Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-03-2019, 20:55   #11
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Poniedziałek rano. Po szóstej.
Tym razem pobudka była o wiele lepsza, choć potrzebował ponad minuty by zwlec się z kanapy. Musiał porządnie odespać wczorajszy, męczący dzień. Odpoczynek po weekendzie, w początku alkoholowego cugu nie wyglądał najlepiej, i jedynie brak jakiegokolwiek alkoholu w pobliżu nie pozwolił na jego kontynuowanie. Choć ochotę miał bez wdóch zdań i chętnie znów skułby sobie porządnie ryja jakimś poniewieraczem.
No, nie wszystko jednak było stracone i Szmidt wgapił się w smukły obiekt stojacy na stoliku.

Majka. Butelka ICE Wine. Komórka. Cywilna specjalistka. Młody. Grybucha. Majka. Butelka ICE wine. Patolog. SweetFi. Butelka.

"Ogarniam..." pomyślał momentalnie trzeźwiejąc z resztek kaca. To było obrzydliwie nieprzyjemne.


Stała tam gdzie wczoraj, wśród sterty puszek i kartonów po sokach, bezczelnie drażniąc swoją obecnością. Policjant patrzył na nią uporczywie, jakby chciał wzrokiem zmusić ją do rozpadnięcia się na szklane atomy, na totalną utylizację gdzieś w niebycie...
Gówno z tego wyszło, na dodatek spostrzegł resztę bajzlu i chyba z tego intelektualnego wysiłku znów rozbolała go głowa.

Wstał z nieco ciężko, łapiąc pion, i poszedł do kuchni, po jednorazówkę, w którą zaczął uprzątać ten bałagan. Dłuższy czas patrzył się na butelkę ICE wine aż w końcu wziął kolejną jednorazówkę i spakował butelkę osobno, stawiając przed drzwiami wyjściowymi.
Chwilę zajęło mu wysprzątanie mieszkania i kuchni po jakiejś niewielkiej balandze, która miała tu miejsce. Dłuższą doprowadzenie się do ładu. Staranne golenie, zmiana ubrania, wyczyszczenie butów. Młody nawet nie musiał się już fatygować i do pracy dojechał już sam. I prawie się nie spóźnił.
Komenda policji w Henrykowie. Poniedziałek rano. Chwilka po ósmej.
Starał się unikać Karoliny od pierwszych minut pracy. Instynktownie czuł, że to jakaś tajniaczka z centrali, najpewniej z wewnętrznego. Kiedy podawała mu telefon nieco się zdziwił. Spodziewał się raczej oficjalnego raportu i technika, tymczasem chyba zbyt późno dotarło do niego, że jest cholerny poniedziałek, i jak wszystko w tym kraju, zaczynało działać dopiero od rana. Sam zresztą start miał dziś nie najlepszy, i nic nie wskazywało, by się poprawił.

Wolał sam zadzwonić do patolog i potwierdzić rewelacje kobiety, choć wolałby mieć oficjalny raport na biurku. Coś trzeba było powiedzieć prasie, a przede wszystkim rodzinie. Wiedział, że to będzie jego niewdzięczna fucha jako prowadzącego śledztwo. Miał od groma roboty. Najpierw te cholerne media społecznościowe. SweetFi była bardzo popularna, ale na szczęście cykała mnóstwo fotek. Wiedział, że był na kilku z nich i wiedział też, że nie ma sensu ich usuwać. Będzie ślad.

- Dziękuję pani Ewo. Acha. A badania toksykologiczne butelki? Jeszcze nie ma wyników? Dobra, czekam cierpliwie na raport. Bez tego nie ruszymy - rozłączył sie, wciąż pochylony nad laptopem z otwartymi stronami mediów społecznościowych i notatnikiem z adresami podejrzanych, z których wielu już wykreślił. Zostało kilka nazwisk do ustalenia. Kartę pamięci już przejrzał, jak i filmik, klatka po klatce.
Coś go tknęło. Wybrał numer – Młody? Chcesz trochę poważnej roboty? Weź podjedź pod dom denatki i przywaruj do wieczorka. Co? Coś ci przywiozę, nie bądź pizda. Co? Przeczucie. Czasem wracają. Cykaj fotki i waruj. Tylko tyle. Nara – spojrzał na zegarek.Była ósma trzydzieści. Zaczął intensywnie pracować a nawet niektórzy mogliby powiedzieć, że zapierdala jak przecinak. Szybko zgrał na pulpit zdjęcia znajomych Sweetfi, tym razem jednak pomijając swoje. Nie było sensu, bo te zdjęcia były dla młodego i jego warowania. Nagrał mu je elegancko na kartę pamięci którą zamierzał mu szybko dostarczyć pod dom denatki. Postanowił, że sam podjedzie do marketu i zerknie na ten monitoring.

Przez moment wyciągnął kartę pamięci z telefonu Majki i obejrzał dokładnie cały telefon. Cywilna ekspertka sama przynosiła zarówno dowody, jak i rewelacje od patolog, choć w jego pracy ważna była precyzja. Jakoś nie ufał Karolinie po tym, jak zobaczył jej wytatuowane ramiona na filmie i chciał mieć absolutną pewność. Mirek z powiatowej. To był prawdziwy komputerowy macher. No i miał w pizdu sprzętu i oprogramowania, z którym wyczyniał cuda.
Wybrał numer – Mirek? Cześć, tu Kamil. Słuchaj, mam taką zabawkę, Iphone. Trochę zdjęć, filmik. Ale chcę upewnić się, czy nikt nie ingerował w kartę. Dasz radę to sprawdzić? Dzięki. Będę za chwilę, bo jadę w teren. Po pierwszej? Ideolo. Będę. - popukał paznokciami w blat stołu. Umysł mu się rozkręcał. To zasługa kufla kawy, którą sobie zaserwował i przez moment zastanawiał się, jaką kawę od Cywilnej dostała pani patolog i młody.

- Kurwa...żebym mu nie zapomniał tego kebsa przywieźć... - mruknął i popatrzył znów na telefon. Teraz czekała go nieco cięższa rozmowa, choć na raty.
Wybrał numer do rodziców Majki. Ledwie trafiał w literki, i nie wiedział do końca, czy to jeszcze kac, czy już nerwy. Miał nadzieję, że ich złapie do wieczora bo miał w ciul roboty. "Pojechać osobiście? Chyba by się należało..." myślał słuchając przez chwile dźwięku połączenia. Najchętniej posłałby młodego, albo zwalił to na Grybuchę. Ale po zastanowieniu...
- Halo? - męski głos wyrwał go z zadumy.
Rozmowa trwała chwilę, ale spocił się niemiłosiernie. A najcięższe przed nim, bo musiał wpierw spotkać się z nimi i powiadomić ich o śmierci ich córki. Tymczasem dochodziła dziewiąta. Wziął kluczyki z biurka, złapał kurtkę, spakował laptopa i wyszedł z komendy, poprawiając kaburę z pistoletem i wkładając portfel z blachą do kieszeni skórzanej kurtki.
Gdzieś pod domem Majki, około południa.

Podjechał od tyłu. Skodziana stała zaparkowana pod rozłożystym drzewem, w cieniu, przez co nie była specjalnie widoczna z drogi. Młody dobrze wybrał miejsce i każdy, kto chciałby przyjść z rewizytą musiałby przedefilować mu prosto przed maską. Nie odmówił sobie jednak chwili wesołości.



- Ręce do góry! - krzyknął mu niemalże w otwarte drzwi wozu. Młody aż podskoczył - Co ty, kurwa...no nie, całą tapicerkę upierdoliłem...jak rany, kawa w pizdu... - narzekał wycierając spodnie gwałtownymi ruchami
- Wyschnie. Stresująca ta fucha? Różne zboczenia widziałem, ale żeby walić gruchę na patrolu na psiej wachcie... - zarechotał Szmidt podając Młodemu paczkę.
- Ty, weź się odpierdol, dobra? Wyglądam, jakbym się zeszczał. Jak mam ludzi legitymować jak wyglądam jak obszczymur? - obruszył się.
- Jak to jak? z blachą. Tu dziś każdy taki zalany łazi, to im to zwisa. Nawet księżulo wczoraj zachlał... - Szmidt zmarszczył czoło, myśląc o czymś intensywnie.
"O której tu dziś jest msza?"

-Masz. Bez cebuli – wręczył paczkę młodemu i podał mu pakunek z szarej, papierowej torbie od którego waliło wręcz czosnkiem, grilowanym kurczakiem i toną majonezowego sosu.
W sklepie spożywczym, jak to w sklepie spożywczym. Wyjął blachę, wyjaśnił kim jest i kazał zabezpieczyć nagrania z ostatnich trzech dni.
- Masz. Wrzuć sobie do telefonu i pilnuj, czy ktoś taki nie pojawi się przed jej domem. Ale nie zgarniaj, tylko legitymuj i spisuj. Chyba, że coś się będzie dziać i na przykład zacznie spierdalać, to wtedy dajesz po wsparcie i ścigasz. Wiadomo – wyjaśnił plan Młodemu.

Szmidt miał pewien plan. Mógłby powiedzieć, że niecny.
"Gdzie kobieta robi się na bóstwo przed imprezą? Ula, skarbie. Lece pędzę" uśmiechnął się wychodząc z komendy i kierując się w stronę samochodu, W Henrykowie był tylko jeden zakład fryzjerski i SweetFi najpewniej robiła tam te swoje kobiece czary mary. A przynajmniej Ula wiedziała, jaką ma konkurencję.
"Może jakoś się odwdzięczę?" uśmiechnął się. Lubił Ulę.

Potem Karolina. Ciekawiło go ile wiedziała. Była tam, i to chyba z nim. Może była mniej struta? Może to to tłumaczyło jej ochocze pojawienie się i rzucenie się w wir obowiązków? Dlaczego była taka uczynna?
Pytania przelatywały przez głowę Kamila kiedy kierował auto w stronę stolicy powiatu. Nie zamierzał spóźnić się do Mirka, potem wiedział, że złapie Ulę w salonie, a potem Karolina. Tej szukać nie musiał, ale chwila w której mieli do pogadania zbliżała się niczym ekspresowy pociąg do przejazdu.

Ksiądz wpadł Kamilowi do głowy chyba w czasie jakiegoś olśnienia. To pewnie przez ten majonez. Jego tłusty zapach towarzyszył w myślach Szmidtowi aż do samego wieczora.

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 06-03-2019 o 11:59.
Asmodian jest offline