Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2019, 07:44   #210
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Archie okazał się "łapą w smarze". Tak w wiosce Maxa określano tych, co umieli reperować niektóre rzeczy więc wyjaśnił nowo przyłączonemu do dróżyny mężczyźnie, czego szuka, co zamierza i jaki jest jego plan. Woda była priorytetem. Nikt nie protestował i całe planowanie ich bytności w mieście było podporządkowane znalezieniu wody.

[MEDIA]https://vignette.wikia.nocookie.net/fallout/images/b/b4/SuperDuperMart-Fallout4.jpg[/MEDIA]
Pierwszym wybawieniem okazał się dawny hipermarket. Zniszczony, ale o dziwo do końca nierozszabrowany. Wyczyszczenie go z nieproszonych gości nie zajęło wiele czasu, a jego półki kryły kilka małych skarbów przeszłości. Napoje. Fajki. Jedzenie. Odrobinę medykamentów i chemii.
Raj na ziemi po ostatnich dniach usychania na pustyni.

Max rozkoszował się napojami dopóki mógł, regenerując siły po uciążliwej przeprawie przez piaski Texasu. Czasu mieli niewiele, i osuszając ostatnie butelki z automatu, znalezionego w markecie wszyscy wiedzieli, że należy ruszyć dalej.

Max wskazał gdzie powinni uderzyć. Widział części, potrzebne do skraplacza wody. Wiedział, że nie będzie łatwo. Wszyscy wiedzieli.
Skorpiony. Ogromne. Wielkości sporego brahmina i mogące rozciąć go na pół swoimi szczypcami. Ogony długości prawie dwóch metrów. Pancerz z chityny, który mógł zatrzymać pociski z pistoletu. No i szybki, niczym pustynny skoczek.

Pozostawało wysłuchać planu, jaki nakreślili łowcy i wojownicy. MJ, Jinx, Utang - ich doświadczeniu należało teraz zaufać.
Max słuchał spokojnie jaką rolę wyznaczyli mu jego towarzysze. Jego zwalista postura nie nadawała się do maratonów lub nawet sprintów, a szerokie bary mogły dać jakąś przewagę, jeśli przeciwnik znajdowałby się z Luckym w ringu. Ten niestety szybko biegał na swoich chitynowych odnóżach, więc Max zasugerował dla siebie jakieś ciekawe, najlepiej wysoko położone stanowisko, gdzie mógłby nieco popracować strzelecko ze swoim karabinem. Miał niezłe oko, i być może udałoby się upolować Maxowi choć jednego.

- Strzelcy...nie ma sprawy. Piszę się na to - powiedział cicho do Jinxa. Pomysł z zabijaniem wielkich jak brahminy skorpionów w walce wręcz nie podobał mu się zaś wcale. Pozostawało mieć nadzieję, że celne oko wystarczy i nie będzie takiej konieczności. Potem poszedł z innymi przygotowywać te koktaile, i chemię. Środki czystości, zmieszane w odpowiednich proporcjach mogły dać ciekawe efekty i Max postanowił przed walką nieco popracować. Butelek zaś i starych szmat tu nie brakowało. Postanowił, że weźmie sobie Archiego do pomocy i chwilę z nim porozmawia. Może mężczyzna opowie, jak się żyło po ich stronie globu?
Bo co dalej?

Czy zamierzali zostać tu na dłużej? Czy to był ich kawałek raju? Nie to sobie obiecał, i nie tak to miało wyglądać.
 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline