Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2019, 22:08   #305
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Stojąco obok bednarza Cathelyn wyjęła drewnianą pałkę. Złowiła jego wzrok.
- Wiem. Miałam się dozbroić. Nie patrz tak na mnie - dodała, gdy rzemieślnik kiwał głową.
Bonesowi kazała pozostać blisko. Kątem oka sprawdzała reakcję drugiego psa. Jak na razie Rudolf radził sobie z tresurą raczej nieźle.
Jak zostało to zaplanowane, Crossman zamierzała bezpośrednio pilnować karawany. Pilnie obserwowała otoczenie, gotowa w każdej chwili zareagować.
- Przez zarośla? Toż to idealnie na wprost goblinów, po ich linii wzroku. A w trzech na ośmiu to mam nadzieję, że macie dobre tarcze. Nawet jeśli zdejmę jednego a medyk - zaakcentowała to słowo - drugiego, to na każdego z was wypadną po dwie strzały… I to jeśli jakiegoś nie przegapiłam... Chodź Borys, znajdziemy osłonięte miejsce na flance goblinów. Mamy większy zasięg, więc damy radę ostrzelać je z bezpiecznych pozycji. I osłonić odwrót, jeśli gobliny jakimś cudem nie zlękną się ataku sił liczących jedną trzecią ich własnych - rzuciła do Borysa.
- Robin, no żeż kurwa, co to jest, klub dyskusyjny? - nie wytrzymał nerwów Rudolf. Będą tu pod nosem zielonoskórych debaty wszczynać i czekać, aż Ci ich wystrzelają.. - Czy ja Ci mówię, jak z łuku strzelać? Widać Wolfgang uznał, że trzech trudniej trafić. Kończmy gadanie i działajmy.
Wolfgang nie komentował uwag w kierunku jego taktyki. Nie uważał aby wyjaśnianie czegokolwiek było tutaj na miejscu. Grupa wybrała go na dowódcę taktycznego chociaż się o to nie prosił. Nigdy nie dowodził oddziałem, ale wątpił aby ktoś z obecnych zrobił to lepiej. Dla ludzi rzadko albo nigdy nie będących w boju najlepsza taktyka to taka kiedy wszyscy po ich stronie będą całkowicie bezpieczni, a wróg zostanie jakimś cudownym sposobem pobity. Nie ma takich taktyk. Baderhoff myślał o dobrze karawany i dlatego duże siły zostawił też przy kupcu i towarze. Nie podejrzewał goblinów o jakieś wymyślne sposoby dywersji, ale też nie przeceniał ich jako przeciwnika. Walczył już z zielonoskórymi i to nawet tymi silniejszymi jak orki czy hobgobliny. W grupie pięciu osób powinni pobić te ścierwa bez problemów. Może ktoś zostanie ranny, ale zapewne trupów po ich stronie nie będzie. Na pewno byłby to olbrzymi pech…
Robin poprowadziła Borysa tak, by gobliny ich nie dostrzegły. Idąc tak by zajść je “od boków”, jak chciał Wolfgang, przynajmniej jedno z nich musiałoby przeparadować radośnie dosłownie kilka metrów od goblinów albo obłazić je za ich plecami, a kwadransa na to nie mieli. Nie była samobójczynią, ani nie zamierzała pozwolić na śmierć Borysa. Może Wolfgang miał ich życie w dupie, ale łuczniczka nie. Zajdą zielonych od jednego boku i nie będą wyłazić zza osłony bez potrzeby, nieważne co sobie żołnierzyk wyobraża. Ona miała długi łuk, Borys kuszę, mieli większy zasięg niż gobliny z ich krótkimi łukami, mogli więc skryć się i strzelać z bezpiecznych, osłoniętych krzakami pozycji. A żeby dać szansę Wolfgangowi i jego kompanom zamierzała wystrzelić gdy tylko pierwszy z goblinów da znać pozostałym, że widzi zmierzających w ich stronę ochroniarzy. Poradziła też Borysowi, by celował “w grupę”, jeśli gobliny będą blisko siebie - w większy cel łatwiej trafić, a to w sumie obojętne, który z nich padnie. Jeśli dopisze im szczęście, zdołają wyeliminować ze dwa, trzy gobliny z walki jeszcze zanim ona się zacznie i zieloni uciekną, gdy tylko pozostała trójka zacznie na nich szarżować. Ale przy odrobinie pecha mogą nie pozbyć się żadnego, a nawet głupi goblin może mieć szczęście i przypadkową strzałą ubić człowieka.

Założyli, że grupa goblinów nie miała pojęcia o zbliżającej się karawanie. Gdy Robin z Borysem zbliżyli się do krzaków, łowczyni zauważyła, że błędnie. Zielonoskóre przykurcze skradały się już przy krzakach, starając się zbliżyć do karawany. Teraz Robin musiała zrewidować swoje kolejne założenie, czy w momencie, gdy ona zauważyła ich chowających się za krzakami, oni nie zauważyli jej. Na razie też potwierdziła, że zielonoskórych jest ośmiu. Borys się jednak obawiał, że może ich być więcej – nic jednak nie potwierdzało jego przypuszczenia obecnie.

Albert i Hans czekali na sygnał od Wolfganga. Reszta karawany z napięciem również obserwowała okolicę. Pies Rudolfa zdawał się coraz bardziej pobudzony, w tej chwili wciąż jeszcze go słuchał.
 
AJT jest offline