Dojrzawszy pistolety wśród zdobycznego ekwipunku oczy krasnoluda zaświeciły się z radości. Garłacz posiadał wiele zalet, jednak przy strzelaniu w pojedynczy cel zużywał mnóstwo amunicji, a przy tym zwiększał ryzyko trafienia postronnych osób. Pistolet nie oferował dużego zasięgu, jednak dwa takie pozwalały szybko wpakować dwie kule w nieszczęśnika po drugiej stronie luf. Osprzęt dodatkowy, czyli kule i ładunki prochowe w ładownicach pozwalał odbudować skromne zapasy brodacza.
Wtedy pojawił się szeregowy Frietz i zaczął rozdawać fanty znalezione przy jednym z Granicznych, którego porwał nurt rzeki. Kolejny pistolet w rękach krasnoluda sprawił, że ten najpierw podejrzliwie łypnął okiem na darczyńcę, by dojrzawszy wyraźnie krasnoludzką robotę w postaci charakterystycznych ornamentów na lufie i wyłożonej rogiem muflona rękojeści złagodzić wyraz twarzy i podsumować podarek pełnym zainteresowania mruknięciem. Nieskrywanej radości nie zepsuł nawet fakt, że broń zdawała się być uszkodzona - zbliżająca się wizyta w karaku z pewnością będzie doskonałą okazją do naprawy.
- To może się udać. - Powiedział włączając się do rozmowy co do dalszej drogi i problemu, jakim mogli stać się depczący im po piętach Graniczni. - Żeby nie spowalniać marszu ze dwie osoby mogą pójść dalej z kucami, a reszta przyczai się tutaj. Po walce możemy dołączyć do taboru podróżując konno... - wzdrygnął się na myśl o czekającej go morderczej próbie. - Powinniśmy też upewnić się, że Graniczni nie spróbują nas obejść, przeprawić się w innym miejscu i zaatakować z flanki. - Dodał.