Tommy, słysząc jak Franko wypowiada jego imię, rozejrzał się z przerażeniem dookoła. Na szczęście na pobojowisku nikogo nie było, czemu w sumie trudno się dziwić. Gapie stali dużo dalej, poza zasięgiem głosu mięśniaka. Chyba...
- Mam wrażenie, że to go nie powstrzyma - wysapał spod kominiarki, ale wypełnił polecenie przyjaciela wtapiając w podłoże kończyny ich przeciwnika, a z własnej inicjatywy również plecy. - W życiu go nie widziałem, zapamiętałbym takiego olbrzyma - dodał, gdy skończył.
Wpatrywał się w twarz miotacza samochodów. Coś go nurtowało, ale sam nie wiedział co. W życiu by się nie spodziewał, że pod kominiarką będzie twarz jego rówieśnika. Co to mogło oznaczać? Jak ten gość dorobił się swoich umiejętności? I dlaczego nagle zaczął wariować w środku miasta?
- Ortega tu idzie - zauważył Tommy. - Powinniśmy się zwijać, ale... Słuchaj, chyba nie powinniśmy go tak zostawiać. Policja sobie z nim nie poradzi, gdy się obudzi.