Dziewczyna nie lubiła tracić zbyt dużo czasu na myślenie o rzeczach nieistotnych lub nieprzynoszących zysku. Po południu w dniu przed turniejem była już u browarnika pomagając w przygotowaniach.
Następnego dnia była na nogach tuż po świcie myjąc się jak przed największymi świętami w roku. Znalezionymi na wyprawie kwiatami nasmarowała sobie nadgarstki i szyję. Wyczyściła na ile mogła swoje ubranie, tak aby wyglądało wyjątkowo schludnie. To miał być jej dzień, a każdy sukces wymagał rzetelnych przygotowań. Potem razem z browarnikiem udała się na miejsce turnieju. Sama sprzedaż piwa to była jednak dopiero niecała połowa jej celów na ten dzień. Turniej zgromadził wiele osób z całej okolicy, a tacy goście to nowe plotki i informacje. Wśród nich, te których potrzebowała najbardziej, co, gdzie i za ile można sprzedać. Wypatrzyła szybko podróżnika z Arabii, rekomendując mu tutejszy specjał - najlepsze piwo w Imperium. Byli też inni podróżnicy, których podnosiła na duchu, gdy odpadali z turnieju i oferowała im napój, który uśmierzy ich smutki oraz współczujący uśmiech, który zrobi to samo. To nie ostatni turniej, przecież, tam skąd przybyli też może jakiś był, a tam gdzie się udają może być kolejny.
Interesowało ją wszystko, bo druga okazja na takie spotkanie może szybko nie nadejść. W szczególności chciała się jednak dowiedzieć, co jest przywożone z Księstw Granicznych i co powinno się tam udać sprzedać.
Wedle jej oceny takie rzeczy należało przygotowywać na spokojnie, ale ze względu na rozpoczynającą się jutro wyprawę, nie miała zbyt wiele czasu. Okazje handlowe przychodzą i odchodzą, podobnie jak karawany do Księstw Granicznych.
Nie przestawała jednak liczyć z aptekarską skrupulatnością opróżnianych przez klientów beczek. Jeśli browarnik miał jakiś dzienny rekord sprzedaży, jej ambicją było go pobić.
Wolną chwilę od pracy wykorzystała na rozglądnięcie się i sprawdzenie cen na rynku swoich upatrzonych towarów. Dodatkowo przeglądnęła dostępne łuki targując się zawzięcie, o te które wydawały jej się najlepsze. Na koniec wypatrzyła u krawca kilka szmat skrojonych na arabską modłę, która zasłaniały głowę i twarz podróżnika. Coś takiego, wraz z podróżnym płaszczem mogło jej pomóc ukryć w drodze, że jest atrakcyjną kobietą. Jej ojciec mawiał, że to okazja czyni złodzieja. Z gwałcicielami mogło być podobnie.
Gdy Robin wreszcie przestała być w centrum zainteresowania po turnieju, zaraz po tym jak opuścił ją ten znany jej trochę bednarz, Fay poprosiła ją uprzejmie o pomoc w zakupie łuku i strzał. Powiedziała wyrażając duże zaniepokojenie, że przyjdzie im wspólnie podróżować i w głębi serca boi się tej wyprawy. Strzelać z łuku niezbyt umie, ale zawsze to jakaś ochrona, a skoro musi wydać na to pieniądze, musi być to rzecz dobrej jakości. Nie zapomniała też o gratulacjach i zachwycie nad osiągnięciem łuczniczki. W rozumieniu Fay był to wyjątkowy sukces.
Następnego dnia rano, przed wyjazdem, jeśli udałoby jej się ustalić, co jest porządane w Księstwach Granicznych zamierzała zakupić ów towar, licząc na dodatkowy zysk w podróży.