Rycerz przez sekundę wyglądał na zdziwionego. -Jutro o wschodzie słońca przy bramie północnej. Ja muszę jeszcze coś załatwić i was opuszczę.
Odliczył z mieszka pięć koron, które schował do sakwy. Mieszek położył na stole. Podał wam rękę i wyszedł.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |