Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2019, 18:49   #10
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Przez dłuższy moment Lucja nie wiedziała co myśleć. Wyglądało jednak na to, że poprzedniej nocy faktycznie dała ciała. Oczywiście przed samą sobą nie chciała się do tego przyznać. Niestety ugryzienie okazało się prawdziwym wspomnieniem, więc i cała reszta "wspomnień" też zapewne miała miejsce... Przynajmniej użyta była prezerwatywa i choć zwykle Lucja tego nie lubiła, to w tych okolicznościach było to bardziej niż pocieszające. Ale nie znalazła jej, mimo iż zrobiła porządki. Delikwent pewnie ją zabrał... Skoro przyjęła, że to się naprawdę stało... Ale co biedna miała teraz począć? Zwyczajnie, jakoś musiała to przełknąć i tyle. Z całą pewnością, że nie była wówczas sobą - musiała więc zostać odurzona, a utrata pamięci jest jednym z efektów... Zdecydowanie musiała się zatem dowiedzieć co u licha było w tej butelce.

Wiadomość... Ale bydle! Bydle i zboczeniec! Jak człowiek może być tak... Lucji brakowało nawet słów na określenie tego "osobnika". Może przynajmniej faktycznie będzie teraz czekał na jej znak... do usranej śmierci!
Była piąta nad ranem i Lucja wiedziała, że już nie zaśnie i może zacząć już swój dzień. Pobudkę miała ostrą i żadna kawa nie była potrzebna na podniesienie ciśnienia. Nosiło ją. Była w łazience, więc zaczęła od krótkiego posiedzenia na kibelku, oraz wzięciu szybkiego prysznica. Gdy dziewczyna już się nieco uspokoiła, zastanowiła się na spokojnie co począć w sprawie nękającego ją prostaka... Dość szybko uznała, że najlepiej będzie oba te fiuty zignorować - zarówno kolesia jak i nadesłaną fotkę. Zwyczajnie nie dać bydlakowi satysfakcji i powinien się odczepić... A jeśli to on ją odurzył?! Podał jej jakieś środki, aby zaciągnąć ją do łóżka?! A teraz jeszcze się narzuca! Wówczas z pewnością zaskarży bydlaka do sądu.
Lucja bez trudu powstrzymała się przed skasowaniem wiadomości. Jakby nie patrzeć, będzie to bardzo ważny dowód w sprawie o prześladowanie, jeśli i taką będzie musiała założyć w sądzie... Osobiście miała jednak nadzieję, że nie będzie musiało dojść aż do tego.

Wczoraj tak bardzo chciała zająć umysł lekturą, że wieczorem nie sprawdziła wiadomości. Usiadła więc do komputera i sprawdziła pocztę, ale nic nie było. Weszła więc na facebooka, który nie był dla niej ważny i praktycznie niczego tam nie publikowała - po prostu swego czasu uznała, że warto mieć swój profil. Tam też jednak nie dostała żadnych odpowiedzi... Zwykle aktywna na necie Majka, nagle zamilkła. Niestety było jeszcze zbyt wcześnie aby gdziekolwiek dzwonić.

Aparat fotograficzny Lucji tymczasowo zaginął, ale komórka też miała opcję robienia zdjęć. Oczywiście była różnica w ich jakości, ale te z telefonu też nie były takie złe. Sprawdziła więc te zdjęcia, które miała. Ona sama wyglądała na nich dobrze i nic nie wskazywało na to, żeby była pijana, czy odurzona w jakiś inny sposób.
Znów ten koleś! I już tam leciał do niej z łapami! Zboczeniec!... Tylko dlaczego od razu go nie pogoniła?!
Była prawie pewna, że drugi rozpoznany na zdjęciach mężczyzna to Bartek. Nazwiska nie pamiętała, ale kojarzyła osobę. Mogła go znaleźć w necie i mógł on coś wiedzieć... Po namyśle, wolała jednak nie wciągać nikogo w swoje sprawy. Jak Majka się odezwie, to wszystko powinno się wyjaśnić.

Nagle telefon Lucji zadzwonił. Ustawione wcześniej budzenie oznaczało, że czas zaczął ją doganiać i należało rozpocząć rutynowe postępowania poranne. Poszła do lodówki i wyjęła z niej jogurt - dzisiaj brzoskwiniowy. Zawsze sobie powtarzała, że nie ma to jak zdrowe pół litra na śniadanie. Ponieważ komputer miała włączony, sprawdziła pogodę na następne dni. Lato, bardzo ciepło i bez opadów, a to oznaczało zagrożenie pożarowe na terenach leśnych. Oby do niczego złego nie doszło.
Potem Lucja umyła zęby i ubrała się odpowiednio. Wyłączyła komputer, podlała jeszcze roślinki w doniczkach. Założyła buty i płaszcz, upewniła się, że ma telefon, klucze i tajemniczą butelkę. I jak co dzień poszła do pracy.
Zimą podjeżdżała autobusem lub podwoził ją któryś z kolegów, jednak w taką pogodę szła pieszo. Nieco ponad dwadzieścia minut później jej oczom ukazała się remiza straży pożarnej.


Pojazdy były zaparkowane na zewnątrz, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło. Lucja dotarła na miejsce i przeskanowała swoją kartę pracowniczą. Była sześć minut przed czasem.
Z uśmiechem przywitała się z jedną i drugą osobą. Powrót do pracy, do codzienności wpłynął na nią pozytywnie. Lucja była w dobrym nastroju i to co się działo przez weekend nie miało już żadnego znaczenia. Była wśród znajomych, przyjaciół, chłopaków z remizy... Na porannym spotkaniu dowiedziała się, że na dziś mają zaplanowane porządki w hangarze i inwentaryzację najważniejszego sprzętu. Brzmiało średnio ciekawie, ale przy zgranej ekipie jaką stanowiła załoga straży pożarnej w Henrykowie, praca szła gładko i bez problemów, z posypką w postaci rozmów z kolegami.

Wtedy to, Lucja dowiedziała się o śpiewnej paradzie ich klechy, oraz co było nieporównywalnie gorszą wiadomością, o śmierci Majki Skowron... Cholera... Lucja musiała zrobić przerwę w pracy. Usiąść i ochłonąć, napić się herbaty... Majka umarła. Została zamordowana! I do tego, w swoje własne urodziny... Gdyby dziewięćdziesiąte któreś to jeszcze pół biedy, ale nie trzydzieste... Lucja próbowała zadzwonić, mając nadzieję że ktoś odbierze i czegoś się dowie, ale nikt się nie zgłaszał... Osoba która powinna odebrać ten telefon, już nigdy niczego nie odbierze, nie napisze, nie powie...
Niestety chłopaki nie wiedzieli nic ponadto. Nikt nie wiedział co się stało i dlaczego, a co ważniejsze kto był sprawcą. O terminie pogrzebu też nie było jeszcze wiadomo.
Przez resztę dnia roboczego, Lucja starała się skupić na robocie. Koledzy jej w tym pomogli i jakoś się pozbierała. Na szczęście tego dnia nie było żadnych alarmów i niczyje życie nie zależało od jej skupienia i koncentracji. Jakoś poszło.

Skończyli sporo przed czasem i mieli jeszcze ponad pół godziny wolnego. Szef wezwał ich na zebranie i pogadali o ćwiczeniach zaplanowanych na przyszły tydzień. Było nawet miło.
Po pracy, wiedząc że Lucja jest nie w sosie, chłopaki zaprosili ją na piwo. Podziękowała im za wsparcie, ale miała inne plany... Mimo przykrych wieści, Lucja nie traciła głowy i prosto z pracy poszła do ich lokalnej apteki.


Lucja przywitała się uprzejmie z sąsiadką i zamieniły parę słów. Potem zaczęła się uważnie rozglądać po pułkach, w poszukiwaniu butelki wyglądającej jak ta którą miała w torebce. Szukała chyba z pół godziny, ale niestety butelki na pułkach były normalne - typowe, podczas gdy ta znaleziona wyglądała jak z kolekcji dziwnych buteleczek... Lucja nie była zbyt zadowolona. Miała nadzieję, że sama to rozgryzie, ale jak się okazało potrzebowała pomocy, a to oznaczało wtajemniczenie drugiej osoby.
Cóż, Monika należała raczej do osób, które lubią sobie pogadać i przekazywać informacje dalej. Zważywszy jednak na ich kilkuletnią już znajomość i nie oszukując się: brak wyboru, Lucja powiedziała jej o tajemniczej butelce i zaprezentowała wspomniany przedmiot.
Znowu pogadały. Niestety butelka i resztka jej zawartości nie wyglądała jak cokolwiek co znała Monika. Nie mogła ona też pomóc Lucji dowiedzieć się co to jest. Stwierdziła, że aby ustalić, co jest w środku potrzebne jest laboratorium chemiczne, takie, jakie ma na przykład policja.
Na wzmiankę o policji, Lucja uświadomiła sobie, że może przy okazji zgłosić sprawę natrętnego napaleńca, a zaraz potem dotarło do niej, że ta butelka i jej zawartość mogą mieć coś wspólnego z morderstwem Majki. Poprosiła więc Monikę o hermetycznie zapinaną torebkę i schowała w niej butelkę, aby nie zacierać potencjalnych odcisków palców bardziej niż to się stało do tej pory.
Może powinna była pójść na policję od razu... ale już nie mogła. Jej wizyta w aptece się przeciągnęła. Był już wczesny wieczór, a ona nawet nie wróciła jeszcze do domu. Nie zjadła też żadnego obiadu, nie wspominając o przedwczesnej pobudce. Głód i zapotrzebowanie na sen wzięły górę.
Po drodze do domu, Lucja zaopatrzyła się w dużą pizzę z pieczarkami i bekonem, na wynos. Nieczęsto tak jadała, gdyż preferowała zdrowszą żywność, ale ten dzień nie zostawił jej wiele czasu wolnego. Wróciła do domu i zjadła całą pizzę. Zaraz potem wzięła szybki prysznic, postawiła telefon przy szafce nocnej i padła zmęczona na łóżko... Na policję pójdzie jutro.
 
Mekow jest offline