Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2007, 21:46   #96
Radosław
 
Reputacja: 1 Radosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwuRadosław jest godny podziwu
Rozprawa przykuła uwagę słuchaczy, nikt raczej nie dopuszczał ucieczki pozostających, nikt też nie wykluczał napaści, jakiej na pozostających. Wszyscy ochotnicy poprzysięgli jeszcze raz, że strzec pozostawionego dobytku będą jak tylko będzie to możliwe najlepiej. Większość podpita już była bardzo to i tańce, skoki przez ognisko odprawiać zaczęła wszak kozaków było w rocie nie mało. Zabawa na dobre się rozpoczęła a nikt sobie prócz warty wina ni miodu nie szczędził, każdy chciał ledz pod stołem by strach przed podróżą utopić, nikt przyznać się nie ważył, że to ze strachu o życie tak pije, a z lęku, że ojczyzny już może więcej na oczy nie zobaczy, tej kochanej Rzeczypospolitej, jaką im opuścić przyszło, by w sułtańskiej ziemi napaść się do syta. Niektórzy snuli już plany, co do zdobyczy, jakie im przyjdzie w przyszłości uraczyć, co posłyszawszy Stuziński tak tylko skomentować raczył: mało warte plany, jeśli komu serce posłuszeństwa odmówi i bić przestanie, tędy lepiej broń szlifować niż skórę na niedźwiedziu zawczasu dzielić. Na słowa te szlachta szybko przytaknęła i toast na cześć mówcy wypiła. I tak już potem tylko toasty, co rusz nowe wznosić poczęto tak, że wszyscy na stołach posnęli, Pan Władimir honoru Sokoła Polnego broniąc przeniósł go do namiotu, gdy ten na mocy zasłabł i ostatni z nim toast przechylił. Po czym wziął dzban wina i sam ruszył na spoczynek, bo człek poczciwy sam z sobą do białego rana nie pije.

Rankiem obudził Pana Władimira i Pana Mariusza Krasun oznajmiając, że na nich czas, bo o czajki targować im się trzeba. Ruszyli, więc nad Dniepr spiętrzony gdzie siedzibę maja szkutnicy kozaccy. Wątła chata stała na ich drodze to tam przyjdzie im targu dobijać. Krasun wyjaśnił im natychmiast, że budowniczy ci przenoszą się, co jakiś czas to i na dłużej siedzib nie stawiają a na tyle tylko żeby przekoczować. Gdy weszli do środka dopadł ich zapach pieczonej świeżej ryby, z czego radzi byli, bo po takim przepiciu jadła im trzeba było, a i stuł o dziwo, choć skromny suto zastawiony był przed nimi. Kozak, który siedział naprzeciwko nich dobrze był ubrany, żupan miał złocisty jeno pod żebrem zacerowany nieco widać, że nie on ranę otrzymać musiał, bo już by w niebie albo piekle z wami mógłby tylko zasiadać. Pan Władimir widział po twarzy zmarszczonego starca, że nie głupi i tanio skóry nie odda i na handlu znać się dobrze musi. Przy stole obsługiwała was kobieta przepięknej urody Turczynka zapewne, na co Krasun zerkał ukradkiem lekko zawstydzony, co naprzód śmiechu wam trochę przysporzyło, nie zdradziliście jednak kamrata. Po długiej chwili ciszy poza zaproszeniem do środka, starzec przemówił:

Czego Wielmożni Panowie szukają w mych skromnych progach, w czym ja mógłbym się wam jakoś przysłużyć?

Poczym zaczął wyczekiwać waszej reakcji.
 
__________________
W ferworze walki, na polu bitwy jakim jest życie obronną ręką wychodzą tylko Ci, których serca nie potrafią klęknąć przed nieprawością.

Ostatnio edytowane przez Radosław : 23-07-2007 o 21:49.
Radosław jest offline