Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2019, 19:37   #11
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Właściwie to nie miała ochoty iść na obiad ściskało ją w żołądku i najchętniej nalała sobie szklankę whisky i zakopała się w łóżku. No, ale obiecała i mimo, że nie chciała tego przed sobą przyznać trochę się Henrym zauroczyła. Choć pewnie na szczęście postawił sprawę jasno, czysty interes. W końcu Susan już myślała, że skomplikowała sobie relacje z Jane czy potrzebowała komplikacji z drugą osobą.
“To wszystko takie popieprzone…” pomyślała kiedy zamykała za sobą drzwi właściwie ubrana była podobnie do poprzedniego dnia. Różniła się tylko narzutka, wprawdzie nie odstawiła się tak jak Henry ale wyglądała schludnie i to chyba się liczyło bardziej. Wyszła zamykając drzwi i skierowała się do sklepu z narzędziami. Weszła cicho...gdyby nie dzwonek przy drzwiach pewnie by się jej udało podkraść.

Jane pierwsza zauważyła wstępującą w jej progi Susan. Uśmiechając się wesoło przywitała się z Wood i zaprowadziła ją do swojej kuchni. Znacznie mniejszej od kuchni Susan, ale za to przytulniejszej. Henry już tam był i jadł. On również przywitał się ze swoją przyszłą pracodawczynią i wrócił do jedzenia.
- Chrupiące kalmary mam dziś niestety.- odparła smutno.- To chyba nie problem?
- Ani trochę. - Susan uśmiechnęła się siadając do stołu. - Masz może jakiś próbnik farb które mogłabym pożyczyć?
- Tyle ile chcesz.- odparła z uśmiechem Hong.- Nawet z dziesięć, różnych producentów.
- No tak utrudniaj mi wybór dalej - Zaśmiała się drocząc Susan. - Ale chętnie wezmę od razu folie malarską, to wieczorem zabezpieczę szafę i łóżko żeby się za bardzo nie usyfiło.
- Nie ma sprawy. Doliczę ci do rachunku.- odparła z uśmiechem Jane, podczas gdy Henry skupił się na posiłku. Musiało mu smakować gotowanie miss Hong.
Susan parę razy zerknęła w jego stronę, tłumaczyła sobie to jako efekt ‘garnituru’. - Przy okazji nie wiesz, czy ktoś w najbliższych dniach będzie jechał do większego miasta? - Zwróciła się do Jane pomiędzy kęsami posiłku.
- Clarence miał jechać za trzy cztery dni, ale myślę że jakbyś poszła do niego i pogadała to zgodziłby się pojechać wcześniej, w twoim miłym towarzystwie. - zastanowiła się przyjaciółka Wood.
Susan posłała jej dłuuugie spojrzenie które mówiło: “Serio ten komentarz?! Serio?!” kiedy była pewna, że Jane zobaczyła wróciła do jedzenia. - Pójdę po obiedzie i zapytam. - Jednak wzięła proponowaną ofertę, w końcu potrzebowała kupić lodówkę i jeśli byłoby to za dwa dni a nie cztery to pewnie by już wiedziała że powinna kupić też pralkę...choć biorąc pod uwagę jak wszyscy straszą ją zalaną piwnicą to pewnie i pralkę … i może pompę? Zanurzyła się chwilowo w myślach.
- To dżentelmen. Będziesz bardziej bezpieczna przy nim, niż w bibliotece.- odparła wyraźnie zadowolona z aluzji. Czy ta dotarła do Henry’ego, tego Susan nie wiedziała, bo mężczyzna nie wtrącał się w przekomarzanie kobiet.
“Wow, słowo cichy nie oddaje całkowicie tego człowieka” Pomyślała kiedy po raz kolejnie przewróciła oczyma na kolejną aluzję. Po sytuacji w jej kuchni akurat nie była w nastroju na ten temat w końcu okazało się, że we własnym domu też nie jest bezpieczna.
“Moja forteca ma mnóstwo dziur.”
- Obejrzałem robotę, poza piwniczką. Dam ci znać ile to będzie kosztowało jutro. - rzekł tymczasem Henry.- Skoro to twoja kumpela, to pewnie dasz jej upust, tak?
- Troszeczkę. Wiem że nie mogę być zbyt miękka.- odparła z uśmiechem Jane.
- Nie musisz. - Wtrąciła się Woods. - Jestem przygotowana na takie koszty.
- Nie przeszkadza mi to. Nie mam wielkich potrzeb materialnych.- odparł spokojnie Henry wstając i podchodząc do lodówki Hong. Wyjął z niej kilka piw, by wrócić z nimi do stołu.- I tak robię to głównie dla darmowej wyżerki.
“Najwyraźniej powiedzenie ‘Przez żołądek do serca’ się tutaj sprawdza...ech no to już mogę już nawet nie marzyć. “ pomyślało do siebie totalne beztalencie kulinarne.
Jane przyjrzała się badawczo Susan i spytała troskliwie.- Możemy pogadać na osobności. Chciałabym coś ci pokazać?
- Eeee?..- Reakcją było zdziwienie, ale Susan poszła za Jane do dalszej części domu. - Coś się stało?
- To ja powinnam zadać to pytanie. Wyglądasz jak przyszły wisielec gapiący się na szubienicę. Coś się wydarzyło?- zapytała z niepokojem Hong.
Susan podrapała się po głowie z zakłopotaniem. “Jednak powinnam trzasnąć sobie kielicha przed przyjściem.”
- Eleonore przyszła z dokumentami i używa tego...ich czegoś na mnie w kuchni… po prostu mam trochę zaburzone poczucie bezpieczeństwa w domu… nic wielkiego prześpię się i jutro znowu będę tryskała optymizmem. - Powiedziała stając w śmiałej odważnej pozie. Niczym dziecko które chce pokazać jakie jest odważne. A potem sprytnie zmieniła temat i powiedziała szeptem. - Garniak? Serio?! - Zapytała jak nastolatka obgadująca nauczyciela w klasie i nie chciała być przyłapana.
Jane przytuliła ją jednak do siebie mocno i czule.
- Jakbyś chciała to mam wolny pokój na tę noc. Zamykany od środka, więc nie będziesz się musiała martwić o nieproszonych gości… w tym i mnie.- po tych słowach puściła ją i dodała. - No.. to w końcu szanujący siebie fachowiec. Jutro przyjdzie czas na jeansy i flanele.
- Nieee, nie zamierzam uciekać. I nie wygonią mnie z własnego domu. - Susan zapewniła resztkami determinacji. - Pomoc ci pozmywać?
- Wątpię by to akurat zamierz… A co do zmywania, to jeśli nie masz nic lepszego do roboty.- odparła z uśmiechem Jane.
- Mam...ale i tak mogę pozmywać. - tym razem to Woods była dowcipnie złośliwa.
- To nie odmówię. Eleonore daleko zaszła, czy wolisz o tym nie mówić?- zapytała troskliwie Jane.
- Nie psujmy sobie obiadu rozmową o niej jeszcze dostaniemy wrzodów, - Powiedziała dostanie Woods i przesunęła się jakby dając znać, że już może wracać.
- Rozumiem. Żadnych więcej pytań na temat.- odparła z uśmiechem Jane i obie wróciły do kuchni, gdzie melancholijnie spoglądając na obraz z kwiatami Henry powoli popijał drugie piwo.
Susan zebrała naczynia ze stołu i zaniosła je do zlewu i zabrała się za zmywanie. - Przygotujesz mi tą folie i próbniki? - Zapytała Jane, zajmując się już zmywaniem, naczyń z posiłku..i tych zalegających w zlewie. Hong przez chwilę była zaskoczona tym pytaniem, po czym ją… olśniło. Podeszła do Jane i szepnęła do jej ucha.- Mocniej wypnij pupę, masz zgrabne nogi… Henry może i mruk, ale to facet… więc ulega takim samym pokusom jak każdy inny. I do boju dziewczyno. Odreaguj. Będę długo szukała tych próbników.-
Uznała zapewne, że Susan potrzebuje tego, co ona sama potrzebowała po takich doświadczeniach, jak te z Eleonore.
I opuściła kuchnię dodając.- Jasne… poszukam tych próbników, choć nie pamiętam gdzie je schowałam.-
“Małe miasteczko ...wszyscy ze wszystkimi...” zironizowała w myślach, chciała trysnąć na Jane wodą by ostudzić jej zapał załatwienia Woods szybkiej ulgi. Nie skorzystała z propozycji, jej myśli nie szły tą drogą...znaczy szły, ale mózg sukcesywnie przypominał, że to zły pomysł. Henry ma jej remontować dom, sam powiedział, że woli podejście profesjonalne no i wydaje się, że lubi jak ktoś mu gotuje… Plus chwilowo Susan wystarczyło, że tym razem mogła powiedzieć sobie ‘nie’ i jej ciało słuchało. Trochę. Przynajmniej na tyle żeby miała satysfakcję, że się słucha.
Dalsze mycie naczyń przebiegało w ciszy. Henry nie był mrukiem. Był niemal niemową. Powoli popijał piwo i choć zerkał od czasu do czasu na Susan, to nie odezwał się ni razu… wyraźnie zamyślony. A Hong zgodnie z obietnicą długo szukała tych próbników.
Na tyle długo, że Susan zdążyła pozmywać i wytrzeć wszystkie naczynia. Właściwie nie chciało jej się już czekać, bo zrobiło się dziwnie. Ruszyła w stronę sklepu obracając się do Henry'ego i żegnając go z uśmiechem. - Pójdę zobaczyć czy sama się nie zgubiła w tych je alejkach. Do jutra Henry. - I wyszła, starała się wyjść normalnie ale wydawało się, że te parę kroków jej biodra się zakołysały same z siebie.
- Do jutra. Powiedz Jane, że zwrócę jej za piwa.- usłyszała od Henry’ego. Wedle słów Jane, był typowym facetem, więc musiał zwrócić uwagę na jej pupę. Natomiast sama właścicielka sklepu już dawno przygotowała wszystko co było potrzebne Susan. I czekała na nią.
- Dziękuję za obiad i za to. Henry powiedział, że zwróci ci za piwo. - Powiedziała zgarniając rzeczy z blatu. - Idę do żebrać o podwózkę do Clarence’a. Do później. - Też pomachała Jane wychodząc ze sklepu. I kierując się do sklepu z elektroniką.
- Powodzenia.- usłyszała za sobą.
 
Obca jest offline