Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2019, 15:05   #46
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Poinformowany Blackreach nie wydawał się zadowolony z powiadomienia policji, ale nie czynił wyrzutów. Poprosił tylko o dokładne zdjęcia ładunku. Nie wyjaśnił po co. Ledwo Max porobił zdjęcia pojawił się policyjny oddział saperów. Wyglądali na zaskoczonych tym, że Max sam rozbroił ładunek. Mamrotali coś o szczęściu początkującego, ale zamilkł gdy doktor Kovalsky wytłumaczył im, tonem używanym wobec mało lotnych studentów, co i dlaczego robił. Na przesłuchaniach zeszło mu parę godzin. Na całym wydziale odwołano zajęcia. Gdy tylko wyszedł z gabinetu, udostępnionego policji do przesłuchań, zobaczył czekającego Blackreacha, w cywilu. Towarzyszył mu osobnik o twarzy nie budzącej nadziei procesowi resocjalizacji. Także w cywilnych ciuchach, choć łatwo było się domyślić, że cywilem nie był.
- To major Stone, pański nowy doktorant… na pewien czas.
Max popatrzył na Stone’a, Stone na Maxa. Kaprawe wodniste oczy wpatrywały się w niego bez mrugnięcia.
- Bez obaw, Stone skończył MIT, dogadacie się. A jak pan widzi, jego towarzystwo może być konieczne, gdyby zamachowcy chcieli przejść do bezpośrednich metod. Chodźmy do pana, opowie pan wszystko dokładnie. I ja w przeciwieństwie do policji mogę wykorzystać te informacje dla pana bezpieczeństwa.
Zeszło się im do wieczora, Kessi była niepocieszona, iż przestała być jedyną współpracownicą doktora. Niepocieszona była też tym, że Max dał jej dziś wolne, a sam zamknął się z nowym “doktorantem” i Blackreachem.
Dziwnym trafem Ironhearts chciał poruszyć ten temat, gdy przypadkiem spotkał Kovalsky’ego przy wyjściu. Blackreach zaproponował, że mu to wszystko wyjaśni, zaś Max powinien odpocząć po dniu pełnym wrażeń.
Nagabywany w samochodzie Stone, o zakres wiedzy miło zaskoczył Kovalskiego. Naprawdę posiadał wiedzę i to na wysokim poziomie. Za to niemiłe zaskoczenie czekało Maxa, gdy dowiedział się, że będzie mógł pogłębiać znajomość ze Stonem przez całą dobę do odwołania.
Gdzieś w mieście
- W telewizji mówią o pańskiej pracy - powiedział pułkownik do stojącego podwładnego. - Czy to było takie trudne? Zwykły ładunek i po kłopocie. Co poszło nie tak?
- On go rozbroił…
- Kto zrobił?
- Rozbroił ładunek, siedząc na nim, w ciągu kilku minut. Na ślepo.

Pułkownik trawił informacje. Żal takiego fachowca, ale mam jasne rozkazy co do jego losu.
- Załatw to szybko. I tym razem bez fuszerki.
- Tak jest.

Papadupolis podziękował Jessi za pomoc, choć zdawał sobie sprawę, że na niewiele się to zda. Gdy tylko dziewczyna odeszła, zastawił wyłamane drzwi reklamą i wbiegł na górę do żony i wnuczki.

Jessi tymczasem, miała inny problem, w torebce były jej dokumenty, klucze do domu, komórka. Trochę pieniędzy. Idąc uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie pomogła grekowi. Tylko odroczyła to co nieuniknione. Wiedziała, że nie miał skąd wziąć pieniędzy. Będzie musiał sprzedać sklep, albo straci rękę… a potem i tak będzie musiał sprzedać sklep. Po drodze może ucierpieć jego żona i wnuczka.

Pozostawiam Tobie wymyślenie sposobu jak dostaniesz się do domu bez kluczy.


Rankiem, gdy Jessi szła do kolejki by pojechać na zdjęcia próbne, zobaczyła na sklepie tabliczkę “Zamknięte”. Grupa zdziwionych ludzi dyskutowała pod sklepem. Podobno, Papadupolis sprzedaje sklep. Podobno kupiec już wcześniej chciał go kupić. Podobno, niedaleko też ktoś chciał kupić sklep. Ktoś inny dodał, że kamienice w pobliżu wykupiono i podniesiono czynsz, tak że nie da rady go zapłacić. Podobno to IronsCorp wykupuje zasłaniając się bandytami.
Ale Jessi musiała biec na kolejkę, widziała ta jak zbliża się do stacji. Miała akurat tyle czasu by dobiec tam w ostatniej chwili.

Dzień zdjęciowy pozostawiam w Twojej gestii. Zejdzie się do południa, skończ na zaproszeniu po zdjęciach próbnych wszystkich kandydatek do biura reżysera.
Aha i napisz co to za serial, bo wciąż nie ustaliliśmy


Ortega chwilę myślała w końcu:
- Co do waszego fachowca to i tak i nie. Jeśli miałby być biegłym. Oficjalnie, to nie może wyjść żadne gówno. A skoro wy go znacie to coś jest na rzeczy. Bez obrazy, nie twierdzę, że to nie bystrzacha czy zły człowiek. Twierdzę, że jeśli znajdzie się na świeczniku to… Czekaj jak się nazywa?
- Max…
- Na uniwerku był zamach bombowy na jakiegoś Maxa. Nie słuchałam dokładnie, bo zajmowałam się tą sprawą.
- To ten sam
- przytaknął Tommy widząc, że nie ma co ukrywać.
Ortega oparła głowę dłoniach. Posiedziała tak chwilę po czym ogarnąwszy włosy rzekła:
- Sama znajomość z wami to zaraza. Dobra. Oficjalnie może być problem, ale posprawdzam co i jak. Nieoficjalnie nie widzę przeszkód.
- Sprawdzę trop doktorka co był u ciebie i czy był też w drugim domu dziecka. Ale trop ze sportowcami nie sprawdza się do końca. Tam mieli rodziców, łączyły ich tylko wysokie wyniki sportowe. Monnari to mól książkowy. Fakt, dziś tego nie było widać…
Wstała i pozbierała materiały.
- Spróbuję zdobyć nieoficjalnie próbkę. Odezwę się. A na razie nie wychylajcie się. Bardziej niż zwykle - dodała na koniec świadoma, że i tak nie ma wpływu na ich poczynania.

Myślę, że i Wam starczy wrażeń na dziś. Wieczór jest spokojny, Tommy dowiaduje się od kumpla, że zapowiedzieli badania na jutro po szkole. Obowiązkowe!
Danny zgodzi się na wcześniejszą wypłatę.
Dajcie znać co robicie od rana.


Rankiem Maxa zbudził go jakiś rumor. Gdy tylko wyszedł z pokoju coś trafiło go w nogi i upadł na podłogę. Zaskoczony spojrzał na trzymającego go za nogi Stone’a. Z podgolonej na wojskową modłę głowy ciekła krew. Szkarłatny ślad ciągnął się od salonu gdzie spał. Na podłodze widać było kawałki szkła, a przez wybite okno wlatywało mroźne powietrze.
- Leż… - wychrypiał - snajper…
Widać było, że źle z nim. Wstrząs mózgu był bardzo prawdopodobny. Pocisk ześlizgnął się po czaszce, tylko szczęściu zawdzięczał, że jeszcze żyje.
- … zaraz przyjdzie… upewnić się… - z trudem sięgnął do kostki i wyjął mały pistolet, podał go Maxowi. - Mogę nie dać rady… uciekaj i dzwoń do Blackreacha… Unikaj okien… zasłony nie ukryją cię...
Sam wyjął duży pistolet z kabury podramiennej. Albo z nią spał, albo zdążył założyć tuż po wstaniu.
 
Mike jest offline