Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2019, 22:34   #26
Loucipher
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Loucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputacjęLoucipher ma wspaniałą reputację
UCIECZKA CZĘŚĆ 2
Leshana i Daerdan


Bitwa wokół głównego stalaktytu trwała w najlepsze, tymczasem więźniowie szykowali się do przejścia niżej, głównym mostem prowadzącym nieopodal wodospadu do wykutej w skale platformy, z której krótki mostek prowadził do głównego stalaktytu.
Zanim wyszli, Daerdan dokonał przeglądu. Więźniowie, mimo że poubierani w zbieraninę pancerzy, kostiumów i oporządzenia drowów, nadal nie wyglądali jak oddział mrocznych elfów. Trzeba było uciec się do podstępu.
- Kto nie wygląda na elfiego strażnika, niech ukryje broń i stara się udawać, że ma skute ręce. - polecił. - Reszta mieć broń na widoku, udajemy, że eskortujemy pozostałych. Może drowy nie zwrócą na nas uwagi, dopóki będziemy wyglądać na część załogi. A ja - zakończył z błyskiem w oku - przebiorę się za jednego z nich!
Ręce Daerdana zatańczyły w skomplikowanym geście, magiczna inkantacja przeszyła powietrze, które zaśmierdziało ozonem, jakby trafił w nie piorun.
Przed skazańcami stał... Sorn, weteran straży. Albo ktoś bardzo do niego podobny. Czarna skóra, czerwone oczy, zacięty, nienawistny wyraz twarzy, błyszczący ekwipunek drowskiego wojownika... niemal nic nie wskazywało, że pod tym kamuflażem kryje się łowca.
- Na co czekacie, niewolnicy? - zapytał żartobliwym tonem. - Jazda, idziemy defilować przed panią Ilvarą!

Otaczana przez kilka upodobnionych do drowich żołnierzy sylwetek kolumna niewolników powoli posuwała się chwiejnym linowym mostkiem, którego skrzypienie zagłuszał szum spadającego w pobliżu wodospadu. Wreszcie uciekinierzy wyszli na solidną, skalną półkę, skąd już krótka droga po kolejnym linowym mostku prowadziła do głównego stalaktytu.

I wtedy właśnie Daerdan - a wraz z nim wszyscy inni - ujrzał dziewczynę z kocim ogonem. Tą, która śpiewała Ilvarze, gdy jej strażnik chłostał Daerdana do utraty przytomności. Stała na szczycie mostka, tuż przy wejściu do stalaktytu. Tuż obok niej majaczyły małe, kudłate sylwetki dwóch svirfneblińskich bliźniaków, Krzaczóra i Kępy. Na oczach wszystkich dziewczyna wzniosła ostrze krótkiego miecza i jednym cięciem rozpłatała liny mostka, który zatrząsł się, zwisł przez chwilę jak pozbawiony napięcia, po czym runął w przepaść.

Leshana patrzyła na opadający most i powoli podniosła nienawistne spojrzenie na kotkę. Nie planowała tam iść, ale… Lyssa osłabiła ich siły… odcięła alternatywną drogę. Zobaczyła jak kobieta wypuszcza tą swoją skamieniałą durną zabawkę i odwraca się. Przekaz był jasny.. Coś chciała zrobić. Co? Opuszczanie twardych rzeczy w dół zazwyczaj kończyło się w jeden sposób. Hałasem. Teraz odgłos zniknął pośród odgłosów walki. Przepadł… i elfka szczerze życzyła kotce by i ona przepadła... bez śladu. Bo jeśli trafi na nią, to zadba o to by z jej ogonka zrobić sobie talizman na szczęście. Podeszła do Cefrey zdejmując z ramienia swoją linę.
- Zabierajmy się stąd jak najszybciej.

Daerdan oderwał wzrok od niknącej we wnętrzu stalaktytu Lyssy. Jego serce trawił czarny, znajomy płomień nienawiści. Zdradziła. Kolejna istota w jego życiu, której okazał odrobinę zaufania, to zaufanie zawiodła. Jeśli czegoś Daerdan szczerze w swym życiu nienawidził, to właśnie zdrajców. Już wiele przez nich wycierpiał i nie miał zamiaru pozwolić, by kolejny z nich przysporzył mu więcej cierpień.
Odwrócił głowę w kierunku stojących za nim postaci.
- Wilk, który odłącza się od stada, by polować w pojedynkę, jest albo bardzo silny, albo szuka śmierci. W jej przypadku chyba to drugie. - rzekł ze stoickim spokojem. - My prowadźmy nasze stado. Na dół.

Mogli walczyć… Leshana pomagając Cefrey z wiązaniem z sobą lin zerkała na pole bitwy. Może mieliby szanse…. Może gdyby nie zdrada Lyssy. Obejrzała się na wojowniczą krasnoludzicę.
- Najważniejsze byśmy uciekli. Najlepiej… z prowiantem. - Obejrzała się na pozostałych. Wiedziała, że odwiedzenie kuchni byłoby ryzykowne, ale czy wędrówka bez zapasów nie była jeszcze bardziej niebezpieczna. - Jeszcze powalczymy.
Daerdan skinął głową.
- Można podwędzić zapasy z kuchni, o ile ich zbyt mocno nie pilnują. - powiedział. - Jeśli się nie uda, nie martwcie się. Podmrok nas wykarmi. Wiem, czego i gdzie szukać, będziemy sobie radzić. - zawiesił głos, pozwalając drużynie podjąć decyzję.
 
Loucipher jest offline