Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2019, 23:20   #12
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Dojście do sklepu zajęło jej ledwie parę minut, przekroczenie drzwi kolejne. Niestety Clarence’a nie było za ladą.
- Clarence? - Susan odezwała się głośniej podchodząc do lady. Rozglądając się po sklepie, ale wszystko wydawało się wyglądać w porządku. Cisza jak makiem zasiał, ale przecież nie mógł opuścić budynku pozostawiając go otwartym. Miał tu przecież sprzęt elektroniczny warty około miliona dolarów. Zauważyła przez otwarte drzwi na zapleczu błyski ekranu komputera. Pewnie siedział ze słuchawkami na uszach i grał w jakieś gry. To było chyba jedyne sensowne wytłumaczenie.
“No cóż byłam głośna, chyba mogę zerknąć...prawda?” skradając się na zaplecze wypatrując sprzedawcy.
Otworzyła drzwi i poczuła zapach krwi. Mocny, intensywny… żołądek szybko podszedł Susan do gardła próbując wydostać swoją zawartość przez jej usta. Pani Woods widziała trupy, widziała ofiary egzekucji mające przestraszyć innych. Ale były one finezyjne w wykonaniu. To… nie.
Tors.. głowa.. kończyny.. oddzielone od siebie. Nie za pomocą topora, tylko nieludzkiej siły. Clarence został rozerwany na strzępy i sądząc po grymasie bólu… głowę oderwano jako ostatnią.
Tego nie mógł zrobić człowiek. To się nie mieściło w głowie… takie barbarzyński i zwierzęcy sposób wykonania egzekucji. Bo to była egzekucja. Krew zdołała już w wielu miejscach zaschnąć, więc Clarence nie żył od co najmniej kilku godzin. Co przypomniało Susan, że Alice spotkała gdzieś w okolicy zaplecza tego sklepu. Oczywiście to mógł być tylko przypadek. A choć Alice potrafiłaby zmusić mężczyznę do lizania swoich butów, to.. wyglądała na delikatną i kruchą kobietę. A to było dzieło potwora.
- …- Niemy krzyk, kobiety mafii a przynajmniej Susan w poprzednim życiu widywały krew czasem i codziennie, czy to jako egzekucje czy w czasie ‘przesłuchań’. Teraz Susan ledwo trzymała obiad w żołądku choć było to łatwiejsze niż opieranie się ‘wiedźmom’.
Kobieta zdjęła narzutkę i owinęła swoją dłoń i sięgnęła do włącznika światła. Chciała zobaczyć więcej szczegółów, nie dla krwi czy wyrwanych trzewi, ale dla innych szczegółów.
Co nie znaczyło że chce zostawiać czy zacierać ślady policji...wyjęła telefon ale zamiast wybrać telefon włączyła kamerę.
Dostrzegła wyświetlane strony na komputerze. Nie mogła do niego dotrzeć poprzez plamy krwi, ale widziała że dotyczyły okultyzmu. Całe to pomieszczenie składzika, było zamienione na miejsce badań… pasujące bardziej do dziewiętnastowiecznego mistyka niż miłośnika nowoczesnych technologii.
Usłyszała za sobą dzwonek. Ktoś wszedł. Odwróciła się odruchowo i zobaczyła, kobietę… szeryfa. Z żelaznym łańcuszkiem na kostce, wyłaniającej się spod nogawki spodni.



Rudowłosa policjantka podeszła powoli do nagrywającej wszystko Susan.
- Pani Woods? Mogę wiedzieć co pani tu robi?- zapytała rudowłosa ‘wiedźma’.
- Dzwonię po was…- Zająknęła się sztucznie ale jeśli chodzi o policje to wiedziała jak robić nic nie wiedzącą ofiarę. - Clarence…on… - Susan już nic nie powiedziała tylko wskazała ręką środek sali zminimalizowała kamerę jednym ruchem. Mogło to wyglądać jakby się właśnie rozłączyła.
- Masz ciekawy sposób… dzwonienia. Bardzo nietypowy.- odparła kobieta opierając dłoń na rewolwerze w kaburze. Nonszalancko. Susan poczuła zapach lilaka. Coraz bardziej gęstniejący…
“ Nie mogę jej skłamać. Muszę mówić.. prawdę.” Ta absurdalna myśl pojawiła się znikąd, a choć nie miała sensu, stawała się coraz silniejszym impulsem.
- Co tu robisz?- zapytała kobieta podchodząc do miejsca zbrodni i rozglądając się po nim beznamiętnie.
- Przyszłam prosić Clarence’a o podwiezienie do miasta. - Kłamstwa to jedno, mówienie nieistotnej prawdy to co innego. Zwłaszcza jak ktoś jest na tyle niekompetentnym by zadawać pytania otwarte. Jednocześnie zauważając, na spokój w jakim jest kobieta, żaden prowincjonalny glina nie jest tak spokojny w takiej scenie.
- Powinnam cię zatrzymać na kilka godzin.- oceniła kobieta kucając i przyglądając się plamie krwi.- Dobrze się znaliście? Skoro chciałaś poprosić o podwózkę?
- To mój drugi dzień w mieście. - Powiedziała prawdę Susan nie ukrywając nawet, że pytanie kobiety było absurdalnie idiotyczne. - Słyszałam, że miał plany niedługo jechać, chciałam się z nim zabrać.
- Od kogo?- zapytała kobieta, gdy Susan czuła intensywniejszy zapach lilaka i coraz silniejszy impuls do wyznania win i błagania o karę za nie… na kolanach.
- Jane Hong mi wspomniała przy obiedzie. - Rzuciła odpowiedź, ale też musiała pomyśleć “Czy to nie pierwszy raz jak mają takie morderstwo?”
- No… ją też powinnam się zainteresować. A ciebie zamknąć na razie, ale…- rozważała na głos kobieta, podczas gdy Susan drżała wiedząc, że nie oprze się jej poleceniom. Dobrze też wiedziała, że w areszcie będzie tylko zabawką pani szeryf. Ruda kobieta przyglądała się bowiem miejscu mordu beznamiętnie i nie poświęcała zbyt wiele uwagi Susan. -... z tym będzie dużo roboty. Jesteś wolna, ale nie wolno ci opuszczać terenów miasta, zrozumiano?
- Taak...- zająknęła się odpowiadając. Nie chciała być dłużej pytana przez lilaka. Była niebezpieczniejsza od Eleonore i Alice, tamte bawiły się intymnie. Ta..ta mogła z niej wyciągnąć wszystko.
- Dobra… zmiataj stąd.- rzekła kobieta sięgając po krótkofalówkę. I było to polecenie, która Susan wykonała z olbrzymim entuzjazmem.
“Cholera Clarence w coś ty się wpakował.” Pomyślała kiedy ruszyła w stronę domu. “Powinnam powiedzieć Jane...a może nie ...kretynka co udaje policjantkę jeszcze się doczepi, że mące...właściwie nie udaje … ona może w tym siedzieć.” Susan ruszyła do sklepu Jane. Może nie była najlepszą osobą do powiedzenia tego Jane, ale przynajmniej nie była w to zamieszana...jeszcze, bo Woods zdecydowanie zamierzała się wmieszać.
Jane zabierała się właśnie za porządkowanie sklepu przed zamknięciem i widząc nadchodzącą Susan spytała przyjaźnie.
- No i jak? Długo się Clarence opierał twojemu promiennemu uśmiechowi?
Susan zrobiła głęboki wdech i spojrzała smutno na Jane. “Przepraszam, ale tego nie ma co osładzać. ”
- Clarence nie żyje. - Powiedziała prosto z mostu jak ktoś kto sam słyszał to wiele razy i miał dosyć wszystkich ‘jak mi przykro’ i ‘wszystko będzie dobrze’. Przy okazji miała poważną minę miała nadzieje że Jane nie pomyśli, że to potworny żart.
- Co? Jak?- Jane zbladła wyraźnie i zakryła usta dłonią. Nie była… specjalnie zaskoczona jej słowami. Przerażona na pewno. Zdziwiona trochę, ale… nie był to grom z jasnego nieba. Jakby śmierć Clarence’a była… prawdopodobna, wliczona w ryzyko w tym miejscu. Susan poczuła, że spadła z deszczu pod rynnę.
- Przepraszam, że będę bezpośrednia, ale czy one wszystkie potrafią wymusić mówienie prawdy czy tylko ta ruda policjantka? - Potrzebowała wiedzieć jak bardzo w zagrożeniu się znalazła.
- Co ? O nie… Jessica potrafi to co pozostałe, a one potrafią co Jessica. Tylko jak wpływają na ciebie zależy od ich nastrojów i potrzeb.- wyjaśniła Jane.- Rose mogła by cię zmusić do wielbienia na kolanach, ale woli tradycyjny seks. I będzie wiesz… sprawiała że ty też.
- Czyli jeśli by chciały to każda mogła by mnie zmusić do wyznań? - Susan zaczynała troszeczkę panikować.
- Gdyby chciały… wiesz, ale nie zechcą. Nikogo w tym mieście... żadnej z nich nie obchodzą twoje wyznania.- wzruszyła ramionami Jane przyglądając się obliczu Susan.- Raczej wolą przypilnować, byś ty nie wygadała nic z tego co się dzieje w tym mieście.
Woods nie do końca wierzyła w tą teorie, ale chyba Jane siedziała w mieście dłużej.
- Przepraszam muszę coś ogarnąć...- Susan nadal w lekko spanikowanym stanie - jeśli będziesz chciała później ...nie będziesz chciała być sama, możesz przyjść.
- Przyda mi się towarzystwo.- zgodziła się z nią Hong.- Przynieść alkohol?
- Zostało jeszcze sporo Whisky. - Powiedziała Susan i wyszła w pośpiechu. potrzebowała schować lepiej rzeczy i przegrać film. Może na drugim laptopie uda jej się wypatrzeć większe szczegóły.
- Dobrze. Może być… tylko nie bój się jak znów zajmę ci łóżko. - odparła z uśmiechem Jane… bardzo bladym uśmiechem.
 
Obca jest offline