Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2019, 11:11   #60
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Dzień drugi - noc w lesie


Gharth otarł pot z czoła. Machanie toporem to ciężka robota. A machać nim musiał, bo inaczej niedźwiedź machnąłby nim. Khazad był gotów założyć się, że nie byłoby to przyjemne.
Utłuczenie zwierza okazało się początkiem roboty. Na szczęście zdolności trójki dobrze się uzupełniały - Wolf i Reinhard wiedzieli jak zrobić włóki, a Gharth jak ściąć młode drzewka toporem. Poszło im zadziwiająco sprawnie i szybko jak na pierwszą w nocy. Niziołek trafił na włóki, a że jego stan wydawał się stabilny, zajęli się drugim “problemem”.
Krwawy łup przyciągnąłby padlinożerców (i nie tylko), więc nie było sensu ciągnąć całego do “domu”. Reinhard rozpalił małe ognisko służące po równi za źródło światła jak i odstraszacz nieproszonych gości. Wolf wiedział jak spuścić krew z niedźwiedzia i jak go wypatroszyć. No, powiedzmy, że wiedział. Kiedyś pomagał przy świniobiciu, a to prawie to samo. Ponieważ jednak dwaj pozostali patrzyli się jak sroka w gnat, musiał się tym zająć. Gharth służył za woła roboczego - tylko on był w stanie podnieść i przewrócić niedźwiedzia. Za pomocą ułamanej solidnej gałęzi i zasady dźwigni, ale i tak się liczy.
W nocy i pośpiechu praca nie była najdokładniejsza, ale udało im się w końcu ściągnąć skórę, wykroić kilka porcji tłuszczu, wydobyć serce, wątrobę i nerki, a Gharth odrąbał łapy - upieczone na węglach będą przysmakiem. Trochę to trwało, ale uzyskano sporo najlepszej jakości mięsa, pozwalającego przeżyć kilka najbliższych dni. Skóra… Cóż, Gharth nie widział problemu. Skóra jak skóra. Trochę nierówno pocięta, lekko przypalona, ale zawsze przecież można zszyć.
Teraz to tylko dostarczyć do osady co mogło być problemem, zwłaszcza, że choć krasnolud widział w ciemności, to warunki były takie, że niewiele to dawało. Na szczęście Wolf miał pochodnię. Wolf zaznaczył, że jakiś czas będzie trzeba omijać to miejsce, drapieżniki będą czuły tu krew jeszcze długo. Reinhard nie znał się na niczym poza dowodzeniem, więc zaczął nalegać na powrót natychmiast. Umgi, choć “wojownicy” to, jak się okazało, słabeusze. Nie żeby Ghartha to dziwiło. Na szczęście sam miał nie tylko upór wołu, ale i jego siłę (a według niektórych, także rozum) i oprócz Luda, uciągnął także “opakowane” w futro mięso. Włóki osobowo-bagażowe zdały egzamin. Tłumione śmiechy sprawiły że się obejrzał. No tak… Tak mu się zdawało, że o czymś zapomniał. Zarwanie kolejnej nocy chyba jednak nie przyszło mu teraz tak łatwo jak w młodości. Przerzucił mięso i skórę na kucyka, podobnie jak większość obciążenia. Cholerni umgi, ani słowem się nie odezwali. Z drugiej strony, przez całą noc żaden nie wymagał, żeby to on się odezwał. Ujdą.
Po drodze czekała ich jeszcze wizyta w strumieniu - trzeba było w końcu obmyć krew by nie straszyć dzieciaków i nie śmierdzieć jutro.
Ostatnim wyzwaniem było dotarcie do osady tak by nie dostać strzałą od wartownika. Machający pochodnią Wolf dał znać, że “swoi idą”.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline