Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2019, 22:21   #38
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Mimo licznych emocji, po poniesionym wysiłku sen przyszedł łatwo, a cała noc przebiegła już spokojnie.
Następnego dnia, gdy drużyna wstała, słońce było już wysoko. Świadczyło to o tym, że po wieczornych doświadczeniach odpoczynek był im naprawdę potrzebny.
Ruth otrzymała pomoc w poszukiwaniu zagubionej bielizny. Niestety mimo bardzo dokładnych poszukiwań, jej majtki się nie znalazły. Niektórzy widzieli w tym powód do śmiechu, ale Ruda była zmartwiona i raczej przybita. Nie chciała wychodzić na jeszcze łatwiejszą niż była w rzeczywistości, a jak na brak bielizny miała zbyt krótką spódnicę.

Szybko się okazało, że atak piratów przespał nie tylko Gary - szkolący się na kleryka młodzieniec. Załoga Marii Osete liczyła około trzydzieści osób, w większości dość młodych. Tanyr trochę ich wypytał, i co prawda niektórych obudziło wieczorne wycie, ale przewrócili się oni tylko na drugi bok i spali dalej... Amis Cabrera powiedział przy tym, że od wielu lat nie zdarzyła mu się żadna walka i była to ogromna niespodzianka. Jednocześnie nikt nie wezwał załogi do walki na pokład, ani nie wszczął alarmu choćby prostym okrzykiem "piraci!".

Wyciągając pewne wnioski z przeprowadzonej walki, Sher zagadał do drużyny podczas śniadania na temat taktyki jakie mogliby obrać przy kolejnych starciach. Czasu mieli dużo a do roboty mało, więc każdy temat był dobry.
Jako, że ciężko opancerzonego w pełną zbroję rycerza nie mieli w swych szeregach, na pierwszą linię najbardziej nadawali się Sher i Zevran. Kaelon miał stać w drugiej linii, jako ich wsparcie. Piwny Rycerz pochwalił go tutaj, za zaklęcie którego elf użył podczas walki - a istotnie, prawidłowo zastosowany mroźny powiew zamieci dał sojusznikom ogromną przewagę podczas walki. Tanyr zaś najlepiej z nich wszystkich działał na odległość, więc w razie czego miał pozostać na tyłach - mimo iż podczas walki z piratami na niewiele mu się to zdało, następnym razem na pewno będzie lepiej. Czarodziej powiedział też nieco o swoich zaklęciach, aby drużyna wiedziała czego może się spodziewać podczas ewentualnej następnej walki. Novio zaś, był co prawda najszybszy, ale miał zostać u boku Tanyra jako jego osłona, oczywiście do czasu jak mężczyzna nie znajdzie mu konkretnego celu.

Kaelon zainteresował się ich szkatułką, a konkretnie magią mrozu, którą wyczuli z Tanyrem. Początkowo elf sprawdził, czy jakieś ukryte zaklęcie ma na celu ugodzić potencjalnego złodzieja - szkatułki i kufry często oprócz zamka posiadały takie właśnie zabezpieczenie. Szybko jednak potwierdził, że to jednak nie było to, na co zresztą wskazywał fakt, że Ruda żadnym zaklęciem nie oberwała. Oględziny ujawniły, że wnętrze szkatułki było po prostu chłodne i właśnie na tym polegała jej magia - miała utrzymać chłód... Z potencjalnym wyjaśnieniem pospieszył Sher, informując że jeśli w Amaraziliji chce się przechowywać jedzenie przez dłuższy czas, trzeba je trzymać w głębokiej piwnicy lub studni, bo wszędzie indziej jest zwyczajnie za gorąco i się zepsuje.


Cała podróż minęła jak z bicza strzelił. Rozmawiali i grali w karty, a Novio obgryzał zdobycznego kapcia... Ruda już drugiego dnia załatwiła od Amisa kawałek liny, którą rozpleciła na sznurki i zastąpiła nimi wiązania swojej kamizelki. Załoga statku bardzo ją polubiła. Dziewczyna była spokojna, miła i nic nie kombinowała - dokarmiała tylko żołędziami swojego dzika i unikała zbliżania się do szkatułki, tak samo zresztą jak jej tematu. Trzeciego dnia, Alfred cały rozbawiony doradził jej, aby nie przystawania na kratownicach wypełniających otwory ładownicze w pokładzie, więc dziewczyna unikała także tego - nie chciała aby się to pod nią zarwało i aby wpadła do ładowni.
Czwartego dnia o świcie, na horyzoncie wyraźnie widać już było ląd.


Sam widok świadczył o tym, że dotarli do wybrzeży Amaraziliji. Jeszcze przez jakiś czas płynęli wzdłuż lądu i szybko pojawiły się też pierwsze zabudowania, których to z czasem widać było coraz więcej i więcej - w miarę jak zbliżali się do portu w Trzimizi.
Sher zgłosił się na przewodnika, a choć był w tych wioskach tylko dwa razy, to znaczną większość życia spędził w Amaraziliji i dobrze wiedział czego mogą się spodziewać.

Po około godzinie od świtu, zwijając żagle, skręcili prawo na burt, aby ostatecznie zadokować w porcie... Oczywiście wiele się przy tym działo. Amis wydawał polecenia a marynarze uwijali się szybko i sprawnie, dobrze znając swoje zadania. Dla pasażerów nie ważne jednak były szczegóły techniczne, a jedynie to, że niedługo potem postawiono kładkę umożliwiającą zejście na ląd... czy też pomost portowy.

Amis Cabrera zszedł wraz z drużyną, ale bardziej od ich towarzystwa interesował go jeden młodzieniec, który zdawało się szedł im na spotkanie.


- Jak tam Brodie, wszystko dobrze? - zagadał do niego Cabrera, przytulając młodzieńca.
- Tak tak, wszystko gotowe, a na papugi wytargowałem dużą zniżkę - odpowiedział chłopak.
- Znakomicie - odpowiedział Amis. - Myśmy mieli przygodę z piratami, ale najpierw poznaj specjalnych kurierów od Edmunda Hantrela. Oto Zevran, Tanyr, Kaelon i Sher - przedstawił po kolej całą czwórkę.
- Witam panów - przywitał się chłopak.
- Panowie, poznajcie się - Amis zwrócił się tym razem do drużyny. - Oto Brodie Cabrera, mój syn - powiedział z dumą.
 
Mekow jest offline