Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2019, 23:06   #207
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację


Super Duper Mart - Igła gotuje


[MEDIA]http://i.imgur.com/N7K86lM.jpg[/MEDIA]

Supermarket wydawał się być rajem. Potwornie zagraconym, zasypanym piaskiem, pełnym karaluchów i innego robactwa, ale… rajem. Było tu jedzenie… potwornie słodkie i niezdrowe, ale… napoje. Igła wygospodarowała niewielkie miejsce dla swoich rzeczy i tak jak przy stacji, zabrała się do pomocy przy ogarnianiu miejsca do noclegu. Opału mieli tu na pęczki. Wysuszone kartony, kawałki płyt meblowych… wyłamane drzwi. Była zmęczona, ale już sam fakt, że mogła zrzucić skórzany pancerz i wysypać piach z butów pomagał. Do tego współpraca przy takich działaniach zawsze dodawała jej energii. Ktoś pilnował, ktoś zabezpieczał budynek. Jedni przeglądali pozostawione resztki, a inni przygotowywali obóz. Wszystko zdawało się przypominać dobrze nasmarowany mechanizm.

Sama po ogarnięciu miejsca do obejrzenia załogi pod kątem ran zabrała się za przeszukiwanie sklepów. Była to brudna i nierówna walka z karaluchami wielkości dłoni. Na widok pierwszego podskoczyła niemal pod sufit z piskiem. Przy kolejnym już tylko się wzdrygnęła. Natomiast gdy zobaczyła jak jakaś banda żeruje przy charakterystycznym woku z napisem “Yeast” osobiście je rozkopała. Znalazła drożdże! I mąkę! Szybko wrzuciła rzeczy do kartonu, który przeznaczyła na znaleziska. Po chwili odkryła też kolejne skarby. Puszka fasoli.. Kilkanaście cukierków toffi, na których można by obecnie co najwyżej połamać zęby i inne, na których widok aż zaświeciły się jej oczy. Nie będzie łatwo, ale… ale może jej się uda!

Gdy wróciła do strefy, którą ogarnęli pod nocleg, płonęło już niewielkie ognisko. Igła rozsiadła się wygodnie nieopodal i nucąc pod nosem zabrała do pichcenia. ZNalezione cukierki zmiażdżyła nożem i posiekała tak, że niemal przypominały pył. Fasolę wrzuciła do miski. Po chwili dołączyły do niej mąką, zwietrzała resztka proszku do pieczenia i odratowane z rozerwanej torebki kakao. Wątpiła by miało jakikolwiek smak czy aromat, ale może chociaż kolor… Liczyła na Toffi i to co z nim zrobi temperatura. Wymieszała wszystko dodając nieco wody i Nuka Coli i po dokładnym wymieszaniu wlała do znaleźnej aluminiowej foremki na grilla. Nieco trzeba było ją pozgniatać by nie miala otworków, ale po chwili nadawała się do wcisnęła do zaimprowizowanego pieca z kawałka jakiejś blachy, na której już na dobre fajczyły się stare drzwi. Będzie musiała zerkać czy ta konstrukcja się nie zawali, pichąc właściwy obiad. Po chwili przyłączył się do niej MJ, jak zwykle służąc pomocą przy puszkach i innych jej szalonych pomysłach.

Bo Igła poprosiła go by ustawił obok siebie kilka większych kartonów, po czym nakrył je… znaleźnymi ceratami! Igła z trudem wygrzebała to co pozostało po paczce z nakryciami do stołu. Większość pokrytych charakterystyczną czerwono-białą kratką kawałków była mocno nadwyrężona przez czas. Jednak gdy się je nieco poobcinało i położyło jeden na drugim… wyglądało nawet przyzwoicie! Do tego podniszczone naczynia i jak się przymrużyło oczy…. Mocno przymrużyło oczy, to wyglądało nawet znośnie.

Igła gotując cały czas nuciła pod nosem. Wiedziała, że by ciasto było gotowe musi zaśpiewać co najmniej 10 razy swoją ulubioną piosenkę. Już przy ósmym w powietrzu rozszedł się przyjemny zapach dopiekającego się ciasta, który choć na chwilę wygrał walkę z zapachem potu i brudu. Jeszcze chwila i na stole wylądował główny posiłek. Przerobione i upieczone mięso z jakiegoś upolowanego stwora, potrawka z konserw, ziemniaki z puszki, a do tego ciasto!

- Smacznego wszystkim! - Igła dawno nie była taka radosna. Na chwilę zapomniała o tym gdzie jest i co przeszła.



Super Duper Mart - Igła i jej porażka


Entuzjazm trzymał się jej przez cały czas gdy widziała jak oddział je, a potem gdy upewniała się jak rany drużyny znoszą podróż. Było jej dobrze i może to sprawiło, że…. Zaczęła przegrywać. Z sobą… znowu… tak jak w Denver… tak jak przy Maxsie. Ręce sprawnie wymieniały opatrunki, przesuwały się po szwach, ale ciepło powracało nieubłaganie. Może to był ten cukier z ciasta? Cukierki i Cola zrobiły swoje. Do tego… była wypoczęta. Mimo podróży, obolałego ciała… od kilku dni sypiała. Nie zrywała się targana koszmarami. Z każdą kolejną nocą zaczynała czuć jak jej głowa staje się mniej ociężała, jak wszystkie wypracowane przez lata nawyki w szpitalu znów przychodzą jej bez trudu… tylko… czemu to też wracało. Czuła podniecenie… głód… który niestety można było nasycić tylko w jeden sposób. Ile to czasu minęło? Ostatni raz.. Chyba wykorzystali ją tami legioniści prowadzący ją do Malpais… a kiedy czerpała z tego przyjemność?

Cytat:
- Vita… czy ty się planujesz wiercić przez całą pierdoloną noc? - Głos Marci sprawił, że uchyliła oczy. Prostytutka siedziała na swoim łóżku patrząc na nią poirytowana. - Wybacz… nie mogę spać. - Głos Natalie ją sam zaskoczył, był niepokojąco zachrypnięty. - Nie wiem co się dzieje… jest tak duszno… nie mogę się uspokoić. - Widziała jak Marcia patrzy na nią z niedowierzaniem. - Błagam… kurwa.. Medyk od siedmiu boleści. Ogarnij sie kobieto, nikt cię od doby nie ruchał, a tresowali cię byś brała chłopków po kilka razy dziennie. Wsadź sobie te paluchy i się sobą zajmij. - Prostytutka padła na swoje łóżko, odwracając się plecami do Natalie. - Tylko szybko, chce mi się spać.
Te wspomnienie nie dawało jej spokoju. Czyżby to znowu było to? Położyła się jak zwykle obok Maxa i już opatulona kocem zsunęła spodnie, pozwalając sobie na nieco swobody w tym jedynym “prywatnym miejscu”. Szorstki koc, ocierał się o zmęczoną piaskiem i ciężkim ubiorem skórę, ale i tak było to całkiem przyjemne. Szczelnie opatulona przysunęła się mężczyzny jak zwykle wtulając się w niego głównie swoją głową. Nie chciała mu robić kłopotów… Lucky był dla niej taki miły… pozwalał jej tak spać, choć pewnie było to dla niego niewygodne i męczące… choć. Mówił, że też ostatnio się wysypia. Może też tego potrzebował. Jednak co by powiedział gdyby dotarło do niego jaka naprawdę jest? Legion ją złamał… jej głowa nie panowała nad ciałem. Tak bardzo… tak bardzo chciałaby mieć mężczyznę. Ale oni… oddział… to była jej rodzina, przyjaciele… a ona była brudna. Była prostytutką z Denver. Brało ją tylko mężczyz, że już… już chyba nie zasługiwała na nic normalnego, prawda? Ostrożnie sięgnęła pod bieliznę i przesunęła palcami po rozpalonym i wilgotnym ciebie, zaciskając zęby na rancie koca. Czuła jak jej serce szaleje… może powinna się odsunąć od Maxa… nie powinien móc tego wyczuć tylko… czemu to jego bliskość tak na nią działała? Poruszała palcami powoli, starając się by ruch nie był widoczny i uważając by nie wydać z siebie żadnego odgłosu. Pomalutku… po tej najwrażliwszej części swojego ciała. Palce brodziły w znajomej wilgoci, a głowa odpływała. Nie! Musiała się skupić! Tu byli inni… nie mogła… nie powinnam im przeszkadzać, tylko dlatego że jest słaba… że… nie jest normalna. Nie powinna tego robić. Miała walczyć z sobą… z tym ciałem, które już nie należało do niej. Przegrywała. Doszła… po cichu, czując łzy spływające po policzkach. Wtuliła się mocniej w Maxa i szybko starała się uspokoić, by go nie obudzić.



Los Volcanes


Wyruszyli wcześnie. Musieli zdobyć ile się da póki było jasno. Igła trzymała się przy Lucky’im i MJ’u, uznając że będzie ich osłaniać. Bardzo liczyła na to, że uda im się uzupełnić medykamenty, a przynajmniej znaleźć więcej bandaży… może jakieś nici? Najlepsze byłoby coś do odkażania, ale w takie cuda nie wierzyła. Chociaż…

Upewniła się, że broń jest załadowana i czekała na rozkazy. Musiała mieć oczy wokół głowy i apteczkę w pogotowiu. Po wieczorze…. Była przynajmniej spokojniejsza, choć potwornie gryzło ją sumienie. Czy Max zauważył? Co on musi sobie o niej myśleć? Upewniła się, że torbie medycznej ma na wierzchu wszystko co konieczne, starając się odciągnąć myśli. Nie było teraz czasu na takie głupoty. Najwyżej… najwyżej powie, żeby dała mu spokój i znów będzie sama. Tak powinno być… chyba.
 
Aiko jest offline