Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2019, 10:22   #64
Dhagar
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Pojawienie się wozów zaskoczyło Marcusa, ale też i zirytowało. Reszta konwoju podjechała jakby nigdy nic jakąś trasą, gdy tymczasem oni przebijali się tropiąc przez dżunglę. Wyglądało na to, że przewodnicy siedzieli w radiowozie. Zmarszczył brwi, nie podobało mu się to. Szturchnął Jaxa i podniósł dłoń do ust, palcem nakazując ciszę. Następnie wyciągnął nóż i skinął głową kierunku gdzie usłyszał hałas.

- Zimm ze mną, reszta ubezpiecza konwój. Coś tutaj jest nie tak. - szepnął i ruszył skradając się w kierunku nieznanego dźwięku. Wolał się upewnić, że wszystko w porządku i w razie czego wyeliminować zagrożenie.

Reakcją trójki mężczyzn było zdziwienie słowami “Buźki”. Ale zawierzając jego ocenie uciszyli się i zaczęli obserwować co robi. Gdy ruszył w kierunku dźwięku jaki usłyszał przed chwilą po dwóch krokach dołączył do niego Zimm. - No! Też coś teraz usłyszałem! - doszedł ich szept Ricardo. W tym czasie pierwsza dwójka zostawiła Jaxa i młodego Latynosa i szła cicho przez cicho skrzypiące deski podłogi. Przeszli do jakiejś chyba kuchni, po ciemku trudno było to oszacować. Pomieszczenie miało w głębi wyjście na podwórko. Zresztą rozwalone na oścież bo drzwi leżały gdzieś w pobliżu a rozwalona futryna jaśniała granatem na tle czerni ścian.

Przeszli ostrożnie przez opustoszałą kuchnię chwilowo tracąc kontakt z tym co się dzieje na ulicy i dalej, za ogrodzeniem i z konwojem. Idący na czele zwiadowca doszedł już do progu wyjściowego. Wyczuwał już na sobie mocno uderzające krople zacinającego deszczu. I wtedy wyczuł ruch i jakaś ciemna masa rzuciła się na niego. Nie miał pojęcia co to jest, nie miał czasu się temu przyjrzeć bo momentalnie stworzenie zawarczało złowieszczo i już zwarli się ze sobą. Zęby kontra stalowy kieł. Szybkość stworzenia kontra szybkość człowieka. Marcus próbował wcisnąć się stalą w szyję warczącej bestii. Naostrzona stal poszybowała ku wrażliwemu miejscu. Cios był trudniejszy niż zwykłe próby kąsania stalą przeciwnika ale przecież miał wprawę w takich walkach. Niestety! Chociaż cios był bezbłędny stworzenie okazało się mieć niesamowity refleks. Próbowało złapać szczękami nadgarstek i dłoń z ostrzem szybujące ku niemu ale kły zachrobotały tylko po stali i rękawie Maruca a jemu samemu udało się w ostatniej chwili cofnąć rękę. Walka więc zaczęła się na dobre. Zimm i reszta zaczęli krzyczeć po ciemku nie mając jasnego obrazu sytuacji. Najbliżej był Zimm i najszybciej on mógł próbować włączyć się do akcji. Ale w rękach trzymał sztucer który był średnim narzędziem do walki bezpośredniej ale nadal mógł próbować trafić z bliska potwora.

Spodziewał się przeciwnika a los dał mu zwierzaka. Musiał zmienić całkowicie strategię i dlatego zamiast skupiać się na jednym ciosie zaczął manewrować i zasypywać bestię gradem ciosów. Nie mógł sobie pozwolić na to, by byle zwierzak go wykończył gdy z groźniejszymi w Kill One się ścierał.
- Bez strzałów, kolbą go. - warknął między kolejnymi ciosami do Zimma, choć już zorientował się że mogli zostać wykryci przez wrzaski towarzyszącej mu trójki. - Reszta obstawić teren. - dodał unikając kolejnego ciosu. Jeszcze tego brakowało by wszyscy skupili się na bestii a ktoś inny zaszedł ich od tyłu.

Po ciemku nie sposób było stwierdzić z czym walczą. Poza tym, że wielkością przypominało jakiegoś sporego psa czy wilka. Chociaż odgłosy wydawało inne od klasycznych psowatych. Zimm doskoczył do bestii atakując kolbą swojej broni. Chcąc wspomóc kolegę nie chciał tracić cennego czasu na zmianę broni więc zaatakował tym co miał akurat w ręku czyli swoim karabinem. Starcie zrobiło się bardziej wyrównane. Dwójka ludzi przeciw bestii z lasu. Stwór bynajmniej nie wyglądał na zepchniętego do defensywy. Przeciwnie! Atakował co raz próbując użreć któregoś z dwunogich przeciwników. W pewnym momencie zaskowyczała boleśnie gdy któryś z ciosów Zimma trzasnął ją boleśnie. Ale to było za mało aby ją wyłączyć z walki lub zmusić do ucieczki, walczyła nadal!

Marcus również nie zamierzał odpuszczać, wręcz sam zwiększył agresję i tempo walki. Dostosowywał się do temperamentu zwierzęcia. Uderzenia nożem w korpus, na tym się skupiał. Skoczyć na zwierzę, przygnieść do ziemi i zatopić ostrze w jego ciele.

Można było odnieść wrażenie, że rytm wymiany ciosów jest coraz szybszy. Dwójka mężczyzn albo zasłaniała się przed zaślinionymi szczękami albo próbowała zdzielić stwora. W pewnym momencie istota z mroków dżungli użarła boleśnie Zimma. Mężczyzna wrzasnął boleśnie. Ale zaraz potem stwór skoczył na Marcusa. Udało mu się złapać go za ramę potężnie wgryzając się w krew i mięso. Impet ataku był tak wielki, że powalił przybysza z Kill One na deski podłogi. Sapiące wściekle bestia była tuż nad nim, próbując dobić powalonego dwunoga. Gdzieś jak przez mgłę docierało do nich, że z zewnątrz zaczęły się odgłosy walki.

Walka przybierała zły obrót, do tego boleśnie oberwał, ale to nie był jeszcze koniec. Miał zamiar zrobić sobie z kłów tej bestii swoje trofeum. Dlatego będąc w zwarciu zaczął gwałtownie i szybko uderzać w jej korpus, na równi z Zimmem, który skupił się na uderzeniach w łeb. Po chwili dłuższej dołączyli do zabawy Jax z kumplem, wchodząc z i strzelając z przyłożenia w cielsko potwora.

Powalonemu przez bestię Marcusowi fortuna wreszcie zaczęła sprzyjać. Udało mu się wrażyć sztych noża gdzieś między żebra stwora. Stwór który całkiem zmyślnie unikał kolby Zimma tego ciosu nie zdołał uniknąć i zasyczał trafiony ale nie powalony. Zawarczał do dwóch mężczyzn którzy przybyli pierwszej dwójce na wsparcie. Przybiegli i bez wahania otworzyli ogień. Strzelali raz za razem przeładowując jeden lever a drugi pump action. Kule z Winchestera i śrut ze shotguna zalały kuchnię w której dwójka mężczyzn zmagała sie z obcym stworem. Większość rozbryzgła się po podłodze lub zdemolowała szafki. Ale jeden ze śrutowych pocisków, wystrzelony z niecałych dwóch kroków przesądził sprawę. Skumulowana wiązka śrutu trafiła stwora w bok przewalając go na bok i uwalniając Marcusa spod jego cielska. Ten stwór został pokonany. Ale sądząc po odgłosach na zewnątrz toczyła się walka na całego. Tylko nie wiedzieli kogo z kim lub z czym.

Marcus zaklął, brakowało mu teraz jego indiańskiego kumpla i jego zdolności. Przydałyby się w rozpoznaniu tych bestii i ich tropów, a tak wpakowali się najwidoczniej na jakieś grasujące w okolicy stado.

- Dalej, w kierunku konwoju, broń w pogotowiu. Te potwory zapewne próbują się dobrać do naszych samochodów. Przyda im się wsparcie. - rzekł do reszty. Mieli wyruszyć w kierunku drogi, choć tym razem “Buźka” w środku a nie na przodzie. Broń palna lepiej się sprawdzała w tej chwili na likwidację bestii niż nóż.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline