Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2019, 07:46   #315
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Za drzwiami była komnata z półkolistą ścianą północną. Ściany ozdobiono wypchanymi zwierzęcymi głowami. Zostały spreparowane w różny sposób- najstarsze trofea z egzotycznych zwierząt były doskonale wykonane. Do nich zaliczyć można było łeb wiwerny, trolla oraz giganta wzgórzowego. Reszta “ozdobnych” wypchanych głów spreparowano byle jak. Do tego zbioru zaliczało się bydło, szczury oraz inne robiące niewielkie wrażenie gatunki. Między tymi trofeami znajdowały się też bardziej potworne: głowy goblinów, ludzi, orków i koboldów. Pośrodku łuku na postumencie stało naturalnej wielkości wypchane koboldzie dziecko. Pod ścianami zalegały połamane i roztrzaskane szafki oraz małe stoliki, nieme ofiary jakiegoś aktu zniszczenia. Pośrodku komnaty pod postumentem wbito przekrzywiony i zardzewiały żelazny pręt, z którego teraz zwisał zerwany łańcuch. Niedaleko niego leżał przewrócony zdobiony stół z czarnodrzewa. Ściany, podłoga oraz szczątki pokryte były cienkimi spłachetkami lodu. Anathem dostrzegł za stołem kryjące się białe smoczątko.
- Dzień dobry! - powiedział cicho, w smoczym, Morn. - Czy masz ochotę coś zjeść?
- Horwg? - smoczek wydał z siebie tylko jak gdyby zdziwione chrząknięcie. Rozmowa z bardzo młodym, jak na smoka, pewnie niezbyt dawno wyklutym z jajka stworzeniem, mijała się z celem. Pewnie jeszcze nie zdołał jeszcze opanować smoczego lub był zbyt młody by zrozumieć go. W końcu ludzkie dzieci też potrzebują dwóch lat by zacząć składać słowa w języku rodziców.
- Trochę liczyłem na to, że jednak będzie można się z nim dogadać… Jest szansa, zeby go uśpić? Wiem, że smoki mają wrodzoną odporność na magię, ale może taki maluszek jeszcze da się obezwładnić? - Anathem zapytał Morna.- Niby można próbować go złapać do jakiegoś worka czy coś… - wymamrotał jeszcze pod nosem.
- Ogłuszyć, nie robić krzywdy. - wtrącił się Meepo.
- A w jaki sposób twoje plemię upewniało się, że smoczątko nie ucieknie, lub uspakajało je? Jeśli jesteś jego opiekunem, to zapewne potrafisz jakoś się z nim porozumieć lub chociaż je zawołać, by przyszło do Ciebie - alchemik zwrócił się do kobolda.
- Ja dbać, o smoka. Karmić, najlepsze szczury, sam wybierać najlepsze mięso. Nie uspokajać, niech sobie zieje zimnem w klatce. - odparł koboldzi opiekun smoczka z uśmiechem na pysku.
~No jasne, że tak brzydalu. Niech sobie zieje...~ w myślach skomentował mnich.
- Zaiste interesująca metoda zniewalania podopiecznych - mruknął niezadowolony Zoren, po czym zwrócił się do towarzyszy - Czy ktoś ma na podorędziu jakieś lepszej jakości mięso? Może uda nam się chociaż wywabić smoczątko i podprowadzić do siedziby koboldów. Osobiście preferowałbym unikać rozwiązań siłowych w obecnej sytuacji. Pomysł Anathema jest dobry, ale niestety jedną z przyrodzonych smoczych cech jest całkowita odporność na wszelką magię usypiającą.
- Według mnie najlepszym sposobem będzie skuszenie go jakimiś smakołykami - powiedział zaklinacz.
Mnich skinął głową. W najgorszym wypadku był w stanie pozbawić smoczka przytomności za pomocą mniej finezyjnych metod. Miał nadzieję, że to jednak nie będzie konieczne. Dla pewności rozkazał Mefitowi i Zombiaczkowi wycofać się i zejść z widoku, żeby nie straszyć malucha. Następnie sięgnął do plecaka, wyciągnął kilka kawałków suszonego mięsa, bardzo powoli zrobił krok w stronę smoczka i ostrożnie, bez gwałtownych ruchów zamierzał położyć jeden na podłodze, po czym równie powoli się wycofać.
Gdy tylko Anathem zbliżył się, z pyska smoczka wypłynął stożek białego zimnego oddechu obejmując mnicha. Dzięki refleksowi uniknął części oddechu smoczego, z resztą poradziła sobie jego przeklęta krew. Zimno niewiele robi tym, w których płynie choćby niewielka ilość krwi diabłów lub demonów.
- Oho - Tanis, dopiero chcący wejść do sali, tylko z daleka zobaczył lodowaty podmuch, ale i tak za pośpiechu skrył się za framugę - Zjadł to, czy czknęło mu się tak dla zasady? - półelf przez chwilę szukał pośród swojej ograniczonej wiedzy o smokach najstosowniejszego spośród osiągalnych smoczodziecięcych przysmaków. Z kieszeni wyjął buteleczkę płynnego lodu produkcji Zorena, ale nie wychodził przed szereg i obserwował dalsze zdarzenia.
Smoczek nie zainteresował się suszonym mięsem.
- On nie zje. Najlepsze kawałki, świeże mięso tylko jada. - powiedział kręcąc głową opiekun smoka wyjmując z torby ociekający krwią kawałek mięsa. Rzucił smoczkowi. Temu nie oparł się biały smoczek, szybko połykając mięso.
- Widać nie jest głodny - stwierdził Morn, zastanawiając się, kto tak malucha rozpuścił. - Starczy ci tych smakołyków na dłużej?
Mepo pokazał bez słowa torbę wypełniona kawałkami mięsa.
- Nie wygląda to źle, a do tego nie słychać goblinów - półelf dalej był ostrożny, ale wszedł już do środka i z zaciekawieniem rozrzucał butem zniszczone meble, jakby czegoś szukał. - Zorenie, co powiesz o takich trofeach w rękach goblinów? - Tanis zatrzymał się przed uchyleniem drzwi do korytarza od drugiej strony zawaliska żeby dokładnie sprawdzić czy nie ma tam pułapki.
Gdy tylko Tansi wkroczył dalej do komnaty smoczek znowu zionął zimną mgiełką. półelfowi nie udało się jej uniknąć i poczuł jak zimno przenika jego członki.
- Nie strasz go... - rzucił Morn pod adresem Tanisa. - Najlepiej by było, gdybyśmy zeszli mu z drogi i zostawili tylko przysmaki.
Tanis, który mimo wszystko liczył na na to że jedzący smoczek będzie zajęty ...jedzeniem własnie... sięgnał za pazuchę i zrewanżował się za lodowy podmuch smoczka podmuchem srebrnego pyłu, który zamienił się feerie barw i pod tą osłoną czmychnął z powrotem za drzwi.
Smoczek padł nieprzytomny.
- ...jak nie po dobroci... - półelf rzucił półgłosem, nieco niezadowolony rozcierając zgrabiałe członki
- Co teraz? Ten czar trwa wystarczająco długo żeby go zanieść do klatki? - Zapytała zielonoskóra trącając białołuskiego gada.
- Nie, zaraz się podniesie. Trzeba mu co najmniej związać ten pysk - Tanis zaczął rozglądać się po towarzyszach, patrząc kto niesie linę czy coś podobnego.
Meepo szybko podszedł do smoczka, sprawnymi ruchami założył pęta na pysk, pod skrzydła oraz razem skrępował wszystkie kończyny jak u cielaka. Smoczek był wielkości kota a takich szkód narobił. Za stołem smoczątko zgromadziło swój skarb - wszystko co błyszczało i co według niego było cenne. Pomiędzy jedynie błyszczącą się zastawą stołową znalazła się nefrytowa figurka smoka, puchar wykonany z jednego kawałka kryształu oraz srebrne sztućce w liczbie dwudziestu czterech. Pomiędzy innymi rzeczami w gnieździe szczególną uwagę zwrócił wykonany z kości tubus z wyrzeźbionym na nim słowem w krasnoludzkim "Khundrukar", co według Tanisa oznaczało "Świetliste Siedliszcze".
Kiedy sytuacja ze smokiem została już mniej więcej opanowana, Zoren ostrożnie wszedł i rozejrzał się po pomieszczeniu. Zgodnie z pytaniem Tanisa przyjrzał się dokładniej trofeom na ścianach.
- Widać tu dość oczywisty podział na dwie grupy. Trofea potężniejszych bestii są zdecydowanie starsze, zostały też wyprawione przez kogoś z dobrze znającego się na tym fachu - zakładam, że umieszczono je tutaj w okresie świetności cytadeli. O kunszcie ich twórcy przemawia fakt, że nadal możemy je oglądać w tak dobrym stanie. Co się zaś tyczy nowszych… nie tylko jakość ich wykonania pozostawia wiele do życzenia, to natura “dawców” zamiast respektu budzi politowanie i obrzydzenie. Najwyraźniej goblinom po odkryciu tego pomieszczenia przypadła do gustu sztuka wypychania ciał swoich zdobyczy. A to oto smoczątko miało być zapewne chlubą ich kolekcji, przynajmniej dopóki nie wyraziło swojej dezaprobaty tym pomysłem - omiótł gestem zabałaganione pomieszczenie.
 
Sindarin jest offline