Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2019, 12:06   #94
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Lekarz przełknął donośnie ślinę. Prawą dłoń wciąż opierał na rękojeści rewolweru, gotów go wyrwać w każdej chwili i napchać tą drzewiastą istotę świeżym ołowiem. Odchylił głowę, jak kot unikający głaskania i zamiast tego wyciągnął rękę w kierunku nadciągającej dłoni nieznajomego, starając się ją chwycić i potrząsnąć.
- Wolff. Human. - uderzył się w pierś, odrywając w końcu się od swojej broni.
Küchler był czujny. Na tyle, że wyłapał małe faux pas Normanda i zareagował szybko chwytając jego dłoń i sprowadzając ją w dół. Spojrzał z delikatnym uśmiechem na obcego. miał nadzieję, że go nie spłoszyli. Uścisk dłoni, dla nich normalny, dla korzennego mógł być naruszeniem prywatności.
Skinął głową, powoli i rozłożył ręce na boki, lekko na boki z otwartymi dłoniami.
- Badacze z innego świata - powiedział uprzejmie i powoli w łacinie.
Dlaczego w łacinie? Bo to najstarszy język jaki znał. Logika była taka, że jeśli legendy mówiły prawdę, a z założenia kontakt się urwał jakieś dwa tysiąclecia temu, to może… może rozpozna język. Protoplastę języków tego świata? Taki strzał, ale kto to wie.

Obcy przekrzywił głowę po słowach Normanda.
- Hooommm mnamaaam - powiedział i trudno było określić czy powtórzył wypowiedź Wolffa, czy własną. Psycholog powstrzymał lekarza od sięgnięcia do dzikusa, ale ten nie zawahał się. Dotknął szponiastą dłonią do policzka Normanda i chyba zdziwił się. Nie wiadomo czym. A może to chodziło o to co powiedział Küchler?
Obcy puścił twarz Wolffa i skupił swoją uwagę na psychologu, jakby oczekiwał, że ten powie coś więcej.

Kolory powoli wracały na twarz lekarza. Spojrzał z niemałym wyrzutem na psychologa, ale powstrzymał się przed powiedzeniem czegokolwiek. Zamiast tego wyciągnął baton, odpakował go i połamał na trzy równe części. Jedna odłożył dla siebie, drugą natomiast na papierku sprezentował Küchlerowi, a trzecią obcemu.

Uwaga Mikaila była skupiona na obcym. Czy rozumiał jego słowa? Tego nie mógł być pewien. Złączył więc swoje dwie dłonie i powiedział w łacinie.
- Dwa światy, w praczasie połączone, lecz po wiekach rozłączone… - oddzielił jedną dłoń po drugiej - ...by po czasie znów się połączyć. - złączył je ponownie. - My z tego świata poza światem.
Dostrzegł kawałek batonika i się lekko uśmiechnął. Gestem dłoni wskazał na kawałek, potem na siebie, Wolffa i obcego, by wykonać gest wkładania do ust.
- Dowód dobrej wiary. Zjedz z nami.
Po tych słowach chwycił trzecią część batonika i ugryzł ją.

Obcy przyglądał się im dalej i tylko kręcił głową jak pies który przysłuchuje się dziwnym dźwiękom. Patrzył to na jednego, to na drugiego, aż jego wzrok utkwił w batoniku. Cofnął lekko głowę, znów ją przybliżył, aż sięgnął po podarek szponiastym łapskiem. Niczym koneser batoników zaczął go oglądać z każdej strony obwąchiwać i coś jakby mu się przypomniało. W końcu włożył sobie to do buzi. Panowie mieli przy okazji sposobność zobaczyć, że zęby tej istoty były spiczaste i długie. Zdecydowanie wyglądały na ostre niczym brzytwa.
Przegryzając batonika wydał z siebie pomruk. A następnie popatrzył na Normanda i jego dłoń.

Normand wypuścił powoli powietrze i sięgnął po swoją część batona. Widząc reakcję obcego przełamał ją jeszcze raz na pół i dał ją obcemu, samemu pakując sobie drugą połowę do ust.
Psycholog uśmiechnął się delikatnie, choć zachodził w głowę czy obcy rozumiał łacinę… co jeśli nie? To był najstarszy język jaki znał i wątpił by współczesne uderzyły w dzwon. Warto jednak było spróbować.
- Rozumiesz co mówię? - zapytał raz jeszcze w łacinie, a potem w niemieckim - A teraz?
Leśny człowiek ochoczo przyjął kolejny podarek od Wolffa i zaczął się nim zajadać, pomrukując pod nosem. Kolejne próby Niemca ponownie zainteresowały obcego.
- Mamnaaaaam ashamnnn - powiedział z mlaskaniem zjadanego batonika. Zdawał się na tą chwilę mieć pokojowe nastawienie, stojąc przed nimi i zerkając na ręce i kieszenie Normanda.
Mężczyźni za to czuli na swoich plecach wyczekujące spojrzenia Legionistów, którzy ich zabezpieczali.
“Ashamnn?” Zastanowił się Psycholog. Brzmiało pokrętnie zbliżenie do arabskiego… ale to bardzo luźno. Zapytał więc w tym języku, ale powoli.
- Czy rozumiesz moje słowa? - by dodać po chwili w tureckim - Czy rozumiesz co mówię?
- No i co teraz? Wygląda na to że nie zna naszych języków. -
niezbyt przenikliwie zauważył Wolff - I mam wrażenie jakby chciał mnie zjeść. Te zęby należą do drapieżnika, nie do roślino, czy wszystkożercy.
- Hooooommmnn - odparł jakby z namysłem leśny człowiek i znów wbił spojrzenie na ręce Normanda.
- Wiesz herr Wolff… - powiedział w francuskim do lekarza - ...on chyba jednak nic nie rozumie.
Po czym sięgnął po batonik i otwierając go podał leśnemu dziwadłu po czym pokazał na niego i w las, a następnie na nich dwóch i w kierunku za nimi.
- Może lepiej chodźmy.
- Ale niewątpliwie jest inteligentny. W końcu używa ubrań. -
odparł lekarz, po czym po krótkim namyśle wyjął bardzo powolnym ruchem bagnet, ukucnął i zaczął coś skrobać. Po chwili w miękkiej ziemi pojawiła się dość dokładna kopia zagadki z biblioteki. - Zagadka. Rozwiąż. - powiedział, z naciskiem wskazując symbole obcemu.

Obcy sięgnął po batonik od Niemca. Obwąchał podarek, polizał i zaczął zajadać. Na chwilę tylko znieruchomiał gdy Normand sięgnął po ostrze. Obaj mężczyźni poczuli nagłe napięcie jakie wtedy pojawiło się między nimi a leśnym człowiekiem. Ten jednak rozluźnił się widząc, że Wolff zaczyna ostrzem coś drapać po ziemi. Uważnie jednak zaczął przyglądać się kreślonym kształtom, a kiedy skończył, obcy wyciągnął drugą rękę, z wyciągniętym palcem wskazującym. Pazurem zaczął rysować dziwne znaki, które wyglądały trochę jak te wielkie symbole w Nazca, ale tu nieznajomy kreślił ich miniaturowe odpowiedniki.

Lekarz podrapał się po głowie patrząc na dziwne znaki. Może był to rodzaj ichniejszego pisma? Jakaś forma modlitwy? Wskazał jeden z symboli.
- Co to? - spytał, starając się nadać swojemu głosowi możliwie jak najwięcej zainteresowania.
Mikail zamrugał zaskoczony. Tego się nie spodziewał… tym bardziej, że o kulturach, które tworzyły wzory z Nasca wiedziano tyle co… nic.
- Nasca… - powiedział w pełni zdziwiony - ...wzory z Nasca.
Leśny człowiek przekrzywił głowę na słowo wypowiedziane przez Niemca.
- Ashoooommmm - powiedział i zabrał ręce od swoich rysunków. Znów zaczął się wpatrywać w mężczyzn.

- Wszystko w porządku? - usłyszeli głos Younga, dobiegający zza ich pleców.
- Tak, staramy się znaleźć wspólny język. Daj nam jeszcze pięć minut i się zbieramy. - odparł głośno Wolff, po czym zwrócił się do psychologa. - Trzy słowa. Ashom, Hom, Mamnam. To pierwsze bóg?
 
Zaalaos jest offline