08-03-2019, 11:47
|
#317 |
| Robin i Fay wybiebiegły na pozycje, trzymając dystans poza zasięgiem przeciwników. Gdy wypuściły strzały, Kasztaniak, Borys, Wolfgang i Albert ruszyli w kierunku skał. Salwa łuczniczek nie trafiła celu. Równocześnie została wystrzelona przez gobilnów w kierunku podbiegającej grupki. Kasztaniaka, jedna ze strzał, minęła o centymetry. Mniej szczęścia miał Borys, którego drasnęły dwie. Rana ręki, choć powierzchowna, była bolesna. Głupia ludzie! Tchórza ludzie! Poznacie Bóla! - wykrzyczał przywódca, po czym wraz ze swoją obstawą, ruszył za jedną skał. Obstawa wyciągnęła tarcze, starając się schować przed ostrzałem swojego bossa.
Robin i Fay, po swoich strzałach, ruszyły w kierunku wolnego miejsca przy skałach. Jedna ze zbłąkanych gobliński strzał znalazła drogę do łowczyni, rozcinając jej skórę nad piszczelą. Ból spowolnił ją i utrudnił dalszy bieg, jednak dalej dotarła do skałki bezpiecznie.
Z salwy wystrzelonej przez strzelców przy skałach, tylko Albert trafił. Kula ugrzęzła w nodze jednego z gobliśkich łuczników. Kolejna, kiedy Frotz musiał broń przeładować, nie była lepsza. Zielonoskórzy, tak samo jak ich przeciwnicy, starali się miejsce najlepiej ich chroniące przed ostrzałem, a trójka z nich raz po raz wypuszczała kolejne strzały.
Ich wódz w tym czasie dziwnie tańcował. Położył się na plecach, by wygiąć swe ciało w łuk. Z jego ust wydobył się niesamowicie głośny pisk, a on sam niczym sprężyna stanął na nogi, by zaraz spaść na brzuch, podeprzeć się rękoma i stanąć na głowie. Ponownie przeskoczył na nogi i machnął ręką, jakby chciał czymś rzucić. Nic jednak z jego dłoni nie wyleciało... |
| |