Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2019, 00:34   #202
Lynx Lynx
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Przebudzenie Archiego
Najpierw usłyszał głosy, ktoś coś mówił, ale dźwięk był zniekształcony i zagłuszony. Z trudem otworzył oczy i ujrzał… ludzi. Nie umarł choć już witał się z kostuchem, a to że przeżył zapewne zawdzięcza właśnie im. Pytanie tylko co teraz?

-Uwaga, budzi się - oznajmił reszcie Billy, który miał na nieprzytomnego jedno zapuchnięte z niewyspania oko. Na jego koncie pojawiła się kolejna bezsenna noc, pomimo tego, że po wydarzeniach sprzed stacji był pewien, że tym razem zaśnie jak dziecko. Oczywiście wredny los nie byłby sobą, gdyby mu na to pozwolił. Dlatego też Utang przytaszczył na stację tego gościa, którym on, Igła i Jinx musieli się zająć. Sticky nie byłby zaś sobą, gdyby nie zaproponował dwójce sanitariuszy, że będzie czuwał nad nieznajomym do rana. Czemu w zasadzie się zaofiarował? - Witamy wśród żywych - zwrócił się do leżącego na ladzie przybysza.

-Dzięki, za opiekę, a tak wogóle to gdzie jesteśmy i ktoś cie wy i..i dlaczego mi pomogliscie?Nie powiem jestem wdzięczny, ale dobrzy ludzie na tym świecie są od dawna martwi.- rzekł wciąż skołowany Archi. Chciał się przyjrzeć swoim dobroczyńcom. Ten co go powitał sam wyglądał jakby nie spał od wielu dni, a życie co dzień kopało go w dupe. Reszta wciąż była poza zasięgiem wzroku Archa, który miał problemy by się podnieść z posłania.

- Leż spokojnie - Billy rzekł łagodnym, acz stanowczym tonem. - Może to i niezbyt wygodne “łóżko”, ale jesteś jeszcze słaby - powstrzymał przybysza przed wstaniem, kładąc mu dłoń na piersi. - Tam skąd pochodzę wypada najpierw samemu się przedstawić, nim zaczniesz wypytywać o innych.

-Arch, pełne to Archibald ale po co marnować czas za długie jest- wystękał opadając z powrotem na posłanie.

- Cześć - Igła niepewnie zajrzała do pomieszczenia, do którego poprzedniego dnia wrzucono, znalezionego mężczyznę, którego starali się jakoś połatać. - Jak się czujesz? - Natalie weszła pomału do środka i stanęła obok Kittiego. Chłopaki już zdążyli jej przekazać nieco plotek, więc miała delikatny problem z utrzymaniem wzroku na sanitariuszu, na szczęście jednak mogła skupić spojrzenie na nowym.
Max wszedł za Igłą i na widok nieznajomego momentalnie spochmurniał, sztywniejąc i zaciskając rękę na karabinie powtarzalnym, który nosił na ramieniu. Póki co jednak, nie odzywał się za wiele, a jedynie słuchał, co nowoprzybyły ma do powiedzenia.

-Dobry i czuje się dziś najlepiej od już dłuższego czasu.- zwracając się twarzą do nowo przybyłej. Nie da się ukryć jej widok ucieszył Archa. Wolna kobieta, która nie boi się mężczyzn dobrze rokuje. Potwierdza również iż nie wpadł na jakiś legionistów, raidersów, czy innych dzikich czubków jakich pełno na pustkowiach.Może się udało i trafił na kogoś porządnego. Choć lepiej nadal zachować ostrożność.

- Jestem Sticky - ponownie przemówił Billy - a to Igła - wskazał na sanitariuszkę. - Jeden z naszych znalazł cię nieprzytomnego. Skąd idziesz i dokąd zmierzasz? - jego ton był wciąż łagodny.
Igła przytaknęła ruchem głowy i opuściła pomieszczenie.
-Zmierzałem zawsze tam gdzie są kapsle. Takie życie karawaniarza. Niestety burze piaskowe zakończyły mi ten życiowy epizod, a ja zostałem sam pośród wydm. Błąkam się od jakiegoś czasu. W sumie nie wiem jak długo.

- Nie odpowiedziałeś na pytanie skąd idziesz - zauważył Billy spokojnym głosem.

- Santa Fe było ostatnim przystankiem, ale nie polecam mieściny. Kolejne miejsce pochłonięte przez pustkowie.

- Nie mamy dużo prowiantu, ale powinieneś coś zjeść - Natalie wróciła niosąc miskę. Odłożyła nowemu nieco ze swoich racji. Słyszała ostatnią wypowiedź mężczyzny więc przyłączyła się do rozmowy. - Dokąd zmierzasz? Może wskażemy ci właściwy kierunek.

-Dziękuje- wystękał próbując podnieść się by przyjąć miskę. Od dawna nic normalnego nie jadłem. Cóż, a dokąd zmierzam? Jeśli pozwolicie abym wam towarzyszył do najbliższej osady byłbym po stokroć wdzięczny.- Nie chciał ponownie skończyć samotny na pustkowiach. Bał się tej myśli

- Och… to.. to chyba decyzja grupy... - Natalie ostrożnie przytrzymała mężczyznę i podała mu miskę. - Choć… chyba nie będzie problemu… - Spojrzała niepewnie na miseczkę. Czy wystarczy im jedzenia dla kolejnej osoby… wyglądało to niedobrze nawet dla tej niewielkiej grupy jaką byli..

- Jakoś damy radę - Billy zapewnił koleżankę po fachu. - Prędzej, czy później i tak będzie trzeba znaleźć coś do żarcia. Zresztą… I tak najpierw skończy się woda - próbował zażartować.

- Tego się obawiam. - Igła odsunęła się pozwalając nowemu zjeść w spokoju. - Bez jedzenia można przeżyć nawet 3 tygodnie… bez wody… 3 dni. Będziemy musieli uważać na racje, które pobudzają pragnienie.

- Wy dokąd zmierzacie? Jeśli to nie tajemnica.zapytał Archi jedząc łapczywie.

Billy rzucił krótkie spojrzenie Igle, a następnie zwrócił się z powrotem w stronę ich nowego znajomego. Jednak nie powiedział nic, bo i co miał powiedzieć? “Przed siebie”? Brzmiało to co najmniej niepoważnie. On już o tym wiedział najlepiej, niepoważność stawała się powoli jego specjalnością.
- A co, masz dla nas jakieś ciekawe propozycje? - spytał w końcu.
Igła znała plany chłopaków, ale… coś czuła, że nie powinna się nimi dzielić. Zbyt wiele osób chciało ich zabić. Grzecznie czekała co odpowie nowy.

- Przed siebie to i tak lepiej niż nigdzie. Moja karawana zmierzała do Malpais. Gizmo nasz szef zna się niby z miejscowym watażką. Niestety samemu jak tam pójdę to skończę prędzej w niewoli niż odnajdę swoich.Taki jest ten Legion.

-Malpais…- mruknął cicho Max - ...to bardzo zły pomysł - mówiąc to przeładował karabin, unosząc go na wysokość biodra, lufą w kierunku Archiego - ale jeśli przypadkiem tam nie idziesz… - opuścił karabin wymownie
- pewnie mógłbyś iść z nami - skoro jesteś karawaniarzem, najpewniej idziesz z jakiegoś konkretnego kierunku. Mógłbyś go chociaż wskazać, poza tym miastem, co go nie polecasz? - zaproponował - tak na początek?

-Arch aż podskoczył prawie upuszczając miskę. Jebany pojawił się jak duch. Szliśmy międzystanową dwudziestką piątką wcześniej. Potem był odpał z tym Santa Fe i Malpais. W międzyczasy burza piaskowa. Nie wiem nawet gdzie mnie wywiała, a potem marsz naprzód przed siebie. Mistrzem przetrwania nie jestem. Kierunku dokładnie nie określe.rzucił szybką nerwową wiązankę.

- Widzę, że smakowało - stwierdził Billy wyciągając pustą miskę z rąk Archiego. - A teraz podziękuj ładnie tej pani za poskładanie cię do kupy
- wskazał na Igłę - i kładź się z powrotem. Niedługo wyruszamy, jeśli chcesz iść z nami musisz odzyskać jak najwięcej sił, nikt cię nie będzie taszczył na barana. A jeśli jednak wolałbyś inny kierunek to i tak musisz wypocząć - położył mu rękę na ramieniu i z wyczuciem nacisnął, chcąc dać opatrzonemu do zrozumienia, że nie ma innego wyboru.

-Dziękuje psze Pani. Pójdę z wami i nie trzeba mnie nieść.- po czym położył się pod wpływem nacisku.

Jinx nie odzywał się, tylko uważnie patrzył na nieznajomego. Świdrując go wzrokiem lustrował dłonie, buty, ekwipunek, gestykulację. Interesowały go wszystkie z pozoru nieistotne szczegóły - rodzaj pyłu na podeszwach, drobne skaleczenia, blizny, zabrudzenia ubrania, sposób mówienia, akcent. Starał się z tego wszystkiego złożyć całość, która pozwoli przejrzeć prawdziwe intencje Archa.


Droga:

Wyruszyli w dalszą drogę, a nie mając lepszych pomysłów Arch poszedł z nimi. Był mniej więcej w środku idącej grupy. Na widoku by nie wzbudzać podejrzeń. Widział i wiedział, że nie wszyscy mu zaufali. Zawsze ktoś obserwował czy czegoś nie kombinuje. Te spojrzenia, poprawki chwytu broni itp. Rozumiał to zachowanie. Kto nie jest ostrożny ten w tym świecie szybko zdycha. Byle nie zrobić czegoś głupiego, a w końcu się przekonają i potencjalnie zaakceptują karawaniarza. Przynajmniej tak myślał Arch.

Co do drogi nic nowego. idziemy pośród niczego, a w zasięgu wzroku jak zwykle wydmy. Wydmy, wydmy , wydmy i chuj nic innego, nosz ja pierdole. Tak to zapasów coraz mniej, a nowi towarzysze też najlepiej sobie nie radzili w podróży. Tylko kwestia czasu i komuś odjebie. Arch pamiętał Johnego. Ciekawe czy ktoś z nich podzieli jego los. W sumie to Archi już po części doświadczył szaleństwa głodowego.to znaczy że już oszalał czy po prostu jest blisko? Dobra nie ma co myśleć trzeba iść dalej.

Dzień nie wiadomo który. Idziemy dalej i idziemy. Jedyne co pociesza Archa w tym piekle to jest to że bywało już gorzej. Wcześniej był sam i nie miał w ogóle zapasów. Teraz był z grupą ludzi. No i mieli jakiekolwiek zapasy. Nie zmienia to faktu że sytuacje można nadal określić jako “głęboką dupie”.

Poruszenie, rozmowy, widać budynki przed nami. Czy to ocalenie? A może grobowiec?
 
Lynx Lynx jest offline