Wolfgang dłuższą chwilę skupiał się na czarze, a kiedy skończył z zadowoleniem pokiwał głową. Wróżba okazała się pomyślna. Skręcenie w lewo na rozwidleniu było dobrą decyzją. Ruszyli do przodu. Magiczne światło wydobywało z mroku kolejne szczegóły otoczenia. Obsypujące się co jakiś czas grudki ziemi. Zalegający pod nogami błotnisty gruz. Dziwne, małe i okrągłe ślady, jakby przyssawek pozostawione zarówno na kamieniach leżących na gruncie, jak i na ścianach...
Nim jednak awanturnikom dane było poważniej zastanowić się nad śladami, ich oczom ukazał się trup leżący pod ścianą korytarza. Właściwie pozostał tylko obgryziony szkielet, z resztkami mięśni i ścięgien poprzyczepianymi do kości. Co ciekawe, wszystkie kości długie były połamane, tak jakby ktoś lub coś urządziło sobie ucztę z odżywczego szpiku...
Kilka kroków dalej korytarz znów się rozwidlał, prowadząc w lewo i prawo.