Taka rozmowa nie była prosta, kiedy część z nich siedziała w kuchni, a reszta kryła się za stołami w głównej sali. Szczególnie, kiedy jedno z drugim czekało na następnego z faktycznym zrobieniem czegoś. Elvin wydawał się równie niezdecydowany, za to Margery wręcz przeciwnie.
- Nie możemy go zabić od razu, inni mogą wtedy zabijać niziołki. Niech odjadą i wtedy, jeśli go jakoś osłabimy.
Nie zmieniało to faktu, że mała niziołka nie miała co zrobić. Znalazła gdzieś w kącie butelkę wina i przelewała ją do garnka.
- Ojejku, ojejku, on mnie zaraz zje…
- Co tam szepczesz mały szkodniku?! - zadudnił ogr, który musiał dosłyszeć coś z tych rozmów. Wsadził łeb przez drzwi i zaczął niuchać.
- I jeszcze jeść przynieś. Szybciej, bo zrobię sobie dziurę i tam wejdę!
- Już już, dużo pan chciał to dłużej schodzi! - odkrzyknęła niziołcza dziewczynka. - Ojejku, ojejku… - dodała znacznie ciszej, w pełni przerażonym głosem.