Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2019, 00:29   #289
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Post Dziękuję za dialogi w tej kolejce...

Na wieść o wodzie w rzece przyjmującej kolor posoki Wolfgang pokiwał głową z lekkim niedowierzaniem. Nie miał pojęcia czy jakiś ranny zwierz miał z tym związek czy też - jak sądzili niektórzy - klątwa, której szczególnie lękali się bardziej bogobojni ludzie. Baderhoff nie wypoczywał długo, bo chciał być obecnym na pogrzebie Vermina. W końcu jako jeden z nielicznych widział jego śmierć i był w stanie słowem świadczyć o tym, że mężczyzna zginął jak bohater chcąc bronić słabszych od siebie... Być może gdyby nie on zginęliby wszyscy.


Borys był umówiony z Wolfganigiem na piwo wieczorem i zamierzał zawczasu ustalić plan działania.


- Dzień był męczący. Więc przejdę do rzeczy. Plan na rano widzę tak. Kimniesz się u mnie w pokoju. Jak Petra zapuka chowasz się. Ona wchodzi ja zamykam drzwi na klucz. Mam zioła które pokażę Petrze. Powiem, że to trucizna zdolna zabić jej dręczyciela. Poproszę o zapłatę. Ona płaci, Ty wychodzisz spod łóżka lub z szafy. Przedstawiasz się i mówisz, że ma dwa wyjścia. Powie prawdę opowie wszystko o Gierigu i sytuacji. Ewentualnie możemy zgłosić to zajście odpowiednim służbom. Pęknie a wtedy zastanowimy się razem jak jej pomóc.

- Pomysł jest dobry. Miejmy nadzieję, że nie spartolimy wykonania. - odpowiedział Baderhoff. - Mam nieco czasu więc mogę pomóc Tobie, a bardziej jej. Coś konkretnego powinienem mieć z ekwipunku czy też nie? Może jakiś element munduru dla wsparcia swoich słów emblematem straży?

- Wyglądaj jak najbardziej dostojnie i oficjalnie. Mundur, emblematy to dobry pomysł. Tak żeby zrobić na niej wrażenie. No może też coś na postraszenie jakby zaczęła świrować. - Borys miał takie sobie doświadczenia z pierwszego kontaktu z Petrą.- Kajdany może jakieś? Jak jesteśmy przy emblematach. Kapitan dał mi medal uwierzysz? - Borys cały uśmiechnięty pochwalił się, że został doceniony.

- Serio? Ja nic nie dostałem i pewnie do końca nie mam na co liczyć. - powiedział Wolfgang. - Żołnierz przecież nie człowiek. Musi być odważny, naklepać komu trzeba i nie zadawać pytań. - uśmiechnął się. - Dobrze, że Albert był z nami, bo byśmy poszli na rzeź jak owieczki… Wezmę jakieś kajdany od ojca albo kupię chociaż wojskowi nie mają w zwyczaju takiego czegoś nosić. Albo mój ziomek celnik będzie miał. Ja myślałem o jakiejś broni, mundurze, emblematach armii. No, ale kajdany też mogą dać jakiś bonus do przekonywania.

- Nie gadaj tak bracie. Ja dostałem błyskotkę dziś i trochę złota. Którym nawiasem mówiąc chętnie się podzielę, jeśli chcesz. To jednak jednorazowe wynagrodzenie zadaniowe dla cywila. Ty pracujesz na awans. Awans bracie to przywileje i lepsze zarobki w dłuższej perspektywie. Więcej jak to mówią ale dalej. Te kajdany to się pokażę w ostateczności. Gdyby świrowała, co po prostu nie jest wykluczone.

- Nie narzekam. Kocham takie życie i swoją robotę. - powiedział Wolfgang. - Więcej złota nie potrzebuje. Dziękuję.

- Dobrze to wypijemy ze dwa piwka. Zjemy coś i przenocujesz u mnie. Dogadał to z karczmarzem. Rano zajmiemy się naszym gościem.


Rano Borys usłyszał pukanie do drzwi. To Petra zjawiła się po umówiony specyfik. Borys wpuścił ją do środka. Zamknął za nią drzwi na klucz.

- Mam dla Ciebie truciznę. Zabije ona kogo trzeba. - powiedział wyciągając niewielki pojemniczek, w którym na ogół trzymał zioła. Obecnie był w nim wywar. Dziwna mieszanka nie do rozpoznania dla laika. Powodowała jednak co najwyżej rozwolnienie. - Tylko kobieto, może można to jakoś inaczej rozwiązać? Na pewno chcesz to kupić i kogoś zabić? To nieodwracalne.

- Umówiona kwota. - Petra w odpowiedzi wyciągnęła sakwę z pieniędzmi.

W tym momencie spod łóżka całkiem sprawnie wygramolił się wojskowy. Miał na sobie górną część munduru, emblematy armii oraz kajdany przypięte do pasa. Z broni jednak było widać tylko sztylet przyczepiony ładnie pasami do lewej łydki.

- No to mamy problem, piękna Pani… - powiedział spokojnym, ale pewnym tonem Wolfgang. - Nazywam się Wolfgang Baderhoff i jestem przedstawicielem naszego garnizonu. - wojownik dał chwilę kobiecie na zrozumienie jego słów. - Proszę się jednak nie obawiać. Jestem tutaj tylko i wyłącznie aby Pani pomóc. W obecnej sytuacji mamy dwa wyjścia: albo zgłosimy z kolegą to co Pani usiłuje zrobić albo powie nam Pani wszystko o Gierigu i zaistniałej sytuacji. Tylko przy drugiej opcji będę w stanie Pani szybko i skutecznie pomóc chociaż uratowanie Pani od stryczka za otrucie też brzmi całkiem nieźle… - wyraz twarzy Wolfganga był zadziorny, a dla osoby go nie znającej mógł się wydać wręcz zastraszający.

Petra niemało się zlękła, gdy ujrzała kolejnego mężczyznę. Gdyby nie była w szoku, pewnie byłaby już za progiem, a przynajmniej usiłowała go przekroczyć.

-Gie… Gie… Gieriga? Ja nie! Co mówicie?! Ja nigdy! To na… na… dzika - wypaliła Petra. - Tego, co nam zjada. I chodzi. Tak! Ja nie mówiłam nigdy Gieriga przecież - spojrzała na Borysa. - Oszust! Dyskrecja! Kłamca! Ludzie rację mają! Ja rację miałam wczoraj! Medyk kłamca! Kłamca! Kłamca!!! - przystąpiła jednak szybko do kontrofensywy, przyciągając do siebie sakwę z pieniędzmi.

- Nie bądź głupia dziewczyno. Jestem medykiem nie zabójcą. Masz dwa wyjścia. Gadasz nam tu prawdę i pomożemy ci z Gierigiem. Albo cała sprawa trafi do sądu. Twoje słowo przeciw naszemu. Tylko gdy trafi do sądu to i Gierig się o tym dowie. Jak myślisz co zrobi? Po co ci kolejne kłopoty? Możesz skorzystać z naszej pomocy żeby wyjść z obecnych lub popaść w większe kłamiąc dalej. Powoli mnie męczy twoja postawa. Wybór jest twój. Wolfgang szykuj kajdany gdyby jednak rozumu jej brakło.

W odpowiedzi Petra… zalała się łzami.
- Bo ja już nie mogę - wyłkała.

- Co on ci robi kobieto, że zwariowałaś? Uspokój się i opowiedz. Nie masz nic do stracenia a wiele do zyskania. - powiedział Borys.

- Eksmisją mi i matuli grozi już, jak nie przyjmę jego obleśnych zalotów. Ja nie chcę go! - odpowiedziała przez łzy.

- Mieszkasz w domu wynajmowanym od niego? Czy masz u niego dług pod zastaw własnego?- Borys podszedł do tematu jak do choroby. Najpierw diagnoza potem lekarstwo.

- Jest jego. Ojciec sprzedał. Tylko nie mówcie nikomu o tym wszystkim! Bo sama się zabiję. Obiecuję - zagroziła.

- Wtedy mama zostanie sama. Myślałaś nad wyprowadzką stamtąd? Co cię powstrzymało? - pytał dalej Borys.

- Za co? Gdzie? To nasz dom! - oburzyła się Petra.

- Dom to jest Gieriga. Przykro mi, ale twój ojciec go sprzedał. Możemy ci pomóc wynająć coś innego. Poręczyć za Ciebie czy może trochę złota pożyczyć. Co powiesz Wolfgang? Tak by było chyba najlepiej. Znajdziemy młodej i jej mamie inny dach nad głową. To Gierig straci źródło nacisku. - Borys był mało skłonny do jakiś radykalnych rozwiązań.

- Możemy pomóc wam znaleźć nowy dom, jak powiedział Borys. - powiedział Wolfgang. - Na start pożyczę wam nieco złota aby wyprowadzić się do karczmy jeszcze dzisiaj. W kilka dni znajdziemy wam dach nad głową. - dodał żołnierz. - Jak Gierig jest obleśny w swoich zalotach możesz mu powiedzieć, że mamy się ku sobie, a jak on odezwie się do mnie najwyżej mu skuje pysk. - żołnierz zastanowił się chwilę. - 30 Karli powinno wam wystarczyć na początek. - powiedział wojownik wyciągając mieszek z monetami. - Dam Ci je jednak dopiero po przeprowadzce aby w chwili słabości nie przyszło Ci do głowy oddać ich Gierigowi.

- M...m...mogę powiedzieć, że my razem. Wcześniej, mówiłam, że zajęta jestem, ale nie wierzył. Ale jak powiem, że z żołnierzem i nazwiskiem podam, to może? - spojrzała z nadzieją na Wolfganga. - Ale pewnie nie uwierzy, bo nikt nas nie widział - znowu zmartwiła się. - A tyle karli, to by nam pozwoliło nawet zostać na miejscu. Nie wyprowadzać się. Ale jak ja to oddam? Ja już dwie pracę mam, jeszcze matula i dom, nie mam jak więcej - jej twarz pozostała smutna.

- Możemy wyjść razem na jedno, dwa spotkania aby ktokolwiek mógł nas razem zobaczyć. - powiedział żołnierz. - Lubisz kości albo karty? Ja grywam. W okolicy nie ma za wiele atrakcji więc kolacja i gra powinny być dość wiarygodne. Zwrotem się nie przejmuj. Jak się odkujecie to oddasz, a jak nie to nie oddasz. Ja mam ostatnio więcej szczęścia. Cudem wyszedłem z kilku starć więc może odwdzięczę się tak losowi. - dodał Wolfgang. - Moje nazwisko możesz podać. Rodzina jest powszechnie znana w okolicy. Siostra jest aptekarzem, matka zielarką, a ojciec oficerem w garnizonie. Nie trudno będzie mnie znaleźć jak adorator by chciał się ze mną policzyć… - Wolfgang spojrzał na Borysa. - My gdzieś wyjdziemy razem, a ty powiesz siostrze, że mam jakąś ślicznotkę na oku. Znając ją i jej zamiłowanie do plotek… Rozniesie się to szybciej niż syfilis w obozie zielonoskórych. - zaśmiał się żołnierz. - To zdecydowanie lepsze wyjście niż zabijanie kogokolwiek albo co gorsza wylądowanie na bruku.

- Ja dziś przy turnieju będę pomagać. M...m...może byś… ty… podszedł do mnie nieraz. By widzieli - zapytała nieśmiało czerwieniąc się. Z drugiej strony jeszcze niedawno miała zamiar zabić człowieka, więc to było zdecydowanie łatwiejsze dla niej do wyobrażenia.

- No i proszę. Cieszę się, że kłamca Kislevczyk mógł pomóc. Ze swojej strony dodam tylko... od Gieriga trzeba się odciąć. Zmieniłbym ten dom na coś innego. Tak by nie miał pola do nękania cię.

- Łatwo się mówi, jak się go nie budowało i nie spędziło tam praktycznie całego życia. Schorowana matula wiele pragnień nie ma, ale odebranie jej domu mogłoby bardzo źle na nią wpłynąć. Jak dowiedziała się, o oddaniu go Gierigowi, mnóstwa zdrowiem to przypłaciła. Na dalszą stratę może nie mieć sił.

- Ciekawe za ile ojciec sprzedał dom Gierigowi i za ile ten byłby skłonny go odsprzedać… - zastanowił się na głos Wolfgang. - Musiałbym z nim zamienić kilka słów, ale to dopiero jak cała sytuacja nabierze rozpędu. - dodał wojownik. - Póki co masz to złoto. Opłać go na jakiś czas aby był spokój. Dzisiaj podejdę do Ciebie na turnieju. Umówimy się na wieczór czy kiedy Tobie będzie pasować. Ludzi będzie sporo więc gapiów będzie dość.

- Petra zadam jedno pytanie pod kątem Gieriga. Byłabyś skłonna mieć oczy i uszy szeroko otwarte u niego jak to mówią? Nie jesteś jego pierwszą nazwijmy to ofiarą. Młody miły chłopak cyrkowiec sąsiad bednarza, powiesił się z powodu długów podobnych do twoich. Młynarza też już prawie puścił z torbami teraz ty. Podobnych jest pewnie więcej. Może warto zacząć węszyć dyskretnie i powoli. Wcześniej czy później zrobi coś nielegalnego. Za co można by go zamknąć. - zaczął kombinować Kislevczyk.

- Będę słuchać. Nienawidzę świni! - odparła bezpośrednio.

Borys szczerze się zaśmiał.
- Obserwuj kto do niego przychodzi. Wracamy za jakieś trzy tygodnie. Zarobimy pewnie nie najgorzej. Ludziom trzeba jakieś alternatywy w stosunku do Gieriga. Może sam się w to zaangażuje lub znajdę wspólników. Wiedza kto ma kłopoty finansowe może przynieść coś dobrego. Jak w twoim przypadku. Masz łeb na karku dziewczyno to ci muszę przyznać. Ciężko było cię okiełznać. - Borys powiedział śmiejąc się do Petry.


Następnego ranka Wolfgang był już znacznie bardziej wypoczęty. Miał czas aby zająć się regeneracyjnym posiłkiem, ale też treningiem. Jego ekwipunek nie był mocno zniszczony po ostatniej wyprawie, ale przed wyruszeniem z karawaną wojownik nie zapomniał doprowadzić go do najlepszego porządku. Sara zauważyła, że szykował się do wyjścia na turniej strzelecki zaczynając od dokładnego przycięcia swojego zarostu. Mężczyzna dbał o to jak o umiejętności posługiwania się orężem. Poza zarostem Baderhoff nie zapomniał o perfumach, które musiał pożyczyć od ojca. Nikt nie zauważyłby kolejnego wsioka śliniącego się na widok pięknej Petry. Zdecydował się zatem wyszykować jak najlepiej tylko mógł.

- Ciekawe dla kogo tak się pastujesz, braciszku... - zagadnęła Sara. - Tylko nie mów, że po turnieju idziesz z Albertem na kości, bo nie uwierzę.

- Ty jak zwykle musisz szukać drugiego dna, co nie siostrzyczko? - zapytał żołnierz. - Nie możesz po prostu pomyśleć, że idę na zabawę i chciałbym dobrze wyglądać? Kilku znajomych będzie dzisiaj szyło z łuku na tym turnieju.

- Na zabawach to akurat jesteś częstym bywalcem, ale nie pamiętam kiedy żeś ostatnio od ojca zajumał pachnidła... - powiedziała Sara niuchając z uśmiechem. - Wydaje mi się, że jakaś biedna dziewczyna wpadła Ci w oko. Gorzej będzie kiedy dowiesz się całej prawdy o napakowanych rudzielcach. - zaśmiała się Sara.

- Prawda jest taka, że jak dotąd "bawiłem się" z większa ilością kobiet niż Ci się wydaje... Wiedziałabyś gdybyś nie studiowała tych swoich wywarów tylko wzięła się za porządną robotę. - uśmiechnął się żołnierz. - Znam całkiem fajnego bednarza więc może Ciebie weźmie na nauki. Na te ponoć nigdy nie jest za późno. - wybuchł śmiechem wojownik.

- Głupek! Idiota. - skomentowała Sara. - Jak dla mnie stroisz się dla jakiejś nieświadomej Twojej platonicznej miłości biedaczki. Jeszcze się dowiem kim ona jest, a zapewne sam mi powiesz jak wrócisz ze swoim serduszkiem całym w kawałkach.

- Nie dowiesz się, nie dowiesz... - przekomarzał się Wolfgang. - Wiesz co? Szkoda mi tego Borysa. Chłop nie wie w co się pakuje... - zaśmiał się starszy brat.


Turniej był całkiem ciekawym widowiskiem. Wolfgang był zainteresowany konkurencją, ale nie zapomniał również o Petrze, która była głównym powodem jego przybycia. Do kobiety podchodził dwa razy wyraźnie zaznaczając swoje zainteresowanie, ale będąc na tyle grzecznym aby dziewczyna nie czuła się osaczona. Bądź co bądź Wolfgang chciał jej pomóc, ale ich znajomość nie zobowiązywała jej do niczego. Baderhoff wiedział, że Petra będzie czuła wdzięczność, ale nie miał zamiaru wymagać od niej jakiegoś wylewnego jej okazywania. Petra była naprawdę piękną kobietą, która nie bała się długiej, ciężkiej pracy. Poza tym ceniła sobie swoje korzenie, dbała o dom i matkę. Nie akceptowała zalotów obleśnego Gieriga, a w czasach, w których przyszło im żyć nie jedna rozłożyłaby nogi aby tylko nieco podwyższyć sobie standard życia. Mimo iż nie rozmawiali długo Wolfgang wiedział, że Petra była warta zachodu. Wojownik nie chciał jednak się narzucać. Całość miała wyglądać naturalnie, a tak naprawdę była to nie tyle scenka co zwyczajna sytuacja, w której Wolfgang był całkowicie swobodnym.


Na drugim z ich turniejowych spotkań Wolfgang zaproponował aby po turnieju wyszli gdzieś razem. Wojownik był w stanie poczekać aby kobieta na spokojnie zakończyła pracę i się wyszykowała, a później chciał zabrać ją na kolację, przy winie. Póki co żołnierz miał w planach normalną rozmowę od początku, jakby spotkania z Borysem wcale nie było. Baderhoff nie miał pojęcia jak daleko zajdzie ich znajomość, ale wiedział, że przed wyruszeniem na karawanę będzie musiał jeszcze poprosić Eryka aby miał Petre na oku. Trzy tygodnie to sporo, a jedynie syn celnika był na tyle wiernym i zaufanym przyjacielem aby powierzyć mu zadanie doglądania niewiasty w tak nieciekawej sytuacji.
 
Lechu jest offline