Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2019, 12:47   #25
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Kurrrrwa! Nasz przyjaciel zapewne zdołał przekonać tubylców o nas – Heist zacisnął zęby, wygrażając pięścią w stronę morza. - Na ich nieszczęście, sława Morskiej Wiedźmy nie dotarła tutaj! Dalej, załoga, przygotować się do pierdolonej bitwy!

- Załadować mi balistę i wziąć cel na katamaran! Kiedy tylko dranie wejdą w zasięg, posłać pocisk! Łucznicy na burtę, przygotować salwę! Poznamy, ile warte są łuki amazonek! Kto ma tarcze, osłaniać linię i baczyć, czy nie będą chcieli zarzucić haków. Pierwszy, miej mikstury w pogotowiu. Nie chcę mocować ich na balistę, ale pewnie mogą podpłynąć bliżej, to mogą się przydać.

- Ruszać się, wy wodne małpy! Kabo, nie zapomnij wyłowić parę świeżych trupów z morza, chcę mieć dziś porządny kawał gnata dzikusa na stole albo rozwalę tę pierdoloną kajutę!


Vallo ruszył w try miga kierunku balisty. Wskazał Ojo katamaran jako cel i poczęli ładować.
- Szybciej, Ojo. Może dwa razy się uda wystrzelić. Kapitanie! Na Pański znak strzelamy!

- Jeśli nie są wrodzy, strzelając na pewno ich rozwścieczymy.
- Powiedział bosman. - Ale z drugiej strony faktycznie mnich mógł ich przekabacić.

- Kapitanie Wiedźma ma mocniejszy kil od tych ich łodzi. Proponuje zatopić łodzie taranując je. Zaś z katamaranem pozbędziemy się go balistą z eliksirem lotosowym ognistego wybuchu. Kto ma najlepszy wzrok na czujkę i obserwować co robią może na tej podstawie dowiemy o co im chodzi. Na zimne cycki Wiedźmy, mówiłem najwyżej pół dnia postoju w porcie a nie dwa. - Pierwszy był wkurwiony jeśli dzikusy chcą wojny to szybko będą umierać.

- Słuszna uwaga Dario - rzekł kapitan. - Możesz dodać do pocisku z balisty eliksir. Co do drugiej rzeczy ząś, statki dzikusów wyglądają na zwrotne. Ominą kil i dranie mogą hakami wejść na pokład… Nie chcę do tego dopuścić. Weźmy ich najpierw na dystans.

Wiedźma pochyliła się w mocny zwrot kierując się w kierunku ujścia z archipelagu, balista zaskrzypiała obracając się w kierunku wroga. Statek zgrabnie złożył się w pierwszym halsie. Statki na wiosłach poruszały się szybciej. Kira na maszcie zawołała.
- Wrzeszczą coś i machają włóczniami. Raczej nie przybyli nas uroczyście przywitać.
Nie trwało to długo a pomału weszli w zasięg broni.

- Balista, na mój sygnał! - krzyknął kapitan. - Łucznicy, wyczekać. Po baliście odpłyńmy dalej, weźmy ich na dystans.

- Toporki w dłoń!
- zawołał bosman - jak zarzuca haki ciąć od razu.

- Wrona trenujemy małe łodzie, musimy je zatopić. Nie możemy im dać najmniejszej szansy na wejście na pokład, a tarnowianie jest najlepsze.
- Dario miał dość mnicha i jego knowań.

Bełt wystrzelił z balisty mijają catamaran szerokim łukiem. Obsługa rzuciła się kołowroty mruczały dobrze znanym wszystkim rytmem bojowym. Wiosła wysunęły się i opadły w nurt pomagając Statkowi.

- Wrona! Celuj między te wąskie skały, a później ostro z wiatrem. Kira żagle! - Kapitan zeskoczył na pokład i stanął w rzędzie razem z przygotowującymi się marynarzami.

- Teraz!

Jak na rozkaz wiosła uniosły się i opadły tylko z jednej strony żagle opuszczono i wybierano w błyskawicznym tempie statek ciął spokojne wody zostawiając za sobą szeroki kilwater.
Załoga catamaranu była zaskoczona tym manewrem. Wystawili sobie ich ludzie z wiedźmy jak kaczki na strzelnicy.

Kira stojąca na maszcie zakrzyknęła
- Dwie te małe jednostki się zderzyły zostały z tyłu!! Musieli wpłynąć na siebie jak opływali wyspę.

Kapitan jednak bardziej skupiał się na pierwszym okręcie. Widział na nim półnagich wojowników. Większość stała przy wiosłach. Na pokładzie łączącym obie łodzie stała grupka wojowników z oszczepami i wysokimi drewnianymi tarczami. Wśród nich stało dwóch wyróżniających się jegomościów. Jeden młody wysoki i barczysty górujący nad wszystkimi. Z wielkim złotym łańcuchem na piersi. Drugi niski przygarbiony opierający się na lasce z dziwną koroną splecioną z liści palmy i jakichś miejscowych kwiatów. Na szczycie jego kija przysiadła mała brązowa małpka, która darła się pewno głośniej niż marynarze wykrzykujący pewno obelgi w swoim dziwnym urywanym w pół głoski języku. To był najlepszy moment do oddania salwy. Przy burcie stały już amazonki. Aulies i nieco zielone Meri i Saren. Nawet herri zakładała oszczep na swój atlatl.

Ojo podniósł dwa kciuki i uśmiechnął się złowieszczo! Znaczy się balista była też gotowa.

Dario zamocował na bełcie balisty eliksir ognistego wybuchu.
“Pieprzone dzikusy teraz zobaczą co to żegluga.” Podszedł do żagli,szybko wylał na nie eliksir Zefiru.
- Balista strzał w pobliże sternika, niech się smażą. Strzelcy według uznania zdjąć mi tych dwóch wyróżniających się wyglądem. - w głosie Daria było słychać złość.


- Balista, szyć w katamaran, łucznicy oddać salwę zaraz po uderzeniu - zawołał kapitan. - Tak jak Pierwszy mówi, cel tych dwóch drabów na pokładzie katamaranu, reszta rozproszyć ogień pomiędzy dwa mniejsze.

Zaraan mając chwilowo sporo wolnego czasu wziął jedną z pawęży i przyklęknął przed łucznikami gotów wstać i zasłonić w razie ostrzału.

Balista wypluła pocisk który z impetem uderzył w tył jednostki. Siła uderzenia była tak duża, że dziób katamaranu uniósł się do góry. Eksplozja targnęła pokładem wzbijając tumany kurzu i rodząc zamieszanie.
- Mój jest ten wielki! - Wrzasnęli jednocześnie Aulies i Sareen oboje przymierzyli, jakby chcąc się ścigać.
- To ja biorę małego - sapnęła znacznie ciszej Merii
- Dziewczyny na mój rozkaz - wrzasnęła Jani. - TERAZ!!

Wszystkie strzały pomknęły jednocześnie do przodu. Trzech dzikusów stojących przed oficerami padło niemal zmiecionych impetem strzał. Otwierając drogę dla pozostałych strzał. Pocisk Auliesa trafił wielkiego dzikusa w oko. Aulies uśmiechnął się szeroko. Ale głowa dzikusa odskoczyła ponownie i w drugim oczodole pojawiła się strzała Sareen. Ta uśmiechnęła się szerzej od Auliesa, a wielki dzikus runął na deski pokładu. Niski staruszek zachwiał się od strzały sterczącej mu z ramienia. Ale nawet nie jęknął w przeciwieństwie do małpy na jego kiju. Która rozdarła się jakby to ją strzała trafiła.

Tubylcy odpowiedzieli spóźnieni. Ich oszczepy w większości odbiły się od burty wiedźmy. Jeden tylko ugrzązł w tarczy podniesionej przez Zaraana.

Nawigator dobiegł do głównego żagla wyszarpnął miksturę i chlusnął na żagiel. Zadymiło, żaglem szarpnęło, materiał zaskrzypiał niezadowolny z przeciążenia, a statek wyrwał do przodu.

Catamaran z trudem utrzymał kurs. Mimo zamieszania na statku udało im się wpłynąć między skały. Jednak podczas zwrotu statek wyniosło i uderzył bokiem w stromą skałę. Jęk pękających desek było słychać nawet na oddalającej się wiedźmie. Catamaran dryfował. Część załogi ucierpiała podczas zderzenia. Połamali na pewno wiosło. Mimo to jego załoga próbowała się przegrupować, lecz na razie catamaran był wykluczony.

Canoe rozdzieliły się na dwie grupy. Te wolniejsze skryły się za wąską wysoką skałą. Zachodząc wiedźmę od tyłu. Wiedźma zaś wzięła na cel większą grupę. Która usilnie starała się zbliżyć byli daleko, ale Wiedźma będzie musiała wykonać zwrot ze względu na podejrzanie wyglądające skały w pobliżu.


- Balista, ładuj i ponownie w katamaran. Pierwszy, przywiąż do pocisku miksturę, ta dryfująca wywłoka to żaden cel dla nas, podpalimy i sprzątniemy. Jani, oddać salwę na canoe! - zakomenderował kapitan. - Wrona, zwrot przez sztag i przyjmij pozycję dla balisty. Uważać na tamtych, będą chcieli wejść na abordaż. Jak podpłyną za blisko spróbujemy ich staranować i zatoczymy łuk.

Dario przyczepił kolejny eliksir szukając miejsca gdzie byłby najbardziej na pokładzie w tej chwili potrzebny.
Vallo wykonał kolejny rozkaz bez zająknięcia. Balista wystrzeliła w kierunku katamaranu.
 
Mike jest offline