Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2019, 18:58   #16
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Kiedy Henry wrócił do zdzierania tapety Susan pozmywała w końcu naczynia i poszła czyścić półki w spiżarni z zaległych wart kurzu. Też jej to trochę zajęło gdyż kurz nie był najlepsza rzeczą do sprzątania co jakiś czas z małego pomieszczenia dało się słyszeć pojedyncze lub seryjne kichnięcia. Tak zeszło do pory obiadowej w czasie której Henry poszedł do Jane. Susan skierowała swoje kroki do piekarni. Po przekroczeniu progu ogłoszonym dzwoneczkiem Woods powitał zapach świeżego pieczywa i jej żołądek przypomniał o sobie. A potem do zapachu pieczywa dołączył zapach różany. Delikatny i subtelny. Zmysłowy.
- Witam w mojej piekarni. Zakładam, że ty musisz być Susan? Ja jestem twoja sąsiadka. Rose.- Blondynkaza ladą uśmiechała się przyjaźnie. Pochylona sylwetka podkreślała jej spore krągłe piersi. Uśmiechnęła przyglądając Susan.
- Na co masz… ochotę…? - zapytała, a Woods przez chwilę nie znała odpowiedzi na to pytanie.
- Hej.. owszem jestem Susan Woods. Miło mi poznać. - Azjatka chwilowo zatrzymała się w swoich działaniach dopiero po chwili przypominając sobie że jest głodna - Wiesz mam ochotę na jakąś słodką bułeczkę do kawy, możesz dać różne to sobie zrobię mała degustację i ciemne pieczywo. - Powiedziała z uśmiechem, zapach róży i pieczywa kojarzył jej się z pączkami. Dodatkowo aromat był mało intensywny, więc Woods opuściła nieco gardę.
- Mam mnóstwo bułeczek, do konsumpcji.- “Na pewno masz”. Taka myśl pojawiła się w głowie Susan, gdy obserwowała pośladki pochylonej kobiety, gdy sięgała po kolejne przykłady wypieków, by potem położyć je na ladzie. Pojawiła się z narastającym różanym zapachem ciekawość. Jak miękkie są piersi tej kobiety, jak to uczucie przyprzeć ją do ściany i sprawić by zamruczała jak kotka… oddech Woods delikatnie przyspieszył.
Woods poznała znajome reakcje i próbowała się opanować zaciskając pięść aż zbielały jej kłykcie. - Te..wyglądają smacznie... - Woods nie patrzyła na wypieki mówiąc to, ale jakaś cząstka umysłu nadal procesowała po co tu przyszła. - ...zapakujesz mi?
- Nie spróbujesz wpierw? Są… pyszne…- oblizała lubieżnie sprzedawczyni nachylając się ku Woods. A ona wodziła wzrokiem po różnych pieczywach, piersiach Rose i jej ustach i najbardziej pragnęła… spróbować smaku jej ust. Zapach róży się nasilał i pożądanie Woods, też. Czuła jak odruchowo zaciska uda spragniona dotyku tam. Dotyku palców Rose.
Przełknęła głośno ślinę. - Wtedy nie będę miała motywacji by wrócić po inne. - Powiedziała niepewnie, usilnie odmawiając sobie słabości. Powinna posłuchać Jane i przyjść z kimś.
- Znajdziemy więc inny powód, prawda?- zapach róży otumaniał, podobnie jak uśmiech Jane.- Przybliż się.
Woods zrobiła to i Rose pochwyciła ją dłonią za głowę przyciągając ku sobie. Pocałowała ją namiętnie i zmysłowo. Jej język muskał wargi Rose, przechodząc przyjemnymi dreszczami i wzmacniając impulsy podniecenia w całym ciele. Wszystko zdawało się pachnieć różą, a ubranie robiło się takie jakieś… niewygodne.
Racjonalne myśli odpłynęły, jakikolwiek opór czy sprzeciw został przełamany. Odraza jaką by normalnie czuła w tej chwili została całkowicie stłumiona przez nie zrozumiany przypływ żądzy jaki ją ogarnął. Gdzieś z tyłu głowy Yoona wrzeszczała : “Uciekaj! Broń się! Drap i gryź!” ale bez skutku.
- Chodźmy na zaplecze…- szeptała pożądliwie Rose, a ciało Jane nie chciało się opierać tej pokusie. Chciało samo pochwycić za krągłości blondynki, ścisnąć je i pieścić.
- Tak…- wychrypiał jakby jej gardło zrobiło się całkowicie suche.
Przeszły ledwie kilka kroków na zaplecze. Rose pochwyciła Susan za twarz, całując jej usta. A dłonie Woods same zaczęły podwijać sukienkę sprzedawczyni i wodzić palcami po jej pośladkach. Azjatka tego nigdy nie robiła z drugą kobietą, Rose zrobiła coś co sprawiło, że Susan instynktownie wiedziała co robić. Yoona za to nadal wyła w głowie z szału i rozpaczy już całkowicie stłumiona przez zapach.
Rose jednak była doświadczona… jej zapach pokierował czynami Susan. Zsunęła ona bieliznę z jej ciała, klęknęła… ustami zaczęła wielbić intymny zakątek, rozpalona coraz bardziej i odurzona zapachem.
Ktoś zaczął dzwonić przy ladzie i wołać.
- Rose! Rose… chodź tu. Ważna sprawa.- głos należał do Alice. Blondynka warknęła gniewnie i szepnęła wskazując drzwi na zaplecze.- Do licha. Wiesz… co? Przyjdź może później, to wtedy porozmawiamy. -
Susan, otumaniona i pobudzona, wstała i ruszyła do drzwi… niemal jak w transie. Dopiero za drzwiami świeże powietrze pozwoliło się jej otrząsnąć nieco z tego… uroku i myśleć racjonalnie.
Jej ciało zatrzęsło się w szoku i odrazie. Odrazie do tego co się stało i co zrobiła. Potykając się wbiegła do domu przez drzwi od kuchni, nawet ich nie zamknęła rzuciła się na górę przewracając się na schodach i pokonując ostatnie stopnie szloch Yoony w końcu przebił się na zewnątrz. Nogi nadal pracowały niezdarnie zaciągnęły zbrukane ciało do gabinetu. Trzęsące się ręce siłowali się z zamkiem nie mogąc go dokładnie nacisnąć. Kolejny szloch paniki, ale się udało biblioteczka ustąpiła. Woods wbiegła do środka zamykając za sobą sekretne drzwiczki. Chwyciła pistolet, trzymając go jak niczym linę bezpieczeństwa stała w ciemności pokoiku przeżywając co się stało. Długo nie była wstanie określić ile czasu minęło. Usłyszała dzwonek drzwi. Adrenalina napięła ją jak strunę. W głowie Yoona znowu zaczęła wrzeszczeć. Usłyszała jak ktoś wchodzi po schodach. Odbezpieczyła broń. Osoba poszła do sypialni i Susan usłyszała charakterystyczne odgłosy zdzierania tapety.
“Henry...”. Susan zorientowała się i osunęła się po ścianie siedząc skulona w pokoiku. Nie zabezpieczyła broni, nie wyszła, siedziała i wsłuchiwała się odgłosy z sypialni. Łzy ciekły po jej policzkach ale nie wydawała odgłosów, jeśli ją znajdzie znaczy, że Rose czy Alice też by mogły. Wydawało się jednak, że jej nie znalazł… a może nie szukał. Odgłosy zdzieranej tapety, były hipnotycznie monotonne… usypiające wręcz skołatany umysł.
Zasnęła na podłodze w jej małym azylu otoczona konspiracją i echem dawnego życia.
Cokolwiek się jej śniło… było mroczne, ciemne i przerażające… a może się nie skończyło?
 
Obca jest offline