Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2019, 08:09   #92
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wizyta u matki

Jagoda siedziała grzeczniutko przycupnięta w kącie, gdy obładowana torbami Zosia wreszcie opuściła magazyn po rozliczeniu się z Kingą z zakupów.
A po pożegnaniu ruszyły do opla, by zanieść zakupiony towar.
- To teraz ta mniej przyjemna część dnia. - Perka celowo pozostawiła jajeczko z pilotem na wierzchu, układając torby za fotelem kierowcy.
- To była miła… wizyta.- oceniła cicho Wilga siadając na miejscu pasażera.
- Cieszę się… trochę się obawiałam czy Kinga cię nie speszy. - Perka usadowiła się na miejscu kierowcy i odpaliła silnik.
- Speszyła… trochę… i to co robiłyście… jesteście… bardzo otwarte na nowe wrażenia…- wymruczała cicho okularnica.
- Może dlatego, że nie do końca jest to dla nas nowe. - Perka uśmiechnęła się ciepło do Wilgi i wyjechała autem z parkingu. - Ale mam nadzieję, że chociaż zapewniłyśmy ci ładne widoki.
- Ttak.- mruknęła zawstydzona artystka wtulając się w fotel.
- Kinga podsunęła mi pewien szalony pomysł. - Zosia skierowała auto w stronę Żoliborza już sam ten kierunek sprawił, że poczuła nieprzyjemny dreszcz.
- Jakoś mnie to nie dziwi… jaki?- zapytała Jagoda w nieco lepszym od niej nastroju.
- Chcemy skorzystać z tego jajeczka, podczas podwieczorku? - Perka uśmiechnęła się lubieżnie do przyjaciółki.
- Co? Jak?- zapytała zdziwiona okularnica.
- Mogłabyś je we mnie wsunąć i sterować nim podczas rozmowy z matką. Na przykład upominać mnie, gdy będę niegrzeczna. - Perka mrugnęła do Wilgi mijając śródmieście i zbliżając się do ronda przy Arkadii.
- Co? - zaskoczona Jagoda spojrzała na kochankę. - Chyba nie mówisz… poważnie.
- Jak myślisz? - Perka prowadziła spokojnie pozwalając malarce przetrawić swój pomysł.
- Serio? A jak cię… przyłapie… z drugiej strony…- Zosia zobaczyła jak Wilga sięga do jej uda. Poczuła jak palce już niewidoczne pod jej spódniczką, wędrują po skórze do łona.- .. chcesz tego?
- To… bardzo poprawiłoby mi nastrój. - Perka zamruczała z zadowolenia czując pieszczotę malarki.
- No dobrze…- palce Wilgi wsunęły się do jej intmnego zakątka i muskały opuszkami kwiatuszek, co było bardzo niebezpieczne… gdy Zosia kierowała samochodem na zatłoczonych ulicach Warszawy.
Perka zwolniła bardziej nazbyt świadoma tego, że ktoś ją zaraz wytrąbi, wolała jednak to niż wjechać w jakichś przechodniów.
- To miłe… Pani. - Wyszeptała.
- Jestem bardzo pobudzona przez was…- odparła Jagoda wystawiając język i nie przestawając delikatnego smyrania po kobiecości Zosi.
- Czy wobec tego powinnam się tobą zająć? - Perka zerknęła na Wilgę wjeżdżając na Plac Inwalidów. Były niedaleko. - Mogę gdzieś zaparkować.
- A mamy… czas?- rozejrzała się nerwowo okularnica.
- Się znajdzie. - Perka skręciła w jedną z przecznic i zatrzymała się na tyłach dawnego fortu. Nieco gwałtownie wyłączyła silnik i przywarła ustami do warg malarki, całując ją namiętnie.
Jagoda była bardzo potulna teraz, namiętnie odpowiadając na pocałunki i poddając się tej pieszczocie. Niestety jej palce opuściły obszar podbrzusza i wodziły po udzie Zosi. Perka sięgnęła pod sukienkę Wilgi i pewnym ruchem wsunęła dłoń pod jej majtki by własnymi palcami sięgnąć do kobiecości kochanki. Poczuła wilgoć, zresztą bielizna się już lepiła do ciała Jagody. Pod palcami czuła tą uroczą miękkość… drżenie ciała malarki, bądź co bądź jeszcze dość dziewiczego. I bardzo wrażliwego na doznania, bo oddech Wilgi przyspieszył a cialo się spięło. Nie odrywając swoich ust od warg kochanki, malarka mocno reagowała na jej dotyk. Zosia była delikatna, wiedziała że Jagoda tak lubi. Zanurzyła dwa palce w kwiecie malarki, kciukiem drażniąc jej wrażliwy punkcik i pomału pieściła kochankę.
To było niemal jak gra na instrumencie… żywym, drżącym i rozpalonym. Na każde ruchy palców Jagoda reagowała drżeniem, westchnieniem i jękiem. Wiła się instyktownie szukając właściwej pozycji do pogłębienia doznania. I była coraz bliżej z każdym dotykiem palców Zosi. Perkę kusiło by przyspieszyć by zagrać na niej agresywnie, ale wiedziała że to mogłoby zadziałać odwrotnie. Odreagowała ściskając mocno wolną dłonią, pierś kochanki.
Na szczęście dla niej… Jagoda była już przy spełnieniu. Doszła z głośnym jękiem i czerwona ze wstydu.
- Przepraszam... mogłam… nad sobą bardziej panować.- szepnęła cicho.
- Oj tam.. uwielbiam cię doprowadzać. - Perka pocałowała Jagodę w usta pomału wysuwając z niej palce. Odsunęła się nieco i oblizała je dokładnie na oczach kochanki.
- Co teraz?- zapytała okularnica, choć obie wiedziały, co kryło się za tymi słowami. Czy robią tą zabawę z jajkiem.
Perka oparła się wygodnie o fotel rozchylając szeroko nogi.
- Myślę, że trzeba mnie zatkać. - Uśmiechnęła się lubieżnie do malarki.
- Dddobrze.- jęknęła zawstydzona Jagoda, wpierw sięgając po zabawkę. A potem wyraźnie stremowana pochyliła się by umieścić twardy przedmiot w miękkim zakątku kochanki.
- Mhm… teraz jest lepiej. - Perka poruszyła biodrami, by skorzystać z okazji by otrzeć się o palce kochanki.
- Hej… ja tu chirurgiczną robotę.. robię.- poskarżyła się Jagoda.- Przecież ma nie wylecieć.
- Tampony nie wylatują to i to nie wyleci. - Perka pochyliła się i pocałowała przyjaciółkę. - Będzie dobrze.
- Nie wylatują… ale trzeba je dobrze wsadzić.- mruknęła zaczerwieniona dziewczyna.- Już.
Po czym sięgnęła po pilota i przekręciła gałkę do oporu. - Testujemy.
Po ciele Perki przeszedł dreszcz wywołany silnymi wibracjami, które ciężko było zignorować.
Zosia prawie podskoczyła na fotelu jęcząc przy tym głośno. Jej nogi ścisnęły się, ale to nie zmieniło odczuć w jej wnętrzu. Była na łasce swojej Pani.
- Działa…- mruknęła Jagoda przekręcając pokrętło w dół.- Będę musiała z nim uważać, prawda?
Perka wzięła głębszy oddech.
- Zależy jaki chcesz osiągnąć efekt. - Zaczekała, aż ręce przestaną jej drżeć nim ponownie odpaliła silnik.
- Chyba nie dać się przyłapać. Co by twoja mama powiedziała?- zapytała cicho Jagoda.
- Że jestem zboczona… że namawiam cię do złego. - Perka wyjechała z parkingu i ruszyła dalej w kierunku willi matki, a dokładnie jej miejskiej rezydencji. - Nic czego bym już nie słyszała.
- Zważywszy na to co wyrabiały inne czarownice, to.. jaka jest różnica między tobą a nimi?- zadumała się Jagoda bawiąc pokrętłem pilota, acz drżenia te… choć przypadkowe, były raczej delikatne. Bo zabawka ledwie tylko dawała znać o swojej obecności.
- Że ja jestem Jabłonowska z tych Jabłonowskich. - Perka z całych sił starała się skupić na drodze traktując te zabawy jako trening przed spotkaniem z matką. - Powinnam być wyrachowana, a nie namiętna. Wiesz.. moje ciało to broń i te sprawy.
- Acha…- Jagoda spojrzała na Perkę i dodała.- No… z pewnością jest z ciebie ciężki kaliber broni.
- Byłby, gdybym była bardziej niedostępna. - Perka wjechała pomiędzy wąskie uliczki, zatrzymując się przed sporą willą.

[MEDIA]https://d-gr.ppstatic.pl/kadry/k/r/gr-ogl/b9/b5/7633501_335402697_dom-warszawa-zoliborz-ul-unikatowa-willa-duzy-ogrod-stary-zoliborz-1925-r_xlarge.jpg [/MEDIA]

Do bramy momentalnie podbiegły cztery wilczury, ale widząc Zosię, nawet się nie odezwały. Perka wypuściła Ducha, który wyleciał z auta by przywitać się ze starymi znajomymi i zaczekała aż Jagoda wysiądze. - O to jedna z rezydencji Jabłonowskich. - Nie była w stanie ukryć cienia pogardy, mówiąc o dziedzictwie, które przez fanaberie matki się jej nie należało.
- A moja babcia była dumna z jednego zapuszczonego dworku.- odparła artystka z ciekawością przyglądając się budynkowi.
- Bo to piękny dworek. - Perka otworzyła niewielkie drzwiczki. Matka nie zamykała, nie musiała. Duchy nie wpuściłyby nikogo obcego do domu. Zosia czuła ich obecność podeszła do drzwi i otworzyła je przed Jagodą. - A to bardzo zimny dom.
- Cóż… rozgrzejemy go…- odparła ciepło Jagoda i z figlarnym uśmieszkiem znów przekręciła gałkę do oporu, acz krótko. Na chwilę tylko.
Perka zamruczała z zadowolenia i wpuściła Jagodę do środka. W domu nic się nie zmieniło. Matka zawsze miała słabość do tradycji i willa trwała w swoim pierwotnym stanie niemal od początku istnienia. Zmieniły się jedynie udogodnienia, takie jak telewizor, wyposażenie kuchni czy pralnia. Perka zatrzymała się w sporym holu, z którego prowadziły schody na piętro i spojrzała na świat duchów, ciekawa czy matka jest w domu. Wyczuła matkę od razu, jej obecność wyciskała mocne piętno na całym budynku. Gdy ona była w siedzibie rodu, porządek ”po drugiej stronie” pojawiał się sam. Ale i bez tego Zosia wiedziała, że jej rodzicielka tu będzie.
Zofia Jabłonowska bowiem spóźniła się na podwieczorek, zaś Barbara Jabłonowska nie pozwalała sobie na takie faux pas.
Perka ruszyła od razu na spotkanie z matką. Nie spodziewała się, że aż tyle się im zejdzie. Cóż… najwyżej czekało ją nieco więcej krytyki.
Matka… zjawiskowo piękna i zachwycająco elegancka (i wyglądają przy córce jak jej starsza siostra) rzekł spokojnym głosem.
- Spóźniłaś się. - po czym zabrała się za posiłek.
- Przepraszam. Pozwolisz, że przedstawię. - Perka podprowadziła Wilgę do matki nie zważając na to, że ta je. - To Jagoda Kalata. Jagodo to moja matka Barbara Jabłonowska.
- Miło mi poznać…usiądźcie i proszę się poczęstować.- rzekła uprzejmie Barbara, a Wilga uprzejmie odparła cicho.- Pani córka wiele mi o pani opowiadała.
- W to nie wątpię.- rzekła w odpowiedzi kobieta i skinęła na obie. - Ufam, że nie marnujemy tu czasu?
- Nie… wiem…- pisnęła cicho Jagoda, a Perka poczuła przyjemne wibracje przechodzące przez jej ciało. Niezbyt silne, ale nie dające się ignorować.
- Częstuj się. - Perka zaczekała aż Jagoda zajmie miejsce i sama się przysiadła obok matki, kładąc na stole szkic, z potworem, który tak niepokoił Wilgę. - Nie wiemy czy jesteśmy tu na marne czy nie. - Zosia nalała kawy sobie i Jagodzie i chwyciwszy jakąś kanapkę zaczęła opowiadać matce o wizji, ale i o swoich snach, dziwnym spotkaniu z człowiekiem z mgły, odczuciach bycia obserwowaną, opowiedziała też o Leszym i o ostatnim wypadku, którego ślady widziały.
- To bardzo interesujące… ale… nie ma w tym jednego moja droga córko. Punktu wspólnego. Babrałaś się w magii przeklętej linii… owszem to wieszczki, ale przepowiadanie przyszłości, wizje… to bardzo niepewna sztuka. Z pewnością wiesz, że przyszłość ulega korekcjom w każdej chwili. A z pewnością wie o tym twoja urocza przyjaciółka. - Barbara uśmiechnęła się pobłażliwie i zniewalająco do Jagody, wprawiając jej oblicze w rumieniec. I kokietując ją delikatnym uśmiechem. To była jej sztuka… wykraczająca poza eliksiry i uroki. Powolnego manipulowania innymi, urabiania ich pod swoje zachcianki, uwodzenia własną osobowości, a nawet formowania ich osobowości. Subtelnie i powoli, ale nieubłaganie.
- Ja nie jestem aż taka… dobra…- pisnęła cicho Jagoda, a Perka odruchowo zacisnęła uda czując jak twardy przedmiot przypomina coraz mocniej o swojej obecności w jej kobiecości. I jest coraz trudniejszy do zignorowania.
- To ty kazałaś mi tu przyjechać. Ja wiem tylko, że “to może być Baba Jaga”, dla mnie to może być cokolwiek. - Perka założyła nogę na nogę czując jak między nogami robi się jej przyjemnie mokro. - Co cię tak zaniepokoiło w tym co powiedziałam przez telefon?
- Sądząc po tym jak to brzmiało, sądziłam że było coś więcej… że napotkałaś ją lub masz dowód na jej istnienie. Szkic jest przerażający, ale co takiego naprawdę mówi? Co oznacza? Co się za nim kryje? I czemu jest niedokończony?- zapytała Barbara przyglądając się swojej córce, jak nauczycielka przepytująca uczennicę przed tablicą.
- Nie wiem skąd wyciągnęłaś takie wnioski. To, że to może być Baba Jaga usłyszałam od innej starszej, od Żabci, i nigdy nie robiłam sugestii bym wiedziała coś więcej. - Perka ugryzła kawałek kanapki ciesząc się, że wibrator przyjemnie odciąga jej myśli od tej rozmowy. - Jest nieskończony, bo Wilga dopracowuje swoje prace im bliżej jest do spotkania z danym momentem.
- Starucha przypomina opis tyle, że… to jest tylko rysunek. Właściwie wymaga to więcej… od jakiej Żabci? Od tej Żabci?- zamyśliła się Barbara i pokręciła głową.- Wpadasz w coraz gorsze towarzystwo moja córko. -
Wilga nic nie mówiła, coraz bardziej czerwona na twarzy.
- Bardzo sympatyczna osoba i robi wspaniały miód. - Perka wzruszyła ramionami kusiło ją by sięgnąć do własnego kwiatuszka i go popieścić ale pozostało jej jedynie otrzeć się nogą o stopę kochanki. - Czyli według ciebie nie ma zagrożenia i spokojnie mogę wrócić do swojej pracy?
- Zdecydowanie nie…- stwierdziła spokojnie Barbara.- Kwestię twojej przyjaciółki i jej rysunku należy wziąć pod uwagę. I z pewnością trzymać pod kontrolą, a ty… zbyt dużo czasu poświęcasz na swoje podróże, zamiast na pracę w rodowej domenie.
Stopa Zosi zahaczyła nie tylko o nogę Jagody, ale i wyczuła konkurencję. Stopa Barbary “absolutnie przypadkowo” również tam krążyła.
Perka bez skrupułów oparła się stopą o nogę matki i delikatnie ją odsunęła.
- Widzę, że doskonale sobie radzisz w swojej domenie. - Zosia spiorunowała matkę wzrokiem. - Jak chcesz wziąć ten rysunek pod uwagę?
Barbara spojrzała na swą córkę z ironicznym uśmieszkiem i lekko triumfującym.
- Trzeba będzie omówić całą sprawę w szerszym kręgu. Wziąć ją pod naszą opiekę. - tu wskazała ruchem głowy na Wilgę. - Lub odesłać ją i odciąć się od niej. To ostatecznie brzemię jej rodu, nie naszego.
- Ona jest pod moją opieką mamo. Jeśli chcesz problem omówić ze swoim kręgiem proszę bardzo, ja tu mogę zostać kilka dni i wyjeżdżam. - Perka sięgnęła po jakieś ciastko, starając się nie zważać na uśmiech matki. Pomagał nieco fakt, że zabawka zadrżała mocniej między jej udami. Powoli doznania robiły się trudne do ignorowania. Pupa Zosi mimowolnie kręciła się na krześle.
- Ona jest dorosła…- odparła Barbara i zwróciła się do Wilgi. -... prawda panno Jagodo?- zapytała uprzejmie.
-Tak.- skinęła głową malarka, a matka dodała.- Nie potrzebuje więc opieki niedoświadczonej uczennicy czarownicy z Mazur, a raczej już poważanej Starszej. Poza tym… nie uważasz, że dopóki nie ustalisz, co właściwie naprawdę oznacza ten szkic… opuszczanie Warszawy, gdzie możesz być wspierana przez przynajmniej jeden krąg czarownic jest… nieco lekkomyślne?
- Mówię tylko, że jak ją odeślecie pojadę razem z nią. - Perka wzruszyła ramionami. - Mogę spróbować ustalić to z innymi starszymi, które nie wypominają mi przy okazji, sposoby w jaki zarabiam na życie.
- Po prostu uważam, że czas skończyć te zabawy. - odparła uprzejmie acz chłodno matka. - I zająć miejsce w warszawskim kręgu. Myślę że Jagodzie będzie wygodnie w naszym salonie gościnnym, nieprawdaż? - zmieniła szybko temat.
- Mamo to nie zabawa tylko moja praca. Jestem weterynarzem. - Perka starała się także utrzymać spokojny ton. - Możemy się przenieść do salonu, jeśli chcesz.
- Nie zmieniaj tematu i nie unikaj odpowiedzi. Dobrze wiesz, że nie chodzi o samą pracę… tylko tryb życia.- odparła karcącym tonem Barbara.- W Warszawie też są weterynarze i nie muszą jeździć po całym kraju, żeby zarabiać na życie.
Splotła dłonie dodając spokojnie.- No i nie chodziło mi o przeniesienie się do salonu, tylko o miejsce do spania dla niej. Zatrzymacie się w tej posiadłości, oczywiście.
Oczywiście… wszystko musiało iść wedle jej kaprysów.
- Skorzystamy z mojego mieszkania, to niedaleko. - Perka dolała sobie kawy skoro nie planowały wstawać od stołu. - I odpowiada mój mój tryb życia, to przyjemne poznawać nowych ludzi.
- Jesteś młoda i nieroztropna… ale czas dorosnąć.- odparła z pobłażliwym uśmiechem Barbara mrożąc atmosferę swoim tonem głosu. Sama Zosia zaś musiała zacisnąć zęby, by zdusić jęk wywoływany coraz bardziej podkręconymi wibracjami zabawki między jej udami. Chyba już moczyła krzesło swoim podnieceniem.
- Z tego co kojarzę już wybrałaś sobie roztropną uczennicę. - Zosia mówiąc zdała sobie sprawę, że jej głos stał się rozpalony. - Zdradzisz nam co ewentualnie może nam zagrażać czy nie?
- Wygląda jak Baba Jaga… ale nie wiadomo czy ta potwora już istnieje. Czy dopiero zaistnieje. Wiesz chyba z czego Baba Jaga powstaje. Z czarownicy… może powstać z każdej nas. Na przykład… z ciebie.- odparła w końcu Barbara.- I tak… mam uczennicę, ale krew jest ważniejsza… najbardziej krew najbliższa mojej. Twoja krew córeczko.
- W przeciwieństwie do ciebie nie jestem zachłanna. Przemiana w Babę Jagę mi nie grozi. - cierpliwość Perki balansowała na cienkiej linie. - Rysunek jest nie skończony. Albo nie nadszedł czas na spotkanie albo jej nie ma, a ja planuję się wyspać we własnym łóżku w spokoju.
- Chciałaś odpowiedzi, więc ją otrzymałaś. Nie denerwuj się tylko dlatego, że nie jest taka jaką sobie wymarzyłaś.-stwierdziła cierpko Barbara, a Zosia stłumiła w sobie kolejny jęk czując jak wibrująca zabawka powoli wchodzi na najwyższe obroty.
- Powiedziałaś mi tylko że musisz się zastanowić razem z kręgiem. Nie jest to żadna odpowiedź. - Perka zacisnęła mocniej uda. - Kiedy planujesz się z nimi widzieć?
- Pewnie przy pełni lub tuż po niej. Nie tak łatwo zebrać cały krąg. - wyjaśniła Barbara zamyślając się. Aż tu… nagle zadzwoniła jej komórka. Matka odebrała pospiesznie i spytała.
- Słucham?
A potem było dużo mhm i “rozumiem”, a dwie siedzące przy stole dziewczyny przestały na razie mieć znaczenie, interesy rodu były ważniejsze.
Perka sięgnęła nogą do stopy malarki i przesunęła ją wyżej aż do uda kochanki. Buty zostawiła przy wejściu i przez kabaretki czuła rozpalone ciało Jagody.
Jagoda też zadrżała czując czując dotyk kochanki i nieśmiała musnęła palcami łydkę Perki swoimi palcami, zerkając na rozmawiającą matkę rudej czarownicy.
- Chodź pokażę ci mój dawny pokój. - Perka mrugnęła do malarki i podniosła się od stołu na pożegnanie przesuwając stopą po bieliźnie Jagody.
- A mama?- zapytała cicho Wilga drżąc pod dotykiem.
- Ma teraz ważną rozmowę. - Perka wyciągnęła dłoń zachęcająco do Jagody. - Najwyżej nas znajdzie.
Jagoda wstała poprawiając sukienkę na swoim ciele dłońmi i podała Zosi swą dłoń. Perka poprowadziła Jagodę na piętro.
- Wybacz, że musiałaś tego słuchać. - Uśmiechnęła się do malarki czując jak każdy krok potęguje doznania od wibratora.
- Matki… - wzruszyła ramionami malarka i dodała z uśmiechem.- Pewnie cię kocha, tylko tego nie okazuje.
- Możliwe. - Zosia wprowadziła malarkę na wąski korytarz i poprowadziła do swojego pokoju. Pomieszczenie wyglądało niemal tak jak w momencie, w którym wyprowadzała się na studia. Na sporym biurku do tej pory leżały jej podręczniki. Pomieszczenie było spore, połączone z garderobą i łazienką. - Więc… to mój pokój.
- Ładnie tu.- weszła Jagoda wyłączając zabawkę i dając ciału Zosi na chwilę odpoczynku od doznań.
Perka podeszła do szafki nocnej i wydobyła z niej niewielki, różowy wibrator.
- Od dawna mam słabość do takich zabawek. - Mrugnęła do Jagody i schowała przedmiot z powrotem, po czym usiadła na łóżku. - Nie wiem czemu upiera się byś spała w salonie, spokojnie byśmy się tu zmieściły.
- Żeby mieć wszystko pod kontrolą… albo mnie poderwać? - zapytała nieco speszonym głosem Jagoda podchodząc do kochanki. Weszła na łóżko, klęcząc okrakiem przed Zosią i podciągnęła sukienkę odsłaniając widoczne na bieliźnie oznaki pobudzenia.
Zosia sięgnęła dłonią do majtek Wilgi i zaczęła ją pieścić przez materiał bielizny.
- Chyba obie te rzeczy. - Wymruczała, drażniąc przez wilgotną tkaninę wrażliwy punkcik malarki.
- Mhmm…- oddech Jagody przyspieszył, jej ciało spragnione dotyku napierało na palce Zosi coraz bardziej stanowczo. Było coś perwersyjnego w tej sytuacji, bo niewinny wygląd malarki kontrastował z jej lubieżnym zachowaniem.
Zosia oparła czoło między jej piersiami Jagody i odchyliła majteczki by zanurzyć palce w kwiecie kochanki.
- Mhmm…- mruczała cicho artystka poddając się tym zabiegom. Jej ciało napinało się w spazmatycznych oddechach. Nie potrzebowała wiele “uwagi” od Zosi, by dojść z cichym jękiem.
Perka pomału wysunęła dłoń z kobiecości kochanki i opadła na łóżko przyglądając się malarce z dołu.
- Ślicznie wyglądasz. - Powiedziała z uśmiechem patrząc jak Jagoda łapie oddech.
- Nie tak bardzo jak ty.- wystawiła język malarka poprawiając garderobę i spytała.- Zostaniemy tu, czy wrócimy do ciebie?
- Wolałabym wrócić… niekomfortowo się tu czuję, a skoro zagrożenie nie jest blisko… - Perka westchnęła. - A ty co byś wolała?
- To piękny dom, ale atmosfera… przytłacza.- westchnęła cicho dziewczyna rozglądając się dookoła.
- Zobaczymy czy matka ma coś jeszcze do powiedzenia. - Zosia obejrzała się na drzwi jakby Barbara już w nich stała. - Jeśli spotkają się jutro po pełni…. chyba możemy do tego czasu pomieszkać gdzie indziej. Zawsze jeśli wyczujemy zagrożenie… dostaniesz ataku czy coś… możemy tu przyjechać.
- Nie będzie zadowolona.- odparła cicho Jagoda siadając obok kochanki i głaszcząc ją czule po włosach. - Mogę mnie tobie odebrać?
- Jak sama słyszałaś… jesteś dorosła. To zawsze będzie twoja decyzja. - Zosia przymknęła oczy poddając się tej pieszczocie. - Myślisz, że któraś z nas mogłaby zostać Baba Jagą?
- Nie wiem… może…- odparła cicho Jagoda.- Ja… się za bardzo na tym nie znam. Nie jestem nawet prawdziwą czarownicą.
- Czarujesz… więc jesteś czarownicą. Tylko młodą i nie wyszkoloną. - Perka uchyliła jedno oko. - Jak sama słyszałaś mi też brak wiedzy, doświadczenia i nawet rozsądku.
- Boję się…- westchnęła Wilga nie przerywając głaskania i przyznając się.- Boję się za każdym razem, gdy próbuję metod babci. Że nie wyjdą, że… narobię kłopotów. To nie jest zbyt bezpieczna magia. Łatwo mogłyśmy zginąć, tam na łące, gdy wzywałyśmy Żmija. To kapryśna i nieobliczalna bestia.
- Powinnyśmy znaleźć kogoś, kto mógłby cię szkolić. - Perka delikatnie ujęła dłoń malarki i ją pocałowała.
- Matka.- westchnęła cicho Jagoda i bardzo bardzo smętnie.- Tylko ona może mnie wyuczyć. Ale tego nie zrobi.
- Może jednak warto spróbować? Jak sama wspomniałaś to niebezpieczne. - Zosia przeciągnęła się pozwalając by nieco więcej jej uda wychyliło się spod krótkiej spódniczki.
- Myślisz, że moja mama lepsza od twojej?- zapytała ironicznie Jagoda sięgając palcami do odsłoniętego obszaru Zosi.
- Z tego co mówisz wynikałoby, że są całkiem podobne. - Perka zamruczała z zadowolenia czując dotyk malarki.
- Moja jest zgorzkniała. Moja… nie ma już mocy. Nie jest tak śliczna, choć… pewnie mogłabyś się w niej zadurzyć. Na nią… nie działają już kąpiele o pełni księżyca.- wyjaśniła Jagoda leniwie krążąc palcami po skórze uda kochanki.
- Tak to jest gdy zrezygnuje się z magii… - Zosia rozchyliła nieco nogi udostępniając malarce swój kwiatuszek wypełniony wibratorem. - Ale może warto zaryzykować… szczególnie w takich okolicznościach?
- Czy ja wiem…- Jagodzie niespecjalnie podobał się jej pomysł. Niemniej Perka poczuła to, do czego kusiła. Palce muskając pobieżnie jej kobiecość i sięgające do punkcika jej rozkoszy. Wodzące po nim, czasem trącające czubkiem paznokcia.
- Nie zawadzi spróbować, najwyżej odejdziemy z niczym. - Zosia delikatnie poruszyła biodrami ocierając się o palce kochanki.
- Nie chcę… nie teraz… nie jestem gotowa.- zaczęła się skarżyć Wilga torturując kochankę, dość.. delikatną pieszczotą. A wszak ciało Zosi domagało się znacznie więcej. Rozpalone niedawnymi wibracjami, odczuwało pragnienie kolejnych doznań.
- Teraz… jesteśmy tutaj. - Perka chwyciła się kurczowo pościeli, jej biodra coraz zachłanniej napierały na kochankę.
Jagoda uśmiechnęła się złowieszczo i podciągnęła spódniczkę do góry. Przekręciła gwałtownie pokrętło i pochyliła się nad łonem kochanki. Jej ciekawski języczek wodził po wypełnionej kobiecości i muskał wrażliwy obszar, czasami całując go… podczas gdy zabawka testowała wytrzymałość Zosi na impulsy przyjemności… zmasowany ich atak, zatopił zmysły piegowatej czarownicy. Perka pojękiwała coraz głośniej szybko zbliżając się do szczytu. Jedna z jej dłoni spoczęła na głowie Wilgi delikatnie ją dociskając do wygłodniałego kwiatuszka. Ciało Zosi w końcu nie wytrzymało i dziewczyna krzyknęła dochodząc bardzo głośno. Ani chybi matka musiała słyszeć ten triumf córeczki.
Perka pomału uspokajała oddech.
- Hm… chyba będziemy musiały wrócić do mojej matki. - Powiedziała w końcu niechętnie, spodziewając się kolejnej reprymendy.
- Myślisz, że będzie bardzo zła?- spytała smutno i współczująco Jagoda.
- Nie bardziej niż za to, że nie chce tu nocować. - Perka poprawiła spódnicę i podniosła się na łóżku. - Idziemy?
- Jeśli chcesz. Jeśli jesteś gotowa.- odparła cicho Wilga.
- Nigdy nie będę. - Perka uśmiechnęła się ciepło do malarki i ruszyła z powrotem na dół.
- Muszę lecieć, ważne sprawy… rozgoście się tutaj.- Barbara niemal wpadła na córkę, a potem ją minęła podążając do wyjścia z posiadłości. Najwyraźniej pojawiło się coś ważnego, co… szczęśliwie pozwalało uniknąć przez Zosię dalszej krępującej rozmowy.
- Będę u siebie. Jakbyś mnie potrzebowała dzwoń. - Perka odprowadziła matkę wzrokiem do drzwi. Jednak jakiś głupi instynkt kazał jej dodać. - Chyba, że potrzebujesz teraz pomocy.
Barbara pomachała ręką na pożegnanie.- A masz jakiegoś potencjalnego inwestora pod telefonem?
A więc były to sprawy przyziemne i biznesowe.
- Nie raczej nie. Powodzenia. - Perka spróbowała się uśmiechnąć, choć czuła się potwornie nieswojo. Trochę jakby znów stała się tą małą dziewczynką, która nie była w stanie sprostać wymaganiom matki.
- Poszło lepiej niż się spodziewałyśmy? - zapytała Jagoda z wyraźną ulgą w głosie.
- Tak. Chodź jedziemy do mnie. - Zosia dopiła stojąca na stole kawę. Nie planowała sprzątać. Matka odpowiednio wynagradzała swoje ubożęta. - Zgarniemy po drodze jakąś pizzę.
- Pizza może być. Mam… nadal ci włączać?- zapytała pogodnym tonem artystka poprawiając okulary na nosie.
- Jeśli masz ochotę. - Perka objęła malarkę i poprowadziła ją do wyjścia. Przynajmniej późny wieczór i noc zapowiadały się przyjemnie.
- Powinnam dać ci spokój, zresztą mam cały noc na zabawę… tobą. - zachichotała malarka dając klapsa w pośladek kochanki.
- To prawda. Chyba że moja matka wpadnie do mojego mieszkania i będzie chciała nas tu zaciągnąć. - Perka wyprowadziła malarkę i przywołała Ducha.
- Zabarykadujemy się.- zaśmiała się Jagoda podążając za Perką.- To gdzie tą pizzę kupimy?
- Jest fajna pizzeria na placu Wilsona. - Perka zajęła miejsce w aucie wpuszczając wcześniej Ducha na pakę. - Zaparkuję niedaleko i weźmiemy ją na wynos. Wino mam w domu.
- Dorzuć świece i mamy romantyczną kolację. - zaśmiała się cicho Jagoda i skinęła głową. - Łaskawie zezwalam.
- Na pewno mam świece w domu. Wątpię by Basia zużyła cały mój zapas. - Perka wyjechała z podjazdu i wyskoczyła na chwilę by zamknąć bramę. Po chwili była z powrotem w aucie i wyjechała na drogę. - Potrzebowałam ich do rytuałów i kupiłam kiedyś hurtowo wielką paczkę.
 
Aiko jest offline