Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2019, 19:01   #18
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Dzień 4 - Koszmary i konspiracje

Wyjeżdżała samochodem. W końcu… droga prowadziła przez ciemny las.
Wiedziała, że się opłacało to wszystko. Miała samochód, miała za sobą tą przeklętą mieścinę. Teraz wystarczyło dojechać… gdziekolwiek. Tylko ten ciemny las się nie kończył. Wcisnęła pedał gazu do samej podłogi. Musi wyjechać jak najdalej. Kolejny znak drogowy. Chyba już taki widziała. Przesadza znaki w końcu się powtarzają. Zerknęła na torbę na siedzeniu obok. Nadal jest.
Powoli zaczęła zauważać coś między mijającymi drzewami. Czworonożne czarne cienie, sylwetki, coraz liczniejsze. Przypominały z grubsza wychudzone czarne wilki o lśniących na czerwono oczach.






“Jedź, nie zatrzymuj się. Jedź. Nawet jak to jakaś wataha to jedziesz samochodem. Jedź” Woods jechała, starała się nie patrzeć na boki. Niestety musiała nie chciała się rozbić.
Ta jednak się zbliżała, wyłaniały się cieniste sylwetki czworonożnych istot z płonącymi czerwienią oczami i paszczami trójkątnych czarnych zębów. Były jak ożywione bazgroły dziecka… ale przerażająco realne. Osaczały powoli samochód ze wszystkich stron i bez względu jak mocno Susan dusiła pedał gazu, przybliżały się nieubłaganie.
- Nie, nie, nie, nie, nie, nie….- Woods wcisnęła klakson, próbują przestraszyć te istoty.
Niewiele to dawało, a co gorsza zaczęły otwierać paszcze… wysuwały się z nich długie czarne i atramentowe macki, dwie trzy… cztery… Wilki stawały się coraz bardziej nienormalne. A samochód był otoczony nimi ze wszystkich stron. Najbliższe oderwały z wozu tylne drzwi. Ash krzyknęła i sięgnął po pistolet z torby. Odgłos wystrzałów rozległ się w kabinie samochodu, ale nic się nie działo. Macki sięgnęły Susan, oplatając ją i pogrążając w atramentowej ciemności.
Obudziła się spocona i późno. Henry siedział przy stole i popijał alkohol przyglądając się jej.
- Rozkręciłem zamek. Jane się o ciebie martwiła. - rzekł spokojnie mężczyzna przyglądając się leżącej na podłodze Susan. - I słusznie się martwiła.
Woods rozejrzała się nieprzytomnie, leżała na podłodze w kuchni. Czuła się wykończona. Oczy ją piekły po nocy płaczu czuła, że ma je opuchnięte. - Już? Dziewiąta? - Zapytała zdezorientowana wstając. łapiąc się za głowę. Bolała ją, pewnie z niewyspania, podobnie jak żołądek, ale ten po prostu z głodu.
- Dziewiąta dwadzieścia.- poprawił ją Henry. - Ale kogo obchodzą takie detale.
- Jesteś wcześnie…- powiedziała sięgając po szklankę z szafki i nalewając sobie wodę z kranu. Pierwszą szklankę wypiła na raz i nalała sobie drugą.
- Mhmm… tak. - potwierdził lakonicznie Henry.- A ty kiepsko wyglądasz.
- Ta,...-powiedziała zniżając się do jego poziomu elokwencji. -...skręciłeś na nowo zamek? - wróciła do tematu z początku rozmowy wymijająco traktując jego spostrzeżenie.
- Tak.- odparł Henry.
Woods wyjęła cały komplet kluczy i odczepiła ten od frontowych i rzuciła na stół. - Trzymaj, jakby się zdarzyło znowu, że przyjdziesz za wcześnie. - Dotarło do niej, że właściwie to każdy mógł po prostu wyważyć drzwi jakby chciał albo zmusić ją by je sama otworzyła. Woods zrobiło się niedobrze na tą myśl. Odwróciła się do wyjścia z kuchni i ruszyła na górę potrzebowała skorzystać z toalety i zamknąć się w biurze. Wydawało jej się że rusza się jak zanurzona w melasie schody to w ogóle był wyczyn. W sypialni mimowolnie spojrzała na zdarte warstwy tapet. Spod nich wyłaniała się zniszczone czasem ściany. Lawendowy kolor miała pierwotnie sypialnia. Henry pozbył się już jednej trzeciej tego ohydztwa.
“Rozpatrywałam ten kolor na ściany…” pomyślała wchodząc do łazienki. Zanim z niej wyszła przemyła twarz, cieszyła się, że lustro jest rozbite i brudne i nie może zobaczyć swojego odbicia. Na pewno było okropne.
Ruszyła do biura zamykając za sobą drzwi. Tu… mogła czuć się bezpiecznie. Jej panicroom był na wyciągnięcie ręki. Tu mogła jeszcze bardziej poczuć ssanie w żołądku. Ale i odetchnąć. Przynajmniej dopóki nie pojawiły się kroki.. głośne i ciężkie. Na moment serce zaczęło bić jej mocniej i szybciej.
- Jane kazała przekazać, że… w razie czego może wpaść z obiadem, albo by pogadać.- odezwał się głos Henry’ego za drzwiami. A potem kroki się oddaliły i wkrótce znów słyszała jednostajne skrobanie.
“Obejdzie się bez…”Pomyślała zimno Woods. Na wzmiance o jedzeniu poczuła skurcz w żołądku, ale jeszcze nie uspokoiła się wystarczająco by zejść na dół.
Zamknęła się od wewnątrz i dodatkowo schowała się w pokoiku. Włączyła drugi komputer i zaczęła przeglądać nagranie z miejsca Clarence’a. Najbardziej interesowała ją nazwa strony jaka miał na komputerze, ale i inne szczegóły jakie mogła by dojrzeć. Sukcesywnie też zaczęła rozlepiać na ścianie to co udało jej się dowiedzieć.



 
Obca jest offline