Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2019, 23:29   #31
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Amanda ożywiła się gdy tylko znaleźli się w miarę suchym i bezwietrznym miejscu. Pociągnęła Tomasso pnąc się żwawo po schodach, aż znaleźli się przy najwyższym oknie. Wyżej było już tylko wejście na poddasze, a z dołu dochodziły do nich odgłosy przyjęć. Zachwycona oparła się o parapet wpatrując się w kończący się pokaz fajerwerków. Zupełnie nieświadomie wypinała się przy tym w stronę swego kochanka, który bez trudu rozpoznawał już charakterystyczne krzywizny jej pośladków, nawet teraz gdy były ukryte pod płaszczem i sukienką.
- Piękne. - Zerknęła ponad ramieniem na Tomasso. - To niesamowite miejsce.
No tak, ale raczej na korytarzu, przy drzwiach, z których mógł ktoś wyjść, oraz właściwie wychodził, bowiem jakaś osoba, półululana oraz ciągnąca dobrym winem, minęła ich schodząc skądś z góry kamienicy, nie mogli niczego specjalnego kombinować. Jednak widok miał super!
- Piękne - przewodnicy znają to miejsce, ale raczej nikt poza tym. Możemy się tutaj napatrzeć.
- To miasto cały czas mnie zaskakuje. - Amanda spojrzała ponownie w okno przyglądając się kończącemu się pokazowi.
- Jest stare, bardzo stare i dlatego ma taką moc. Wydobywa jakieś rzeczy ze swojej przeszłości oraz pokazuje ją według nowoczesnej modły. Pewnie takich miast jest bardzo niewiele … - chciał coś jeszcze powiedzieć, kiedy nagle drzwi mieszkania otwarły się oraz za nimi pojawili się jacyś rozbawieni goście nadając po angielsku niczym maszynki.

[MEDIA]https://tragicmountain.com/wp-content/uploads/2018/01/Ring-in-the-New-Year-with-Fun-Costumes-and-Accessories.jpg[/MEDIA]

Piątka młodych, rozbawionych ludzi zatrzymała się nagle zdziwiona patrząc na stojąca przy oknie parę.
- Jesteście z uniwerku? - spytała jedna z dziewczyn.
- Mówiłem ci, że ktoś tam jest - wyrwał się brodaty mężczyzna, pewnie student,
- Chodźcie do środka - odezwała się inna podnosząc lampkę szampana.
- Przyłączymy się? - Amanda spojrzała na swego kochanka. Osobiście nie miała nic przeciwko wypiciu lampki szampana w innym towarzystwie niż bogaci znajomi wujka.
- Jasne chodźmy - Włochowi także nie przeszkadzało.
Okazało się, iż wewnątrz jest jeszcze kilka osób, ewidentnie studentów swoim wiekiem, uśmiechem oraz zachowanie przypominającym najpierw wspomnianą piątkę.
- Hej! - krzyknął brodaty mężczyzna, który wcześniej był pod drzwiami - przyprowadziliśmy kumpli.
- Ej, kojarzę cię - odezwał się nagle drugi spośród tych mężczyzn, taki trochę niedogolony, acz mający odpowiednio dużo brylantyny na włosach. Taki styl. - Mur beton widziałem twoją twarz na uczelni - zwrócił się do Amandy. - Poznajmy się, jestem George.
Inni także zaczęli się przedstawiać. Sandra, Erlond, Barbra, Hardy … posypało się łącznie tuzin niemal imion.

Tomasso wydawał się nieco oszołomiony kompletnie luzackim stylem studentów oraz mieszkania, które przypominało artystyczny bajzel pomieszania dwustu puszek od piwa, iluś butelek wina oraz porozwalanych wszędzie damsko - męskich ciuchów.
- Eee, cześć … - wydukał jakoś.
- Amanda. - Blondynka przywitała się ze wszystkimi. Była ciekawa czy już niebawem będą to jej studenci. Brytyjka ujęła pod ramię swojego partnera by dodac mu otuchy. - Byłam na wymianie na uniwerku. Co studiujecie?
- Architekturę.
- Też.
- Historię sztuki.
- Ogólnie historię.
- Ja nie studiuję, ale bawię się - wyjaśnił uczciwie któryś.
- Ja italianistykę …
Ogólnie okazało się, że wszyscy są anglikami z Erasmusa, albo wymiany międzyuczelnianej na innych zasadach i jeszcze jedna osoba kojarzyła skądś Amandę.
- A ty? - zwróciła się Sandra do Tomasso.
- Ja już skończyłem, pracuję.
- Aaaa, przewalona sprawa - przyznała. - Nie ma jak studenckie życie.
- Nawet podczas studiów pracowałem.
- Kompletnie przewalona sprawa - potwierdziła ponownie.
Ktoś im szybko nalał szampana.
- Dobrze, że jeszcze coś zostało.
- To za co wznosimy?
- Za studenckie życie? - Zaproponowała brytyjka unosząc otrzymany kieliszek.
Wszyscy już chcieli wznieść, kiedy nagle odezwał się kolejny głos.
- Nie zaczekacie na nas?
Drzwi do pokoju otwarły się oraz wyszła stamtąd jakaś kolejna studencka para. Dziewczyna miała krótką spódniczkę, ale górę okrywał wyłącznie koronkowy biustonosz, zaś facet miał na sobie Adidasy oraz kwiaciaste bokserki. Jakby się bliżej przyjrzeć, okolice dekoltu dziewczyny były wysmarowane skrawkami czekolady, której resztki znajdowały się na twarzy mężczyzny.
- My też chcemy!
- Dobra, dawaj - Erlond nalał obydwojgu szampana. - Niestety po tym zostało tylko piwo.
- Nieważne, tylko ważne, żeby dużo.
- Spokojnie - stwierdził Hardy - sprawdziłem nasze potrzeby oraz pomnożyłem przez kilka.
- Wobec tego pijeeeeemy! - krzyknęła Barbra. Poniosła lampkę, za nią zaś cała reszta. Tomasso także, chociaż szampan nie był średniego nawet gatunku. Studenci ewidentnie szli na ilość, jakość sobie bardziej odpuszczali.
Amanda z uśmiechem wypiła szampana. Lubiła takie towarzystwo. Nieco przypominało jej o jej własnych studenckich czasach. I o spokoju, gdy kłopoty z bratem dopiero się rozkręcały. Spojrzała na stojącego obok Tomasso.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
- Wzajemnie - objął ją całując, zresztą nie tylko oni to zrobili, bowiem jeszcze kilka par uczyniło dokładnie tak samo. Widać chodzili ze sobą, ale było to bardzo luźne towarzycho.
- Dobra, co robimy? - spytał ten z czekoladą na twarzy. - Może w coś pogramy?
- No możnaby, piwo jeszcze jest - uznała Barbra. - Może Mafia?
- Pojęcia nie mam, co to takiego - stwierdził Tomasso przebijając się przez szmer głosów na tak oraz nie.
- Ja też - stwierdziła Sandra, zaś zaraz po niej dziewczyna z czekoladą na dekolcie.
- To może coś innego? Jakieś propozycje - rzuciła Barbra, która chyba była kimś typu przewodniczący grupy.
- Nie chcielibyśmy się wam za bardzo narzucać. - Brytyjka rozejrzała się specyficznej ekipie.
- Chrzanisz, impreza to impreza - wcięła się Barbra waląc Amandę po plecach. - Fajnie, że jesteście tutaj.
- Też się cieszę, ale nie znam zbyt wielu zabaw. - Sinclair zaśmiała się, choć cios nieco zachwiał jej równowagą.
- Rozbierana butelka - rzucił któryś, ale Barbra stwierdziła.
- To może później, jeszcze nie jestem dość pijana.
- Więc pijmy.
Tym razem pojawiły się puszki wypełnione pieniącym piwem.
Studenci jak widać nie mieli nic przeciwko łączeniu rozmaitych płynów, co mogło dać szybką reakcję, dlatego choćby Tomasso był bardzo wstrzemięźliwy. Wziął puszkę, ale ledwo moczył usta. Dało się zauważyć, że Sandra oraz Hardy podobnie, ale pozostali średnio się przejmowali.
Amanda jako typowa brytyjka przepadała z apiwem, ale to, którego mogła spróbować w takim miejscu raczej jej nie odpowiadało. Usiadła na sofie, ciągnąc za sobą Tomasso i korzystając z okazji by się rozgrzać przed powrotem do pałacu. Obok niej klapnął Włoch, zaś tuż obok czekoladowa dziewczyna.
- Poznajmy się - uśmiechnęła się do Amandy - jestem Zenobia. Taki kaprys rodziców - wyjaśniła swoje imię. - A tamten co się dobiera właśnie do Barbry, to mój chłopak Zeb - widać nie była specjalnie zaborczą osobą jakoś. - Chyba widziałam cię już kiedyś na uczelni, albo zaraz, nie, czekaj - ożywiła się - chyba gdzieś na terenie biblioteki, tak! Pamiętam, biblioteka.
- Amanda… a biblioteka… Bywam tam dosyć często. - Amanda zaśmiała się i rozpięła płaszcz, którego do tej pory nie zdjęła. - Jeśli jestem akurat w Wenecji. Ale teraz planuję zostać na jakiś czas. Miło poznać.
Tomasso pomógł. Faktycznie, jakoś właściwie tak był zakręcony, czuł jakiś dziwny pęd wydarzeń wokoło, że zapomniał takiej podstawowej sprawy.
- Co studiujesz, ja raczej nic, znaczy bardziej udaje, że robię historię sztuki. Zeb traktuje to poważniej, dlatego bardziej się przykłada, ja zaś, nieważne, a ty co?
- Pokrewne. Historia architektury. - Amanda nieco oklapła, bo chyba nie powinna im kłamać skoro niebawem się pewnie spotkają i to na uczelni. - Tyle, że nie do końca studiuję. Niedawno obroniłam doktorat i przymierzam się do nauczania.
- Haha - Zenobia parsknęła śmiechem - dobra, ty doktorat, ja profesurę. Żartownisia z ciebie - ale nie mówiła tego jakims niechętnym tonem, tylko ot tak. - Jestem z Londynu, Chelsea, na Erasmusie. Zresztą wszyscy tutaj jesteśmy z Anglii. Dlatego trzymamy się razem. Fajnie, że spotkaliśmy również was, bo po akcencie, chyba jesteś też od nas. Bo twój facet to Włoch. Widać - parsknęła wesoło popijając pieniste piwko.
- Tak też jestem brytyjką, ale dawno tam nie byłam. Do niedawna siedziałam w Rzymie. - Amanda poczuła ulgę widząc reakcję dziewczyny. Cóż… najwyżej przekona się po powrocie na zajęcia. - A wy na długo przyjechaliście? Wymiana?
- Różnie, niektórzy w ogóle przyjechali aplikując tutaj na studia. Barbra ma dziadków Włochów, więc znała dobrze włoski. Podobnie Hardy. Inni to raczej wymiany, które trwają, no wiesz, cały czas są przedłużane, bowiem wszyscy wolimy siedzieć na włoskich plażach, niż taplać się przez angielskie ulewy. Dlatego przedłużamy ile się da. Poznaliśmy się dopiero tutaj. Wynajmujemy to mieszkanie oraz jeszcze trzy inne. Jakoś się ciągnie, a ty?
- Teraz gdy jestem z Tomasso myślę o pozostaniu w Wenecji. Mieszkamy razem. - Amanda upiła łyk piwa, ale nie smakowało jej tak samo jak przy pierwszym podejściu.
- Spoko. Też mieszkam z Zebem. Choć ogólnie, no jeszcze mieszkają z nami, o wiesz - wskazała na jakąś rozmawiającą parę,niskiego, ale dosyć korpulentnego młodziana oraz dziewczynę mającą dość orientalne rysy. Ewidentnie mieszanka krwi europejskiej oraz azjatyckiej. - Jerry i Lee mieszkają z nami. Razem łatwiej wynająć i wiesz, jesteśmy na luzie. Pozostali podobnie. Jakbyście mieli jakieś kłopoty, gdzie mieszkać, no wiesz, jak właściciel wywaliłby was, dajcie znać, zawsze przez jakiś czas możecie przewaletować.
- Będę pamiętała. - Amanda spojrzała porozumiewawczo na Tomasso, ciekawa jego reakcji na tą dyskusję. Ciekawe co by było gdyby ją “wywalił”.
- Nie ma takiej możliwości. Amanda ma straszne chody u właściciela lokum - wyjaśnił Włoch.
- Szczęściara - westchnęła Zenobia. - Też bym tak chciała. Uf, chyba w głowie mi się kręci - przyznała. - Hardy lubi takie sikacze, ale niech to, mógł kupić coś przyzwoitszego - mruknęła zmieniając nagle temat. Rozejrzała się. Cóż, Zeb właśnie wkładał rękę pod koszulkę Barbary, która zaczyna go całować. Zanobii widać to nie ruszyło, chyba byli z Zebem taka parą na zasadzie, bo nam fajnie, albo jakoś inaczej. W każdym razie nie należeli do konserwatywnej części ludzkiego społeczeństwa. - Wiesz co, fajnie się pogaduje, ale chyba się zdrzemnę. Czuję, że coś mnie bierze - przyznała. - Jakbym chrapała, szturchnij mnie - po prostu studentka osunęła się nieco na tej samej sofie zapadając niemal w prawie natychmiastową drzemkę.
Amanda przez chwilę przyglądała się chłopakowi Zenobii, po czym spojrzała na swojego partnera.
- Ja bym chyba tak nie mogła.. Wiesz.. Gdybyś to robił na moich oczach z inną. - Zsunęła z siebie płaszcz, upijając kolejny, niewielki łyk piwa.
- Inni ludzie - mruknął - oni chyba się nie przejmują. - Rzeczywiście, kooperacja Zeba oraz Barbry wzniosła się na wyższy poziom, bowiem koszuli dziewczyny i chłopaka wyleciały gdzieś na bok, zaś ich ruchy zaczęły być znacznie bardziej agresywne. Inni kompletnie się tym nie przejmowali. Większość zaczynała być mocno pijana. Sanda i Hardy podeszli do sofy.
- Widziałam, że też niewiele pijecie - stwierdziła dziewczyna. - Chcecie pójść do kuchni, pogadać. Mogę zrobić też omlety, jak macie ochotę - zaproponowała.
- Chętnie coś przegryzę. - Amanda wstała z sofy, odkładając swój płaszcz na bok i pozostając w sukience… nagle dotarło do niej że ma na sobie obecnie jedynie to i buty. Nie chcąc za bardzo się rozkręcić, skupiła się na lekkim uczuciu głodu, które ją męczyło. U Sebastiana nie zjadła zbyt wiele.

Kuchnia była niezbyt wielka, ot klasyczna ze wszystkimi urządzeniami, pełnym wyposażeniem oraz stolikiem na kilka osób.
- Siadajcie proszę - stwierdziła Sandra. - Kupiłam wszystko na omlety, więc na pewno jest, o ile ktoś nie wyżarł - otwarła lodówkę. - Wszystko jest - ucieszyła się. - Lubię gotować, a omlety przynajmniej prawie robią się same.
- Fakt, twój Strogonoff jest wyśmienity - rzucił Hardy, na co Sandra uśmiechnęła się ciepło. Widać lubiła, kiedy chwaliło się jej umiejętności gotowania.
- Wobec tego do dzieła - Sandra wzięła się za jadło. - Jak mija wam Sylwester? Byliście pewnie na Placu głównym?
- Tak, a wcześniej na imprezie u znajomego. - Amanda niezbyt potrafił skupić myśli. Zapachy, które już wkrótce rozniosły się po kuchni, przypominały jej o głodzie, jednak widok jakie zapewnił im Zeb… pobudzały coś zupełnie innego. Przysiadła na krawędzi krzesła nie chcąc zaplamić sukienki pewną charakterystyczną wilgocią. Pobudzać mogły również charakterystyczne odgłosy, które zaczęły dochodzić z pokoju obok. Część oczywiście była chrapaniem, właściwie nawet znaczna część. Część pijackim śpiewem, część zaś ewidentnie odgłosami tego, co właśnie wyrabiali Zeb i Barbra, którym wtórowała po chwili jeszcze kolejna para.
- Dobra, zaraz będą - uznała Sandra, która właśnie przygotowała zawiesinę do wlania na patelnię.
Amanda poczuła jak robi się gorąco w bardzo dobrze jej znany sposób. Ścisnęła mocniej uda czując jak obszar poniżej jej łona zaczyna pulsować. Zerknęła na Tomasso ciekawa czy i on reaguje ponownie. Akurat jednak u niego mogła dojrzeć, jak ściska poręcz krzesła tak, iż jego kłykcie bieleją. Oraz leciutko przesuwający się języczek wzdłuż warg.
- Proszę - Włoch niemal podskoczył, kiedy Sandra podeszła kładąc przez siedzącą trójką pierwsze omlety. - Coś się stało? - spytała Tomasso.
- Nie, wszystko dobrze. Po prostu myślałem …
- Bywa.
- Ja tam nie chwaląc się, rzadko myślę - wtrącił Hardy wesoło biorąc się za omleta. - Pychota!!!
Tomasso jakiegoś spróbował. Były naprawdę dobre. Amanda sięgnęła do jedzenia ale nie mogła się na nim za bardzo skupić. Jej wzrok cały czas uciekał w stronę kochanka, nawet mimo faktu, że jedzenie okazało się być pyszne.
- Bardzo dobre. - Powiedziała, uśmiechając się do Sandry. Uwolniła nogę ze szpilki i sięgnęła stopą do nogi Włocha. Uczucie wręcz elektryzowało.
- Smaczne, co nie - zajadał chłopak obok. Trzeba było całkiem normalnie odpowiedzieć.
- Pewnie że smaczne - nie dbając wcale, iż leciutka fala przebiegała przez całą skórę, co można było zobaczyć na obliczu Tomasso, które nagle przeleciał skurcz, zaś usta gwałtownie wciągnęły …
- Duszno trochę - przyznał Hardy - otworzę okno.
- Bardzo… smakowite. - Amanda jedząc pomału olet nieco nieświadomie przesuwała stopą po łydce swego kochanka. Kusiło ją by sięgnąć dalej… Tylko czemu? Zupełnie jakby chciała by Tomasso stracił kontrolę, by rzucił się na nią. Tutaj… przy tych studentach. Podniosła wzrok i utkwiła go w twarzy Włocha. Tak bardzo go pragnęła.
 
Aiko jest offline