Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2019, 20:34   #299
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Po skończonym śniadaniu mężczyźni ruszyli do warsztatu, kobiety zaczęły sprzątać, a Rudolf pożegnał się i ruszył dołączyć do karawany. Zaraz za nim wyszła jednak matka, trzymając spore zawiniątko.
- Synuś, ja wiem, że Ty uparty jesteś jak ojciec. Ale posłuchaj matki. Tam w górach zimno strasznie, do tego mnóstwo zbójów. Ja Ci tu parę rzeczy przygotowałam, żebyś nie zginął. Zobacz - rozwinęła zawiniątko - koc, żebyś nie marzł…
- Matuś, ja mam już koc
- przerwał jej syn.
- Cicho! Co ci jeden koc da? Zamarzniesz na kamień! Nie dyskutuj ze starszymi! Naści, tutaj hubka i krzesiwo, żebyś ogień mógł rozpalić. No trzymaj, nie będę tu sterczała, robota w domu się sama nie zrobi! - fuknęła. - A to tutaj, od Eberhauer kupiłam wczora wieczorem, jak tylko się dowiedziałam o tym Twoim pomyśle najnowszym. Jakby tam Ci co zaszkodziło, albo jaka żmija użarła czy inne paskudztwo… no, to Ci wtedy pomoże.
- Mamuś, ale to dużo kosztuje, mam…
- Cichaj, jeszcze nie skończyłam. Zaraz, co to ja tu jeszcze… a no tak, wodę z tatarakiem w bukłaku masz świeżą, a tu jeszcze trochę piwa, naści. No i jedzenie na drogę, cobyś nie głodował.
- Matula to pieniądze na cały miesiąc za to dała
- złapał się za głowę, po czym sięgnął po sakiewkę.
- Dwóch was mam, to jak jeden durny chce po świecie łazić, co zrobić. Ejże, co Ty robisz? - zerknęła na niego groźnie, ale Rudolf już odliczał sześć złotych koron. - No co Ty synku, matce będziesz płacił?
- Matulu, ja tam zarabiać jadę, a za Twoje dobre serce to i tak mało, mama się nie kłóci ze mną przed niebezpieczną wyprawą, w zgodzie trzeba się rozstać. Jak wrócę, to bogatszy, a jak nie wrócę, to przynajmniej zbójcy się nie obłowią.

Uścisnął matkę mocno, wcisnął jej monety i szybko wyszedł. Mieszek został praktycznie pusty, ale na własnej matce nie będzie żerował.

Na miejscu zbiórki wszystko się przeciągało. Mimo, iż odwiedził dzień wcześniej Grossa, to dopiero teraz właściciel karawany spisywał kontrakty ze wszystkimi. Gdy Rudolf obejrzał, kto będzie z nimi jechał, omal się za głowę nie złapał i nie wycofał. Gdyby to on miał taką karawanę, zapłaciłbym połowę mniej stawki, a wziął dwa razy więcej ludzi. A tu jeszcze taka zbieranina... połowa z nich zwieje na pierwszy widok zagrożenia. Dopytał się jeszcze, czy wyprawa ma zapas części zamiennych i narzędzi. I czy jest ktokolwiek, kto się zna na opiece nad mułami. Płacili mu za doprowadzenie każdego muła do końca, nie chciał, aby część wypłaty mu przepadła tylko dlatego, że po drodze bydlę zdechnie, bo naje się jakiegoś świństwa. Właściciel twierdził, że mają wszystko. Albo prawdę mówił, albo już mu pieniędzy zabrakło i nie chciał się przyznać. A jeżeli tak, to czy im zapłaci?

W podróży trzymał się środka karawany. Niedaleko szła również Crossman ze swoim psem, więc obserwował ich relacje. A czasami nawet pytał o to czy owo.
 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 21-02-2019 o 20:50.
Gladin jest offline