Jak mówi stare przysłowie wozaków: "Piłeś? Nie jedź"... Niestety Rusłan go nie znał. A poza tym prawdziwego Dolganina można poznać po tym, że pijany działa tak samo efektywnie jak trzeźwy.
- Yari, Grimmi, wstawajemy - obudził towarzyszy szturchaniem - Konie nam trza rychtować... - zaczął. O wczorajszej ceremonii nie myślał wiele. Z szamanami lepiej się nie kłócić, a poza tym prawa stepów są surowe, jak same stepy i twarde, jak ich mieszkańcy.
Zjadł, odlał się i wskoczył na konia. Choć wielkie było z niego chłopisko, słowa "woltyżerka" nieznające, Rusłan poruszał się sprawniej niż by mogło się wydawać. Przynajmniej tak długo jak chodziło o konie. Niech Ungołowie patrzą i podziwiają.
- Do tego lasu co mówili to w tamtą stronę - pokazał - Trza się nam na mnicha kierować - dodał i ruszył galopem. Zwolnił natychmiast gdy znaleźli się poza wzrokiem mieszkańców osady, nie zamierzał przecież zajeździć konia, ale zrobić wrażenie trzeba. A przy okazji było to przyjemne. Przy tym wszystkim nie zapomniał jednak o rozglądaniu się. Było nie było - dwójka wędrowców niedawno zniknęła niedaleko.