Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2019, 12:06   #64
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację

Z części sanitarnej cała czwórka wyszła w wybitnie szampańskich nastrojach, trochę potargana i z uśmiechami nie znikającymi z wciąż lekko poczerwieniałych twarzy. Śmiejąc się i żartując przebiły się przez zatłoczony korytarz, wracając pod bar. Tam zamówiły po kolejnym piwie i tak zaopatrzone wyhaczyły Amelię, chociaż tutaj akurat za wiele problemów nie było. Blondynka z opatrunkiem na twarzy siedziała, tak jak obiecała, przy ich stoliku pilnując aby nikt go nie zajął. Popijała coś z własnej szklanki, pogryzając herbatnikami, a dookoła przelewała się punkowa rzeka już w większości mocno wstawiona. Muzyka łopotała w mózgu, krzyki jej wtórowały. Finał wieczoru zbliżał się, tak samo jak jego główny punkt.

- To co, dopijamy i pod scenę? - Mazzi z jękiem ulgi posadziła kuper na krześle, opierając się łokciami o blat ze zmęczenia. Aktywny dzień dawał jej w kość, na szczęście w ten przyjemny sposób, no i wciąż trwał - Jak tam Amy, wszystko pod kontrolą?

- No ale pokażcie co macie! Też chcę zobaczyć! Pilnowałam wam rzeczy przecież. - Amy mimo wszystko jednak łyknęła filmowego bakcyla, przynajmniej do oglądania. Zresztą dopiero teraz była okazja w spokoju obejrzeć to nagranie co integrowało całą, stolikową grupkę.

- Mogłam jednak wziąć kamerkę z samochodu. Nią się lepiej nagrywa i obraz wychodzi lepszy. - fotograf z uśmiechem przeczesała palcami krótkie włosy po czym wyjęła elektroniczny gadżet z kieszeni. Położyła telefon na małej podstawce aby wygodniej można było oglądać i uruchomiła nagranie skupiając uwagę całej, stolikowej obsady. - Ale nie powiem, dwa filmiki w ciągu jednego wieczoru! Ale mam dzisiaj farta! - Eve zaśmiała się od nadmiaru dobrego losu jaki ją dzisiaj spotkał. Reszta aktorek tego amatorskiego nagrania też wydawała się podekscytowana i uszczęśliwiona dokonaniem tak niecodziennego wyczynu.

Teraz wreszcie mogły w spokoju obejrzeć to co się nagrało. Wcześniej, nawet kamerzystka miała tylko ogólną orientację co się nagrywa a ktoś przed obiektywem smartfona wiedział jeszcze mniej. Dopiero teraz więc mogły obejrzeć co się nagrało z właśnie zakończonej akcji w damskiej toalecie.

- To wyszło super! -Val najbardziej przypadł do gusty fragment gdzie na ekranie grała główną rolę w momencie gdy obciągała obcasy kamerzystki a potem razem z Eve buszowały po jej stopie. Z góry nagrana akcja wyszła świetnie i wszystko było widać.

- A mnie się to podoba. - masażystka wskazała na nieco chwiejny obraz gdy stała wciśnięta w róg kabiny i przyciskała do swojego krocza pracowicie uwijającą się głowę o krótkich, blond włosach. - Chociaż ten kawałek też jest niezły. - uznała gdy na ekraniku smartfona pojawiły się nagie plecy klęczącej kelnerki a sama masażystka bez ceregieli ściągała z niej dół ubrania a potem trzaskała w tak prowokująco wypięty tyłek.

- No ja będę monotematyczna, całość wyszła niesamowicie i to uchwycenie atmosfery przygodnej improwizacji! - zaśmiała się wesoło fotograf bo na filmiku nawet udało się oddać scenariusz, że czwórka dziewczyn, przyszła razem do przypadkowej toalety i zaczęła się ze sobą zabawiać. Reszta z tych dziewczyn też się roześmiała kiwając zgodnie głowami.
- Mnie chyba najbardziej kręci ten moment. W ogóle mam słabość do zbliżeń gdy komuś obrabiam coś ustami. - Eve pokazała ten moment który jej zdaniem najbardziej ją kręcił czyli gdy sama siedziała na twarzy Val, co akurat na ekraniku z racji perspektywy, było dość słabo widoczne. Ale za to pierwszorzędnie wyszło ujęcie gdy trzymana przez Lamię kamera zjeżdża jak winda ku twarzy fotograf a ona sama zaczyna obrabiać jej skarby ustnie i ręcznie. Nawet w którymś momencie widać było jak unosi kciuk do góry na znak poparcia i aprobaty.

Mazzi chętnie oglądała to co zostało uwiecznione w pamięci urządzenia, uśmiechając się pod nosem przy co ciekawszych fragmentach. Fotograf mówiła o farcie, a co ona miała powiedzieć? Wieczór toczył się perfekcyjnie, wybawiła się chyba za wszystkie czasy. dodatkowo wciąż czekał ich koncert i to dzięki Oldze w dobrych miejscach, aby lepiej widzieć to co na scenie… chociażby jednego palanta którego wspomnienie wywoływały na saperskiej twarz ciepły uśmiech. Przepiła go resztką piwa, przekręcając pusty kufel dnem do dołu i tak go stawiając na blacie.

- Dobra drogie panie, my tu pitu pitu, a tam niedługo paru palantów będzie szarpać druty na scenie. Dawajcie, urządzimy sobie lożę szyderców, mamy miejsca pod sceną - zabujała brwiami.

Teraz hasło dane przez Mazzi podziałało jak sygnał do zbiórki. Dziewczyny zaczęły kończyć i zostawiać szkło, zbierać swoje rzeczy i siebie. Zostawiły po sobie pobojowisko pustych szklanek i butelek, pełną petów popielniczkę i podobne śmieci. Wszystkie ochoczo i zgodnie uznały, że czas już zabrać się pod główną scenę. Niestety główna scena tworzyła naturalne zagęszczenie punkowin wszelakich. Utknęły normalnie w korku. Do tego mocno rozkrzyczanym, podpitym i momentami agresywnym korku ludzi w skórzanych kurtkach, ćwiekach, glanach i irokezach. Łomot muzyki robił się ogłuszający. Im bliżej sceny tym robiło się tłoczniej. Właśnie kończyli bisować “The Clerks” więc wszyscy czuli się jak na uwerturze głównych gwiazd tego sobotniego wieczoru.

Wydawało się, że piątka kobiet zostanie skazana na nieustającą szarpaninę w tym tłumie ale jednak okazało się, że słowo szefowej ochrony coś tu jednak znaczy a ona sama jest słowna. Gdy przebiły się do jakichś barierek z ochroniarzami lokalu i Mazzi wykrzyczała kim jest facet coś sprawdził przez radio. W ogóle nie było słychać z kim i o czym gada. Ale w końcu nachylił się ku nim i kazał iść za sobą.

Wydostały się na wolną przestrzeń, jaka była buforem między sceną a publicznością. Ale szli dalej. Weszli na coś co kiedyś chyba było rusztowaniem do remontów. A teraz zostało przerobione na coś w rodzaju stałej wieży skąd był niezły widok i na salę i na scenę. Stała w rogu więc był widok trochę z boku no ale o wiele lepszy niż z poziomu standardowej podłogi. Dwójka ochroniarzy miała tu swój punkt obserwacyjny mając baczenie właśnie na całość sytuacji w tej sali koncertowej ale jak się okazało, dzięki znajomościom z szefową ochrony, znalazło się miejsce i dla grupki fanek punk rocka.

Naprawdę znalazły się w loży szyderców, z panoramą na cały kotłujący się tłum. Sierżant wyobraziła sobie, że stoi tam wśród niego, co chwila oblewana piwem, trącana i deptana glanami, albo zaczepiana i rysowana kolcami z pieszczoch. Do tego towarzyszyła im para całkiem niezłych pingwinów. Oczywiście Mazzi nie byłaby sobą, gdyby ich odpowiednio nie zlustrowała wzrokiem, po cichu dziękując Oldze za świetną miejscówkę. Ona to jeszcze pół biedy, lecz nie wyobrażała sobie Amelii wrzuconej w ten punkowy kocioł. A tak stały wygodnie na wieży do tego w całkiem niezłym towarzystwie.

- Cześć chłopaki! - przywitała się z dwoma byczkami w strojach ochrony, szczerząc się do nich filuternie. Znów trzeba było podnosić głos i pochylać się aby cokolwiek słyszeć, jak to na koncertach - Nie krwawią wam uszy od tego hałasu?! RB i jego palanci już są? Amy, chodź tutaj, oprzyj się wygodnie! - ostatnie wypowiedziała do blondi, troskliwie stawiając ją przed sobą i ubezpieczając na w razie czego.

- Też tak lubię. - Madi poobserwowała jak drobna blondynka staje między barierką wieży a stojącą za niej saper. Nie powiedziała nic więcej ale spojrzenie miała takie, że jakoś siłą rzeczy kojarzyło się z czymś lubieżnym.

- Coś w ten deseń? - Eve i Val wręcz prowokująco oparły się o barierki i wychyliły na zewnątrz prezentując swoje zgrabne tyłeczki w całej okazałości. Madi zaśmiała się rubasznie i samczym ruchem podeszła do nich od tyłu bez żenady napierając na te obite skórzanymi spódniczkami półkule. Przechyliła się razem z nimi obejmując je niczym zwycięzca swoje trofeum.

- Tak, już są. Ci tutaj skończą, zapowiadacz ich zapowie i powinni wyjść. - jeden z ochroniarzy odpowiedział saper chociaż obaj próbowali zachować pozory, że wcale się nie gapią na niedwuznaczne manewry trójki dziewczyn opartych o barierkę. Może dlatego też woleli rozmawiać z bardziej stonowaną w zachowaniu kobietą.

- Jednak nie zapomniał ani nie zachlał się na sztywno - Mazzi zaśmiała się słysząc że zespół w końcu dotarł z kompletem sprzętu, członków, promili i szarych komórek, choć to ostatnie nie było tak pewne.
- A wy co, niezła fucha się wam trafiła. Co wieczór są tu koncerty? - gadała dalej póki jeszcze był czas i tylko rzucała co jakiś czas potępiające spojrzenie na pozostałe dziewczyny, że ją tak alienują i same się bawią.

- Tu zawsze są jakieś koncerty albo inne imprezy to zawsze mamy coś do roboty. Nie w tej sali to w innej.
- ochroniarz odpowiedział dość obojętnie jakby mówił o swojej niespecjalnie dla siebie porywającej rutynie do jakiej nawykł i traktował po prostu jak kolejny dzień w pracy.

Przerwał bo przez salę przeszła fala gwizdów i okrzyków. “The Clerks” schodzili ze sceny żegnani po punkowemu. Sądząc po reakcji przypadli do gustu publiczności ale też wszyscy nie mogli się już doczekać występu gwiazdy wieczoru. Na scenę wszedł jakiś koleś i zaczął dziękować jednemu zespołowi i zapowiadać kolejny. Gdy padły nazwy “The Palants” i “Rude Boy” salę zalała fala entuzjazmu gdy wreszcie doczekała się występu swoich idoli. Chociaż chłopcy z “The Clerks” dopiero schodzili a nowy zespół nawet się nie pokazał nie mówiąc o rozstawieniu się i początku koncertu.

Patrzenie na ten cały tłum, skandujący ksywę RB… tak. Lamia coś kojarzyła że jest sławny, ale dopiero teraz i tutaj, spoglądając na prawdziwe morze twarzy, zdała sobie sprawę jak wielu ma fanów. Do cholery, grali z zespołem jako gwiazdy wieczoru, przyciągnęli masę ludzi i każdy przebierał niecierpliwie nogami aż się pojawią. Saper nie stanowiła tu wyjątku, śledziła co dzieje się na scenie, oblizując raz po raz wargi i czując wędrujący po kręgosłupie dreszcz podniecenia. To już, zaraz. Zaczną grać, a ona zobaczy tego szarpidruta. Z daleka co prawda, ale i tak to więcej niż przez ostatnie dni. Przypomniało się jej ich pierwsze spotkanie za szpitalem, gdy dla niego uciekła z sali i przebiła się przez zasieki. Dla niego, dla jego muzyki. Dziwnej magii zawartej w słowach i dźwiękach, która to magia przywołała strzępki wspomnień zza bariery amnezji. Poza tym miał naprawdę miękkie, przyjemnie ciepłe usta.

- A po robocie? - zwróciła się do tego gadatliwego ochroniarza, ignorując spojrzenia dziewczyn. - Macie tu jakieś zniżki na driny? Albo inne atrakcje? Chyba że czas wolny spędzacie tu na spacerach po ZOO albo w lodziarni… byłam tam, na lodach. Epickie… niedawno przyjechałam, dopiero poznaję miasto. Atrakcje i ciekawostki. Polecilibyście coś? Honolulu, Olimp, 41 i Nove już zaliczyłam. A w ogóle to Lamia - pomachała im rączką, posyłając całusa w powietrzu.

- Anthon. - odparł mięśniak w służbowym mundurze ochroniarza. Uścisk miał mocny i zdecydowany. - No to niezłe punkty już zaliczyłaś. Dobrze, że i do nas trafiłaś. A robota jak robota, ma swoje plusy i minusy. - ochroniarz nieco zelżył swój dość sztywny, służbowy ton jakim odgradzał się od kłopotów swojej roboty. Co jakiś czas tylko zerkał na rozmówczynię ale tak samo jak jego kolega zwykle lustrował salę. A przy tej zmianie zespołów i tuż przed występem gwiazdy wieczoru mieli co lustrować tak samo jak ich koledzy na dole. Cała sala wydawała się trzeszczeć w szwach. Przez drzwi ładowali się kolejni gości i grupki zwabieni rozchodzącą się po salach i korytarzach plotką, że “to już”. To był powód dla którego większość z nich tutaj przybyła, właśnie aby zobaczyć i posłuchać tych a nie innych gości. Dziewczyny ze swojej wieżyczki też krzyczały domagając się jak i reszta widowni jak najszybszego przybycia ulubieńców. Ostatni muzycy z poprzedniego zespołu już zniknęli ze sceny i jeszcze tylko zapowiadacz produkował swoją papkę jaka miała zalepić czas pomiędzy zmianami zespołów.

- Każdy wieczór masz pracujący Anthon, czy da się ciebie złapać w ciemnym zaułku poza klubem? No niezły jest, fakt. - Wyszczerzyła się, obcinając go na szybko i bezczelnie. Dodała z tą samą miną - Lokal. Lokalizacja. Atrakcje też wyglądają całkiem przyjemnie - rzuciła mimochodem, udając że patrzy na scenę. Kątem oka obserwowała ochroniarza, zżymając się nad tym, że teraz wpadli do kotła i nim nie skończy się koncert raczej spokoju nie będzie w obsłudze. Wypadało też jakoś złapać RB i porobić sobie z niego jaja, przy okazji poznając jego palantów. Po koncercie. Wszystko po koncercie, zbliżającym się już z każdą sekundą coraz bliżej.

- Nie kręcę się po zaułkach. Można tam w łeb dostać albo nerkę stracić. - Anthon pokiwał głową jakby nie miał ochoty włóczyć się po mrocznych i zapuszczonych alejkach. - A jak tu ci się podoba to przychodź częściej. Co dzień coś się tu dzieje. - machnął ręką w stronę losowo wybranej ściany bo pewnie wszędzie były jakieś sale, koncerty, bary, imprez i inne spotkania.

- Dziewczyny! Ustawcie się! Do fotki! - Eve zawołała do nich znów trzymając swojego smartfona i wskazując gestem dłoni co i jak. Val i Madi dołączyły do Lamii i Amy aby się uściskać i powygłupiać przed robionym zdjęciem.

Hasło “zdjecie” zadziałało magicznie. Zaraz cała czwórka stłoczyła się obok siebie. Mazzi usiadła tyłkiem na poręczy, między nogi biorąc Amelię i przyciskając do siebie jej plecy, zakleszczyła ją też nogami wokół bioder. Klepnęła Val po siedzeniu, musnęła wargami wargi Madi, poprawiając jej włosy i krawat aby wyglądała odpowiednio profesjonalnie.

- No a ty? Dasz się zaprosić do foty? Obiecuję, głowę zachowasz w całości, nerek nie potrzebujemy. - wyciągnęła łapkę do ochroniarza, uśmiechając się do niego czarująco.
- To taka niebezpieczna, groźna okolica… aż strach wychodzić, albo przechodzić, ale widzę że jesteś całkiem zorientowany co i jak tu piszczy. - obserwowała jak podchodzi a gdy był blisko, też go objęła, korzystając z tego że siedzi na poręczy i jest wyższa niż normalnie, dzięki czemu mogła ściszyć głos i gadać mu do ucha - Przydałby mi się ktoś kto pokaże co ciekawsze zakamarki, a przy okazji dopilnuje aby mnie nie rozłożyli na części i nie opylili. Dlatego pytam jak pracujesz, może znalazłbyś w tygodniu godzinkę albo dwie na małą wycieczkę? Stawiam piwo… i co tam chcesz.

- Tak? -
Anthony mruknął odpowiedź zerkając w stronę siedzącej obok kobiety. Wyglądało jakby jej nie dowierzał albo szacował jej intencje. Ale zaraz uwagę wszystkich przykuł błysk flesza. I ze dwa, szybkie kolejne.
- Daj, to ja wam teraz zrobię. - ochroniarz odszedł od grupki i wyciągnął rekę do Eve po smartfon. Po szybkiej wymianie, gdy tylko fotograf mu pokazała gdzie trzeba naciskać aby zrobić zdjęcie, szybko ustawili się jeszcze raz i tym razem miały zdjęcie w kobiecym komplecie. Dziewczyny zapiszczały do ochroniarza mniej lub bardziej zgrane podziękowania po czym szybko zaczęły oglądać nowe zdjęcia. No i pamiątka wyszła pierwszorzędna i to taka w ubraniach co wyglądała bardzo ciekawie jak właśnie uwieczniony moment robienia czegoś razem na wspólnym wypadzie. Tylko w połowie fotek obok siedzącej na barierce Mazzi był mięśniak w mundurze ochrony a w połowie szczupła blondynka o krótkich włosach. Zdązyli zamienić jeszcze ze dwa zdania nim z dołu od sceny doleciał dziki aplauz, zwiastujący początek koncertu... albo soczystą bijatykę. Z tej odległości i w takim towarzystwie ciężko szło się skupić na detalach.
 
Driada jest offline