Akolitka obwiązywała się liną patrząc na zbiżających się jeźdźców. Środek zamierzała obwiązać wokół jednego z jucznych wierzchowców, a dalszą część wokół kogoś kto byłby zainteresowany podążaniem z nią w szyku i może wokół jeszcze jednego wierzchowca. Nie udało jej się zbytnio ustalić, kto i w jaki sposób zamierzał przekraczać rzekę. Mag coś mamrotał więc pewnie miał czarować, a rozkazy Gustawa nie dawały zbytniej jasności, co dokładnie miała robić. Uznała więc, że całkiem rozsądnie będzie najpierw wykonać pierwszą część rozkazów, a potem zająć się tą drugą. W jaki sposób, tego jeszcze nie wiedziała, ale nie można chwytać za wielu kruków za ogon. Może najlepiej wcale tego nie robić.
- Możemy się powiązać linami w jeden szereg? - zapytała tylko, a następnie spojrzała na chłopaka ze osady.
- Od teraz jesteś wolny. Idziesz z nami, czy czekasz na nich? - wskazała na jeźdźców - Trudno powiedzieć, czy będą rozmowni.