28-02-2019, 17:13
|
#343 |
| Góry Miecza 20 Marpenoth i kolejne Załatwiwszy sprawy i sprawunki w Phandalin najemnicy ruszyli na własną misję - eksplorować znalezioną przez Jorisa górską strażnicę. Mając nie wiele więcej niż przeczucia myśliwego i jego wiewiórki zdecydowali się na zimową wyrpawę w góry bez koni, za to z zapasem sił i entuzjazmu i nadzieją, że los się w końcu do nich uśmiechnie. Szczególnie ucieszony był Stimy, któremu Uma przekazała krótką notkę od gnoma o treści: Fascynujace badania, fascynujące! Spotkajmy się o pełni, wtedy będzie jeszcze lepiej! Ponieważ księżyc dopiero zaczął przybierać to niziołek miał dużo czasu do spotkania z dawno niewidzialnym przyjacielem. Miał tylko nadzieję, że roztrzepany gnom nie zapomni o obietnicy. W końcu w podziemiach nie było widać księżyca… Marsz przez śnieg był forsowny i powolny, choć w gęstym lesie było nieco lepiej. Koni nie było sensu brać, toteż Marduk ponownie zostawił swojego w karczmie w Dolinie. Po kolejnych trzech dniach dzięki znakom na drzewach poszukiwacze przygód dotarli do traperskich ruin Miejsce, w które dotarli nie różniło się wiele od poprzednio mijanych zagajników i polan, choć przypomniał nieco okolice Cragmaw; niby las taki jak wszędzie, ale drzewa nieco młodsze, krzewy nieco gęstsze… Aczkolwiek cokolwiek tu zbudowano było raczej formacją strażniczo-obronną podobną do Studni Starej Sowy niż zamkiem, choć Joris musiał wskazać towarzyszom zasypane fragmenty murów by dojrzeli je pod śniegiem. [media]https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/a/a7/AmericanLegionSPTrails_CheeseboxRuins.jpg/1200px-AmericanLegionSPTrails_CheeseboxRuins.jpg[/media] Po linie zeszli do środka, bardziej uradowani suchym i zacisznym miejscem na nocleg niż dotarciem do celu. Minąwszy zawaloną komnatę i korytarz weszli do niewielkiej sali z kolumnami podpierającymi strop. Prowadzące w górę schody były zasypane, a dodatkowo blokująca je krata wyłamana przez spadające głazy. Leżały tu resztki zbroi i rozwleczone kości kilku humanoidów, potrzaskane zębami padlinożerców. Kolejne przejście prowadziło do dużej sali, zapewne głównej dla tych podziemi. Duży, prosty kominek wkuto w jedną ze ścian; pewnie można by w nim i dzika upiec. W drugiej ścianie znajdowała się kamienna misa z wodą, podobna do tych jakie znaleźli w Studni Starej Sowy i podziemiach Tressendarów. W przeciwieństwie do tej ostatniej tu nie było wody, ale nie było też dziwnych rzeźbień czy znaków. Ot, wodopój dla mieszkańców. Spróchniałe stoły i ławy przywodziły na myśl salę obrad lub jadalnię; zetlałe kilimy, mapy czy chorągwie wisiały w strzępach na ścianach i nie sposób było dociec co przedstawiały. Wychodziło z niej kilka tuneli, które niknęły w mroku. Po ostatniej wizycie myśliwych zostało tu nawet nieco drewna na opał; pomijając resztki mebli oczywiście. Ogarnąwszy się,rozpaliwszy ogień i przebrawszy w suche ubrania drużyna ruszyła za Jorisem w głąb ruin, płosząc stadko nietoperzy i parę lisów, które schroniły się tu przez zimą. - To tu - rzekł myśliwy wskazując “podejrzaną” ścianę. Ruda prychnęła obrażona, że znów ją tu przyprowadził i demonstracyjnie wskoczyła na trzewiczkowy kapelusz, omal nie spadając z nim na ziemię. Marduk uważnie obejrzał ścianę, ale nie wydawało mu się by były tu drzwi ukryte jakąś magią; jeśli w ogóle były to działały raczej na jakiś mechanizm, którego nie widział. Stimy odchrząknął znacząco, wypiął dumnie pierś, przepchnął się na przód i przy świetle jorisowego puklerza sam rozpoczął oględziny korytarza. W końcu przecież z powodu tej ściany Joris go tutaj ściągnął! I proszę. Nie minęło kilka minut a pomamrotał, pogmerał coś w jednym z kątów i kamienna konstrukcja poruszyła się ze zgrzytem, znikając powoli w podłodze. Ledwie ściana się poruszyła z nowo odkrytego pomieszczenia buchnął taki smród, że wszyscy cofnęli się odruchowo. Nie było wątpliwości, że po drugiej stronie leży czyjeś ciało. Czyje, w jakim stanie, żywe czy nieumarłe - to się dopiero miało okazać. |
| |