Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2019, 10:54   #209
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- A więc kim jesteś? - zapytał John.
- Waszym aniołem stróżem - odparła - A raczej byłam skoro tylko ty przetrwałeś.
Artahan cofa się o kolejny krok, tak by całe towarzystwo mieć na oku. Pod nosem mamrota sobie wszystkie 33 święte drzewa…
- Wybacz mała, ale nie jestem z tych wierzących, więc zacznij mówić z sensem. - John miał powoli dosyć całej sytuacji. Był cierpliwy, ale cała sytuacja z Zaświatami, Shang Tsungiem i całą tą nadprzyrodzoną otoczką sprawiała, że tracił rezon.
- Po co Smoke miałby chcieć nas zabić? -
- Bo weszliście w drogę Lin Kuei. Najpierw w tamtym barze, potem niszcząc ich cyborga. Oni są zainteresowani organizacją stojącą za upadkiem Czarnego Smoka. Nie wiem dlaczego, ale zrobili się na nich bardzo cięci - odparła Kimberly.
- Musisz być niestety nieco bardziej precyzyjna. Wiesz zdecydowanie za dużo jak na stewardessę, nie przysyłają Cię siły specjalne, by bym o tym wiedział, więc? -
- Powtórz to szybko trzy razy, a stanie się prawdą. - powiedziała złośliwym tonem dziewczyna - Komórki, w której pracujesz nie informuje się o niczym poza tym co mają wiedzieć. A wszyscy trafiliście tam z jednego powodu. Byliście na wyspie Shang Tsunga. Gdyby nie niezbite dowody to już dawno byście spędzali urlop w wariatkowie, albo sześć stóp pod ziemią.
Spojrzała na Kendrę i na dziwnego osobnika porastającego drzewem.
- Chcesz to roztrząsać przy pozaświatowcu i.. kim ona właściwie jest? Nie posądzam cię o nagłe porywy serca.
Kurwa. John podszedł do Kimberly i wyszeptał:
- Nie mam ochoty na gierki. Kim jesteś? Nie jesteś Kimberly chociaż wyglądasz jak ona. Nie potrzebuje kolejnej osoby przez która muszę uważać na własne plecy. Mamy dwie opcje: albo powiesz mi co wiesz, albo upewnię się, że nie będę musiał uważać na następny atak.
- To co powiem przecież i tak nie ma znaczenia. nie uwierzysz
- odparła - Spytaj pozaświatowca czego od niego chciałam.
- Chce to usłyszeć od Ciebie
- To ja uratowałam wasze dupy w samolocie. I robię to nadal. Zadowolony?
- Nie. Skąd wiesz o Lin Kuei? Skąd wiesz o dżungli i dlaczego nie rozpoznajesz tej laski, która przyszła ze mną?
- Nie mieszaj mnie w to Kimberly
- powiedział znowu nieudolnie akcentując. - Mi również nie chciała nic powiedzieć. Groziła mi tylko jeśli dalej będę szedł swoją drogą. Ja mam wrażenie że chce nas tutaj zatrzymać i sprowadzić na nas zagrożenie.
- Koleś szedł waszym śladem
- powiedziała Kimberly - Być może nie tylko Smoke was szuka…
- Dlaczego ona miałaby mnie rozpoznawać?
- wtrąciła się Kedra. - I skąd ty miałbyś mnie znać?
- Zadajesz za dużo zagadek a udzielasz niewielu odpowiedzi. Na żołędzie Mugnasa! Skończ tą błazenadę!
- warknął na dziwną dziewczynę po czym obrócił się do wojownika - A ty kim jesteś wojowniku? - powiedział do Johna spokojnym tonem i gdyby nie warstwa ściółki oplatająca go, czarnoskóry dostrzegłby serdeczny uśmiech na twarzy druida.
- W takim razie - zaczął druid - Skoro nic się nie dowiemy to szkoda tracić czasu. Każdy ma swoje zajęcia i możemy się rozejść w pokoju. Niech stare ścieżki was prowadzą. - Wyrzekłszy starą formułę zaczął się oddalać.

- Kedro, podaj mi pistolet -
- Zapomnij, potrzebuje go by przeżyć - odparła dziewczyna. - Oddam ci go jak dotrzemy do jakiejś cywilizacji.
John przewrócił oczami, ale zamiast kontynuować droczenie się z jedną, lub drugą laską wymierzył szybkie uderzenie w nasadę nosa Kimberly.
- Załatwimy to tradycyjnie. - mruknął zły.
Kimberly uniknęła ciosu i chlasneła paznokciami przez twarz Johna. Kilka godzin w dżungli, a wyglądające na tipsy paznokcie miała w komplecie. Skoczyła w górę i obunóż kopnęła w pierś szpiega. John poleciał kilka metrów w tył boleśnie zatrzymując się na drzewie. I osunwoszy się po nim już tam pozostał.
- Ty też? - Kimberly spytała Kendrę.
- Uratował mi życie, nie pozwolę go zabić.
- Bez obaw, będzie żył.
- Mimo pokojowych deklaracji nie spuszczała oka z Kendry. - Jak zginął Raf?
- Żyli jak uciekaliśmy, padli w walce z takim sześciorękim bydlakiem.
- Jacy oni?
- Jeden wyglądał jak cywil, drugi jak zabójca. Ale nie wiem czy dożyją ranka, dla mnie szykowali jakąś imprezę na wieczór. Myślę, że nie zmienili planów. Mają teraz dwie ofiary.

Kimbery zaklęła.
- A ten debil rzuca się na wszystkich w okolicy. Idę po niego… nich, idziesz ze mną?
Kendra chwilę milczała po czym skinęła głową.
- Gdyby nie oni to ja bym wieczorem zginęła.
- A kim ty do cholery jesteś?
- Jestem antropologiem, badam wymarłe kultury...

Kimberly spojrzała z ukosa jakoś nie do końca wierząc. Najwyraźniej zaraza braku zaufania przenosiła się z dotykiem. Nagle spojrzała w las.
- Kurwa, ten debil idzie prosto w pułapkę. Jak go złapią wygada o nas - powiedziała Kimberly. - Hej ty… jak ci tam. Czekaj. Idziesz w pułapkę! - zawołała za nim.

Kim podeszła do leżącego Johna i przykucnęła metr od niego. Kendra czujnie ją obserwowała.
- On nie nadaje się do walki - powiedziała - a przydałby się nam. Położył tego sześciorękiego skurwiela.
Kimberly sięgnęła pod bluzkę i wyciągnęła małą fiolkę.
- Ocuć go.
- Dlaczego ja? No, dobra.

Podeszła krok bliżej i kopnęła Johna w stopę.
- Więcej uczucia.
Kendra kopnęła mocniej i powiedziała:
- Obudź się.
Podziałało, John powoli otworzył oczy.
- Jeśli znowu zrobisz coś głupiego, wiedz że znowu ci przywalę - powiedziała Kimberly - Ja i ona idziemy po rafa i… tego drugiego. Ty nie nadajesz się do niczego teraz - pokazała fiolkę - Po tym będziesz mógł chodzić na połamanych nogach i nie poczujesz, ale za kilka godzin… ze dwa dni będziesz jak wyrzygany. Wchodzisz w to czy pilnujesz obozowiska?
John wiedział o podobnych farmaceutykach. Działały i były kurewsko skuteczne, tyle że nie miał gwarancji czy ona mówi prawdę. Bez tego będzie potrzebował kilku godzin odpoczynku.
- Myślę, że oni chcą ich wieczorem złożyć w ofierze zamiast mnie - powiedziała Kendra. - Nie mamy czasu do stracenia.


Jeśli laska nie kłamie to po zażyciu John wraca do zdrowia, ale po kilku godzinach John będzie miał -2 do wszystkich testów.

Druid słyszał odgłosy krótkiej walki i słyszał jak go wołają.

 
Mike jest offline