Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2019, 10:44   #204
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Pytania… tyle pytań.

Dziesiątki, setki pytań, wydobywających się z gardeł ludzi wciąż kroczących po tym zapiaszczonym padole łez, wśród porywów wiatru i tumanów kurzu.
Musieli pytać, chcieli wiedzieć wszystko, a najlepiej jeszcze więcej. Miejsca, daty, nazwiska, których Baxter już nie pamiętała. Twarze, głosy i zapachy osób które z dnia na dzień rozmywały się w jej głowie jak opar toksycznej mgły na wietrze.

Ale to były dobre pytania, dobre głosy… choć jak to w kontaktach z innymi ludźmi, nie obeszło się bez fałszywych uśmiechów, złośliwych uśmiechów i uśmiechów wyższości przy próbie pokazania wyższości nad otoczeniem - te akurat Lulu kwitowała wciąż tą samą beznamiętną miną, nie dając się wyprowadzić z równowagi podobnymi pierdołami.
Zdarzały się też uśmiechy pogodne, łagodne i zaciekawione.

Tyle pytań…


Szło zapomnieć jak to jest, rozmawiać z grupą. Dobrze było sobie przypomnieć… posłuchać, zobaczyć. Dotknąć drugiej osoby i czuć ciepło pod palcami. Może dlatego trzymała się Sticky’ego? Grzał całkiem przyjemnie, nie męczył blondynki swoją obecnością. Poza tym obiecał ją karmić, a to już poważne zobowiązanie.

Coś z nim nie grało, z konowałem od sucharów - dało się to zauważyć nocą. Baxter miewała koszmary, jednak nie w takiej częstotliwości co on. W końcu doszło do tego, że razem z dawnymi towarzyszami siedziała przy nim, trzymając za rękę gry spał, albo zwijała się grzejąc wzajemnie póki nie nastał świt.

Równie poważne okazały się słowa ciemnoskórego mężczyzny, skierowane prosto do Sue, Otta i Johna. Gdy padły, Lulu zamrugała a potem roześmiała się wesoło, przedstawiając przyjaciołom nowego towarzysza. Jego też polubiła - nie gadał za dużo, lecz swoje wiedział. Widział też więcej niż pozostali.

Dni zlały się w jeden ciąg, lecz blondynka nie narzekała. Wreszcie ruszyła z góry, zostawiając wegetację. Pewnie czekała ją śmierć, tylko jakoś przebierając raźno nogami w tłumie innych żywych, nie potrafiła się tym specjalnie przejmować.
Do celu dotarła jak zwykle, człapiąc za Stickym i wymieniając się spostrzeżeniami z niewidzialnymi towarzyszami, przez co wyglądało jakby mamrotała do siebie pod nosem - tym też się nie przejmowała.

Wątpiła też aby coś znaleźli, szkoda było jednak psuć nadziei innym. Uśmiechnęła się więc tylko do Jinxa, tego żartownisia żywo opisującego i komentującego jej zapoznanie ze Stickym i wróciła do tego drugiego, opierając się ramieniem o jego bark.
Na pewno coś znajdą, choć zapewne nic z rodzaju przyjemnych niespodzianek.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline