Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2019, 19:57   #11
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Evelyn w kostnicy nie odezwała się ani słowem, jedynie przysłuchując się rozmowie Noemie i dwójki mężczyzn i analizując sposób jej pracy w terenie - w końcu mogła się czegoś nauczyć od bardziej doświadczonej agentki, która zresztą dowodziła ich zespołem.

Pierwszym co zauważyła, ale o czym nie śmiała wspomnieć ani słowem, to fakt, że Noemie miała w sobie dar. Leigh nie potrafiła ocenić jak bardzo był on rozwinięty, ale nie miała wątpliwości, że agentka Faucher, tak jak ona, wyczulona była na śmierć.

Drugim było to, że potrafiła posługiwać się językiem francuskim. Evelyn również znała ten język - znała go perfekcyjnie, wszak spędziła we Francji cztery lata swojego życia, szkoląc się u swojej babki z posługiwania się darem, który po niej odziedziczyła. Leigh jednak nie uważała, by rozsądnym było chwalić się jego znajomością. Uznała bowiem, że jeśli będzie udawać, że nie zna francuskiego, to zapewne w końcu ktoś, uważając że ma do czynienia z nieznającą tego języka osobą, zacznie rozmawiać z kimś innym po francusku - a dzięki temu zwiększała swoje szanse na podsłuchanie ważnych informacji bez potrzeby zakradania się czy innych podchodów.

Podczas wizyty w kostnicy tak się nie stało, ale mimo wszystko wiedziała, że ukrywanie swojej znajomości francuskiego jeszcze się przyda.

Żadnym ze swoich spostrzeżeń nie podzieliła się z Noemie. Nie uważała, by była do tego zobligowana, gdyż były to tylko jej prywatne spostrzeżenia i zdecydowanie nie była na pozycji, by w jakikolwiek sposób ją pouczać czy udzielać jej rad. Podczas drogi powrotnej starała się zagadywać zarówno Noemie jak i Sorene’a, ale raczej tylko po to, by droga im się nie dłużyła.

~ * ~

- Długa noc za nami - odezwała się Evelyn jako pierwsza, przełamując niezręczną ciszę, która nastała, gdy wszyscy w czwórkę zebrali się w pensjonacie. - Ktoś ma ochotę na kawę? Myślę, że zdecydowanie nam się przyda. Nie widziałam nigdzie ekspresu, więc przejdę się do restauracji i zapytam czy nie byliby tak uprzejmi, by zaparzyć dla nas cztery kawy.
Evelyn uśmiechnęła się, po czym chwyciła torebkę w dłoń i ruszyła ku wyjściu.
- Dla mnie nie przynoś - rzucił za nią Woods, do tej pory wpatrujący się w pustą ścianę. - Nasi francuscy… koledzy byli tak mili, że zaserwowali mi jedną na komisariacie.
- Ja chętnie skorzystam. - Noemie uśmiechnęła się do Evelyn.
- Ja też poproszę, jeśli można - uprzejmym tonem powiedział Kenneth. Evelyn skinęła głową i za chwilę zniknęła za drzwiami, słysząc jeszcze, że pozostała trójka zaczęła omawiać wydarzenia z dzisiejszej nocy.

Dziewczyna ziewnęła, przetarła lekko oczy, uważając jednocześnie, by nie rozmazać sobie makijażu, po czym udała się do restauracji, gdzie zamierzała poprosić o trzy kawy. Miała nadzieję, że uda się dostać kawę na wynos - kubki były bardziej poręczne niż restauracyjne filiżanki, a musiała je jakoś donieść.

Kiedy wróciła, wszyscy gdzieś się zbierali. Woods bardzo zdawkowo przekazał jej, że kiedy ona bawiła się w kelnerkę, zadzwonił Batard, że znaleźli furgonetkę na miejscu strzelaniny i właśnie podjechał po nich, by zabrać ich na miejsce zbrodni.

- Och, a ja nie wzięłam kawy dla pana Batarda - odparła z żalem Evelyn, wręczając po tekturowym kubku Noemie i Kennethowi. - Może zaproponuję mu swoją, jeszcze nie upiłam nic, więc może się skusi. No dobrze, to chodźmy! Nie każmy mu długo na nas czekać. Tylko zaczekajcie, wezmę płaszcz!
 
Pan Elf jest offline