Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-03-2019, 12:03   #61
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Foty wyglądały naprawdę nieźle, jakby serio Mazzi nie była aż takim paszczurem. Obejrzała wszystkie, kiwając zdawkowo głową w rytm własnych myśli. Sprawę Olgi dałoby się załatwić po najmniejszej linii oporu, jednak… jakoś tak na zimno nie umiała do sprawy podejść.
- Mówiłaś o pasach i kajdankach - przekręciła ekranik, ustawiając na tryb nagrywania, ale jeszcze go nie odpalając - Wiertarki pewnie nie masz, ale inne zabawki? - spytała, machając ręką na to co będzie potem. I tak raczej nikt normalny nie wziąłby jej za pruderyjną, a sama otoczka kręcenia pornola podnosiła temperaturę z ciepłej na istny tropik.
- Możesz być niegrzeczną studentką chcącą zaliczyć egzamin ustny u złej i wrednej profesor.

- Ooooo! Ustne zaliczenie! Genialne! Ale będzie super!
- krótkoostrzyżona blondynka aż wyrzuciła ręce wysoko do góry a potem klasnęła nimi głośno z tego zachwytu. Pomysł spodobał jej się wybornie. - A tak, zabawki i rekwizyty. - uniosła palec do góry i pokiwała głową. Znów poczworzyła do jednego z regałów i zaczęła coś grzebać w jakiejś skrzyni czy kartonie.
- Kurde wiesz? Nigdy nie wiem jaka wersja jest lepsza. Nie mogę się zdecydować. Bo nawet zobacz teraz. Mogłybyśmy nagrać po prostu teraz, na dziko, od ręki jak cię obrabiam. Albo ty mnie jak chcesz. Nawet z zabawkami. I to by było naturalne i super. - Eve przedstawiła jedną stronę medalu w międzyczasie coś wyrzucając szybko z kartonu i chyba próbując z niego wyjąć jakieś mniejsze pudło.

- No ale można też coś odegrać. Właściwie technicznie to to samo, też nadal się zabawiamy. A wtedy mogłabym się nawet przebrać. Mam taki jeden stroik, na uczennicę by pasował. Chociaż jak niegrzeczną to może taki jak teraz lepiej? - spojrzała na swoją skórzaną mini i kurtkę co nadawało jej dość niegrzecznego wyglądu. Westchnęła nie mogąc samej się zdecydować i wyjęła w końcu to mniejsze pudło. - Wtedy byśmy mogły poodgrywać rolę jak mówisz. Bym mogła coś mówić i ty też. I oczywiście bym cię obrabiała. No albo ty mnie. Wtedy możemy na coś się umówić, jakiś trik czy co. - mówiła idąc na samych kolanach bo pewnie nie chciało jej się wstawać a do materacu było blisko. Położyła pudło na krawędzi łóżka, sama usiadła obok i je otworzyła a potem wysypała zawartość. Okazało się mieć kilka ciekawych gadżetów. Chociaż do arsenału jaki skolekcjonowała w swoim loszku Betty to nie miało startu to jednak było na czym zawiesić oko. Kneble, kajdanki a’la policyjne, skórzane, trochę zabawek dopasowanych do różnych otworów anatomicznych jakie zwłaszcza samotnej kobiecie lub jej przyjaciółce mogły być potrzebne.

- No cóż… - Mazzi pochyliła się nad skarbami, przeglądając je w zastanowieniu - Załóż koszulę z krawatem i podkolanówki jeśli masz. Będziesz piękną uczennicą. - podniosła sztucznego członka, oglądając go pod światło - A ja będę surową profesor biologii, u której znowu nie zaliczyłaś egzaminu z układu rozrodczego człowieka. Dla efektu dasz mi jakąś książkę i okulary. Suki z uczelni zawsze noszą okulary… - zaśmiała się, odkładając pierwszą zabawkę i biorąc kajdanki - A to się przyda na potem. Pytanie czy przenosimy się na biurko, czy… zaczniemy na biurku - podjęła szybką decyzję, - a następnie przejdziemy na łóżko. W końcu zła nauczycielka nie może cię od razu zabrać w bety. Najpierw egzamin - przetoczyła się żeby zejść z łóżka i klasnęła w ręce. Przybrała też oficjalny, chłodny ton - Raz, raz, młoda damo, nie mam całego dnia żeby go marnować na twoje poprawki.

- Dobrze proszę pani, już biegnę!
- Eve zawołała radośnie i na do widzenia pocałowała Lamię szybkim całusem w usta. - Jej, ja myślałam, że będzie fajnie jak cię zaciągnę do łóżka i się bzykniemy a tu będę miała pamiątkę taką jak lubię! - gospodyni wstała i szybko pozbyła się swojej kurtki. - Strasznie mnie kręci potem oglądać jak kogoś obrabiam. - wyznała z płonącymi oczami. - Poczekaj, chwilę, zaraz się przebiorę. - obiecała unosząc lekko palec i szybko wybiegła z sypialnie nie zamykając drzwi.

- Aha! Zaczniemy od biurka! Do takiej sceny biurko jest lepsze! Na początek! Tylko trzeba coś wymyślić dlaczego mnie nagrywasz! Masz coś?! - z sąsiedniego pomieszczenia dochodził głos fotograf. Musiała go podnieść aby być wyraźnie słyszana w sypialni.

- Jak to po co? - brunetka ofuknęła blondynkę, poprawiając włosy i sprawdzając makijaż w odbiciu w szafce - Egzamin jest nagrywany żeby potem na wypadek kolejnych skarg od twoich rodziców móc im pokazać, że nie przykładasz się do nauki. Skończą się te insynuacje, że niby to wina szkoły… i złej woli - prychnęła rozbawiona - Chyba że masz inne pomysły. Cholera, szkoda że nie ma kogoś jeszcze, mógłby robić za kamerzystę, ale spoko. Same też się zgrabnie obsłużymy.

- A właśnie… -
słowa Lamii widocznie o czymś przypomniały gospodyni. Uwinęła się dość szybko i słychać było jej powracające kroki. Dalej była w spódniczce ale czarna i skórzana mini została zastąpiona luźniejszą, plisowaną i w kratkę choć o podobnej długości więc długie, zgrabne nogi blondyny dalej były ładnie wyeksponowane. Niżej miała podkolanówki i płaskie pantofle. Górę czyli koszulę i byle jak zasunięty krawat dopiero dopinała i układała. Przez ramię miała przełożone coś co mogło być marynarką czy podobną garsonką co od biedy mógł zastąpić prawdziwy mundurek szkolny. Na blacie biurka położyła jakieś okulary i ze dwie książki.

- Jak będziesz mnie nagrywać to ciebie nie będzie widać. Znaczy na pewno nie twarz. Wiesz tylko to co bym ci akurat obrabiała. Nie przeszkadza ci to? Bo jak tak to mogę przynieść kamerę i ustawić na stojaku. Co prawda będzie nieruchoma no ale coś tam się nagra. To jak wolisz? A w ogóle z tym egzaminem i ustnym zaliczeniem jest super, już jestem cała zajarana! - fotograf mówiła trochę rozkojarzonym tonem gdy naraz próbowała zrobić kilka rzeczy, głównie dokończyć ubieranie kostium uczennicy. Ale też wskazywała gdzieś za siebie gdy mówiła o dodatkowej kamerze no i dopiero na koniec znów się rozpromieniła dając wyraz pełnego poparcia na ten pomysł scenariusza zaproponowany przez gościa.

Odpowiedzią saper było pogodne machnięcie ręką jakby problem ten nie był żadnym problemem. Za to pokorną uczennicę obcięła uważnie od góry do dołu wzrokiem drapieżnika. Nieźle, wyglądała słodko i wulgarnie jednocześnie, coś pięknego.
- To co najważniejsze będzie na kamerze - wymruczała nisko, podchodząc bliżej i przesuwając dłonią po policzku uczennicy. - Wyglądasz świetnie, od razu ma się ochotę aby cię porządnie ukarać. To co, zaczynamy? - wskazała brodą na biurko. - wyjdziesz do drugiego pokoju i zapukasz. Potem wejdziesz skruszona. Jak na winną przystało.

- A ty tak groźnie i władczo. Jak prawdziwa szefowa. -
Eve uśmiechnęła się i całą sobą tryskała ekscytacją i podnieceniem na to co miały zamiar właśnie zrobić. - Oh, dzięki wielkie Lamia, no normalnie z nieba mi spadłaś! - dodała jeszcze póki nie kręciły i pocałowała z gorącym uczuciem jeszcze swoją Lamię a nie surową panią egzaminatorkę. Gdy ją puściła szybko kicnęła za drzwi. - Aha! Jakbyś nie wiedziała co powiedzieć albo cokolwiek to walnij dłonią w biurko! To świetnie wygląda i będę wiedziała o co chodzi. - dorzuciła jeszcze z drzwi po czym puściła jej oczko, sprzedała całusa i wreszcie zamknęła drzwi czekając na to co miało nastąpić.

Przewrotny, śliski robal wiercący Mazzi wnętrzności wzmógł podekscytowane wicie kiedy włączyła nagrywanie. Właśnie zaczynały z blondyną kręcić pornola, co lepsze z fabułą. Niezbyt skomplikowaną, ale czy nie była ona czymś drugoplanowym w podobnych produkcjach?

- Wejść - odpowiedziała oschle po przerwie, gdy pukanie we framugę rozległo się drugi raz. Ustawiła telefon tak aby zarejestrować wejście uczennicy. Sama też usiadła z nogą założoną na nogę, czekając niecierpliwie na dalszą część zabawy.

Na rzucone przez nią hasło drzwi otworzyły się i weszła przez nie uczennica. Ubrana jak nastolatka ale o kształtach zgrabnej kobiety w kwiecie wieku. Kobiety o krótkich, blond włosach z finezyjnym lokiem opadającym na czoło i długich, zgrabnych nogach. Weszła do sypialni która z perspektywy biurka całkiem udanie, z pewnym przymrużeniem oka, mogła uchodzić za jakiś gabinet.
- Pani się chciała ze mną widzieć? Co to jest? - Eve okazała się być całkiem niezłą aktorką. Weszła i popatrzyła niepewnym wzrokiem na egzaminator czyli w okolicę gdzie był wycelowany w nią smartfon. Mówiła jakby nie była pewna czego się spodziewać ale raczej kłopotów niż nagrody. A to zdziwienie obecnością urządzenia nagrywającego wyszło jej perfekcyjnie. Jakby kompletnie się go nie spodziewała.

Ekran smartfona ładnie uchwycił mimikę, chociaż z początku skupił się na pokazaniu sylwetki od dołu, powoli poprzez długie nogi i biodra, poprzez talię i oczywiście samą górę. W końcu należało odpowiednio zaprezentować główną aktorkę.
- Dokumentuję całość na wypadek gdyby twoi rodzice znowu próbowali wmawiać dyrekcji, że to nie ty się nie uczysz, tylko grono pedagogiczne uwzięło. - sierżant zaczęła swoją rolę - Sprawdziłam ostatnie testy. Znowu oblałaś - przywołała potępiający głos pełen wyższości i nieznoszący sprzeciwu. Przydały się te wojskowe odprawy, chociaż nigdy by nie przypuszczała że do czegoś takiego, ale grunt że wychodziło całkiem nieźle - Nie rozumiem, jak można było dostać 3 punkty na 60, wytłumaczysz mi to, Mary Sue? Trzeci egzamin z rzędu oblany, a mówiłam wyraźnie, że to twoja ostatnia szansa… dlaczego zignorowałaś swoją sytuację? Chcesz powtarzać rok?

- Ooojeeejjj… A ja tak się starałam!
- Eve zrobiła iście oscarowo zmartwioną minkę wdzięcznie załamując rączki na swoim podołku. Westchnęła smutno i popatrzyła gdzieś na podłogę przed biurkiem. Ekran urządzenia pokazał jak myśli się jej kotłują pod twarzyczką. W końcu podniosła główkę prosto w ekran i na swoją panią egzaminator.

- Ale ja nie mogę powtarzać roku! - zawołała z nieszczęśliwą minką. - Rodzice mnie chyba wygnali z domu! Wtedy już chyba naprawdę musiałabym zacząć się puszczać aby zarobić na siebie! - zawołała prosząco aby wzbudzić współczucie i litość. Potem zrobiła krok w stronę biurka więc jej sylwetka zaczęła wypełniać ekran.

- A czy to naprawdę już koniec? Nic się nie da zrobić? Mnie naprawdę bardzo na tym zależy! Może pani profesor coś by poradziła? Może jakieś zadanie dodatkowe? Coś co bym mogła zaliczyć? - Eve zdążyła podejść do biurka i potrafiła odgrywać naprawdę przekonywająco ten proszący ton. Stanęła po drugiej stronie biurka i nachyliła się nieco ku pani profesor dzięki czemu powtórzyła się scenka z baru w kinie gdy ta wraz ze smartfonem mogła zajrzeć pod jej koszulę. Tym razem dlatego, że dziwnym zbiegiem okoliczności najwyższe guziki nie były zapięte i tworzyły naturalny dekolt. No i bliżej ekranu była całkiem ładna twarz uczennicy z całkiem ładnymi, pełnymi ustami i proszącymi oczami.

- A to teraz puszczasz się dla żartu? - Mazzi syknęła ostro, zdejmując widok kamery z tak ładnie ukazanego dekoltu, na twarzyczkę, którą złapała mocno palcami za brodę - Dlatego nie masz czasu na naukę, tak? Ty mała, brudna, bezczelna gówniaro. Wolisz się pieprzyć niż uczyć, masz zamiar zostać dziwką, tak? Świetnie, to na kolana. Proś skoro ci tak zależy.

Uczennica bez wahania uklękła po drugiej stronie biurka przez co widać było teraz tylko jej twarz i widoczny kawałek nagiego ciała w rozpiętym dekolcie koszuli. Popatrzyła tym razem do góry aby móc spojrzeć w twarz egzaminatorki czyli też i oko elektronicznej kamery.
- Bardzo, bardzo panią profesor proszę! Zrobię wszystko co pani każe! Tylko niech mi pani to zaliczy! - położyła dłonie na blacie i delikatnie pochyliła się nad nim aby wydać się jak najbardziej proszącą i potrzebującą. - Ale nie puszczam się dla żartu, to tylko taka zabawa. Ale oczywiście jak pani profesor uważa, że się puszczam to naturalnie tak jest! - wydawało się, że chce chociaż trochę obronić swój wątpliwy wizerunek ale w ostatniej chwili jednak wróciła do pozy całkowitej ugodowości.

- Zabawiasz się w zdzirę, tak? - Mazzi zachowywała ostry, władczy ton, choć bawiła się przednie. Na wyświetlaczu dokładnie widziała buźkę blondynki i górne partie ciała. Mała, przestraszona licealistka jak się patrzy - Z kim i jak się puszczałaś że nie miałaś czas nauczyć się do egzaminu? I co tak się chowasz kretynko? Chodź tutaj - pokazała palcem na dywan przed sobą - Co za niewychowana ta młodzież…

- No to tak trochę z kolegami, trochę z koleżankami ale to tylko taka zabawa, nic poważnego!
- krótkoostrzyżona licealistka wstała i podparła się o blat aby podejść we wskazane miejsce.

Widząc to ciało pedagogiczne zareagowało od razu, uderzając dłonią w stół.
- Na kolana gówniaro, nie pozwoliłam ci wstać!

Ofuknięta dziewczyna natychmiast spełniła polecenie i padła na kolana.
- Przepraszam, nie wiedziałam co pani sobie życzy! - przeprosiła pośpiesznie i zaczęła się gibać na tych kolanach w swojej pielgrzymce wokół biurka. - Jak pani sobie czegoś życzy to pani profesor powie, ja zrobię co pani sobie życzy. - zapewniła szybko gdy już podeszła prawie we wskazane miejsce. Spojrzała w górę i w tej pozycji wydawała się o wiele niższa i drobniejsza od nagrywającej bo miała twarz gdzieś na wysokości jej ud i bioder. - Bardzo, bardzo mi zależy na tym egzaminie. Jeśli jest coś co mogłabym zrobić dla pani to na pewno to zrobię, wszystko co trzeba, bardzo panią proszę, bardzo bym chciała zaliczyć! - zatrzymała się w pozie katorżnika i uniosła spojrzenie całkowitej uległości i gotowości do współpracy w jakiejkolwiek formie.
- Bardzo proszę, niech mi pani da ostatnią szansę… - wyszeptała prosząco wpatrzona prosto w oko kamery i ukrytą za nią twarz egzaminatorki. Z góry jej prosząca twarz i poza nagrywała się świetnie. No i znowu był ładnie wyeksponowany jej ciekawy dekolt.

- No nie wiem… - saper udała że się zastanawia, wodząc okiem kamery po takiej grzecznej pozie dziewczynki przed sobą. Potrzymała ją tak w dłuższej niepewności, aż wreszcie zmieniła pozycję, siadając okrakiem tak, aby blondynkę mieć między nogami.
- Dobrze, zobaczymy czy się do czegokolwiek nadajesz - syknęła jej w twarz, łapiąc za krótkie włosy i odchylając kark do tyłu - Dostaniesz swoją szansę, pokaż czego się nauczyłaś na moich lekcjach. Gdzie mam wzgórek łonowy? Zdejmij mi bieliznę i pokaż że wiesz.

- Dobrze pani profesor! I dziękuję! -
klęcząca blondynka wydawała się w tym momencie najszczęśliwszą blondynką na świecie i z tego co się działo wcześniej Mazzi mogła wnioskować, że akurat ten moment prawie na pewno nie był tylko odgrywaniem roli niezbyt pilnej uczennicy. Palce drugiej kobiety sięgnęły pod ubranie saper co na ekraniku wyglądało jakby znikły pod jej skórzaną spódniczką. Widać było jednak ich zarys a resztę czuła na sobie. To jak chwilę jej palce pogładziły to co jeszcze było za bielizną a zaraz potem zaczęły ją ściągać. Ściągały zaś tak jak tego tego typu produkcje wymagały, niezbyt szybko aby oko kamery mogło złapać jak się przesuwają po udach, kolanach, goleniach aż wreszcie po chwili gmerania przez buty na wysokim obcasie i wreszcie lądują na krześle obok biurka.

- Noo więęcc… - twarz blondyny zarumieniła się od emocji ale raczej nie wyglądało to na wstyd. Spojrzała na miejsce gdzie przed chwilą była zdjęta bielizna i w końcu wsunęła tam dłoń. Mazzi czuła jak palce tej drugiej wędrują w górę jej uda z wprawą podrażniając tą delikatną w tym miejscu skórę. A w końcu trafiają na miejsce przeznaczenia.
- Tutaj? - zapytała poruszając palcami czego jednak na kamerze nie było widać, choć sama nagrywająca czuła to świetnie. Na ekranie widać było twarz o krótko blond ostrzyżonych włosach która patrzyła w ekran sarnimi oczami.

- Co za niedojda… - Mazzi westchnęła ciężko, aby zaznaczyć jak jest zawiedziona odpowiedzią. - To wargi sromowe większe, głupia. Widać potrzebujesz lepszej perspektywy… że też zawsze musi mi się trafiać taki oporny na wiedzę materiał - dokończyła lodowato, sięgając do spódnicy i odpinając guzik, aby potem powoli ściągnąć ją w dół, aż wylądowała na krześle obok bielizny.
- Dobrze, to teraz coś łatwiejszego… gdzie jest najbardziej unerwione miejsce? - spytała, wsuwając się głębiej na stół i wężowym ruchem podniosła nogi, aby rozchylić uda, a stopy oprzeć na blacie, dzięki czemu niezbyt bystra uczennica miała doskonały widok na egzaminowany układ. Pilnowała też aby kamera chwytała najlepsze kawałki i twarz blondynki.

- Nooo… - Eve świetnie odgrywała rolę sarniookiej ale mało pojętnej uczennicy. Zerkała to na właśnie odkryte miejsce pani profesor to na jej twarz. Rozkosznie przygryzła wargę co tak świetnie kusząco jej wychodziło a miało imitować zastanowienie. Zaczęła dłonią gładzić uda pani profesor i niezmiernie powoli zbliżać twarz do tego najciekawszego miejsca.
- A można jakąś podpowiedź? - zapytała nieśmiało zerkając w górę na siedzącą na blacie egzaminatorkę.

- O tak… dam ci podpowiedź - wycedziła, łapiąc ją za włosy i przyciągając blond głowę do siebie, a wszystko zarejestrowała kamera - Tu gdzie masz nos… jak to się nazywa?

Schwytana twarz przywarła do tego najwrażliwszego miejsca i siłą rzeczy blondyna coś w pierwszej chwili zamemłała niezrozumiale. Wydawała się zaskoczona tym nagłym ruchem a przynajmniej tak to wyglądało na ekraniku nagrywającego urządzenia. Podbrzusze pani profesor, jej sam dół i zaraz potem górna połowa twarzy krótkowłosej blondynki mocno przyciskana przez stanowczą dłoń ciała nauczycielskiego.
- A mogłabym najpierw spróbować innymi zmysłami? Bo czuję, że już prawie mam to na końcu języka! - Eve powiedziała błagalnie chociaż tutaj gra aktorska troszkę ją zawiodła bo w kącikach oczu czaił się uśmiech jakby była dokładnie tu gdzie chciała być jeszcze od czasów pierwszego drinka w barze starego kina.

- Naprawdę miernota… jestem rozczarowana tobą, Mary Sue - oschły głos utrwalił się na kamerze, na szczęście zaczerwienione z podniecenia policzki i lśniące oczy już nie. Tylko oddychający coraz szybciej brzuch zdradzał, że profesor nie pozostaje obojętna na cały egzamin - Masz jedną szansę, przyłóż się od serca dziewczyno, inaczej powtarzasz rok. Spróbuj, albo zdaj się na dotyk, może tak sobie przypomnisz.

- Dobrze pani profesor. Dziękuję pani profesor. -
uczennica o krótkich, blond włosach pokiwała zgodnie swoją czupryną i przystąpiła najpierw do ustnej części egzaminu. Skorzystała z tych swoich pełnych ust i jak się okazało zdolności językowe były jej bardzo mocną stroną. Pracowała z pełnym zaangażowaniem z uwagą wpatrując się w płaski prostokącik trzymany wcale nie tak daleko od swojej twarzy. Za jego pośrednictwem Lamia miała widok w pierwszym rzędzie i to uwiecznione z każdym detalem jak pracowicie egzaminowała ten ustny egzamin. I Mary Sue wreszcie okazała się w czymś pojętna a nawet mieć ogromny i właśnie odkrywany talent.

Zwłaszcza, że po chwili do ustnego egzaminu, zgodnie z sugestią egzaminatorki dołączyła także prace ręczne dzięki czemu egzamin osiągnął nieosiągalny do tej pory poziom.
- Czy tak dobrze? Czy pani profesor ma jeszcze jakieś sugestie? Jeśli cokolwiek bym mogła zrobić aby zwiększyć swoje szanse to proszę tylko powiedzieć! Bardzo, bardzo mi zależy aby zaliczyć wszystko co trzeba! - zaczerwieniona twarz Eve wyrażała gorliwą chęć współpracy na każdym polu. Przyśpieszony oddech, pot jaki zaczynał perlić jej się na granicy włosów świadczyły, że angażuje się na całego byle zadowolić swoją panią profesor.


Kamera chwytała każdy moment i ruch, w tle dało się słyszeć zadowolone pomrukiwania i westchnienia ciała pedagogicznego, które wreszcie pogłaskało jasne włosy jakby w nagrodę.
- Dobrze ci idzie, rób tak dalej to zaliczę ci ten egzamin - wymruczała, zbierając palcem wilgoć z policzka drugiej kobiety i zaraz sama go oblizała, patrząc jej prosto w oczy. Radziła sobie nieźle, naprawdę miała talent i doświadczenie w te klocki… tylko patrząc na nią Mazzi widziała twarz kogoś innego, kto pewnie balował teraz z kumplami w Honolulu i nie pamiętał co zrobił z jedną sierżant poprzedniej nocy, że trzeba było ją po wszystkim zbierać szufelką.
- A jak się przyłożysz może nawet dostaniesz tróję - dokończyła na zachętę, zagryzając wargi.

- Oh dziękuję! Zrobię co trzeba, niech pani profesor tylko powie co! - uczennica zawołała jak najgorliwiej i zaczęła pracować w pocie czoła na tą trójkę. Uniosła się nieco wyżej aby mieć lepsze możliwości ręcznego zgłębienia materiału egzaminacyjnego i do tego bardzo się wykazywała umiejętnościami ustnymi i językowymi próbując zadowolić swoją egzaminatorkę.

- Trójkę? A czwórkę by dało radę? Co by trzeba było zrobić na czwórkę? - zapytała nieśmiało ale ta nieśmiałość była silnie przerywana przyśpieszonymi oddechami. Oblizała wymownie swoje usta patrząc szeroko prezentowanego materiały egzaminacyjnego prosto w oko rejestrującej wszystko kamery. Wydawało się, że skoro pojawiła się szansa na zaliczenie to mała cwaniara była gotowa do wszelkich poświęceń aby zaliczyć ten egzamin jak najlepiej.

- Najpierw zalicz trójkę, to zobaczymy czy uda ci się przejść do czwórki, ale to już nie będzie zabawa - prychnęła, wchodząc w rolę zmęczonej i niedocenianej egzaminatorki, słyszącej podobne cwaniactwa po raz kolejny w swojej karierze. Ułożyła się wygodniej na blacie, podpierając się łokciem aby cały czas filmować - Skończ zadanie i nie wyskakuj do przodu, dziewczynko. Na razie marne dwa z plusem i to naciąganym… chyba że użyjesz pomocy dydaktycznych - podtoczyła po biurku gumowe prącie, szczerząc się jawnie zza kamery - Użyj wyobraźni.

- Ojej, tylko dwa z plusem? I to naciąganym?
- Mary Sue zmartwiła się tak szczerze, jakby nawet jako Eve zmartwiło ją, że pani profesor tak słabo ocenia jej umiejętności i zaangażowanie. - No ale ja się postaram bardziej, zrobię wszystko co trzeba. Nawet na tą czwórkę. - uczennica dzielnie wzięła się w garść i chwyciła w garść leżącą na stole pomoc dydaktyczną. I skoro miała użyć wyobraźni to jej użyła. Przy okazji udowadniając, że z tym puszczaniem się z kolegami to chyba nie kłamała bo zanim przystąpiła do właściwej części egzaminu dała ładny popis swoich umiejętności na owej pomocy dydaktycznej. Pracowała nad nim całą sobą aż jej się krótka blond czupryna podrygiwała w rytm ruchów jej głowy. Zwłaszcza gdy przystawiła owe dildo do krocza pani profesor i zaczęła je obrabiać w ten sposób. Przez co pani profesor, przynajmniej w okienku smartfona, mogła się poczuć jak prawdziwy facet obrabiany przez znającą swoją rolę kobietę. Zwłaszcza, że blondyna sugestywnie często zerkała w stronę twarzy Lamii a więc i kamery co wywoływało podniecający kontakt wzrokowy. Wreszcie po tym całym oralnym wstępie przystąpiła do właściwej części egzaminu gdy zaczęła pomocą dydaktyczną penetrować ciało nauczycielskie.

- Czy teraz dobrze? Czy mam już tą trójkę czy mam zrobić coś jeszcze? Jestem otwarta na wszelkie sugestie. - blondyna ciężko dysząc na chwilę przerwała pracowite ruchy swoim ramieniem jakie nadawało siły i energii pomocy dydaktycznej i znów wróciła do spijania mądrości ze skarbnicy swojej mentorki.

Jak dobrze szło dało się wyczytać ze spazmatycznych ruchów brzucha i mięśni ud, a także z zadowolonego jęku, dobiegającego zza kamery, po którym to ciało pedagogiczne zaległo na stole, dysząc ciężko i głaszcząc jasną głowę po włosach. Serce wyrabiało jej 300 procent normy, na twarzy pojawiła się ulga. Powrót do roli zajął trochę czasu, na szczęście Eve zgrabnie skupiała uwagę na sobie i tym co wyrabiała, choć w nie takim tempie jak przed chwilą.

- Ujdzie… ale i tak jeszcze sporo do poprawki - odpowiedziała wyniośle, gdy już odzyskała oddech. Chwyciła blondynkę za brodę, zmuszając do powstania. Sama też się podniosła, wymieniając z nią w przelocie mokry i gorący pocałunek, zanim nie pchnęła jej na biurko, tak jak ona przed chwilą leżała. Zza oka kamerki pokazała, aby zajęła się swoimi piersiami.
- Skup się teraz i zapamiętaj na przyszłość - szybkim ruchem podwinęła jej spódnicę, drugim pozbyła się różowej bielizny, zaczynając kreślić między rozłożonymi udami wzorki palcami. Palce po chwili zastąpiło dildo - Jesteś skupiona?

- Tak pani profesor chłonę wszystko co pani mi poda! -
dziewczyna która zgrabnie zajęła miejsce swojej egzaminatorki na łóżku nadal okazywała się dobrą wolą i chęcią współpracy. Także wtedy gdy uniosła swoje biodra aby pani profesor mogła ściągnąć lub podwinąć co potrzebowała. Sama zaczęła nieco niezdarnie rozpinać guziki swojej koszuli przez co wreszcie w kamerze pojawiły się te najżywsze i najciekawsze fragmenty jej anatomii. Podwinięta spódniczka w kratkę i ściągnięte majtki w pełni wyeksponowały i dla oka Lamii i dla oka kamery zgrabne, gładkie uda młodej kobiety. Oraz zapraszające różowiutkie wnętrze pomiędzy. Zaś rozpinana koszula ukazała spazmatycznie oddychający brzuch i biustonosz który szybko zdjęty ukazał równie podniecone piersi uczennicy.

- Jestem gotowa pani profesor na wszystko co tylko potrzeba. - zapewniła zapraszająco ukazując kamerze swoje wdzięki tak rozognione i gotowe do wszelkiej współpracy.

Grzechem byłoby nie skorzystać, szczególnie że chodziło o edukację młodej duszy. Mazzi przesunęła końcem gumowego drąga, dając go blondynie do oblizania, a następnie przesunęła go po jej skórze wzdłuż mostka i brzucha, aż ponownie znalazł się tam gdzie powinien, wpychając się w krnąbrną uczennicę aż po sam koniec.
- Zapamiętaj… gonady męskie inaczej nazywamy jądrami. Powtórz - wysapała starając się trzymać kamerę równo i jednocześnie tłoczyć blondynę szybkimi, okrężnymi ruchami aż jej pierś nie zaczęła się unosić jak po ostrym sprincie.

- Jądrami… - młoda, krótkowłosa uczennica miała wyraźne problemy ze skoncentrowaniem uwagi. Chociaż chwilę wcześniej bardzo sprawnie zajęła się owym modelem światopoglądowym swoimi ustami. Co smartfon złapał elegancko bo oba przedmioty mogły być bardzo blisko twarzy edukowanej uczennicy. Eve zdobyła się nawet na taki trik, że mimo pełnych ust udało jej się uśmiechnąć ich kącikami i do kamerki puścić wesołe, szelmowskie oczko na znak, że bawi się przednie. Ale teraz, gdy skrupulatna pani profesor wzięła ją w obroty młoda wiła się na jej biurku przeżywając straszliwe katusze. Albo rozkosze.

- Dobrze Mary Sue, bardzo dobrze - Lamia stęknęła, bo nawet nie zauważyła kiedy blondi złapała ją nogami przez pas, przyciągając do siebie. Zabawy to jednak nie przerwało, za to wywołało zębaty uśmiech - To teraz coś równie ważnego… gonady żeńskie to inaczej jajniki - przyjęła profesorski ton, przyspieszając i wzmacniając pogłębianie ręczne wiedzy.

- Jajniki! - blondyna wykrzyczała gdzieś do sufitu albo nawet i w stronę łóżka po drugiej stronie ściany. Co kamera zarejestrowała jako wygięte w łuk kobiece ciało któremu świetnie widać naprężoną szyję i brodę ale twarz i krótkie włosy gdzieś uciekały w tył. Przez chwilę trwała spazmatyczna fala długiego stłumionego jęku nim blondyna wreszcie opadła na blat profesorskiego biurka. Chwilę łapała bardzo nieregularny oddech, otarła spocone czoło i popatrzyła prosto w oko kamery smartfona więc jej twarz znów była na pierwszym planie i było widać każdą, strużkę potu i kropelkę śliny.
- I jak pani profesor? - zapytała gdy wreszcie odzyskała oddech na tyle aby wydać z siebie modulowany głos.

Saper popatrzyła na nią, przeciągając wymowną ciszę, ale tak naprawdę podziwiała jak dochodzi do siebie, pokrętnie dumna że to jej sprawka.
- No nie wiem… - zaczęła znudzonym tonem i westchnęła - Zaufam ci Mary Sue i postawię 4, ale jeśli w nowym semestrze od początku nie weźmiesz się ostro do pracy więcej nie pójdę ci na rękę - wygłosiła łaskawie, dodając do tego ostrzeżenie. Nie pasowało do tego leniwe głaskanie jej po piersiach, rejestrowane kamerką

- Dziękuję pani profesor! - Mary Sue ucieszyła się tak bardzo, że złapała widoczną w kamerze dłoń i pocałowała ją gorąco. - Obiecuję, że się postaram! - obiecała przesuwając ustami i językiem po palcach i krawędzi dłoni co smartfon znów mógł zarejestrować z najbliższej odległości. - Zrobię wszystko co trzeba aby sytuacja się nie powtórzyła i była pani ze mnie zadowolona! Jakbym mogła prosić o korepetycje w nadchodzącym semestrze… Czuję, że jak pani profesor tłumaczy to mi wszystko wchodzi… - leżąca na plecach młoda kobieta o krótkich, blond włosach i widocznym kolczyku w nosie, rozchełstanym ubraniu, gorąca i dysząca zapewniała solennie swoją poprawę prosto w prostokącik ekraniku nie przestając przy tym ani na moment ustnie i językowo przekonywać dłoni swojej mentorki o swoich szczerych intencjach.

- Teraz wszystko zależy od ciebie - powtórzyła z namaszczeniem i wyłączyła nagrywanie, śmiejąc się radośnie. Wskoczyła na blat, kładąc się na blondynie tak aby móc ja w końcu pocałował. Obejmowała jej ciało, zostawiając gorące stemple ust na całej twarzy, szyi i dekolcie.
- Wyszło zajebiście, musimy to powtórzyć - przyznała szczerze i wręczyła Eve telefon - to co, oglądamy?

- Ooohhh Laaamiaa!
- Eve też była tak samo rozgorączkowana, podniecona i uszczęśliwiona jak Lamia. Pocałowała ją wreszcie w usta i uściskała gorąco. - Byłaś super! Idealna! Taka pani profesor że lepszej nie było! I to za pierwszym razem jak nic ci nie mówiłam co i jak! - blondyna przeżywała jeszcze raz swoją ekscytacją i to co się wydarzyło. - I powtórzyć o tak, zdecydowanie tak, każdy scenariusz jaki sobie wymarzysz! - zaśmiała się znowu tym razem gładząc czule policzek saper i całując ją delikatnie w usta z tej wdzięczności. - I chodź na łóżko to będzie wygodniej! - zeszła z dość twardego i mało wygodnego biurka i pociągnęła tak udaną panią profesor ze sobą na płaskie łóżko. Tam sięgnęła po coś obok i jak się okazało był to laptop.
- Obejrzymy tutaj, będzie lepiej widać. - poinformowała sąsiadkę uruchamiając urządzenie. Chwilę to trwało gdy podłączyła odpowiedni kabel, laptop się uruchomił a na nim odpowiedni film. - A w ogóle chcesz kopię? Mogę ci zgrać jak chcesz. - zaproponowała patrząc na Lamię rozgorączkowanym i trochę rozkojarzonym wzrokiem bo właśnie widać było pierwsze sceny właśnie nagranego utworu. Widać było drzwi sypialni, trochę trzęsące się w trzymanej dłoni, pukanie w drewno, surowy głos pani profesor i wejście niesfornej uczennicy.

Oglądanie siebie było dziwacznym doświadczeniem, tak samo jak występ w filmie nawet amatorskim.
- Naprawdę mam taki głos? - zdziwiła się słysząc niski, nosowy dialog z głośników. Objęła mocniej blondynkę, drapiąc ją po włosach - Ale za to ty wyszłaś jak rasowa licealistka. Takie niewiniątko w mini - skubnęła ją wargami za skroń, a na ekranie właśnie zaczynał się etap kolanek i zdejmowania dolnych partii ubrań. Skórzana spódniczka zniknęła z ekranu, za to Mazzi skrzywiła się pochmurno, tracąc część nastroju.
- Następnym razem… nagramy tak żeby nie było widać blizn - mruknęła, skupiając uwagę na skazach w okolicy lewego biodra i boku. Widziała pozostałości po wybuchu, ogniu i szrapnelach wiele razy w lustrze, ale na filmie wyglądały… gorzej. - Nie miałam pojęcia że tak to wygląda z tej perspektywy.

- Oj no coś ty, wygląda w sam raz! A do takiej ostrej pani profesor? Idealne! Dla mnie cała jesteś idealna! -
Eve ofuknęła koleżankę z planu filmowego i na znak, jak bardzo jej to nie przeszkadza schyliła się aby pocałować i polizać ją w te zranione niegdyś miejsca. Przy okazji właściwie wywalił laptop ale śmiejąc się wyprostowała się i znów postawiła laptop jak należy. - Dla mnie jesteś idealna Lamia. Jak chcesz to cię wycałuję gdzie tylko zechcesz. Nawet z języczkiem. Zwłaszcza z języczkiem. A jak jeszcze to nagramy to w ogóle dla mnie będzie kosmos! - zapewniła ją wesoło i promiennie po czym znów ją pocałowała. Z języczkiem. Tym razem w usta. Potem oderwała się i znów popatrzyła na ekran laptopa.

- Oooo! Zobacz jak ciągnę! Jakie super zbliżenie zrobiłaś! - zawołała z ekscytacją pokazując akurat na scenę gdzie miała wykazać się wyobraźnią w ustnym zaliczeniu z pomocy dydaktycznej i akurat pracowicie pracowała na ekranie główką aż jej się wszystkie krótkie włoski na głowie trzęsły nad podbrzuszem wymagającej pani profesor.

- Odkurzacz się chowa - Mazzi zachichotała, przytulając drugie ciało i gładząc je po plecach. Zrobiło się jej na sercu cieplej, rozczulająco. Ideały nie istniały, ale dobrze było czasem usłyszeć podobny komplement - Językiem wyprawiasz takie cuda, że już myślałam że wypuszczę kamerę. Jak ci nie szkoda pamięci na aparacie to chętnie po weekendzie jakoś możemy się ustawić. Zajebiście będzie zrobić całą kolekcję filmów, albo wypaść gdzieś na miasto… na sesję w plenerze.

- Oooo! W plenerze! Gdzieś na dziko! W jakichś ruinach czy co! Tak! Genialne!
- oczka blondynki zaświeciły się z radości, wrażenia i oczekiwania. Przez chwilę wydawało się, że już to widzi i planuje oczami swojej wyobraźni. Wreszcie ocknęła się i znów pocałowała podobną sobie, bratnią i rogatą duszę. - No genialna jesteś Lamia! Już dawno mi się tak dobrze z nikim nie nagrywało! A przecież nie zrobiłyśmy jeszcze dzisiaj wszystkiego co można! Myślałam o takim projekcie. Tak właśnie kręcony telefonem jak dzisiaj. Ja bym była jakąś zdradzoną albo wkurzoną laską co chce się odegrać. Dlatego się puszcza na wszystkie sposoby jak ta Mary Sue co ją wymyśliłaś. Pisałabyś się na coś takiego? Wiesz masz jeszcze mnóstwo rzeczy co ci nie wycałowałam. Strasznie mnie kręci obrabianie kogoś przed kamerą no jakoś wtedy mam takiego powera, że do buzi to nie wiem czy jest coś co bym nie wzięła. - Eve mówiła szybko o swoim pomyśle na filmik, niejako mimochodem zwierzyła się o swojej słabości jaką miała do oka kamery a na koniec trochę odpłynęła gdy dumała nad tym czy jest coś co by nie włożyła przed kamerą w usta.

- Ooo! A zobacz tutaj! I znów mi zrobiłaś zbliżenie! - moment na ekranie laptopa przykuł jej uwagę od tych dumań. Tutaj akurat był jakby idealny moment o jakim mówił jeszcze w barze. Czyli głowa i twarz blondyny między udami jej kumpeli z wyrazem zaangażowania i oddania na twarzy wpatrzonej prosto w kamerę czyli każdego widza jaki oglądał ten filmik.
- No chyba, że ty byś chciała coś nagrać to mów. - rzuciła mimochodem zapatrzona w ekran na którym widać było głównie jej własną twarz i centrum ciała pani profesor.

- Serial w plenerze? No jasne że na to idę - saper długo się nie zastanawiała, bo i nie było nad czym. Eve była świetna, a podobny pomysł miał masę bardzo przyjemnych i ekscytujących perspektyw - Możemy nawet do jakiegoś odcinka zaprosić gościa i obrobić go we dwie i siebie też - przed oczami pojawił się jej całkiem przyjemny obraz, aż zaczęła suszyć zęby. Nagle drgnęła i palnęła się z rozmachem w czoło. No tak, przecież miała coś załatwić, ale z tego wszystkiego jakoś wyleciało jej to z głowy - Miałam cię o coś poprosić, ale zapomniałam z tego wszystkiego… bo ktoś mnie rozproszył - pacnęła blondynkę palcem w nos - Kojarzysz Olgę Orlov, tę z klubu? Strasznie dyga się że masz jakieś jej zdjęcia i kliszę… wiesz, babka na odpowiedzialnym stanowisku. Gdyby ktoś zobaczył ją w dziwnej sytuacji straciłaby szacunek… a kobietom zawsze ciężej jest go zdobyć w tym świecie zdominowanym przez mężczyzn. Chciałam zapytać czy byłaby szansa na podmianę? Wiem już że lubisz pamiątki… a gdybym zaproponowała siebie? Zrobisz mi zdjęcia jakie chcesz, w zamian za kliszę i te foty Olgi? Zrobiłabyś mi wielką przysługę Eve - ujęła ją delikatnie pod brodą, kierując twarz w stronę swojej twarzy.
 
Driada jest offline  
Stary 03-03-2019, 12:03   #62
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Aha, Olga… - fotograf westchnęła jakby właśnie skończył się jakiś piękny sen. Chwilę patrzyła przez okno na ciemne już o tej porze niebo. - No tak, Olga. - pokiwała głową jakby zgadzając się z jakimiś swoimi wnioskami. - Chyba nie powinnam być zdziwiona, że w końcu kogoś wysłała. - wzruszyła ramionami i w końcu znów się odwróciła w stronę leżącej obok kobiety. - Chociaż ma dobry gust. Bawiłam się przednie. No i mam zajebistą z tego pamiątkę. - uśmiechnęła się wskazując na ekran gdzie właśnie rozpinała guziki koszuli którą nadal miała na sobie niezapiętą.
- Potrzymaj. - przełożyła laptop na kolana ciemnowłosej saper i podniosła się. - Poczekaj chwilę, muszę iść do archiwum. Jak chcesz to w tym samym pliku są i inne zdjęcia i filmiki. Albo ze mną albo ja robiłam. Zaraz wracam. - rzekła do Lamii, uśmiechając się minimalnie i mówiąc nie do końca pogodnym tonem po czym wyszła z sypialni.

Mazzi zerknęła na laptopa, czując się dość podle, jednak i tak lepiej niżby miała podstępem wiązać blondynę, a potem wymuszać informacje. Usiadła na krawędzi łóżka, spuszczając nogi na ziemię. Nie do końca przyszła w samych interesach, pojawiły się też dalsze plany co do kinematograficznych projektów której chętnie chciałaby zrealizować z Eve.
- A do diabła z tym - fuknęła pod nosem, wstając na równe nogi. Zrzuciła bluzkę i stanik, rozbierając się do naga. Zostawiła tylko cienką obrożę, a także buty. Dopiero tak przygotowana rozsiadła się ponownie w wielkopańskiej pozie, zaczynając przegląd katalogów. Kolekcja była spora, ona patrzyła po łebkach, zaciekawiona czy zobaczy gdzieś wśród morza twarz kogoś znajomego.

Kolekcja była spora. W części występowała sama Eve i prawie zawsze w podobnym stylu jak właśnie skończyły nagrywać. Prawie też zawsze kogoś obrabiała ustami co chyba było jej ulubionym motywem. Ale sporo też było filmików gdzie to pewnie ona była za kamerą. Wówczas musiała nagrywać bardziej profesjonalnym sprzętem bo obraz był stabilny i bardziej profesjonalny. Jak można było się spodziewać w większości oko kamery koncentrowało się na młodych i zwykle przynajmniej niczego sobie dziewczynach. Ale po takim wyrywkowym oglądaniu, poza Eve, Lamia nie wyłapała nikogo znajomego. Za to sama Eve, w kwestii pozycji i kompozycji wydawała się wyszkolona całkiem dobrze. Zdarzało się, że była sfilmowana z przodu, z tyłu, z góry, z dołu, z boku, na stojaka. Czasem w trójkątach, czasem z kobietami, czasem z mężczyznami wydawała się nie być specjalnie ograniczona pod względem preferencji.

Wreszcie usłyszała jej powracające kroki i chwilę później gospodyni wróciła do swojej sypialni. Przyniosła jakąś książkę czyli pewnie album ze zdjęciami.
- Już jestem. O! I co ja mam teraz powiedzieć? Leżysz w moim łóżku, oglądasz moje porno i jesteś bardziej goła ode mnie? - powiedziała stając w lekkim rozkroku, kładąc ręce na biodrach przez co na jej krótką spódniczkę opadły dwie oddzielne poły jej rozpiętej koszuli w jakiej występowała w ostatnim nagraniu. Wydawało się, że chociaż część dobrego humoru jej wróciła albo potrafiła to udanie udawać. Uśmiechnęła się i usiadła obok Lamii kładąc na łóżku album.

- Swoją drogą ona też jest całkiem niczego sobie. - rzekła otwierając album w którym były zdjęcia szefowej ochrony starego kina. Była przybrana w zestaw surowej dominy jakiego i Betty by się pewnie nie powstydziła. I na kolejnych kartach stopniowo go traciła w miarę postępów sesji fotograficznej. Pod koniec została już w samych wysokich, skórzanych butach na obowiązkowym obcasie, czapce z daszkiem i szpicrucie. I prezentowała się nadal władczo i dumnie.
- Zrobiłyśmy to potem po sesji. Tylko już bez nagrania. Ostro było. - uśmiechnęła się w zadumie po czym znów westchnęła.

- A tu jest klisza. Nie wiem co ona się boi. Przecież dla mnie ma to wartość sentymentalną więc i tak tego nikomu nie pokazuje. No ale jak ci nie oddam to pewnie znów kogoś wyśle albo od razu będzie kazać połamać mi nogi czy zrobić kipisz. - fotograf rozłożyła ręce w geście bezradności po czym oparła się plecami o ścianę. Wpatrywała się chwilę w odpalony przez Lamię filmik na jakim właśnie z wielkim zaangażowaniem obrabiała przyrodzenia dwóch facetów jednocześnie.

- A mówisz, że miałabyś kogoś? Do nagrania? Faceta? No nie wiem czy widziałaś ale facetów też obrabiam. Byłoby super. O! Wiem! Z tą zdradzoną! Byście grali jakąś parą co bym przyszła do was, z zemsty byście mnie wygrzmocili! Tylko ostro, żeby było widać, że to żal, zemsta i takie tam! Co ty na to? Myślisz, że by dało radę? - krótkoostrzyżona blondyna postanowiła najwidoczniej wrócić do weselszych tematów gdy znów zaczęła nawijać na swoje branżowe tematy.

Po odłożeniu skarbów na bok, saper wróciła na dawną pozycję, dodatkowo przygarniając do siebie blondynkę i jako pierwszą odpowiedź dając jej siarczystego całusa. Też zapatrzyła się na filmik, a po jej wargach błądził nieobecny uśmiech. O tak, znała pewnego całkiem zdolnego komandosa o stalowej kondycji i nie tylko.
- Pogadam z nim, zobaczymy co powie. Jak nie to znajdziemy innego. Myślę że w tym mieście znajdzie się ktoś chętny na dwie napalone laski bez zobowiązań. - wskazała na lapka - Zwłaszcza z takimi talentami.

- No, to byli dwaj na przepustce. Musiałam ich trochę pobajerować bo wiesz, na trójkącik to od razu byli chętni no ale z nagrywaniem to już gorzej. Ale jakoś dało radę. -
fotograf uśmiechnęła się do tamtych wspomnień które częściowo widać było na ekranie. Scena była tak sugestywna, że wydawało się, że to wszystko co tam się chlupocze i kołysze to zaraz rozchlapie się z ekranu na dwójkę widzów.

- Wiesz, właściwie to nie wiem czemu tak się dzieje. Ale jak odpala się kamera i leci nagrywanie to jakoś coś mi się odpala tam we łbie. I robię rzeczy których chyba bym bez nagrywania nie zrobiła bo bym się bała albo wstydziła. - wyznała wpatrzona w ekran z fascynacją i zdziwieniem, że tamta laska klęcząca pomiędzy dwoma facetami to też ona. - A ty? Powiedz, co byś chciała robić przy następnym nagraniu? Taka pani profesor czy coś innego? Może trzeba coś przygotować to by się przygotowało. - zaciekawiła się znowu kooprodukcją filmu na jakie się umawiały.

Sierżant myślała długo, sufitując oczami w okolicach żyrandola, a przez głowę przechodziły jej wspomnienia ostatniego tygodnia. Daniel, Claudio, ten koleś w barze, RB… Steve. Różne warianty, dzikie pomysły. Wreszcie parsknęła i zachichotała, aby rozrechotać się na całego.
- Jest jedna rzecz którą bym chętnie odegrała - wróciła uwagą do partnerki, robiąc tajemniczą minę - Taka tam mała fantazja, albo zboczenie zawodowe… zwał jak zwał. Dobrze byłoby się zabawić w szkolenie na poligonie. Zły oficer i dwójka kadetek które musztruje, a potem wtłacza regulamin i nie tylko do ich mało pojętnych głów… i innych otworów. Przydadzą się mundury, będzie zabawnie.

- Aha, taki obóz szkoleniowy…
- fotograf skupiła się myśląc o tym pomyślę i szukając natchnienia gdzieś w suficie. - No jakieś wojskowe łachy chyba załatwię. - pokiwała głową mrużąc do tego oczy. - Musiałabym poszukać miejsca. No chyba, że tutaj u mnie. Na dole jest cały magazyn. To może troszkę potrwać. Może w następny weekend? Wpadnij w tygodniu to zobaczymy. Ale jak wpadniesz to wiesz, fajnie jakbyśmy coś znowu we dwie nagrały. Lubię coś brudnego i improwizowanego. A to się dobrze nagrywa z ręki, właśnie takim telefonem albo małą kamerką. No chętnie znów bym cię obrobiła przed kamerką. - Eve dość szybko przechodziła od jednego wątku do kolejnego co sprawiało trochę chaotyczne wrażenie. Popatrzyła na siedzącą obok Lamię znów przygryzając wargę w ten specyficznie, prowokujący sposób. To wystarczyło aby sierżant przygarnęła ją do siebie, przewracając plecami na łóżko. W końcu miały zaliczyć i ten punkt wycieczki krajoznawczej.


Powrót do baru bryką zajął przysłowiową chwilę moment, więc nim Mazzi spostrzegła, Eve już parkowała pod zapancurzoną bryłą kina, wśród już wyraźnie zawianych sylwetek włóczących się, leżących albo siedzących na asfalcie oraz chodniku. Przez cały krótki odcinek w samochodzie panowała wesoła, rozluźniona atmosfera, przetykana kosmatymi dowcipami. Po wysiadce szybko przebierały nogami aby wrócić przez ciemną noc tam gdzie mniej więcej saper zostawiła kumpele. Wypadało się zapoznać, a coś czuła, że co najmniej Val będzie zachwycona nową znajomością.
- Gdzieś tu powinny być! - krzyknęła blondynie do ucha, jako że wraz z przekroczeniem progów kina pojawiła się głośna muzyka i gwar ludzkich głosów - Zostawiłam je przy barze!

Przedarły się przez tłum na sali ale przy barze dziewczyn nie było. Znaczy akurat była Val która wracała z naręczami szklanek i butelek ładnie udowadniając, że na co dzień jest kelnerką i właśnie tak zarabia na życie. Val ich nie zauważyła, skupiona na swoim zadaniu ale niechcący zaprowadziła je do stolika pod ścianą gdzie siedziała Madi i Amelia. Przy tym stężeniu hałasu nie było sensu krzyczeć bo z odległości jaka ich dzieliła krzyk i tak utonąłby w morzu innych.

- To te twoje kumpele? Fajne! Już się widzę w scenie z każdą z nich! - Eve wesoło krzyknęła na ucho swojej nowej kumpeli gdy zorientowała się jak prezentują się jej towarzyszki. Ale na razie zostawiła inicjatywę po stronie Lamii.

Saper zgarnęła ją pod ramię, ciesząc się jak dziecko. Razem pokonały ostatnie metry, lawirując między pijaną zgrają aż wreszcie klapnęły przy stoliku. Znaczy najpierw klapnęła Lamia, a na kolano posadziła sobie fotograf.
- No to jesteśmy, poznajcie się. Eve - pokazała na blondi z krótkimi włosami - Jest fotografem i cyka zajebiste fotki. Poza tym kręci naprawdę świetne filmy - przedstawiła wesoło nową kumpelę i przeszła dalej - To jest Madi, nasza kumpela ze złotymi dłońmi, pracuje jako masażystka i rehabilitantka. A to jest Amelia, moja przyjaciółka z którą mieszkam.. - wskazała na drugą blondi i puściła jej oko - Anioł stróż i najlepsza kucharka jaką spotkałam… a tam, ta z dredami, widzisz? To Val, pracuje w “41” jako kelnerka… no to co tam u was? - zakończyła pytaniem skierowanym do obsady stolika.

Nastąpiła chwila standardowych uśmiechów, powitań, przedstawiania kto jest kto i wyglądało to dość sympatycznie.
- Lamia to jest ta twoja ważna sprawa co miałaś do załatwienia? - Madi spojrzała koso z bezczelnym uśmieszkiem który wcale nie sugerował co mogły we dwie załatwiać gdzieś poza barem.

- Oh, to już załatwione. I jeśli o mnie chodzi czuję się w pełni usatysfakcjonowana. - Eve przyjęła złośliwostkę za dobrą monetę i z humorem niefrasobliwie machając ręką. Reszta dziewczyn też więc potraktowała to podobnie.

- No a my cały czas czekamy na “The Palantas”. No ale jeszcze nawet “Clerks” nie wyszli. No tak siedzimy i zalewamy pałę czekając na taką jedną co to miała być i coś miałyśmy załatwić razem. - Madi chyba nie na darmo nosiła spodnie w tym towarzystwie bo coś wyglądała na wyraźną liderkę z trójki dziewczyn jakie zastały przy stole.

- Przeniosłyśmy się spod baru bo tu jest wygodniej. Fajnie, że już jesteś. - Amy poczuła się zaś zobligowana do wyjaśnienia co nieco ich drobne przemeblowanie.

- Tęskniłyście? No nie wierzę… -
saper poklepała ją po dłoni. Uśmiechnęła się ciepło i dorzuciła parodiując poważny ton - Przyznać się, że odetchnęłyście jak poleciałam w tango z Eve. Przynajmniej nie musiałyście się bać o to, że gdy odwrócicie głowę na chwilę to już zapakuję do gębą czyjąś parówę - zabujała brawiami, ściskając fotograf ramieniem - A poznawałyśmy tajniki kinematografii, moze im pokażemy, co? - tym razem spytała najnowszej kumpeli. - Pokażesz dziewczynom naszą najnowszą produkcję, ja skoczę na 5 w bok coś ogarnąć i zaraz wrócę. Wtedy pójdziemy do kibla. Umówiłyśmy się na szybki wspólny numerek - wyjaśniła tej niewtajemniczonej.

Eve uśmiechnęła się tajemniczo i pokiwała twierdząco głową sięgając do kieszeni kurtki aby wyciągnąć smartfon z rzeczonym nagraniem. Ale zareagowała zaciekawieniem na wzmiankę o numerku w kiblu. Takim samym jak dziewczyny przy stoliku na wieść o jakimś nagraniu.
- Szybki wspólny numerek w kiblu? - Eve popatrzyła pytająco po zebranych przy stoliku twarzach gdy wyjęła już smartfona z kieszeni. Madi i Val wyszczerzyły się do niej wesoło i potwierdzająco pokiwały głowami.

- To znaczy ja zostanę tutaj. Zajmę wam miejsce i popilnuję rzeczy. - Amy szybko sprostowała swój udział w tym przedsięwzięciu.

- Naprawdę? A znalazłoby się miejsce dla jeszcze jednej rogatej duszy? - zapytała fotograf zerkając ciekawie po amatorkach mocnych, barowych przygód. Na razie bawiła się smartfonem przesuwając go między dłońmi ale jeszcze nie odpalając.

- Dla ciebie? - Madi lekko uniosła brwi w lekko prowokującym geście jakby rozważała kandydaturę nowej. Ta pokiwała zgodnie głową. - No nie wiem. Jak myślisz Lamia? Jakie byś jej dała referencje? Jest w czymś dobra aby ją brać? Bo i tak we trzy to tam będzie ścisk jak cholera. - masażystka popatrzyła ciekawie na sierżant w stroju punka. Reszta dziewczyn, łącznie z krótkowłosą fotograf też popatrzyła na nią ciekawa co powie.

- Cóż… powiem tak - zaczęła tonem kogoś kto wie co mówi, szacując spojrzeniem Eve trochę jak kobyłę na targu - Cycki pierwsza klasa, dupeczka jak marzenie, a ssie mocniej niż Nickelback. towar pierwsza klasa, atestowany i ze znakiem jakości… zresztą zobaczysz sama. - czułym gestem przejechała blondi po policzku i wyszczerzyła się do masażystki - Na filmiku pokazuje parę naprawdę ciekawych skilii - podniosła ją lekko, stawiając na ziemi żeby wstać i z powrotem posadziła nową foczkę na krześle.

- Sama ocenisz jaka to zdolna bestyja, ja w tym czasie załatwię jedną rzecz i wracam za 5 minut. Tylko niech się żadna do drugiej nie dobiera… beze mnie - pogroziła im palcem, całując w przelocie filmowca w usta.

Eva, mimo, że stała się jawnym przedmiotem rozmowy zachowała pogodę ducha na twarzy dając się wyceniać i oglądać pozostałym kobietom. - No skoro tak mówisz. - Madi wydawała się zaintrygowana szacunkami saper i chyba była gotowa wziąć jej słowa za dobrą monetę.

- Jaki filmik? - Val zapytała też zaciekawiona nową towarzyszką przy ich stole i recenzją jaką usłyszała.

- O ten. - Eve uśmiechnęła się skromnie i położyła na blacie swój smartfon. Na małym ekraniku właśnie widać było trochę trzęsące się drzwi, pukanie i władczy rozkaz. Drzwi otworzyły się i ukazała się krótkoostrzyżona blond uczennica.

- To ty?! - trudno było która z trzech dziewczyn odezwała się pierwsza bo zareagowały prawie jednocześnie. I podobnie nie szło oszacować czy bardziej chodziło im o obraz widocznej na ekraniku Eve czy słyszalny głos Lamii. Fotograf pokiwała głową z pogodnym uśmiechem i obserwowała jak trójka kobiet łapie filmowego bakcyla.

Mazzi zyskała więc swobodę manewru by sie wyrwać od stołu i pójść do baru. Barman był dość zdziwiony zamówieniem bo słodyczy nie mieli w barze. Jakieś hot dogi, kanapki, hamburgery, frytki, jajecznicę, zapiekanki i tego typu rzeczy. Ale nie słodycze. Jednak nagle uniósł w górę palec jakby jednak sobie o czymś przypomniał w ostatniej chwili. Postawił na blacie paczkę jakimś cudem ocalałych czy zapomnianych herbatników. Po tych zakupach saper mogła wrócić do stolika aby poczęstować dziewczyny i przede wszystkim Amelię. Te zaś ledwo ją zauważyły pochłonięte oglądaniem smartfona.

- Cholera ja też tak chcę! - Madi jednak dojrzała Lamię i na chwilę skierowała ekran tak by mogła zobaczyć to co one. Akurat w tym momencie Eve właśnie pracowicie i z oddaniem obrabiała ten egzaminowany rejon pani profesor prezentując wręcz mistrzowski poziom opanowania tych technik.

- Oj, Lamia, ale ty jesteś tutaj władcza. Też bym tak cię obsłużyła. - Val miała nieco inną perspektywę ale filmik jej podobnie przypadł do gustu tylko swoją rolę widziała wręcz odmiennie od masażystki.

- Dogadamy się dziewczyny. Ja to przed kamerą jobla dostaję więc jak pójdzie w ruch to zrobię wam co zechcecie. - Eve machnęła obojętnie ręką jakby mówiła o tym kto teraz zawoła kelnerkę gdy wystarczyło zamachać ręką gdy przechodziła.

Lamia znów zostawiła je gdy dyskusja o przygodzie w kiblu jaka im się szykowała, udziale kamerki i filmik który wciąż leciał pochłonęła je solidarnie. Mogła oddalić się i podejść do już trochę znajomych sobie drzwi. Strażnik nadal tam stał. Musiał ją rozpoznać bo przez krótkofalówkę sprawdził coś, w odpowiedzi radio zatrzeszczało krótką, kobiecą odpowiedzią i machnął ręką, że może przejść. Olga miała czekać w swoim gabinecie. I jak się okazało, rzeczywiście tam czekała. Gdy Lamia otworzyła drzwi stała przy oknie jakby obserwowała to co się dzieje na dole. Ale odwróciła się do niej gdy weszła i zamknęła drzwi.

- Moja mała, brudna wywłoczka wróciła. - uśmiechnęła się, jak na królową lodu to całkiem ciepłym uśmiechem. - Spoczniesz? Napijesz się czegoś? - zaproponowała jej miejsce w fotelu jak na dobrą gospodynię przystało.

Filmik trochę na szczęście trwał, a od jednego drinka świat nie powinien się zawalić, więc Lamia ochoczo kiwnęła głową, siadając w fotelu i patrząc prosto na gospodynie. - Tequile jeśli masz. Jeszcze dzis jej nie piłam - wyjaśniła pogodnie, na stole składając pliczek zdjęć i pudełko z kliszą.

Ciemnowłosa kobieta rzuciła okiem na stolik ale nie odezwała się ani słowem. Podeszła do jakiejś szafki jaka okazała się barkiem i zaczęła przygotowywać drinki. - No więc nie przyszłaś tutaj na drugą turę. Bo jestem w pracy. W takim razie więc po co? Niemniej miło znów cię widzieć. - gospodyni mówiła i zachowywała się jak rasowa businesswoman gdy wróciła do mniejszego niż główne biurko stolika i siadła na fotelu obok swojego gościa stawiając przed nią szklane naczynie z zamówionym drinkiem. Tylko na końcu znów mało profesjonalnie ale za to całkiem sympatycznie uśmiechnęła się do Lamii.

- Znalazłam coś zabawnego, powinnaś rzucić okiem. Ja w tym czasie bezczelnie się na ciebie pogapię, póki jest okazja - Mazzi wzięła szklankę, wachlując rzęsami. Pierwszy raz zrobiła to przy “wywłoce” i to brudnej - Kto wie kiedy będzie następna? Kobieta na twoim stanowisku wolnym czasem nie grzeszy, więc pewnie dopiero po weekendzie następnym razem spróbuje zakłócić spokój twojego majestatu. Chciałam też spytać czy się znajdzie te miejsce pod sceną dla mnie i moich dziewczyn… no i jak wygląda sprawa ze Skanerem? Znasz go tak w ogóle? Naprawdę… umie różne dziwne rzeczy wyczyniać z umysłem? Hipnoza, vodoo, joo-joo czy mutant… i najważniejsze: skuteczny?

Olga sięgnęła wreszcie po album. Otworzyła go i zaczęła przeglądać. Z początku bardzo szybko, ledwo rzucała okiem jakby sprawdzała czy w ogóle zdjęcia tam są i czy są to jakie. Albo może nawet je liczyła po cichu. Więc cały album przekartkowała bardzo szybko. Saper zauważyła jak prawie niedostrzegalnie pokiwała głową. Wtedy sięgnęła po pudełko z kliszą i otwarła je przeglądając pod światło film. Oglądała go chwilę i wreszcie się uśmiechnęła z zadowoleniem.

- No to wreszcie spokój. - powiedziała wesoło i upiła łyk ze swojego kieliszka. Odstawiła go, oparła się wygodniej na fotelu i znów otworzyła album. Tym razem oglądając go dokładniej. - O matko, chyba wieki ich nie widziałam. Nie wiem co mi wtedy odbiło, że dałam się na to namówić. - parsknęła cicho do swoich myśli i przewaliła kartkę na następną partię zdjęć.

- A Skanera jeszcze nie widziano. Kto wie, może kręci się na zewnątrz razem z resztą tych brudasów. Ale jeśli ma przyjść to pewnie przyjdzie na Rude Boy’a. - Olga mówiła znad oglądanych zdjęć. - A co do tego kim on jest to nie wiem. Słyszałam tylko plotki a te jak widzę też słyszałaś. Mnie interesuje, że tutaj nie ma z nim kłopotów i wiem, że bywa na niektórych koncertach. Prawie zawsze jest na Rude Boy’u. - szefowa ochrony mówiła zdecydowanie jak na kogoś na jej stanowisku wypadało gdy nie ma się czasu i ochoty zajmować detalami od jakich są inni. Trochę jak jakiś dowódca który od drobiazgowej roboty miał swój sztab.

- I miałabyś do mnie wpaść po weekendzie? A w jakiej sprawie? - Olga na chwilę podniosła wzrok na swojego gościa aby posłać jej trochę zaciekawione spojrzenie.

- Wiesz… gdyby miało ci tak odbić jak tam to ja bardzo chętnie będę ci w tej szajbie towarzyszyć. Pomyślałam że wpadniemy z moją panią na drinka. Masz świetne alko… i nikt tak romantycznie nie mówi do mnie “brudna wywłoczko” - podniosła szklankę do toastu i upiła łyk - Zależało ci na tych fotach, mnie w równym stopni, albo i bardziej zależy na spotkaniu ze Skanerem, więc jak sie pojawi daj mi znak, ok? Spokojnie, nie szukam rozróby - zabujała szkłem, patrząc na kręcący się wewnątrz trunek i westchnęła, kręcąc głową - Muszę sobie coś przypomnieć, a nie mogę. Lekarze tylko rozkładają ręce i gówno mogą… amnezja. Stałam za blisko wybuchu. - wzruszyła zbywająco ramionami - A w ogóle ten szarpidrut RB już się pojawił?

- Był i pojechał. Czegoś nie wzięli, coś im nie działa czy coś w ten deseń. Dobrze, że te opóźnienie było bo nie wiem co by zrobili. Punk całą gębą. - szefowa ochrony prychnęła ironicznie głową lekko się uśmiechając pod adresem mało zorganizowanych amatorów punk rocka. Podniosła wzrok znad albumu i przyjrzała się swojemu gościowi.
- Więc lubisz tą małą. Brudną. Wywłoczkę? - Orlov uśmiechnęła się jakby odkryła coś bardzo interesującego. Pogłaskała się palcem po dolnej wardze i wróciła do oglądania zdjęć w albumie. - A rzeczywiście. Coś mi się przypomina. Że dobrze wyglądasz w kajdankach ale jeszcze lepiej w komplecie z kneblem. Czy coś w ten deseń to szło. - uniosła do góry palec na znak, że jej się właśnie coś takiego przypomina. Przerwała oglądanie zdjęć i popatrzyła znowu na Lamię.
- Ah tak. I jeszcze masz swoją panią. - zmrużyła oczy obracając ten fakt w ustach i pod czaszką. - No ja jestem tutaj jak uwiązana. Zwłaszcza wieczorami. Ale jeśli macie ochotę to wpadnijcie na drinka. W piątek powinnam mieć więcej luzu. - powiedziała po chwili zastanowienia. - A ze Skanerem jak wpadnie nam w łapy to dam ci znać. Co z nagrodą? Co wybierasz? Broń czy prochy? W końcu zarobiłaś. - Olga wróciła do interesów czekając czym przyjdzie jej zapłacić za trzymane zdjęcia i pudełko z kliszą obok.

Mazzi uniosła brew do góry, uśmiechając się bardzo niewinnym uśmiechem. Liczyła, że za kliszę pójdzie prośba o skanera, a tu proszę. Olga rozdawała wywłoczkom dodatkowe prezenty. Trzeba było się zastanowić. Ta bardziej rozsądna część mózgu stawiała na broń, którą i tak miała przecież kupić. Z drugiej strony lepiej aby w aktualnym stanie ograniczyła się do noża, zamiast czegoś, czym łatwo zrobi krzywdę komuś niewinnemu… takiej Amy, albo komuś podobnemu.
- Wezmę prochy - zdecydowała, dopijając drinka - Jasne że będziemy miały ochotę… i dzięki Olga - uśmiech stał się ciepły - Nikt mnie tak nie zrewidował jeszcze. Było… świetnie. Wrócę skamląc o powtórkę - puściła jej oko.

Kobieta w ciemnej garsonce, o równie krótkich i ciemnych włosach popatrzyła na rozmówczynię jakby szacowała czy mówi prawdę a jak tak to ile. Ale w końcu odwzajemniła uśmiech znów ściągając z siebie maskę lodowej królowej. - Do usług. - lekko skinęła głową w uznaniu, że jej profesjonalizm został należycie doceniony. - Też nie co dzień mi się zdarza, że ktoś znienacka wsadza mi baton w tyłek. Bardzo zaskakujące doświadczenie. - powiedziała z uznaniem i lekko przepiła toast. Odłożyła album na niski stolik uwalniając się od tego ciężaru. - Takie drobiazgowe kontrole myślę, że jeśli nie miałabym urwania głowy mogłabym przeprowadzać dość często. Zwłaszcza takim małym, brudnym, wywłoczkom co się włóczą tam gdzie nie powinny. Takie zachowanie nie może być tutaj tolerowane. - zadbane brwi ochroniary lekko ściągnęły się w uśmiechu gdy wysłała to osobiste zaproszenie na szybki numerek. - Po prochy zgłoś się przy wyjściu po koncercie. Powiedz, że masz paczkę od Olgi do odebrania. Nie tolerujemy tutaj dilerów dlatego dostaniesz prochy na wyjściu. Jeszcze coś? - gospodyni zapytała patrząc na rozmówczynię.

- Jedna sprawa - Lamia podniosła się dziarsko z fotela i kołysząc biodrami zrobiła parę kroków stając przy fotelu gospodyni. Skłoniła się nisko, ujmując jej dłoń.
- W takim razie nie będę zajmowała na dziś wiecej twojego cennego czasu - ucałowała zgrabną dłoń o długich palcach, ssąc na koniec jeden z nich, a gdy skończyła przybrała minę bardzo grzecznej wywłoki - Myślę, że wkrótce się pojawię na rewizję. W piątek pewnie osuszymy trochę twój barek…miej ze sobą batona. Cała przyjemność po mojej stronie.

- I zgaduję, że kajdanek też raczej nie powinnam odpinać. - szefowa sprawnie pobujała dłonią i palcem tak, że cała głowa “wywłoczki” też musiała powtórzyć ten ruch. Puściła ją i wstała całując i na chwilę przylegając wargami do warg swojego gościa. Odprowadziła ją w stronę drzwi śmiało kładąc dłoń na jej obitych skórzaną spódniczką pośladkach i ściskając mocno. - Cholera chyba będę musiała sobie wreszcie zrobić wolne. I cię wymłócić jak należy a nie tak w przerwie na fajkę. Chociaż to też wyszło świetnie. - powiedziała wychodząc z nią na korytarz tonem przyjacielskiej pogawędki. - I przekaż swojej pani wyrazy uznania. Naprawdę jestem jej ciekawa, z chęcią poznam. - mówiła gdy obie szły korytarzem w stronę schodów prowadzących na dół.

- Nie możesz sobie na zapleczu wydzielić pokoju na takie brudne i niekarne wywłoki? - Lamia pozezowała na Olgę wcale się nie pusząc od komplementów - Jedną awaryjną zawsze trzymać w łańcuchach. Póki nie zmieknie i nie zacznie sie zachowywać jak na porządną kobietę przystało… a mnie młóć jak ci się podoba - dodała wesoło - Ewentualnie może masz specjalne życzenia na piątek?

- Myślałam o tym by przerobić którąś z szaf na akta i zrobić miejsce na dyżurną wywłokę antystresową. - Olga zadumała się kiwając głową i trudno było powiedzieć czy ona tak na poważnie czy się nabija z tą szafą. - No ale niestety to miejsce do załatwiania interesów i mogłaby taka szafa mnie i moich gości nieco dekoncentrować. - szefowa ochrony cmoknęła smutnie ustami, że jest aż taką niewolnicą swojego stanowiska. Nawet jak wydawało się, że cały budynek jest na jej skinienie to jednak okazywało się, że nie jest wszechmocna.

- Zresztą kręcą mnie łowy i wyłapywanie tych wszystkich, małych, brudnych wywłok co albo nie wiedzą po co tu przyszły albo mają jakieś głupoty w głowie. I trzeba im wskazać jakie tu panują zasady. - Orlov zatrzymała się przy szczycie schodów zerkając w dół po jakim zaraz miała zejść Lamia.

- A w piątek przyjdźcie przed wieczorem. Wcześniej jestem zajęta a wieczory mamy tutaj szczyt. I jak widzisz, wtedy to tak tylko przerwa na fajkę by zrewidować jakąś zabłąkaną wywłokę i pokazać jej drogę do wyjścia. - krótkowłosa brunetka lekko się uśmiechnęła patrząc na swojego gościa i lekko przesunęła dłonią po linii suwaka jej kurtki.

- Od razu gadać że do ciebie? Czy ustalamy tajne hasło? Na przykład “okoń”... albo odpowiednio wystukany rytm do spółki z deklamacją wierszyka - zerknęła w dół na manewry obcych kończyn, a potem zrobiła krok do przodu, obejmując drugą kobietę na pożegnanie. Pocałować jej czule również nie zapomniała.

- Dajcie znać moim ludziom, że jesteście. Najlepiej tam przed drzwiami co i teraz z nim gadałaś. - ciemnowłosa kobieta w garsonce, łaskawie dała się uściskać i pocałować. Odpowiedziała też z przyjemnym, stonowanym uśmiechem wracając do swojego lodowego standardu. Gdy jednak saper odwróciła się i zrobiła pierwszy krok w dół schodów stała się obiektem niespodziewanej napaści. Stojąca za nią kobieta nagle złapała ją od tyłu za szyję przyciskając ramieniem jej tchawicę. Drugą dłonią złapała jej wolne ramię i wykręciła je do tyłu, za plecy. Potem machnęła ją ku barierce aż uderzyła w nią swoimi biodrami a napastniczka przygięła swoją ofiarę do przodu. - Chyba, że zabłądzisz i będzie podejrzenie, że taka mała, brudna, wywłoczka jak ty ma coś do ukrycia. I trzeba będzie ją zrewidować. Bardzo dokładnie. To takie rzeczy załatwiam w przerwie na fajkę. - Olga wychrypiała niskim, lubieżnym głosem wprost do ucha schwytanej kobiety. Przy okazji jej dłonie śmiało sobie poczynały napierając na jej skórzaną spódniczkę zarówno z przodu jak i z tyłu.

Gdzie niby była policja, jak była potrzebna? Albo ta cała ochrona lokalu? Jawna, czynna napaść do tego prawie że w białą północ… skandal. Z gatunku tych, od których miękną kolana i robi się gorąco. Brzmiało jak zaproszenie, wyglądało jak zaproszenie i zaproszeniem ewidentnie było.

- O ile masz te kajdanki akurat pod ręką - saper wydusiła, wykręcając wolne ramię w łokciu tak, aby móc swobodnie macać z tyłu, a dokładniej za tyłem Olgi. Po jej tyle - Słyszałam że do tego lokalu przychodzą wyjątkowo podejrzane zdziry i wchodzą gdzie nie trzeba. Pewnie szczęścia szukają… tak. W tygodniu też.

- O tak, tu masz rację. Wyjątkowo podejrzane zdziry. Nie wiadomo gdzie i kiedy się taka napatoczy. Ale szybko taką można sprowadzić do odpowiedniego poziomu. Tak niskiego na jaki zasługuje. A przy takich kajdanki i baton to konieczność. Nie wiadomo gdzie się taka szlajała wcześniej więc należy zachować ostrożność. Jeszcze znów będzie taka próbować wejść tylnym wejściem czy zrobi coś równie zaskakującego? Zwłaszcza o poranku trzeba być czujnym jak się cały klub sprząta z tych nocnych brudów to takie ściągają jak muchy do padliny. - dziwnym zbiegiem okoliczności, ochroniara coś nie przywołała do porządku dłoni drugiej kobiety jaka wylądowała na jej tyłku. Za to mocniej złapała ją za włosy aby przestrzec ją przed niebezpiecznym elementem z jakim niestety jest zmuszona miewać do czynienia z racji swojego stanowiska. Drugą dłonią światopoglądowo przeszukała koszulkę schwytanej kobiety dokładnie sprawdzając także to co pod tą koszulką się kryło. Wreszcie równie nagle jak ją złapała tak i puściła. - No! I żebym więcej cię tu nie widziała! - podniosła głos robiąc groźną minę i sprzedając jej na zachętę mocnego klapsa w tyłek. Była wyższa od saper a jeszcze stała ze dwa schodki wyżej to ten rozkazujący gest wygnania od dołu wyglądał bardzo imponująco. A mimo to dało się odnieść wrażenie, że w gruncie rzeczy mówią i myślą o tym samym.

Saper przybrała wybitnie sfochaną minę urażonej niewinności, czemu przeczyły błyszczące oczy i unosząca się szybciej niż zazwyczaj klatka piersiowa.
- Co za obsługa! - rzuciła skargą, oblizując przy tym wargi i zaczynając odwrót do pozostałych dziewczyn - Na pewno mnie nie zobaczysz wtorek albo środę rano. Żegnam… ozięble.


Dalsza droga na dół obyła się już bez komplikacji. Puste schody, krótki korytarz z drzwiami do toalety jaką niedawno Lamia zwiedziła tak dobrze z kobietą jaka teraz została piętro wyżej. Potem drzwi na salę barową, zderzenie z falą muzyki i ludzkich głosów, ponure i milczące spojrzenie ochroniarza i lawirowanie między stołami a stojącymi, chodzącymi, zataczającymi się lub wrzeszczącymi ludźmi w większości w skórzanych kurtkach i ćwiekach. No i wreszcie skończyła swój rejs przy stoliku gdzie były jej kumpele. Zauważyły ją i przywitały ją machaniem rąk i wesołymi, zapraszającymi uśmiechami. Gdy wróciła na swoje miejsce dojrzała też niezdrowe rozgorączkowanie i rozognienie w oczach.

- Pokazałam dziewczynom filmik. - Eve zaczęła skromnie wskazując na leżący na blacie smartfon. Więcej właściwie nie musiała dodawać bo na pierwszy rzut oka widać było, że wszystkie są pod wrażeniem i rozemocjonowane.

- No dałyście czadu. Szacun. - Madi nie ukrywała uznania i podniosła kciuk do góry aby gestem wzmocnić swoje słowa. Upiła łyk ze szklanki dla ochłody.

- Jej, Lamia, i tam byłaś taka władcza i rozkazująca. Też bym tak z tobą chciała. - Val rozmarzyła się patrząc z sympatią na kobietę w skórzanej kurtce.

- No więc na pewno cię zaskoczę ale uznałyśmy, że zrobimy powtórkę nagrania w kiblu. We cztery. Tylko właśnie się zastanawiamy kto by miał nagrywać. No ja mogę ale szczerze mówiąc wolałabym być na nagraniu więc lepiej aby zrobił to ktoś inny. - fotograf streściła to co akurat było tematem rozmów przy stole gdy właśnie powróciła do nich ta czwarta.

- Jak zlecisz ze mną po niedzieli u Betty o północy do Domu Weterana to ci urządzę podobną zabawę - Mazzi posłała w powietrzu buziaka kelnerce i pokiwała mądrze głową, zwracajac się do Eve. No namnożyło się tych blondynek ostatnio…

- Ja już swoje słodycze dostałam - puknęła palcem w telefon - Dlatego w ramach międzydamskiej solidarności i wsparcia, nie będę za głośno domagać się nowych… przynajmniej z początku. Nagram was - zaśmiała się, wzruszając ramionami i coś zerkając na Eve - Ostatnio odkryłam w sobie pasję do reżyserii połączonej z fuchą operatora.

- I byś mi tak wydawała polecenia jak na filmiku? Albo tak jak wtedy na zapleczu? Pod ścianą i na krześle? Jeej… Bardzo bym chciała… - kelnerka o jasnych dredach i kolczyku w nosie aż wydawała się jaśnieć od tej propozycji jaką jej podała jej kumpela. - Ale wpuszczą mnie tam? I to tak na noc? - zmrużyła oczy gdy na tym obrazku pojawiła się pewna rysa niepewności.

- O! No to mnie to pasuje, świetnie ci to wyszło. Masz do tego rekę, dryg i w ogóle zacięcie. - krótkowłosa fotograf również z chęcią przyjęła kolejny pomysł Lamii. Przesunęła leżący na blacie telefon w jej stronę.

- No chwila bez takich! Kto się pakuje do kibla ten się bzyka. Tak się umawiałyśmy. Że będziemy we cztery a nie 3+1. Możesz nagrywać no ale sama też musisz coś robić. - masażystka o prawie czarnych włosach i w marynarce zgłosiła jednak pewne zastrzeżenie.

- Ja jej mogę dobrze zrobić ustami. Jak będę przed nią klęczeć. To się nagra z pierwszej osoby pierwszorzędnie. Zresztą jakby stała to właściwie mogę jej cały dół obrobić. Chociaż jak gdzieś usiądzie to też. - Eve znalazła rozwiązanie i podała profesjonalną podpowiedź jak to można zorganizować.

- Mnie miałaś zrobić dobrze ustami. Tak jak na filmiku. - ciemnowłosa kobieta z obciętym krawatem na sobie dojrzała w tym pomyśle Eve pewną lukę i nie omieszkała tego zauważyć. Wskazała gestem na leżący przed saper telefon blondwłosej fotograf.

- Zrobię, zrobię. To i co jeszcze chcesz. Tobie i każdej z was. Byle się to dobrze nagrało. - fotograf roześmiała się wesoło patrząc filuternie na każdą ze swoich nowych znajomych. - To co? Ktoś ma jakieś życzenia co mogłabym spełnić? - zapytała patrząc na nie po kolei.

- To co, Eve pracuje z Madi, Val ze mną, a potem się wymienimy jak coś i wszystko udokumentujemy - Mazzi podniosła telefon, podrzucając go w dłoni. Zamyśliła się nad pytaniem kelnerki - Nie pytałam jak to z nocowaniem, ale myślę, że coś wymyślimy… jutro się spytam Betty jak to wygląda. Może ona się orientuje, no i zawsze można cię na chwilę schować pod łóżko jak przyjdą liczyć głowiznę przed capsztykiem - machnęła ręką nie widząc w tym większego problemu. W końcu i tak nie zamierzała tam długo siedzieć, będzie okazja się też trochę odegrać na trójce współlokatorów z zatwardzeniem.
 
Driada jest offline  
Stary 03-03-2019, 12:04   #63
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Po chwili gdy wszystkie zainteresowane popatrzyły na siebie z zastanowieniem rozważając projekt saper dość zgodnie pokiwały głowami. Takie rozwiązanie satysfakcjonowało wszystkich.
- Więc jazda. Nie ma na co czekać. - Madi okazała się jak zwykle najbardziej zdecydowana. Dopiła drinka i stuknęła szklanką o blat stołu co zabrzmiało jak wezwanie mobilizacyjne. Czwórka kobiet wstała od stoliku zostawiając piątą o połowie twarzy zakrytej ekwipunkiem.

- Idźcie i bawcie się dobrze. Ja tu poczekam i popilnuję waszych rzeczy. - Amy widząc, że mogłyby mieć jakieś wyrzuty sumienia, że ją zostawiają samą odezwała się pierwsza. Pomachała wesoło herbatnikiem jaki zafundowała jej szpitalna kumpela i dała znak, żeby się nie przejmować.

We cztery, grupką, ruszyły w kierunku ubikacji. Już każda z nich przynajmniej raz tam była to drogę znały. Musiały jak zwykle przedrzeć się przez stoliki i rozwrzeszczanych koncertowiczów. Zwłaszcza, że toalety na koncertach były punktami o znaczeniu strategicznym więc w naturalny sposób zdawały się zagęszczać tłum w swojej okolicy i trzewiach.

Ale wreszcie dotarły i do samych toalet. Zapewne nie wyróżniały się jakoś specjalnie na tle innych gości tego miejsca. Co chwila jakaś użytkowniczka wchodziła do którejś z kabin, wychodziła, stała przed zlewem czy była gdzieś na etapie pomiędzy przybyciem a opuszczeniem tego miejsca. Pod tym względem czwórka nowoprzybyłych wcale się nie wyróżniała. Przeszły przez rząd zamkniętych, przymkniętych i całkiem otwartych kabin i wycieczkę skończyły na ostatniej od wejścia. Była akurat wolna no i chociaż z jednej strony miała ślepą, solidną ścianę.

- Ale punkowo. - mruknęła cicho dredziara patrząc na wnętrze kabiny. No konkursu na najczystszą toaletę na tym świecie pewnie by nie wygrała ta kabina.

- Raczej taka jak inne. - Madi wzruszyła ramionami zerkając na rząd kabin jakie właśnie minęły. Chyba w innych było podobnie. Przy koncercie tego typu i skali raczej nie było się co napalać na czystsze warunki.

- Ale brudno. I to mnie kręci. Wchodzę w to. - Eve popatrzyła jak i inne ale uśmiechnęła się i śmiało weszła do środka. Odwróciła się frontem do trzech towarzyszek i przyzwała je wabiącym gestem palca. Po czym bez pośpiechu zaczęła ściągać koszulę ukazując swoją górę w samej bieliźnie. - Myślicie, że jest sens odkładać czy od razu na podłogę? - zapytała o radę mietoląc w dłoniach zdjętą właśnie koszulkę.

- Daj, możecie na mnie powiesić ciuchy. Od brzucha w dół będę poza kadrem, zresztą już w Val intencji leży aby ładnie się wkomponować w kadr - sierżant wyciągnęła rękę po bluzkę fotograf, wchodząc za nią do niewielkiej kabiny. Rzeczywiście było ciasno, zapachowo też odbiegało od normy ulicznej, a od góry z kabiny obok ktoś w każdej chwili mógł zapuścić żurawia zwabiony odgłosami. Jednak na próżno było szukać realnych zagrożeń.

- Na Froncie było o wiele gorzej - podsumowała, szczerząc się szeroko i machając smartfonem. Ustawiła nagrywanie, mruknęła “kamera, akcja!”, przybierając profesjonalną minę - To co, zaczynamy? Val… czemu się tak guzdrzesz, specjalnego zaproszenia oczekujesz? - ostatnie zdanie wypowiedziała zimnym tonem z lekką nutką irytacji na opieszałość dredziary.

Fotograf podała bluzkę Mazzi i też czekała obok niej na pozostałe dwie zawodniczki. Val słysząc karcące ponaglenie aż pojaśniała z radości. Ruszyła aby dołączyć do pierwszych dwóch dziewczyn ale stanęła trochę zdezorientowana nie bardzo wiedząc co dalej. Z kłopotu wybawiła ją ta co miała w te klocki największe doświadczenie. Eve zrobiła pół kroku do przodu i złapała podbródek drugiej blondyny.
- Choć się przywitać. - szepnęła do niej i pocałowała ją w usta. Obie zaczęły się całować długo, głęboko ale jeszcze dość delikatnie. Ale z każdym oddechem obydwie nabierały coraz więcej śmiałości. Zaś odległa zaledwie o kilkanaście centymetrów dłoń Lamii zyskała pierwsze, świetne ujęcie dwóch całujących się foczek.

- Będzie trochę ciasno. - zauważyła masażystka która weszła jako ostatnia i musiała trochę się nagimnastykować by nikogo nie popchnąć a jednocześnie zamknąć drzwi. Potem obrócić się znowu przodem do pozostałej trójki by zorientować się co się dzieje. W międzyczasie obie blondynki skończyły się ze sobą witać co przyjemnie rozładowało pierwszą tremę i napięcie. Obydwie roześmiały się wesoło trzymając się w objęciach.

- No dawajcie dziewczyny, nie mamy czasu do białego rana. - Eve uśmiechnęła się i wymownie złapała za dolny fragment siatkowanej koszulki dredziary przez jaką była bardzo dobrze widoczna jej sylwetka i czerwony stanik. Kelnerka z “41” pokiwała z uśmiechem swoimi dredami i dwoma ruchami ściągnęła z siebie siateczkę. Rehabilitantka uniosła brew ale nie było co ukrywać, że ona miała najwięcej do ściągania. I chyba niezbyt miała zamiar ściągać coś z siebie bo powtórzyła zapraszający gest palca wzywając do siebie krótkowłosą blondynę. Ta z uśmiechem przecisnęła się między dredziarą a nagrywającą powodując przy tym mocne ruchy ręki trzymającej smartfon a więc i kamery ale stanęła przed kobietą w marynarce i płóciennych spodniach. Teraz one zaczęły się całować na przywitanie chociaż kamera pokazywała głównie tył blondyny i trochę twarzy masażystki.

- No dobrze. To chyba wiesz co mi obiecałaś. - Madi wydawała się zadowolona z takiego przywitania. Oparła się o róg prawdziwej ściany i drzwi kabiny z wyrazem satysfakcji na twarzy gdy krótkowłosa blondyna stopniowo zjechała na dół aż przyklękła przed nią i zaczęła rozpinać jej pasek i spodnie.

Saper wskoczyła na kibel aby zwolnić miejsce pozostałym dziewczynom. Pilnowała aby w okienku kamery znalazły się dwie całujące blondyny, a potem rozbieranie brunetki. Jak na tak małą powierzchnię radziły sobie całkiem kompaktowo, wystarczyło chwycić się górnej krawędzi drewnianej ścianki aby móc stanąć pewnie, mając pole do manewru kamerą. Taka pozycja miała jednak wadę.

- Rozmyśliłaś się Val? - Syknęła ostro na dredziarę - Nie mam trzeciej ręki żeby się obrobić, rusz się wywłoko zanim tu nie usnę.

Saper stojąc na tronie na jakim zwykle się siedzi zyskała wyjątkową perspektywę. Gdyby był ktoś w kabinie obok pewnie by go widziała ale nie było. Sama zaś widziała rząd przepierzeń ciągnących się aż do przeciwległej ściany. Ktoś gdzieś spuścił wodę w klopie, gdzieś mignął czubek głowy, ktoś otworzył czy zamknął drzwi. Toaletowy standard podczas koncertu. Ale ciekawsze rzeczy działy się wewnątrz ostatniej od drzwi kabiny. I stojąca na sedesie saper miała na to świetny punkt widzenia.

- Już, już! - blond dredziara z zapałem uklękła na mało czystej podłodze i z lubością pogładziła łydki stojącej na sedesie kobiety. Złożyła pierwszy pocałunek na jej kolanie a potem kolejny na drugi. Z wiernopoddańczym uwielbieniem spojrzała w górę ku twarzy kamerzystki a więc prosto w obiektyw kamery. Tylko z tej perspektywy wydawała się strasznie daleko, nisko i w ogóle mała na tym ekranie.
- Mam zrobić coś konkretnego? - Val zapytała i widać było, że aż gotuje się wewnątrz siebie czekając z niecierpliwości na możliwość spełniania życzeń i poleceń. I w oku kamery jej twarz okolona dredami, z ładnie z góry zarysowanym biustem w czerwonym staniku i skórzana spódniczka na samym dole ładnie się prezentowały.

W tym czasie Eve i Madi zajęły się już sobą na całego. Eve udowadniała właśnie, że reakcje Lamii na filmiku z jej sypialni nie były udawane bo stojąca właśnie w rogu kabiny masażystka reagowała coś dziwnie podobnie. Złapała się ręką za górną krawędź drzwi gdy fotoreporterka zdążyła jej już ściągnąć spodnie gdzieś do kolan i pilnie zajmowała się tym co dotąd było pod spodem. - Do cholery z tym, zdejmij to! - rozgrzana kobieta w marynarce łyknęła szybkim oddechem powietrze i szarpnęła własnymi nogami aby pozbyć się swoich spodni. Eve zaczęła jej pomagać ale niecierpliwość i burza hormonów zrobiła swoje. Skończyło się na tym, że udało się uwolnić tylko jedną nogawkę spodni. Tą nogę masażystka oparła o oparcie wmurowane w ścianę aby udostępnić krótko ostrzyżonej blondynie swobodniejszy dostęp do siebie. Druga nogawka pozostała zamotana gdzieś na wysokości jej kostki.

- Zdejmij mi to - Mazzi wydała polecenie, bujając krótko biodrami w prawo i lewo. Skupiona na kręceniu raz jednego, raz drugiego zestawu. Nie wiadomo na czym trzeba się było skupić: na dwójce pod drzwiami czy na klęczącej kelnerce, smyranej po policzku butem na wysokim obcasie. Po minie dziewczyny dało się odczytać co chodzi jej po głowie, wzrok coś często uciekał jej w dół, gdzie stopy i oczywiście obuwie.

- Ale najpierw… brudno tu, spójrz - prychnęła, nadstawiając stopę dredziarze - Nie widzisz, że są brudne? Zrób coś z tym. Nie mogę paradować jak kocmołuch, w końcu idziemy jeszcze do ludzi.

- Dobrze, dziękuję! - radość kelnerki była tak wielka, że w roli pokornej służącej w tym ujęciu wyszła słabo. Raczej wyglądała tak jakby wreszcie zaczął realizować się jej mokry i bardzo, brudny sen. Energicznie pokiwała jasnymi dredami. Obniżyła twarz do poziomów butów i dla kamery obrazek przysłoniła fala jej jasnych dredów. Za to Lamia coraz częściej czuła jej usta i język tam gdzie kończyły się buty a zaczynało żywe ciało.

Ale przypadkiem czy nie zmitygowała się. Nieco się uniosła i ostrożnie aby nie wywrócić swojej stojącej nad nią kumpeli, zabrała się za wysokie obcasy saper. Zajmowała się z taką lubością wymalowaną na twarzy, że powstało perfekcyjne ujęcia gdy długie i smukłe obcasy na przemian pojawiały się i znikały w jej ustach. Na koniec dredziara użyła jeszcze swojego języczka aby zrobić im i widzom dobrze cały czas patrząc śmiało prosto w oko kamery. Wreszcie zdjęła ten but i wówczas stopa Mazzi mogła już w pełni odczuć ciepło i wilgoć jej ust i języka. Val w ogóle się nie spieszyła i wydawało się, że na tym etapie może utknąć dowolnie długo.

Druga para też miała się ze sobą dobrze. Madi okazała się kolejną kobietą która tego wieczoru złapała za krótkie blond loczki fotograf i szarpnięciem wbiła jej twarz przyciskając ją do siebie tak bardzo jak to tylko się dało. Starała się jęczeć jak najciszej więc zaciskała mocno zęby, powieki i pieści, czy to na włosach tej drugiej czy to na krawędzi drzwi. W końcu chyba miała ten błogi kryzys bo po serii spazmów i chaotycznych stuknięć o zamknięte drzwi stanęła ciężko dysząc i puszczając wreszcie włosy partnerki. Zaśmiała się przez zdławiony oddech, schyliła i pocałowała pełne usta blondyny. Sama jednak osunęła się w kąciku gdy musiała złapać drugi oddech.
- Wiesz, ja cię chyba polubię. - wysapała zmęczona ale uszczęśliwiona wskazując na tą która ją doprowadziła do takiego stanu. Krótko ostrzyżona blondyna uśmiechnęła się uprzejmie ale dała odpocząć brunetce.

- Co robicie? Dacie trochę? - Eve zainteresowała się pozostałą dwójką i przesunęła się na kolanach obok Val zerkając ciekawie na manewry drugiej dwójki. Widząc co się dzieje z sympatycznym uśmiechem pocałowała drugą stronę stopy Mazzi. I po chwili obie, zgodnie i z zaangażowaniem zaczęły wspólne manewry na stopie saper często przy tym spotykając się ustami ze sobą nawzajem. Z oka kamery wyszło kolejne popisowe ujęcie gdy dwie blondyny, tam w dole, albo całowały się ze sobą nawzajem albo zgodnie ustnie i językowo obrabiały stopę kamerzystki.
- Uwielbiam tę robotę. - zaśmiała się prosto do kamery blondynka o krótszych włosach.

- No ja też. - Val zareagowała podobnie składając podobne zapewnienie zupełnie jakby kamerzystka przeprowadzała z nimi jakiś wywiad.

- Rób to co kochasz, a żadnego dnia nie przepracujesz - sierżant zaśmiała się przez ciężki oddech. Omiatając okiem kamery każdą z trzech twarzy po kolei. Robiło się gorąco i duszno, gdzieś w pozostałych kabinach pojawiali się i znikali ludzie, a one zajmowały swoją, wymieniając się czułościami, pieszczotami i całymi koloniami bakterii.

- Eve… chyba źle zapięłam spódnicę. Coś mnie pije. - rzuciła rozbawione spojrzenie blondynie, patrząc na nią z monitora telefonu - Zobaczysz co mnie tam uwiera? No żyć nie idzie.

- Naprawdę? No to nie można tego tak zostawić. - Eve coś nie wyglądała na to, że łyknęła tą ściemę ale chyba ani jej, ani nikogo innego to nie obchodziło. Pożegnała się z Val całując ją jeszcze raz w usta. Potem zaczynając jeszcze od stopy Lami, przesuwała się swoją ulubioną, ustną techniką w górę jej nóg. Przeszła tak przez jej golenie, kolana, uda póki nie zaryła nosem w dolną krawędź tej źle ułożonej skórzanej spódniczki. Przy okazji w smartfonie wybiła się na pierwszy plan bo musiała wstać więc jej twarz i górne wypukłości okryte stanikiem prezentowały się prześlicznie.

- No zobaczmy. - fotograf pogmerała przy spódniczce wesoło obmacując okryte nią ciało, wreszcie przesunęła dłonie ku jej górze zapięciu. - O chyba wiem co temu zaradzi. - powiedziała prosto do kamery smartfona i w paru ruchach rozpięła i zsunęła skórzaną spódniczkę na dół. A tam na dole już zajęła się nią uczynna kelnerka która zadbała o to, aby stojąca na sedesie kobieta mogła pozbyć sie tego balastu nie wywracając się jednocześnie.

- O proszę. Moje ulubione miejsce. - Eve popatrzyła na dolną bieliznę saper i zaczęła ją głaskać i zbliżać do niej swoją twarz. Nie zapomniała przy tym popatrzeć do góry aby ładnie wyszło to zbliżenie jej pracującej twarzy które tak ją kręciły. Przesunęła palcem wskazującym przez sam środek majtek. Od gumki aż po sam dół między udami kamerzystki. - Gdzieś tutaj cię coś uwiera? - palce fotograf zaczęły podrażniać przez materiał bielizny to podatne na takie manewry miejsce. Ęve zadarła głowę do góry patrząc z kpiącym uśmieszkiem w twarz kamerzystki. Znowu przygryzła swoją pełną wargę w kuszącym grymasie. - No jak tam coś uwiera to trzeba będzie mocno nawilżyć.
- blondyna sugestywnie przesunęła koniuszkiem języka po swojej wardze.
- A potem spróbować wyssać. - posłała w górę całusa dołączając kokieteryjny uśmiech. - I trzeba być dokładnym i sprawdzić cała okolicę. Wszerz i w głąb. - pokiwała głową znów spoglądając na materiał oplatający biodra Lamii. Cały czas delikatnie przesuwała palcami tam na samym dole tego strategicznego miejsca.

W międzyczasie drugi oddech złapała masażystka. Spojrzała przytomniej po całej scenie rozgrywanej w wąskiej klitce kabiny. Odbiła się od drzwi o jakie się opierała i dopadła najbliższą ofiarę czyli klęczącą przed kiblem i stopami Lamii Val.
- A czemu ty jeszcze masz tyle na sobie? - zapytała przykuwając jej uwagę. Zdawała się nie zauważać, że sama nadal jest w koszuli, marynarce, obciętym w połowie krawacie i szorującej po podłodze spodniach które nadal miała zaczepione o stopę i kostkę. Kelnerka odwróciła się akurat aby dojrzeć jak sprawne palce masażystki rozpinają i rzucają w kąt jej biustonosz. I zaraz potem zabrały się za ściąganie z niej jej skórzanej spódniczki.

Mazzi oddaliła kamerę tak, aby złapała jej twarz i to co działo się w kabinie. Nagrywała chwilę “z rąsi”, uśmiechając się figlarnie do kamerki.
- No spójrzcie ją - wymruczała pokazując na siebie i w dół, na krótkościętą blondi. - Jaka urocza, zdolna i zaangażowana. Chyba nietaktem i nadużyciem byłoby odmówienie przyjęcia pomocy. Kochanie… - zmieniła kamerkę tak aby widziała swój brzuch i twarz Eve. Pogłaskała ją palcami po policzku, dorzucając rozradowane - Rób co chcesz, baw się dobrze… jak Val, no popatrzcie sami - dodała zmieniając pozycję kamery na głowę dredziary przez jej plecy aż do tyłu operowanego przez masażystkę.
- Madi, weź ją tam zdziel za to obijanie się. Przez chwilę myślałam że zasnęła… - domruczała z pretensją, wzdychając głośno i sapiąc co parę słów. Zależało do tempa zabaw i tego co i gdzie aktualnie miała badane.

Eve przed kamerką czuła się jak ryba w wodzie. Gdy ta,kierowana ręką saper obniżyła swój pułap uśmiechnęła się wprost do niej, pomachała wesoło rączką i posłała buziaka. To co się działo na dole jednak przykuło jej zaciekawione spojrzenie. Nawet przytomnie odsunęła się pod ścianę aby nie zasłaniać obiektywu smartfona. A troszkę się tam działo.

Madi zdołała ściągnąć spódniczkę kelnerki i celowo albo przypadkiem, ściągnęła ją razem z majtkami.
- Mamy pierwszego golaska. - fotograf zaśmiała się wesolutko i z uznaniem. Z całej czwórki kelnerka pierwsza straciła komplet swojego ubrania. Masażystka beztrosko cisnęła je w kąt gdzie osunęły się po ścianie i spadły na podłogę. Słysząc słowa uznania i zachęty kobieta w marynarce spełniła prośbę pani reżyser i raźno zdzieliła wypięte pośladki Val. Rozległ się wesoło podniecający odgłos klaśnięcia a Val sapnęła cichutko.
- Fajne. - blade palce rehabilitantki z wprawą mocno pomiętoliły nagie półkule sprawiając tym obopólną przyjemność. Val bowiem zachęcająco pokręciła kuperkiem co sprowokowało Madi do serii szybkich i zdrowo brzmiących klapsów na ten wyeksponowany tyłek dredziary. Ich sapania i oddechy wyraźnie przyspieszyły. Masażystka klęknęła nieco obok kelnerki, tuż przy samej ścianie aby swobodniej móc razić przeznaczone do tego miejsce. Val całkowicie zrezygnowała z dbania o stopy swojej stojącej na klopie kumpeli tylko przywarła do podłogi jeszcze mocniej eksponując swoje tylne wdzięki. Z góry działania tych dwóch nagrywało się wybornie, zwłaszcza, że Eve stała pod przeciwną ścianą niż Madi klęczała więc nic nie zasłaniało widoku.

Blondynka jednak nie miała zamiaru być tylko widzem. - Mam pomysł. - uśmiechnęła się i uklękła przy pochylonej kelnerce. - Val, położysz się troszkę inaczej? - zaproponowała jednocześnie nakierowując odpowiednio blondynę o zdecydowanie dłuższych niż jej własne, włosach.

- Ała! Zimne! - Val jęknęła trochę z zaskoczenia a trochę z nieprzyjemnego uczucia gdy większość jej tyłu dotknęło zimnej i mokrej podłogi. Eve na uspokojenie pocałowała ją w usta i kelnerka trochę jeszcze się skręcała na twarzy od tego zimna ale w końcu jakoś się ułożyła.

- No i to to ja rozumiem. Chociaż te klepanie tyłka też było fajne. - Madi za to syciła się pierwszym wrażeniem nagiej blondynki. Lamia i potencjalni widzowie też mogli bo tuż pod nią, na podłodze leżała kontrastowo z tą ciemną podłogą wyeksponowana naga blond dredziara. Masażystka przystąpiła do zabawy kluczowymi szczegółami właśnie obnażonej anatomii. Fotograf sprawnie ściągnęła z siebie spódniczkę, też razem z majtkami i stanęła nad twarzą leżącej blondyny. Uniosła do góry głowę, tak, że jej twarz, chociaż do góry nogami, znalazła się tuż przed kamerą i z uśmiechem puściła jej oczko. Potem usiadła na twarzy drugiej blondyny pozwalając się jej obrabiać w ten sposób. Przywołała gestem Madi do siebie i z góry powstało eleganckie ujęcie jak się obie całują nad brzuchem kelnerki.

Gdy się rozłączyły Eve oparła się wygodnie o sedes a głowę oparła o klapę. Spojrzała wysoko w górę, wzdłuż nóg kamerzystki i teraz ją przyzwała palcem do siebie. - No to chodź, trzeba o ciebie zadbać. - rzekła sięgając dłońmi w górę po jej majtki i zaczynając je ściągać w swoją stronę na dół.

Od samego patrzenia robiło się miękko w kolanach, Mazzi trochę żałowała że zgodziła się nagrywać. Poświęcała każdemu ważnemu elementowi żywego orgiami odpowiednio długie ujęcia. Twarze, uda, pośladki, palce, brzuchy, usta, piersi - wszystkie mieszało się ze sobą w jeden kolaż, uwieczniany w rzucie od góry.

- A już myślałam że o mnie zapomniałyście - wysapała z udawaną pretensją, zniżając się aby znaleźć kontakt krocza z twarzą fotograf. Westchnęła jękliwie, kiedy tamta zabrała się do pracy, poświęcając uwagę każdemu otworowi do którego dotarł jej ruchliwy język. Radziła sobie równie dobrze co udając uczennicę, więc szybko sierżant zaczęła tracić dech, ostatkiem sił pilnując aby obraz za bardzo nie skakał.

- Gdzie ja bym miała zapomnieć o takim cudeńku? I to jakim smaczniutkim. - krótkowłosa blondyna lekko uniosła korpus kamerzystki nad sobą aby móc się odezwać. Ale zaraz z widoczną przyjemnością wróciła do swojego ulubionego zajęcia. Pracowała tak jak obiecała. Obficie nawilżając całą okolicę jaką obrabiała. Solidnie, wielokrotnie i dogłębnie. Bardzo starannie zadbała aby nic w żadnym otworku ani zakamarku jej kumpeli nie utknęło i już jej nie uwierała na co przed chwilą się skarżyła. I aby upewnić się, że rekomendowana przez nią technika działa pomagała sobie jeszcze palcami kontynuując prace ręczne.

Wadą tych działań fotograf była znaczne pogorszenie się obrazu. Oddech stawał się coraz szybszy i gdzieś tam w trzewiach rodziła się narastająca lawina która musiała prędzej czy później znaleźć swoje ujście. Zwłaszcza, że blondyna jaką miała pod sobą ani na moment nie przerywała swoich zabiegów a te miała opanowane do perfekcji. Trzymała saper gdy ta wierzgała nad nią, spazmatycznie dysząc i na oślep łapiąc co jej się nawinęła w łapy aby utrzymać równowagę i nie zgubić aparatu.

Sytuacja się unormowała. Przynajmniej na obrazie. Dotąd twarz Eve była słabo widoczna zasłonięta przez podbrzusze kamerzystki która właściwie siedziała na jej twarzy. Za to nieźle były widoczne piersi fotograf, wciąż w biustonoszu który pozostał, poza butami, jedynym elementem garderoby jaki miała na sobie. Niżej widać było jej brzuch, szeroko rozchylone, gładkie uda i wreszcie dół twarzy kolejnej blondyny. I jej spazmatycznie oddychające brzuch i piersi. I tu już pojawiała się twarz i ciemne włosy masażystki która operowała w tym rejonie. Przy okazji zorientowała się, że akurat na nią w tej chwili pada obiektyw kamery więc westchnęła cicho.
- Ale bym coś przebolcowała. Nic nie macie? - zapytała raczej chyba proforma bo przecież niewiele ze sobą zabrały wstając od stolika, na pewno żadnej “pomocy dydaktycznej” jaką mogły się wspomóc w nagraniu u Eve.

- Będzie u Betty, musisz poczekać aż wrócimy. - Mazzi dyszała zmęczona, powoli wstając z gościnnej twarzy i pewniej stając na nogach, chociaż szło krzywo jako że jeden but miała zdjęty, na szczęście ściany całkiem nieźle pomagały przytrzymać pion.
- Dzięki Eve, było zajebiście w opór - poklepała wdzięcznie policzek blondi, przekładając nogę nad jej karkiem, a później nachyliła się ,całując ją w podzięce. Całość nagrała na telefonie, aby nic nie umknęło.

- Zapaliłabym… i zapiła. Nie wiem jak wy, ale ja nas widzę na repecie… tylko tym razem w bardziej humanitarnych warunkach, co? Jakaś pościel, podłoga z dywanem i kocami, bolce, zabawki… wiecie o co chodzi, nie? Ale odlot… to też mi nagraj Eve. Na pamiątkę - mruknęła, uwieczniając spazmy i westchnienia ostatnich uczestniczek.

- Zawsze do takich usług. - blondyna leniwie oparta o sedes posłała saper rozleniwiony uśmiech i całusa. Przy okazji zgarniając palcem coś wilgotnego z policzka i wsadzając to sobie do ust. - I cała przyjemność po mojej stronie. - westchnęła błogo też wreszcie wstając. Tym razem z twarzy Val. Krótkowłosa usiadła na sedesie więc dla pozostałych uczestniczek tej zabawy znów ukazała się twarz z kolczykiem w nozdrzu. Też miała wyraz błogiego samozoadowolenia. Wyciągnęła się leniwie na całą długość i w tak małej i zatłoczonej przestrzeni to nawet kawał blondyny było. Wydawało się, że na tej zimnej podłodze jest jej już tak wygodnie jak w łóżku.

- No pewnie, że musimy powtórzyć. Chętnie wybolcuję was wszystkie. - Madi spodobał się pomysł i sama usiadła gołym tyłkiem na podłodze opierając się o solidną, boczną ścianę kabiny. Nadal wyglądała dość mało symetrycznie w swojej koszuli, marynarce i spodniami zaplątami w jedną z kostek. - Pokaż cycki. - masażystka dojrzała, że fotograf wciąż jakimś cudem jest w górnej części bielizny.

- A co? Chcesz zrobić zbliżenie czy się na nie spuścić? - Eve zaśmiała się rezolutnie ale bez oporów ściągnęła stanik i rzuciła go na podłogę. Teraz poza butami była już całkiem naga i w kamerze jej prawie naga sylwetka siedząca na klopie prezentowała się bardzo ładnie.

- No, było super. Też bym chciała jeszcze raz. Aż szkoda wychodzić. - dredziara spojrzała w bok na stojące obok nogi kamerzystki i złapała tą która była bez buta. Przystawiła ją sobie do twarzy i zaczęła ją czule całować. - Ej a wy mi dacie swoje? - popatrzyła na siedzącą naprzeciw saper masażystkę i w górę na widoczne nogi fotograf.

- No bierz. - Madison wzruszyła ramionami i przesunęła nieco swoją na uda i brzuch kelnerki.

- No jak właśnie mówiłam… - Eve schyliła się aby ściągnąć jednego buta i spełnić prośbę koleżanki. - ...cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedziała jak zwykle z uśmiechem dołączając swoją stopę do wędrówki po roznegliżowanym ciele drugiej blondynki.

- Ojej, dziewczyny, jesteście mega! - leżąca na podłodze Val wydawała się być u szczytu szczęścia.

Nowa scena też zasługiwała na nagranie, w ruch ponownie poszła kamera. Leniwa atmosfera otępiała zmysły, aż chciało się przysiąść wśród półnagich ciał, oprzeć się o nie i zamknąć oczy, odpływając w czerń snu na falach uspokajających się oddechów. Mazzi wyłuskała papierosa z paczki, a następnie puściła ją w obieg aby reszta ekipy się częstowała.

- Dlaczego ja kurwa poszłam do woja - mruknęła cicho, podnosząc stopę i gładząc nią jasne dredy. Pokręciła głową, uśmiechając się - Nie wiem jak wy, ale ja wolę zrobić repetę w cywilizowanych warunkach. Poza tym co się odwlecze… - zaśmiała się wesoło - Tym przyjemniejsze będzie gdy wreszcie przyjdzie pora. Musimy zachować siły na koncert, będzie siara jak zaczniemy ciąć komara przy barierkach. - odpaliła fajka i rzuciła ogień.

- Dobry pomysł. Było bosko! Aż się nie mogę doczekać następnego razu! - Eve zgodziła się z sugestią saper i zeszła ze swojego tronu. Podeszła do Lamii i pocałowała ją w podziękowaniu za to nagranie. Potem klęknęła przy dziewczynach okupujących podłogę i potraktowała je podobnym podziękowaniem. - No tak. To teraz klasyka: “W co ja mam się ubrać?” powiedziała ironicznie rozglądając się po pobojowisku na podłodze toalety. Wszelkie łaszki jakie z siebie w ten czy inny sposób zrzuciły z siebie teraz leżały na niezbyt czystej podłodze. Trzeba było jakoś ponownie uzbierać własną kolekcję. Madi burczała pod nosem gdy próbowała dojść do ładu ze swoimi spodniami. Z podłogi podniosła się i kelnerka. Usiadła i rozglądała się dookoła przebierając w porzuconych ubraniach aby odnaleźć swoje rzeczy.

- Strasznie mi się podobało. Aż się nie spodziewałam. Mogłabym to zrobić jeszcze raz. - powiedziała kobieta z blond dredami gdy wyłuskała z podłogi swój czerwony stanik.

- No to był świetny pomysł. Szkoda tylko, że nie miałyśmy nic do zapinania. Tylko teraz chodźcie prędko obejrzeć co się nagrało. - masażystka o bladej cerze podskakiwała w miejscu gdy wreszcie wróciła do pionu i jej spodnie zaczęły wracać na właściwe miejsce.

- Poczekajcie do końca koncertu i powrotu do Betty - Mazzi przewróciła oczami, paląc papierosa z miną zadowolonego i bardzo najedzonego sierściucha, którą to obdarowała Eve - Też jesteś zaproszona oczywiście. Na niedzielę z atrakcjami. Myślę, że ci się spodoba.

 
Driada jest offline  
Stary 03-03-2019, 12:06   #64
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację

Z części sanitarnej cała czwórka wyszła w wybitnie szampańskich nastrojach, trochę potargana i z uśmiechami nie znikającymi z wciąż lekko poczerwieniałych twarzy. Śmiejąc się i żartując przebiły się przez zatłoczony korytarz, wracając pod bar. Tam zamówiły po kolejnym piwie i tak zaopatrzone wyhaczyły Amelię, chociaż tutaj akurat za wiele problemów nie było. Blondynka z opatrunkiem na twarzy siedziała, tak jak obiecała, przy ich stoliku pilnując aby nikt go nie zajął. Popijała coś z własnej szklanki, pogryzając herbatnikami, a dookoła przelewała się punkowa rzeka już w większości mocno wstawiona. Muzyka łopotała w mózgu, krzyki jej wtórowały. Finał wieczoru zbliżał się, tak samo jak jego główny punkt.

- To co, dopijamy i pod scenę? - Mazzi z jękiem ulgi posadziła kuper na krześle, opierając się łokciami o blat ze zmęczenia. Aktywny dzień dawał jej w kość, na szczęście w ten przyjemny sposób, no i wciąż trwał - Jak tam Amy, wszystko pod kontrolą?

- No ale pokażcie co macie! Też chcę zobaczyć! Pilnowałam wam rzeczy przecież. - Amy mimo wszystko jednak łyknęła filmowego bakcyla, przynajmniej do oglądania. Zresztą dopiero teraz była okazja w spokoju obejrzeć to nagranie co integrowało całą, stolikową grupkę.

- Mogłam jednak wziąć kamerkę z samochodu. Nią się lepiej nagrywa i obraz wychodzi lepszy. - fotograf z uśmiechem przeczesała palcami krótkie włosy po czym wyjęła elektroniczny gadżet z kieszeni. Położyła telefon na małej podstawce aby wygodniej można było oglądać i uruchomiła nagranie skupiając uwagę całej, stolikowej obsady. - Ale nie powiem, dwa filmiki w ciągu jednego wieczoru! Ale mam dzisiaj farta! - Eve zaśmiała się od nadmiaru dobrego losu jaki ją dzisiaj spotkał. Reszta aktorek tego amatorskiego nagrania też wydawała się podekscytowana i uszczęśliwiona dokonaniem tak niecodziennego wyczynu.

Teraz wreszcie mogły w spokoju obejrzeć to co się nagrało. Wcześniej, nawet kamerzystka miała tylko ogólną orientację co się nagrywa a ktoś przed obiektywem smartfona wiedział jeszcze mniej. Dopiero teraz więc mogły obejrzeć co się nagrało z właśnie zakończonej akcji w damskiej toalecie.

- To wyszło super! -Val najbardziej przypadł do gusty fragment gdzie na ekranie grała główną rolę w momencie gdy obciągała obcasy kamerzystki a potem razem z Eve buszowały po jej stopie. Z góry nagrana akcja wyszła świetnie i wszystko było widać.

- A mnie się to podoba. - masażystka wskazała na nieco chwiejny obraz gdy stała wciśnięta w róg kabiny i przyciskała do swojego krocza pracowicie uwijającą się głowę o krótkich, blond włosach. - Chociaż ten kawałek też jest niezły. - uznała gdy na ekraniku smartfona pojawiły się nagie plecy klęczącej kelnerki a sama masażystka bez ceregieli ściągała z niej dół ubrania a potem trzaskała w tak prowokująco wypięty tyłek.

- No ja będę monotematyczna, całość wyszła niesamowicie i to uchwycenie atmosfery przygodnej improwizacji! - zaśmiała się wesoło fotograf bo na filmiku nawet udało się oddać scenariusz, że czwórka dziewczyn, przyszła razem do przypadkowej toalety i zaczęła się ze sobą zabawiać. Reszta z tych dziewczyn też się roześmiała kiwając zgodnie głowami.
- Mnie chyba najbardziej kręci ten moment. W ogóle mam słabość do zbliżeń gdy komuś obrabiam coś ustami. - Eve pokazała ten moment który jej zdaniem najbardziej ją kręcił czyli gdy sama siedziała na twarzy Val, co akurat na ekraniku z racji perspektywy, było dość słabo widoczne. Ale za to pierwszorzędnie wyszło ujęcie gdy trzymana przez Lamię kamera zjeżdża jak winda ku twarzy fotograf a ona sama zaczyna obrabiać jej skarby ustnie i ręcznie. Nawet w którymś momencie widać było jak unosi kciuk do góry na znak poparcia i aprobaty.

Mazzi chętnie oglądała to co zostało uwiecznione w pamięci urządzenia, uśmiechając się pod nosem przy co ciekawszych fragmentach. Fotograf mówiła o farcie, a co ona miała powiedzieć? Wieczór toczył się perfekcyjnie, wybawiła się chyba za wszystkie czasy. dodatkowo wciąż czekał ich koncert i to dzięki Oldze w dobrych miejscach, aby lepiej widzieć to co na scenie… chociażby jednego palanta którego wspomnienie wywoływały na saperskiej twarz ciepły uśmiech. Przepiła go resztką piwa, przekręcając pusty kufel dnem do dołu i tak go stawiając na blacie.

- Dobra drogie panie, my tu pitu pitu, a tam niedługo paru palantów będzie szarpać druty na scenie. Dawajcie, urządzimy sobie lożę szyderców, mamy miejsca pod sceną - zabujała brwiami.

Teraz hasło dane przez Mazzi podziałało jak sygnał do zbiórki. Dziewczyny zaczęły kończyć i zostawiać szkło, zbierać swoje rzeczy i siebie. Zostawiły po sobie pobojowisko pustych szklanek i butelek, pełną petów popielniczkę i podobne śmieci. Wszystkie ochoczo i zgodnie uznały, że czas już zabrać się pod główną scenę. Niestety główna scena tworzyła naturalne zagęszczenie punkowin wszelakich. Utknęły normalnie w korku. Do tego mocno rozkrzyczanym, podpitym i momentami agresywnym korku ludzi w skórzanych kurtkach, ćwiekach, glanach i irokezach. Łomot muzyki robił się ogłuszający. Im bliżej sceny tym robiło się tłoczniej. Właśnie kończyli bisować “The Clerks” więc wszyscy czuli się jak na uwerturze głównych gwiazd tego sobotniego wieczoru.

Wydawało się, że piątka kobiet zostanie skazana na nieustającą szarpaninę w tym tłumie ale jednak okazało się, że słowo szefowej ochrony coś tu jednak znaczy a ona sama jest słowna. Gdy przebiły się do jakichś barierek z ochroniarzami lokalu i Mazzi wykrzyczała kim jest facet coś sprawdził przez radio. W ogóle nie było słychać z kim i o czym gada. Ale w końcu nachylił się ku nim i kazał iść za sobą.

Wydostały się na wolną przestrzeń, jaka była buforem między sceną a publicznością. Ale szli dalej. Weszli na coś co kiedyś chyba było rusztowaniem do remontów. A teraz zostało przerobione na coś w rodzaju stałej wieży skąd był niezły widok i na salę i na scenę. Stała w rogu więc był widok trochę z boku no ale o wiele lepszy niż z poziomu standardowej podłogi. Dwójka ochroniarzy miała tu swój punkt obserwacyjny mając baczenie właśnie na całość sytuacji w tej sali koncertowej ale jak się okazało, dzięki znajomościom z szefową ochrony, znalazło się miejsce i dla grupki fanek punk rocka.

Naprawdę znalazły się w loży szyderców, z panoramą na cały kotłujący się tłum. Sierżant wyobraziła sobie, że stoi tam wśród niego, co chwila oblewana piwem, trącana i deptana glanami, albo zaczepiana i rysowana kolcami z pieszczoch. Do tego towarzyszyła im para całkiem niezłych pingwinów. Oczywiście Mazzi nie byłaby sobą, gdyby ich odpowiednio nie zlustrowała wzrokiem, po cichu dziękując Oldze za świetną miejscówkę. Ona to jeszcze pół biedy, lecz nie wyobrażała sobie Amelii wrzuconej w ten punkowy kocioł. A tak stały wygodnie na wieży do tego w całkiem niezłym towarzystwie.

- Cześć chłopaki! - przywitała się z dwoma byczkami w strojach ochrony, szczerząc się do nich filuternie. Znów trzeba było podnosić głos i pochylać się aby cokolwiek słyszeć, jak to na koncertach - Nie krwawią wam uszy od tego hałasu?! RB i jego palanci już są? Amy, chodź tutaj, oprzyj się wygodnie! - ostatnie wypowiedziała do blondi, troskliwie stawiając ją przed sobą i ubezpieczając na w razie czego.

- Też tak lubię. - Madi poobserwowała jak drobna blondynka staje między barierką wieży a stojącą za niej saper. Nie powiedziała nic więcej ale spojrzenie miała takie, że jakoś siłą rzeczy kojarzyło się z czymś lubieżnym.

- Coś w ten deseń? - Eve i Val wręcz prowokująco oparły się o barierki i wychyliły na zewnątrz prezentując swoje zgrabne tyłeczki w całej okazałości. Madi zaśmiała się rubasznie i samczym ruchem podeszła do nich od tyłu bez żenady napierając na te obite skórzanymi spódniczkami półkule. Przechyliła się razem z nimi obejmując je niczym zwycięzca swoje trofeum.

- Tak, już są. Ci tutaj skończą, zapowiadacz ich zapowie i powinni wyjść. - jeden z ochroniarzy odpowiedział saper chociaż obaj próbowali zachować pozory, że wcale się nie gapią na niedwuznaczne manewry trójki dziewczyn opartych o barierkę. Może dlatego też woleli rozmawiać z bardziej stonowaną w zachowaniu kobietą.

- Jednak nie zapomniał ani nie zachlał się na sztywno - Mazzi zaśmiała się słysząc że zespół w końcu dotarł z kompletem sprzętu, członków, promili i szarych komórek, choć to ostatnie nie było tak pewne.
- A wy co, niezła fucha się wam trafiła. Co wieczór są tu koncerty? - gadała dalej póki jeszcze był czas i tylko rzucała co jakiś czas potępiające spojrzenie na pozostałe dziewczyny, że ją tak alienują i same się bawią.

- Tu zawsze są jakieś koncerty albo inne imprezy to zawsze mamy coś do roboty. Nie w tej sali to w innej.
- ochroniarz odpowiedział dość obojętnie jakby mówił o swojej niespecjalnie dla siebie porywającej rutynie do jakiej nawykł i traktował po prostu jak kolejny dzień w pracy.

Przerwał bo przez salę przeszła fala gwizdów i okrzyków. “The Clerks” schodzili ze sceny żegnani po punkowemu. Sądząc po reakcji przypadli do gustu publiczności ale też wszyscy nie mogli się już doczekać występu gwiazdy wieczoru. Na scenę wszedł jakiś koleś i zaczął dziękować jednemu zespołowi i zapowiadać kolejny. Gdy padły nazwy “The Palants” i “Rude Boy” salę zalała fala entuzjazmu gdy wreszcie doczekała się występu swoich idoli. Chociaż chłopcy z “The Clerks” dopiero schodzili a nowy zespół nawet się nie pokazał nie mówiąc o rozstawieniu się i początku koncertu.

Patrzenie na ten cały tłum, skandujący ksywę RB… tak. Lamia coś kojarzyła że jest sławny, ale dopiero teraz i tutaj, spoglądając na prawdziwe morze twarzy, zdała sobie sprawę jak wielu ma fanów. Do cholery, grali z zespołem jako gwiazdy wieczoru, przyciągnęli masę ludzi i każdy przebierał niecierpliwie nogami aż się pojawią. Saper nie stanowiła tu wyjątku, śledziła co dzieje się na scenie, oblizując raz po raz wargi i czując wędrujący po kręgosłupie dreszcz podniecenia. To już, zaraz. Zaczną grać, a ona zobaczy tego szarpidruta. Z daleka co prawda, ale i tak to więcej niż przez ostatnie dni. Przypomniało się jej ich pierwsze spotkanie za szpitalem, gdy dla niego uciekła z sali i przebiła się przez zasieki. Dla niego, dla jego muzyki. Dziwnej magii zawartej w słowach i dźwiękach, która to magia przywołała strzępki wspomnień zza bariery amnezji. Poza tym miał naprawdę miękkie, przyjemnie ciepłe usta.

- A po robocie? - zwróciła się do tego gadatliwego ochroniarza, ignorując spojrzenia dziewczyn. - Macie tu jakieś zniżki na driny? Albo inne atrakcje? Chyba że czas wolny spędzacie tu na spacerach po ZOO albo w lodziarni… byłam tam, na lodach. Epickie… niedawno przyjechałam, dopiero poznaję miasto. Atrakcje i ciekawostki. Polecilibyście coś? Honolulu, Olimp, 41 i Nove już zaliczyłam. A w ogóle to Lamia - pomachała im rączką, posyłając całusa w powietrzu.

- Anthon. - odparł mięśniak w służbowym mundurze ochroniarza. Uścisk miał mocny i zdecydowany. - No to niezłe punkty już zaliczyłaś. Dobrze, że i do nas trafiłaś. A robota jak robota, ma swoje plusy i minusy. - ochroniarz nieco zelżył swój dość sztywny, służbowy ton jakim odgradzał się od kłopotów swojej roboty. Co jakiś czas tylko zerkał na rozmówczynię ale tak samo jak jego kolega zwykle lustrował salę. A przy tej zmianie zespołów i tuż przed występem gwiazdy wieczoru mieli co lustrować tak samo jak ich koledzy na dole. Cała sala wydawała się trzeszczeć w szwach. Przez drzwi ładowali się kolejni gości i grupki zwabieni rozchodzącą się po salach i korytarzach plotką, że “to już”. To był powód dla którego większość z nich tutaj przybyła, właśnie aby zobaczyć i posłuchać tych a nie innych gości. Dziewczyny ze swojej wieżyczki też krzyczały domagając się jak i reszta widowni jak najszybszego przybycia ulubieńców. Ostatni muzycy z poprzedniego zespołu już zniknęli ze sceny i jeszcze tylko zapowiadacz produkował swoją papkę jaka miała zalepić czas pomiędzy zmianami zespołów.

- Każdy wieczór masz pracujący Anthon, czy da się ciebie złapać w ciemnym zaułku poza klubem? No niezły jest, fakt. - Wyszczerzyła się, obcinając go na szybko i bezczelnie. Dodała z tą samą miną - Lokal. Lokalizacja. Atrakcje też wyglądają całkiem przyjemnie - rzuciła mimochodem, udając że patrzy na scenę. Kątem oka obserwowała ochroniarza, zżymając się nad tym, że teraz wpadli do kotła i nim nie skończy się koncert raczej spokoju nie będzie w obsłudze. Wypadało też jakoś złapać RB i porobić sobie z niego jaja, przy okazji poznając jego palantów. Po koncercie. Wszystko po koncercie, zbliżającym się już z każdą sekundą coraz bliżej.

- Nie kręcę się po zaułkach. Można tam w łeb dostać albo nerkę stracić. - Anthon pokiwał głową jakby nie miał ochoty włóczyć się po mrocznych i zapuszczonych alejkach. - A jak tu ci się podoba to przychodź częściej. Co dzień coś się tu dzieje. - machnął ręką w stronę losowo wybranej ściany bo pewnie wszędzie były jakieś sale, koncerty, bary, imprez i inne spotkania.

- Dziewczyny! Ustawcie się! Do fotki! - Eve zawołała do nich znów trzymając swojego smartfona i wskazując gestem dłoni co i jak. Val i Madi dołączyły do Lamii i Amy aby się uściskać i powygłupiać przed robionym zdjęciem.

Hasło “zdjecie” zadziałało magicznie. Zaraz cała czwórka stłoczyła się obok siebie. Mazzi usiadła tyłkiem na poręczy, między nogi biorąc Amelię i przyciskając do siebie jej plecy, zakleszczyła ją też nogami wokół bioder. Klepnęła Val po siedzeniu, musnęła wargami wargi Madi, poprawiając jej włosy i krawat aby wyglądała odpowiednio profesjonalnie.

- No a ty? Dasz się zaprosić do foty? Obiecuję, głowę zachowasz w całości, nerek nie potrzebujemy. - wyciągnęła łapkę do ochroniarza, uśmiechając się do niego czarująco.
- To taka niebezpieczna, groźna okolica… aż strach wychodzić, albo przechodzić, ale widzę że jesteś całkiem zorientowany co i jak tu piszczy. - obserwowała jak podchodzi a gdy był blisko, też go objęła, korzystając z tego że siedzi na poręczy i jest wyższa niż normalnie, dzięki czemu mogła ściszyć głos i gadać mu do ucha - Przydałby mi się ktoś kto pokaże co ciekawsze zakamarki, a przy okazji dopilnuje aby mnie nie rozłożyli na części i nie opylili. Dlatego pytam jak pracujesz, może znalazłbyś w tygodniu godzinkę albo dwie na małą wycieczkę? Stawiam piwo… i co tam chcesz.

- Tak? -
Anthony mruknął odpowiedź zerkając w stronę siedzącej obok kobiety. Wyglądało jakby jej nie dowierzał albo szacował jej intencje. Ale zaraz uwagę wszystkich przykuł błysk flesza. I ze dwa, szybkie kolejne.
- Daj, to ja wam teraz zrobię. - ochroniarz odszedł od grupki i wyciągnął rekę do Eve po smartfon. Po szybkiej wymianie, gdy tylko fotograf mu pokazała gdzie trzeba naciskać aby zrobić zdjęcie, szybko ustawili się jeszcze raz i tym razem miały zdjęcie w kobiecym komplecie. Dziewczyny zapiszczały do ochroniarza mniej lub bardziej zgrane podziękowania po czym szybko zaczęły oglądać nowe zdjęcia. No i pamiątka wyszła pierwszorzędna i to taka w ubraniach co wyglądała bardzo ciekawie jak właśnie uwieczniony moment robienia czegoś razem na wspólnym wypadzie. Tylko w połowie fotek obok siedzącej na barierce Mazzi był mięśniak w mundurze ochrony a w połowie szczupła blondynka o krótkich włosach. Zdązyli zamienić jeszcze ze dwa zdania nim z dołu od sceny doleciał dziki aplauz, zwiastujący początek koncertu... albo soczystą bijatykę. Z tej odległości i w takim towarzystwie ciężko szło się skupić na detalach.
 
Driada jest offline  
Stary 07-03-2019, 02:41   #65
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 17 - Babska niedziela (1/2)

2054.09.13 - południe; nd; gorąc; pogodnie; Sioux Falls, mieszkanie Betty




Sypialnia Lamii



Obudziło ją coś przyjemnego. Gdzieś tam daleko w dole. Przyjemne uczucie płynęło z samego dołu w górę ciała rozbudzając senny umysł. W końcu gdy otworzyła oczy ujrzała obok siebie twarz krótko ostrzyżonej blondynki. Ona też się wybudzala sądząc po pytajacym spojrzeniu i ciepłym uśmiechu na przywitanie. Więc to nie ona. Obie uniósł głowy na tyle aby spojrzeć w dół swoich sylwetek leżących na łóżku w sypialni Lamii.

- Dzień dobry. - blondynka o jasnych oczach i takiż dredach przywitała je sympatycznym uśmiechem odrywając usta od ich stóp. - Betty kazała was obudzić. Bo cały dzień prześpicie a jeszcze mamy tyle planów do zrealizowania. - w głosie Val pobrzękiwało delikatne ponaglenie. Ale też i ekscytacja oczekiwaniem na realizację tych planów. No tak. Przecież sądząc po słońcu za oknem było już w okolicach południa. A te plany, chociaż w ciągu ostatnich 24 h uległy dość mocnej modyfikacji, to zasadniczo nie uległy zmianie: miały się zabawić z Betty u Betty. Tylko w ciągu ostatniej doby krąg uczestników tej imprezy znacznie się powiększył. Na przykład o leżąca obok fotograf albo klęczącą w ich nogach kelnerkę która budziła ich w tak przyjemny, intymny sposób.

- Macie się pospieszyć bo kąpiel stygnie. Woda nagrzana i gotowa. My już po to zostałyście tylko wy. - blondynka przekazała kolejne wytyczne królowej na tym zamku. Musiała mówić prawdę bo była owinięta ręcznikiem, włosy wciąż miała mokre i pachniała jakimś iglanym szamponem.

- Masz śliczny tatuaż. - Val skomplementowała dziary Eve, która miała je na wierzchniej stronie ulubionej przez kelnerkę fragmentu anatomii. Uśmiechnęła się do niej z sympatią czule głaszcząc jej odkrytą stopę.

- Pojechać do “Honolulu”? Dziś wieczorem? - obie kumpele Mazzi wydawały się zgodnie zaskoczone pomysłem. - To nie pojedziemy do Domu Weterana? Mówiłaś, że mnie zabierzesz no i będziemy miały noc dla siebie. - Val dostrzegła w słowach Lamii pewną niezgodność w porównaniu do tego co się umawiały wczoraj wieczorem i na co chyba miała nadzieję. Z trudem ukrywała zawód tą zmianą planów.

- No może… Nie mam właściwie planów na wieczór ani na rano… Ale to zależy jak będę się czuła po tym wszystkim co tutaj nam szykujecie. No chyba, że mnie zaraz zamierzacie spławić no ale jak tak to chyba śmiało mogłabym spławić was z wieczornymi planami. - Lamia wyczuła, że fotograf też czuje się niepewnie co te nagłe zmiany planów mają znaczyć. W końcu obie nie powiedziały ani ostatecznego “tak” ani “nie” uzależniając głównie od tego jak spędzą niedzielny dzionek, tutaj u Betty. Właściwie bowiem obie były tu pierwszy raz, gospodyni w okularach w sumie nie znały więc i nie wiedziały czego się tutaj spodziewać.


---



Łazienka



Gdy człowiek współczesny nie miał styczności z osobistym napełnianiem wanny, lub czekaniem aż uzbierana woda zostanie nagrzana grzałką podpiętą pod akumulator od ciężarówki, tylko mógł sobie radośnie wskoczyć do czystej, nagrzanej wanny to kąpiel robiła się całkiem przyjemna. Zwłaszcza jak tej czystej wody było na tyle aby można było się zanurzyć po czubek głowy. I jeszcze była cała kolekcja kosmetyków do bezlimitowego korzystania. To już w ogóle było jak w raju. No a jak jeszcze do tego miał wesołą, zgrabną partnerkę z którą mógł się radośnie pochlapać i powspominać wspólne przeżycia z ostatniej nocy to już w ogóle robił się kosmos. A wspólna kąpiel z Eve w iście królewskich warunkach jakie panowały u Betty właśnie spełniała takie warunki.

Kąpiel była cudowna. Pobudzająca i oczyszczająca. Można było zmyć z siebie ta część kinowego brudu którą niekoniecznie chciało się mieć na sobie i zabierać na resztę dnia. Można było znów wspólnie przeżywać przygody ostatniej nocy i nacieszyć się swoją osobistą bliskością w łazienkowym zaciszu. No i podekscytować się tym co czekało ich wkrótce. Ale też gdy ciało i umysł odzyskały większość sprawności żołądki przypomniały im o koniecznych zobowiązaniach jakie mają wobec nich.


---



Śniadanie



Kolejnym etapem tego niedzielnego poranka w samo południe była zmiana garderoby. To co miały na sobie podczas wypadu do starego kina nadawało się tylko do prania. Ale na szczęście Betty zdawała się mieć w swoich szafach ubrania na każdą okazję więc nawet gdy takiej Val czy Eve w ogóle się nie spodziewała to i tak każda znalazła w jej szafach coś dla siebie.

Podobnie było ze śniadaniem. Chociaż u Betty właściwie mieszkały we trzy, chociaż Betty mogła się liczyć po rozstaniu przed kinem, że Val będzie nocować u nich to obecności Eve i Madi kompletnie nie mogła przewidzieć do czasu aż Eve stanęła w drzwiach z resztą powracając z nocnych przygód brygady a Madi właśnie gdy już szykowały stół do tego śniadania. A mimo to jedzenia dla nikogo nie zabrakło i nikt nie wstawał od stołu głodny.

Była to głównie zasługa gospodyni i Amy. Czyli tych osób które albo nie imprezowy ostatniej nocy albo nie aż tak jak reszta obecnych przy stole. Świeże bułeczki i drożdżówki zdradzały, że skorzystały z wypieków Mario aby wspomóc śniadanie czymś i świeżym i pysznym. Jak gospodyni poinformowała swoich gości, narobiły jedzenia na zapas aby już dzisiaj nie tracić czasu na gotowanie. Chociaż zabrzmiało to całkiem niewinnie to w ustach królowej tych włości na jakich gościli, stanowiło niejako oficjalne potwierdzenie szykujących się na dzisiaj atrakcji.

Właśnie jak kuchnia zdawała się mieć jakąś naturalną tendencję do kumulacji w sobie domowniczek, gdy już roznosiły sztućce i naczynia na stół, rozległ się dzwonek do drzwi. Najszybciej zareagowała Amelia. - To pewnie Jack! - wydawało się, że filigranowa blondynka z bandażem na pół twarzy aż podskoczyła z ekscytacji. Ale sama się zmitygowała gdy spojrzała na budzik. Było ze dwie godziny przed czasem umówionym z Jackiem. - Ale nie… tak wcześnie? - sama się zdziwiła. Z próżnych dywagacji wybawiła je Betty gdy po prostu podeszła do drzwi i je otworzyła. - Madi. - zdziwiła się po zerknięciu w judasza gdy spojrzała na nieme pytania w spojrzeniach. Ale nie zwlekała tylko otworzyła drzwi i w progu rzeczywiście stała bladolica, ciemnowłosa masażystka.

- Cześć Betty. A tak mnie dziewczyny wczoraj najarały na imprezę u ciebie, i zapraszały to no wiesz, tak przejeżdżałam w okolicy i pomyślałam… - masażystka jak na swój standard zdawała się być coś mało pewna siebie i jakaś niewyraźna. I Val, i Eve, i Amy popatrzyły na Lamię z podobną miną jak ona na nie. Przecież wczoraj ich gość mówiła dokładnie coś przeciwnego i dlatego chociaż po koncercie pomogła je odwieźć tak jak obiecała na początku koncertu to potem jako jedyna z ich koncertowej paczki pojechała do siebie do domu. I choć wydawało się, że ma taką samą chcicę na tą imprezę jak one na nią to już ją sobie odżałowała gdy się żegnały z nią na chodniku przed domem w jakim mieszkała Betty.

- Jasne kochanie, miło cię widzieć. Świetnie, że wpadłaś akurat mamy śniadanie. - gospodyni bez wahania ustąpiła miejsca w progu aby gość mógł wejść, przywitała się ciepło obejmując ją i całując przyjaźnie w policzek. Potem jakoś poszło bo z Madi zaczęły żartować, że trzeba zmienić buty na kapcie, bo terror, i że o tej porze tu już prędzej obiad a nie śniadanie i tak jakoś poszło, że gdy doszło do śniadania przy wspólnym stole to już było tak naturalnie i rodzinnie jakby po koncercie wszystkie tu przyjechały i odsypiały nocne przygody.

Trudno też było wskazać konkretny moment, słowo, zwrot czy pytanie które sprowokowało masażystkę do ekspresji. - Pieprzony dupek! - warknęła ze złością wciskając żółtko z bitego jajka w swojego tosta. W pierwszej chwili wydawało się, że złości się na oporne jedzenie które ześlizgiwało się z jej grzanki. Ale tylko w pierwszej chwili. - Wiecie, ci faceci to są śmieszni! Po prostu śmieszni! - masażystka wybuchła pełnią żalu i rozgoryczenia na chwilę dominując w ten sposób atmosferę przy stole.

- A co się stało? - gospodyni zapytała gdy ugryzła swojej grzanki z roztopionym serem. Wszystkie kobiety zerkały teraz na tą rozżaloną, którą wyraźnie coś leżało na sercu i czekały co powie.

- No wiecie. Jak się zaczyna to ich to strasznie kręci. Że to “taakaa laska co robi taakiee rzeczy.” A gdy się już wszystko ułoży, uleży, to nagle te same rzeczy zaczynają im przeszkadzać. “Tego nie rób”, “Nie idź do niego”, “Czemu znowu i niego byłaś”, “Dlaczego znów go wzięłaś”, “Gdzie znowu byłaś”, “Czemu wróciłaś tak późno”. - złość masażystki rozpaliła się na całego i nie było trudno się domyślić, że pewnie cytuje kogoś od kogo akurat ze wszystkich kobiet na świecie, właśnie ona usłyszała właśnie takie słowa. I pewnie wiele podobnych. Ze złością rzuciła widelec na talerz, cofnęła się opierając plecami o kolano i uniosła jedno kolano pod brodę. Przez chwilę milczała przeżuwając i to co jadła i pewnie to co wydarzyło się pomiędzy jej odjazdem w nocy a obecnym powrotem.

- Ta sprawa co wam mówiłam, że jestem umówiona na dzisiaj. - zaczęła mówić i nieco pomagając sobie gestem ręki gdy wspominała własne słowa wypowiedziane z takim trudem wczoraj, wieczorem przy jednym ze stołów, w jednym z barów w starym kinie. - Mieliśmy mieć trójkącik. Z drugim facetem. Chciałam z dwoma na raz. Dotąd zawsze coś kręcił ale któregoś dnia wzięłam go za chabet i w końcu powiedział, że jak ja się zgodzę na trójkącik z drugą laską no to on się zgodzi na drugiego faceta. Żaden problem! - głos masażystki nieco przycichł i stał się trochę monotonny. Chociaż nadal dało się wyczuć żółć jaka ją paliła. Dopiero na koniec ze złości trzepnęła się ręką w udo. Aż echo poszło.

- Więc ja swoją połowę roboty zaliczyłam z jakieś pół roku temu. A potem jeszcze kilka razy. I nie powiem. Fajnie było. Nawet całkiem świetnie. Fajna dupeczka i w ogóle. Muszę dodawać, że to ja wszystko ustawiłam a on nawet palcem nie kiwnął? - schemat powtórzył się. Mówiła monotonnie ale przez skórę czuło się gorycz i frustrację. Na koniec zapytała ale raczej retorycznie tocząc po zebranych przy stole kobiecych twarzach.

- Ale ja głupia byłam. - żachnęła się kręcąc ciemnowłosą głową. Zamilkła na dłuższą chwilę patrząc gdzieś, nie wiadomo gdzie, pewnie w głąb siebie i swoich wspomnień. - No ale hola, hola! Zahaczam go raz i drugi, bo fajnie nam z tamta laską było tak raz na jakiś czas ale no gdzie moja dola? To zaczął kręcić. Tamten nie bo to, tamten nie bo tamto. W końcu pytam się go o co do cholery mu chodzi. Czy chce mi powiedzieć, że mi naściemniał przed pół rokiem. No nie. Więc ugadujemy się na drugiego faceta? No tak. W końcu znalazłam takiego jednego co się zgodził a ten mój jakoś to przełknął. Ale się najarałam. Myślałam, że coś z tego będzie. Że… sama nie wiem już co… - westchnęła i ze złością odbiła się od oparcia fotela i złapała za swoją szklankę z jakiej upiła sporo. Nalała sobie jeszcze z dzbanka po czym wróciła na swoje miejsce w trzewiach kanapy trzymając szklankę w jednym ręku.

- No i wyobraźcie sobie, wracam od was, idę spać, zamykam oczy przy nim, ostatnie co myślę to to jak będzie dzisiaj zajebiście. Jaką to zrobimy sobie imprezę we trójkę. Taką rodzinną. Wstaję rano a ten wali jakieś fochy, głupie gadki, czepia się czemu tak późno wróciłam. Pytam się go, że o której sądził, że wrócę z koncertu Rude Boy’a. A jeszcze obsuwy było ze dwie godziny. I przecież zapodali z godzinę bisów. Tłumaczę jak człowiekowi. A przecież nie pierwszy raz byłam na Rude Boy’u i w ogóle w starym kinie. A prosiłam go, żeby ze mną poszedł. To nie, nie jego klimaty. Coś mi zaczął brąchać. Grzecznie się pytam czy ma jakiś problem. Czy ma mi coś do powiedzenia. No miał. No to jak mi powiedział to ja mu też. Oczywiście o żadnym drugim facecie nie ma mowy. Bo to pedalskie. Ja kurwa nie wiem jakby to on miał mu obciągać albo dać sobie wsadzić. Jak oboje wsadzaliśmy w tamtą dupeczkę to jakoś mu to nie przeszkadzało. A tu nagle zagraża to jego męskości. I powiem wam dziewczyny, że chuj z tym, że on nie chce z drugim facetem. Aż tak mnie to nie dziwi. Wkurwa mnie bo mi ściemniał przez ostatnie pół roku! Mógł od razu powiedzieć, że nie i chuj! To bym wiedziała na czym stoję. A tak to pokazałam mu środkowy palec i przyjechałam do was. - Madi doszła do kluczowego momentu kłótni ze swoim facetem i widać było, że aż ją roznoszą negatywne emocje. Mówiła albo z cierpkim, gorzkim spokojem, wypluwając ze złości słowa albo gdy już nie wytrzymywała to podnosiła głos prawie do krzyku. Reszta kobiet słuchała wyczuwając, że przede wszystkim ich kumpela musi przeciąć tego wrzoda złości i się wygadać.

- I wiecie co mi jeszcze powiedział? - znów zapytała raczej retorycznie jakby upice soku ze szklanki odświeżyło jej pamięć. - Powiedział, że jestem dziwna. Czaicie? Żyjesz z kimś przez dwa lata pod jednym dachem i po dwóch latach on ci mówi, że jesteś dziwna. To potrzebował dwóch lat, żeby to odkryć? Bo lubię chodzić w męskich ciuchach i zapinać laski jak facet. Albo mieć je na właściwej pozycji przed sobą. - wolną ręką objęła coś okrągłego jak piłka futbolowa i to coś wymownym gestem zdecydowanym gestem przyciągnęła i przytrzymała przy rozporku swoich spodni. Eve nie wytrzymała i zaśmiała się cicho. - O właśnie, tak jak wczoraj! Dlatego się tak podjarałam! - Madi energicznie pokiwała głową wskazując na fotograf i wszystkie przy stole wiedziała do czego pije. - Co ja zrobię, że mnie to jara? Mam udawać, że nie? - masażystka popatrzyła po zebranych przy stole twarzach.

- Jeśli o mnie chodzi Madi to ja ci mogę robić tak jak wczoraj w kiblu za każdym jak tylko się spotkamy. Też mnie to jara. Mam nadzieję, że było widać wczoraj i nie wyszłam jak jakieś drewno? - luzacka uwaga krótkowłosej blondyny wzbudziła falę śmiechów i żarcików. Jasne było, że żadna z nich nie odebrała zachowania krótkowłosej blondyny jako kawałka drewna. Ani Madi. Ani żadnej z nich. I potem jakoś to poszło. Wrzód pękł i wylał swą żółć. Madi w swojskiej, rodzinnej atmosferze przy wspólnych śniadaniu odzyskała dobry humor podobnie jak reszta. I to się dało odczuć. Dom.

Trudno było wskazać co go czyniło ale było wiadomo gdy człowiek tam trafiał, gdy w nim był. Zrobione śniadanie, wspólne jedzenie, stół, durne, zwyczajne uwagi. Małe i duże sprawy. Wspólne plany, emocje, wspomnienia. Podobne, różne, identyczne czy całkiem inne. Żarty z siebie nawzajem, ze wspólnych znajomych. Niby znały się tak krótko, nieco ponad tydzień temu były kompletnie dla siebie obcymi ludźmi, nie wiedziały o swoim istnieniu. A teraz siedziały tutaj, przy wspólnym stole, wspólnym śniadaniu, czyste, pachnące, najedzone i wesołe. Nie wiadomo kiedy na topowy temat wysunął się Jack i Amy. Blondynka z połową twarzy zasłoniętą opatrunkiem broniła się jak mogła. Zaprzeczała, zapewniała, że Jack to tylko taki kolega, że tylko jedzie do niego na grilla. Do rodziny! Bo przecież nie będą sami we dwoje, żeby nie było! Ale im bardziej się broniła tym bardziej była rozbrajająca i mimo, że pewnie wszystkie poza gospodynią były w podobnym wieku to drobna dziewczyna miała w sobie coś tak rozczulająco niewinnego, że chyba wszystkie traktowały ją jak swoją młodszą siostrę.

- Dobra laski! Mam dzisiaj dobry humor, dzień dobroci dla samic i takie tam. Więc rozbierać się! A te paluszki zrobią wam dobrze. - Madi potrafiła być podobnie stanowcza jak Betty i było to widać w takich chwilach jak ta. Gdy okazało się, że Jack powinien niedługo przyjechać i zabrać Amelię na tego grilla to zaproponowała jej masaż na rozluźnienie. I prawie od razu go zaczęła. Najpierw na karku siedzącej blondynki, ramionach a potem koszulka dziewczyny jakoś sama się ściągnęła no w końcu Amy wylądowała w pozycji horyzontalnej co jeszcze za łobuzerskim ogłoszeniem bladolicej masażystki wywołało reakcję łańcuchową. Nagle okazała się cała masa chętnych na skorzystanie z jej oferty.

Madi potwierdziła swoją renomę. Nawet gdy została w samej podkoszulce i damskich bokserkach i pracowała tylko dłońmi, potrafiła zdziałać cuda. Te wszystkie otarte w tłumie miejsca, drobne skaleczenia, siniaki, budzące się do życia zakwasy, wydawały się maleć, odpływać, znikać. Tak samo jak świadomość. Umiejętne, powolne ruchy ściągały przyjemną, leniwą błogość. Człowiek odpływał w krainę sennej przyjemności gdy wszelkie troski rozmywają się i odpływają w ten sam niebyt co i ich właściciel.


---



Amelia i Jack



Były jeszcze gdzieś przy masażu połowy składu gdy zadzwonił dzwonek od drzwi i wreszcie stało się: Jack przyjechał. Amy zareagowała jak zwykle gdy ostatnio padał temat “tylko kolegi” czyli prawie dosłownie podskoczyła w miejscu. Przez chwilę wydawało się, że cała, babska czereda rzuci się do drzwi razem z Amelią ale gdyby ktoś miał taki pomysł to powstrzmał ich głos władczyni tego zamku. - Siadajcie, Amelia sobie świetnie poradzi. - okularnica rzuciła nawet niezbyt głośno a i tak nikt nie odważył się jej otwarcie sprzeciwić. Amy zaś była za to wyraźnie wdzięczna.

- Szkoda, chciałam pomachać cyckami. - westchnęła z udanym rozżaleniu Val która akurat przygotowywała się do masażu więc siedziała w samym staniku.

- Nie, no weź! Schowaj się! - Amy zrobiła gestem “A sio!” w stronę pół rozebranej dredziary budząc powszechną wesołość swoim przejęciem i zaangażowaniem.

- To mam się nie drzeć, że oddaję mu Amy dobrze naoliwioną i nawilżoną? - Madi popatrzyła na Betty z ironicznym uśmieszkiem rozcierając w dłoniach kolejną porcję smarowidła. Betty ta uwaga rozbawiła jak i większość dziewczyn ale mimo uśmiechu zaprzeczyła ruchem głowy.

- Co?! Nie no coś ty! Nie mów mu tak! - Amelia z obawą w oczach odwróciła się w jej stronę ledwo zdążyła zrobić kilka kroków w stronę drzwi wejściowych.

- To filmików na telefonie też mam mu nie pokazywać z zapewnieniem, że Amy na pewno tam nie ma? - Eve pytająco pomachała wspomnianym urządzeniem zerkając na kasztanowłosą z niewinnym uśmieszkiem.

Ta uwaga sprawiła, że blondynka w błyskawicznym tempie najpierw całkowicie zbladła a potem się zaczerwieniła na całego. Cofnęła się jakby chciała cofnąć się do living roomu i udusić fotoreporterkę za takie rogate pomysły ale kolejny dzwonek do drzwi zmusił ją do odwrotu. W końcu od strony wejścia nastąpiła krótka wymiana zdań, jakieś zakłopotane śmiechy i po krótkim oświadczeniu, że jedzie do Jack’a na grilla i, że ten ją później odwiezie cała w skowronkach blondynka opuściła lokal.


---



Kino domowe



Po odejściu Amy, pozostałe domowniczki wróciły do przerwanego zajęcia czyli masażu. Ale doszedł nowy element. Betty stwierdziła, że jak od rana się nasłuchała o tych wczorajszych filmikach no to też chce je obejrzeć. Ale nie na tym mikrusim ekraniku smartfona tylko na zestawie kina domowego jaki zdobił niezły kawał ściany living room. Jak do tej pory Lamia nie kojarzyła aby ktokolwiek przy niej go użył. Było z tym trochę roboty bo trzeba było podpiąć pod telewizor kable od akumulatora a potem jeszcze podłączyć telefon krótkowłosej blondynki aby móc na nim obejrzeć. Zarówno świadomość co będą oglądać, na wpół roznegliżowane w te gorące południe towarzystwo, cel dla jakiego wszystkie po różnych perypetiach się tu znalazły jak i właśnie ten masaż który teraz zaczynał nabierać jakoś bardziej kosmatego akcentu sprawiał, że atmosfera zaczynała powoli gęstnieć. Temperatura, bez względu na panujący tej niedzieli gorąc zdawała się powolutku rosnąć i rosnąć.

Zawieszony na telewizorze ekran rzeczywiście był jakościowo krainą marzeń w porównaniu do zabaweczki jaka swobodnie mieściła się w tylnej kieszeni spodni. Wszystko było wiadać dokładniej, głębiej, dźwięki były głębsze i bardziej w 3d, faktury były bardziej gładkie czy chropawe albo wyraźniej rozchlapane. Znów powracała atmosfera wczorajszego szalonego wieczoru gdy wydawało się, że solidarnie puściły im wszystkie hamulce. Teraz można było przypomnieć sobie to jeszcze raz. Rozlegały się śmiechy, czasem zakłopotane, czasem maskujące inne uczucia ale filmiki puszczane z telefonu zdawały się przybliżać coraz bardziej moment gdy hamulce widzom znów zaczną masowo zawodzić.

Najpierw na ekranie pokazało się trochę chwiejący się obraz wewnętrznej strony drzwi do sypialni Eve i krótkie, władcze “Wejść!” po czym widzom ukazała się Eve przebrana w strój uczennicy. Brwi kasztanki powędrowały do góry i popatrzyła pytająco na dwie siedzące niedaleko aktorki z tego filmu. I sądząc po minie złapała filmowego bakcyla tak samo jak one wszystkie gdy wczoraj oglądały go pierwszy raz przy barowym stole. I wodocznie Betty bardzo się podobał ten spektakl. - No, no, Księżniczko, tak czułam, że w odpowiednich okolicznościach sprostasz wyzwaniu. - Betty wydawała się wręcz rozczulona występem swojej faworyty co okazała troskliwym objęciem jej i czułym pocałunkiem w usta. - Prawdziwa Księżniczka z ciebie. Czyli godna następczyni Królowej. - powiedziała nie puszczając jej z objęć i całując ją raz jeszcze.

Kolejny filmik spotęgował wzrost ciśnienia hormonów w żyłach. Tym razem Betty była zaskoczona tak scenerią jak i scenariuszem. Ale oglądała z fascynacją. Zrozumiała też wreszcie o czym niedawno przy śniadaniu mówiły Madi i Eve. I też jej się to podobało. Tak samo jak dumnie panująca nad terenem Księżniczka oraz dwie blondyny które występowały w odpowiedniej do tego roli. Zbliżenie opadającej na twarz Eve kamery którą trzymała siadająca tam Księżniczka też bardzo jej się spodobało. Pokiwała z uznaniem głową do wszystkich uczestniczek tej sceny. Nawet ostatni akord filmiku gdy wspólnie spełniły prośbę leżącej na podłodze Val i pozwoliły jej się nacieszyć ich zwiedzającymi ją stopami też ją jakoś rozczulił. A ostatnia uwaga Madi o czymś do zapinania rozbawiła setnie. Gdy drugi film się skończył wszystkie czuły, że “to już”. Że zaraz zacznie się ta część wizyty u Betty na jaką wszystkie czekały i dla którego tutaj przyjechały. Betty naturalnie ich nie zawiodła.

- Val słodziutka. - Betty wydawała się mieć jakiś naturalny dar siania terroru. Chociaż odezwała się łagodnie, z przyjemnym i obiecującym uśmiechem, buzującym ogniem rozpalonych już hormonów to momentalnie zestresowała spokojną i rozluźnioną jeszcze przed chwilą dredziarę.

- Tak? - dredzik z niepokoju, oczekiwania i nadziei aż przygryzła wargę czekając co oznajmi gospodyni.

- Coś mi się wydaje, że tobie odpowiada rola usługowa. Bardzo usługowa. I coś mi świta, że na to się wczoraj u ciebie umawiałyśmy. - kasztanka lekko zmrużyła brwi lekko przechylając głowę na bok.

- O tak! Jak najbardziej! Jestem za! - dredziara bez wahania zaczęła kiwać głową na zgodę patrząc z niezgłębioną gorliwością w oczach.

- Bardzo dobrze. I ta twoja słabość. - okularnica a za nią większość głów spojrzała na zamarłą na ekranie scenę gdzie widać było Val ze stopą Lamii na twarzy i miną bezbrzeżnego szczęścia na tej twarzy. - Tak, myślę, że znajdę ci odpowiednie zajęcie. - pielęgniarka powiedziała z pogodnym uśmiechem wracając spojrzeniem do jasnookiej dredziary.

- Naprawdę!? Oh dziękuję! - wydawało się, że po tym werdykcie wszelkie napięcie ponownie opuściło kelnerkę i znów jest w błogim stanie szczęśliwości a może nawet zaraz się rzuci do Łaskawej Pani aby jej podziękować za tą dobroć.

- Eve. - teraz Betty zwróciła się do krótko ostrzyżonego gościa. Fotograf zrewanżowała się pytającym spojrzeniem więc gospodyni kontynuowała. - Z tego co widziałam to również i ty odczuwasz silne powołanie aby służyć. Mam rację? - surowa siostra przełożona wskazała gestem na nieruchomy obraz w telewizorze.

- Tak. Zwłaszcza jak jest dużo do ustnego zaliczania. - fotograf przyznała się bez żenady i z pogodnym uśmiechem na twarzy.

- Myślę, że czeka cię dzisiaj poważny egzamin. Nie tylko ustny. - okularnica lekko skinęła głową przy ustalaniu zasad współpracy z kolejnym członkiem tego kobiecego zespołu.

- I to mnie kręci. Wchodzę w to. - Eve obwieściła śmiejąc się wesoło co udzieliło się też i pozostałym. - A co z filmikami? Będziemy to nagrywać? Bo z nagrywaniem to kręci mnie dziesięć razy bardziej. - fotograf zapytała o element który sama uwielbiała i miała do niego ogromną słabość.

- Ale te filmiki to mają zostać prywatne filmiki. Nie mam zamiaru chodzić w kapturze i masce bo mnie będą ludzie palcami wytykać. - gospodyni postawiła swój warunek na co blondynka beztrosko machnęła ręką.

- No pewnie. Przecież ja też tu mieszkam i pracuję. Też będę na tych nagraniach. Jakby gdzieś wypłynęły na mieście to nie wiem co bym zrobiła. Chyba bym wyjechała z miasta. A te filmiki trzymam dla siebie bo dla mnie mają wartość kolekcjonerską i sentymentalną. - Eve odpowiedziała bez wahania gdy widocznie poza satysfakcją z nagrywania i bycia nagrywaną nie miała żadnych ukrytych motywów.

- Dobrze, mogę na to przystać. - Betty zaaprobowała takie warunki uspokojona takimi argumentami i logiką. - Madi. - Betty przeszła spojrzeniem do masażystki na co ta zareagowała krótkim, spokojnym spojrzeniem swoich ciemnych oczu. - No słyszałam, że lubisz zapinać laski a ostatnio nic ci się nie trafiło. - okularnica znów wskazała na zestaw kina domowego na jakim właśnie skończyły oglądać nakręcony wczoraj dokument z praktycznego uprawiania miłości w klitce babskiego kibla.

- Noo! Ale Lamia mi mówiła, że masz coś na tą okazję. - masażystka przyznała z wyraźną skargą na ten parchaty los oraz nadzieją jaką wzbudziły w niej słowa Księżniczki.

- Tak, myślę, że mam coś na taką okazję. I na początek ten oto zestaw startowy. - Betty zgodziła się łaskawie z wczorajszą sugestią Lamii na temat sprzętu pomocniczego. A przy zestawie startowym wskazała na dwie blondyny z jakimi właśnie zakończyła negocjacje. Obie uśmiechnęły się zalotnie do masażystki, posłały jej całusy i pomachały rączką aby było jasne, że taki układ im też pasuje.

- Jak to ty mówisz? Wchodzę w to? - Madi przymrużyła powieki spoglądając na Eve. Próbowała sobie przypomnieć albo tylko tak się zgrywała jak to ona już parę razy powiedziała. Fotograf roześmiała się i raźno, twierdząco pokiwała głową, że pamięć masażystki jest w porządku. - No to wchodzę w to. Aż się nie mogę doczekać! - w odpowiedzi Madison też się roześmiała ciesząc się z nadchodzącej przyjemności. - Ale już od poprzedniego razu jestem umówiona z Lamią, że ją też zapnę. - masażystka zachowała na tyle przytomności umysłu aby przypomnieć o swoich ustaleniach jakie miały z Księżniczką.

- Naprawdę? - Betty uniosła brew i zerknęła na obydwie rzeczone osoby ale widząc podobnie zgodną reakcją uśmiechnęła się dobrodusznie. - No myślę, że trafi się okazja aby zrealizować i ten plan. - zgodziła się wspaniałomyślnie.

- Wchodzę w to. - Madi wydawała się równie uszczęśliwiona gdy powtórzyła zwrot Eve posyłając przy tym saper obiecującego całusa.

- Świetnie. No to będziesz naszą zapinaczką. - Betty też się ucieszyła, że panuje taka zgoda w narodzie. Została jej ostatnia osoba. - No cóż, Księżniczko zostałaś ty. - gospodyni popatrzyła na swoją faworytę z enigmatycznym uśmieszkiem. Reszta dziewczyn też zamarła ciekawe co gospodyni teraz wymyśli. - Tobie pozostaje rola numeru 2. Czyli Księżniczki. No ktoś mu musi pomagać ogarnąć te powsinogi. - Królowa wyjaśniła swojej ulubienicy jak widzi podział ich ról w hierarchii.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 07-03-2019, 02:59   #66
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 17 - Na zawsze punk! (2/2)

2054.09.13 - nd; świt; umiarkowanie; pogodnie; Sioux Falls, Stare Kino




Zanim jednak grupka młodych kobiet pobudziła się na tym czy innym łóżku w mieszkaniu okularnicy o kasztanowych włosach, zanim skończyły oglądać nagrane wieczorem filmiki, Madi zaserwowała im relaksujący masaż a Jack przyjechał po Amelię, zanim dzień rozlał się w gorące południe to kilka godzin wcześniej dopiero nieśmiało zaznaczał swoją obecność. Właśnie wtedy Lamia wraz z towarzyszkami kończyły swoją przygodę z punkowym koncertem, zbierały się do wyjścia, żegnały się z punkową kapelą a niedługo potem ze sobą nawzajem.

Zrobił to tak po prostu. Gdy wreszcie skończyli grać, tak ostatecznie, po ostatnim bisie gdy już się żegnali ze swoimi rozwrzeszczanymi, chuligańskimi fanami, po prostu podszedł do skraju sceny i na niej usiadł wesoło bujając nogami od czasu do czasu. W swojej punkowej koszulce i czerwonych kraciakach wyglądał dokładnie jak taki tam uliczny grajek i nędzny szarpidrut na jakiego zwykle się zgrywał. Tylko ta cisnąca ku niemu widownia świadczyła co innego. Lgnęli do niego bo wydawał się jednocześnie taki zwyczajny, swojski, jak każdy z nich. Wydawało się, że mógłby bez żadnego problemu zeskoczyć ze sceny, wtopić w tłum i byłby tylko kolejnym bezimiennym punkowcem w podartym podkoszulku, kraciakach i glanach. A jednak wszyscy wiedzieli, że tak nie jest. Jest taki jak oni, wygląda i zachowuje się jak oni. Ale jest inny, nie jest zwyczajny. Śpiewa i wyraża to co każdy z nich czuł ale zwykle nie umiał ubrać tego w słowa. Te niewyraźne słowa, strzępki myśli, wyrwane emocje które kłębiły się gdzieś w duszy, szorowały wnętrze skóry, wypluwane były w chwili strachu czy złości razem z przekleństwami, przewijały się w rozmowach i na imprezach. Wszędzie tam mogli użyć jego słów, tekstów jego piosenek. Gdy się je słyszało wiadomo było, że gdzieś tam jest ktoś swój. Ktoś kto jest punkowym bratem czy siostrą, ktoś kto chodzi na takie, punkowe koncerty i słucha podobnej punkowej muzy, ktoś kto kojarzy, zna Rude Boy’a i jego “The Palantas”.

Z wieży gdzie dzięki koneksjom jakie połączyły Lamię i Olgę, spędziły koncert w całkiem komfortowych warunkach, powyżej falującego, pogującego i śpiewającego ze swoim idolem tłumu a jednocześnie ze świetnym widokiem na scenę. Eve nie byłaby chyba fotografem gdyby nie skorzystała z okazji aby nagrać co ciekawsze fragmenty koncertu i pstryknąć tyle fotek na ile pozwoliła słabnąca bateria smartfonu która w końcu zdechła. Ale jaką miały pamiątkę! No i Rude Boy też.

Już na sam koniec. Gdy te gwiazdy wieczoru, stały, kucały lub siedziały na krawędzi sceny po prostu sobie niefrasobliwie rozmawiając z fanami. Grupka dziewczyn z nieco chyboczącej się wieży z trudem torowała sobie drogę przez punkowy tłum. Zwłaszcza, że “The Palantas” ściągali do siebie ten tłum jak magnes opiłki żelaza. Każdy napierał ku scenie. Każdy chciał usłyszeć co mówią, dotknąć ich, zadać pytanie, powiedzieć, że było zajebiście i dopytwać się kiedy będzie następny. Cholera może nawet by się tam w ogóle nie dopchały bo ani pod względem masy ani siły w łokciach i glanach nie miały przewagi w starciu z glanami i łokciami blokującego ruch tłumu. Gdyby nie Rude Boy.

- O! Lamia! Chodź no tutaj! Przepuścice ją! - jakoś ją wyłowił z tłumu gdy jeszcze była dobre kilka rzędów głów od sceny. A może usłyszał jak się darła. Grunt, że dostrzegł i zareagował. Zaintrygowany tłum niczym morze przed sławnym prorokiem rozstąpił się aby spełnić wolę swojęgo idola. No i zobaczyć o co chodzi z tą laską w skórzanej mini i mało punkowych butach. - To ona! To ta laska! To tak powstała nazwa “The Palantas”! - Rude Boy wyciągnął do niej rękę i pomógł wejść na scenę. A reszta jego paczki grajków wciągnęła dziewczyny z jej paczki. Więc mogły się poczuć wyróżnione gdy razem z gwiazdami wieczoru stały na scenie naprzeciwko rozentuzjazmowanego tłumu. A Rude Boy, w paru słowach sprzedał wszystkim anegdotkę jak to pewnej nocy, całkiem niedawno, spotkali się przypadkiem i w jakich okolicznościach natchnęła go do tej a nie innej nazwy. I wszyscy bawili się z tego świetnie. Nawet na koniec, na sam koniec, gdy wreszcie punkowcy z gitarami schodzili już ze sceny ostatecznie to Lamia i jej kumpele zeszły razem z nimi ku zapleczu.

“The Palantas” byli wykończeni kilkugodzinnym koncertem ale szczęśliwi tak samo jak widownia. Rude Boy już raczej chrypiał niż mówił. W końcu zdzierał gardło od północy a gdy z godzinę temu już mieli niby schodzić to “jeszcze tylko jeden kawałek” przeciągnął się chyba z dobrą godzinę. Ale dopiero z bliska, z dala od tłumów, z dala od świateł, we względnym spokoju na zapleczu było widać ile wysiłku kosztowała ich ta noc. Chłopaki byli naładowani pozytywną energią ale właśnie baterie już mieli na wyczerpaniu. Rude Boy już głównie posługiwał się mimiką i mową ciała ograniczając mowę słów do nie więcej niż kilku słów na raz.

O ile Amy która była pierwszy raz na takiej imprezie dała się chyba ponieść chwili, swoim kumpelom i emocjom to Madi i Val były wniebowzięte. Jako wytrwałe fanki Rude Boy’a i jego zespołu były już na wielu koncertach. Ale pierwszy raz udało im się ich złapać tak blisko aby pogadać, dostać autograf od wszystkich i cyknąć ostatnią wspólną fotkę smartfonem Eve jaka bardzo, bardzo awaryjnie podpięła gdzieś go na chwilę aby reanimować jego baterię chociaż na tą jedną, wspólną, pamiątkową fotkę.


---



Skaner



Ale w końcu musieli się rozstać. Ale nawet wtedy ta weekendowa noc wydawała się być spełnieniem wszelkich marzeń. - Lamia! Patrz! To Skaner! Chodź! - gdy były już znowu na tej części wspólnej, w salach, barach i korytarzach z wolna rozchodzącego się tłumu w glanach i irokezach wskazała na kogoś. W tym tłumie Lamia nawet nie była pewna o kogo właściwie chodzi ale masażystka przejęła inicjatywę. Złapała ją za rękę i pociągnęła przez tłum. Była to jednak syzyfowa praca więc szło im opornie. Sierżant wydawało się, że już chyba wie o kogo chodzi. Ten w tej kurtce z…

- O cholera! - Madi zatrzymała się gwałtownie widząc co się dzieje. A mianowicie jeszcze z pół sali głębiej, pod ścianą gdzie chyba stał ten koleś w skórzanej kurtce i z narzuconą na to dżinsową kamizelką z mnóstwem znaczków, pacyf, anarchii, koralików doskoczyło ze trzech czy czterech. Nie było słychać o co poszło, czy Skaner czymś ich zaczepił czy to oni szukali frajera. Grunt, że znaleźli. Były zbyt daleko aby mieć szansę zareagować i nawet krzyczeć niezbyt było sens w tym rozkrzyczanym tłumie. Wyglądało na to, że facet w dżinsowej kamizelce zaraz obskoczy łomot od grupki punkowców. Jeden go popchnął na ścianę, drugi złapał go za ramię unieruchamiając je a ten pierwszy posłał Skanerowi klasyka pięścią w żołądek. Trzeci miał zamiar właśnie dołączyć do punkowej zabawy a czwarty stał nieco z tyłu jakby w rezerwie czy na straży lub był mniej od nich agresywny. Widać było, że chłopaki mają wprawę w spuszczaniu łomotu. Szefowa ochrony również.

Lamia nie dostrzegła jej wcześniej więc wyglądało jakby nagle wyskoczyła z tłumu chociaż pewnie też musiała dostrzec co się dzieje. Rzucała się w oczy w tym swoim biurowym dress code bo wydawała się do skórzanych kurtek i ćwieków pasować niczym zagubiona sekretarka. Ale nie była sekretarką. Tego czwartego wyłączyła prawie nie zwalniając. Jeden cios kątem dłoni w skroń i większy od niej facet zatoczył się zaskoczony tym atakiem z nienacka przynajmniej chwilowo wyłączony z akcji. Trzeci który właśnie przymierzał się pięścią w twarz trzymanego Skanera zdążył zatrzymać pięść i odwrócić się. Akurat aby kolejny cios kantem dłoni trafił go w krtań. Brutalny atak we wrażliwe miejsce spowodował, że punka przygięło gdy chwiejąc się zaczął charczeć i krztusić się. Ten co już zdołał załadować Skanerowi pięść w żołądek a teraz trzymał go za jedno ramie puścił go. - Szmata! - wrzasnął i ruszył z pięściami na atakującą kobietę w ciemnoszarym kompleciku biurowym. Zanim zdołał zadać cios dostał cios butem we własny żołądek jaki go zastopował. Kolejna pięść trafiła go w bok w tej chwili nie zasłoniętej głowy aż mu odskoczyła do tyłu. Zanim zdążył się otrząsnąć podbródkowy wyrzucił mu głowę do góry aż opadł na ścianę tuż obok dopiero co puszczonej ofiary. Ostatni, który od początku unieruchamiał jedno z ramion schwytanego mężczyzny, miał najwięcej czasu na reakcję. Widząc, że nie ma do czynienia z przypadkową laską nie ryzykował. Oderwał od swojej kurtki coś co wydawało się kolejną naćwiekowaną ozdobą kurtki. Ale teraz stało się zakończoną ostrzem kawałkiem łańcuszka którym mógł siec, łamać palce a owinięty wokół dłoni mógł działać jak kastet. Olga również nie ryzykowała. Płynnym ruchem wyciągnęła zgrabny rewolwer i wycelowała w punka. Widok czerni lufy ledwo o krok od swojej twarzy skutecznie zastopował atak i poziom agresji gwałtownie opadł. - Ochrona! Ona ma broń! Ochrona! - widząc, że siłowo sprawy nie rozwiąże ostatni z punków próbował wezwać wsparcie. Ochrona zareagowała bardzo szybko i sprawnie. Zaskakująco szybko i sprawnie.

- Ochrona. Jakiś problem? - Olga syknęła z tym swoim mrożącym, lodowym wdziękiem gdy nie przestając mierzyć do agresora odchyliła swój żakiet na tyle aby widać było jej plakietkę z widocznym napisem “SECURITY”. Facetowi ostatecznie zrzedła mina i zrezygnował z wszelkich form robienia problemów. Zwłaszcza, że dotarło dwóch ochroniarzy a kolejni byli już w drodze. - Wyprowadzić ich. - szefowa zakomenderowała krótko chowając broń do kabury. Jej pracownicy schwytali mniej lub bardziej słaniających się po jej interwencji gości kończąc ten epizod. Przy okazji zrobiło się też nieco luźniej więc akurat na tyle, że Madi zdołała zaciągnąć Lamię w pobliże tego właśnie zakończonego zdarzenia.


---



Powrót do Betty


W końcu dojechały. Lamia z małą pczuszką odebraną w holu głównego wejścia do starego kina. Gdy Betty odwoziła swoje gołąbeczki powrót do domu wydawał się być odległą i dość niepewną perspektywą. A tu niespodziewanie w piątkę wracały na dwa samochody. W pierwszym prowadziła Madi która znała drogę do domu okularnicy a za nią jechała Eve która tej drogi nie znała. Gdy zatrzymały się przed apartamentowcem w którym mieszkała Betty, po drugiej stronie majaczyły w mroku zamknięte jeszcze włości Mario a na niebie pojawiał się już pierwszy brzask. Było umiarkowanie ciepło. Trochę za chłodno by bujać się na krótki rękaw ale właściwie w stanie w jakim wracały było to dość abstrakcyjne pojęcie.

- Na pewno nie wstąpisz do nas? Betty na pewno się ucieszy. Znaczy my też. - Amelia próbowała zaprosić masażystkę do domu nawet jak ta już wcześniej mówiła, że chciałaby no ale nie może bo jest umówiona.

- Właśnie, chodź z nami, i tak już prawie jest rano. Wyśpisz się to wrócisz. - Eve i reszta też próbowały zachęcić bladolicą brunetkę w marynarce, żeby skorzystała z gościny.

- Oj, może innym razem. Może za tydzień? W sobotę? No nie mogę, obiecałam temu swojemu, że wrócę po koncercie. - Madi chyba nie było lekko odmówić ale pozostała niezłomna. Jeszcze wyszła nawet z samochodu aby się z każdą pożegnać, uściskać, przy okazji wypalić papierosa no ale ostatecznie jako jedyna z całej paczki wróciła do samochodu i odjechała w mroki przedświtu. Pozostałej czwórce pozostało wejść na piętro i dostać się do mieszkania okularnicy. Amy zaczęłą grzebać po kieszeniach za kluczem gdy stały już przed drzwiami i coś mówiła, żeby być cicho bo wszystkich pobudzą. I wtedy jakby wywołała wilka z lasu. Prawdziwą wilczycę. Bo drzwi szczęknęły od wewnątrz i otworzyły się ukazując gospodyni w narzuconym aksamitnym czarnym szlafroczku z krwiście czerwonymi elementami i swoich okularach. I tygrysich kapciach naturalnie. W pierwszej sekundzie wydawało się, że scena zamarła i nikt nie wie co powiedzieć przed tą surową władzą w okularach.

- Moje gołąbeczki wróciły do gniazdka? I to z gościnnymi ptaszynami? I bardzo dobrze! No nie stójcie tak, wchodźcie! - Betty o dziwo wcale nie wydawała się zła. Wręcz przeciwnie, ich powrót wydawał się ją cieszyć. Pierwsza weszła Amelia która wciąż stała tuż przed nią z właśnie wyciągnietym kluczem. Zaliczyła przyjacielskiego buziaka w policzek na przywitanie. Lamia zaliczyła pełny zestaw: mocny pocałunek w usta połączony z mocnym złapaniem za swoje pośladki. - Mmm, Księżniczko, wyczuwam zapach miłości i przygody. Widzę, że wzięłaś sobie do serca co ci mówiłam. I bardzo dobrze, potem mi wszystko opowiesz. - Betty wymruczała w twarz swojej faworyty gdy wciąż obłapiała ją za pośladki.

- Val. Miło, że do nas dotarłaś. - jak na królową przystało, gospodyni przywitała się z dredziarą uprzejmym skinieniem głowy i wyciągniętą do pocałowania dłonią. A Val przyjęła te przywitanie jak na dobrą służkę przystało, skinieniem i grzecznym ucałowaniem tej dłoni.

Ostatnia w kolejce została fotograf. Dzięki innym dziewczynom zostały przedstawione sobie i wreszcie nie licząc Madi jaka musiała ich jednak prawie na mecie opuścić to były w komplecie. Już panowała szarówka za oknami gdy zmęczenie zaczeło wyłączać kolejne zawodniczki z tych pierwszych, gorączkowych relacji i wymiany przeżyć z wizyty w starym kinie. Chyba mając zamiar udać się tam żadna nie spodziewała się takiego obrotu wypadków więc tym bardziej było o czym opowiadać. W końcu jednak Betty wylądowała w swojej sypialni, Amelia w swojej a pozostała trójka skończyła w sypialni Lamii. I chociaż co jakiś czas któraś na moment otwierała powiekę to tak naprawdę przespały aż do południa. Obgadując ten koncert nie można było pominąć to jak się zaczął koncert samych “The Palantas”. A zaczął się całkiem mocnym wejściem.




2054.09.13 - nd; noc; gorąc; tłok; Sioux Falls, Stare Kino




Pun-ki grać! Kur-wa-mać! Pun-ki grać! Kur-wa-mać!


Wyglądało na to, że publiczność miała dość czekania. Zaczęła skandować w jednym rytmie. Nagle doszedł do nich nowy głos. Męski, zdecydowany, mocny. Skandował to samo jak oni. Ale wybijał się ponad inne dzięki temu, że używał mikrofonu. Przez salę przeszła fala zaskoczenia i dezorientacji tym nowym czynnikiem. Ale dokładnie w momencie gdy rozpoznali czyj to głos jego właściciel wyszedł na scenę. Widownia zafalowała z entuzjazmu. Poleciały gwizdy, przekleństwa i okrzyki radości. A on stanął na środku sceny, tak samo jak oni skandował i unosił w górę pięść z tym samym buntowniczym geście. W skórzanej kurtce, podartej koszulce, glanach i czerwonych kraciakach.

- Na zawsze punk! - Rude Boy świetnie umiał wyczuć nastrój chwili i atmosferę publiczności. Wszyscy go znali więc nie bawił się w przywitania ani inne ceregiele. Gdy tylko reszta zespołu zajęła swoje miejsca dał sygnał i popłynęły pierwsze akordy gitary doprowadzając publiczność do stanu wrzenia.

https://www.youtube.com/watch?v=6_1ax5Fgwvs


Bunt, walka, wolność i marzenia
Odmienność, siła, agresja i pięści


Pierwsze słowa punkowej piosenki wydarły się z gardła punkowego wokalisty. Słowa i muzyka w jednej chwili podały iskrę która wywołała detonację aplauzu i eksplozję dzikiej, nieskrępowanej radości. Tacy byli! Dzicy, pstrokaci, różni, chaotyczni, hałaśliwi i pełni energii. Tacy byli. W podobnych mundurach tak jak ci tutaj w podobnych kirtkach. Ale też pstrokaci, zbuntowani przeciw wszystkim i wszystkiemu. Młodość ze swoimi pragnieniami wolności i marzeniami ograniczona regulaminami, wtłoczona w suche schematy. Odmienni, agresywni, inni. Zwykle stłamszeni, zapomniani, pogardzani, wyrzuceni na sam krawędź świata i społeczeństwa. Tam gdzie kończył się świat ludzi. Świat ulic, świateł, bierzącej wody. Liczyła się siła, spryt i ślepy los który decydował komu się znów uda a komu nie. Ale teraz czuli się silni! Gdy byli razem, gdy czuli swoją moc i potęgę! Gdy czuli, że mogą roznieść tą salę, ten budynek w drobny mak! Że nic ich nie zatrzyma! Gdy biegli, krzyczeli, strzelali, rzucali granat do przodu czy dźgali bagnetem to co było do zadźgania!


Utopia, chaos, kontrola i zabawa
System, władza i anarchia



Tak, tak było. Wszystko się mieszało, nicowało, plątało. Wiele powiązań i zależności z pozoru całkiem ze sobą nie powiązanych albo po prostu sprzecznych. Punk forever! Chociaż zdawali sobie sprawę, że tak to nie działa, że to utopia. Tak wygrać wojnę która trwała już tak długo i końca nie było widać. Ile już pochłonęła dywizji, batalionów, kompanii? Co da jedna więcej? Zresztą jak to by było gdyby któregoś dnia wygrali? Właściwie to co dalej? Byłoby jakieś dalej? A jak nie byli w stanie toczyć tej wojny to po co ją toczyć? Ale to anarchia! System i władza nie tolerowały takich głupich, defetystycznych gadek! Za to można było dostać pakę lub przydział do karnej kompanii! Ale jebać system! Punk forever! Na zawsze punk! Jebać psy! Jebać plastików! Rozjebać to! Rozjebać to wszystko! Rozjebać wszystkich! Anarchia! Zabawa!


Irokezy i cockneje
Ćwieki, skóry i pieszczochy



Zabawne. Jak człowiekowi zależało aby się wyróżnić. Aby zapaść w pamięć. Aby nie zostać zapomnianym. Zwłaszcza, że to takie powszechne. Przemijanie. Korowód twarzy, zwykle zamazanych i bez imienia. Jeśli się coś zapamiętywało to detal albo scenę. Irokez pod standardowym hełmem. Skórzana kamizelka na mundurze. Pieszczochy, ćwieki, pióra, tatuaże, cokolwiek aby być tym jedynym! Tak jak i tutaj! Wszyscy na jedną modłę, wszyscy tak podobni, podobne kurtki, ćwieki, glany, irokezy. Ale nie takie same! O nie, to byłby wówczas system! A nie był! Nie dali się wtłoczyć, stłamsić, zniewolić! Nawet gdy co dzień dostawali cięgi, głodowali, szydzono i pluto, gdy non stop byli zapominani, pozostawieni samym sobie, zdani tylko na siebie. Mogli liczyć tylko na własne siły, na twarze, na imiona, na własny punk i jebanie systemu! Reszta to był system! Oni! A nie my! My to my, ci tutaj, z irokezami, glanami, pieszczochami! To są prawdziwi my! I jebać resztę!


Załoga, piwo, pogo i zadymy
Tolerancja i destrukcja



Tak, tak się bawili. Kręcili pogo. Odbijali się od siebie, popychali, czasem ktoś upadał. Wszyscy byli tutaj braćmi, wszyscy stali, skakali, skandowali, śpiewali, śmiali się i płakali. Głodowali i upijali się. Wszyscy razem. Bez względu na kolor irokeza, spodni, ilość belek na kołnierzyku czy rękawie. Pamiętała. Jak siedzieli w jakimś kącie, podwórku. Gerber na jakichś beczkach, ona na skrzynkach, chłopaki dorwali jakiegoś boomboksa, ktoś skołował jakiś podły bimber. I bawili się. W dom. W coś swojskiego. Wrzeszczeli, tańczyli, skakali, odpychali się w samych koszulkach i spodniach, ciesząc się dniem, rozwalaniem wreszcie czegoś, gdy można było coś zniszczyć bez konsekwencji, że to cie zdradzi, urwie ci nogę czy łeb, namierzy i poszatkuje ołowiem. Jutro! Wczoraj! Ale nie dzisiaj! Nie teraz! Teraz był ten podły bimber, konserwy na zagrychę i ten rozwalajacy się bombox z jakiego chrypiała jakaś muza.


Na zawsze punk takim chcę być, na zawsze punk
Jeśli myślisz, że to tylko słowa
To odejdź, to odejdź
Na zawsze punk takim chcę być, na zawsze punk
Jeśli myślisz, że to tylko słowa
To odejdź, to odejdź stąd



Nie wszyscy się nadawali do tej roboty. Nie wszyscy wytrzymywali. Nie wszyscy czuli klimat. Czasem po którymś upadku, wycierali nos i chyłkiem wycofywali się. Wracali na miejsce gdzie nie było takiego młynu. Bo tu, gdzie było pogo, młyn był zawsze. Jeśli ktoś spodziewał się, że to tylko taka ściema to lepiej by odszedł. Prawdziwy punk to nie była bułka z masłem. Nie, zdecydowanie nie.

- Uważacie się za twardzieli?! Za przekoksów?! Jak się teraz czujecie? - wysiadł z szoferki ciężarówki jak jakiś książę. Pewnie dlatego, że właśnie przyjechał i to w szoferce. Dlatego był taki czyściutki. Co innego oni. Instruktorzy zerwali ich jeszcze jak było ciemno. Nie żeby wieczorem i dnia poprzedniego było jakoś inaczej. A teraz byli już u kresu. Najpierw wielokilometrowy marszobieg z bezsensownie dźwiganym plecakiem. Na czas, na orientację, na przełaj, przez trawę, błoto, bajora, las, krzaki i strumienie. Luźne grupki i pojedyczny rekruci z najwyższym trudem doczłapali się “tutaj”. Do miejsca zaznaczonego na schematycznych mapkach które sam każdy sobie rysował jak umiał podczas porannej odprawy. Wiele, wiele, wiele godzin temu. Liczyli, że “tutaj” będzie jakaś meta. Jacyś instruktorzy, łóżka, piecyk, suche ubranie, prysznic… A “tutaj” okazała się pustą polaną zalewaną siąpiącą od rana mżawką. Najpierw zgrzani teraz kulili się do siebie w kończącym się dniu. Zimno i bezruch obezwładniły po kawałku likwidując każdy fragment ciepła, życia i świadomej myśli. Dźwięk nadjeżdżającej ciężarówki ledwo zauważyli. Dopiero gdy jej reflektory omiotły ich żałosne grupki dotarło do nich, że zaszła jakaś zmiana. I w końcu z szoferki wysiadł on. Ten aż oficer, i aż tak wymuskany.

- Punk rock to nie jest bułka z masłem! Obiecuję wam, że w naszej jednostce NIGDY nie będzie lżej i łatwiej niż w tej chwili! - warknął ostrym, rozkazującym głosem. Zmęczone, wygolone na krótko, trzęsące się z zimna i wilgoci łby popatrzyły na siebie. To tak to ma wyglądać? To co powiedział chwilę później do reszty rozbiło większość z nich.

- Ale możecie mieć spokój! Olać tą gównianą jednostkę co nie wraca lizać ran póki straty nie przekroczą 50%. 50%! To co drugi z was! Wsiadajcie na pakę! Ciężarówka zawiezie was do bazy! Za godzinę będziecie siedzieć w stołówce i suszyć się w cieple! A kto chce być Bękartem Diabła to za mną! - oficer z nazwiskiem “GERBER” na mundurze wskazał na ciężarówkę jaką przyjechał. To takie proste! Wsiąść i mieć spokój! A alternatywa? Powtórny bieg przełajowy do bazy. Tylko tym razem po ciemku, po nocy. I facet nie żartował, naprawdę podniósł z ziemi jakiś plecak, założył go tak jak i oni a potem odwrócił się do nich i zaczął truchtać w zapadający zmierzch i siąpiącą mżawkę. Bardzo, bardzo, niewielu przemarzniętych, głodnych i przemoczonych wygolonych łbów potruchtało za nim.


Sex Pistols i Exploited
Kennedys, Clash, Conflict i Ramones
Dezerter, Kryzys, Karcer i Włochaty
Niezależność czy komercja



Tak, Sex Pistols i reszta. To ich łączyło. O tym gadali, tego słuchali, przy tym się bawili i o tym marzyli gdy nie mogli mieć tego zaraz i za chwilę. Właśnie o tym. Że pójdą, przyjadą, odwiedzą spelunę gdzie ktoś tak gra, gdzie dają takie koncerty. To dodawało otuchy, pomagało przetrwać. Przetrwać noc na ulicy, w okopie, w ziemiance, w rozwalającej się ruderze. Przy koksowniku, czując razy policyjnych pał na nerach czy glany innych pojebów. Ale była muza i rozmowy o niej, wspólna tak jak wspólne marzenia i plany o niej. Niosła nadzieję i otuchę. Była siłą jaka opierała się wszelkiej logice i nakazom. Żadna inspekcja, żaden regulamin, żaden nakaz sądowy i nalot policji nie był w stanie tego stłamsić. “Bo muzyka jest w nas!” mówili, “Bo ja czuję rytm!” obnosili się dumnie, wręcz wyzywająco. Bez względu na to czy byli w skórach czy mundurach, czy mieli pieszczochy czy rękawice taktyczne.


Anarchiści i antyfaszyści
Ziny, scena i sqotersi
Pozytywni i negatywni
Do końca zostaniemy inni



Byli inni. Jak cholera byli inni. Nawet w swojej własnej grupie. I to czy za grupę się wzięło skaczących pod sceną punkowców czy mundurowych próbujących wegetować po schronach i piwnicach. Każdy chciał być inny, sam z siebie, wyróżniać się na tle innych. A jednak też chciał upodabniać się do innych. Do “tych fajnych” do “tych swoich”. Dlatego tak inni a jednak tak podobni. Pamiętała. Tak samo krzyczeli, tak samo byli hałaśliwi, tak samo wznisili ze złości i buncie pięści do góry. Nieważne czy mankiety przy tych pięściach były skórzanych kurtek czy mundurów polowych. Były tak samo poniszczone, brudne, naprawiane, wytarte. Przecież nikt o nich nie dbał prawda? Zostawili ich, no nie? Zapomnieli. Skreślili ze swoich ładnych rejestrów, wyrzucili za drzwi, mieli za złe, że są. A oni mimo wszystko byli! Żyli! Przetrwali! Byli inni?! I bardzo kurwa dobrze! Chuj z nimi! Chuj z całą resztą! Jebać to!


Na zawsze punk takim chcę być, na zawsze punk
Jeśli myślisz, że to tylko słowa
To odejdź, to odejdź

Na zawsze punk takim chcę być, na zawsze punk
Jeśli myślisz, że to tylko słowa
To odejdź, to odejdź stąd

Na zawsze punk takim chcę być, na zawsze punk
Jeśli myślisz, że to tylko słowa
To odejdź, to odejdź stąd

Punk's not dead!
Punk's not dead!
Punk's not dead!


- Na zawsze punk! - Rude Boy skończył pierwszy kawałek. Stanął w rozkroku, z przewieszoną gitarą i klasycznie zbuntowanym geście uniesionej wysoko nad głową pięścią. Porwał ich ze sobą. Swoimi słowami, gestami, ekspresją, emocjami, wolą. Tak samo jak Gerber. On mówił do innych ludzi niż byli tutaj, całkiem innych. Ale też działał podobnie. Był zdecydowany i tacy jak oni. Przez co był taki wiarygodny. Mimo, że był aż kapitanem i dowódcą całej kompani. Tak samo jak Rude Boy był gwiazdą i ich idolem mimo, że zgrywał się na przypadkowego grajka co przez przypadek gitara w rękę mu się zaplątała. To był tacy jak oni, robił to co oni i wierzył w to co oni. Przez co był taki wiarygodny. A potem “The Palantas” polecieli kolejne kawałki. Bo punk’s not dead! Bo punk rock to nie jest bułka z masłem! Na zawsze punk!
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 18-03-2019, 01:43   #67
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=T2DMQ0DyqdE[/MEDIA]

Wśród całej zgrai palantów w skórach i ćwiekach wszelkiej maści, ten zdzierający gardło na scenie starego kina w tę sobotnią noc był wyjątkowy i nie chodziło o bezczelny, pewny siebie sposób bycia, irytujący momentami otoczenie, albo o całkiem znośną gębę czy magnetyzm przyciągający do niego ludzi jak opiłki żelaza. Mazzi nie wiedziała jak to robił, ale potrafił poruszyć czułą strunę w sercu, przywrócić wspomnienia - na razie pojedyncze i niepełne, ale dzięki muzyce Rude Boya wydzierała amnezji liche okruchy strzaskanej pamięci, układając z niej coraz większe odpryski i kto wie? Może kiedyś w końcu dojdzie do etapu gdy sklei je w całość, przypominając sobie kim jest i co robiła w Fargo, a przede wszystkim co stało się przy ewakuacji.

Mężczyzna na scenie chrypiącym coraz mocniej głosem wydzierał się o niesprawiedliwości, wściekłości i łączył kłębiący się pod jego nogami tłum, a starsza sierżant stała na wieży ochrony, trzymając się barierki aby nie upaść. Obok niej bawiła się reszta dziewczyn, ona za to zamarła sztywno, ze wzrokiem wbitym w przeszłość, daleką i odległą w czasie którego jeszcze nie potrafiła zmierzyć, ale pamiętała.

Przypomniała sobie go, w końcu… pamiętała coś więcej niż ruchy osełki po ostrzu. Znów trafiła na bootcamp, na tamtą zalewaną marznącym deszczem polanę i spotkała go tak jak wtedy - po raz pierwszy. Spojrzała mu w twarz, wyjętą kompletnie z innej bajki niż koszmar terenowej wędrówki w zimnie i błocie. Usłyszała ten władczy ton który nie cackał się, ani nie owijał w bawełnę. Mówił jak jest, wtedy na tej polanie nie zostawił złudzeń. Jasno określił że wróci mniej niż połowa, a szeregowa Mazzi zastanawiała się czy aby na pewno jest jej to potrzebne do szczęścia. Było tyle innych możliwości, po otaczających ją twarzach widziała te samo wahanie. Ciężarówka kusiła, kusiła wizja ciepła, posiłku i może nie wygodnego, ale suchego wyra. Wystarczyło wejść do ciężarówki, każda wyziębiona komórka ciała domagała się tego i drżąca brunetka jak najbardziej się z nimi zgadzała… wtedy jednak kapitan zeskoczył do szeregowej hołoty, łapiąc plecak jednego z tych, którzy wybrali łatwiejszą drogę.

Wysuwając się na przód przeszedł obok młodej dziewczyny i spojrzał na nią, tak po prostu, a pod nią prawie ugięły się nogi. Czuła się jakby ktoś jednocześnie kopnął ją w żołądek, zdzielił po twarzy, wrzucił do wanny z gorącą wodą i popieścił prądem. Zgubiła wtedy ze trzy oddechy, zamierając w miejscu i czasie póki się na nią patrzył, ale w końcu przestał, ruszył dalej… poszła więc za nim, mimo zmęczenia na skraju omdlenia.

Tak właśnie działał na ludzi, żyłował ich wydobywając wszystkie pokłady sił, nawet takie o których istnieniu nie mieli pojęcia, a oni skakali za nim w ogień. Z drugiej strony był jak starszy brat, opiekun. Przyjaciel… rodzina. Ktoś dla kogo chciało się być lepszym żołnierzem, specem. Człowiekiem, nie wyrzutkiem, nie psem wojny, ani workiem mięsa armatniego. Jak wtedy na tym zrujnowanym podwórku wewnętrznym kamienicy pośrodku sypiących się Ruin.

Chwila normalności i zabawy, chłopaki z oddziału wydurniający się do muzyki ze starego kaseciaka i marnej jakości procentów… no i on. Siedzący na beczce obok sierżant i ostrzący ten swój nóż hipnotycznymi, monotonnymi ruchami które przykuwały uwagę jak końcówka fletu rzucała urok na wyciągniętą z kosza żmiję.

Przypomniała jak się wtedy uśmiechał, dyskretnie aby inni nie widzieli, ale jednak. Ona też rzucała mu ukradkowe spojrzenia, porozumiewając się bez słów i robiąc to, czego nie mieli szansy w ich normalnym świecie - cieszyli swoją obecnością, a na pewno robiła to ona, siadając tak, aby niby przypadkiem oprzeć się bokiem o beczkę na której siedział i móc drapać go po plecach…

- Andy... - wychrypiała i nagle uderzyła ja fala muzyki, ludzkich krzyków i błyskających świateł. Wrócił RB i jego palanci, skaczące obok dziewczyny, a ona wypuściła powoli powietrze, przymykając piekące powieki. Zagryzła też wnętrze policzka aby nie rozryczeć się w głos, nie wolno było psuć laskom zabawy. Zaraz zaczęłyby się pytania co tym razem się jej ujebało w bani, nie widziała jak odpowiedzieć. Ulga i smutek. Radość i rozpacz dławiące gardło i wykręcająca wnętrzności na lewą stronę.
Kapitan Bękartów, jej kapitan… miał na imię Andy. Dokładniej Andrew Gerber.
Pamiętała, przypomniała sobie wreszcie jego imię i twarz.


Następne dwa kwadranse udawała, że dobrze się bawi, ocierając dyskretnie łzy gdy upewniła się że nikt nie widzi. Wreszcie przy pierwszym bisie, gapiąc się rozmytym wzrokiem na scenę… odpuściła, robiąc to co zwykle w podobnej sytuacji. Wyparła smutek, skupiając na teraźniejszości. Na jej twarz powrócił uśmiech, w ruchy energia i tylko lodowata kula gdzieś w głębi trzewi uwierała jak kawałek żwiru w bucie.

Sama nie wiedziała kiedy nadszedł ten moment, gdy salę rozjarzyły światła spod sufitu, a od strony sceny zapanowała cisza. Szarpanie drutów i darcie ryja dobiegło końca, Maddi od razu pociągnęła je pod scenę aby chociaż z bliska zobaczyć gwiazdy wieczoru. Niestety same w tym założeniu nie były i utknęły by zapewne 50 metrów od sceny… gdyby nie ten cały dupek, który udawał że jest palantem, chociaż całkiem porządny był z niego gość.
Oczywiście nie byłby sobą, gdyby znowu czegoś nie odwalił - tym razem wciągając Lamię na scenę i przedstawiając znajomym, a wraz z nią jej babski oddział, rozchichotany i rozbawiony na całego. Pobajerowali się, udało się nawet cyknąć fotę, a na końcu zeszły razem z zespołem ze sceny i tam dopiero udało się dorwać grajka w miarę spokojnych warunkach.

Weszli do niewielkiego pokoju, zespół od razu padł na fotele i krzesła, jedne koleś nie cackał się i uwalił na podłodze, biorąc kawał gąbki pod głowę. Starszą sierżant interesował jednak kto inny.
- No proszę, proszę… jednak nie ściemniałeś - odpowiedziała niby poważnie, choć śmiała się do wokalisty oczami. Podała mu butelkę z czymś trącącym promilami i czymś owocowym, jak wino które pili przy pierwszym spotkaniu - Jednak masz garderobę, przynajmniej na ten jeden wieczór.

- Kurwa, a to nie jest magazyn na miotły?
- ciemnowłosy, zmachany facet rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu jakby właśnie się zorientował gdzie się znajduje. - Cholera wyrolowali mnie… - wychrypiał z czymś na kształt złości.
- Jak się widownia dowie, że się rozbijamy po kwadracie jak jacyś systemiarze… - uniósł głowę do sufitu na znak jaka kara punkowych bóstw by go spotkała za takie bluźnierstwa. Pokręcił głową obawiając się nawet myśleć o takiej możliwości i w końcu upił jakiegoś “kwiatu jabłoni” czy czegoś podobnego.

- Siara na całą dzielnię będzie - saper połączyła sie z nim w bólu, przybierając zatroskaną, smutną minę równie smutnego i moknącego w deszczu basseta - Kto to widział aby taki antysystemowiec korzystał z dobrodziejstw wygody wymyślonej dla klasy patrycjuszy, uciskającej proletariat od wieków i pokoleń? To prawie tak, jakby się wydało że nie jesteś palantem - ściszyła głos, siadając na podłokietniku jego wysłużonego fotela i odgarnęła mu mokre od potu włosy z twarz - Wyszło wam zajebiście, było do czego piszczeć.

- To zajebiście jak zajebiście.
- facet usiadł wygodnie w fotelu i wyciągnął nogi daleko przed siebie. Łapał oddech i odpoczywał. - I zajebiście, że przyszłaś. I Val też tam była. Dobrze, że Gary dał jej wolne. Prosiłem go by przestał choć na jeden wieczór być kutwą. - zaśmiał się cicho a raczej zachrypiał z przymkniętymi oczami. Milczał chwilę wpatrzony w jeden punkt jakby się zawiesił.
- Noo… dawno aż tak nie daliśmy… - pokiwał głową najwyraźniej zadowolony z koncertu jak i reszta publiczności.

Wyglądał jakby ktoś go przeżuł i wypluł, ale w tym pozytywnym aspekcie. Nie dało się nie zauważyć dumy, rozsadzającej ledwo żywe ciało. Patrząc na niego jedna rzeczy wydawała się oczywista - potrzebował spokoju.
- Ty byłeś zajebisty, ale teraz bierz przepustkę i odpocznij. Zasłużyłeś jak diabli - wyszeptała mu do ucha, pochylając się nad fotelem - Dzięki że mnie zaprosiłeś, nie pamiętam abym się tak dobrze bawiła jak tej nocy. Dasz mi na siebie jakieś namiary? Jakbym chciała cię znaleźć bez siedzenia pół dnia w “41”. Jutro i pojutrze jestem zawalona, ale… mogłabym wpaść jakoś do ciebie na browara, jeśli chcesz.

- Dzięki. Zdradzę ci pewien sekret.
- uśmiechnął się i rozejrzał dookoła jakby ktoś mógł ich podsłuchać. Chociaż byli sami. - Nazajebiściej się gra dla zajebistych lasek. - szepnął po cichu przykładając dłoń do ust. Potem pokiwał głową z poważną miną na znak, że nie żartuje. - No a ja zwykle albo jestem w tej budzie pod szpitalem gdzie mamy próby albo w “41” albo latam po mieście to i tak mnie wtedy ciężko złapać. Fajnie jak wpadniesz. Jakbyś mnie szukała to zostaw info w “41”. Prędzej czy później zawsze tam zajeżdżam. - Rude Boy na chwilę przestał się wydurniać i mówił jak zwykły koleś z ulicy, rozmawiający ze zwykłą dziewczyną z ulicy.

Rwał ją i bajerował mimo że ledwo siedział w pionie. Nie posłał w diabły, nie kazał spadać… rzucał komplementami od których robiło się cieplej na sercu i duszy. Zmachany, dyszący ciężko, blady ze zmęczenia, ale uśmiechnięty od ucha do ucha. Promieniujący tą firmową pewnością siebie kolesia z ulicy, brzdąkającego na gitarze ku uciesze wyrzutków społeczeństwa pokroju jego samego i Mazzi.

- W “41”? Żeby Garry mnie w końcu adoptował? - udała oburzenie, choć jej ręce splotły się na jego szyi, gdy zsunęła się z oparcia fotela lądując kuprem prosto na jego kolanach. - Już mnie opatrzył, nakarmił i ubrał… zobaczysz, jeszcze ze dwa razy tam pójdę, a zorganizuje mi śpiwór gdzieś w kącie piwnicy i szczoteczkę do zębów - zbliżyła twarz do jego twarzy, spoglądając na swoje odbicie widoczne w jasnych, lśniących oczach. Pocałowała go po raz drugi, tym razem powoli i głęboko, nie spiesząc się nigdzie. Wargami i językiem badała znany już teren, łącząc oddechy w jedną mieszankę papierosów, taniego wina i endorfin z domieszką kurzu. Dłońmi pieściła zarośnięte policzki i szczękę, głaskała czoło i skronie, co pewien czas burząc nieład czarnych, mokrych od potu włosów.
- Odpocznij dziś RB, zasłużyłeś - wyszeptała gdy ich usta się rozłączyły - Wpadnę do ciebie, albo na ciebie koło środy. Wtedy jednak nie będę tak wyrozumiała jak teraz… kto wie? Może nawet znajdzie się królik - parsknęła mu prosto w nos, gapiąc się maślanym wzrokiem wniebowziętej foczki.

- Koło środy? No brzmi nieźle, już mi chyba zejdą zakwasy, odzyskam głos i formę. - pokiwał głową też rewanżując się wędrówką dłoni pod jej skórzaną kurtką. Wyglądał na zmęczonego. Wykończonego nawet. Zwłaszcza zdarte gardło dawało mu się we znaki bo głos mu zdawał się zgrzytać bardziej z każdym kolejnym zdaniem. Ale jednak nie narzekał wręcz wydawał się być wniebowzięty.
- Ej ale powiedz. Daliśmy czadu, nie? - spojrzał na jej twarz ciekaw co odpowie. Pewnie wiedział lub czuł, że tak. Ta kłębiąca się pod sceną widownia, nawet po koncercie, była najlepszym dowodem. Ale jednak chciał to pewnie usłyszeć po raz kolejny.

Zapewne jego ego mieściło się jeszcze w pokoju, co było niedopuszczalne samo z siebie.
- Daliście czadu aż za bardzo - zaśmiała się, dając mu pstryczka w nos - W pewnej chwili myślałam że tłum rozniesie tę budę, drąc się razem z tobą przy refrenie tej piosenki na zawsze punk. Ściany trzeszczały, jeszcze trochę i by runęły… byliście świetni. Ty byłeś świetny… najlepszy - położyła mu palec na wargach - Nie mów nic, oszczędzaj gardło i ciesz się chwilą. Tak, koło środy cię złapię… o ile nie będziesz otoczony wianuszkiem rozpiszczanych fanek. Wtedy… cóż - wzruszyła ramionami - Nie dostałam sierżanta i to starszego przez piękne oczy. Byłam na Froncie i takie tam… - strzeliła kostkami dłoni.
- Potrafię się przebić przez oblężenie, a foczki zwykle nie mają metalowych pancerzy i nie plują ogniem… zazwyczaj - parsknęła.

- To zmień buty do takiej roboty. Chociaż nie powiem, żebyś jakoś szpetnie w nich wyglądała. - gitarzysta uśmiechnął się mile połechtany tymi wszystkimi komplementami. Miała wrażenie, że leje mu miód na uszy gdy tak się zachwycała. A on grzał się tymi komplementami jak sierściuch pod kwarcówką.

- Coś wymyślę, nie będziesz się nudził - saper pocałowała go po raz ostatni, niechętnie podnosząc się do pionu - Widzimy się w środę RB.

- No to do środy. -
pożegnał się wreszcie z przyjemnym uśmiechem gdy chyba to spotkanie z nią w środę nie było mu niemiłe. Zapowiadało się dobrze, ciekawie. Zamykając za sobą drzwi Lamia już czuła, że nie może się doczekać kolejnego spotkania.


Po opuszczeniu gwiazdorskiej garderoby, saper razem z oddziałem musiała jeszcze załatwić jedno zadanie. W końcu legalnie zarobiła pakiet prochów, należało go dobrze wykorzystać i odebrać - aby to zrobić wróciły na główną salę, gdzie wciąż pozostawała grupa pijanych punków i innych fanów The Palants. Wtedy też zaczęła się chryja ze Skanerem. Zrobiło się groźnie, ale Olga czuwała. Widząc z jaką gracją spuszcza łomot większym od niej chłopom, Mazzi aż się gęba ucieszyła. Ruszała się świetnie, jeszcze lepiej wyglądała, a charakter i zamiłowania nie mieściły się w skali. O tak, bez dwóch zdań w piątek musiały ją z Betty odwiedzić. Teraz jednak okazja sama wpakowała się w łapy, Maddi okazała się też nieoceniona w nawigowaniu wewnątrz tłumu. Szefowa Ochrony rozgoniła agresywne towarzystwo, a w tym czasie one przebiły się do mężczyzny w jeansowej kamizelce narzuconej na skórzaną kurtkę.

- Hej chłopie, żyjesz czy potrzebna interwencja medyczna? - sierżant zagadała z autentyczną troską, podchodząc na odległość wyciągniętej ręki. - Nie mam adrenaliny pod ręką, ale jak coś wódę się skołuje. Reanimacyjną oczywiście.

- Wszystko w porządku.
- facet wydawał się trochę skołowany całą tą sytuacją ale wyglądał w miarę nieźle. W końcu od dwóch czy trzech lut w bebech się nie umierało. A gdzieś tyle zdążył oberwać zanim szefowa ochrony nie przejęła inicjatywy.
Skaner popatrzył na kobietę jaka do niego zagaiła, na tą co właśnie kontrolowała oddelegowanie za drzwi kłopotliwych klientów no i na Madi jaka zdążyła właśnie dogonić Lamię.

- O. Tu jesteś. No to świetnie, nie trzeba cię szukać. W takim razie tą sprawę mamy załatwioną. - Olga zorientowała się widocznie, że adresatka informacji o Skanerze sama się zmaterializowała więc nie traciła czasu na przedstawianie ich sobie. Odmeldowała się ruchem palca ku skroni i odeszła znów mieszając się z tłumem.

- Madi? - facet w jeansowej kurtce rozpoznał masażystkę gdy ta się zatrzymała przed nim i przy swojej kumpeli.

- No hejka Skaner. Żyjesz? - bladolica brunetka w marynarce popatrzyła kontrolnie na sylwetkę w skórzano - dżinsowym ubraniu.

- No spoko. Też przyszłaś na koncert? Widziałaś jak dali czadu? - Skanerowi wracały barwy i humor chociaż jedną dłonią wciąż trzymał się za brzuch. Ale chyba wracał do normy. Madi uśmiechnęła się widząc, że gorzej to pewnie wyglądało niż rzeczywiście groźne było i ciesząc się, że w gruncie rzeczy wyszedł z tego cało. Pokiwała głową i ze zdanie czy dwa też dodała swoje trzy grosze o gwieździe wieczoru i samym koncercie.

- A w ogóle Skaner, to to jest moja kumpela Lamia. - masażystka przedstawiła sierżant bo właściwie stali we trójkę więc trudno było na dłuższą metę ignorować 1/3 składu.

- No cześć. - facet przywitał się wyciągając ku nowej znajomej swoją dłoń. Mimo skórzanej kurtki i narzuconej na nią dżinsowej kamizelce wydawał się być dość łagodny, może nawet flegmatycznym człowiekiem. Mówił dość wolno no ale to mógł być efekt tego prawie pobicia.

Mógł też udawać, badając teren i przeciwnika. Dobrze że mieli wspólne zainteresowania, jak koncerty… i wspólnych znajomych jak Madi i pewien palant.
- Miło poznać, Madi i Rude Boy trochę o tobie opowiadali - uścisnęła podaną rękę, uśmiechając się do niego przyjaźnie - Dasz sobie ukraść parę minut? Proszę… normalnie nie zawracałbym ci głowy ani nie truła po tak zajebistym koncercie, ale… to ważne - dodała zmęczonym tonem.

- Nie chcę tego słuchać. Bez urazy ale już się tym nie zajmuje. Sama widziałaś dlaczego. - Skaner jakby zbystrzał gdy widocznie domyślił się po co przyszły z nim gadać. Wskazał gdzieś w stronę drzwi za jakimi zniknęła kłopotliwa czwórka punków. Uniósł dłoń w przeczącym ruchu i tak samo pokręcił głową w podobnym geście.

- Oj Skaner, daj spokój. Lamia jest w porządku, to moja kumpela. Ma amnezję. Łapiduchy ani masaż nic na to nie pomoże. Laska ma dziury w pamięci, prawie nic nie pamięta. - masażystka w pierwszej chwili wydawała się zaskoczona taką odpowiedzią ale gdy facet chciał je wyminąć i już sobie pójść złapała go prosząco za ramię i zatrzymała jeszcze na chwilę.

- Nie musisz się martwić, nie mam tu nikogo prócz paru przyjaciółek, ale one nie będą się na ciebie rzucać, słowo honoru - Mazzi stanęła z drugiej strony, chwytając go za wolną rękę. Przymknęła oczy, wzięła głęboki wdech i uchyliła powieki, patrząc mu prosto w twarz martwym wzrokiem - Wiem jak się nazywam bo mi powiedzieli. Po nieśmiertelniku… nie pamiętam nic oprócz garści urywków z Frontu. Tam gdzie roboty wybiły mój oddział i… nie pamiętam tego w całości. Tylko krew, krzyki i ogień. Co się tam stało ani gdzie… nie wiem czy ktoś kogo - zacięła się, przełykając nerwowo ślinę i zaczęła jeszcze raz.
- Nie wiem czy ktoś mi bardzo bliski tam zginął, czy żyje czy jest szansa że...uciekł z tego piekła.Mam dość… tej wegetacji w strachu, niepewności. Pamiętam coś, czego nie rozumiem i to mnie zabija. Zapłacę, nikt nie będzie ci robił nieprzyjemności… tylko mi pomóż, proszę. Nikt inny tego nie umie, próbowali. Gówno to dało prócz tego że coraz więcej piję, ćpam i uciekam od rzeczywistości żeby sobie nie palnąć w łeb.

- Nie chodzi o pieniądze. Mam dość. Wszystkich i wszystkiego.
- Skaner skrzywił się niechętnie albo jakby był bardzo zmęczony. Jakby znów przerabiał ten sam schemat który miał prowadzić do tego samego finału. - Zresztą Madi, co ty jej nagadałaś? Przecież wiesz, że tego się nie robi od ręki. - fuknął na masażystkę zły, że próbowała go w coś wmieszać bez jego zgody i wiedzy.
- Nie umiem ci pomóc, przykro mi. Znajdź kogoś innego. - wrócił spojrzeniem do Lamii wyraźnie ją spławiając. Ruszył do przodu i masażystkę chwilę patrzyła to na niego to na nią z wahaniem wypisanym na twarzy. Uniosła do góry palec jakby chciała prosić saper aby jeszcze dała jej szansę.

- Hej, Skaner, zaczekaj. Sorry, że tak wyszło. Tak myślałam, że będziesz na Rude Boy’u i no spotkałam Lamię, pomyślałam, że jest okey, ty też jesteś okey, może się spotkacie i pogadacie. To jak cię spotkałyśmy no to widzisz. - masażystka rozłożyła dłonie na znak niewinności. Facet rzeczywiście zatrzymał się, odwrócił i położył ręce na biodrach przyglądając się ich dwójce jeszcze raz.

- Nie jestem okey. Widziałaś tamtych? No oni też tak do mnie kiedyś przyszli jak wy teraz. Widzisz jak to się kończy? Sam syf z tego wychodzi. Szkoda czasu i zachodu. - facet wydawał się jakiś rozgoryczony i zgorzkniały. Może i sfrustrowany. Madi chwilę mu się przyglądała.

- Dobra Skaner jak wolisz. Ale weź zrób jeden z tych swoich trików. Dla starej kumpeli. Żebym na ściemniarę nie wyszła. I potem będzie luz, ja pasuje to najwyżej dogadacie się albo nie, sami. To jak? Może być? - masażystka podała swoją propozycję i cenę. Facet stał i przyglądał się jej chwilę. Potem obojętnie wzruszył ramionami i wrócił do nich zatrzymując się przed Lamią. Wziął jej dłoń w swoje dłonie. I okazało się, że swoje miał całkiem ciepłe. Całkiem przyjemnie ciepłe. Przez chwilę nic specjalnego właściwie nie robił. Wyglądało jakby delikatnie wodził palcami po obu stronach dłoni kobiety podrażniając ją swoim dotykiem. Można by uznać, że to zwyczajne pieszczoty lub obmacywanki, w zależności od intencji i punktu widzenia. Tylko wzrok miał utkwiony gdzieś wgłąb ściany ponad ramieniem w skórzanej kurtce. W końcu ten wzrok nagle spojrzał w prost na jej twarz. Obrzucił szybko po jej sylwetce i jego dłonie puściły jej dłoń.

- Masz silne biopole. - powiedział do Lamii obojętnym tonem. Wzruszył ramionami i zaczął się znowu cofać. Madi delikatnie wzruszyła ramionami, na znak, że zrobiła co mogła.

- Biopole? - saper powtórzyła i pokręciła głową z bardzo niepewną miną - Chodzi ci o pole elektromagnetyczne? - zerknęła na drugą kobietę i dorzuciła zrezygnowanym tonem - Każdy człowiek posiada takie i jest nim w stanie oddzialywać energetycznie na wszelkie struktury elektroniczne. Nasze biopole może wpływać na inne biopola, zmieniać profil elektronowy innych struktur, a przez to ich właściwości, zaś biopola obce wpływają na nasze, osobiste biopole… poczekaj! - zrobiła krok do przodu, łapiąc Skanera za rękę.
- Błagam cię - dodała trzęsącym się głosem czując jak pod powiekami zaczynają jej wzbierać łzy.
- Lubisz Madi, widać. Ja też ją lubię… i parę innych osób również - ściszyła głos, przełykając gorzką żółć. Wyrzucanie własnych lęków nigdy nie było bezbolesne - Wróciłam z Frontu w tym stanie. Te urywki… które znam, które wróciły… część z nich - zamemlała niemo ustami, widząc już jak przez mgłę - Muszę wiedzieć czy… mogę. Czy wolno mi… próbować zacząć nowe życie. Tutaj, nie tam. Już nigdy nikogo… nie zabijać, ani nie patrzeć jak umierają… moi bliscy. Moja rodzina. Mój… oddział. Jestem tutaj ale coś… jest nie tak. Czuję to przez skórę. Nie wiem co jest prawdą, co urojeniem. - wzięła głęboki oddech i dokończyła patrząc na niego błagalnie.
- Pamiętam jak odmieńcy urwali mi rękę, tam. Na północy… ale tutaj mam obie. Jeśli możesz, jeśli jesteś w stanie sprawdzić czy… czegoś mi nie zrobili z głową. Pomóż mi… wiem że to nie tak hop siup. Zrobię co zechcesz, tylko mnie z tym nie zostawiaj... Lekarze mówią że mam dziurę w czaszce, niewielką… ale - pokręciła głową aby się otrząsnąć z narastającej paniki - Może to urojenia, może… zrobili ze mnie odmieńca, który zacznie się rzucać na ludzi i zrobi krzywdę… Madi albo Betty. Amy… nie pozwolę na to - dodała twardziej mimo drżącej szczęki.

Facet milczał. Madi też się nie wtrącała czekając jak się dogadają. Skaner obserwował mówiącą kobietę mało przychylnym wzrokiem. Popatrzył na jej twarz albo głowę jakby sprawdzał gdzie ma być ta dziura w głowie. Na ramię które miało być urwane a coś w ogóle na takie nie wyglądało. Minimalnie pokręcił głową gdy rozwijała swoje teorie i regułki o polach. W końcu zerknął na masażystkę. Ta minimalnie pokiwała głową. Facet skrzywił się trochę i popatrzył gdzieś w bok, ponad głowami. Znów pokręcił głową.
- Dobra, przyjdź jutro wieczorem do mnie. Zobaczymy. - burknął w końcu i chciał odejść ale Madi złapała go za rękę i uściskała a w końcu nawet pocałowała w policzek.

- Dzięki Skaner, wiedziałam, że jesteś git! - roześmiała się masażystka i to z wyraźną ulgą. Patykowaty facet coś jeszcze burczał, że nie trzeba i pewnie tylko strata czasu a potem pretensje. Ale mimo wszystko też wydawał się udobruchany.

Mazzi wzięła uspokajający oddech, a potem drugi, nie do końca wierząc w to co właśnie usłyszała. Zgodził się, mimo tego co usłyszał…
- Dziękuję - chrypnęła z ulgą, na miękkich nogach podchodząc do kolesia i obejmując z całej siły - Nawet jak… dziękuję, że chcesz chociaż spróbować - spojrzała mu w twarz, a potem wzorem Madi, pocałowała w drugi policzek - Gdzie mieszkasz? Gdzie cię jutro szukać?

- Madi cię zaprowadzi. Do mnie, wiesz gdzie nie?
- facet w dżinsowej kamizelce narzuconej na skórzaną kurtkę spojrzał na kobietę z uciętym w połowie krawatem na szyi i męskiej marynarce. Ta pokiwała głową twierdząco na znak, że wie.

- Dobra ale to możemy być dość późno bo ja będę dopiero po pracy. Wcześniej nie mogę. - masażystka niestety była kolejną niewolnicą własnego grafiku i nie miała do dyspozycji całego dnia.

- No trudno. I tak się nigdzie nie wybierałem. - Skaner machnął ręką obojętnie i w końcu odszedł mieszając się z resztą skórzanych kurtek.

- Zgodził się. Nie bój się, będzie dobrze. No on taki jest… O! Słyszałaś co Betty o nim mówiła nie? No to tak nie tylko ona go widzi. No zresztą widziałaś… - masażystka skorzystała z okazji aby pogadać o ciemnowłosym facecie jaki właśnie ich opuścił. Na koniec wskazała gestem na drzwi przez jakie ochrona jakiś czas temu pomogła znaleźć drogę do wyjścia czwórce agresywnych gości.

W tym czasie saper patrzyła na plecy dziwnego kolesia, a potem w miejsce gdzie widziała go po raz ostatni, zawieszając niewidzące spojrzenie w próżni. Wciąż miała wilgoć pod powiekami, serce tłukło boleśnie o żebra a ona czuła że skóra robi się jej mokra od zimnego potu.

- To co mu powiedziałam - powiedziała bardzo powoli, nie ruszając się ani o milimetr - O odmieńcach. Nie mów proszę Betty… i dzięki Madi. Udało się tylko dlatego, że tu ze mną byłaś. Nie gadaj że tamta czwórka chciała go zglanować bo niby któraś laska strzeliła samobója po wizycie u niego - pokręciła głową i wróciła do rzeczywistości. Zerknęła na drugą brunetkę, uśmiechając się pod nosem - Nie spodziewałam się, żę jutro też idziemy na randkę, kochana. Co lubisz? Kwiatki, czekoladki, wino? Coś czym nie będzie problemu dzielić się przy ludziach. Straponem podzielimy się po południu - puściła jej szelmowskie oko.

- Jutro? No cholera, mam nadzieję, że mi nic nie wpadnie ekstra. Ale jakbym nie dała rady to ci zostawię adres. - masażystka popatrzyła zamyślonym wzrokiem aby spróbować ogarnąć okolicę jutrzejszego wieczoru. W końcu po tylu promilach, intensywnym wieczorze, szalonej nocy to teraz, u progu jej końca i kolejnego świtu koncentracja nie była już taka łatwa.

- I randkę? U Skanera? Z tobą? - ciemnowłosa i bladolica twarz spojrzała na saper odziana w skórzaną kurtkę i takąż mini znacznie bystrzej. - A wiesz, że właściwie i tak pewnie wylądujesz u niego prawie naga albo całkiem naga w łóżku? Bo zwykle działa w oparciu o masaż i akupunkturę. Mówiłam ci, że mamy bardzo pokrewną robotę. A ze Skanerem poza robotą w jednym łóżku też jest całkiem ciekawie. To wiesz, jakbyś i tak tam u niego leżała goła a mówisz, że to randka… - trudno było powiedzieć, czy Madison tak sobie żartuje czy tak całkiem na poważnie planuje jutrzejszy wieczór.

- On z tymi co tu byli cholera wie. Może poszło o tamtą laskę co mówiła Betty, może o jakąś inną, może jeszcze o coś innego. Ale nie dziw się, zwykle faceci nie lubią jak inni faceci obmacują im gołe laski. Zwłaszcza jak te potem wracają takie dziwnie ujarane. No to jak myślisz, jakie mogą mieć skojarzenia i pałać jakimi chęciami jak go w końcu spotkają? - Madi wzruszyła ramionami okrytymi męską marynarką. Mówiła trochę ironicznie ale tak, jakby powtarzała jakiś stereotyp czy plotki jakie chodzą po mieście o typie z jakim właśnie gadały.

- Z tym co ci się przydarzyło nie pękaj. Tajemnica służbowa. Nie gadam co mi klienci gadają jak ich obrabiam. - ciemnowłosa wykonała gest zasuwania ust i wyrzucania kluczyka do nich. - Na pamięć to ci pewnie zrobi hipnozę. Nic strasznego i nie wierz w te głupoty co pieprzą na mieście, że zrobi ci wodę z mózgu i przerobi na jakieś zombi czy coś w ten deseń. Pieprzą jak potłuczeni. Zresztą jak chcesz a ja dam radę to będę tam z tobą. Może jego poproszę o masaż? Naprawdę powiem ci, że to przejebane z tym masażem jak robisz to zawodowo. Zawsze jak ty kogoś obrabiasz to czas. Ale jak ktoś ciebie to zwykle wychodzi, że po prostu cię obmacuje albo w ogóle krewi sprawę i nawet to kijowo wychodzi. No pół biedy jak ktoś fajny albo fajnie cię obmacuje. To całkiem fajnie. No ale właśnie Skaner też jest dobry w te klocki. Mówię ci, jakbym nie była z tym swoim to nie wiem czy bym się właśnie za Skanera nie wzięła. Wiesz pokrewna dusza, nadajemy na tych samych falach no i możemy się należycie obopólnie obsłużyć z dwustronną satysfakcją gwarantowaną. - Madi machnęła głową i znów zaczęły się przebijać przez tłum ku reszcie ich babskiej paczki. Po drodze dziewczyna nawijała szybko i niefrasobliwie dzieląc się z kumpelą swoimi spostrzeżeniami, informacjami i planami. Starsza sierżant przytakiwała, słuchając jednym uchem, ale myślami znajdowała sie przy młodym dziwaku, a raczej tym, co mogła od niego usłyszeć. Potwierdzenie najgorszych obaw, czy wreszcie spokojny oddech po długim czasie niepewności?
Szło się dowiedzieć tylko w jeden sposób.


Wszystko co dobre w końcu się kończyło, tak samo jak każda podróż miała swój kres. Podróż oddziału Mazzi zadokowała po szampańskiej nocy prosto pod koszary… znaczy się pod dom Betty, gdzie pożegnały się czule i wesoło z Madi, a potem rozchichotane i zataczające wdrapały na piętro, gdzie powitała je łaskawa pani. Szczęśliwie ucieszył ją widok nadprogramowych twarzy, zupełnie jakby się spodziewała że jej niewychowana podopieczna ściągnie coś do domu na noc, ale chyba trafiła w gust gospodyni, tyle dobrego. Pogadały chwilę, przedstawiły się, ogarnęły i przełamały pierwsze lody, aż do momentu, gdy towarzystwo rozlazło się po kątach i łóżkach. Sierżant też najchętniej by się położyła, lecz były potrzeby silniejsze niż zmęczenie. Ubrała w kusy szlafrok wyszła na balkon, zajmując wiklinowy fotel obok siedzącej tam pielęgniarki.
- Łaskawa pani życzy sobie raport z działań polowych? - spytała przyciszonym głosem, aby nie budzić innych dziewczyn, ani nie zwracać ich uwagi. Sięgnęła po zapalniczkę leżącą na stole i odpaliła papierosa, patrząc jak Betty wydmuchuje dym gdzieś do góry.

Betty strzepnęła popiół ze swojego papierosa. Oczywiście jak na dobrze wychowaną damę przystało, do popielniczki a nie gdzie indziej. Popatrzyła kuso na siedzącą na drugim fotelu kobietę. Świtało. Wstawał kolejny dzień. Tym razem niedzielny poranek. Jeszcze detale, cienie i kontury były ciemne. Ale niebo i naświetlone miejsca już zaczynały ożywać barwami poranka.
- Jeśli masz ochotę coś powiedzieć to mów śmiało Księżniczko. - odpowiedziała jej łagodnie i ciepło się przy tym do niej uśmiechając. Zaciągnęła się papierosem patrząc na nią i wydmuchała dym ku przestrzeni świtu za barierką balkonu.
- Nie wiem od czego zacząć - saper zapatrzyła się gdzieś na jaśniejące powoli niego, podziwiając jak ciemny granat nocy powoli przechodzi w jaśniejszy odcień, gubiąc po drodze gwiazdy - Od tego że gdy rano wyszłaś od Claudio… poznałam Janet która też chce być aktorką w Hecy? W poniedziałek… kurwa, jutro rano się umówiłyśmy pod domem weterana, bo w południe obie idziemy na przesłuchanie do tego łysego zbereźnika. Przeleciał mnie i Janet jednocześnie. Ze dwa razy zanim nas wypuścił… a może zacznę od tego, że dziś nakręciłam swoją pierwszą seks taśmę z Eve? A potem z dziewczynami w kiblu… było absolutnie warto - uśmiechnęła się lekko nieobecnie, pociągając papierosa - Mogę też zacząć od tego, że chciałabym cię w piątek po 18 zabrać do starego kina… do Olgi. Jest tam szefową ochrony. Bardzo… stanowcza i lubi rewizje przeprowadzać. Jest podobna do ciebie, kiedy usłyszała że jesteś moją panią, chciała bardzo cię poznać. Gdybyś miała ochotę to… byłoby super jakbyś ze mną do niej wpadła na drinka, a co dalej to już zobaczysz co ci będzie leżeć i kto - zaśmiała się cicho i streściła w paru zdaniach wizytę na rewizji w toalecie, a także rozmowę z Orlov już później. Zrobiła krótką przerwę żeby odpalić drugiego papierosa i westchnęła lekko.

- Mogę też zacząć od tego że widziałam się wtedy w Honolulu z tym Boltem. Stevem - popatrzyła na pielęgniarkę zmęczonym spojrzeniem, raz jeszcze przywołując wydarzenia w barze, na zjeżdżalni, w basenie i na plaży pod drzewem, nie pomijając niczego, nawet swojej głupoty nakazującej nucenie zamiast brania się do roboty, a gdy skończyła przetarła bok twarz dłonią - Nie wiem co się dzieje, albo co mi dosypał. Wyłazi mi z pamięci w najmniej odpowiednich chwilach. Pół nocy się łapałam na tym, że go wspominam. Chyba coś ze mną nie tak.

- No, no, no… -
gospodyni słuchała siedząc w wiklinowym fotelu i słuchając relacji z ostatnich kilkudziesięciu godzin życia swojej podopiecznej. Co jakiś czas patrzyła na nią jakby z niedowierzaniem, czasem się śmiała cicho ale wesoło. czasem wydawała się zaintrygowana albo zamyślona. Ale ogólnie wyglądało na pełną aprobatę i, że cieszą ją sukcesy i pozytywne emocje o jakich opowiadała. Gdy skończyła okularnica milczała przez chwilę a w końcu wezwała ją gestem palca do siebie, na swoje uda. Gdy ciemnowłosa faworyta umościła się na tych udach, pielęgniarka zamknęła wokół niej uchwyt rąk przez co trzymała ją trochę jak jakaś matka swoje dziecko, w opiekuńczych objęciach. Pozwoliła aby oparła się głową o jej głowę i wtedy pocałowała jej usta. Zaskakująco czule i delikatnie.

- Sądząc po doznaniach smakowych i zapachowych to mnie tu nie oszukujesz. - zagaiła trochę zaczepnie podnosząc głowę w swoich okularach aby popatrzyć z bliska na tą drugą. Wodziła chyba oczami po twarzy Lamii ale ta mogła się tylko tego domyślać bo światła było jeszcze zbyt mało aby dostrzec takie szczegóły. Kasztanowłosa nachyliła się do jej ucha i wyszeptała jej tonem jakby zdradzała jej jakiś strasznie wielki sekret.
- I bardzo dobrze Księżniczko. Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy i jestem z ciebie dumna, że mogę się cieszyć twoim szczęściem. - szepnęła po cichu na deser jeszcze raz całując jej ucho i przesuwając się ustami po jej policzku.

- I mówisz, że ten cały Claudio, to taki świntuch? - oparła się wygodniej jakby przed chwilą nic, nikomu nie mówiła. - No można było się tego spodziewać. Ci artyści! - prychnęła tonem nastroszonej, niedzielnej dewoty. - Na szczęście nie to co my, porządne mundurowe dziewczyny z budżetówki. Dobrze, że chociaż my umiemy utrzymać należyty poziom. - dodała w podobnym stylu bez ceregieli obgadując kabareciarza i śmiało zwalając na niego całą, ewentualną winę. Jej głowa kiwała się chwilę jakby tylko potwierdzały się jej wcześniejsze przypuszczenia.

- No ale… - w końcu raczyła dostrzec jakiś jaśniejszy punkcik na tym wizerunku których porządne dziewczyny powinny unikać. - Muszę, przyznać, że miałam takie przypuszczenia. Że kobieta w nocy to się z nim nie nudzi. Widziałaś jak on tańczył? Od razu widać, że ma ikrę! - zaśmiała się wesołym głosem na wspomnienie sceny z “Olimpu”.

- I mówisz, że poznałaś dzięki niemu nową koleżankę? No to przydał się na coś. A na te spotkanie jutro idź i może nic z tego nie wyjdzie ale kto wie? W końcu to “Heca” i Claudio Esteban. Szczerze mówiąc sądziłam, że on tak tylko bajeruje z tymi skeczami i tak dalej. Ale no może się uda? Nie to to coś innego? Więc idź, na luzie, bądź sobą i albo się dogadacie albo nie. Tak, czy siak, będę szczęśliwa jeśli do mnie wrócisz. - Betty mówiła jakby nie wiązała zbyt dużych nadziei na szanse w show biznesie ale też zachowanie samego komika trochę ją zaskoczyło więc skłonna była dać mu szansę.

- A do tego nakręciłaś seks taśmę? Dobrze słyszałam? Z tymi pannicami za ścianą? - gospodyni przeszła do następnego tematu wskazując na drzwi balkonu gdzie mniej więcej kilka kroków dalej była sypialnia Lamii i dwie blondyny na gościnnych występach. Widząc potwierdzenie u swojej faworyty uśmiechnęła się znowu.
- No, tego się w ogóle nie spodziewałam. Ale skoro jest taśma to chętnie był ją obejrzała. A jak widzisz jest na czym. - machnęła ręką w stronę ciemnej plamy na ścianie jaka był wielgachny telewizor zawieszony na ścianie.

- A do tego jeszcze poznałaś szefową ochrony kina. W toalecie. Podczas rewizji. I mówisz w piątek na 18-tą. - Betty mówiła powoli chcąc się upewnić czy dobrze rozumie to co mówi siedząca na jej udach kobieta. Widząc po każdym zdaniu potwierdzające skinienie głowy zamyśliła się na chwilę.
- No cóż, skoro jak mówisz, taka zdecydowana dama zaprasza drugą damę na kulturalną popołudniową herbatkę no to myślę, że nie wypada odmówić. Wydaje się być bardzo obiecującą osobą. - pielęgniarka zdecydowała się w końcu no i wreszcie wydawała się całkiem zaskoczona i zadowolona z tego niespodziewanego zaproszenia.

- A z tym Boltem jesteście już po imieniu i wspólnych nocnych śpiewach? No patrz z tymi specjalsami. Ledwo taki spojrzy na dziewczynę i już ją zbałamuci no. - kasztanowa głowa pokręciła się na to strapienie boskie odgarniając lok z twarzy swojej faworyty. - No ale takiego Księżniczko to niełatwo zatrzymać. To kuj żelazo póki gorące. Zanim mu jakieś inne bździągwy cyckami świata nie przesłonią. Postaraj się jakoś z nim umówić. Myślę, że oni są bardzo ulotni, ciągle ich gdzieś wysyłają ale też można spróbować rozejrzeć się po Water Park. To takie dawne baseny i zjeżdżalnie. Za miastem ale jeszcze autobusy tam dojeżdżają. Tam mają środek treningowy do wodnej taktyki. No zgadnij co za jednostka najczęściej trenuje taką taktykę? No nie wpuszczą cię oczywiście do środka no ale może coś uda się przekazać. Bo oficjalnie ze specjalsami no to trudno coś załatwić. Tajne, przez poufne a w ogóle wiecznie ich nie ma. - Betty poradziła swojej ulubienicy co mogła na temat Thunderbolts i kontaktów z nimi.

Ciepło, dotyk, czułość i akceptacja - taka całkowita, bez ani jednego zmarszczenia brwi sugerującego niesmak czy niechęć. Słowa i czyny pielęgniarki działały na Mazzi niczym kąpiel w ciepłej, pachnącej wodzie. Sztywne ze zmęczenia i pozostałości ran mięśnie rozluźniły się, powieki stawały ciężkie, a serce dla odmiany lekkie. Parsknęła w pewnej chwili, wyobrażając sobie że podobną relację zdaje współlokatorom z Domu Weterana. Toż to maści na ból dupy nie starczyłoby, gdyby nawet przywiozła jej całą cysternę.
- Czyli w piątek o 18 idziemy do jednej damy na herbatkę… cudownie - objęła mocniej pielęgniarkę, kładąc jej ufnie głowę na ramieniu i zamykając oczy. Jasne, że też nie wierzyła aby udało się dostać do kabaretu, lecz co szkodziło spróbować?
- Dzięki Betty, jesteś najlepszym co mnie w tym mieście spotkało… dobrze, że trafiłam do tego szpitala. Warto było - uniosła kark po to, aby pocałować ją w policzek i zachichotała.
- Szkoda że za mną tak żaden facet nie lata… nie szuka, nie wystaje pod balkonem ani nie zasadza w ciemnej uliczce. - zrobiła smutną minkę, wracając do rozpłaszczania się na okularnicy - Wiem że Steve przesiaduje w Honolulu, pójdę tam jeszcze raz i… sama nie wiem. Spróbuję wyciągnąć gdzieś na miasto. Lubi lody z tej lodziarni do której zabrała mnie Amy, wydaje się fair… chociaż najchętniej bym go ściągnęła tutaj i nie wypuszczała z łóżka przez cały weekend. chciałabym go poznać, tak po ludzku - westchnęła cicho.
- Wiem że nie mam szans aby go zatrzymać na dłużej… bo daj spokój. Co ktoś taki jak on może dostać od kogoś kto nawet nie pamięta kim jest? Co mu mogę zaoferować, amnezję? PTSD? Napady lęku i paniki? Omdlenia? Nagłe przypływy depresji i koszmary nocne? Nie jestem bogata, ani dobrze ustawiona. Nie zaoferuję mu nic oprócz… kiepskiego poczucia humoru, dupy i ulgi weterana na przejazd komunikacją miejską - skrzywiła się dość smutno. Siedziała tak chwilę, aż nagle pociągnęła nosem.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 18-03-2019, 01:45   #68
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Coś sobie przypomniałam… kogoś - wyznała pustym głosem, gapiąc się niewidzącym wzrokiem gdzieś przed siebie - Mojego kapitana, tego który dowodził Bękartami. Gerbera… Andy’ego. To jak się na mnie patrzył… jak ja patrzyłam na niego. Krótkie przebłyski… chyba go kochałam. Bardzo. Może dlatego tak trudno mi gadać ze Stevem. Są podobni. Jak cholera. Kolor włosów, sposób w jaki wydają rozkazy. Ta podobna nonszalancja w gestach i zachowaniu przy swoich. Poczucie bezpieczeństwa gdy siedzi się obok… jakby nic nie mogło zrobić ci krzywdy, nic się nie liczyło. Takie wrażenie, że spokojnie możesz odłożyć broń, chociaż na parę minut… wiem, głupota. - wzruszyła ramionami - Do przeszłości nie ma powrotu… ale chciałabym żeby żył. Próbuję o tym nie myśleć, zająć czymś innym. Kimś innym, a ten specjalsowy dupek jest wyjątkowy. Za to ja jestem durną naiwniaczką… trudno.

- Przypomniałaś coś sobie? To bardzo dobrze Księżniczko. Zapisz to. Tak jak doktor Brenn radził. Zapisz wszystko co zapamiętałaś, nawet jak to wydaje się nieistotnym detalem. Masz jakiś notes czy chcesz jakiś?
- Betty zareagowała tak jak zwykle czyli w sprawny, zorganizowany sposób jakby nic nie było w stanie wybić jej z rytmu ani zaskoczyć. Mówiła trochę jak matka, opiekunka czy nauczycielka jaka usiłuje nakłonić podopieczną do właściwego zachowania.
- Ze specjalsami daj spokój. - machnęła ręką na znak jakby nie było o czym mówić. - To bardzo kiepski materiał na regularny, stabilny związek. Ale są jak gwiazdy rock’a i tak wiele na nich leci prawda? No ale mało kto wytrzymuje z kimś takim tak z bliska i na poważnie. Oni też o tym wiedzą więc nie skreślałabym twoich szans. Zresztą na razie nic wielkiego się przecież nie stało prawda? Ale warto myślę pochodzić wokół tej sprawy. Zaprosić go na lody czy gdzie to świetny pomysł. I naturalnie jeśli miałabyś ochotę tutaj go zaprosić to oczywiście ja zapraszam cię w każdym towarzystwie a co dopiero z takim panem oficerem co mówisz, że taki świetny i w ogóle. - okularnica nie widziała żadnego problemu w planach jakie jej podopieczna żywiła względem “Krótkiego”. A nawet można było powiedzieć, że żarliwie popiera ten pomysł.

- Gwiazdy rocka z Boltów, gwiazdy punka z the Palants, gwiazdy kabaretu z Hecy… chyba wiem gdzie leży mój problem - pokręciła głową rozbawiona. humor też jej się poprawił. Carpe diem, byle do przodu i nie patrzeć wstecz - Powinnam znaleźć takiego Jacka spedytora i nie rzucać się na nie moją ligę - rozłożyła bezradnie ręce, choć uśmiechała się dość wesoło - będę jutro szła do ratusza po dokumenty i żołd, to zajdę do sklepu. Kupię kapownik, zacznę pisać. Nie będzie na pewno problemu jeśli któregoś wieczora zlądujemy u ciebie z takim Stevem? - popatrzyła na nią przez przymrużone oko aż zaśmiała się serdecznie, ściskając od serca.
- Mówiłaś że jeśli nie chcę, nie muszę wracać do domu Weterana. Mam iść jutro pogadać z doktorem? I tak wpadnę po południu do szpitala, zobaczyć co z Danielem - na koniec drgnęła, markotniejąc momentalnie. Ona się świetnie bawiła, a w tym czasie kapral z Dakota Rangers przeżywał koszmar odwyku.

- Księżniczko jak dla mnie zasługujesz na największe i najjaśniejsze gwiazdy jakie są tylko na tym świecie! - Betty uśmiechnęła się, objęła ramionami szyję swojej Księżniczki, i przyciągnęła ją do siebie całując mocno i gorąco.
- No a teraz do góry! - zakomenderowała ze śmiechem trochę podnosząc się a trochę spychając ze swoich ud swoją faworytę gdy sama wróciła do pionu. Złapała ją za dłoń i pociągnęła za sobą. Wróciły do środka gdzie gospodyni podeszła do jednego z regałów jaki otworzyła.
- Jeśli coś ci potrzebne z papierologii to bierz śmiało. Rozmawiasz z pielęgniarką moja droga czyli kimś co tego codziennie wypełnia a więc potrzebuje tony. - zaśmiała się beztrosko wskazując na wnętrze szafki. Leżało tam mnóstwo pasmanterii. Zeszyty, notatniki, notesy, kalendarzyki, luźne kartki nawet chyba ryzy papieru do drukarki i jakieś bloczki druczków. No i “coś do pisania”. Czyli kredki, flamastry, ołówki, markery, nożyczki, gumki, temperówki i cały zestaw co by pewnie można całą klasę pierwszoklasistów do szkoły wyposażyć. - Tylko proszę cię, abym nie znajdowała potem rozwalonych kartek i ołówków po całym mieszkaniu. - zastrzegła podobnie jak podczas pierwszej wizyty zastrzegła wymóg chodzenia w kapciach po domu.

- I chcesz zrezygnować z Domu Weterana? Nie ukrywam, że jakoś mnie to nie smuci. - okularnica stanęła obok szafki czekając aż Księżniczka sobie wybierze co jej potrzebne, a bobrowała w jej zapasach z pasją i zaangażowaniem. - To żaden problem. Ten Dom to taka pomoc rekonwalescentom i byłym wojskowym. Ale nie trzeba z niej korzystać. Jeśli ktoś ma rodzinę czy kogoś bliskiego to zwykle mieszka u nich. Ale mało kto tak ma dlatego większość wybiera Dom. Więc jakbyś mieszkała u mnie bardzo byś mnie tym ucieszyła Księżniczko. - kasztanowłosa pielęgniarka uśmiechnęła się ciepło do swojej podopiecznej.
- Porozmawiam jutro z doktorem Brennem. Może uda mi się załatwić oficjalną opiekę nad tobą. To by się udało nam coś urwać z socjala na tą okoliczność. - pielęgniarka gadała jak stara wyga co świetnie porusza się w różnych zakamarkach szpitalnej, wojskowej i cywilnej administracji wszelakiej. Wie gdzie stuknąć aby wyleciał z tego automatu pieniążek.

- No i jakbyś mieszkała u mnie to co mnie interesuje co robisz w swojej sypialni? Czy ja ci wypominam, że właśnie przyprowadziłaś do domu, dwie obce, wstawione młode kobiety które już zlądowały w twoim łóżku? Całkiem niczego sobie zresztą. - popatrzyła ironicznie na Lamię gdy nawiązała do tych czy innych gości o jakich ta pytała. Na koniec spojrzała na drzwi sypialni jaką otrzymała Lamia gdzie w końcu skończyły dwie blondyny.
- Tylko nie łazić mi w butach po domu, nie robić burdelu poza waszą sypialnią i by mi się tam nic nie zalęgło. Chociaż jakbyś planowała jakąś większą imprezę to jednak wypadałoby uprzedzić. - Betty znów przybrała ton niczym matka do swojej prawie dorosłej córki lub nowej współlokatorki z którą muszą nawiązać nić porozumienia i zasady współpracy.

Objuczona zeszytami, ryzą papieru i całą stertą przeróżnych pisaków Mazzi kiwała potakująco głową do wszystkiego co pielęgniarka mówiła. Zwłaszcza to o dodatkach pielęgnacyjnych ją zaciekawiło.
- Zasługujesz na socjal, masz w końcu chorom księżniczkę - parsknęła cicho, żeby nie obudzić posapującego w sypialni towarzystwa. - Jakby coś do tych wstawionych młodych kobiet zmieści się jeszcze jedna łaskawa pani - dodała najniewinniejszym możliwym tonem, wachlując rzęsami, lecz spoważniała zaraz - Porozmawiaj proszę z doktorem, nie chcę mieszkać gdzie indziej, tylko z tobą i Amy. Tutaj… będę się dorzucać do czynszu, ogarnę jakąś robotę. Na razie mam żołd, na trochę będzie. Jak mogłabym odmówić tak hojnej propozycji. Obiecuję burdel odstawiać tylko u siebie - wyszczerzyła się - Chyba że najdzie cię ochota aby dołączyć.

- Cieszę się, ze się tak dobrze rozumiemy.
- Betty mówiła i wyglądała jakby naprawdę wizja wspólnego mieszkania była miła jej sercu. - I nie żartuj sobie. Jesteś szpitalnym rekonwalescentem więc wedle papierologii jesteś jak najbardziej chora i potrzebujesz opieki i wsparcia. I w tej skromnej roli zamiast Domu, może wystąpić moja skromna osoba. Zwłaszcza jak napisze się odpowiednie pisemko. No ale to może już nie teraz. - gospodyni zamknęła szafę gdy Lamia wybrała co jej było potrzebne.

- Za to z robotą świetny pomysł. Może nie od dzisiaj czy od jutra ale dobrze się chociaż zacząć rozglądać i pomyśleć co by ci odpowiadało. - kasztanka której włosy w mrokach świtu wydawały się czarne odprowadziła swoją faworytę pod drzwi jej sypialni. - A ten burdel jak mówisz, i z tymi młodymi kobietami jak mówisz, no może jak wstaniemy i okaże się, że one też mają na to ochotę także jak są trzeźwe. - gospodyni zerknęła wgłąb sypialni przez szparę w drzwiach gdzie widać było fragment łóżka i fragmenty dwóch leżących na nim kobiet. Pożegnała się z podopieczną, a potem obie udały się na spoczynek. Mazzi ułożyła na biurku naręcze papierów i pisaków, uśmiechając się nieobecnie. Wślizgnęła się do łóżka, zasypiając ledwo zamknęła oczy.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=fsZ58mL135I[/MEDIA]
Nowy dzień, i to ten szczególny dzień, zaczął się bardzo przyjemnie, a to za sprawą zręcznych dłoni i warg Val, skubiących jej ulubioną część ludzkiej anatomii na przykładach krótko ściętej blondynki i rozczochranej, długowłosej brunetki. Chwilę się powygłupiały, zrzucając pierwsze senne otępienie, a temat jakoś tak sam spłynął na wieczorny wypad do klubu. Pomysł narodził się w głowie Mazzi nagle i od razu się nim podzieliła z towarzystwem, ale chyba nie odebrały tego z równym entuzjazmem co ona.

- Honolulu - powtórzyła, przeczesując włosy palcami i patrząc na blondyny obok. Najpierw na tę krótkowłosą i pocałowała ją w czubek nosa - Weź daj spokój Eve, nikt tu nikogo nie spławia. Mamy sobie urządzić bootcamp, no nie? Tak się składa że wieczorem może tam być… no jeden gość, który idealnie nadaje się do roli. Świetnie mu idzie instruowanie - wyszczerzyła się jakoś tak pogodnie - Ma na imię Steve, jest Boltem. Sprawdzałam go, ma się czym pochwalić. No i… - wzruszyła ramionami lekko zakłopotana i popatrzyła na Val - Niezły jest, naprawdę niezły. Poza tym jakbyśmy tam poszły mogłybyśmy nagrać filmik o zabawie stopami, ustami. No i spróbować tego kapitana zbajerować o pomoc w nagraniu bootcamp. Ale to sama nie dam rady, potrzeba waszego wsparcia. W kupie siła - na koniec znowu się wyszczerzyła.

- Tak? Bym was tam mogła obrobić od dołu? Od samego dołu? - Val wydawała się zaciekawiona taką opcją. Na wypadek gdyby były wątpliwości o jaki dół jej chodzi złapała sąsiadujące ze sobą łydki obydwu kumpel i popieściła ustami najpierw jedną a potem drugą stopę. Eve zaśmiała się na tą okoliczność. Przeniosła wzrok ze swojego dołu na leżącą obok czarnulkę.

- A to chodzi o tego od bootcamp? Aha. - zadumała się i podparła głowę dłonią a tą na łokciu. - Ale on coś wie już na ten temat? Wiesz jak wyskoczysz z tym tak bez zapowiedzi no może być tak sobie. Nie wszystkich to kręci. Niestety. - fotograf mówiła jakby zwracała uwagę na coś z czym już miała do czynienia wcześniej. Tylko na koniec się troszkę rozżaliła, że na nagrywanie nie można namówić każdego kogo by się chciało.

- Ja mam wolny wieczór. Jeśli dam radę no to mogę z tobą pojechać. Autobusy chyba będą jeszcze chodzić. Nie wiem jak z powrotem. - Val, wciąż głaszcząc obie stopy swoich kumpel wtrąciła się w te dywagacje.

- Och, Val! To było wredne! Zrobiłaś to specjalnie! Przecież wiesz, że z naszej trójki tylko ja mam samochód! - krótkowłosa blondyna popatrzyła z przesadzoną złością na kelnerkę klęczącą u jej stóp. Pogroziła jej palcem na co ta zachichotała cichutko ale bardzo wesoło.
- No dobrze dziewczyny, jak wieczorem będę jeszcze na chodzie to chociaż was zawiozę. Dalej nie obiecuję bo nie wiem co tu dzisiaj dla mnie szykujecie. Może nie będę w stanie w ogóle się stąd ruszyć? - fotograf wzruszyła ramionami uśmiechając się co nieco. Całkiem wesoło zresztą.

Saper odpowiedziała jej poważną miną, podnosząc się z wyra i salutując do wtóru strzelenia piętami. Niewiele myśląc i jeszcze krócej czekając, porwała fotograf na ręce, śmiejąc się do rozpuku.

- Myślę… - zaczęła, gdy się trochę uspokoiła, patrząc na obie blondyny na przemian - Że trochę mu rura zmięknie jeśli zobaczy nas we trzy razem… spróbujemy. No i dobra - westchnęła, odstawiając Eve na ziemię i pomagając wstać Val - Chcę go też złapać żeby zamienić ze dwa zdania i zaprosić gdzieś, gdzie można pogadać. Poznaliśmy się od dupy strony… ale drań ma coś w sobie takiego, że normalnie też się chce go poznać - pokręciła głową zrezygnowanym ruchem - Będzie mi cholernie miło jeśli mi pomożecie i… jakby co mogę cię nieść - puściła im oko - Was obie, jakoś to zorganizujemy. Myślicie że Betty tak nas wymęczy, że zaśniemy pod stołem? Albo przykute do kaloryfera.. ale to chyba po kąpieli.

- No nie wiem. To ty ją znasz. -
Eve wzruszyła ramionami śmiejąc się do tego wesoło. Spojrzała na drugą blondynę a ta z ciepłym uśmiechem pokiwała głową na znak, że się z nią zgadza.

- Już widzę jak chcesz go zaprosić aby z nim gadać. Mhm. - Val też się po przyjacielsku roześmiała i wszystkie znów wylądowały na łóżku bo fotograf tak się zaczęła śmiać, że w końcu runęły wszystkie do łóżkowego poziomu.

- Ale to poczekaj, to ty chcesz dziś wieczorem jechać na randkę z nim? To po co my ci jesteśmy potrzebne? Przecież wiadomo jak się czuje baba jak na randce chłop się do innych ślini. Co byśmy miały tam robić? - Eve mówiła trochę jakby żartem ale nie do końca. Patrzyła z przyjacielskim zaciekawieniem na ciemnowłosą. Val też wydawała się zaintrygowana bo kumpelski wypad we trzy do jednego baru to jedno ale randka to raczej coś całkiem innego.

- Zaprosić go chcę jakoś na miasto - Mazzi przewróciła oczami udając oburzenie przez chwilę nim nie parsknęła - Wywabić samego do lodziarni, bez jego kumpli… naprawdę pogadać - podniosła się do siadu, zerkając nagle poważnie na obie kumpele - Potrzebuję wsparcia, skrzydłowych. Koleś mnie peszy - przyznała wreszcie, kręcąc głową z niechęcią - Nie wiem o co chodzi, denerwuję się gdy go widzę, a mi się podoba jak diabli, więc następuje impas i pewien problem natury technicznej. W waszym towarzystwie czułabym sie pewniej, choćby wywalając z propozycją bootcampu, albo tych durnych lodów. Zwykle nie mam problemów z bajerą, ale to jak widać ten wyjątek potwierdzający regułę… no i ej. Z wami mogłaby się nim podzielić - wyszczerzyła się nagle - A jakbyśmy zniknęli na kwadrans czy coś to by nic sie nie stało...no i nie czułabym się jak samotny debil… nie obrażając nikogo dotkniętego debilizmem wrodzonym. Albo jak ostatni przegryw.

Blondynki popatrzyły na siebie rezolutnie jakby sprawdzały czy się właściwie rozumieją.
- Aha więc o to chodzi. Bo wiesz, już myślałam, że chcesz abyśmy mu obciągnęły czy dały się zapiąć. - Eve zrobiła mądrą minkę na znak, że jest taka mądra, doświadczona i przenikliwa. Pokiwała do tego krótkimi włosami blond główki bo wszystko wie i rozumie.

- Albo, że oni nas zapną. Albo, że będziemy musiały odstawić jakieś lesbijskie macanki. - Val poparła kumpelę na znak, że świetnie rozumie punkt widzenia fotograf. Obie wskazały na siebie palcami, kiwały głowami, że się rozumieją i wreszcie obydwie się roześmiały obejmując i siebie nawzajem i swoją ciemnowłosą kumpelę.

- Jasne, że z tobą pojedziemy. I zrobimy co zechcesz aby ci pomóc z tym twoim lowelasem. - Eve wyszeptała na ucho Lamii a Val poparła ją twierdzącymi ruchami swoich dredów.

- Serio?! - w pierwszej chwili Mazzi wydawała się zdziwiona, potem na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech gdy mało poważnie, ale za to bardzo szczerze pisnęła, obejmując je obie z całej siły i zostawiając każdej soczystego całusa na wargach.
- Jesteście najlepsze! - śmiała się, czując jak z serca spadł jej mały kamyk. Oddychało się jej lżej, a wieczór malował się w intensywniejszych barwach. Nie była sama, miała wsparcie i to jakie!
- Lesbijski numerek i tak możemy odstawić - zabujała brwiami, szczerząc się jak głupia - Albo dać zmacać, cholera. Dzięki dziewczyny… - głos jej się załamał. Niby pierdoła, ale jak dobrze było nie musieć sobie z nią radzić w pojedynkę - I naprawdę z wami chętnie się nim podzielę… swoją drogą znacie Sioux Falls. Gdzie go można prócz lodziarni zaprosić? To kapitan specjlasów, stare kino raczej nie będzie go kręcić.

- A zamów mu Madi na wspólny masaż. Nie mów, że ktoś miałby coś przeciwko jej masażowi. -
Val od razu znalazła jedno rozwiązanie. Jej nowa kumpela pokiwała głową na znak poparcia.

- Właściwie zależy co lubi. Jak chcecie coś na poziomie to “Olimp”. Jak coś mniej high life no to kręgielnia. Całkiem popularna. Wiesz zjeść pizzę, frytki i pączki przy zbijaniu kulek na torze. Chociaż tam raczej paczkami się chodzi. - Eve też zaproponowała coś od siebie. Przez chwilę obie dziewczyny naradzały się gdzie można by takiego typka wyciągnąć.

- A czekaj, my dzisiaj i tak będziemy go widzieć co? To może wieczorem coś się wymyśli jak go spotkamy? A na razie to wiecie, właściwie to miałam was obudzić na kąpiel. - kelnerka chyba wolała coś zaproponować jeśli spotka już człowieka i będzie mogła powiedzieć coś o nim więcej. Ale na razie przypomniała im, że woda stygnie w wannie czekając na nie obie.

Szybko przekopytkowały więc do odpowiedniego pomieszczenia, z piskiem lądując w wannie. Gorąca woda działa cuda na otarcia i siniaki, rozluźniając mięśnie aż do momentu gdy nie miało się ochoty na nic więcej poza wegetacja w ciepłej kąpieli póki jest okazja. Saper z ulgą zrzuciła nieświeże ciuchy, przyglądając się w lustrze posiniaczonemu bokowi, wciąż ze śladami drobnych blizn po szrapnelach, lecz nie na nich się skupiła a na tatuażu.
Na obitych żebrach wciąż mieszkał niewielki królik, rzucający pytanie do obserwatora. Kolejne pytanie, na jakie nie ma prostej odpowiedzi.
- Zróbcie mi miejsce - mruknęła, dołączając do kąpieli.
Rozmowa zamarła na te parę minut, wróciła jednak bumerangiem gdy pierwsze otępienie zostało zmyte przez gąbki i pachnące mydło.

- W razie czego zawsze można go palnąć w łeb i do bagażnika. Betty powiedziała że jak coś chętnie zobaczy go pod swoim dachem. Nie doprecyzowała w jakim stanie splątania. Poza tym tak ostatnio z Amy gadałam - ściszyła głos do konspiracyjnego szeptu - Kręci ją Rouge z X-Menów, chciałaby mieć taki kostium jak ona miała w komiksach… jest w mieście krawiec który robi ciuchy na zamówienie?

- Rogue z X-Men? Kostium?
- Eve czerpała równie wiele radości ze wspólnej kąpieli jak i jej kąpielowa partnerka. Zamyśliła się chwilę namydlając gąbkę. - Tak, jest taki zakład. Nawet kilka. Ale tak myślę, właśnie, pewnie zależy z czego. Znaczy jak jakieś normalny materiał to jest ze dwa czy trzy, można by uderzyć tam. Napiszę ci potem adres. Możemy nawet pojechać któregoś dnia. - mówiła z zastanowieniem gdy w głowie rozważała różne możliwości. - No gorzej jak ze skóry. No kuśnierzy jest mniej. Właściwie, żeby tak uszyć to tylko jeden wydaje mi się sensowny. Z drugiej strony Rogue to miała zwykle skórzaną kurtkę a ten kostium pod spodem to taki komiksowy, że właściwie cholera wie z czego to by można zrobić. - powiedziała odkładając mydło i kładąc sobie dłoń Lamii na swoim barku. Zaczęła jej mydlić dla rewanżu jej bark, i kark. - Wstań może lepiej. Tylko nie podchodź bliżej bo wiesz, że mam do tego słabość. - uniosła na nią spojrzenie które było równie łobuzerskie jak mokre.


Czas do wyjścia Amy minął babskiej grupie bardzo przyjemnie. Od śniadania całe mieszkanie wypełniały śmiechy i chichoty, co jakiś czas któraś w udawanej złości podnosiła głos, a inne reagowały żywo atakami wesołości. Po śniadaniu, nagłym pojawieniu się Madi i jej cudownym masażu nadszedł ten chwilowy zastój, lecz minął ledwo blondynka z opatrunkiem na twarzy opuściła kamienicę, zostawiając towarzyszki same ze sobą. Zaraz gospodyni zarządziła seans, podziwiając na telewizorze dzieła kinematograficzne zeszłej nocy… amatorskie co prawda, ale i tak było na co popatrzeć.

- O rany… - Lami wyrwało się parę razy, brew też jej skakała do góry. Teraz, w świetle dnia, cały proceder filmowy wydawał się jakby snem. Ale nie był nim. Widziała siebie na ekranie, resztę oddziału też. W różnych konfiguracjach i zestawieniach. Robiło się gorąco, atmosfera gęstniała, a pięć par oczu błyszczało rosnącym podnieceniem, krzyżując spojrzenia i usmiechy, kiedy Betty rozdawała role tego popołudnia jak na łaskawą panią na włościach przystało.

- Tobie pozostaje rola numeru 2. Czyli Księżniczki. No ktoś mu musi pomagać ogarnąć te powsinogi. - Królowa wyjaśniła swojej ulubienicy jak widzi podział ich ról w hierarchii.

Ulubienica za to popatrzyła na nią z zaciekawieniem i oddaniem, od razu ześlizgując się z kanapy, aby klapnąć na ziemi obok jej nóg i oprzeć się ramieniem o kolana w pończochach.
- Skoro pani tak twierdzi - odpowiedziała, wachlując rzęsami - Bacz jednak pani, żem jeszcze nieobyta i rad twych potrzebować będę aby zadanie swe wykonać.

- Nie bój się, wszystkim się zajmiemy. -
Betty jak na łaskawą panią przystało, pochyliła się nad klęczącą u jej stóp faworytą i pocałowała ją w usta. A potem wstała i czuło się, że “to już”. - No cóż, dziewczęta. Nie ma co się lenić! Do roboty! Zapraszam do garderoby, czas ubrać stosowne stroje. - oznajmiła swoją wolę jaką był następny punkt programu. Dziewczyny raźno i ochoczo zerwały się ze swoich miejsc, chichocząc, śmiejąc się a oczka błyskały im z rosnącego poziomu podniecenia i ekscytacji.

- Zaraz, zaraz! Ja skoczę tylko po sprzęt do samochodu! Zaraz będę z powrotem! - zawołała przytomnie fotograf i szybko potruchtała do korytarza i na zewnątrz. Reszta towarzystwa, pod wodzą i przewodem gospodyni, udała się do jej sypialni. Tam otworzyła ze trzy szafy i naprawdę było tam strojów co by można ubrać cały tłumek i to na pewno na więcej niż jeden film.

W ruch poszły wieszaki i szuflady, zaczęły brzęczeć odpinane skórzane pasy, a operujące nimi dłonie działały szybko, niecierpliwie chcąc przejść do kolejnego etapu. Pierwsza gotowa była Madi, ale też najmniej się przebierała. Stare ubranie poszło w kąt, została w samej bieliźnie i odchodząc od szafy manipulowała przy biodrach, dopinając odpowiednie oprzyrządowanie do ulubionej zabawy. Na szyi miała obrożę z kolcami i ćwiekami, trochę punkową, trochę gotycką, a trochę jakby skradzioną wściekłemu pitbullowi.
Druga w gotowości była Lamia, wbita w lateksową kieckę mini, z rozporkiem do pępka. Ona na szyi miała prezent od Betty. Podobną obrożę dostała Val, tyle że z napisem “Toy” wczepionym w skórzany pasek. Jej przypadł strój pokojówki, jak na dobrą służkę przystało. Eve dobiegła jako ostatnia i jako ostatnia była gotowa z identyczną jak dredziara obrożą, za to w gorsecie i pończochach, przyczepionych do tradycyjnego pasa.

Przebieranki sprawiły kupę radochy wszystkim uczestniczkom tych zabaw. Mogły się stroić i przymierzać do woli i bez względu na planowaną rolę wszystkie czuły się z tym świetnie i korzystały na całego. Okazało się, że Eve przyniosła średniej wielkości walizeczkę z której wyjęła kamerę, jakieś stojaki i chwilę trwało zanim przygotowała sprzęt nagrywający. No ale musiały ustalić co i jak. Wtedy Betty otworzyła drzwi które dawniej prowadziły do prywatnej łazienki. Teraz nadal prowadziły tyle, że wewnątrz łazienki była uzbierana cała kolekcja fantów fetyszysty lubiącego niestandardowe zabawy.

- Woooow! Ależ to jest gotowa scenografia do nagrań! - Eve która weszła pierwsza bo niby miała rozstawić kamery i resztę aż oniemiała z wrażenia i zachwytu. Rozglądała się dookoła tego wewnętrznego pałacu Królowej zapominając o całej reszty.

- Oooo! Dyby! Prawdziwe dyby! Naprawdę je macie! - okrzyki zachwytu zwabiły Val w stroju służącej i ona też, jako, że była tu pierwszy raz podzielała zachwyt kumpeli. Jej uwagę jednak głównie przykół król kolekcji Betty o którym wcześniej tylko słyszała od Lamii.

Wizyta nowych dziewczyn siłą rzeczy przekształciła się w parę chwil “ochów” i “achów” a Betty chętnie występowała w roli przewodniczki tego muzeum osobliwości a przy okazji z dumą prezentowała swoją bogatą kolekcję. W końcu Eve opanowała się na tyle, że rozstawiła stojak w rogu prywatnego loszku, ustawiła go tak, żeby filmować głównie króla kolekcji a przy okazji sporą część pomieszczenia i odwróciła się do pozostałych.

- Dobra to tak. To cacko jest gotowe do nagrywania. Wystarczy wcisnąć “Play”. Baterie powinny wystarczyć na 2 godziny przynajmniej. - fotograf poklepała właśnie stawioną kamerkę. 2 godziny w porównaniu do długości trwania filmików z poprzedniego wieczora wydawało się aż nadto czasu do dyspozycji. - Sprzęt jest bezobsługowy więc o ile nikt go nie szturchnie czy przewali to będzie nagrywał aż padną baterie. - tłumaczyła blondynka o krótkich włosach i czerwonym gorsecie. - To już znacie z wczoraj to nie będę tłumaczyć. - uniosła w górę smartfon jaki w międzyczasie gdzieś naładowała. - No a to pozwala nagrywać z ręki. Proste jak obsługa magnetofonu. - dziewczyna pokazała małą, turystyczną kamerkę, taką akurat by ładnie wchodziła w dłoń i nie była ani duża ani ciężka do dźwigania. - To kto się tym zajmie? - zapytała ochoczo wyciągając dłonie z trzymanym sprzętem audio - tele.

Saper patrzyła na całość przygotować z szeroko otworzonymi oczami, chłonąc ten spektakl i czując jak na jej twarzy rozgaszczają się coraz intensywniejsze wypieki. Oblizywała co chwilę usta, szczerząc się po wariacku do każdej kobiety z osobna. Króla kolekcji obdarzyła rozmarzonym, rozognionym wzrokiem, tak samo jak gotową do akcji Madi, krzątającą się przy kamerach Eve, równie podekscytowaną Val której wszędzie było pełno i spokojną, łaskawie opartą o dyby Betty, emanującą aurą władzy nad pozostałą trzódką.
- Skoro role zostały przydzielone - powiedziała niskim, ochrypłym głosem, odbierając smartfon od fotograf. Znała sprzęt, poprzednio całkiem nieźle jej wyszło nagrywanie, więc czemu nie? - Pozwolicie że będę dokumentować… o ile nie zapomnicie o mnie potem - pogroziła im palcem.

- Nie no coś ty! Te zbliżenia wczoraj ci wyszły świetnie! - Eve zaśmiała się z wyraźnie wesołym i lubieżnym odcieniem. A gdy oddała swoje zabawki w ręce Mazzi przesunęła się po jej dole klękając stopniowo az jej twarz dotarła do przodu obcisłej, czarnej, błyszczącej kiecki Lamii. Zupełnie jak wczoraj w kiblu. I gdy obie były w takiej pozycji Mazzi rzeczywiście mogła pierwszorzędnie nagrywać twarz reporterki przy pracy. Ich rozmowa i mała scenka rozbawiła towarzystwo bo dziewczyny roześmiały się ciężkimi, kosmatymi uśmiechami. Przez każdą już przemawiało postępujące stężenie endorfin skumulowane w żyłach z coraz szybciej pompowaną krwią.

- No to od czego zaczynamy? - Madi podeszła do Lami i wzięła kamerę podaną przez Eve aby ją obejrzeć. Eve się sprytnie sięgnęła do jej przyczepionego penetratora i nie dwuznacznymi gestami zaczęła go obrabiać palcami nadal pozostając na kolanach.

- No wypadałoby od “Kamera! Akcja!” skoro ma być kręcenie. - fotograf wydawała się nakręcona i napalona jak cholera a jednocześnie chyba najbardziej ze wszystkich czuła się swobodnie po dowolnej stronie obiektywu.

- A będziemy coś robić? Znaczy tak jak nagrałyście u ciebie czy tak jak w kiblu? - Val też podeszła bliżej ciekawa jak to wszystko ma się zacząć i czy jest jakiś plan a może polecą wszystko jak leci i sprawa potoczy się sama.

- Właściwie mogłybyśmy się przedstawić do kamery. O! Albo niech Betty to zrobi! W końcu jest tutaj szefową to świetnie by mogło to wyjść. - Eve i reszta odwróciły się ku gospodyni w okularach i czarnym gorsecie. Łaskawa pani łaskawie wyraziła zgodę na tą propozycję. - Albo Lamia. Bo jak kręci mogłaby być takim głosem kamery i mówić co jest grane. Albo nawet taki trochę jakby wywiad między nią a Betty albo nami. Kurde no nie wiem… nigdy nie mogę się zdecydować, wszystko mnie kręci z takich rzeczy… - krótkowłosa blondyna szybko podała kolejne propozycje i zaraz westchnęła rozczarowana gdy nie mogła się zdecydować na którąś z możliwych opcji. Teraz z kolei wyglądało na to, że reszta grupki też waha się jaką opcję wybrać. Jak zwykle więc wybrała Betty.

- Skoro Księżniczka ma być głównym kamerzystą to niech zdecyduje co jej się będzie lepiej nagrywać. - okularnica scedowała decyzję na kobietę z kamerą i w czarnej, lateksowej mini.

- I weź tu zdecyduj - saper jęknęła nie wiedząc gdzie zatrzymać oczy, gdzie kamerę, a gdzie wolną rękę: czy gładzić nią krótkie blond włosy, drapać skórę na udzie masażystki czy poprawić wbijający się i pijący pasek bielizny. Najchętniej by ją zdjęła, jeszcze chętniej dała się zakuć w dyby z Betty z przodu, Maddi z tyłu, albo z Eve lub Val. Cholera jasna, weź człowieku coś wymyśl w takiej chwili i pod taką presją!

- Dobra - wreszcie wzięła się w garść, przełykając ślinę aż poszło echo. Przestąpiła też z nogi na nogę, poprawiając chociaż trochę niewygodną naraz bieliznę - Myślę, że możemy odegrać tresurę… w końcu tu same niegrzeczne dziewczynki i jedna, spracowana i zapracowana łaskawa pani, poświęcająca swój czas aby te latawice wyprowadzić na właściwą drogę. Każda ma jakieś występki, grzechy i grzeszki, aby stać się dobrą dziewczynką musi się do nich przyznać, dostać karę i prosić o wybaczenie. - zagryzła wargę, biorąc płytki wdech - Niech będzie, że Betty będzie po kolei nas stawiać do pionu, wydawać rozkazy, dawać pouczenia. Każda jej powie jak ma na imię i będzie wykonywać rozkazy...przyjmując co los przyniesie… i w jakiej pozycji - zaśmiała się kosmato - Betty, będziesz naszym głównym narratorem? Zaczniemy od Val, w końcu jest tu specjalnie w tym celu...wczoraj sprawdziła się wybornie, zasłużyła na audiencję u króla. Każda z dziewczyn zasłużyła - wymruczała na koniec.

Dziewczyny poprzebierane w bajeranckie i grzeszne stroje które tak ładnie eksponowały ich role i preferencje popatrzyły na siebie słysząc propozycję ubranej w czarną, lateksową mini brunetki. I w końcu wszystkie się roześmiały i pokiwały głowami na zgodę. Val prawie pokraśniała z dumy na pochwałę swoich wczorajszych osiągnięć i rychłą obietnicę wizyty w dybach.

- No dobrze, to zaczynamy bo jak będziemy się dłużej tak grzebać to Amy wróci i znów będziemy musiały udawać grzeczne i dobrze wychowane damy. - Betty jak zwykle zorganizowała wszystkim grafik. Gdy decyzja została podjęta z pewną pomocą fotograf całe towarzystwo rozstawiło się po kątach. Lamia włączyła kamerę i nakierowała ją na swoją Królową której górna połowa ciała pojawiła się na małym ekraniku od strony kamerzystki.

- Witam. Nazywam się Betty i zarządzam tym skromnym przybytkiem. - okularnica na małym ekranie przedstawiła się. Ładnie widać było jej zadbaną i umalowaną twarz przykrytą zgrabnymi okularami oraz nagie ramiona częściowo zakryte długimi rękawiczkami. Podobnie ładnie był wyeksponowany dekolt. Frontowe atuty były częściowo zakryte a częściowo odkryte przez co powstawała pobudzająca zmysły mozaika. Świetnie też był widoczny tatuaż czarnej wdowy co wyglądał jakby zamierzał wpełznąć pod gorset właśnie pomiędzy te dwie, ciekawie wyglądające wypukłości.

- Chciałam teraz przedstawić moje dwórki. - Królowa jak na władcę absolutnego przystało, łaskawie raczyła zwrócić uwagę swoją jak i kamery, na owe dwórki jakie zamierzała przedstawić kamerze i jej kamerzystce.

- To jest Madi. - Betty zrobiła krok i znalazła się obok ciemnowłosej, młodej kobiety paradującej w samej bieliźnie. Kamera ładnie wyłapała błyszczące się plamki kolczyków przy jej obojczykach oraz szczupłość jej gibkiej sylwetki. Niebieska bielizna ładnie komponowała się z bladością jej cery. Kolczasta obroża na szyi zaś nadawała jej dość mocno drapieżnego wyglądu. Dopiero gdy wizja kamery zjechała w dół, na jej brzuch i niżej, dało się dostrzec pewien dopięty dodatek do tego kostiumu.

- Madi dzisiaj ma specjalne zadanie. Pomoże mi ogarnąć te dwie latawice. - Betty uśmiechnęła się czule i delikatnie pocałowała usta masażystki. Ta też już była widocznie napalona i nie mogła się doczekać właściwej akcji no ale jeszcze była zdolna trzymać rękę na wodzy. Zwłaszcza zamruczała z zadowolenia gdy dłoń okularnicy, po przesunięciu się przez środek jej sylwetki, zjechała na niebieskie majteczki i dopięty do tego wszystkiego sztywniak. Palce gospodyni pogmerały wesoło po tym urządzeniu na co wszystkie zaśmiały się trochę nerwowo a trochę kosmato. Gdy jednak Betty wspomniała o “latawicach” to zostawiła na razie kobietę od zadań specjalnych i podeszła ku dwóm blondynkom.

- A to właśnie te dwie latawice. - Betty weszła pomiędzy dwie blondyny i przy nich naprawdę prezentowała się władczo. Nie dość, że i tak chyba była trochę ale jednak wyższa od każdej z nich to teraz jeszcze ten efekt jej wysokie buty, na równie wysokich obcasach, eksponowały tą różnicę jeszcze bardziej. Poza tym ona miała zgrabnie upięte ciemne włosy jak po damie można się było spodziewać a Eve miała zbyt proste i krótkie aby coś z nimi wydziwiać zaś Val dla odmiany, była skazana na dredy. Różniły się też kostiumem. Sylwetka Betty dominowała nad sceną swoją jednolitą, elegancką i zmysłową czernią która co miała zasłaniać to zasłaniała a co miała odkrywać to odkrywała a co nie to nie. Eve zaś była ubrana dość podobnie ale w barwy wyzywającej czerwieni zaś dredziara miała na sobie czarno - biały zestaw seksownej pokojówki. Więc chociaż wszystkie wyglądały i czuły się seksownie to pod względem rangi domina biła na głowę swoje dwie służki. Ale chyba właśnie to wszystkie je kręciło tak samo. Dziewczyny tak świetnie wczuły się w swoje role, że obie blondynki sprawnie przylgnęły do swojej pani jak na wdzięczne służki przystało. A łaskawa pani, w swoim majestacie, raczyła zaszczycić je swoją atencją.

- Aby nikomu nic się nie pomyliło musiałam je należycie oznaczyć. - Betty poinformowała kamerzystkę wsadzając po jednym palcu w kółka przy obrożach dziewczyn. Na każdej był odpowiedni napis “TOY” co obydwie blondyny potwierdziły energicznym kiwaniem swoich czupryn.

- To jest Eve. Eve świetnie zalicza ustnie. Cokolwiek. - Betty zareklamowała swoją nową dwórkę o krótkich blond włosach. Fotograf posłała kamerze wdzięczny uśmiech i wesoło pomachała rączką potwierdzając słowa swojej pani.

- A oto Val. Val w ramach zasług z ostatniej nocy i złożonych rekomendacji, wygrała dzisiaj pierwszeństwo w królewskiej audiencji. - Betty skinęła ku drugiej służącej, o długich, szarych dredach. Tą jednak z tych wszystkich emocji troszkę jednak poniosło.

- Tak! Nareszcie! - krzyknęła rozradowana wyrzucając ręce ku sufitowi. Poza Betty inne dziewczyny roześmiały się świetnie rozumiejąc jej emocje. Betty zaś udowodniła, że potrafi zaprowadzić porządek w każdych warunkach.

- Tak. Val niestety jest jeszcze trochę nieokrzesana. - powiedziała surowo kobieta z tatuażem czarnej wdowy nad piersią i łapiąc niewolnicę za te jej długie dredy. - Ale szybko możemy ją sprowadzić do odpowiedniego poziomu. - głos dominy nabrał twardości gdy najpierw poruszała mocno złapaną głową powodując bolesne jęki ukaranej a w końcu ściągnęła ją niżej zmuszając aby padła przed nią na kolana. Gdy padła popchnęła ją butem tak, że Val wylądowała na plecach w całkowicie poddańczej pozie.
- Wypada przeprosić za takie zachowanie Val. - Królowa rzekła wyniośle i kelnerka zaczęła jęczeć gorące przeprosiny. Betty słuchała tego chwilę z niezbyt przekonanym wyrazem na twarzy zanim postanowiła dać jej szansę.
- No dobrze. Przekonaj mnie jak bardzo żałujesz. Pokaż mi to. - powiedziała z wielką łaską i rozkazująco wskazała na swoje buty. Val natychmiast, prawie rzuciła się aby spełnić to polecenie. Lamia musiała je nieco obejść i kucnąć ale zbliżenie na twarz dredziary która z zapałem i wyrazem szczęścia na twarzy czyściła ustami buty stojącej nad nią kobiety wyszło po mistrzowsku.

- No dobrze. To imprezę możemy uznać, za zaczętą. - łaskawa pani raczyła się łaskawie uśmiechnąć do swoich podopiecznych zanim wyszła poza zasięg ust kelnerki.

Oko kamery uchwyciło każdy ruch języka na czarnej skórze i uległy wzrok blondwłosej, wlepiany w stojącą dumnie kobietę. Mazzi ją rozumiała, Betty potrafiła sprawić, że chciało się ją czcić i prosić, aby poświęciła choć skrawek uwagi komuś tak marnemu jak zwykły śmiertelnik. Gdzieś w głębi serca saper poczuła ukłucie zazdrości, w końcu to jej pani wydawała rozkazy raptem na wyciągnięcie ręki, lecz nie mówiła do Lamii, a kogoś innego. Brunetka ze kamerką zagryzła wargi, próbując uspokoić płytki oddech. Wszystko szło według scenariusza, rozdanych ról. Każda zyska dziś moment uwagi kobiety w czerni, wystarczyło poczekać i uzbroić w cierpliwość. Cieszyć z przedstawienia nabierającego z każdą chwilą coraz to pokaźniejszych rumieńców.

Wreszcie dłoń okularnicy znów wylądowała w jasnych blond dredach i bez wysiłku pociągnęła ją na królewską audiencję. Schwytana kelnerka zajęczała boleśnie ale gdy wylądowała z twarzą tuż przy dybach twarz rozjaśniła jej się z ekscytacji. Gospodyni loszku sprawnie oporządziła całość. Zwłaszcza, że ofiara współpracowała bardzo chętnie. Szyja i nadgarstki szybko znalazły się we właściwym miejscu unieruchamiając dziewczynę. Po chwili zastanowienia Betty zademonstrowała praktyczne zalety swojego królewskiego urządzenia gdy zjechała dechami maszyny tak nisko, że właściwie Val znalazła się na czworakach.

- Madi. Mam dla ciebie specjalne zadanie. - Betty przywołała słowem i wzywającym gestem palca masażystkę w błękitnej bieliźnie. Kusiła ją przy tym podwijając krótką spódniczkę kelnerki i prezentując jej gładkie wdzięki.

- O tak! Od wczoraj o tym myślałam! Tego właśnie wczoraj brakowało! - Madi z prawdziwą żarliwością podjęła owo specjalne zadanie. Z zapałem zajęła wskazaną pozycję i po chwili gmerania przez loszek przebiegły pierwsze jęki, sapnięcia i klaszczące odgłosy współgrane w trzeszczeniem i łomotem drewniano - metalowej konstrukcji. Madi musiała być pełna entuzjazmu i nadmiaru energii bo początkowo tempo było iście zabójcze. Przez chwilę pozostała trójka przez chwilę syciła się tą scenką bo było i na co popatrzeć i czego posłuchać. Jak prywatny porno show na wyciągnięcie ręki.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...

Ostatnio edytowane przez Driada : 18-03-2019 o 01:48.
Driada jest offline  
Stary 18-03-2019, 01:49   #69
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Eve. - mruknęła okularnica do fotograf która nie mogła się powstrzymać i złapała za smartfon aby nagrać na drugi obiektyw ekscesy podczas królewskiej audiencji. Chociaż całość i tak filmowała kamera na statywie ustawiona właśnie tak aby łapać obraz z dybów od przodu.

- Tak? - krótkowłosa blondyna w czerwonych barwach pozezowała trochę na stojącą obok okularnicę w czerni. Wydawało się, że jest trochę rozdarta czy przerwać nagrywanie czy nie. A może i trochę chciała się podrażnić z władczynią tego loszku.

- Myślę, że to dobra pora na twój ustny egzamin. - spokojnie odpowiedziała Królowa nadal wpatrzona w widowisko przed sobą. Madi używała sobie na Val bez ograniczeń tak, że w tym momencie pod względem tempa mogłaby pewnie zawstydzić niejednego mężczyznę. Ale sądząc po jękach Val ta coś wcale nie miała jej tego za złe.
- Piękne. - mruknęła Betty z zachwytem gdy masażystka złapała i szarpnęła do tyłu za blond dredy.

- O tak, zdecydowanie. Aż nie mogę się doczekać swojej kolejki. - fotograf miała widocznie identyczne zdanie ale oderwała się od nagrywania tej sceny aby wypełnić wolę gospodyni. - A mogę nagrywać? - zapytała lekko machając smartfonem gdy klękała przed kobietą w czarnym kostiumie.

- Oczywiście. - Betty zgodziła się z łagodnym spokojem. - Tylko ustawiłaś się ze złej strony. Tutaj to będzie jeśli będę zadowolona z twojego wkładu w ten egzamin. - wreszcie spojrzała na Eve która właśnie przed nią uklękła. Brwi blondyny lekko pojechały do góry ze zdziwienia. A stojąca przed nią domina lekko wskazała kciukiem za siebie.

- Woow! Ale czad! I mogę nagrywać?! - Eve gdy odzyskała głos wydawała się równie zachwycona jak Val lądująca w dybach. Spojrzała w górę na nią, na stojącą obok kamerzystkę więc i w oko jej kamery po czym roześmiała się radośnie.
- Rany, to będzie lepsze niż myślałam! - zawołała rozbawiona na całego i na kolanach przeszła obok Betty a potem przystąpiła do ustnego egzaminu właśnie z tej strony. Miała na tyle wprawy w tych zabawach, że mogła pozwolić sobie na trzymanie w jednym ręku nagrywającego jej ustne i językowe wysiłki smartfona. Chociaż z oczywistych względów obraz dość mocno się trząsł.

W międzyczasie Mazzi stała od strony dyb, łapiąc na pierwszym planie coraz bardziej czerwoną i wykrzywioną ekstazą twarz dredziary. W dalszym tle podrygiwała rozpromieniona, błyszcząca od potu twarz Madi. Obeszła je robiąc zbliżenie na pracujący tłok, niknący i wyłaniający się z rozgrzanego, mokrego nie tylko od potu ciała w dybach.
- Zachowaj trochę sił na mnie - saper puściła oko drugiej brunetce, wyciągając palec i ścierając nim lśniącą strużkę biegnącą po wewnętrznej stronie uda Val. Oblizała go, mrucząc jak zadowolony kot. Dla lepszego efektu plasnęła otwartą dłonią w wypięty pośladek aż echo poszło.

Kamera odsunęła się, łapiąc w dalszej perspektywie okularnicę z przyklejoną do jej bioder twarzą o krótkich blond włosach. Gdzieś w podbrzuszu saper poczuła znajomy dreszcz. Pamiętała aż za dobrze co takiego potrafi niepozorna fotograf, jeśli akurat wczuwa się przed okiem kamery, co dopiero dwóch. Wstała płynnym ruchem, zachodząc dominę z boku i kładąc jej brodę na ramieniu, aby z perspektywy jej pleców podziwiać pracującą Eve.
- Zdolna jak diabli, no nie?- wyszeptała kasztance do ucha, przygryzając bok jej szyi i sunąc po nim językiem - Prawdziwy diament.

Kamery pracowały bez wytchnienia. Madi mimo wytężonego wysiłku mogła się poszczycić świetną kondycją i wysokim morale. Chociaż sapała jak kowalski miech nie zwalniała tempa. Prychnęła jednak z uśmiechem na słowa i manewry kamerzystki. Nie zważając na jej kamerę nagle jedna dłoń wystrzeliła jej do przodu, złapała za kark i potylicę Lamii i prawie wbiła sobie jej twarz w swoją miażdżąc jej usta w zdecydowanym, mocnym pocałunku.
- Cholernie mnie bierze jak mogę kogoś zapiąć! O tak, jak cholera mnie bierze! - wysapała rozpalona do czerwoności dziewczyna w błękitnej bieliźnie. - I nie bój się, też mnie bierzesz, też cię zapnę tylko skończę z tą tutaj! - obiecała mocno szorując palcami po twarzy saper nim ją wreszcie odepchnęła od siebie.

- Trzymam cię za słowo - saper wydyszała, śmiejąc się trochę charchotliwie i dodała, sprzedając klapsa drugiej brunetce - Na razie tylko za słowo.
Kamera zjechała tam gdzie najciężej wykonywana praca, uwieczniając coraz szybsze i bardziej agresywne ruchy kobiety w błękicie, stukającej biodrami w tę przykutą w odpowiedniej pozycji. Skóra uderzała o skórę, po pokoju prócz jęków i sapania rozchodziły się rytmiczne i mokre, klaszczące dźwięki. Dredziara jęczała coraz głośniej, zaciskając pięści unieruchomionych rąk, a Madi z każdym kolejnym pchnięciem szczerzyła się coraz szerzej aż jej twarz zaczęła przypominać pysk głodnego wilka.

Drugie ujęcie też było całkiem przyjemne. Długa perspektywa tylnej strony czarnego gorsetu zakończona dwiema kuszącymi półkulami oraz pracującą tam twarzą blondynki o przyjemnych dla oka i uśmiechniętych rysach. Eve pracowicie używała swoich talentów językowych i sądząc z tego co widziała ze swojej perspektywy kamerzystka oraz z cichego posapywania gospodyni dziewczyna naprawdę musiała z sercem zagłębić się w temat. A mimo to zdołała na chwilę posłać w górę pleców, prosto w oko kamery, szelmowski uśmiech, oczko i buziaka. No i swoim zwyczajem zademonstrować uniesiony ku górze kciuk na znak, że bawi się przednie.

- O tak, zdecydowanie, tak. - Betty zamruczała z zadowolenia i przekręciła twarz w bok tak, że znalazła się tuż przed twarzą swojej Księżniczki. Objęła jej twarz dłońmi i pocałowała gorąco. - Eve. Jestem z ciebie zadowolona. Zwłaszcza, że Księżniczka również. Zasłużyłaś na nagrodę. - władczyni lochu nico odwróciła głowę do tyłu aby obwieścić swoją wolę krótkowłosej służącej.

- Tak? No trochę szkoda a tak już posmakowałam tematu. - Eve wydawała się całkiem zadowolona i z zadania zleconego do tej pory i tego które przydzielono jej teraz. Nie wstając znów pokiwała się na czworakach ale tym razem tak, że obeszła również kamerzystkę. - Twój temat też wygląda na wart zgłębienia Księżniczko. - powiedziała wesoło i wesoło poklepała obity lateksową mini tyłek kamerzystki. Przegibała się jednak na żądaną pozycję i zamarła klękając przed frontem Królowej i Księżniczki.
- Tooo… Co teraz? - zapytała patrząc z bezczelną wesołością na nie obie stojące tam wysoko i blisko niej, że musiała zadzierać głowę wysoko do góry aby spojrzeć na ich twarze.

- Dobre pytanie. Co byś poleciła swojej łaskawej pani Księżniczko? Może sama masz ochotę skorzystać? Tak ciężko pracujesz a o ciebie nikt nie dba. - łaskawa pani okazała się troską i zrozumieniem dla problemów swojego dworu i zapytała o ich potrzeby i opinię. Eve klęczała przed nimi z taką miną jakby najchętniej obrobiła swoją ulubioną metodą każdą z nich i dowolny fragment i tylko nie mogła się zdecydować od której i gdzie zacząć. Za to w tej klęczącej pozie grzecznej i gotowej do służby służącej prezentowała się przed kamerą prześlicznie w tym swoim czerwonym kompleciku.

Sierżant nie zastanawiała się długo, tylko zrobiła dwa kroki w bok, łapiąc wolną ręka za krzesło. Postawiła je i klęknęła przed okularnicą, ciągnąc ją za rękę aby przysiadła na nowym tronie.
- Pozwolisz pani, że teraz niegodna spróbuje zająć ci czas - z niewinną miną podała kasztance kamerę, patrząc ufnie w oczy za rogowymi okularami. Powolnym, ospałym ruchem przejechała dłońmi po jej udach aż do kolan, rozsuwając je na boki i zadomawiając się tam. Przy okazji nadstawiła się też kuprem do wglądu dla Eve, zachęcająco bujając nim na boki. W tym samym czasie całowała skórę po wewnętrznej stronie ud, dochodząc coraz wyżej aż do złączenia nóg i po chwili z zaangażowaniem przeniosła usta i język między mokre od wilgoci dolne wargi.

Betty wyglądała na bardzo zadowoloną z takiej zamiany ról zaproponowaną przez jej podopieczną. Usiadła na krześle jak na tronie i łaskawie pozwoliła się czcić i hołubić w należnej jej pozie uwielbienia. Eve za to potrafiła się zachowywać jak całkiem oporna na wiedzę i aluzje uczennica. Zajęła nawet właściwą pozycję, tuż za opiętym lateksem kuperkiem byłej kamerzystki który przed chwilą tak jej się podobał i przez chwilę nic się nie działo.
- No nie jestem pewna… - zaczęła głaskać, dotykać i całkiem sprawnie podrażniać czarny, gładki materiał spódniczki. - A mogłabym prosić o jakąś podpowiedź? Bo w ogóle nie wiem jak mam się do tego zabrać. - zapytała bliźniaczo podobnie jak wczorajszego wieczoru gdy prosiła wymagającą panią profesor o podpowiedź na temat budowy żeńskich genitaliów.

Betty była dość już zaabsorbowana siedzeniem na krześle i odbieraniem należnych jej hołdów i adoracji. Ale widząc prowokujące zachowanie krótkowłosej popatrzyła, także przez obiektyw kamery, na twarz swojej faworyty i tą drugą, kręcącą się przy jej kuperku ale nagle nie mającą inwencji co dalej podziałać z jej wdziękami. Królowa popatrzyła z zaciekawieniem jak zareaguje jej Księżniczka.

Ta westchnęła ciężko, boleśnie nawet, aby wystarczająco dobitnie dać znać jaki to tragiczny los ją spotkał z tą mała pojętną młodzieżą. Przerwała całowanie łaskawej pani, zostawiając same ruchy palców, za to odwracając się do blondyny.
- Myślę.. że powinnaś zacząć tutaj - powoli podwinęła spódnicę, odsłaniając bieliznę i rozkazała - Zdejmij to, przeszkadza… zobacz - odciągnęła czarny pasek zdradzając co jest pod spodem.
- Widzisz? - spytała, zataczając palcem po tylnej dziurce kolistymi ruchami - To zawsze dobry początek.

- Dobrze proszę pani.
- Eve wróciła do roli pokornej uczennicy i pomogła uwolnić panią profesor z gniotącej ją bielizny i z pietyzmem pocałowała wskazany punkcik. Zaraz potem przystąpiła do swojej ulubionej, ustnej metody zaliczeń tego przedmiotu szybko wspomagając się swoimi zdolnościami lingwistycznymi.
- Czy teraz dobrze proszę pani? Czy coś poprawić? - z tego co Lamia pamiętała z zeszłej nocy to blondynka chyba nadal się trochę z nią drażniła bo ostatniej nocy potrafiła wykazać się większym zaangażowaniem w zgłębianie i omawianie różnych zakamarków tego tematu. Chociaż i teraz robiła sprawiając przyjemność i egzaminowanej, i egzaminującej, i ciału kontrolującemu całość nagrywającemu ten dokument.

- Ciekawe pytanie - Betty też umiała wcielać się w różne role. Na przykład dyrektorki tej szkoły dla nie całkiem grzecznych i posłusznych panienek. Popatrzyła z uprzejmym zainteresowaniem w dół i nieco przesunęła się do przodu krzesła gdy oddychała coraz szybciej a i jej koleżanka po fachu miała w tej pozycji lepszy dostęp. Pogładziła ją palcami po policzku ale nie przerywała nagrania.
- Przypominam, że jesteś na cenzurowanym droga koleżanko. A ocena właśnie wchodzi w decydującą fazę. - wymruczała i rzeczywiście wydawało się, że sądząc po reakcjach jej ciała, może mówić prawdę w tej dziedzinie.

Zostawało odpowiednio przyłożyć się do końcowej pracy, co też sierżant uczyniła, na moment przestając rejestrować coś więcej niż przyspieszający oddech kobiety u górze. Jej dłoń wylądowała jej na włosach, sugestywnym ruchem nadając odpowiedni rytm pracy, współgrający z cichymi jękami. W kulminacyjnym momencie kasztanka westchnęła przeciągle, zaciskając mocno uda przez co zakleszczyła głowę i dłoń młodszej brunetki jak w imadle, dzięki czemu ta czuła dokładnie jak dreszcze przebiegają przez pieszczone ciało. Z początku gwałtowne, niczym seria z karabinu. Z czasem przechodziły w powolne, wolne strzały aż wreszcie imadło puściło, a łaskawa pani opadła zadowolona na krześle.
Mazzi wreszcie mogła złapać oddech, kaszląc i prychając przez szeroki uśmiech. Puściła Betty oczko, wskazując na parkę przy dybach, a sama w tym czasie pchnęła fotograf, przewracając ją na plecy.

- Technika w porządku… ale musisz popracować nad tempem - upomniała ją, ustawiając się nad nią tak, aby głowę trzymać między jej nogami i mieć jej głowę między swoimi. - Powtarzaj za mną - dodała, całując wzgórek łonowy i dalej, tam gdzie poprzednio dawała Betty lekcję.

- Dobrze proszę panią. - blondyna dała się bez oporu powalić na plecy i podjęła się całkiem chętnej współpracy. Lamia widziała przed sobą jej nogi obite czerwonymi pończochami przy kostkach skrzyżowane w czarnymi butami władczyni z wysokim wiązaniem. Sama Królowa odzyskała oddechu na tyle by jedną ręką złapać lekką kamerę i wznowić porządne dokumentowanie egzaminu. Na pierwszy plan wysuwała się głowa jej faworyty i obrabiany kawałek Eve gdzieś tak w samym środku między udami blondyny. Drugą dłonią łaskawa pani sięgnęła między własne uda poprawiając tam coś sobie bezustannie. Za to Księżniczka czuła, że w nowej pozycji Eve potwierdziła swoje mistrzowskie umiejętności w tej dziedzinie. I bardzo pracowicie zajęła się penetrowaniem nie tylko zadanego miejsca ale i całej okolicy. Musiało jej się to bardzo podobać bo Lamia odczuła schemat zachowań i reakcji organizmu jaki właśnie testowała z Betty.

- Ooo raanyyy… mogę przychodzić do was na zaliczenie ustnych codziennie? - zapytała błogo rozleniwiona blondyna po przyjacielski klepiąc wypięty tyłek który właśnie skończyła obrabiać z takim zaangażowaniem.

- To chodź tutaj, coś obrobisz. - wysapała Madi wtrącając się w rozmowę. Jęki i skrzypienia drewna i metalu przy okazji królewskiej audiencji na chwilę ucichły. Były za to dwie zasapane kobiety. Jedna w błękitnej bieliźnie klęczała przy wypiętym kuperku tej drugiej jaka w czarno - białym kostiumie pokojówki wciąż była wpięta w dyby. Masażystka wymownie pogłaskała przypięty od frontu dodatek.
- Czas na drugą dziurkę. - Madi uśmiechnęła się ze złośliwą lubieżnością patrząc na bezwolną dziewczynę jaką miała tuż przed sobą.

- No dziewczęta. Przecież nie możemy się zbłaźnić jakąś amatorszczyzną i brać Val na sucho. A brać przecież trzeba. - Betty użyła swojej władzy i autorytetu aby poprzeć prośbę Madi po czym spojrzała na leżące na podłodze przed nią parę dziewczyn.

- A mogę obrobić ustnie? - leżąca plecami na podłodze blondynka ożywiła się i to unosiła głowę wysoko do góry aby do góry nogami spojrzeć na Madi to na Lamię która wciąż była nad nią albo Betty która siedziała niedaleko na swoim krześle.

- Księżniczko? Świetnie ci wychodzi sztuka zarządzania zasobami. - Betty uśmiechnęła się ciepło do swojej podopiecznej i wskazała wolną ręką na resztę loszku, cedując decyzję na nią.

Pochwała zadziałała jak kubek miodu, wylany prosto na głowę. Saper rozpromieniła się, czerwona na twarzy i pokiwała głową. Szybko szarpnęła ciałem, zmieniając pozycję tak aby teraz to blondi była na górze.
- Dla mnie możesz wpadać codziennie - wydyszała, na wpół głucha od dudnienia krwi w uszach. Szczerzyła się też szeroko, klepiąc fotograf po pośladku - Leć do nich, na drugą turę egzaminu. Świetnie ci idzie. Jeszcze zarobisz na piątkę i to z plusem - dodała rozleniwiona, pozwalając aby blondi stoczyła się z niej i podreptała pod Króla. Sama też wstała niedługo potem, odbierając kamerę z rąk Betty.
- Może parę zachęcających razy pejczem? - spytała pani, wskazując na sprzęt tak ładnie wyeksponowany na ścianie.

- Tak, chyba już czas. Masz jakieś propozycję który tyłek był najbardziej krnąbrny? - okularnica oddała kamerę i z lubością przyglądała się uwieszonej na ścianie kolekcji do wszelakich form dyscyplinowania. Leniwie wstała i lekko popchnęła kamerzystkę aby powróciła do swoich obowiązków przy obsłudze królewskiej audiencji. Tam sytuacja rzeczywiście się skomplikowała. Eve jak zwykle umiała się po mistrzowsku ustawić do kamery aby pierwszorzędnie było widać jak z pełnym zaangażowaniem dba o odpowiedni poziom nawilżenia zarowno tłoka jaki posiadała Madi jak i cylinderka Val w jaki ten tłok wchodził i wychodził znów na bardzo wysokich obrotach. W tym czasie Betty podeszła już do ściany i z wolna przesuwała dłonią po swoich skarbach wahając się jeszcze co i na kogo wybrać.

- Pani… sama czuję się jak na egzaminie - Mazzi wyrzuciła z przejęciem, głowiąc się mocno na tym faktem. Najchętniej wskazałaby własny kuper, lecz nie ją dziś dyscyplinowano, musiała być cierpliwa i posłuszna. Patrzyła na cały zgrabnie pracujący zestawik, przestępując z nogi na nogę coraz częściej.
- Eve była bardzo niegrzeczna - zadecydowała wreszcie, biorąc pod uwagę że w aktualnym ustawieniu razy dla krótkowłosej wypadną najlepiej.

- O tak! Bardzo niegrzeczna i bardzo brudna! - Eve mimo zaangażowania w kolejną porcję ustnych zaliczeń jednak wyłapała swoje imię w rozmowie dwóch brunetek i poparzyła na nie z wdziękiem i życzliwością za tą pamięć i uwagę. Prowokująco wręczy wypięła swój kuperek w stronę dominy w okularach i czarnym gorsecie.

- Niegrzeczna i brudna? - Betty popatrzyła na nią wodziła palcem pomiędzy jedną lub drugą zabawką zawieszoną na kołkach. Krótkowłosa blondyna pokiwała twierdząco głową i jeszcze mocniej wyeksponowała swoje tylne wdzięki gdy opuściła głowę do samej podłogi.

- No takie zachowanie nie może być tolerowane Eve. - oświadczyła władczyni loszku zdejmując jedno z narzędzi do wymierzania kar a blondynka do jakiej się zbliżała znów ulegle zgodziła się z jej słowami.

W końcu nastąpiła pełna eskalacja działań. Tak bardzo, że kamerzystka w lateksowej kiecce aż nie wiedziała w którym momencie co i kogo ma kamerować. Czy wijącą się po podłodze krótkowłosą blondynę w czerwonym gorsecie która jednak ani na chwilę nie wychodziła z roli współpracującej z wymierzającą jej razy dominą. Ani właśnie dominę która bez litości pastwiła się nad nią jak kat nad biedną duszą. Czy może na drugi zestaw gdzie bladolica kobieta w błękitnej bieliźnie równie bez wahania dojeżdżała tylne wejście tej zakutej w dyby. Robiło się tylko głośniej, goręcej, szybciej i wilgotniej. W końcu jednak energia się wyczerpała w bateriach i scena powoli zamarła.

Betty opadła na podłogę tuż obok blondyny z tyłkiem już tak czerwonym jak gorset w jakim była. Teraz obie spocone, zziajane i szczęśliwie pocałowały się czule w podziękowaniu za ten numerek. Madi też wreszcie dorżnęła na wylot kelnerkę. Tak bardzo, że w końcu nawet Betty się zlitowała i poleciła ją zwolnić z uścisku króla. I chodź masażystka dyszała jakby miała zaraz wyzionąć ducha a kelnerka wyglądała jak wyrżnięta szmata to jednak doczołgała się do niej i też ją ucałowała a w końcu obie zaczęły się całować i wreszcie obie opadły na podłogę. A obok nich Eve i tylko Betty zachowała resztki godności siedząc oparta o jakieś krzesło.

- O rany… Chyba nie siądę na tyłku przez tydzień… - westchnęła dredziara ale jakoś tak dwuznacznie, że trudno było powiedzieć czy się skarży czy chwali.

- Ja też. Ale było zajebiście! - Eve zareagowała podobnie chociaż tyłek ją bolał z całkiem innych przyczyn niż Val.

- Tak. To teraz przerwa na papierosa. Zwilżenie gardła. I czas na drugą turę. Chyba nie spodziewacie się, że jedna branka wystarczy królowi na audiencję? - Betty swoim zwyczajem zaordynowała wszystkim zajęcia. Prędzej czy później, mniej lub bardziej ale młodsze kobiety roześmiały się i pokiwały głowami na zgodę.
- A kto teraz pójdzie na audiencję? - Val zaciekawiła się kto zajmie teraz jej miejsce. Madi i Eve też popatrzyły na nią z zaciekawieniem.

- Ja mogę ale wolę jeszcze coś pozapinać. - Madi chyba na wizytę w królewskich włościach miała najmniejsze parcie widocznie była gotowa ustąpić komuś miejsca.

- No to załatwione. Skoro jedna zabaweczka zabawiła króla to czas by kolejna zajęła jej miejsce. - odzyskująca oddech Betty popatrzyła wymownie na leżącą w samych czerwonych pończochach i gorsecie fotograf.

- To teraz ja? Hura! Wygrałam! - Eve potrafiła się cieszyć tak naturalnie i radośnie, że udawało jej się jakoś samoistnie rozbawić swoją radością innych. Teraz też dziewczyny pośmiały się widząc jej reakcje. - A jak będę zapięta i zapinania to będę mogła coś ustnie zaliczyć? Bardzo bym prosiła byście o tym pamiętały. - rozejrzała się po swoich leżących, siedzących i stojących kumpelach czy może liczyć na spełnienie tej prośby.

- Na pewno będziemy - sierżant wyłączyła kamerę, puszczając przy okazji kasztance psikuśne oczko. Odłożyła sprzęt na stolik i osunęła się na ścianę, wzdychając z rozmarzeniem. Takie weekendy mogła odstawiać co tydzień, a co najlepsze jeszcze nie skończyły i zapowiadało się, że upłynie sporo wody, potu, śliny i śluzu zanim się to stanie.
- To co, czego się napijecie? - klasnęła w dłonie, podnosząc się dziarsko z ziemi i rozglądając po towarzystwie. Nie wypadało aby pani zajmowała się tak przyziemnymi sprawami jak napitek czy jedzenie dla gości, ale od czego miała swoją księżniczkę?

Zamówienie zostało złożone i Lamia ruszyła do kuchni aby je zrealizować. Ale długo nie była sama. Stopniowo dziewczyny przeciurkały się również do kuchni albo do living room. Pierwsza przyszła gospodyni. Oparła się swoim frontem o tył swojej faworyty, przyciągnęła ją do siebie i przez chwilę milczała po prostu ją tak trzymając w objęciach z twarzą zanurzoną w jej włosach.
- Świetnie ci idzie Księżniczko. Jestem z ciebie taka dumna. Radzisz sobie wyśmienicie. I nie bój się, nie zapomniałam, że my mamy również umówioną audiencję na królewskim tronie. - szepnęła jej cicho do ucha i pocałowała ją w czubek głowy. - A poza tym świetnie wyglądasz w tej kiecce! Tylko schrupać! - zaśmiała się głośniej wymownie trzepiąc ją w opięty czarnym lateksem tyłek. Potem obie ruszyły z tacami do living room gdzie zgromadziła się reszta dziewczyn. Były rozpromienione, rozchichotane, rozweselone i jeszcze raz przeżywały różne emocje minionych momentów. I oglądały co się już nagrało na telefon i kamerkę. Właściwie gdyby nie tematyka rozmów i oglądanych filmów, gdyby nie to, że każda była mniej lub bardziej roznegliżowana w stroju który zwykle uznawało się za przynajmniej “odważny” jeśli nie “prowokacyjny” to by zachowywały się jak jakiekolwiek dowolnie dobrane młode panny w przerwie na kawę w codziennych zajęciach. Na stole pojawiło się ciasto i kubki to już w ogóle zrobiło się rodzinnie.

Lamia rozlała napoje, podała też dziewczynom kubki. Sama złapała jeden z domowym kompotem i kawałek ciasta, z łupami sadowiąc się na podłodze przy fotelu Betty. Oparła sie plecami o jej nogi, wcinając zasłużony lunch i chłonąc atmosferę panującą w domu. Moze nie był on standardowy, ale własny, przytulny i ciepły. Taki jak zawsze powinien być, do jakiego wracało się z przyjemnością i tęskniło będąc daleko.
- Musimy częściej urządzać babskie popołudnia - powiedziała gdzieś między kęsami ciasta, patrząc na każdą twarz po kolei - Co powiecie na tematyczne spotkania? Pokój przesłuchań policyjnych… te kajdanki i twarde pały - rozmarzyła się.

Dziewczyny roześmiały się i pokiwały głowami na znak aprobaty. Zaczęły się sypać inne propozycje zupełnie jakby gadały gdzie zrobić wypad do klubu na następny raz i jakby wszystkie były ubrane i to w takie o wiele bardziej standardowe ciuchy. Jakby Val nie siedziała przebrana za seksowną pokojówkę, Madi nie klapnęła na sofie w samej bieliźnie i nie odpiętym sztuczniakiem czy Eve która siedziała obok w czerwonych, zaciągniętych rajstopach i gorsecie tego samego koloru. Właśnie Eve powróciła do oryginalnej propozycji Lamii.

- Czekejacie, czekajcie, policyjne przesłuchania, kajdanki i twarde pały? - powiedziała gdy coś zaczęła gorączkowo szukać na swoim smartfonie. Reszta twarzy spojrzała na nią z zaciekawieniem by wyglądało jakby miała jakoś rozwinąć ten temat. - Ha! Tak mi się wydawało, że ją chyba tu mam! - fotograf podała Val swój telefon aby jej coś na nim pokazać.

- Ooo… całkiem niezła… - powiedziała z uznaniem gdy nacieszyła oczy i podała telefon dalej.

- No. Niezły tył. Zapięłabym bardzo chętnie. Z twarzy też niezła dupa. - masażystka pokiwała swoją ciemnowłosą głową i też widocznie nie dopatrzyła się tam żadnego kaszalota. Oddała telefon Betty która przejęła go od niej i zaczęła się przyglądać.

- No uważaj z tym zapinaniem. Nie byłabym taka pewna kto kogo. - krótkowłosa w czerwonym uniosła znacząco palec aby zwrócić masażystce uwagę.

- No niczego sobie. To prawdziwa policjantka czy tylko taka sesja? - Betty zaciekawiła się również i podała wreszcie smartfon Lamii.

- Najprawdziwsza. Mundur i odznaka. Pała i kajdanki. - zachichotała Eve jakby strasznie ją to bawiło. - Miałam swego czasu zrobić reportaż promocyjny naszej policji. No i między innymi trafiłam na nią. Całkiem niczego sobie policjantka na motorze.


- Nie mówcie że w tym mieście są tak dobrze prezentujące się służby mundurowe… poza wojskiem… - saper uniosła brwi, gapiąc się na telefon urzeczona. Dlaczego do tej pory nie natknęła się na takie przypadki? Albo natknęła, tylko nie zwracała uwagi, zajmując się lataniem za mundurami moro, lub ćwiekowanymi kurtkami.

- Chyba odkryłam właśnie swoje nowe powołanie. Myślicie, że dobrze by mi było w granatowym mundurze? - dodała z uśmiechem, oddając telefon właścicielce,a następnie wróciła na poprzednią pozycję, tym razem podwijając nogi pod brodę.
- Powiesz coś więcej o tej pani władzy? - poprosiła fotograf - Ma podobne zainteresowania co Madi? Do tego jeździ motorem, skuwa kajdankami i mówi że masz prawo zachować milczenie… cholera, nie wiedziałam że praca dla gazety jest taka interesująca. No nie trzymaj nas w niepewności! Opowiadaj jak wyszły te materiały promocyjne!- zaśmiała się do blondyny.

- Noo cóż… - Eve zawahała się gdy odebrała swój telefon i jeszcze raz przyjrzała się zgrabnej policjantce. - Tak na tip top to wiem, że to oficer Dina Baker z północnego posterunku. Jeździ na motorze jak widzicie. To było z kilka miesięcy temu, jakoś pod koniec zeszłego roku, wiecie nowe kalendarze, plany na nowy sezon i tego typu sprawy. - zaczęła mówić wolno ale szybko się rozkręcała.

- Więc poza oficjalnymi materiałami żadnych zdjęć, sesji ani filmików z nią nie robiłam. - fotoreporterka przyznała uczciwie czym wywołała cichy jęk zawodu Val. Madi i Betty słuchały z zaciekawieniem czekając na ciąg dalszy.
- Ale trafiła mi się taka jedna. Śledztwo dziennikarskie i te sprawy. I wychodziło z tego, jak dla nas, to historyjka jak marzenie. Obmacywanie podczas rewizji, napastowanie, skuwanie kajdankami, groźby karalne i penetrowanie wszystkiego co się dało za pomocą policyjnej pały.
- Eve gdy się rozkręciła to lekko wymieniła jednym tchem paragrafy za jakie pewnie każdy mundurowy musiałby się obawiać i raczej by się nie chwalił nimi dookoła. No ale ich mała, pstrokata grupka miała akurat na te sprawy mało standardowe spojrzenie. Tak na początek na żadnej twarzy nie pojawiło się oburzenie czy zdegustowanie na takie karygodne zachowanie oficer w policyjnym mundurze. Raczej zaciekawienie i fascynacja.

- I mówisz skuwanie i groźby? I obmacywanie? A nie wiesz czy wydaje polecenia i rozkazy? - Val wydawała się bardzo zainteresowana nową, potencjalną jak na razie znajomą.

- Spokojnie, mówię wam, że to niepotwierdzone informacje. Tamta co mi to mówiła była raczej na bakier z prawem i miała powody by oczerniać czy ją czy w ogóle policję. No więc z jej wiarygodnością jako świadka to tak nie najlepiej. Ale powiem wam, że podczas zdjęć tak od słówka do słówka i myślę, że nawiązałyśmy z oficer Diną nic porozumienia. Zwłaszcza jak poprosiłam ją aby zademonstrowała mi jak przebiega aresztowanie. Powiem wam, że aresztowanie w jej wykonaniu bardzo mi przypadło do gustu. Zwłaszcza jak w końcu wylądowałam na kolanach ze skutymi z tyłu rękami a ona podeszła do mnie od przodu. No ale ktoś wszedł. - Eve dokończyła swoją opowieść ze spotkania z panią policjantką i sądząc po minie to zapadło jej to w pamięć całkiem pozytywnie.

Skończenie historii w takiej chwili wywołały nową falę jęków zawodu, również od Mazzi. Oczyma wyobraźni widziała już jak akcja rozwija się dalej, w ruch idą zabawki, groźby i ostre, intensywne przesłuchanie… a tu niestety klops.

- Masz jeszcze kontakt z tą panią oficer? - spytała chytrze blondyny, zacierając symbolicznie ręce - Dałabyś radę zorganizować z nią kawę, herbatę czy coś… w ramach nowego projektu o policji, oczywiście. Możesz przecież prowadzić dziennikarskie śledztwo, potrzebować wsparcia profesjonalistki… - zawiesiła wymownie głos, lecz nagle się roześmiała - Oczywiście możesz na mnie liczyć, jak na syfilis. Kurde, dlaczego my z Amy nie trafiłyśmy na taka Dinę, tylko na tego całego Rodneya… straszny sztywniak. Niestety nie w tych interesujących rejonach.

- Jest sztywniak ale jest też odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu by rozwiązać tą sprawę Amy.
- Betty równie niespodziewanie jak włączyła się w dyskusję, tak równie niespodziewanie wzięła ponurego gliniarza w obronę. Nawet gdy zwykle miał minę jakby miał wieczne zatwardzenie. - Ale zgadzam się, po samych fotkach to nie ma szans z tą Diną. - powiedziała łagodniej i znów wszystkie dziewczyny się z tym zgodziły.

- Chciałabym, żeby mnie skuła. I obmacała. A jeszcze jakby kazała mi lizać swoje buty albo nawet stopy… - Val wyraźnie się rozmarzyła pod adresem ładniutkiej pani policjantki.

- Świetnie cię rozumiem ja też bym chętnie pozaliczała coś ustnie. Cokolwiek by mi dała do zaliczenia. - fotoreporterka spojrzała jeszcze raz na mały ekranik telefonu sycąc oczy zachowanym tam wizerunkiem.

- A ja bym ją zapięła. Chociaż takiej cizi to i dałabym się zapiąć. - Madi popatrzyła skosem na trzymany przez fotograf ekranik.

- A namiar no mam na komisariat gdzie była w zimie. Trochę na peryferiach stąd więc jakoś nie było mi po drodze. Zostawiłam jej wizytówkę i namiar. Zaprosiłam na zdjęcia, bo z taką figurą i twarzą nawet na same zdjęcia to by było warto. No ale nie zjawiła się. - krótkowłosa blondyna odłożyła małe urządzenie na stół i w zamian upiła łyk ze swojej szklanki.
- Ale nic nie stoi na przeszkodzie aby ją odwiedzić znowu. Tylko trzeba by to jakoś sensownie rozegrać. - fotograf urwała kawałek ciasta i wrzuciła sobie do ust. Mówiła jakby sama miała ochotę poznać się z Diną lepiej no ale też uważała, że wypada zachować ostrożność przy tak niepewnych danych.

- A nie potrzebuje masażu? Możesz mnie ją polecić. Jak wieczorami to mogę nawet do niej przyjechać gdzie wskaże. Chyba, że przyjedzie w dzień do nas, do “Dragon Lady”. - masażystka jako pierwsza wskazała jakieś rozwiązanie.

- Możemy się tam przejechać i podbić na komisariat że skradziono nam coś - saper dodała własny pomysł. Popukała palcem o dolna wargę, sufitując mało obecnym spojrzeniem - Niech będzie że motor. Jedna leci jako pokrzywdzona, druga jakoś świadek zdarzenia potwierdzający istnienie skradzionej maszyny, oraz złodzieja. Jeśli przy okazji ofierze przetrącimy nos zyskamy szansę na złapanie jej bliżej… o ile na tym komisariacie nie pracują inne laski. Znacie te bzdurne zasady - wzruszyła ramionami - Jeśli jesteś babą masz prawo żądać aby w miejscach podobnych do komisariatu dotykała cię wyłącznie inna baba… i nie mówiłam że Ramsay to tępy chuj, tylko że sztywniak - dobruczała z pretensją do Betty.

- Możemy pojechać i poprosić o spotkanie czy coś właśnie z nią. A potem się coś wymyśli. Albo może dorwać ją gdzieś na pączkach czy co ją tam akurat jara na przerwach. Ale to trzeba by się zorientować gdzie się puszcza. Znaczy szwenda. Więc najprościej to na komisariacie. - Eve oparła się o oparcie fotela wcinając kolejny kawałek ciasta. Reszta koleżanek przez chwilę dyskutowała o tym jak można by zwerbować do ich paczki taką ciekawą i przyjemną dla oka osóbkę. Wyglądało na to, że oficer Dina Baker z innych powodów ale podpasowała każdej z nich. W końcu doszły do wniosku, że trzeba by przejść do konkretów czyli ustalić kto i kiedy podejmie się tej próby bo jak fotoreporterka podkreślała to było takie podejrzenie ale brak pewności.

Dziwnie było omawiać plan na podejście kogoś należącego do policji. Trochę jakby zgromadzona pod dachem Betty grupa należała do przestępczej i właśnie szukała sposobu na dobranie się do skóry praworządnego oficera aby dokonać jego skorumpowania… a raczej skrępowania w podobny sposób jak Val jeszcze kwadrans temu. Choć z opowieści drugiej blondynki pojawiał się obraz bardziej pasujący do Madi sprzed piętnastu minut.

- Trzeba się dowiedzieć kto jest jej partnerem i z niego wyciągnąć informacje - saper skubnęła ciasta z talerzyka pielęgniarki, zawieszając spojrzenie na oknie - Jest też opcja bardziej przypałowa, mianowicie podesłanie Ramseyowi Amelii. Na te jej wielkie oczy wyciągnie z niego wszystko. Mnie skur… czybyk nie lubi - wzruszyła ramionami - Powiedzmy że się nie dogadujemy zbyt dobrze, co nie zmienia faktu że mi pomógł, więc… “to skomplikowane”. Druga przypałowa forma kontaktu to złamanie prawa. Wyprzedzanie na ciągłej, drobna dewastacja - uśmiechnęła się pod nosem. Dowiemy się na komisariacie gdzie ma danego dnia rejon i przypadkowo będę w okolicy smarując sprayem po ścianach. Akurat jutro odbieram żołd, doba w pierdlu mnie nie zbawi… byle bym do środy wylazła, bo się ustawiłam z RB na mieście.

- Gołąbeczki myślę, że mam dla was rozwiązanie. - okularnica w czarnym gorsecie dotąd udzielała się najmniej w temacie policjantki i tak ciekawej osobowości i powierzchowności. Więc gdy odezwała się automatycznie wszystkie głowy skierowały się ku niej z widocznym zaciekawieniem. - Zrobimy konkurs. Wszystkim nam się ta Dina podoba i wszystkie byśmy chciały mieć wśród swoich. Każda z nas jest inna i ma swoje pomysły. Dlatego niech każda spróbuje szczęścia i pomysłowości. A dokładniej to celem jest sprowadzenie Diny na przyszły weekend tu, do mnie, w wiadomym celu. Ta którą ją przyprowadzi wygrywa tą dyscyplinę. W nagrodę będzie mogła zostać moją asystentką i wybrać sobie dowolną rolę na następne spotkanie. Bo mam nadzieję, że jesteśmy umówione na następny weekend? - Betty przedstawiła swoją propozycję patrząc z łagodnym uśmiechem na swoje gołąbeczki.

- Jak to się mówi… wchodzę w to? - Mazzi pokiwała energicznie głową, szczerząc się od ucha do ucha. Popatrzyła też do góry a kasztankę z wyraźnym zachwytem. Co jak co, ale łebek jej pani miała nie od parady - Zróbmy sobie w ogóle tradycję niedzielnych spotkań,hm? Miałybyśmy stały punkt programu, coś na co się czeka cały tydzień...jak spotkania pokerowe, albo popołudniowe wypady do parku. Tylko takie bardziej emocjonujące - wzruszyła lekko ramionami, dopijając sok ze szklanki.

- Bardzo chętnie. Ja zapraszam serdecznie. Każdą z was. I pojedynczo, i w dowolnych zestawach, i w niedzielę, i w każdy inny dzień tygodnia. Powiedziałabym nawet, że we dnie i w nocy no ale w tygodniu pół dnia jestem w pracy i wracam popołudniu. - gospodyni uśmiechnęła się jak na łaskawą panią i dobrą gospodyni wypadało patrząc z sympatią na zebrane dookoła niej twarze. Jej propozycja została przyjęta z prawdziwym, radosnym entuzjazmem. Od razu posypały się różne propozycje i grafiki. Eve miała luźny grafik który jako artystyczna dusza sama sobie ustawiała. Ucieszyła się wiedząc, że znalazła na mieście przyjazny adres pod który może w każdej chwili zapukać. Val miała większy rygor bo miała wieczorne dyżury które rzadko kończyły się przed północą co znacznie utrudniało wizyty. Ale zapraszała do siebie! Może nie mogła za wiele zaoferować ale jak same sprawdziły z Lamią, na zapleczu, dwie pomysłowe i obrotne dziewczyny, podczas przerwy na papierosa też mogły ładnie zaszaleć. Poza tym zwykle miała wolne poranki i większość dnia czyli zanim zaczęła pracę. No i właśnie wolne niedziele. Madi za to pracowała zwykle od późnego rana i prawie do wczesnego wieczora. Wtedy była zazwyczaj w “Dragon Lady”. Więc też zapraszała na masaż. Dla kumpeli musiałaby zgarnąć talony ale za najtańszy, standardowy masaż. No a co by robiły za zamkniętymi drzwiami to już ich sprawa. A jak się okazało standardowy masaż w “Dragon Lady” był zaskakująco tani bo jak wyjaśniła masażystka nie po to ludzie przychodzili do “Dragon Lady” aby brać nudny, standardowy masaż. No a poza tym bladolica masażystka wieczorami też miała zwykle specjalnych klientów więc jak same widziały w ostatni poniedziałek, często kończyła o północy lub niewiele wcześniej.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
Stary 18-03-2019, 01:49   #70
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Słuchając co która ma i kiedy może, a kiedy niestety nie, w saper zaczął rodzić się pomysł, aby pozostać bezrobotnym pasożytem społecznym, dzięki czemu żaden grafik nigdy by jej nie obowiązywał i sama mogłaby ustalać kiedy spać, kiedy jeść, a kiedy beztrosko rozkładać nogi przed tym co się akurat w okolicy nawinie. Mieszkać mieszkała u Betty, w razie czego dało się ją objeść…
- Chyba zacznę twierdzić, że w tym mieście nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem - mruknęła cicho, na szczęście prędko wróciła na ziemię. Konkretnie do Madi - O której przyjmujesz ostatniego klienta? Wbiłabym ci się na ostatek, tym razem legalnie i przy okazji obgadamy dziarę. - podniosła się, zgarniając paczkę papierosów ze stolika. Pot wysychał, oddechy się unormowały. Nadchodził czas drugiej tury, lecz jeszcze trochę spokoju zostało. Pomachała wymownie kartonowym pudełeczkiem - Z drugiej strony i tak miałam spytać. Gdzie tu się da kupić motor? Komunikacja miejska działa tylko do konkretnej godziny, a ostatnio mam brzydki nawyk wracania bladym świtem… tak jakoś - rozłożyła bezradnie ramiona - Z zaległych żołdów jeszcze parę talonów się ostało. Jeśli mam zainwestować w konkret zanim je przepiję i rozwalę, to ostatni moment. No ale potrzebuje waszej rady.

- Motor? Będziesz jeździć motorem? W obcisłym skórzanym wdzianku? -
Val wydawała się bardzo zainteresowana pomysłem swojej kumpeli i widocznie chętnie by ją widziała w skórzanym kostiumie motocyklistki. Reszta dziewczyn zaśmiała się cicho ze zrozumieniem i aprobatą ale podeszły do pytania troszkę bardziej poważnie. Po chwili wspólnej wymiany uwag i adresów jakich na razie Lamia nie rozpoznawała mniej więcej zgodnie uznały, że albo trzeba by uderzyć na motoszrot czyli lokalny targ motoryzacyjny gdzie można było dostać wszystko, od skutera po ciężarówkę. Tylko niekoniecznie akurat dzisiaj i akurat to co się szukało. No ale w dłuższej perspektywie czasu jak kogoś nie piliło a się trochę znał i wiedział czego szuka to wydawało się najpewniejszym adresem. Było też trochę barów gdzie lubili się zjeżdżać motocykliści z różnych band i gangów to można było rozpytać i zbadać teren chociaż wiadomo, ani to element grzeczny ani miły no i ryzyko też jakieś było większe niż udać się do ratusza czy na motoszrot. No i Val kojarzyła, że jej znajomy ma warsztat gdzie sporo zajmują się jednośladami to może by coś miał zaś Madi przypomniała sobie, że Skaner też ma motor. Znaczy miał. Nie była pewna jak teraz to wygląda.

Tropów znalazło się całkiem sporo, zostało sprawdzić je po kolei i znaleźć własne dwa kółka do szybkiego przemieszczania po mieście. Były też inne, całkiem przyjemne aspekty.
- Skórzane wdzianko? Obcisłe? - udała że się nad tym zastanawia, chociaż odpowiedź należała do oczywistych - To już któraś będzie musiała ze mną iść i powiedzieć czy przypadkiem w moja dupa nie wygląda grubo w takich klimatach - spojrzała jakoś tak najbardziej na kelnerkę, a następnie uśmiechnęła się do Madi - Pogadam z nim, chyba mnie nie pogryzie… ale to później. Która idzie zapalić? - popatrzyła wymownie na paczkę fajek.

- Język Księżniczko! Jako moja asystentka musisz zachowywać się na odpowiednim poziomie. - gospodyni nie traciła ani na chwilę czujności reagując od razu na niewłaściwe zachowanie i to u swojej faworyty. Reszta dziewczyn zachowała dyskretną wesołość udając, że wcale ich ten detal nie rozbawił. - I narzućcie coś na siebie, żebym potem nie słyszała, że u mnie jakieś gołe baby latają po balkonie. - okularnica zademonstrowała o co chodzi, sięgając po jakiś szlafrok wiszący niedaleko na kołku. Pozostałe dziewczyny okryły się czym się dało, głównie jakimiś kocami i narzutami które leżały w zasięgu ręki. Ale w końcu wyszły na balkon wszystkie jak nie aby zapalić to po to aby potowarzyszyć bo w końcu tylko Eve i Madi okazało się, że nie palą.

- I obcisłe, skórzane wdzianka, zwłaszcza spodnie są sexy. Jak laska ma na czym je nosić to dla mnie zawsze jakbym widziała tam tabliczkę “Wejdź we mnie!”. - Madi przytaknęła na pomysł ze skórzanymi spodniami. Teraz jej uwaga rozbawiła pozostałe. Eve udała zmartwioną mówiąc, że gdyby wiedziała to by przyszła w skórzanych spodniach, Val zresztą tak samo.

- Skórzane spodnie, od razu z dziurą z tyłu, w strategicznym miejscu - saper dopowiedziała swoje, obciągając kieckę bo w końcu tak do końca nieprzyzwoicie nie wyglądała. Uwagę o języku skwitowała smutną miną deszczowego basseta i pochyliła karnie głowę, udając że z tego zmieszania grzebie butem w podłodze. Za to na balkonie odzyskała rezon i humor, opierając się plecami o barierkę.

- Myślisz że w piątek mogę iść do Olgi w tym? - macnęła się po obroży patrząc na gospodynię, następnie przeniosła wzrok na kelnerkę - Słuchaj, bo potem mogę zapomnieć. Jak będziesz w robocie i przypadkiem wpadnie do baru ten palant od szarpania drutów powiedz mu żeby czekał na mnie w środę o 18 właśnie u Garry’ego. Szybciej go zobaczysz niż ja.

- Rude Boy? Dobra, jak go spotkam to mu powiem.
- Val sięgnęła po białą pałeczkę i odpaliła przy okazji kiwając głową na znak, że sprawa będzie załatwiona o ile punk się pojawi u Gary’ego.

- Oczywiście Księżniczko. Bardzo ci w tym do twarzy. Resztę stroju na piątek też ci dobierzemy. - Betty wydmuchała dym siedząc na swoim ulubionym fotelu na balkonie.

- Spodnie? I to skórzane? Z dziurką? Rany ty to wiesz jak się dla mnie ubrać. - masażystka wymownie stanęła tuż za Lamią przyciskając ją do barierki balkonowej. A, że wciąż miała przypiętego penetratora to sierżant nie omieszkała tego nie zauważyć, nawet jeśli na razie nic jeszcze nie penetrował.

- Tak działa ten układ, ja wiem jak się ubrać, ty jak mnie rozebrać. Nie tylko żeby dać ulgę obolałym plecom i barkom. Albo lędźwiom - naparła biodrami na drugą brunetkę, przytulając się plecami do jej frontu. Znów zrobiło się jej gorąco, przestała zauważać chłodny wiatr do tej pory wywołujący gęsią skórkę. Teraz miała ją z kompletnie innego powodu. Już wiedziała co założy na sesję u Skanera, choćby miała jutro wciągnąć wagon amfy i zlatać na piechotę całe miasto. Madison była tego warta, jej uśmiech ważył więcej od złota.

- Kończmy te szlugi i wracajmy do środka - sapnęła ze śmiechem, paląc już pospiesznie. - A właśnie. Betty, wypadamy wieczorem po zabawie do Honolulu. Val i Eve zgodziły się pomóc złapać Steve’a. Możliwe że dziś też będziesz miała nadprogramowe dusze… w moim łóżku. - posłała kasztance całusa - Miałam uprzedzać i… obiecuję że nie zgorszymy Amelii. Za bardzo.

- Oczywiście Księżniczko, dobrze, że mówisz, że gdzieś się jeszcze wybierasz dzisiaj. Dobrze, że chociaż wrócisz na noc.
- gospodyni przyjęła ze spokojem informację od Księżniczki. Wstała ze swojego miejsca i zdusiła peta w popielniczce. Reszta dziewczyn też potraktowała to jak wezwanie do loszkowej mobilizacji. Zwłaszcza, że widok ocierających się o siebie bioder i pośladków Lamii i Madi był na tyle kuszący, że pobudził i rozbudził towarzystwo. Masażystka z uznaniem przyjęła kontrpropozycję ciała faworyty Betty i pozwoliła sobie przycisnąć ją do barierki bez oporu przez co obie mogły się poczuć wyraźniej. Zwłaszcza zrobiło się ciekawie jak bladolica nakierowała swojego sztuczniaka nieco niżej. Tak by trafił pomiędzy uda i ich zwieńczenie. Co prawda do tego musiała trochę podwinąć lateksową spódniczkę Lamii ale to chyba nikomu na balkonie nie przeszkadzało.

Ale po wezwaniu i Księżniczki i Królowej, damy dworu ruszyły z balkonu do wnętrza mieszkania. Madi znów była w gotowości bojowej bo przechodząc przez balkonowy próg złapała za biodro Lamii i przysunęła ją do siebie. Znalazła ustami jej usta i pocałowała ją łapczywym pocałunkiem. Ale to jej nie wystarczyło bo popchnęła ją w końcu do ściany i tam przyszpiliła ponownie. Tym razem od frontu, mocnym, zdecydowanym pocałunkiem i tak samo zachłannymi dłońmi które buszowały od góry lateksowej kiecki próbując dobrać się do jej piersi aż do dołu gdzie ją podwinęły i zaczęły penetrację jej ud.

- Oj, gołąbeczki, na takie zabawy to zapraszam wiecie gdzie. - ton Betty przybrał lekko strofujące barwy co w połączeniu z klaśnięciem w dłonie odniosło pożądany skutek. Madi puściła Lamię, śmiejąc się nieco gardłowo i pociągnęła ją za sobą do prywatnej sypialni dominy i jej tajnego loszku.

- Spoko, mam nagrane, świetny spontan wam wyszedł! - Eve szepnęła do nich w drodze wskazując trzymanym smartfonem. Ale zaraz całą, rozweseloną i rozochoconą gromadką znów znalazły się w miejscu tortur i kaźni do którego było im tak śpieszno.

- To może teraz ty Księżniczko? Masz jakiś pomysł w co byśmy mogły zagrać teraz? - Betty w czarnym gorsecie świetnie podkreślającym jej szczupłą sylwetkę i dominującą rolę w tej gromadce uśmiechnęła się zachęcająco do swojej faworyty. Reszta dziewczyn wydawała się tak samo zaskoczona jak i ciekawa tą propozycją więc czekała z sympatią na twarzach co tym razem wymyśli ich kumpela.

- Chyba mam - saper uśmiechnęła się tajemniczo, zachodząc Madison od tyłu i mocno przyciskając do siebie. Ugryzła ją przy tym w lewy bark, mocno oplatając ramionami aby się nie wywinęła - Ale do tego Madi musi zmienić sprzęt… na tamten - zwolniła jedną rękę, wskazując półkę z zabawkami najróżniejszymi w tym tę o którą jej chodziło: pas podobny do już używanego, tyle że z dwoma sporymi wypustkami jedna nad drugą.
- Kolejka przypada Eve, klęczenie ograne więc zróbmy pion. Podnieśmy dyby do samej góry, a ty zajmiesz się nią jak ci będzie wygodnie - dla kontrastu pocałowała delikatnie prawy bark brunetki - W tak zwanym międzyczasie ja i Val poćwiczymy masaż na szlachetnej pani, weźmiemy do serca jej wskazówki… żeby na przyszłość wiedzieć jak się zabrać porządnie do fachu masażysty.

Madi dała się złapać i opleść ramionami ale gdy padały kolejne pomysły dziewczyny stopniowo cichły i robiły coraz większe oczy. Jedynie Królowa od początku wydawała się promieniować dumą i uznaniem dla pomysłowości i inicjatywy swojej Księżniczki. Madi podeszła do wskazanego ustrojstwa i wzięła je w dłoń aby pokazać reszcie.
- Znaczy to mam założyć? - upewniła się machając lekko “tym” w dłoni. Widząc potwierdzenie roześmiała się podekscytowana. - O rany, tak to jeszcze nikogo nie zapinałam! Ale będzie ubaw! - zawołała radośnie i już bez ociągania rozpoczęła wymianę zabawek. Para blondynek przyglądała się temu ale też jakoś bez zaniepokojenia na twarzach.

- Wow! Niezłe! To będę na stojaka? A to da się tak wysoko podnieść? I w dwie dziurki na raz? Woow! To też jeszcze tak mnie nikt nie brał! - Eve wyglądała na równie uszczęśliwioną debiutem w takiej zapinanej roli jak Madi w zapinającej. Krótkoostrzyżona blondynka podeszła do króla kolekcji gospodyni i zaczęła go oglądać aby sprawdzić jego możliwości pod tym kątem.

- Ale świetnie to wymyśliłaś! Podoba mi się i te dyby i ten masaż! - Val też była ucieszona takim scenariuszem. Z emocji pocałowała szybko ciemnowłosą pomysłodawczynię w policzek.

- Prawdziwa z ciebie Księżniczka, Księżniczko. - Betty rzekła z uznaniem i dumnym uśmiechem na twarzy po w nagrodę pocałowała swoją faworytę. Delikatnie, czule i po partnersku.

Potem nastąpiła przerwa techniczna gdy Madi wymieniała sprzęt a Betty mocowała Evę w dybach. Najpierw tak samo jak niedawno Val ale szybko zademonstrowała szerokie spektrum możliwości królewskiego urządzenia. Po kawałku, jak po jakichś szynach, przesuwała zestaw wyżej i wyżej. A wraz z nim coraz wyżej unosiła się schwytana w te pęta blondynka. W końcu już prawie zawisła na samej górze i podłogi dotykała już tylko samymi palcami.

- Ale kto będzie nagrywał? - wystękała Eve gdy Betty już kończyła przygotowania. Fotograf widocznie zorientowała się, że w takim scenariuszu nie było mowy o kamerzystce. Madison też już właściwie była gotowa. Pogłaskała czule soje zdublowane zabawki i patrzyła z lubieżnym spojrzeniem na wystawioną na jej pastwę niewolnicą.

Problem wymagał szybkiego przemyślenia i równie prędkiego znalezienia rozwiązania. Brak fotografa/kamerzysty odrobinę zmniejszał pole zasięgu i manewru całego przedsięwzięcia, ale dało się to obejść.
- Zróbmy tak. - Mazzi splotła dłonie, wyłamując palce przed ciężką pracą - Przez pierwsze parę minut ja wezmę kamerę, Val się rozgrzeje z Betty. Potem się zamienimy: Val weźmie kamerę, a ja popróbuję tej sztuki masażu. Na koniec ustawi się smartfon tak aby ogarniał jedną scenę, a główna kamera… hm. - zagryzła wargę - Na pierwszym planie będzie druga scena, a w tle pierwsza… czyli już obsługiwana smartfonem. Wtedy nagra się wszystko co ważne, a jednocześnie zyskamy efekt że to jedna wspólna całość. Tak mi się wydaje, nigdy nie reżyserowałam niczego poza odprawami… albo lekcjami biologii - rozłożyła ręce.

- Noo… ale to by dużo latania było, zmiany kątów, ustawień, kamer… - Eve mimo, że zawieszona prawie pod sufitem też główkowała nad tym tematem. I jej doświadczenie okazało się na tyle przydatne, że coś jednak wymyśliła.
- Betty, a jak ty będziesz leżeć podczas tego masażu? Na brzuchu? - zapytała krótkowłosa zerkając na okularnicę. Ta po chwili zastanowienia pokiwała twierdząco głową.
- Ej, no to proste! - zawołała uszczęśliwiona fotoreporterka. - Niech Betty trzyma kamerę! Będzie leżeć to będzie stabilna i będzie kamerować mnie i Madi. A was niech kamerują druga kamerka. - zaproponowała.

- Mnie pasuje. - gospodyni uśmiechnęła się enigmatycznie i we trzy, z obydwoma kamerami, podeszły do łoża tortur. Ale bez zapinania można było całkiem wygodnie się położyć co właśnie uczyniła królowa swoich włości.

Wyglądała jak bardzo apetyczne danie główne, podane aby cieszyć nie tylko smak ale i wzrok, o dłoniach nie wspominając. Przybrała taką pozę, że nie szło od niej oderwać oczu, przynajmniej Mazzi miała z tym problem. Gapiła się z wyrazem zachwytu na twarzy, który szybko zmienił się w głód i niecierpliwość, gdy podeszła powoli do półmiska.

- Gdzie ty byłaś przez całe moje życie - westchnęła rozmarzona, głaszcząc delikatnie ramię, obojczyk i szyję okularnicy. Nachyliła się, całując ją prosto w rozchylone, czerwone usta przez długą, mokrą chwilę.

- Widzę jeden problem - wyszeptała gorączkowo, splatając palce z tasiemkami stanika - Za dużo ubrań. Val, pomóż mi z tym.

- Mogłabym zapytać cię o to samo Księżniczko. - gospodyni pozwoliła sobie na chwilę szczerości i czułości gdy oddała Lamii pocałunek. Przyglądała się też z aprobatą jak zaczyna się proces zdejmowania gorsetu jaki miała na sobie. Ten moment wykorzystała Val aby się wtrącić.

- A ten masaż to ma być gdzie dokładnie? Dół też? - dredzik popatrzyła na długie, smukłe nogi gospodyni zakończone wysokimi butami na jeszcze wyższym obcasie. Skórzano - rzemienna konstrukcja z czarnego, wypolerowanego materiału wydawała się hipnotyzować kelnerkę.
- Bo jak też to trzeba by zdjąć buty. Mogłabym się tym zająć! - zapewniła gorliwie patrząc na twarze obydwu kobiet zgromadzone po drugiej stronie stołu na jakim akurat wylegiwała się okularnica.

- Mogłabyś? - Betty popatrzyła przez całą swoją długość na stojącą przy jej dole dredziarę w stroju seksownej pokojówki. Ta żwawo pokiwała natychmiast głową na znak potwierdzenia.
- Przemyślę to jeszcze. Może jakby udało ci się nagrać detale tej podwójnej penetracji bo jestem ich bardzo ciekawa a stąd chyba nie będzie widać wszystkiego… - łaskawa pani mówiła jakby zastanawiając się na głos nad jedną z opcji. Rzeczywiście parka przy dybach kończyła wszelkie przygotowania i bladolica masażystka właśnie wstępnie zabawiała się krótkowłosą łapiąc ją za głowę i odchylając do tyłu. Widok był trochę z tyłu a trochę z profilu więc wszystkiego rzeczywiście nie było widać.

- Jasne! Już lecę! Gdzie ta kamera?! - propozycja wydawała się wręcz uskrzydlać kelnerkę. Prawie zerwała się do biegu na w półprzytomnie chwytając smartfon i podbiegając do pary w i przy dybach. Najpierw się nachyliła a w końcu uklękła aby uchwycić w kadrze zamówione przez gospodynię detale. I w samą porę. Bo Madi zaczynała właśnie używać swojej podwójnej zabaweczki aby wejść w podwieszoną pod sufitem ofiarę. Ta zaś miała bardzo bogatą i zmysłową mimikę, mimo, że twarz krzywiła się raczej w barwach napięcia, może nawet boleści czy obaw. Ale przyśpieszone oddechy i rumieńce oraz brak protestów ze strony jakiejkolwiek ze stron jakoś nie wskazywały, że którejś dzieje się krzywda.

- Tylko zróbcie wyraźne… żeby było wiadomo, że to ja… - na wpół przytomnie trochę upomniała a trochę poprosiła ich zawieszona pod dybami dziewczyna. Ale musiała przerwać bo Madi wreszcie w nią weszła. W oba otworki na raz! Teraz zaś przy wtórze coraz głośniejszych sapnięć, jęków i brzęków zapięć, sprzączek, łańcuszków i drewna zaczynała stopniowo zwiększać tempo zabawy.

Trochę Lamia żałowała, że to nie ona tym razem stoi za kamerą, dokumentując zabawy przy dybach. Od pierwszych sekund dało się poznać, że dogrywka od samego startu ma większe i mocniejsze tempo, tak samo jak głośniej i żywiej reagowała zakuta blondyna.

- Skandal… po prostu skandal - saper pokręciła głową, rozsupłując wstążeczkę za wstążeczkę i tasiemkę za tasiemką, aż uwolniła tors okularnicy z czarnego materiału. Mlasnęła, pochylając się aby ustami móc zbadać smak skóry między obojczykami.

- Tak cię tutaj zostawić… - mruknęła, przechodząc z zabawą na piersi. Pocałowała każdą z nich w sterczącą brodawkę, podrażniając je dodatkowo końcem języka, ale umówiły się na masaż, więc od tego należało zacząć. Val preferowała dół, dlatego góra automatycznie przypadła starszej sierżant, a ta nie narzekała. Powoli, kolistymi ruchami zaczęła ugniatać mięśnie ramion, barków i przedramion pielęgniarki, aż poczuła pod palcami że rozluźniają się, opadając po kontakcie płasko na stół. Wtedy dopiero przeszła do boków i mostka, omijając te najbardziej interesujące fragmenty na potem.
- Specjalne życzenia? - spytała, gdy większość korpusu była już przygotowana do dalszej obróbki.

- Łydki i stopy. Mówię ci Księżniczko, ludzie to nie mają pojęcia ile taka niedoceniana pielęgniarka musi się nachodzić, nastać i nabiegać na tych swoich patyczkach. - westchnęła gospodyni aby inscenizacja wymęczonej i niedocenianej pielęgniarki była pełna. I wreszcie ta wymęczona i niedoceniana pielęgniarka trafiła na kogoś kto potrafił ulżyć jej w tym zmęczeniu. Położyła sobie małą kamerę Eve gdzieś na mostku i trochę między piersiami przez co powstawał ciekawy dokument z pracy Księżniczki nad całym dołem gospodyni. Ta zaś ułożyła się wygodnie pozwalając się jej masować bez ograniczeń.

- Stopami zajmie się Val, nie pozbawiajmy jej tej frajdy. - Mazzi zerknęła na dredziarę, potem skierowała spojrzenie na uda i łydki w wysokich, skórzanych butach. Cofnęła się do tyłu, kładąc jedną nogę pielegniarki na swoim ramieniu.
- Postaram się pomóc… w końcu musimy sobie pomagać - powiedziała cicho, zaczynając masować udo od krocza w kierunku kolana powolnymi, kolistymi ruchami.

- No Księżniczko, widzę, że potrafisz o mnie zadbać po takim wyczerpującym weekendzie. - zaśmiała się cicho okularnica widząc i czując jak działają na nią manewry drugiej kobiety. Kamerka się przekrzywiła i nie łapała już pewnie wszystkiego dlatego złapała ją w jedną dłoń i nakierowała na siebie i swoją faworytę. - Może pomyślisz o jakimś nawilżeniu? W tamtej szafce myślę, powinnaś coś znaleźć. No chyba, że wolisz wykazać się własną inwencją. - gospodyni wskazała wolną dłonią na jakąś szafkę w rogu pomieszczenia. I popatrzyła z zaciekawieniem jak Lamia sobie poradzi w tej sytuacji.

Skorzystanie z gotowca byłoby pójściem na łatwiznę, dlatego saper nie ruszyła się z miejsca. Zamiast tego wystawiła język, pozwalając aby pierwsze krople śliny spadły z niego prosto na skórę. Patrzyła na to zafascynowana, a gdy wilgoci zrobiło się więcej, rozciągnęła ją dłonią prosto po udzie, całując krótko pępek.

- Ktoś musi wreszcie się tobą zająć, toż to grzech… zostawić cię tak samą i obolałą - odpowiedziała niskim głosem, kończąc rozmowy. Wzięła się do pracy, tym razem wpierw liżąc brzuch i boki ciała na stole, a dopiero potem zabierając się na ugniatanie ich rękami. Sunęła od dołu ku górze, kończąc chwilowo wędrówkę na piersiach. Złapała je w dłonie, wspomagając pracę ustami i oczywiście językiem aby nie powodować podrażnień z powodu zbyt suchej powierzchni.

- Oh, moja ty Księżniczko… - zamruczała z zadowolenia leżąca na stole tortur kobieta o kasztanowych włosach, okularach i wysokich, skórzanych butach na jeszcze wyższym obcasie które były w tej chwili jej jedynym ubraniem jakie miała na sobie. Buty jednak stanowiły świetny element kostiumu i roli w jakiej występowała ta kobieta. Teraz jednak stopniowo rytm jej oddechu nabierał tempa, skóra zaczynała reagować zaczerwienieniem i emanującym ciepłem. Spojrzenie robiło się najpierw senne i rozleniwione ale w miarę postępu masażu dominowało coraz większe pobudzenie i podniecenie. Widoczne także w spojrzeniu, ruchach i oddechem coraz wyraźniej podbarwionym chrypką pobudzenia. Do tego gdzieś po sąsiedzku dochodziły odgłosy i dźwięki wydawane przez pozostałą świetnie bawiącą się trójkę. Madi doszła do etapu pompowania zakutej w dyby blondyny w tym swoim ekspresowym tempie przez co obie traciły już kontrolę nad skalą i rodzajem wydawanych dźwięków. Za to i widać, i słychać było, że obie są jak najbardziej za kontynuowaniem tej zabawy. Val kucała albo klęczała przy nich aby z tek perspektywy złapać w oko kamery co się da.

- Chodź tu do mnie Księżniczko. - Betty skorzystała z okazji gdy twarz kochanki zawędrowała w pobliże jej twarzy i chwyciła ją przyciągając do siebie i całując ją ponownie. Tym razem dało się wyczuć zmianę zgodną z postępującym stopniem podniecenia. Całowała mocno, namiętnie i głęboko przytrzymując przy sobie głowę Lamii w zdecydowanym uścisku.
- Bardzo mi pomogłaś, jestem bardzo z ciebie zadowolona i czuję się lepiej. Jak myślisz, mogłabyś coś poradzić jeszcze na tej stronie czy teraz weźmiesz się za tą drugą? - zagadnęła ją z oznaką zadowolenia na twarzy jakby obie wersje pasowały jej równie dobrze.

- Nie wiem czy przy takim rozmiarze uszkodzeń poradzę sobie sama - Lamia sapnęła, kładąc się torsem na torsie drugiej kobiety i zaczęła inny rodzaj masażu. Tym razem własnym ciałem, ze szczególnym uwzględnieniem piersi. Wargami pieściła twarz, włosy i szyję tej pod spodem, w końcu siadając na jej biodrami okrakiem. Aby nie upaść zaparła się rękami o blat po obu stronach Betty.
- Val, podejdziesz? Sama nie dam rady zająć się dołem, gdy ratuję sytuację na górze - zwróciła się do dredziary, na chwile odrywając uwagę ust od drugich ust.

Betty zajęczała z zadowolenia gdy piersi faworyty zaczęły tak przyjemnie ściskać i ugniatać jej piersi. Przymknęła oczy i na twarzy pojawił się pełen zadowolenia uśmiech.
- Już, już! - Val która akurat miała stopę Eve na ramieniu aby mieć lepsze pole do nagrywania podwójnych harców zabaweczki przypiętej do bioder masażystki która bez litości atakowała oba wejścia uwieszonej pod sufitem blondynki szybko zdjęła stopę blondyny nie zapominając jej przedtem pocałować i podreptała na wezwanie Księżniczki. Zatrzymała się przy stole trochę niepewna albo z niedowierzaniem wpatrując się na swoje szczęście.

- Możesz nam zdjąć buty Val. Ale zajmij się nami bardzo troskliwie bo chyba widzisz, że miałyśmy i mamy ciężki weekend i potrzebujemy trochę troski. - Betty leniwie uniosła oko aby spojrzeć na usłużną kelnerkę a tej prawie oczka się zaświeciły gdy to usłyszała.

- Naprawdę?! Wam obu! O rany! - położyła smartfon na brzegu stołu i sama czym prędzej zajęła pozycję z drugiej części stołu. Powinno ją to na trochę zajać bo o ile zdjęcie pantofli jakie miała na sobie Lamia było całkiem proste to zdejmowanie długich butów Betty zapowiadało się równie prosto jak ściąganie z niej gorsetu. Jednak Val miała taką minę jakby właśnie następował ten etap zabawy jaki lubiła najbardziej. Ze swojej odgórnej perspektywy Lamia ze wszystkich uczestniczek zabawy miała chyba najpełniejszą perspektywę. Pod sobą miała leżący front Betty w jak najbliższej, kontaktowej odległości. Gdy się odwróciła za siebie widziała i czuła Val, która dzielnie i z pełnym oddaniem przystąpiła do operacji zdejmowania ich butów i zadbania dłońmi i ustami o to co dotąd kryło się pod nimi. A przed sobą miała widok na skazaną na wysokie dyby Eve błyskawicznie penetrowaną przez Madi. Obie były już zziajane i spocone jak pod koniec biegu przełajowego ale pod wpływem ekstazy pewnie ledwo to rejestrowały.

Nadchodził wielki finał, Betty też wyglądała na zrelaksowaną i odprężoną. Z tyłu pracowała Val, czego efektem były westchnienia kasztanki i dwie pary butów walające się po podłodze. Sierżant zeskoczyła na podłogę, ustawiając się tyłem do dyb, a przodem do głównego dania.
- Val… zajmij się może łydkami, co? - popatrzyła wymownie na dredziarę. Obie wiedziały że aby to zrobić musiała unieść nogi ponad płaszczyznę stołu.
- Wyglądają na spięte, opuchnięte - dopowiedziała, schylając się nad brzuchem kasztanki i powoli, nigdzie się nie spiesząc, schodziła w dół aż do złączenia ud. Podniosła wzrok, puszczając Betty oczko, nim pocałowała wzgórek łonowy. Głaszczące ruchy z boków i bioder przeszły na wewnętrzną stronę ud, wargi i język zaczęły masaż wewnątrz ciała, dokładając więcej wilgoci do tej wypływającej już na blat stołu.

Val w roli pomocniczej masażystki, zwłaszcza dolnych rejonów tak smukłego, kobiecego ciała spisywała się wybornie. Domyśliła się co ma robić i to robiła. Z pełnym zaangażowaniem i wyrazem szczęścia na twarzy. Jej palce, usta i dłonie pieczołowicie zajmowały się fragmentami anatomii Betty i jej kochanki. I wydawało się, że im niżej od kolan tym więcej uwagi, czułości i troski okazywała im kelnerka z jasnymi blond dredami. Zgodnie z poleceniem większość uwagi poświęcała Betty ale i Lamia mogła na sobie odczuć jej zabiegi. Na swoich łydkach, kostkach i stopach poczuć fragmenty anatomii kelnerki. Poczynając od palców i dłoni, przez usta i język aż w końcu po pewnym przetasowaniu jej kostiumu pokojówki także jej przekłute kolczykami piersi.

Betty również wydawała się wniebowzięta z takiej obsługi. Miała coraz większe kłopoty z trzymaniem kamery i nagrywaniem tego wszystkiego więc w końcu odłożyła kamerę i po prostu cieszyła się z serwowanych przyjemności. Lamia w przeciwieństwie do Val, z racji wyżej zajmowanej pozycji, miała możliwość obserwacji także twarzy swojej królowej. Oraz coraz intensywniej drgających piersi i brzucha. Czuła na sobie jej uda, gdy na przemian albo próbowała je rozchylić jak najszerzej albo na odwrót, zaciskała jakby chciała nimi zmiażdżyć swoją faworytę. W końcu, gdy dało się wyczuć, że zbliża się finał, złapała ją mocno za włosy i przycisnęła do siebie.
- Tylko nie przerywaj! - rozkazała pomiędzy kolejnymi jękami. I jakby obawiając się, że może stać się inaczej zawinęła jedną nogę od Val i owinęła ją wokół pleców i talii Lamii aby przycisnąć ją do siebie jeszcze bardziej.

Nie przerwała, skupiając się wyłącznie na czerpaniu przyjemności z zaistniałej sytuacji. Z dźwięków dobywających się z szybko unoszącej się piersi, ze spazmatycznie zaciskajacych się wokół jej palców mięśni. Z drżenia skóry pod sobą, widoku amoku na twarzy kasztanki.
Patrzyła na dreszcze, na przyspieszony oddech, na fale rozkoszy, którymi zalewała najlepszą przyjaciółkę i kochankę. Nie zwalniała, cały czas pieszcząc ją aż wreszcie padło na wpół przytomne na blacie i nieruchome. Gdy Betty odzyskiwała oddech, Mazzi zastanawiała się co dalej?

Pocałować ją? Teraz? Pogłaskać po policzku, przesunąć kciukiem po dolnej wardze i połączyć usta? Robiła to dokładnie, nieraz. Miały już to wyćwiczone, niemalże czuła pod kciukiem miękkość jej ust, ich kształt, ciepło… smak inny niż specyficzny smak spełnionej przyjemności na wargach i brodzie.

- Chcesz się czegoś napić? - saper spytała dopiero po dłuższej chwili, nie chcąc gospodyni psuć tego momentu szczęścia po spełnieniu.

Doprowadzona do ekstazy kobieta nie odpowiedziała od razu. Wciąż ciężko dyszała i oddech dopiero się normował. Na twarzy widniał leniwy wyraz twarzy błogiego spełnienia. Dlatego wydawało się, że po chwili dotarło do niej pytanie kochanki. Wtedy uniosła głowę i popatrzyła w swój dół na twarz przy swoich biodrach i brzuchu. Uśmiechnęła się pełnią szczęścia na twarzy i przyzwała ją palcem do siebie. Gdy wykonała polecenie sprytnie zahaczyła tym palcem o zaczep obroży swojej Księżniczki i przysunęła ją do siebie jeszcze bliżej aż zetknęły się ustami w długim, czułym pocałunku. Betty objęła ją przy tym jak na przyjaciółkę, partnerkę i kochankę przystało. Gdy skończyły się całować, gdy w nozdrza Lamii uderzył ten charakterystyczny zapach jabłkowego szamponu jakiego używała gospodyni, to okularnica jeszcze jej nie puszczała. W zamian uśmiechnęła się z bliska posyłając jej rozmarzone spojrzenie.

- Popatrz Księżniczko, jak to się w życiu dziwnie układa. Myślałam, że jesteśmy umówione we dwie na te wszystkie atrakcje jakie tutaj na nas czekają. A tu zobacz! Jak się te atrakcje rozpanoszyły! - roześmiała się wesoło przypominając jak to kiedyś, wieki temu, gdzieś na początku właśnie kończącego się tygodnia, umawiały się na zabawę w panią i jej niewolnicę. A ile się zmieniło przez ten tydzień! I to o dziwo na lepsze! Ale nadal przecież zdawały sobie sprawę, że osią tego systemu są właśnie one dwie.

- Chodź Księżniczko, zajmij miejsce obok mnie. Chyba coś miałyśmy nagrać. - Betty wyglądała, że jest w tej chwili najszczęśliwszą kasztanką na świecie. Przesunęła się trochę na tym stole tortur aby zrobić miejsce dla swojej Księżniczki i przekręciła się na brzuch. W tej pozycji można było mieć świetny widok na kulminacyjny punkt audiencji Eve u króla kolekcji tych prywatnych włości tutejszej królowej.

- I chodź do nas Val, też się spisałaś. - kasztanka przyzwała gestem i słowem wykolczykowaną dredziarę która trochę się wycofała aby nie wtrącać się w te czułości na szczycie. Ale teraz wyraźnie uciszyła sie, że o niej nie zapomniały. Podbiegła i uklękła przy stole też spoglądając na widowisko jakie odstawiała Madi i Eve.
- Jestem z ciebie bardzo zadowolona Val. Widzę, że Księżniczka się nie myliła i naprawdę umiesz zadbać o obuwie i stopy w należyty sposób. - łaskawa pani okazała łaskę i wspaniałomyślnie pochwaliła blondynę tonem i stylem należytym dobrze wychowanym damom i naturalnie urodzonym władczyniom. Twarz okolona jasnymi dredami rozpromieniła się od tych pochwał.
- Jak myślisz Księżniczko? Może byśmy wzięły Val na osobistą pokojówkę? Ze specjalnością podnóżka? - Betty była zadowolona i dyskutowała o losie ubranej w kostium pokojówki blondynki klęczącej obok stołu tonem swobodnej dyskusji o wczorajszej pogodzie czy jutrzejszym obiedzie. Sądząc z podekscytowanego spojrzenia dredziary taka dodatkowa praca bardzo by jej odpowiadała.

Zaplątana w kobiece kończyny i tułowia sierżant zmarszczyła brwi słysząc propozycję. Wydęła wargi, wchodząc w rolę narzuconą przez gospodynię.

- Tylko koniecznie w tym uniformie - wskazała porozpinany i w większości zrzucony kostium służącej - Idzie jesień, będzie coraz chłodniej, a wiadomo jak to w starych kamieniach. Co człowiek nie zrobi, zawsze będzie przeciąg… no i oczywiście zimno, bo mury stare, podłogi kamienne… i te kafelki w łazience - jęknęła na samą myśl - Nie wyobrażam sobie wychodzić na nie z kąpieli po ręcznik… tak. To świetny pomysł. W razie czego bardzo marzną mi stopy gdy śpię - pochyliła się nad Val, zdradzając jej tę tajemnicę teatralnym szeptem.

- Będę mogła być waszą służącą!? I podnóżkiem! I w tym kostiumie!? Ale wy jesteście super! - Val chwilowo zapomniała o całej reszcie i z emocjo uściskała swoje władczynie niczym najlepsze kumpele. - Mogę cię budzić tak jak dzisiaj jeśli tylko chcesz! - szepnęła do ucha Lami gdy ją obejmowała z tej radości. Betty też zaliczyła uścisk wdzięcznej i docenionej służącej co przyjęła z wprawą i wdziękiem naturalnej władczyni i łaskawej pani. Kelnerka rozmaśliła się na całego gorliwie gotowa do pełnienia tej wymarzonej funkcji. Wydawało się, że mogłaby zacząć od zaraz, od poniedziałku i w ogóle to w tygodniu poza swoją pracą u Garry’ego to chyba była gotowa przybiegać zaraz po i wychodzić tuż przed byle tylko móc odbywać służbę tutaj i w takich warunkach.

- Dobrze Val. Ale teraz spójrz, dziewczyny nam chyba dochodzą do wielkiego finału. A myślę, że przydałoby nam się dodatkowe ujęcie. - Betty która kamerowała “na leniucha” czyli po prostu leżała na brzuchu a jednym udem nasuniętym na swoją Księżniczkę wskazała na wolny smartfon którym można było uchwycić show dziewczyn z innej perspektywy. Obie były już nieźle wypompowane i napompowane ale jeśli ucho i oczy nie myliły to właśnie były bardzo blisko tego finału tej sceny.

Ciekawe było czy parka przy dybach w ogóle zarejestrowała co działo się obok. Możliwe że nie, bo zbyt pochłonęły je własne zabawy i dobrze. Znaczy że przyjemnie aktywnie spędziły ten czas. Saper ułożyła się wygodniej obok gospodyni, wtulając się w nią ufnie i równie ufnie spoglądając na jej twarz, co pewien czas zerkając na finał przy królu kolekcji.
- Tak, to doskonały pomysł. - nie odwracając spojrzenia na dredziarę poparła Betty - Bądź dobrą dziewczynką i zajmij się filmowaniem. Ja tu dotrzymam naszej pani towarzystwa, omówimy detale służby abyś też miała parę niespodzianek - położyła dłoń na pośladkach kasztanki, ciesząc się z bijącego od niego ciepła. Drugie ramię zgięła w łokciu, układając na nim głowę.

- Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli Val od czasu do czasu zamieszka mi w nogach łóżka? - spytała cicho kiedy blondynka odeszła zająć się obowiązkami - Będę ją karmić i wyprowadzać. Zaszczepi się ją i nauczy nie obgryzać mebli. Sierści nie gubi, tym lepiej. Amy też nie ma na nią alergii… proszę Betty, zatrzymajmy ją - zrobiła proszącą minę.

- Ale mnie bierzesz pod włos… - okularnica udawała, że nie patrzy na kobietę obok tylko pilnie nagrywa wielki finał królweskiej audiencji. Val znów ukucnęła przy obu dziewczynach i ustawiła smartfon do nagrywania. Z dołu mogło powstać ciekawe ujęcie jakiego nie dawała ani kamerka w dłoniach leżącej na stole kasztanowłosej ani ta nieruchoma, ustawiona w rogu prywatnego loszku dominy.

- Jeśli nie będą się gryzły z Amy i jak na każdą suczkę mającą właściciela będzie nosić odpowiednią obrożę to myślę, że będę mogła pójść na taki układ. - łaskawa pani zgodziła się łaskawie na propozycję swojej faworyty. - A swoją drogą jest naprawdę urocza gdy da się jej buty albo stopy do zabawy. - okularnica spojrzała na Lamię naprawdę rozbawiona gdy w zaufaniu dzieliła się z nią tym spostrzeżeniem. Ale Eve i Madi znów im przerwały. Widocznie był koniec. Ociekająca potem masażystka w końcu przylgnęła przodem do równie spoconej partnerki. Obydwie miały włosy mokre od potu i dyszały jak po jakimś maratonie. Wydawało się, że Eve utrzymuje się na nogach tylko dlatego, że upaść nie może bo jest zawieszona w dybach. A Madi dlatego, że chwilowo zawiesiła się na niej. Val też wstała aby przekierować kamerę na ich twarze. Masażystka i fotograf roześmiały się cieżkim ale zadowolonym śmiechem i pocałowały się czule we wzajemnym podziękowaniu za ten wspólny czas, wysiłek i dzieloną przyjemność.

- Chodź Księżniczko, trzeba je rozpiąć. - Betty pocałowała swoją faworytę i odłożyła kamerę. Eve nie miała szans uwolnić się sama z dyb, Madi właściwie słaniała się na nogach a poza tym Betty pewnie miała największą orientację co i jak tutaj działa w jej prywatnym loszku.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172