Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2019, 23:56   #385
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Truchło konia zniknęło dzięki współpracy Berta, Karla, Waltera i Detlefa. Rankiem Ostatni ruszyli na przełaj, przechodząc dopływ Rzeki Łososi przez bród na wschód od Simbach. Ponieważ nie skorzystali z zachodniego brodu, jasnym stało się, że kłamali mówiąc, że idą w Góry Szare. Z drugiej strony, mieszkańcy osady i tak już wysłali posłańca do Granicznych. Leonora naobiecywała mu różnych rzeczy i teraz trzymał się jej. Częściowo dlatego, że jej wierzył, a częściowo dlatego, że kilku członków grupy patrzyło na niego jak na skazańca przed wyrokiem. Oraz oczywiście dlatego, że złożył jej przysięgę na wierność, jak Loftus przykazał.

Ostatni przemknęli niedaleko Kelgardu bez zatrzymywania się. I bez alarmowania kogokolwiek o swojej obecności. Nieco odciążeni, maszerowali szybko. Z zapasami żywności dla siebie i zwierząt mogli maszerować bez zbędnych postojów i dotarli w okolice Martinsbuch już po południu, a nie dopiero wieczorem.


Nawet ta mała wioseczka otoczona była palisadą i rowem dla ochrony przed okazjonalnymi rajdami goblinów i bandytów. Póki co, jeszcze ich nie wypatrzono.
Niezdecydowani, czy przeprawić się łodziami w tej wiosce czy może iść do Hofkirchen i użyć tam promu, by dostać się do Salmfahre, popatrywali na siebie. A może zrobić tak jak chciał Oleg i przejść brodem? Rzeka Łososi, jak wiele rzek biorących swój początek w górach, miewała okresy gdy była rwąca i głęboka (wiosną) i płytka i spokojna (późne lato, jak teraz). A może jeszcze samemu spróbować naprawić znalezioną łódź? Idąc wzdłuż na pewno by jakiś bród znalazł. Trzeba było też ustalić co z chłopcem.

Od wielu dni nikt nie chciał podjąć żadnych decyzji. Jakie Gustaw wydawał rozkazy takie wydawał, ale przynajmniej podejmował jakieś decyzje. A teraz nie było nikogo, kto chciałby wziąć na siebie ten ciężar. Ostatnie dni Ostatnich upływały na ciągłym gadaniu. Odpowiedzialności nikt na siebie brać nie chciał.

***

"Trzymanie się szlaku i omijanie wiosek, chyba, że czegoś chcemy, ale nie wiem czego" (co było raczej trudne do osiągnięcia, zważywszy, że żadnego szlaku nie widzieli od tygodnia, a gdyby jakiś był, to przecież właśnie osady by łączył) idąc "tam, a może tam, a może jeszcze gdzie indziej" frustrowało wszystkich coraz bardziej, w tym i Gustawa, który chcąc zadowolić wszystkich nie zadowalał nikogo. Taki stan rzeczy musiał skończyć się katastrofą. Na szczęście znalazł się ktoś, kto przejął dowodzenie. Kilka prostych, jasnych sformułowań Galeba sprawiło, że każdy wiedział jaki jest plan i co ma robić.

Ostatni "ruszyli z kopyta". Ominęli Martinsbuch i pozwolili Olegowi się wykazać. Znalezienie brodu nie było łatwe. To, że jakieś miejsce nadawało się do przekroczenia rzeki w zeszłym roku nie znaczyło, że nada się teraz - rzeki, zwłaszcza górskie, mają nieprzyjemną tendencję do zmieniania głębokości w zależności od pory roku i opadów. Teraz jednak było lato, a deszczu nie było od dawna. Choć od kilku dni zanosiło się na niego coraz bardziej, nadal nie padało. Temperatura i wilgotność rosły, potęgując zmęczenie.

Oleg, choć zły, bo tym razem to jemu alkohol zniknął, potrafił znaleźć miejsce, o którym opowiedział mu jego "wujek". Stary żołnierz wspomógł kolegów informacjami, które teraz okazywały się bezcenne.
Dla wielu osób lasy rozciągające się po drugiej stronie zawierały po prostu dużo drzew. Ale dla zwiadowcy, zawierały mnóstwo znaków orientacyjnych.


27 Nachgeheima 2522, na kilka godzin przed zachodem słońca znalazł miejsce, którego szukał. Niesiony przez niego obrok zwierzęta zjadły na samym początku, poruszał się więc szybciej. I gdy drużyna docierała do miejsca, gdzie wszedł do wody, on powoli z niej wychodził na drugim brzegu. Miejscami woda sięgała mu do pasa, a nurt był dosyć silny, ale można było przejść. Krasnoludy i niziołek będą mieli problem, podobnie jak zwierzęta, które z racji większej powierzchni bocznej ciała nurt łatwiej może przewrócić, ale jest szansa, że dadzą radę.

Loftus, oglądający się za siebie co jakiś czas dostrzegł jakichś jeźdźców za nimi. Sądząc po przyspieszeniu tempa ruchu, konni także ich zauważyli. Gdy przyjrzał się im dłużej, był w stanie ich policzyć. Jedenastu.
I za kilkanaście minut mogą już tu być.

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 13-02-2019 o 20:04.
hen_cerbin jest offline