Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2019, 10:02   #32
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Tymczasem nagle otwarły się drzwi do kuchni. Weszła przez nie rudowłosa Barbra.


Dziewczyna miała na sobie narzucony szlafrok na nagie ciało. Niezapięty. Właściwie wszystko było widać, niewielkie piersi, stojące sutki, lekko rozchylone płatkii w kępce równie rudych włosów. była szczupła oraz miała bardzo jasną karnację.
- Poczułam omlety. Mniam, uwielbiam twoją kuchnię, mogę się przysiąść?
- A gdzie Zeb?
- Oddałam go Ninie - rzuciła imieniem którejś dziewczyny. - Jestem głodna. Mogę dołączyć?
- J..jasne. - Noga Amandy z tego całego zaskoczenia powędrowała wyżej, natrafiając na udo Tomasso. Że też kobiety potrafiły być takie śmiałe. Z trudem oderwała spojrzenie od rudej dziewczyny by spojrzeć na Włocha. - Może… powinniśmy się już zbierać?
- Myślę … myślę, że lepiej faktycznie pójdziemy.
Dziewczyna robiąca omlety usłyszała.
- No co wy. Oczywiście jeśli chcecie, ale zjedzcie przynajmniej jeszcze po jednym.
- Słusznie - naga niemal Barbra podeszła blisko Brytyjki - sami nie zjemy, zaś tamci albo śpią, albo uprawiają seks.
- Są przepyszne, ale.. Chyba już jestem syta. Na pewno wszyscy chętnie skorzystają jak już skończą to co robią. - Amanda cofnęła swoją nogę i podniosła się powoli. Czuła jak z jej wnętrza niemal się wylewa. Czuła drgnięcia pieszczonej kończyny swojego chłopaka.
- Cóż, wobec tego … chyba, że chcecie zostać do rana, mamy jeszcze pokoik, chwilowo pusty. Możecie się położyć tam na łóżku - wyjaśniła Sandra. Dziewczyna pewnie uznała ich za po prostu mocno zmęczonych.
- Nie mieszkamy daleko. - SInclair uśmiechnęła się ciepło do Sandry i spojrzała na Tomasso. Miała na niego tak potworną ochotę, że gotowa była przebiec dystans do palazzo.
- Tak, wiesz, tutaj jest sporo osób, pewnie łóżko przyda się, bowiem nie wszyscy zechcą powrócić do domu. Dlatego sobie spokojnie przejdziemy. Przy okazji, pyszne omlety - mężczyzna wstał podając rękę Brytyjce.
- Jasne. Przy okazji, skoro się poznaliśmy, wymienimy może numery - spytała Sandra.
- Tak! - krzyknęła Barbra. - Kiedyś możemy się gdzieś wybrać. Choćby narty, lubicie narty? Planujemy wyjazd.
- Brzmi dobrze. - Amanda podała swój numer. Zrobiłaby wszystko byleby tylko jak najszybciej znaleźć się we właściwych rękach. Chwilę później znaleźli się już na ulicy. Przechodząc przez pokój główny widzieli, iż większość studentów śpi, tylko Zeb zajmował się jakąś dwójką koleżanek, albo raczej one zajmowały się nim tworząc jedno wielkie kłębowisko rąk i nóg damsko - męskich poustawianych na wszelkie absolutnie sposoby. Przemknęli się jednak zbyt szybko, aby patrzeć na szczegóły. A jednak brytyjka zerknęła i jeszcze szybciej opuściła pokój.

Ulice Wenecji były ciągle wypełnione, choć już nie tak bardzo, jak kiedyś. Więcej turystów było już solidnie podchmielonych. Amanda pochwyciła dłoń Tomasso i niemal biegła w stronę ich domu. Gdy tylko przekroczyli próg.
Ledwie znaleźli się w korytarzu, na którym toż mogli kogoś spotkać, przywarła do niego całym ciałem i pocałowała namiętnie już wsuwając dłonie pod męski płaszcz.
- Chcę ciebie. - Wyszeptała pomiędzy pocałunkami.
- Wobec tego śpieszmy się. Pragnę cię także kochanie moje - oddał gwałtownie pocałunek.
Amanda jednak nie mogła się oderwać. Jej chłodne dłonie wsunęły się pod koszulę kochanka. Nie liczyło się miejsce, czas. Chciała tylko wziąć jak najwięcej. No tak, to były schody. Miejsce równie dobre na pocałunki oraz seks. Ale najpierw pocałunki.
- Mrrr - wymruczał do dziewczyny rozpinając jej płaszcz, później zaś ugniatając piersi. Nie miała majteczek na sobie. Wystarczyło zaraz podnieść sukienkę ... oczywiście jednak Włoch na sobie miał wszystko.
- Chcę cię - wyszeptał odwracając Amandę tak, że musiała się oprzeć o schody pochylona. - Chcę cię - powiedział ponownie unosząc oraz rzucając na pochylone plecy kobiety płaszcz oraz sukienkę. Jego dłoń oparła się o jej nagą pupę cudownie ułożoną. Kolejna szybko rozpięła rozporek wydobywając penisa na zewnątrz. Kurde, mokry oraz nabuzowany czerwienią. Nie mogąc czekać dłużej po prostu przyłożyć w odpowiednie miejsce oraz mocno pchnął.
Głos Amandy poniósł się po klatce schodowej. Nie wiedzieli czy lokatorzy są u siebie, ale w tej jednej chwili nie było to istotne. Brytyjka była już w swoim małym ale bardzo przytulnym świecie rozkoszy. Podobnie mężczyzna. Pragnął dziewczyny oraz kochał się teraz nie patrząc na nic. Widział przed sobą tylko jej wypięty tyłeczek oraz czuł jak ścianki jej kobiecego kwiatu obejmują go oraz opinają się na nabrzmiałej męskości. Jego ruchy były coraz mocniejsze, coraz szybsze, coraz bardziej uderzające. Wszystko wirowało, przez ciało przechodziły kolejne fale uniesienia.
- Ach, Ama … - jęknął, później ponownie, jeszcze raz ponownie za każdym razem poruszając się szybciej. - Ach … - rozszalałe jeziorko kleistej mazi, które naciskało na jego trzon od podnóża, wystrzeliło trafiając wreszcie do głębokiego celu.



Nie widział, że jednak ktoś za drzwiami stał, że jedne drzwi są lekko uchylone, zaś spoza nich przypatruje się zadziwiona oraz wstrząśnięta lokatorka.
Brytyjka doszła z głośnym okrzykiem. Oddychając ciężko z trudem utrzymywała się na schodach. W końcu odrobina ulgi od napięcia, które targało jej ciałem. Osunęła się na kolana i spojrzała na Tomasso. Chciała więcej… dużo więcej. Powiedziała jednak:
- Chyba dam radę już dotrzeć na górę. - Uśmiechnęła się do kochanka i wtedy dostrzegła szczelinę w drzwiach, która błyskawicznie zniknęła. Rozchyliła wargi zszokowana, ale nie odezwała się. Tomasso natomiast po prostu przytulił ją oraz objąwszy mocno poprowadził na górę. Cały czas myślał o niej, o swojej ukochanej i zanim właściwie dotarli na górę jego męskość ponownie zaczęła napierać na materiał.
- Zrobimy to tym razem trochę wygodniej - zaproponował głosem wskazującym, że wręcz ma ochotę ją zjeść prawie. Takim głębokim, straszliwie napalonym. Mogła czuć, jak jego ciało, dokładniej zaś otaczajace jej kibić ramię drży zaciskając się na szczuplutkiej talii. - Co ty na to kochanie?
- Trochę wygodniej znaczy stół? Łóżko? Czy oba? - Amanda zaśmiała się choć jej ciało przy każdym kroku ocierało się o kochanka. Gdy tylko przekroczyli próg zrzuciła płaszcz. Gdy Tomasso zamknął drzwi, przylgnęła do niego. - Kto mieszka na dole po prawej? - Szepnęła, zdejmując z mężczyzny płaszcz i dobierając się do jego marynarki.
- Tam po prawej? - chwilę zajęło mu zebranie myśli po jej bardziej erotycznej części pytania. Stół, łóżko? Chciał się kochać i tu i tu, chciał widzieć ją nagą, chciał czuć, jak jej kwiat oplata go, chciał słyszeć jej krzyk … właśnie dlatego musiał się chwilę zastanowić. - Właściwie naaaa prawo - ucałował ją mocno - taka Rosjanka. Jest stałym lokatorem. Pracuje, pracuje, znaczy w Muzeum Dożów, stażystka bodaj …czego pytasz? - nagle doszło do niego, że pytanie było dosyć niezwykłe. Znaczy zwykłe, ale nie w tym momencie. - Nieważne - widać było, że jego spojrzenie emanuje niecierpliwością. Pragnął jej, chciał ją, pożądał jej. - Najpierw stół, kuchni jest bliżej - wyszeptał. Faktycznie, była bliżej parę metrów - uniósł gwałtownie jej suknię tak, że odsłonił wszystko. Uniósł oraz zdjął pozostawiając ją jedynie w eleganckich butkach. - Jesteś piękna, piękna - całował jej szyję próbując samemu zrzucić resztę ubrania.

Marynarka poszła szybko, zresztą Amanda już ściągała ją wcześniej, ale reszta była nieco wolniejsza. Brytyjka pomagała mu. Tomasso miał rację, mogli pogadać później. Najlepiej po tym jak zareagują wszystkie widoki. Pewnym ruchem rozpięła pasek i zsunęła spodnie Włocha, razem z jego bielizną, uwalniając przy tym prężącą się męskość.
- Och… - Uśmiechnęła się i przyklęknęła przed nim, pomału pomagając mu wydostać się z butów, skarpet, a także spodni i majtek. Ujęła delikatnie twardą męskość w usta. Przez chwilkę zaniemówił. Nie spodziewał się. Tymczasem dziewczyna sama przystąpiła do działania dając mu gwałtowny wstrząs nieokiełznanej przyjemności.
- Amandaaaa … - wyrwało mu się. - Oooo taaak - poruszył biodrami do przodu, jakby chcąc wziąć ją mocno w usta, jakby one były jej kwiatem kobiecości. - Ach - ułożył jej dłonie na głowie. - Bierz go, bieeerz, jak najjgłęęębiej - jęknął - spoglądając na dół, jak wielki, męski banan, pokryty wilgocią niknie w jej rozchylonych ustach.


Brytyjka rozchyliła usta szerzej biorąc go niemal do gardła. Może to był alkohol, moze widoki tego wieczora, ale nagle zahamowania zniknęły. Ssała go mocno chcąc spić wszystko czym kochanek mógł ją obdarować. On zaś czuł jej ostra pracę. Język pieszczący dolną część członka, najdelikatniejszą część pod żołędzią, usta wciągające mocno. Zaczął poruszać się mocniej trzymając dodatkowo jej głowę, jakby chciał wzmocnić ruchy. Docierał głębiej, naprawdę głębiej czując, jak ociera się o jej gardło.
- Aman … a zaraz dojdę - jęknął czując jak z chwili na chwilę coraz mocniej uderza go fala przyjemności, coraz bardziej drży w niej, zaś pod podnóżem penisa zaczyna się zbierać coraz mocniej buzujący gejzer nasienia. - Zaraaa … - wtedy wybuchnął kompletnie nieświadomie przytrzymując jej głowę w najgłębszym mozliwym miejscu. Amanda zakrztusiła się nieco, przez co nieco wypłynęło jej z ust i spłynęło po podbródku. Na szczęście po chwili dała już radę przełknąć resztę by w końcu wypuścić nieco miększy członek i wziąć głęboki oddech. Uśmiechnęła się do Tomasso patrząc na niego z dołu. Włoch jednak przez chwilę nie mógł się jeszcze uspokoić. Dziewczyna przyprawiło go nieomal o szaleństwo, jednak nawet teraz, po spełnieniu aktu, wyglądała obłędnie tak klęcząc trochę przed nim, mając brodę skropioną jego nasieniem i śliną.
- Jesteś … aaaa … - ciężko oddychał powoli wracając do siebie. - Jesteś szalenie … szalenie … szalenie … wiesz jaka … - oddech powoli wracał mu do normalności.
Podniósł ją przytulając. Chwilę tak stali czując wzajemny dotyk swoich ciał, bicie serc, wzajemne ciepło …
- Ja chciałbym, chciałbym na stole teraz, zająć się tobą tak, jak ty mną przed chwilą - wyszeptał chcąc poprowadzić ją do kuchni obok. Amanda poddała mu się i nim się zorientowała została usadzona na stole. Mocno rozchyliła nogi pokazując kochankowi swój mokry kwiat.
- Jestem do twojej dyspozycji kochanie. - Uśmiechnęła się ciepło do Tomasso, czując jak jej własne ciało woła o spełnienie.
- Kocham cię - wyszeptał wpatrując się w to słodkie miejsce, istną różę pięknej barwy otoczonej delikatnymi płateczkami pokrytymi rosą.
- Jesteś śliczna - wyszeptał klękając przed nią, tak jak przedtem ona. Róża kobiecości wabiła go, nęciła swoim wyglądem i zapachem. Jego usta musnęły ją. Tak! Smakiem także, który doskonale czuł na końcóweczce swojego języka. Amanda zadrżała mocno pod jego dotykiem i jej nogi rozchyliły się szerzej. Wpatrywała się w kochanka jak zahipnotyzowana, ciekawa tego co on uczyni z jej ciałem.
- Mrrr - wyszeptał - jesteś szalenie smaczna. Pragnę się ciebie napić - jego usta pocałowały mocniej, zaś języczek zebrał kolejne kropelki z płatków kwiatu. Potem zaś przesunął się wzdłóż całej szparki delikatnie rozdzielając płatki oraz odkrywając dno kobiecego wąwoziku.
- Jesteś smakowita, tak, tak - ponownie patrzył z najbliższej odległości na cudowną miękkość jej cipki, po czym zbierał kropelki języczkiem … wreszcie nie mogąc wytrzymać, gwałtownie przyssał się wciągając w usta miejsce, gdzie jej płateczki łączyły się ze sobą. Wziął je mocno pomiędzy wargi gwałtownie pieszcząc wewnątrz ust końcówką języka.
Z ust Amandy wyrwał się jęk, a po nim kolejny. Poruszała nieco biodrami na stole starając się pogłębić ofiarowywane przez Tomasso doznania.
- Tak.. tak.. Kochanie.. - Jęki przerodziły się pomruk zadowolenia, a brytyjka opadła na stół i zaczęła pieścić swoje własne piersi. Tomasso jednak tego nie widział, albo czej tylko kątem oka, bowiem twarz miał ukrytą pomiędzy jej udami. Puścił na chwilkę to wrażliwe miejsce, ale tylko dlatego, by językiem penetrować jej wąwozik. Od góry do dołu, gdzie zaczynała się tajemnicza jamka kobiecości. Tam zresztą także się raz po raz zagłebiał końcówką języka, ile tylko mógł.. Potem znowu szedł na górkę.
Uda kochanki wylądowały na jego ramionach gdy pomału traciła kontrolę nad swoim ciałem. Jeszcze chwila… jeszcze trochę i doszła z głośnym okrzykiem mocno zaciskając dłoni na własnych piersiach.

Tomasso miał usta całe pokryte jej kropelkami. To było cudowne. Kobiecy kwiat wytwarzał tak słodki nektar, on zaś chciał z niego pić.


Patrzył na drgające rozkoszą ciało dziewczyny, kolejne kropelki wydobywające się z jej jaskini i po prostu nie mógł już wytrzymać. Uniósł się podnosząc jej nogi. Chwycił je zresztą dłońmi unosząc oraz rozciągając. Kobiecy kwiat pokazał mu całą swoją okazałość. Rozwarty, gotowy, przepełniony różem oraz wilgocią, pragnący przyjąć jego drapieżcę do swego wnętrza.
- Ach! - krzyknął wręcz wchodząc w nią oraz czując prześlizgiwanie się wzdłuż karbków wewnętrznych jej pochwy. Wreszcie dobijając do końca, do jej ostatniej ścianki … Amanda, która nie zdążyła nawet odpocząć po niedawnym szczycie, także krzyknęła i kuchnię wypełniły ich wspólne, przepełnione rozkoszą głosy.
- Bierz mnie kochanie… - Zaczęła wić się na stole mocno pieszcząc własne piersi.
- Chcę cię - jęknął pomiędzy mocnymi ruchami biodrami, które raz po raz wbijały w nią solidną długość męskiego ciała. Potem wysuwały na niemal cały rozmiar tak, że prawie była widoczna napęczniała, purpurowa końcówka, ażeby uderzyć jeszcze mocniej. Wszystko szybciej niż uderzenie skrzydeł ptaka. Jeszcze, jeszcze, jeszcze szybciej. Biodra same pracowały, mężczyzna zaś zaciskał dłonie na jej kostkach.
- Amandaaaa, kocham cię, kochaaaa … ach, tak - ze słowem tak poleciała pierwsza partia nasienia, która uderzył jej wrażliwe ścianki. Kolejne tak oraz kolejne, nieco mniejsze, ale też wystrzelone porcje bladojasnego kleiku, które wypełniły jej łono. Tak, tak tak! - wchodził raz za razem, póki ostatnia porcja nie opuściła jego lędźwi. Poruszał się potem powoli wolniej uderzony gwałtownym orgazmem. Amanda doszła ponownie, teraz jednak obwieszczając to cichym jęknięciem. Była nieco zmęczona gwałtownością ostatnich zbliżeń ale czuła, że i tak nie mogłaby się powstrzymać. Coś w Tomasso sprawiało, że chciała całkowicie oddać się temu szaleństwu.
- Tomasso.. To… to takie niesamowite. - Powiedziała słabym głosem, nadal ściskając własne piersi.
- Tooooo tyyyyy jesteś niesamowita - wyszeptał patrząc na nią. Penis wyszedł właśnie z jej pochwy, zaś zaraz za nim zaczęło wypływać jego nasienie kropelkami oraz ich wspólne soczki. - Ciągle chcę więcej. Istne szaleństwo, istne szaleństwo kochanie. Idziemy, idziemy się wykąpać przed położeniem? - spytał.
- Tak i może zabrzmi to strasznie.. Ale… - Amandzie udało się w końcu puścić własne, zaczerwienione teraz piersi i unieść na przedramionach. - Chcę się kochać pod prysznicem… dosiąść cię w łóżku. Chcę świętować do świtu. - Zarumieniła się przyznając się do własnych pragnień i wpatrywała się w kochanka oczekując jego aprobatu lub jej braku.
- Wobec tego, poszalejmy moja droga panno - ucieszył się nagle biorąc ją na ręce oraz zmierzając do łazienki.



Akurat właściwie nie potrzebował wysypiać się wiele. Kiedyś wspomniano mu, iż pewnie to kwestia genów po linii Colonnów, która parokrotnie krzyżowała się z państwem Visconti. Colonnowie słynęli z tego, że mało sypiają nie czując przemęczenia. Podobno legenda ich rodziny powiadała, że stanowi to wynik dodatku jakiejś specjalnej krwi. Plotki dotyczyły jakiejś wampirzej damy imieniem Agnese, której potomstwo odziedziczyło ową specjalną moc. Oczywiście fantazja to była, ale faktem niewątpliwym okazała się mała potrzeba spania.
 
Kelly jest offline