Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2019, 09:39   #7
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
W Henrykowie od rana huczało - poniedziałek, 5 VIII


Huczało cyfrowo na forum internetowym portalu Henryków now!, oraz analogowo na ulicach, szczególnie zaś w zakładzie fryzjerskim i w aptece.

Ludzie nie mogli się zdecydować, które z dwóch ostatnich zdarzeń było bardziej bulwersujące. Jedni przychylali się do opinii, że raczej zachowanie księdza, który pijany w sztok (co samo w sobie było niecodzienne, ale w końcu zrozumiałe) wracał nad ranem na plebanię śpiewając coś o byciu małym misiem, ssaniu i miękkich kluskach wpadających w czyjeś usta.
Część opinii publicznej Henrykowa dawała jednak pierwszeństwo zabójstwu, do którego doszło na terenie posiadłości ich miejscowej celebrytki, Sweet Fi.

W Henrykowie huczało – ludzie przerzucali się domysłami oraz sprawdzonymi w 100 % informacjami.

Zdisio56: była calutka goła, jak ją pan bóg stforzył wszędzie była krew
KrychuK: orgia była, sam wiem, bo zaliczyłem
Pies: prochy wszędzie chodziły, gołe babki latały, wóda, a Majkę łopatą zajebali
PinkYY: Majka to święta była, czysta jak nasza Matka Boska. Inne latały, nie ona, Bluźnisz
Anonim Gall: zajebali i potem grób wykopali.


Dyskusja na temat Sweet Fi nieco przycichła, kiedy ktoś wrzucił filmik nakręcony komórką: ksiądz Frygiel idzie, zataczając się mocno, w stronę plebanii. Nie jest jeszcze późno, trochę po 23, więc ulica nie jest wyludniona. Podchodzi coraz bliżej filmującego i wtedy słuchać, że ksiądz śpiewa. Ma czysty, mocny głos: Jestem mały miś… bo w jej ramionach, gdy obejma mnie, gdy zawładną mnie, na pewno skonam… jestem mały miś…jeśli skonać mam, to na jej krzyżyku. Pieśń – zdecydowanie nie religijna – rwała się, ksiądz często zapominał tekstu, potykał się, rozpoczynał od nowa, lub mylił słowa.. Jestem mały miś.. własność lali tej… co palec ssie.. po penis ssie…
Pod filmem rozgorzała dyskusja, której motywem przewodnim stało się szybko kto i co ssie. W końcu ktoś litościwie wrzucił link do właściwego kawałka





Posterunek policji w Henrykowie

- Kogo nam przysłali?! komendant posterunku Gaspar Grubucha był nieźle wkurzony. Dotarł do Henrykowa dziś w nocy, ściągnięto go z Azji, gdzie odwiedzał syna. Był szczęśliwy, że już nie musi siedzieć w tamtym cholernym wilgotnym upale i prawie wdzięczny Majce. A raczej jej zabójcy. Prawie.

- Kogo?! – dopytał ciągle wkurwiony, ale wrodzone opanowanie wzięło górę nad emocjami – Kogo, kurwa? Trup na karku, a my mamy jakąś panienkę ze stolycy – świadomie zniekształcił słowo - niańczyć? Co my tutaj nie mamy własnych żółtodziobów?
- Technicznie rzecz biorąc ona jest rozwódką.
Kamil Szmidt cenił sobie precyzję. Ale wiedział też, co naprawdę boli szefa. - Nie chodzi o przejęcie sprawy ani o stażowanie. Ma nam po prostu pomóc.
- W czym? Nie zna terenu, nie zna układów, nawet nie jest zatrudniona w czynnej służbie. Kto to niby jest “cywilny konsultant - specjalista”?

Starszy aspirant wyciągnął tekturowy skoroszyt z dokumentami – wiedział, ze jego szef nie akceptuje innych form dokumentacji – i otworzył go. Odpiął od pojedynczej kartki zdjęcie atrakcyjnej szatynki i podał komendantowi.
- Karolina Staszic, 32 lata, studia medyczne na WUMlu, potem specjalizacja z psychiatrii. Szkolenia w Anglii i Francji, współpraca z tamtejszą policją. Ostatnio w Kanadzie pracowała w jakimś centrum pomocy ofiarom przemocy domowej, czy czymś takim.
- Dlaczego właśnie ona? Obciąga któremuś z naszych szefów?
– komendant ciągle był sceptyczny.
- Jest specjalistką od kontaktów z mediami i społeczeństwem.
- Nie ma takiej specjalizacji.

Szmidt westchnął. Współprac z szefem bywała rudna. Dodatkowo – łeb go ciągle napierdalał po wczorajszym pijaństwie.
- Widzę to tak, szefie – świeże spojrzenie kogoś z zewnątrz może pomóc. Jeśli ona się do czegoś przyda, to i tak my zgarniamy cała śmietankę. Jeśli nie – zawsze można zwalić winę na nią. I dokopać tym w Warszawie, przy okazji. Na razie zapędziłem ją do roboty: parzy mi kawę, biega po ludziach… przydatna jest.
Komendant uśmiechnął się.
- No dobra, ale czemu jej nie ma? Nie wiedziała, że odprawa jest o 10?

Karolina wbiegła zdyszana.
- Przepraszam za spóźnienie. Byłam spotkać się z patolog dr Kot, szczegółowy raport będzie jutro rano, ale już wiadomo na pewno, ze przyczyną śmierci było otrucie.
- Przyniosłam Ci też
– odwróciła się do Kamila, zdziwiło go, że nie używa jego stopnia - materiały zgrane z telefonu znalezionego na trawniku. To komórka denatki, nówka sztuka, Iphonik, pewnie prezent. Technicy mówią, że jest jeden filmik i trochę zdjęć. Jeszce ich nie przeglądałam – podała Kamilowi kartę pamięci.
- Ja to zrobię – powiedział, tknięty nagłym przeczuciem. – Albo zlecę młodemu.

Komendant Grybucha pokiwał głową.
- Wydrukuj mi wszystko co mamy, zapoznam się. Musimy ustalić, kto tam był. Impreza i żadnych świadków? Gości? Może damy ogłoszenie na tym portalu miejscowym …
- Hneryków now!
– podpowiedział Kamil. – I sprawdzę jej media społecznościowe, maile, .. laptopa. Gdzie jest jej laptop? – spojrzał na Zbyszka Piekarskiego.
- Nie było żadnego sprzętu – młody pokręcił głową. - Żadnego łapka, komputera, aparatów, telefonów, tabletów nic. Tylko ta komórka na trawniku.



Łukasz Marszałek

Podniósł Majkę tak, jakby nic nie ważyła, wsuwając ręce pod jej plecy i kolana. Pamiętał, aby przykucnąć, a nie nachylać się – lata praktyki robiły swoje. Miała zamknięte oczy, twarz anioła, którą szpeciło nieco rozcięcie nad okiem. Choć jej ciało było bezwładne, to miał wrażenie, że dziewczyna mości się w mocnym, pewnym uchwycie jego wyrzeźbionego ciała. Był szczęśliwy.

***

Kopał. Szło mu doskonale, wypracowane latami treningów mięśnie działały jak dobrze naoliwione tłoki. Najpierw obrys, wbijał płytko szpadel, aby zarysować kształt. Potem zaczął usuwać ziemię.


Obudził się, pełen energii. Niósł ją w ramionach, pamiętał to teraz wyraźnie! Tylko dlaczego wydawała się nieprzytomna?

Szybkie śniadanko – kawałek jagielnika z owocami goi i jogurtem Bakoma for men – prysznic, śpieszył się, dziś zaczynał wcześnie.

Kiedy otwierał drzwi klubu zwróciła jego uwagę koperta, wrzucona do skrzynki na listy.
Nie wiedział, gdzie położył kluczyk. Dawno nic do niego nie przychodziło pocztą, wszystko mailami. A kurier dzwonił i się umawiał, jak człowiek. W końcu podważył dół skrzynki nożem. Wypadła z niej pojedyncza koperta - biała, zaklejona, bez znaczka czy czegokolwiek. Tylko jego imię i nazwisko na wierzchu. W środku była złożona na 4 kartka , trochę nierówna, jakby odcięta. Szybko zorientował się, o co chodzi: ktoś najpierw wydrukował wszystko, potem oderwał górę z jego imieniem i nazwiskiem, i przykleił do koperty skoczem. Reszta kartki była w środku. Od razu wiedział, co to było – w końcu oglądało się CSI.
.
Przeczytał treść.
Gościu, widziałem cię z łopatą. Mam foty. Wszyscy mówią, że nią zajebano SweetFj. Wyskakujesz z 5 000 tys. kilo i zapomnę o sprawie. Zbierz kasę, odezwę się.

Zajrzał do koperty, bo było tam coś jeszcze – rzeczona fota. On, wieczorkiem, za nim księżyc, na tle bramy wejściowej do rezydencji Majki. Trzymał łopatę, w taki sposób, by jej ciężar równomiernie wyrównywał się na jego ręce.

Co teraz?



Lucja Podworska

Wchodził w nią raz za razem, szybkimi, głębokimi pchnięciami. Rozkosz przelewała się przez jej ciało, odpływała, krzyczała?
- Ciii – szepnął a ona zagryzła róg poduszki.
Zatrzymał się na chwilę, poczuła jego język na kręgosłupie, sunął powoli, pieszcząc każdy guzek. Nagle ugryzł ją w łopatkę a potem kontynuował przerwane wcześniej ruchy biodrami. Miał gumkę i choć tego nie lubiła, to tym razem jej nie przeszkadzało. Chciała więcej i więcej.
Krzyczała?
W pokoju było ciemno, trochę światła dawała lampa za oknem.
- Co kurwa… - usłyszała czyjś głos, mężczyzna leżący na niej nagle jakby zniknął, poderwany przez kogoś.
- Wypierdalaj!


Lucja obudziła się. Serce biło jej mocno, a ciało – rozgrzane ciepłem łóżka i wspomnieniem snu – paliło ją. Sen był bardzo realny i choć Lucja wiedziała, że to raczej obudzone wspomnienie, a nie sen, mimo to musiała sprawdzić.
Weszła do łazienki i podciągnęła koszulkę i obróciła się, aby zobaczyć w lustrze swoje plecy. Ciągle tam był, mimo że upłynęło już trochę czasu – słaby ślad zębów jej kochanka odciśnięty na łopatce.

Komórka zapikała dźwiękiem nadchodzącej wiadomości MMS. Nieznany numer a mimo to otworzyła. Na zdjęciu był penis w pełnej erekcji a niżej widomość: Majeczko, tęsknię za tobą księżniczko. Mój rumak nie może się już doczekać, kiedy znów wjedzie do twojej przytulnej stajenki. Czekam na twój znak. Twój Księciunio.

Księciunio, kurwa. To ten Krystian, czy jakiś inny? Nie chciała tak myśleć o sobie, ale skoro zaprosiła do domu tamtego gostka w poliestrowych jogerrsach, to kto wie…

Sprawdziła maile – nic specjalnego, FB i vloga SweetF – nic nowego. To ją zmartwiło. I zdziwiło. Zajrzała więc do swojej komórki – pamiętała, że wybierała się na imprezę, więc foty powinny być, nie? I były: ona z Majką, ona z Krystianem – przytuleni, jak miło, Krystian z ręką na jej cycku – ona sama w łazience Majki odbita w lustrze… nic specjalnego.
Zawsze dbała o to, żeby fotografowana osoba wypełniała zdjęcie. Świetnie się jej to, niestety, udawało. Czasem tylko ktoś się wepchnął w kadr, rozmazany… Przeleciała galerię raz jeszcze… Tak, tu nawet uchwyciło kawałek czyjejś twarzy i włosów. Powiększyła fotę maksymalnie i wpatrywała się w nią... znała chłopaka. Bartek? Chyba tak miał na imię. Parę razy widziała go, jak grzebał przy komputerze w domu Majki. Raz nawet poprosiła go od odblokowanie jej lapka, jak się coś zwiesiło.

Może warto do niego zagadać? Był chyba w kontaktach Majki na fb…. . A może lepiej dać sobie spokój?



Bartosz Pawłowski

Siedział przy laptopie ustawionym na toaletce w sypialni Majki. W lustrze odbijało się jej łóżko, zmiętolona pościel, taśma od fitnessu przywiązana do ramy, różowe kajdanki. W sypialni było ciemno, trochę światła wpadało zza okna, świeciła tam jakaś lampa.
Ekran laptopa wisiał na niebiesko. Centralnie umieszczony był zegar, odliczający w tył.
Zostało niecałe piętnaście minut….

- I co teraz, Bartuś? – Majka oparła się o jego plecy, poczuł krągłość jej piersi, ciężki zapach perfum. – Nie martw się, wiem, że to był wypadek, nie chciałeś tego. – powiedziała. W jej głosie był smutek i rezygnacja.
- Przecież tyle razy mówiłem … - zaczął z wyrzutem. - Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?!
Grała muzyka, ktoś krzyknął, szarpnął drzwi sypialni
- Co…


Obudził się. Leżał przez chwilę nieruchomo, starając się przywołać resztę snu. Wspomnienia. Był pewien, że to było wspomnienie tego, co przydarzyło się na imprezie Majki. Był tam. Był razem z Baśką - a może tam się po prostu spotkali? Basia nie była jednak ważna, liczyła się tylko Majka.

Zawiódł ją. Pamiętał zawód w jej oczach. To bolało. Za nic w świecie nie chciał jej ani zawieść, ani skrzywdzić.

Może Basia coś pamiętała? A może inni znajomi SweetFi? Przecież miał dostęp do jej kontaktów, maili, mógł wszystko sprawdzić.

Ale czy chciał?



Ksiądz Marcin Frygiel

Marcin obudził się jak zwykle, 15 po 5.

Czuł się źle – bolała go głowa, mięśnie, strasznie chciało mu się pić i generalnie miał wrażenie, że ma gorączkę. Grypa, czy co? Ale w sierpniu? A potem przypomniał sobie wszystko – no, prawie wszystko. Pamiętał wejście do „Kulturki”, ostry smak zmrożonej wódki przytłumiający ból po śmierci Majki… Kiedy już sądził, że udało mu się jako tako uporać ze stratą nagle przypomniał sobie jedno zdarzenia. Uderzyło go z mocą błyskawicy, rozsadzając mózg.
Opierał się pośladkami o brzeg umywalki, przed nim klęczała dziewczyna. . Wydawała się czekać na komunię. Ale nie. Jej dłoń objęła jego członek, a głowa zaczęła poruszać się rytmicznie, w przód , w tył, znowu w przód… W pomieszczeniu było ciemno, rozświetlał je tylko blask lampy za oknem. Przymknął oczy i modlił się bezgłośnie, w rytmie jej ruchów.. Kiedy poczuł, że dochodzi zanurzył palce w jej włosach i przytrzymał, chcąc przedłużyć doznanie. Dziewczyna odsunęła jednak głowę, część nasienia poplamiła mu spodnie….
Ktoś szarpnął drzwi łazienki.
- Co… - usłyszał jeszcze.


Dalsza część wspomnienie uciekła mu z mózgu.
Nalał wtedy pełną szklankę wódki, wypił szybko. Nie pamiętał, jak dotarł na plebanię.

---------

Na mszy trudno mu się było skupić – na szczęście parafian było dosłownie kilku. Oraz Igor , który znów zjawił się rano, nie wiadomo po co. Wpadł zdyszany, zdążywszy w ostatniej chwili. Ksiądz miał wrażenie, że oczy chłopaka błyszczą wrednie, ale szybko zganił sam siebie za podobne podejrzenia.

Nabożeństwo toczyło się niespiesznie. Marcin jednak coś rozpraszało.. jakiś głos. . Szybko zidentyfikował źródło – to był Igor. Za każdym razem, kiedy ksiądz przechodził obok niego, albo kiedy chłopak zbliżał się do duchownego, zaczynał coś nucić. Wsłuchał się dokładnie.

Jestem mały miś, własność lali tej…

Co to mogła być? Znaczy – oczywiście ksiądz rozpoznał Brassensa - ale czemu dzieciak podśpiewywał? I to w czasie mszy?! Ksiądz Marcin poczuł, że robi mu się zimno. Nie wiedział, czy Igor ciągle śpiewa, czy słowa ballady rozbrzmiewają tylko w jego głowie.

Jestem mały miś, własność damy tej,
Co ptaszka ssie kiedy zasypia,
Jestem mały miś, własność damy tej,
Do Boga chcę, gdy mnie dotyka…


Kamil Szmidt

Wchodził w nią raz za razem, szybkimi, głębokimi pchnięciami. Rozkosz przelewała się przez jego ciało, dziewczyna odpływała, krzyczała?
- Ciii – szepnął a ona zagryzła róg poduszki.
Zatrzymał się na chwilę, przesunął językiem po jej kręgosłupie, zahaczył o ucho. Dyszała ciężko. Zaczął znów poruszać biodrami. Miał gumkę i choć tego nie lubił, to tym razem mu nie przeszkadzała.
W pokoju było ciemno, trochę światła dawała lampa za oknem.
- Co kurwa… - usłyszał czyjś głos.


Obudził się, wściekły na siebie, że nic więcej nie pamięta ze swojego snu. Nie snu. To było wspomnienie tamtej nocy, był tego pewien. Łeb go znów napierdalał, tym razem normalnie. Prysznic prawie go nie odświeżył. Wciąż trzymało go mocno. Ból jak to przy kacu, suchość w ustach też. Spojrzał w lustro. Przekrwione oczy, rozszerzone źrenice.

Dwa ibupromy zatoki popite Red Bullem załatwiły sprawę. Butelka po ICE WINE ciągle stała tam, gdzie wczoraj ją zostawił. Był pewien, że jest taka sama jak ta, która widział w domu denatki. Poszukał foty w swojej komórce – tak, to samo. Przyjrzał się uważnie szkłu – nie było żadnych banderoli, kodu kreskowego, nic. Ale butelka miała tylko jedną etykietę, tą przednią, tylna była zerwana. Takiego alkoholu nie kupi się u nich z Żabce, musiał być kupiony przez net, może skądś przywieziony. Może nielegalnie.… a może kod i banderola były na kartoniku? Taki droższe trunki lubili sprzedawać w kartonikach.

Kiedy przeglądał galerię coś go zastanowiło – foty były tylko z niedzieli, cała dokumentacją którą zrobił w domu denatki. Z soboty nie było nic, nawet jednej sztuki. Z czwartku – fota ogłoszenia o zaginięciu psa rasy nova scotia duck tolling retriever, z numerem telefonu i zdjęciem rudzielca w różowych szelkach w małe czaszki. Wydawało mu się, ze gdzieś taki mu mignął, więc strzelił fotę ogłoszenia. Z soboty nie było nic.

Dotarł na posterunek, posłał cywilną specjalistkę po kawę, a Młodego do firmy cateringowej „Pełny Gar” i na zajezdnię autobusową.

Po odprawie usiadł przy biurku w swoim pokoju i wsunął do czytnika kartę pamięci dostarczoną przez Cywilną. Najpierw film.
- Hej, tu wasza SweetFi, mamy dziś imprezkę! Tak kochani to moje urodziny, osiemnaste oczywiście – zbliżenie na mrugające oko SweetFi. Żółto-zielony cień do powiek, mocna kredka. - Dziękuję wszystkim za prezenty – MaXY za make-up, PinkYY za sukienkę – telefon przesuwa się wzdłuż sylwetki. - Ale, ale! Najważniejsze. Oto moi goście – musicie ich poznać!
Telefon przesuwa się, szybko w lewo, ukazując zamazany obraz – w pokoju panuje półmrok – za plecami SweetF. Na ułamek sekundy obraz stabilizuje się, daje się rozpoznać kilka rozmazanych postaci. Potem aparat spada na ziemię i resztę nagrania wypełnia ciemność – kamera widocznie była zakryta. W tle słychać jakieś głosy, stukot i krzyk. Potem ktoś podnosi aparat i wyrzuca go za otwarte okno sypialni.


Zamarł, a potem odtworzył film jeszcze raz i kolejny. Zatrzymał ujęcie wpatrując się w postacie za plecami Majki. Rozpoznał siebie – nie było żadnych wątpliwości, to był on, poznał swoją koszulę. Obejmował ramieniem jakąś dziewczynę w wyciętej mocno sukience. Twarz była zmazana, ale włosy… tatuaże na ramionach… to musiała być Karolina. Zaklął.

Co teraz?
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 28-02-2019 o 21:54.
kanna jest offline