na uszach i analizujących każde jego słowo. Może kochał… czy raczej był zauroczony Niną, ale nie ufał jej kompletnie, a tej organizacji, do której należała, to w ogóle.
- To cieszę się, że wiesz. Gdyby twoja wiedza była potrzebna, to z niej skorzystasz, mam nadzieję - mruknął i usiadł na kanapie. Zamknął oczy i przetarł je.
W drodze do vanu oczywiście wyobrażał sobie, że teraz będą uprawiać seks, ale Nina wytrąciła go z nastroju kompletnie. Zrobił się całkowicie ołowiany. Równie dobrze mogłaby walnąć go żelazkiem w skroń, albo smagnąć kablem po twarzy. Czuł, że jego męskość dodatkowo kurczy się, kiedy przypomniał sobie usta złośliwego ducha, które wzięły ją do ust. Podciągnął nogi do góry, tak że stopy dotykały kanapy i objął je dłońmi. Podświadomie przyjął pozycję sejfu, żeby bronić się przed jakimkolwiek zagrożeniem.
- Chyba muszę odwiedzić Waruna - mruknął. - I przynieść mu te rzeczy. Myślisz, że możemy to teraz zrobić? - zapytał. - Mogę prowadzić, o ile masz kluczyki. W ogóle… gdzie podział się Alexei. Woronow? Tak miał na nazwisko?
Kiedy Nina przedstawiała mu go, był półprzytomny.
Nina skończyła palić kawałek papieru, po czym pogniotła popiół
- Pojedziemy pod mieszkanie twojego przyjaciela jak Alexei wróci. Tylko on ma klucze do auta. Za to w drugą stronę, tylko ja mam klucze do tylnej części vana - wyjaśniła zwięźle
- Ważne, aby w zespole dzielić się zakresem obowiązków - Prasert wtrącił neutralnie.
- Alexei, tak jak i my, poszedł coś zjeść i pewnie przejść się trochę po okolicy. Skoro mamy dwie godziny, pewnie nie chciało mu się siedzieć tylko i czekać - dodała. Następnie podniosła się z krzesła i usiadła obok Praserta na kanapie.
Privat uśmiechnął się, żeby Nina nie wyczuła, w jakim nastroju znajdował się. Choć i tak była tego świadoma, przecież wcześniej skomentowała to nawet. Prasert napominał się, że to tylko głupia piosenka i zareagował nieproporcjonalnie do wydarzenia. Mógł być tego świadomy, jednak emocje pozostawały emocjami. Wziął kilka głębokich oddechów.
- Chcesz obejrzeć jakiś film, albo serial? - zaproponowała. Skoro mieli godzinę, to mogli sobie coś obejrzeć. Kobieta nie była głupia, zauważyła, że Privat stracił wszelki romantyczny nastrój i był spięty.
- Bez sensu. To mogę oglądać cały czas - mruknął.
Widział i wiedział o tym, że Ninie na nim zależy. Przecież wina nie tkwiła po jej stronie. Jeszcze wczoraj rano powiedziałby, że świetnie dobrała piosenkę i lubi ten zespół. Nie mogła wiedzieć, że to zmieniło się. Bo to wszystko wydarzyło się tylko w jego głowie i to dosłownie, w trakcie snu. Nie chciał jej zranić i potrzebował jej czułości. Miał wrażenie, że Morozow była gotowa zapewnić mu ją.
- Może położę się na kanapie, a ty mi na brzuchu plecami? - zaproponował. Trochę niezręcznie poczuł się, objaśniając jej pozycje. Chciał ją po prostu przytulić i pogłaskać. Czuć na sobie jej ciężar. Nic seksualnego, bardziej… terapeutycznego.
“Wygrałaś”, skierował tę myśl do zazdrosnej o niego zjawy. “Położyłaś się cieniem na czymś… a cholera, pieprzyć to.”
Nie miał już nawet ochoty dokończyć zdania
Nina słuchała go uważnie, po czym podniosła się czekając aż Prasert się położy. Rzeczywiście zamierzała położyć się na nim tak, jak Privat tego chciał. Widziała, że tego potrzebował i nie miała zamiaru dopytywać dlaczego. Wierzyła, że jakikolwiek był powód, nie było sensu pytać, w końcu zrobienie dla niego czegoś takiego nic jej nie kosztowało, a i było przyjemne.
Kiedy więc Prasert się położył, Morozow ściągneła trampki, weszła na kanapę i położyła się na nim, spoglądając w sufit vana. Jej głowa leżała na jego obojczyku i mógł wyraźnie poczuć arbuzową woń jej szamponu do włosów. Pośladki kobiety znajdowały się na jego kroczu, ale nie wierciła się. Nie miała zamiaru go drażnić. Po prostu mieli sobie tak leżeć.
- Jesteś wygodny… - zauważyła i uśmiechnęła się, co usłyszał w tonie jej głosu.
- Nieprawda. Jestem twardy i żylasty, cały umięśniony… a nie jakiś tam wygodny - burknął żartobliwie. Następnie zaśmiał się nad jej głową. Powoli odprężał się.
Położył dłonie na jej brzuchu, tym samym obejmując ją. Tonął w woni arbuza. Zamknął oczy i oddychał głęboko tak długo, aż ich oddechy zsynchronizowały się z sobą. Następnie wolną ręką, której nie brakowało oparcie kanapy, pogłaskał ją po czole. Opuszkami palców musnął policzek i przesunął go na szyję. Tam pozostał chwilę dłużej, lekko ją łaskocząc przez moment i znów położył dłoń obok swojej drugiej. Teraz fizycznie była cała jego. Na dodatek w sposób niewinny, co wydawało się bardzo odpowiednie w świetle festiwalu chuci, na którym przebywał pod prysznicem Suttirata.
- Nie wiem czemu, ale czuję się wzruszony. Tyle ostatnio przeżyłem, że moje emocje robią się niestabilne… - mruknął, znowu wdychając jej zapach. - Ale teraz przy tobie... uspokajam się. Uważaj, bo jeszcze cię nie wypuszczę - zaśmiał się krótko i mocniej ją przytulił. Prawie zbyt stanowczo. Ale chciał, aby Nina poczuła jego obecność.
Kobieta nie opierała się, a nawet poczuł, że sama się odprężyła, leżąc na nim i dając mu głaskać. Odetchnęła z przyjemnością. Czuł jak jej serce biło nieco mocniej
- Jeśli chcesz, możesz mnie nie wypuszczać. Nie mam zamiaru tym razem cię zostawić samego na kolejny rok - powiedziała spokojnym tonem.
- To kuszące. Nawet tak nie mów. Teraz nie mam ochoty pozwolić ci odejść nawet na minutę, nie mówiąc o roku. Pewnie… nie zniósłbym tego. W ogóle ostatnio mam wrażenie, że nie jestem w stanie znieść bardzo wielu rzeczy.
- A co do twoich emocji… Cóż, to zrozumiałe. W takich sytuacjach, zawsze dobrze jest mieć kogoś, kto cię podeprze - powiedziała, jak znawca takich gównianych sytuacji. Musiała jednak mieć jakieś doświadczenie w tej kwestii, w końcu skoro pracowała już wcześniej w klimacie paranormalnych zjawisk, zapewne sama przeżyła nie jedno. Oparła dłonie na jego dłoniach i gładziła go po nich.
- To powiedz mi… kto w tej chwili podpiera kogo? - zaśmiał się.
Następnie zwolnił uścisk i nieco odchylił głowę do tyłu. Rozluźnił wszystkie mięśnie. Chciał zrelaksować się. Kompletnie odpocząć. Przy świadomości, że nie jest sam. Nina była drobna i nie ważyła wiele, jednak dzieckiem też nie przypominała. Mimo to Prasert lubił ten ciężar.
- Ilu Prasertów spotkałaś na misjach od tego czasu? I nie wstydź się. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie zasypiałaś każdej nocy, myśląc tylko o mnie. To byłoby niezdrowe.
“W moim przypadku było niezdrowe”, dodał w myślach.
- Żadnego. Mama wychowała mnie na grzeczną panienkę, która nie pakuje się do łóżka pierwszej lepszej osobie. To znaczy, że nie jesteś dla mnie zupełnie przypadkową osobą. Chciałam cię Prasert - powiedziała mu spokojnym tonem. Przymknęła oczy, czego ze swojej perspektywy Privat nie widział. Spięła się odrobinę, kiedy mu to mówiła, ale nie odniósł wrażenia, że kłamała, tylko że to było ważne wyznanie z jej strony i dlatego chciała, by nie wypadło źle wypowiedziane na głos.
Mężczyzna chwycił ją nieco mocniej, po czym bez ostrzeżenia przewrócił ich na bok. Teraz Nina opierała się plecami o oparcie kanapy i leżała na swojej lewej stronie. Miała przed sobą Praserta, który spoczywał na prawej. Morozow znajdowała się w kleszczach, uciskana z obu stron. Privat jednak nie dociskał jej zbyt mocno, aby mogła spokojnie oddychać i było jej komfortowo.
- Ja też cię chciałem. Wciąż cię chcę - mruknął nieco ochrypłym głosem. - Ale nie wiem, co we mnie widzisz. Jesteś jak te zwykłe, typowe turystki, które przyjeżdżają i szukają kogoś, z kim mogłyby spędzić czas…? Bo widzisz, może mnie chciałaś, ale tego bardzo nie odczuwałem przez następny rok. Czułem się odrzucony. Jakbyś zadrwiła ze mnie i dała tylko kilka przyjemnych chwil po to, abym miał za czym tęsknić. Wczoraj umarła moja bliska znajoma… choć to w sumie bardzo mocne słowo… ale jednak, z liceum. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo życie jest krótkie. Boję się… że jeśli pozwolę sobie zakochać się w tobie… to będzie tak, jak gdybym umieścił wielki czerwony iks na twoich plecach. Nie chcę, żebyś umarła… nigdy…
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 11-02-2019 o 01:18.
Ombrose jest offline