Wieczorną ciszę przerywało tylko skrzypienie wioseł w dulkach. Bo narzekania wiosłujących marynarzy liczyć nie można, wszak to jak z szumem morza. Każdy kapitan uczy się tego nie zauważać. A dobry kapitan wie czego ma nie usłyszeć. Marynarze narzekają od zawsze i zawsze będa narzekać. Że ciężko przy wiosłach, że pod górkę. Po kilkunastu minutach dno szalupy zaszurało o piach. Wioślarze wyskoczyli i wyciągnęli łódź na plażę.
Kuba pamiętał stromą ścieżką na szczyt klifu i potem kilkadziesiąt metrów krawędzią aż do mostu zwodzonego. Tam jak zwykle stał ktoś na murze i opuszczał most. Wieczorowa pora w gości wpuszczano tylko znaczniejsze osobistości. Tak więc marynarze mogli zostać na dole przy szalupie. Na górę powinno iść góra 3-4 osoby. Więcej i tak nie wpuszczą. |