11-02-2019, 19:07
|
#283 |
|
Zebrali się wieczorem przy stole całą rodziną. Tylko Jarla spała - chwała bogom - w dawnej sypialni Rudolfa. Mężczyźni siedzieli przy stole, popijając powoli piwo i odpoczywając po całodniowej pracy. Kobiety krzątały się przy kuchni od której dolatywał zapach bigosu z grzybami. - To już ostatnia porcja kiszonej kapusty - stwierdziła matka, stawiając parującą misę na stół. Obok Hanna postawiła drugą z gotowanymi ziemniakami. - Nie frasuj się złotko - uspokajał ją ojciec. - Wiosna już się zbliża do końca, jedzenia nie zabraknie.
Kobiety dosiadły się i jakiś czas wszyscy milczeli zgodnie jedząc. Po posiłku ojciec wyciągnął kapciuch, nabił fajkę i zaczął palić. Rudolf popijał piwo. - Słuchajcie, biedny Siggy nie miał żadnych krewnych? - spojrzał przy tym na Ulrykę. Ta pokręciła głową. - Jeżeli nawet jakiś miał, to nikomu o nich nie mówił. W sumie niewiele mówił o sobie mimo, że był pogodny i towarzyski. Nie było kogo powiadomić, żeby pogrzeb nawet zorganizował.
- Tak sobie myślę. Jak nie ma krewnych, to dorfrichter jego chałupę przejmie. A ta chałupa w sam raz dla nas by się nadała. Leży tuż obok warsztatu. Otto mógłby tam z rodziną zamieszkać - kiwnął do brata, który właśnie próbował wsunąć rękę pod spódnicę żony. Hanna bardziej była jednak zainteresowana słowami Rudolfa. - Coś w tym jest, co mówisz - zamyślił się ojciec, puszczając kółka z dymu. - Tylko jak się teraz do tego zabrać?
- Magnusa bym pominął. Próbowałem już go podpytać o chałupę do kupienia. Ale odkąd nakryliśmy go w lesie, boczy się na mnie - wtrącił się Rudolf. - To trzeba by się mi udać do samego dorfrichtera - podsumował w zadumie ojciec. - Dobrze by było, gdyby jakieś cacko z dalekich stron się trafiło, on lubi takie rzeczy. Rudolf, Ty masz różnych dziwnych znajomych, popytaj się tu i ówdzie. A pomysł dobry - kiwnął najmłodszemu z uznaniem. - Jutro turniej strzelecki, to będzie dobry moment, żeby z nim porozmawiać. Zajmę się tym. Ty - wskazał na Rudolfa - pogadałbyś z jego córką, jakoś temat na naszą stronę pociągnąć. - Dobrze, odwiedzę ją jutro wieczorem. I tak miałem to w planach - zgodził się najmłodszy. - Ale, Urlyka, pamiętasz jak pytałem o poezję tego elfa, Leafdew? Na rozmowę z Rozamundą by się nadało, ona lubi wiersze. Jak nie ma żadnego tomiku wierszy bo naszemu, to może dałoby się zorganizować wieczorem poetycki? Jakbyś z nim zagadała i się zgodził, to mógłbym Rozi zaprosić. Albo jeszcze lepiej, mogłaby go mu zorganizować. Pogadasz z elfem?
- Wieczór poetycki? - prychnęła. - To ona taka głupia, żeby uwierzyć, że Ciebie poezja interesuje?
- Ulryka! - zgromił ją ojciec. - Brat gada do rzeczy. Zajmiesz się tym jutro. I żadnego sprzeciwu - spojrzał na nią surowo. W sumie, to ziemia hrabiego. Ja bym z Robin Haube porozmawiał, ona dobrze widziana u niego. Może coś pomoże? - Się z Ciebie kobieciarz zrobił, no no - nie wytrzymała siostra. Tym razem matka ją uciszyła, chwytając ścierkę i trzaskając, ale Ulryka tylko uchyliła się ze śmiechem. - A ja bym całkiem Magnusa nie pomijała - wtrąciła się Hanna, bratowa Rudolfa. - Spróbuję z nim porozmawiać.
Senior rodu pokiwał głową na zgodę.
|
| |