Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-02-2019, 22:26   #291
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Robin była rozchwytywana. Ledwo skończyła rozmowę z przybyszem z dalekiej Arabii (bo przybysz z elfich lasów nie raczył z nią nawet porozmawiać) i umówiła się z nim na wieczorny trening, zaraz podszedł do niej Rudolf. A ledwie skończyła opowiadać o oszustwie Acierno Dieterowi i poszła na targowisko znaleźć coś co zastąpiłoby jej włócznię, złapała ją Fay.
Prośba mile połechtała próżność dziewczyny, chętnie więc oprowadziła koleżankę po targowisku. Miała nadzieję, że ten dobry uczynek nie zostanie ukarany tak jak pożyczenie broni Abelardowi. Sigmaryta zaginął gdzieś, a razem z nim jej włócznia.

***

Jak można się było domyślać, po turnieju ceny strzał spadły do normalnego poziomu, kupcy wiedzieli, że albo sprzedadzą je teraz, albo będą musieli je zabrać ze sobą. Wybrała dwa tuziny strzał za pięć srebrnych monet - proste drzewce, równe groty, niewybrakowane opierzenie. Ich zakup nie był problemem.
Ale kupno łuku... Krótkie, długie, elfie i takie, które za elfie uchodziły; proste, kompozytowe, klejone... Z okazji turnieju wybór był spory i nie dziwiła się, że Fay nie wiedziała który wybrać. Robin z miejsca odrzuciła wszystkie kolorowe i zdobione, sprzedawane chyba, by zdobiły ściany. Odrzuciła też długie łuki, które wymagały siły fizycznej i długiego treningu. Nie patrzyła na krótkie, Fay nie wyglądała na kogoś kto chciałby strzelać z końskiego grzbietu. Wstępnie wybrała kilka zwykłych, prostych łuków z jesionu lub cisu i kazała podopiecznej je po kolei naciągać. Niemniej, żaden nie był odpowiedni. Ostatecznie podeszła do kogoś, kto w ofercie miał też inną broń i o dziwo, tam znalazły to czego szukały.
Handlarz próbował wcisnąć Fay gorszy, choć ładniejszy łuk, ale gdy Robin wskazała na wady produktu (cóż z tego, że pięknie wygląda, skoro złamie się najdalej po tygodniu) zauważył, że klientka ma doradcę i wyjął towar dla profesjonalistów. Ocenił, że trzydzieści funtów naciągu dla początkującej kobiety powinno wystarczyć. Z dwudziestu metrów upoluje tym jelenia lub człowieka, o ile ten nie będzie miał na sobie zbroi. A na ciężkozbrojnych to i tak trzeba długiego lub kompozytowego. I rzeczywiście - prosty łuk za dziesięć koron okazał się pasować do ręki Fay.
Zadowolone przeszły do zakupu zapasowych cięciw z końskiego włosia, kołczanu (na ramię lub na udo, gdzie było wygodniej) oraz karwasza. Osłona ramienia była ważna. Zwłaszcza na początku. Inaczej po kilku uderzeniach cięciwy o delikatną skórę dziewczyna może się zniechęcić. Trójpalczaste rękawiczki łuczniczą już sobie podarowały. Robin uważała, że noszenie ich to fanaberia i snobizm. Handlarz od razu pokazał Fay gdzie i jak przechowywać cięciwy, dodał kawałek wosku do nich i zawołał sobie za to dwie korony. Fay, bardziej dla sportu stargowała do trzydziestu srebrników, a rozbawiona Robin postanowiła zrobić koleżance prezent i zapłaciła za akcesoria, tak jak wcześniej za strzały.

Łowczyni przeliczyła pozostałe monety i znów zezłościła się na siebie za przegrany turniej. Nie dość, że nie wygrała łuku, to nie było jej stać nawet na zwykły łuk elfiej roboty, nie mówiąc już o łukach najlepszej jakości. Czy to roboty ludzkiej czy elfiej. Gdyby zostawiła własny w rozliczeniu mogłaby kupić łuk elfiej roboty, ale uznała, że nie warto. Musiała jeszcze odkupić swoją włócznię. Jej uwagę przyciągnęła jednak inna broń. Dębowy kij, dłuższy o pół dłoni od niej samej, z mosiężnymi okuciami na obu końcach (tak przynajmniej twierdził sprzedawca, dla Robin metal to metal), opleciony rzemieniami dla pewniejszego chwytu, nawet gdy dłonie są spocone... A przede wszystkim pozwalał na trzymanie przeciwnika na dystans, a Robin nie czuła się zbyt pewnie w walce twarzą w twarz. Poza tym wyróżniała go cena. Wśród kijów za trzy srebrne monety zwracał uwagę taki kosztujący półtorej korony (nadal sześć razy mniej niż zwykła włócznia). Zamłynkowała na próbę - nawet ona umiała docenić wyważenie broni. Kupiła go bez dalszego targowania się. W najgorszym razie przyda się jej do podpierania się w czasie długiego marszu, jaki się zapowiadał. A korzystając z tego, że była na targowisku zakupiła jeszcze linę i mały namiot - przynajmniej będzie miała gdzie spać (sama) i nie będzie jej padało na głowę. W górach mogło być zimniej i sam koc to trochę za mało.

Zostało jej tylko znaleźć kogoś kto umie pisać, podyktować mu pewien krótki list, zostawić go u ojca i pobiec na spotkanie z Abdulem. Mogą sobie ludzie mówić mówić co chcą. Nie żeby Robin była aż tak głupia i lazła z obcym facetem do lasu. Ale w ludnym miejscu mogą razem postrzelać. Dziesięć koron to bardzo, bardzo dużo pieniędzy, ale to czego się nauczy o strzelaniu zostanie z nią na zawsze. Bo kupowała nie tylko chwilę strzelania, ale i doświadczenie kogoś, kto podróżował tak długo i strzelał w tak różnych warunkach, że na pewno wie więcej od niej. Nawet jeśli ma gorszego cela - w końcu go pokonała.

List.
“Wielmożny Panie Hrabio.
Konrad - bandyta, który kradł bydło Wielmożnego Pana wyglądał i mówił zupełnie inaczej niż ten człowiek, którego Pan Acierno przyprowadził. Będę szukała dowodów, że celowo to zrobił. A jeśli zginęłam to zapewne za sprawą pana Acierno.
Wierna służka Hrabiego,
Robin Haube”


 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 16-02-2019 o 18:45.
hen_cerbin jest offline