Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2019, 13:15   #65
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=91X_S5n3woM[/MEDIA]
Pogoda i warunki nie rozpieszczały wędrowców. Patrząc na świat za oknem nie nastrajał do tego, aby opuścić ciepłe, przytulne wnętrze suva. Tutaj państwo Holden mogli cieszyć się suchą ciszą wygodnych foteli, lekko mglistą od papierosowego dymu. Mieli swój mały świat otoczony blachą oraz szkłem - wygodny, azyl gotowy do dalszej drogi jeśli tylko zajdzie taka konieczność. Niestety zanosiło się na to, że opuszczą go, idąc prosto w deszcz, ciemność i duchotę nocy nieznanej im, zapyziałej wiochy. Do tego to ujadanie psów dobiegające gdzieś z mroku.

- Chyba ich pogięło że będziemy nocować w tym chlewie. Nie wydaje mi się aby mieli bar i gorącą kąpiel na podorędziu… i spójrz na to błoto. Jest wszędzie, pobrudzę sobie buty - Vesna mruknęła tonem skargi, mocniej przytulając się do Runnera. - Weź broń kochanie i uważaj… załóż kaptur. - westchnęła ciężko - Też założę, chodź. Sprawdzimy co tu się odstawia.

- A mogliśmy już gościć się u Carol… - Alex pokiwał głową jakoś wyjątkowo zgodny z opinią swojej partnerki. Jazdy w nieznany plener w deszczowe noce widać nie zaliczały się w jego hierarchii jako równie ciekawe i atrakcyjne jak zabawy pod przyjemnie oświetlonym dachem w miłym towarzystwie. Ale gdy zorientował się, że Vesna przymierza się aby wyjść i co gorsza jego namawia do tego samego złapał ją za nadgarstek powstrzymując ją od tego.

- Gdzie cię niesie w taką noc? Zostań. Póki co widocznie załatwiają sprawy po swojemu. A jak załatwią i w ogóle nie trzeba będzie wychodzić? Ani butów brudzić? - Fox potrafił dostrzec całkiem bystre jasne i pozytywne strony, czasem nawet wychodził z niego niezły cwaniak. Zwłaszcza jeśli było mu to na rękę i na przykład oszczędziłoby mu latania po nocnym deszczu. - Zresztą ktoś musi zostać w samochodzie. - wzruszył ramionami na znak, że nie uśmiecha mu się zostawiać ich całego majątku na kółkach bez opieki. Wyjął jednak swój pistolet i trzasnął suchym trzaskiem zamka gdy go sprawdzał. Odwrócił się w głąb kufra wozu gdzie leżała w pudle wygrana “emka” pewnie zastanawiając się czy przełazić tam po nią czy nie.

- Kto tam się tak drze? - zamarł mrużąc oczy i wpatrując się gdzieś w stronę kufra pojazdu gdy próbował coś zobaczyć. Ale reflektory furgonetki stojącej za nimi i zawalone deszczem i błotem szyby skutecznie blokowały widok. - To gdzieś z tyłu. Otwórz szybę i zobacz czy coś widać. - polecił Ves która na razie nie była pewna czy poza pomrukiem silnika i stukaniem deszczu słychać coś jeszcze.

- Nie podoba mi się to - powiedziała przyciszonym głosem, otwierając powoli okno - Zmokną mi włosy… zadupie, noc, deszcz. Mogli na nas zastawić pułapkę. Weź karabin i uważaj na siebie. Zabiję cię, jeśli coś ci się stanie - odwróciła się do gangera, całując go krótko w usta.
- Proszę… uważaj - dodała i biorąc oddech wyjrzała przez otwarte okno, mrużąc oczy aby lepiej widzieć.

Coś tam się działo. Chyba w jednym z domów na bocznej drodze. Tam przynajmniej też przyglądali się i inni którzy też coś musieli usłyszeć. Padał jednak deszcz, było ciemno a dodatkowo ów budynek był w stosunku do nich nieco na skos ogrodzenia które częściowo zasłaniało widok. Ale gdy Vesna otwarła okno dużo więcej było słychać. Coś jakby ludzkie krzyki kojarzące się jednoznacznie z walką i niebezpieczeństwem. Chociaż nie było jeszcze wiadomo co i kto tam jest. Alex czekał co powie ale w końcu zaczął wstawać aby przejść na pakę i wziąć karabinek. I wtedy bez ostrzeżenia coś łupnęło w jego boczną szybę rozbijając ją w drobny mak, zasypując i ją i jego szklanymi odłamkami. Alex krzyknął z zaskoczenia odruchowo zasłaniając twarz ramieniem.

- O kurwa! Zamknij okno! - wrzasnął gdyż to coś, chyba jakieś zwierzę, na moment spadło na ziemię tuż przy drzwiach od strony kierowcy. Alex wychylił tylko pistolet i od razu zaczął strzelać, szybko i bez zbytniego celowania chcąc zalać przeciwnika ołowiem. Szoferkę zalał huk głuchych wystrzałów z jego pistoletu. Ale nie byli jedyni! U innych działo się to samo! To był jakiś masowy atak jakichś stworów! Ta i tu okrzyki zaskoczonych ludzi mieszały się z warkotem bestii i hukami wystrzałów. Na zalanej deszczem drodze zaczęła się nocna bitwa!

- Alex! - pierwszą reakcją panny Holden był zaniepokojony krzyk. Osłoniła twarz ramionami kiedy nastąpił huk, a po nim kolejne, tym razem z broni. Coś ich atakowało, to była pułapka! Ale kto był wrogiem?! Ludzie nie wydawali takich skrzeków! Zamknęła okno, kręcąc panicznie korbką, ale coś jej mówiło że szyba nie wytrzyma za wiele obrażeń.
Ludzie krzyczeli, zewsząd dochodziły strzały i odgłosy walki. Z bliższej odległości słyszała szybki huk pistoletu i mrukliwe przekleństwa oraz dyszenie przez zaciśnięte zęby. Vesna wiedziała, że niedługo w klamce skończą się kule, przekręciła się na krześle i wychyliła się, zaczynając gramolić na pakę. Po karabin.

Fox strzelał do stwora który zaatakował ich samochód a Vesna przelazła w tym czasie na kufer furgonetki. Akurat jak przeciskała się na podłogę to zwierzę ponownie doskoczyło do drzwi z rozbitym oknem. Ale teraz już nie miało takiego impetu uderzenia. Musiało teraz doskoczyć z ziemi i próbowało wedrzeć się do środka. Ale żywym korkiem stał się Alex. Detroitczyk zaciskając zęby i wrzeszcząc na warczącą z bliska bestię okładał ją trzymanym pistoletem nie mając czasu ani okazji do zmiany broni na coś bardziej użytecznego. Sądząc po piskach stwora jaki skakał i drapał pazurami karoserię drzwi musiał go Alex trafiać ale nie tyle by go chociaż odpędzić. Sądząc po wrzaskach i wystrzałach gdzie indziej musiało to wyglądać podobnie.

Co to do diabła było?! Skąd się wzięło?! Żyło w tej przeklętej dżungli, na mokradłach? Zmutowana fauna, śmiercionośnie skuteczna w likwidowaniu celów? Najgorsze że takim celem był teraz Alex. Vesna nie wiedziała co ma robić, nie umiała walczyć. Od tego zawsze miała Alexa, który dbał o to aby nic się jej nie stało. Żywa tarcza, kamizelka ochronna.
Złapała karabin i przepchnęła się do walczącej pary, zza pleców gangera próbując lufą odepchnąć stwora od ludzkiego ciała.

Gdy Vesna uderzyła lufą karabinku stwora z jakim się szarpał Alex poczuła jakby dźgała wypełnioną piaskiem sportową torbę. Tylko taka torba co wierzga, szarpie i drapie. Alex próbował lewym ramieniem zasłaniać się i blokować łeb i szyję bestii a prawą okładał ją pistoletem. Z kilka razy stwór kłapnął szczękami w dźgającą go lufę co próbował wykorzystać Fox aby zdzielić ją pistoletem. Ale o ile stworowi doskwierała nienaturalna dla siebie, pionowa pozycja i dość mały otwór okienka przez jaki próbował dorwać kierowcę to temu ostatniemu przeszkadzała niewygodna pozycja gdy musiał tłuc coś co było bokiem do niego a do tego pistolet często zawadzał o kierownicę, dach albo ramy okna.

Wydawało się, że zmagania tej trójki trwają wiecznie i chwila gdy w końcu ludzie odepchnął stwora albo stwór wedrze się do środka nigdy nie nadejdzie. Ale wreszcie Runnerowi udało się trafić kolbą prosto w zaśliniony pysk, zaraz potem rozbił coś chwytem pistoletu nad oczodołem poczwary. Po tych razach stworzenie zaskomlało i odpuściło. Stojąca na pace ciemnowłosa dziewczyna widziała jak w końcu stwór odpadł albo zeskoczył bo zniknął z okna. Fox miał bliżej to widocznie jeszcze go widział przez okno.

- Do mnie skaczesz?! Do mnie!? To masz! - Runner odzyskał głos i posłał w ślad za zmykającym stworem kilka szybkich strzałów. Ves zauważyła wreszcie utykającego stwora jak próbował chyba czmychnąć znów w mroki dżungli. Ale nie zdążył bo kule alexowego Sig Sauera były szybsze. Utkwiły w bestii wielkości sporego psa czy wilka w tym dwa pociski fartownie trafiły prosto w łeb stwora który eksplodował odłupanymi przez ołów kawałkami czaszki. Stwór przewalił się na pobocze jak szmaciana lalka.

- Jesteś cała?! Spierdalamy stąd! - Alex rzucił tylko okiem na Ves i widząc, że jest i stoi o własnych siłach natychmiast wrócił do kierownicy. Rozejrzał się dookoła i odpalił silnik który w międzyczasie jakoś zgasł. Walka w całym konwoju rozgorzała na dobre. Od strony ogrodzonego budynku zaczęły walić jakieś gongi i dzwonki alarmowe. Zapalano światła, mnóstwo ludzi krzyczało, strzelało, wrzeszczało zmagając się z podobnymi stworami jak i oni. Wydawało się, że maszkary są wszędzie i próbują dorwać kogo się da. Nawet przy bramie, w padającym deszczu, tam gdzie zatrzymała się czołówka konwoju, widać było trójkę zmagających się ze stworami ludzi. O dziwo nawet ten fircykowaty Federata zmagał się przy pomocy szpady i pistoletu z jakąś poczwarą. Obok niego gliniarz strzelał do kolejnego.

- Musimy im pomóc! - panna Holden krzyknęła, łapiąc rozpaczliwym gestem Runnera za ramię i gapiąc się na niego w napięciu. Wyrzucała z siebie pospiesznie kolejne słowa, ale czasu było niewiele - Jak zginą nie dostaniemy zapłaty i nie można ich tak zostawić. Proszę kochanie, pomóż im. Nikt nie strzela lepiej od ciebie. Bez wsparcia mogą... Alex no - skończyła, patrząc się w napięciu prosto w jego twarz.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline