Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-02-2019, 14:35   #311
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Kai przykucnął przy Zorenie, lekko uśmiechając się do kawałka drewna, który trzymał w dłoniach. Czyż sam nie mówił, że liczy się każda rzecz, której można użyć, nawet jeśli to nie jest coś, co preferujemy?
-Symbol Torma to otwarta, stalowa rękawica, zwrócona wierzchem do przodu i palcami do góry - mówił Kai, pokazując własną dłonią, co miał na myśli. - Nawet jeśli zdobienia mogą być pominięte, to postaraj się proszę, żeby kciuk rękawicy nie był zespojony na całej długości z resztą dłoni. Nawet Pan Wojny ma standardy jakości, jak się okazuje
Kai zaśmiał się krótko. Jego bóg nie był zbyt wybredny, ale i on potrafił się poważnie obrazić.
Zoren szybkimi, sprawnymi ruchami rył i strugał kawałek dębu, który Zaza odłupała z niszczonych drzwi. Dotąd niekształtna bryłka drewna powoli zmieniała się w niewielką, zaciśniętą w pięść rękawicę, zgodną z opisem Kaivena.
- Skoro nasza intruzja na teren goblinów została już zauważona, a strażnicy nas oczekują, proponuję poświęcić kilka chwil na przedyskutowanie taktyki. - powiedział, nie spuszczając oczu z obiektu swojej pracy - O ile zagrożenie ze strony ognistej pułapki zostało już zażegnane, i likwidacja oponentów nie powinna stanowić znaczącego problemu, to warto będzie podejść do tego tak, by zminimalizować przy tym zużycie naszych zasobów - na przykład niwelując ich obecną taktykę. Najprostszym sposobem byłoby wykorzystanie jakiejś osłony, przykładowo drzwi do poprzednich pomieszczeń, które niesione przed nami, w sposób który Anathem proponował podczas pierwszej konfrontacji z goblinami, zapewniłyby wystarczającą ochronę przed strzałami na czas podejścia do murku. Tam walka nie powinna być już problemem dla naszych specjalistów. - tu kiwnął delikatnie głową w stronę Anathema i Zazy.
Kaiven kiwnął głową. Pełna osłona była rozsądnym podejściem. Słysząc słowa Zorena, uniósł rękę
- Ja się podejmę. To nie będzie moje pierwsze podejście na pozycję wroga z tarczą w dłoni. Poza tym jak już się zacznie, to byłoby dobrze, gdybym był z przodu
- Zanim zaczniemy omawiać strategię szturmu tą drogą, pamiętajmy że jest co najmniej jedna inna droga - od frontu. Rzekomo lepiej broniona, ale może kiedy szykują się na atak z tej strony, tam będzie ich mniej? - Tanis zerknął za róg i błyskawicznie cofnął się, nie chcąc zostać trafiony - A do tego być może tunele zajęte przez szczury lub południowa odnoga od sali wejściowej są w stanie nas wyprowadzić jeszcze inną drogą na terytorium goblinów -
- Tanis ma rację, -odezwała się dotąd cicha i obserwująca zielonoskóra - Po sajgonie jaki zrobiliśmy na tyłach mogą przenieść tam więcej zbrojnych zostawiając osłabiony przód. - Dla Zazy zmienienie miejsce uderzenia miało sens.
Zoren pokiwał głową, słysząc wątpliwości reszty.
- Zgadzam się, jest to logiczna reakcja na atak na konkretną pozycję, której można oczekiwać po większości broniących się. O ile oni nie są także świadomi, które działania są przez atakowanych traktowane za logiczne. Jeśli gobliny uznają, że, nomen omen, sparzyliśmy się wejściem z tej strony, mogą ufortyfikować bardziej front, lub obie pozycje w podobnych stopniu. Niestety, bez odpowiedniego zwiadu każda nasza decyzja pozostaje opartą głównie na spekulacjach - preferowałbym jednak odrzucenie prób znalezienia innych wejść na wrogie terytorium, potencjalny zysk może być w tym przypadku nie wart ryzyka. Nie mamy żadnego dowodu na to, iż takowe istnieją, a jeśli istnieją, to mogą być podobnie ufortyfikowane co którekolwiek z naszych obecnych celów. Ponadto, przedostanie się przez nie wiąże się, w co najmniej jednym przypadku, z walką, która może znacząco nadszarpnąć nasze zasoby jeszcze przed dostaniem się do siedziby goblinów. - Planował skończyć wcześniej, ale spojrzenie w stronę Anathema przypomniało mu ostatnie dyskusje i zarzuty, więc postanowił dokładniej wytłumaczyć swój tok myślenia. - W takim razie, jakie macie propozycje? Kontynuowanie szturmu od tyłu, czy próba wejścia od frontu?
- Myślę, że nie ma to już znaczenia. Podejrzewam że najgorsze pułapki już uruchomiliśmy. Ilość goblinów do pokonania nie zmieni się bez względu na to, z której strony zaatakujemy. - Anathem skłaniał się raczej ku kontynuowaniu szturmu bez zmiany miejsca.
- Przebijmy się tutaj aż do końca pomieszczenia; przez ścianę sprawdzę co dalej przed nami. Wzbraniałbym się natomiast przed większą walką, bo dziś już niewiele mocy zostało we mnie i raczej prędzej niż później przestanę być w stanie komukolwiek pomóc.
- Czyli powoli i po cichu…- Skróciła wypowiedź Tanisa wojowniczka. - Mozna i tak. Kto prowadzi? Zoren ? Anathem?
- Idźmy dalej tą samą drogą - powiedział Morn. - Parę goblinów mogę spróbować uśpić, ale potem to różnie może być. Więc im ciszej, tym lepiej.
- Skoro podejmujemy się ponownego szturmu na wcześniej zaatakowaną pozycję, dyskretne podejście będzie bezskuteczne - gobliny i tak będą się nas spodziewać. Jednakże popieram próbę uśpienia czujki za pomocą magii, w ten sposób przynajmniej unikniemy jednej potyczki.
- Spróbuję zatem - powiedział zaklinacz. - Muszę tylko zadbać o to, żeby mnie żaden nie ustrzelił, nim zdążę rzucić zaklęcie.

***

Taktyka został ustalona. Topór Zazy szybko uporał się z zawiasami drzwi w poprzednim korytarzu z murkiem. Zombie olbrzymi wilk, oskórowany, jakby ociekający krwią cały czas, z głową jedynie w bardzo dobry stanie, ruszył jako pierwszy, zajmując niemal cały korytarz. Drzwi zapewniały bardzo dobrą osłonę. Tak osłonięty Kaiven ruszył z załomu korytarza. Za nim drużyna. Wyszli za załomu korytarza zostali zasypani strzałami, oraz usłyszeli grzechot toczących się po kamiennej posadzce kulek. Byli jakieś siedem jardów przed murkiem, gdy sześć strzał wbiło się w zombiego, nie uczyniło mu żadnych widocznych szkód. Gobliny wiedząc, iż bohaterowie używają broni obszarowych, rozproszyli się w korytarzu za murkiem, tak by nie dostać się w obręb wybuchu.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 14-02-2019 o 17:28.
Cedryk jest offline  
Stary 28-02-2019, 18:01   #312
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Mnich przeskoczył sprawnie balansując przez mur. Zaatakował goblina wirem pięści obie trafiły, mocno go obijając. Mefit wyczekująco przyglądał się działaniom swego Pana.
Zaza próbowała przeskoczyć murek, lecz potknęła się na rozsypanych kulkach i wywróciła.
Morn wycelował swój czar w pierwszych czterech goblinów. Tylko jeden z goblinów zapadł w sen.
Tanis korzystając z rodzinnego skarbu - woreczka pyłu fae oblepił nim pięć goblinów, tak że świeciły. Trzy pył oślepił.
Zoren próbował trafić swoją bombą, lecz haniebnie spudłował trafiając w murek, który uchronił kryjące się zanim gobliny, przed dostaniem się w zasięg wybuchu.
Kaiven odrzucił drzwi bo tylko by mu przeszkadzały. Ruszył przez murek, z łatwością utrzymując równowagę na rozsypanych kulkach. Jego miecz dosięgnął goblina odbijanego przez Anathema głęboko raniąc go w bok. Goblin ledwo trzyma się na nogach.
Zombi przeskoczył obalając na ziemię Kaivena szczęki zawarły się na goblinie, Zombie szarpnął szczęką i odrzucił martwego goblina na ścianę.
Mefit nadleciał nad murek i zionął ogniem, który uformował się w dziewięcio jardowy stożek, obejmując dwa oślepione gobliny. Gobliny krzyknęły przepiękne żywym ogniem. Śpiący ocknął się ze snu na skutek bólu.
 
Obca jest offline  
Stary 02-03-2019, 11:59   #313
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Gobliny rozsypały ze swoich worków kulki po czym uciekł z korytarza. Te chowające się w pomieszczeniu za drzwiami na wprost zamknęły za sobą drzwi. Mnich powstrzymał się niepewny z działaniem. Krzyknął jedynie - Może puśćmy wilka przodem?.
Półorczyca tym razem ostrożnie przeszła przez murek, dzięki temu nie potknęła się na kulkach.
Morn przesunął się do przodu wystrzelił z kuszy, bełt wbił się w plecy gobosa.
Tanis skoncentrował się na swoich mocach. Przejrzał przez mur za nim dostrzegł dwa gobliny stojące przy otworach strzelniczych przed szpiczastym jeżem. Wygląda na to, iż ten korytarz jest pułapką. Bohaterowie, jak domyśla się Tanis, w konsekwencji tego jak to wygląda, wejdą do korytarza, w którym zostaną ostrzelani przez ukryte za ścianą gobliny.
- Koniecznie, z lewej w korytarzu jest barykada i otwory strzelnicze i gobliny.
Co rozwaga to rozwaga bez większych problemów Tanis znalazł się za murkiem.
- I uwaga, te trzy gobliny z przodu są zaraz za drzwiami - wskazał drzwi na wprost.

Zoren wystrzelił w uciekającego oślepionego goblina, jednego uzbrojonego goblina w pobliżu.
Goblin zachwiał się ugodzony strzałą, potem osunął się powoli po ścianie plamiąc ją krwią.
Kaiven podniósł drzwi i chciał ruszyć korytarzem, gdy ubiegł go wielki wilk zombi zwany pieszczotliwie przez Anathema zombiaczkiem.
Zombiaczek z trudem wbija się ciasny korytarz. W jego boku pojawia się strzała. Anthem spostrzega, iż nie sposób jest przebiec obok zombiaczka trzeba nad nim przeskoczyć odbijając się od grzbietu wylądował bezpiecznie, nogą odtrącając rozrzucone kulki oraz pajączki przed sobą zobaczył około dwu jardowej wysokości jeża najeżonego zardzewiałymi mieczami, włóczniami, wszelką zardzewiałą bronią, nawet zaostrzonymi palikami. O przeciętych linach, można było się domyślić, iż jeż opuszczony został spod sufitu.
Mefit przeleciał i krążył nad jeżem.

Mnich został ostrzelany. Pierwsza strzała minęła go o włos. Drugą zmierzającą już w kierunku jego gardła, odbił dłonią. Kolejne dwie strzały trafiły w ciało zombiego.
Zaza widząc w kolejnym korytarzu również rozsypane kulki nie zaryzykowała skoku przez wilka, przepchnęła się do przodu obok wilka. Z wystrzelonych z strzelnic w jej stronę dwóch strzały tylko jedna trafiła lekko raniąc ją w dłoń.
Tanis powoli przemieszczając się zidentyfikował Dźwięk, brzmiał on jak odgłos kamiennych płyt, bloków uderzających o kamienie.
Zoren wiedziony rozwagą uzbroił się w lodową bombę,i nieco przesunął się do przodu, lecz miał z kim walczyć.
Kaiven przemieścił się do przodu, tak, że stał pomiędzy Tanisem i Zorenem. Przygotował tarcze i użył mocy Torma do zwiększenia odporności diablęcia - Zorena.
Mnichowi udaje się. Odbijając się wpierw od jednej ściany, wykorzystując pęd odbija się od drugiej ściany i po perfekcyjnym salcie ląduje bezpiecznie za jeżem. Oba ataki dosięgły goblina ukrywającego się jako pierwszy za ścianką. Potężne ciosy zmasakrował twarz i wypchnęły z płuc goblina powietrze.
Zombiaczek powoli nabiera rozpędu, tak by nie powalić stojącej przed nim Zazy. Skok nieumarłego nie wychodzi jednak tak, jak to sobie wyobrażał Anathem. Czy to przez kulki, czy też mobilność nieumarłego nie przeskakuje on na odpowiedniej wysokości i nadziewa się na kilka elementów jeża, część z nich łamiąc, nim ląduje za nim. Wystaje, wystaje z niego sześć różnorakich kolców jeża.
Przyzwany Mefit zaatakował pazurami masakrowanego przez mnicha goblina, który pod jego ciosami ostatecznie padł.
- Wycofać - rozległ się skrzek w goblinim.

Gobliny kryjące się za ściankami uciekają z pomieszczenia zatrzaskując drzwi. Mnichowi i powołanemu do nieżycia wielkiemu wilkowi udało się wykorzystać sytuację raniąc przebiegającego obok nich goblina. Wielki wilk stanął nad obalonym krzyczącym goblinem. I miał powód by wyć z przerażenia widząc rozkładającą się, oskórowaną górę mięsa. Gobliny ewidentnie opóźniały bohaterów, lecz powody nie były całkiem jasne.
Anathem na ścianach w pobliżu drzwi spostrzega coś na kształt klap wykonanych z desek, u dołu, których przymocowane są liny niknące za ścianą.
Zaza zaczęła rąbać swym toporem jeża gdy podszedł do niego Anathem.
- Ktoś zna goblini? Zapytał, nim przeniósł się do azylu z przeszkodą i niemal jednocześnie powrócił.

W tym czasie Zaza podeszła do Zombiaczka.

Liny podtrzymujące zostały przecięte uwalniając klapy, których doły odskoczyły, uwalniając tysiąc kulek, z nisz ukrytych za nimi. Kulki z grzechotem rozsypały się po korytarzu
Podchodząc ostrożnie do północnych drzwi Tanis nadal słyszał odgłosy zawalanych kamieni, lecz jakby oddalające się od drzwi. Zoren przemieścił się, tylko doprawdy nie było już nic do zrobienia. W pobliżu nie widać było żadnych przeciwników, z którymi warto by było walczyć.
Morn dołączył do towarzyszy przy północnych drzwiach. W tym czasie Kaiven rzucił na wszystkich niewielkie błogosławieństwa Torma, mające wspomóc bohaterów w walce. Kaiven zdumiony zatrzymał się, gdy wchodząc do zachodniego korytarza, nie dostrzegł jeża ani śladu po nim*
- Ja...Znam…- Powiedziała pół orczyca między uderzeniami topora. - ..niech to! - dodała kiedy jej poczynania rozsypały więcej kulek na podłożu. Zatrzymała się na chwile by reszta mogła zaproponowac taktykę.
- To spróbuj wyciągnąć coś z tego tutaj. Spróbuj się dowiedzieć, co to za hałasy i ilu ich tam jeszcze jest. Nie jestem dobry w przesłuchaniach… Może Tanis albo Morn mają jakieś lepsze pytania? - Anathem wskazał na kulącego się ze strachu goblina.
- Poczekajmy najpierw na to, co nam odpowie - powiedział Morn. - Potem wypytamy o właściwy cel naszych poszukiwań.
- Ut nic nie powie, rodziny nie zdradzi! - goblin mimo, że wyraźnie przerażony. - Tam utrudnienia a gdzie indziej zawalony gruzem korytarz. - roześmiał się szaleńczo.
Zaza podeszła do skulonego goblina. Wyszczerzyła się prezentując swoje ostry kły.
- Gadaj co wiesz, - Wymierzyła mu kopniaka - inaczej to czy twój klan będzie się gniewał na ciebie w następnym świecie będzie twoim najmniejszym problemem. - mówiła w goblińskim na wypadek gdyby wspólny nie brzmiał dość zastraszająco.
- Nie zdradzę plemienia, swojej krwi, tak jak ty to uczyniłaś, gorsza połowo orka! - goblin śmiał się histerycznie, krzycząc w goblińskim swoją deklarację wierności.
Zaza z całej siły kopnęła goblina w kolano. - Jak nie chcesz gadać to będziesz wył z bólu. - powiedziała.
Odpowiedzią był tylko histeryczny śmiech.
Zielono skóra zwróciła się do towarzyszy z lekkim rozczarowaniem na twarzy.
- Wątpię byśmy z niego coś wyciągnęli, albo jest za głupi by pojąć co mu grozi albo ślepo lojalny. Tak czy tak proponuje z nim skończyć i ruszyć dalej.

Tanis ostrożnie spróbował otworzyć drzwi prowadzące w północnym kierunku. Przekonał się jednak szybko, że były one zaryglowane.
Kaiven rozejrzał się za spadającą wcześniej pułapką i uniósł lekko brwi, ale nie skomentował nagłej zmiany sytuacji - stwierdził, że zapyta o to, jak już będą mieli pewność że żadna strzała nie ugodzi ich nagle z ukrycia. Stanął koło Zazy patrząc z odrazą na małe, paskudne stworzenie u ich nóg - może była to kwestia spojrzenia albo rozmiarów ekwipunku, ale odniósł wrażenie, że zielono-szara kupa mięsa przed nimi skuliła się jeszcze bardziej. Po tych miesiącach spędzonych w celi nie miał w sobie żadnej litości dla goblinów i był gotowy oderwać temu tutaj głowę gołymi rękami.
-Jeśli nie odpowiesz, to już w ogóle nie będziesz miał żadnych problemów -warknął, po czym zwrócił się do reszty - podejdźcie, jeśli ktoś z Was jest ranny. Gobliny się wycofały, ale to znaczy, że mają dalej lepiej umocnioną pozycję, w której na nas czekają. Albo się przegrupowują i zastawiają pułapkę albo wciąż są w chaosie po natarciu. Tak czy inaczej, jeśli tu niczego się nie dowiemy to sugeruję napierać dalej, bo czas nie działa na naszą korzyść
- Zgadzam się, nie mamy czasu na pastwienie się nad tym goblinem. W pęta go, i do koboldów na wymianę jeńców, a my wywalmy te drzwi. - Tanis wskazał zachodnie drzwi, do niedawna bronione przez jeża.
- Sądząc po zabezpieczeniu, tam może być coś ważnego - powiedział Morn. - Tu się przyłożyli do obrony.

Zaza powoli zaczęła rąbać drzwi. Widząc przerażenie goblina była niemal pewna, iż inne też to musiał w tej chwili odczuwać. Niech się pocą ze strachu, im dłużej będzie trwało tym łatwiejsza będzie walka. Zresztą na przerąbanie się przez drzwi miała kilkanaście modlitw.
W tym czasie Tanis i Morn odprowadzili jeńca do koboldów.
Szybka rozmowa z szamanką i jeniec trafił w łapy koboldzich wojowników.
- Jeniec na wymianę lub mięso zawsze się przyda. Pamiętajcie jednak by nie zabijać wszystkich goblinów chronią oni nas przed potworami z Podmroku walcząc z nimi.
Przypomniała jeszcze raz Yusdrayl.

***

Drzwi padły kilka chwil po tym gdy reszta drużyny powróciła.

Za drzwiami widać było długą komnatę, przez którą biegł podwójny rząd kolumn, pokrytych płaskorzeźbami splecionych ze sobą smoków. Obserwację utrudniała mgiełka, jakby wytwarzana przez palące się chybotliwie lichtarze.
Podłoga przy drzwiach była zasłana tysiącami kulek.
Powoli poruszając się bohaterowie rozglądali się po komnacie. Na północnej ścianie dostrzegli trzy okute drzwi, na zachodniej i południowej przy samym jej końcu po jednym.
W sali nie było widać przeciwników.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 08-03-2019, 19:12   #314
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
- Nie sądziłem - powiedział cicho Morn - że na zwiedzanie cytadeli trzeba było zabrać ze sobą miotłę albo szuflę.
- Słowo daję, łupanie tych kulek musi być najpowszechniejszą karą wśród goblinów - stojący w wejściu do sali półelf, nauczony doświadczeniem, od razu zaczął wyglądać za pułapkami. Oględziny rozpoczął od objawienia magii, a potem przeszedł do uważnego obserwowania ścian szukając strzelnic i zrzutni alchemicznego ognia - Jest tego tutaj kilkaset funtów, nie chcemy wysypać nimi podjazdu przed karczmą w Oakhurst? - zażartował nerwowo.
Tanis rozglądając się wyczuwał magię, lecz nie wykrył w pobliżu żadnej magii. Mgiełka, która utrudniała obserwacje musiał być wywołana w inny sposób. Wysypany kulki kończyły się po czterech jardach od drzwi. Wygląda na to, że w pomieszczeniu naprawdę nikogo nie ma. Nie widać było też żadnych pułapek. Chociaż bohaterowie dokładnie się za nimi rozglądali. Linie obronne gdzieś muszą się kończyć to pomieszczenie wyglądało właśnie na takie zakończenie linii obronnej z tej strony.
- Zazo, możesz też … trwale otworzyć - półelf przez chwilę szukał odpowiedniego słowa jednocześnie doceniającego efekt jak i niekoniecznie chcącego sprowadzić orczycę z jej nadzwyczaj rozsądnej drogi barbarzyństwa na inną, mniej praktyczną - tamte drzwi na wprost muru, dwie sale wcześniej? Tak żeby gobliny miały chociaż dwie możliwości skąd możemy nadejść? -
Tanis dalej nie wchodził do sali, z sceptycyzmem podchodząc do zasypanej kulkami podłogi. Pod nimi mogło kryć się wszystko, a brak goblinów tylko utwierdzał go w przekonaniu że ta sala była tylko kolejną pułapką
- Z przyjemnością - odpowiedziała pół-orczyca podchodząc do kolejnych drzwi. Biorąc solidny zamach zaczęła rżnąć drewno w kolejnych biednych niczemu winnych drzwiach. Co nie tylko było użyteczne dla ich dalszych planów ale pozwoliło się wyżyć orczycy po bardzo niesatysfakcjonującej walce.
Milczący do tej pory Anathem zaczynał się irytować tym, jak wolno czynili postępy w przedzieraniu przez tereny goblinów. Zdecydowanie był człowiekiem, czy tam diablęciem, czynu. Bez problemu rozpoznał podobne nastroje u większości towarzyszy.
-Może skoczę przodem na mały rekonesans? - nie wytrzymał w końcu bezczynności - Jeśli pójdę w pierwsze drzwi po prawej w sali z kolumnami i przy najbliższej okazji skręcę w prawo, to może uda mi się dotrzeć do tego zawalonego korytarza od drugiej strony. Ciekawi mnie, co te małe potworki tak bardzo chciały przed nami chronić...
- Aż tak się nudzisz? - spytał Morn. - Moim zdaniem... możesz iść... Stanę kilka kroków za tobą. Na wypadek gdybyś nagle potrzebował niewielkiego wsparcia.
Mnich tylko skinął głową i ruszył sprawdzić wskazane przez siebie drzwi.
- A ja za będę te same kilka kroków za Zazą, powinniśmy spotkać się przy zawalisku. A jakby co, wołajcie! - powiedział Tanis, odchodząc do sali z murkiem w poprzek pomieszczenia i dla pewności upewniając się czy dalej słyszy towarzyszy
- Wstrzymajcie się proszę przez chwilę - rzucił szybko Zoren - Proponowałbym najpierw sprawdzić każde drzwi na okoliczność pułapek, lub też sprawdzając, w którą stronę uciekły gobliny. Uniemożliwienie im zaatakowania nas z kilku stron jednocześnie wydaje się rozsądną decyzją, a Anathem zapewnił nam środki do zablokowania przynajmniej jednego przejścia.
Szybkie sprawdzenie ujawniło Zorenowie, iż żadne z drzwi nie zawierają w sobie pułapki. Co więcej wszystkie rygle były od strony tej komnaty. W tym czasie Zaza rozrąbała drzwi, zza których dochodził wcześniej odgłos spadających kamieni. Za nimi widać było nierówne osypisko złożone z grubsza obrobionych i całkowicie obrobionych kamieni. Przejście było zasypane ponad framugę drzwi. Zapewne kamienie nie wypełniały całej wysokości korytarza, lecz nie sposób było ustalić w jakim stopniu korytarz był nimi zawalony.

Zoren szybko poradził sobie z zamkiem, w który były wyposażone drzwi, wybrane przez Anathema jako pierwsze do dalszej eksploracji cytadeli.
 
Obca jest offline  
Stary 11-03-2019, 07:46   #315
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Za drzwiami była komnata z półkolistą ścianą północną. Ściany ozdobiono wypchanymi zwierzęcymi głowami. Zostały spreparowane w różny sposób- najstarsze trofea z egzotycznych zwierząt były doskonale wykonane. Do nich zaliczyć można było łeb wiwerny, trolla oraz giganta wzgórzowego. Reszta “ozdobnych” wypchanych głów spreparowano byle jak. Do tego zbioru zaliczało się bydło, szczury oraz inne robiące niewielkie wrażenie gatunki. Między tymi trofeami znajdowały się też bardziej potworne: głowy goblinów, ludzi, orków i koboldów. Pośrodku łuku na postumencie stało naturalnej wielkości wypchane koboldzie dziecko. Pod ścianami zalegały połamane i roztrzaskane szafki oraz małe stoliki, nieme ofiary jakiegoś aktu zniszczenia. Pośrodku komnaty pod postumentem wbito przekrzywiony i zardzewiały żelazny pręt, z którego teraz zwisał zerwany łańcuch. Niedaleko niego leżał przewrócony zdobiony stół z czarnodrzewa. Ściany, podłoga oraz szczątki pokryte były cienkimi spłachetkami lodu. Anathem dostrzegł za stołem kryjące się białe smoczątko.
- Dzień dobry! - powiedział cicho, w smoczym, Morn. - Czy masz ochotę coś zjeść?
- Horwg? - smoczek wydał z siebie tylko jak gdyby zdziwione chrząknięcie. Rozmowa z bardzo młodym, jak na smoka, pewnie niezbyt dawno wyklutym z jajka stworzeniem, mijała się z celem. Pewnie jeszcze nie zdołał jeszcze opanować smoczego lub był zbyt młody by zrozumieć go. W końcu ludzkie dzieci też potrzebują dwóch lat by zacząć składać słowa w języku rodziców.
- Trochę liczyłem na to, że jednak będzie można się z nim dogadać… Jest szansa, zeby go uśpić? Wiem, że smoki mają wrodzoną odporność na magię, ale może taki maluszek jeszcze da się obezwładnić? - Anathem zapytał Morna.- Niby można próbować go złapać do jakiegoś worka czy coś… - wymamrotał jeszcze pod nosem.
- Ogłuszyć, nie robić krzywdy. - wtrącił się Meepo.
- A w jaki sposób twoje plemię upewniało się, że smoczątko nie ucieknie, lub uspakajało je? Jeśli jesteś jego opiekunem, to zapewne potrafisz jakoś się z nim porozumieć lub chociaż je zawołać, by przyszło do Ciebie - alchemik zwrócił się do kobolda.
- Ja dbać, o smoka. Karmić, najlepsze szczury, sam wybierać najlepsze mięso. Nie uspokajać, niech sobie zieje zimnem w klatce. - odparł koboldzi opiekun smoczka z uśmiechem na pysku.
~No jasne, że tak brzydalu. Niech sobie zieje...~ w myślach skomentował mnich.
- Zaiste interesująca metoda zniewalania podopiecznych - mruknął niezadowolony Zoren, po czym zwrócił się do towarzyszy - Czy ktoś ma na podorędziu jakieś lepszej jakości mięso? Może uda nam się chociaż wywabić smoczątko i podprowadzić do siedziby koboldów. Osobiście preferowałbym unikać rozwiązań siłowych w obecnej sytuacji. Pomysł Anathema jest dobry, ale niestety jedną z przyrodzonych smoczych cech jest całkowita odporność na wszelką magię usypiającą.
- Według mnie najlepszym sposobem będzie skuszenie go jakimiś smakołykami - powiedział zaklinacz.
Mnich skinął głową. W najgorszym wypadku był w stanie pozbawić smoczka przytomności za pomocą mniej finezyjnych metod. Miał nadzieję, że to jednak nie będzie konieczne. Dla pewności rozkazał Mefitowi i Zombiaczkowi wycofać się i zejść z widoku, żeby nie straszyć malucha. Następnie sięgnął do plecaka, wyciągnął kilka kawałków suszonego mięsa, bardzo powoli zrobił krok w stronę smoczka i ostrożnie, bez gwałtownych ruchów zamierzał położyć jeden na podłodze, po czym równie powoli się wycofać.
Gdy tylko Anathem zbliżył się, z pyska smoczka wypłynął stożek białego zimnego oddechu obejmując mnicha. Dzięki refleksowi uniknął części oddechu smoczego, z resztą poradziła sobie jego przeklęta krew. Zimno niewiele robi tym, w których płynie choćby niewielka ilość krwi diabłów lub demonów.
- Oho - Tanis, dopiero chcący wejść do sali, tylko z daleka zobaczył lodowaty podmuch, ale i tak za pośpiechu skrył się za framugę - Zjadł to, czy czknęło mu się tak dla zasady? - półelf przez chwilę szukał pośród swojej ograniczonej wiedzy o smokach najstosowniejszego spośród osiągalnych smoczodziecięcych przysmaków. Z kieszeni wyjął buteleczkę płynnego lodu produkcji Zorena, ale nie wychodził przed szereg i obserwował dalsze zdarzenia.
Smoczek nie zainteresował się suszonym mięsem.
- On nie zje. Najlepsze kawałki, świeże mięso tylko jada. - powiedział kręcąc głową opiekun smoka wyjmując z torby ociekający krwią kawałek mięsa. Rzucił smoczkowi. Temu nie oparł się biały smoczek, szybko połykając mięso.
- Widać nie jest głodny - stwierdził Morn, zastanawiając się, kto tak malucha rozpuścił. - Starczy ci tych smakołyków na dłużej?
Mepo pokazał bez słowa torbę wypełniona kawałkami mięsa.
- Nie wygląda to źle, a do tego nie słychać goblinów - półelf dalej był ostrożny, ale wszedł już do środka i z zaciekawieniem rozrzucał butem zniszczone meble, jakby czegoś szukał. - Zorenie, co powiesz o takich trofeach w rękach goblinów? - Tanis zatrzymał się przed uchyleniem drzwi do korytarza od drugiej strony zawaliska żeby dokładnie sprawdzić czy nie ma tam pułapki.
Gdy tylko Tansi wkroczył dalej do komnaty smoczek znowu zionął zimną mgiełką. półelfowi nie udało się jej uniknąć i poczuł jak zimno przenika jego członki.
- Nie strasz go... - rzucił Morn pod adresem Tanisa. - Najlepiej by było, gdybyśmy zeszli mu z drogi i zostawili tylko przysmaki.
Tanis, który mimo wszystko liczył na na to że jedzący smoczek będzie zajęty ...jedzeniem własnie... sięgnał za pazuchę i zrewanżował się za lodowy podmuch smoczka podmuchem srebrnego pyłu, który zamienił się feerie barw i pod tą osłoną czmychnął z powrotem za drzwi.
Smoczek padł nieprzytomny.
- ...jak nie po dobroci... - półelf rzucił półgłosem, nieco niezadowolony rozcierając zgrabiałe członki
- Co teraz? Ten czar trwa wystarczająco długo żeby go zanieść do klatki? - Zapytała zielonoskóra trącając białołuskiego gada.
- Nie, zaraz się podniesie. Trzeba mu co najmniej związać ten pysk - Tanis zaczął rozglądać się po towarzyszach, patrząc kto niesie linę czy coś podobnego.
Meepo szybko podszedł do smoczka, sprawnymi ruchami założył pęta na pysk, pod skrzydła oraz razem skrępował wszystkie kończyny jak u cielaka. Smoczek był wielkości kota a takich szkód narobił. Za stołem smoczątko zgromadziło swój skarb - wszystko co błyszczało i co według niego było cenne. Pomiędzy jedynie błyszczącą się zastawą stołową znalazła się nefrytowa figurka smoka, puchar wykonany z jednego kawałka kryształu oraz srebrne sztućce w liczbie dwudziestu czterech. Pomiędzy innymi rzeczami w gnieździe szczególną uwagę zwrócił wykonany z kości tubus z wyrzeźbionym na nim słowem w krasnoludzkim "Khundrukar", co według Tanisa oznaczało "Świetliste Siedliszcze".
Kiedy sytuacja ze smokiem została już mniej więcej opanowana, Zoren ostrożnie wszedł i rozejrzał się po pomieszczeniu. Zgodnie z pytaniem Tanisa przyjrzał się dokładniej trofeom na ścianach.
- Widać tu dość oczywisty podział na dwie grupy. Trofea potężniejszych bestii są zdecydowanie starsze, zostały też wyprawione przez kogoś z dobrze znającego się na tym fachu - zakładam, że umieszczono je tutaj w okresie świetności cytadeli. O kunszcie ich twórcy przemawia fakt, że nadal możemy je oglądać w tak dobrym stanie. Co się zaś tyczy nowszych… nie tylko jakość ich wykonania pozostawia wiele do życzenia, to natura “dawców” zamiast respektu budzi politowanie i obrzydzenie. Najwyraźniej goblinom po odkryciu tego pomieszczenia przypadła do gustu sztuka wypychania ciał swoich zdobyczy. A to oto smoczątko miało być zapewne chlubą ich kolekcji, przynajmniej dopóki nie wyraziło swojej dezaprobaty tym pomysłem - omiótł gestem zabałaganione pomieszczenie.
 
Sindarin jest offline  
Stary 11-03-2019, 22:54   #316
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Zoren na chwilę zniknął w Azylu zabierając stół z czarnodrzewia. W tym czasie drużyna zastanawiała się co zabrać z tej sali. Azyl nie tworzył trofeów. Tak jak żywych stworzeń. Jedynie bardzo podstawowe owady i rośliny. Czarnodrzewia nie byłby w stanie stworzyć.

Nikt nie zauważył że Kaiven oddalił się od drużyny, dopóki ni usłyszeli jego rozpaczliwego krzyku.
- Wyciągnijcie mnie.
Dobiegł on zza drzwi, które zamierzał sprawdzić Tanis nim został potraktowany smoczym zionięciem. Za drzwiami ziała dziura pułapki. Tylko wąskie, około jednej stopy szerokości, parapety pozwalały wiedzącym o pułapce ominąć ją bezpiecznie. Ciągnął się jeszcze około dwóch jardów za pułapkę dalej korytarz w połowie był zasypany pozostałościami cytadeli, im głębiej, tym wyżej sięgało usypisko. Zamknięte drzwi na północnej ścianie korytarza widoczne były tylko w połowie. Tych na południowej ścianie nie było widać, w tamtym miejscu zostało tylko dwa jardy wolnego miejsca, co przy pięcio jadowej wysokości korytarza, dawało wysokość usypiska trzy jardy, czyli prawie o jard powyżej framugi drzwi. Tuż przy drzwiach północnych wystawo z niego ramię goblina, zasypanego najwidoczniej przy zawalaniu stosów płyt.
Kapłan wspiął się po rzuconej linie.
- Tylko to znalazłem na dnie wilczego dołu. – powiedział podając Tanisowi złoty pierścień z wprawionym niewielkim szafirem.
Zornowi z łatwością udało się otworzyć drzwi. Do pomieszczenia wsypało się trochę gruzu.
Przeszukiwanie ujawniło tylko ślady obozowania, dopalone ognisko i gówna w jednamy z kątów.
Poza tym ta komnata była pusta.

***

Tak jak ustali wrócili wraz z Meepo i strażnikiem koboldów z powrotem do ich siedziby.
Szamanka zadowolona wręczyła Tanisowi nagrodę - klucz z słowami.
- Wywiązaliście się z umowy, ja również jej dotrzymam, oto wasz nagroda. W tym czasie Meepo zamykała białego smoczka w zagrodzie z ścianami uczynionymi z lodu, w sali audiencyjnej.

***

Gdy dotarli do komnaty, gdzie koboldy mały swoje obozowisko. Dziewczynki wraz z koboldzimy dziewczętami zajęte były ogrywaniem chłopaków w kulki. Grali świecącymi kulkami. Suki pilnowały swoich podopiecznych. Młodsza z konsoli w murze pilnował pomieszczenia z góry.
Do Tanisa podeszła koszatko z usztywnionym bakiem.
- Trix dziękuje, uratowałeś mi życie. Trix dziękuje dar dla ciebie. Znalazłam jest ładne dla ciebie. - powiedziała w smoczym, wręczając bohaterowi niewielki kolorowe pióro, delikatnie falujące, jakby poruszane powiewem powietrza, którego jednak nie było.
Potem po kolei podchodziły inne dziewczynki, wręczając swoje skarby różę z różowego halitu, ładną perłę jaskiniową, kamień, w którym można było przejrzeć, jak w lustrze.
Jedna z dziewczynek gwizdem przywoła stadko łasic z jakby świecącymi żyłami.
- Dla was wszystkich przyjaciele. Sam trenowałam. – powiedział wręczając wszystkim z drużyny nawet Xinie i Silji.
Każdy z pozostałych dorosłych otrzymał też różnej wielkości świecące kryształy oraz lustrzane kamienie, oraz hality zadziwiających kształtach. Największe świecące kryształy otrzymali Anathem oraz Zaza.
Widać było po nich, że są szczęśliwe, że mogły się odwdzięczyć swoim bohaterom.

Pozostała tylko decyzja gdzie udać się dalej.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 13-03-2019, 19:42   #317
 
TomBurgle's Avatar
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację
Tanis podszedł do problemu wyboru łupów do zabrania bardzo praktycznie - i pomógł przenieść do Azylu niemal wszystko, a Anathem z radością mu w tym pomógł.
Z nieco innym podejściem zabrał się do fragmentów ludzkich i koboldzich ciał - te także zabrali ze sobą, ale już nie jako łupy wojenne a coś co należy oddać rodzinom. Koboldom już teraz, a mieszkańcom Oakhurst.
Z uwagą przyglądał się przekładanym przedmiotom - czy wśród ludzkich głów był tam ktoś spośród poszukiwanych podróżników? Czy na trofeach były jakieś ryciny, daty czy podpisy które pozwoliłby datować ich powstanie lub wręcz przypisać je do konkretnego władcy Cytadeli?
Na trofeach nie było żadnych śladów umożliwiających ich datowanie. Nie było też żadnej głowy ludzkiej podobnej do opisanych im poszukiwanych zaginionych.



Zorenowi z łatwością udało się otworzyć drzwi. Do pomieszczenia wsypało się trochę gruzu.
Tanis w międzyczasie upewniał się że Kaiven nie wyrządził sobie zbyt dużej szkody wpadając do wilczego dołu.
- Gdzie odbyłeś nowicjat? Nie kojarzę w najbliższej okolicy świątyń Torma, a tym bardziej takiej rozsyłającej kapłanów na wędrówki - zapytał przy okazji.
- Bo nie ma takowej. Szkoliłem się w portowym mieście na Wybrzeżu Mieczy - Wrotach Baldura. - odparł z uśmiechem Kaiven. Jeśli wojenny kapłan został ranny, to musiał się, nim drużyna do niego dotarła, uzdrowić.


Tanis, mocno zmieszany tak gwałtownymi podziękowaniami przekładał między smoczym a wspólnym i raz po raz tłumaczył że pomogli razem- że bez Zasy nie dotarliby tak daleko, że to Anathem stanął do walki z Quarrrem, że to wiedza i umiejętności Zorena jako lekarza pomogły najbardziej, wreszcie że to Morn załatwił sprawę uwolnienia Xiny z Yusdrayl.

Jednocześnie uderzyła go niepokojąca myśl: wyruszył na szlak przygód, a jeszcze trochę i będzie musiał otworzyć sierociniec. Czyżby źle zrozumiał przepowiednię i to taki los widzieli dla niego bogowie? Nie zapobiec wzrostowi potęgi zła na tych ziemiach osobiście, ale przez wskazanie drogi kolejnemu pokoleniu?

Cichy głosik podpowiedział że bogowie w różny sposób wpływają na losy istot. Zapewne nie tylko nauczanie będzie dziełem Tanisa, lecz z pewnością będzie i ono ważną częścią z jego dokonań.

Dziewczynki kiwały głowami.
- Wszyscy pomóc, dajemy ładne rzeczy. Znalazłyśmy, są ładne, dlatego tak dziękujemy. - odparł jedna z nich.



Po oddaniu białego gada Zaza zwróciła się do swoich towarzyszy,zarzucając sobie nonszalansko swój wielki topór na ramię za towarzyszy, zapytała.
- No, to skoro jedno zadanie za nami wracamy do goblinów w poszukiwaniu informacji o naszych innych zgubach z powierzchni? Jeśli o mnie chodzi mogę iść myślę że uda nam się przetrząsnąć jeszcze z dwa trzy pomieszczenia zanim będziemy potrzebować odpoczynku.

- Wątpisz w nas Tanisie?- Zaza wyszczerzyła kły w zawadiackiej formie orczego uśmiechu.

- Przeraża mnie ilość tych kamiennych kulek którą takie plemię może jeszcze mieć w zanadrzu. - zażartował - Możemy wrócić już dziś na teren goblinów, możemy sprawdzić skrzydło które otworzy nam smoczy klucz, możemy też odpocząć już teraz. Co wy na to? -

-Nie wiem co jeszcze mogą nam zgotować gobliny ponad to, co już widzieliśmy. Nie ukrywam, że ciekawi mnie dokąd zaprowadzi nas ten klucz. - Anathem miał chwilowo dosyć widoku tych wstrętnych pokurczy. -Jestem za sprawdzeniem tamtego skrzydła.

- Zawsze może być to pomocne w późniejszych walkach. Niech będą smocze drzwi. - Przytaknęła zielonoskóra.

- Nie będę się z wami spierać - powiedział Morn.

- Popieram pomysł - dodał pro forma Zoren.

- Chwilka. Morn? Co masz na myśli? - półelf z uwagą spojrzał na czarownika wszak ten często miał niezbyt optymistyczne, ale całkiem trzeźwe spojrzenie na sytuację.

- Uważam - odparł zaklinacz - że skoro jedną ze spraw, czyli smoczka, mamy z głowy, to możemy dla odmiany parę chwil poświęcić dla własnych przyjemności. Co prawda uważam, że niespodzianki tam się znajdujące będą mniej przyjemne niż to, co przygotowały nam gobliny, ale powinniśmy sobie dać radę. Przy zachowaniu odrobiny ostrożności, oczywiście.

- A więc ustalone, w drogę więc! - podsumował Tanis, podnosząc się z ziemi, po raz kolejny zadziwiony wynikiem dyskusji.
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!
TomBurgle jest offline  
Stary 15-03-2019, 09:39   #318
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Dziewczynki obdarowawszy swoich bohaterów wesołe wróciły do zabawy.
W czasie gdy bohaterowie omawiali plany, mała treserka pokazywała oraz tłumaczyła, czego nauczyła swoje dziwne łasice. Potrafiły przynieść wskazany przedmiot, o ile nie był za ciężki, tańczyły i wywijały salta, poza tym przychodziły na wołanie, oraz broniły swoich właścicieli przed każdym atakującym go.

***

Po krótkim odpoczynku, wykorzystanym na spożycie posiłku drużyna znowu stanęła przed kamiennymi drzwiami z płaskorzeźbą smoka, stojącego na tylnych łapach. Po wsadzeniu klucza nagrody do dziurki od klucza, umiejscowionej w otwartym pysku smoka, klucz rozjarzył się łagodnym mlecznym światłem, zaś drzwi dało się z łatwością otworzyć w akompaniamencie świszczącego odgłosu. Zarówno ten odgłos jak i kurz wieków, od dawna niezakłócany, zaścielał każdą powierzchnię w tej dużej galerii. Ściany ozdobione były roślinnymi reliefami, w których dominowało wyobrażenie winorośli. Na północnej ścianie znajdowały się trzy alkowy, na południowej jedna, zaś zdobione smokami drzwi na zachodniej. Każda alkowa zawierała pokryty kurzem kamienny piedestał na którym znajdowały się szklane kule wielkości dwóch pięści. Kule w północnych alkowach były popękane, ta w południowej alkowie, jaśnieje delikatnym, błękitnym światłem. Dobiegają z niej delikatne, dźwięczne nuty.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 26-03-2019, 19:17   #319
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
- A więc być może Anathem miał rację, i koboldy nie splądrowały tej części Cytadeli - Tanis zagadnął kiedy zakończył przydługą modlitwę o objawienie mu niewidocznej magii - Pomyślcie co może się tutaj znajdować! -
- Na razie widzę średni bałagan i kulki, znowu. - Skomentowała Zaza z nieukrywanym rozczarowaniem na temat znalezisk w komnacie. Ale zaczęła przeszukiwać pomieszczenie myśląc że na pierwszy rzut oka nie dało się zauważyć wszystkich “skarbów”.
Barbarzynka poszła w kierunku kuli, wtedy to dźwięki stały się głośniejsze. Zazaz krzykiem przerażona wybiegła z sali zakrywając uszy.
Morn rozejrzał się po pomieszczeniu, i, nie dostrzegając niczego aż tak interesującego, rzucił wykrycie magii, mając nadzieję, że zaklęcie pozwoli znaleźć magiczne przedmioty.
Nic więcej poza ewidentnie magiczną kulą, w tym pomieszczeniu nie emanowało magią.
- Tym razem te kulki wydają się nieco groźniejsze. Widział ktoś jakieś wiadro albo coś innego żeby nie słyszeć tego dźwięku, tak zamiast je niszczyć? - zapytał, ostrożnie próbując zatrzymać i uspokoić półorczycę.
Zatrzymanie rozpędzonej Zazy było chyba niemożliwe, przynajmniej nie dla Tanisa. Potężnie pchnięty poleciał na ścianę. Obolały oparł się o ścianę, wpatrzony w wypadającą z sali półorczycę.
Widok przerażonej pokaźnej rozmiarowo zielonoskórej musiał być bardzo abstrakcyjny, zwłaszcza że towarzysze nawet po uratowaniu jej z niewoli nie widzieli jej w podobnym stanie. Zaza wybiegła gnana rzadkim dla niej uczuciem strachu z sali.
Anathem pogrzebał chwilę w torbie. Wyciągnął jakąś starą chustę i odciął z niej dwa małe fragmenty. Następnie zwinął je zrobił z nich improwizowane zatyczki do uszu. Podbiegł do kuli i chwycił ją w ręce. Zoren usunął sìe z drogi uciekającej półorczycy, jednocześnie w pośpiechu wyciągając z kieszeni zatyczki do uszu. Kiedy tylko szczelnie odciął się od odgłosów z zewnątrz, wygrzebał z plecaka gruby koc i ruszył za Anathemem. Nie chciał niszczyć dziwnej kuli, może wystarczyłoby ją zasłonić lub zagłuszyć.
Mnich uchwycił w swoje dłonie kulę, wtedy muzyka wydobywająca z niej stał się dwukrotnie głośniejsza, objęła też swoim zasięgiem zbliżającego się Zorena i Kaivena. Mimo zatyczek w uszach alchemik i tak słyszał te dźwięki, te upiorne dźwięki. Rzucił koc na ziemię i krzycząc popędził za Zazą. Zatrzymali się dopiero w wieży, będącej wejściem do Bezsłonecznej Cytadeli. Kaiven narzucił upuszczony przez Zorena koc, jednakże koc nie zakończył, ani nie uciszył muzyki, nieco ją tylko stłumił.
Mnich przez kilka sekund zastanawiał się, co zrobić z kulą. Mógł próbować ją zniszczyć, albo wynieść na tyle daleko, żeby nie wpływała już na jego towarzyszy. Gdyby nie słowa Tannisa, pewnie zdecydowałby się na to pierwsze. Niestety z drugą opcja był pewien problem. Gdziekolwiek nie zabrałby przedmiotu, prędzej czy później będą musieli skonfrontować się z jego mocą po raz drugi. Jedyna opcja, jaka przychodziła mu do głowy, dawała tylko czasowe rozwiązanie problemu. ~ Lepsze to niż nic… - przeniósł się z kulą do Azylu, zostawił ją przy wyjściu i natychmiast wrócił.
Gdy tylko mnich przeniósł kulę do azylu, ta przestała wygrywać dźwięki i świecić. Nie zastanawiał się jednak nad tym, niemal natychmiast przenosząc się z powrotem do Bezsłonecznej Cytadeli.
- Przy pierwszej okazji się jej pozbędę. Chyba, że macie lepszy pomysł? - zapytał pozostałych.
- Jeśli nie zdołamy jej... spacyfikować... - powiedział Morn - to może znajdziemy, kiedyś, jakiegoś kupca? Magia zawsze jest w cenie, a chwilowo... Jakaś skrzynia tłumiąca dźwięk?
- Zasadniczo przestała grać, jak tylko pojawiłem się z nią w Azylu. Chyba działa tylko tutaj. No nic. Ktoś skoczy po Zazę i Zorena? Ja w międzyczasie się tutaj nieco rozejrzę.
W sali nie było nic ciekawego. Za drzwiami zaś dostrzegli krótki korytarzyk, zamknięty z drugiej strony również drzwiami. Anathem, niemal natychmiast, dostrzegł wyraźnie odznaczającą się płytę dociskową pułapki. Nie można było jej ominąć. W ścianach na różnych wysokościach umieszczone były otwory, z których można było coś wystrzelić.
- Kolejna pułapka! - mnich zakomunikował pozostałym.
W tym czasie w wieży wejściowej, Zaza i Zoren powoli dochodzili do siebie.wpierw opuściła ich panika, potem powoli wywołane magią oszołomienie.
- Przyciągnijmy coś ciężkiego i przesuńmy na tę płytę... z pewnej odległości - zaproponował zaklinacz.
Jedyne co mogli by położyć były postumenty, lecz one nie były, aż tak długie aby przykryć całą płytę.
- Może Zorenowi uda się to jakoś rozbroić, jak już do nas wrócą. - Anathema zaczynała bawić ilość pułapek w kompleksie. Gdyby nie jego bystry wzrok, zginąłby pewnie już kilka razy. - Ktoś, kto to budował, miał niezłą paranoję. Z drugiej strony… Powinien być tu chyba jakiś wyłącznik czy coś. Chyba nie rozbrajali i nie zastawiali pułapki przy każdym przejściu?
- Już niedługo, słyszę że wracają - Tanis, zebrał się ze ściany na której został rozpłaszczony przez Zazę i wszedł do pomieszczenia, ale, trzymał się bezpiecznych i już sprawdzonych obszarów - Ale jeżeli to budowla obronna to może tak być - pułapka na każdym przejściu, i zapewne jakiś sposób na unieszkodliwianie ich przez obrońców, lub coś co im nie szkodziło jeżeli nie byli ludźmi - półelf z zaciekawieniem zabawiał łasicę którą został obdarowany, bezskutecznie próbując przekonać ją do pomocy w szukaniu pułapek jak widział u niektórych druidów
- A co do przeniesienia kuli do Azylu - proszę, zabezpiecz ją tam żebyśmy nie uciekali w czasie walki z deszczu pod rynnę i broczący krwią uciekali w panice po całej rezydencji - przy pierwszej osobności zwrócił się na uboczu do Anathema
Zoren wszedł do pomieszczenia, dysząc ciężko.
- Najmocniej przepraszam was za tą ucieczkę, to było wielce niepokojące uczucie, jakby coś przejęło kontrolę nad moimi funkcjami motorycznymi. Potrzebowałem chwili, by nad nimi ponownie zapanować. - alchemik rozejrzał się po pomieszczeniu - Widzę, że kula zniknęła, co wydarzyło się pod moją nieobecność? -
Zaza weszła za alchemikiem z ciemniejszym odcieniem zielonego na policzkach. Najwyraźniej strach był czymś niegodnym dla wielkich półorków. - Przepraszam, że cię pchnęłam Tanisie. - Powiedziała zawstydzona wojowniczka. - Co teraz robimy?*
- Nic ciekawego przyjacielu. Znalazłem kolejną pułapkę. Nie da się jej ominąć. Spróbujesz ją rozbroić? Mogę ewentualnie spróbować przeskoczyć na drugą stronę, jeśli Ci się nie uda. - Anathem wskazał Zorenowi na płytę naciskową, którą udało mu się odkryć. - Co do kuli Tanisie… wydaje mi się, że ona gra tylko tutaj. Jak tylko pojawiłem się w naszej siedzibie to od razu umilkła. Hmmm… wyjdę na korytarz i sprawdzę, kiedy Zoren będzie badał pułapkę. - uśmiechnął się i wyszedł z sali. Odszedł dla pewności jeszcze kilka kroków, żeby przyjaciele byli poza zasięgiem działania kuli i przeskoczył po nią do Azylu.
- Hmm, istnieje prawdopodobieństwo, że magia kuli wywołująca te upiorne dźwięki jest powiązana z samym pomieszczeniem. Skoro pozostaje inertna w Azylu, chętnie ją później zbadam. A tymczasem przyjrzę się temu mechanizmowi. - Alchemik zdjął koszulkę kolczą, by jej ciężar nie przeszkadzał mu w pracy, po czym zaczął ostrożnie badać pułapkę, nie przestając mówić. - Jej działanie z zewnątrz wydaje się wyjątkowo proste - odpowiedni nacisk na płycie najpewniej wywołuje zwolnienie mechanizmu sprężynowego, który wystrzeliwuje w nieuważnego intruza pociski. Podejrzewał, że zostały one zatrute, ale po tak wielu latach jad mógł zwietrzeć. Najprostszym rozwiązaniem byłoby rzucenie czymś odpowiednio ciężkim lub dociśnięcie płyty z bezpiecznej odległości, ale nie możemy mieć pewności, czy mechanizm działa jednorazowo, czy może jest w stanie się “przeładować”, że tak to kolokwialnie ujmę. - tiefling wyciągnął swoje narzędzia i zaczął delikatnie podważać płytę najbliżej ściany - Większość pułapek budowana jest w taki sposób, by ich twórca mógł w razie konieczności ją zablokować lub naprawić. Dlatego można przyjąć założenie, że istotne elementy mechanizmu nie zostały zamurowane w ścianie, a raczej będą dostępne, właśnie tutaj. - powiedział, nie przerywając pracy - Tanisie, Kaivenie, krótka modlitwa o powodzenie będzie mile widziana -
- A więc zmówmy ją razem, może bogowie spojrzą na nas przychylnie jeszcze jeden raz -
- To ja poczekam tutaj , jak zwali się na was sufit będę gotowa do ruszenia z pomocą - Powiedziała Zaza odsuwając się od Panów specjalistów.
 
Obca jest offline  
Stary 31-03-2019, 10:30   #320
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Sprawne ręce alchemika tak wiele razy mieszające mikstury, również teraz poradziły sobie z zabezpieczeniem pułapki. Drużyna spokojnie weszła do kolejnej komnaty Tanisowi szukającemu magii od razu, ukazał się zarys tajnych drzwi, sprytnie ukrytych w roślinnych reliefach, znajdujących się na zachodniej ścianie. Kurz wypełniał salę niczym warstwa szarego śniegu. W północnej, zaokrąglonej części komnaty, wszyscy dostrzegli figurę, rzeźbę smoka wykutą z białego marmuru, przetykanego czerwonymi żyłkami. Również głowa smoka emanował magią i była połączona nićmi magii z drzwiami. Tanis powiązał ich magię z magicznym sposobem otwarcia drzwi, związana była z szkołą transformacji.

Gdy drużyna zbliżyła się do rzeźby smoka…
- Stop! - Tanis zawołał od wejścia - Smok otwiera ukryte drzwi na ścianie na wprost, ale być może są tu jeszcze jakieś pułapki. Na pewno są, bo czemu miałoby ich nie być?
Na przód wysunął się mnich z Zorenem pełniący rolę zwiadowców w tej drużynie, lecz żadnemu z nich nie udało się wypatrzyć żadnego niebezpieczeństwa, zdawało się, iż sala pozbawiona jest pułapek.
Gdy ostrożnie zbliżyli się do rzeźby pysk smoka otworzyły się i wydobył się z niego głos w wspólnym.
- Przybywamy nocą bez wołania,
Znikamy za dnia nie skradzione.

Wyglądało to tak, jakby rzeźba przemówiła zagadką.
- Gwiazdy? - Morn był pełen wątpliwości, bo wydało mu się to zbyt proste.
Anathem tylko uśmiechnął się i skinął głową zaklinaczowi. Zagadka należała raczej do tych prostszych. Pozostało czekać na reakcję.
- Nie powinniście tego powiedzieć w tym jaszczurczym? - Spytała Zaza przypominając sobie jak działa fontanna przy szkielecich drzwiach.
- Nie sądzę. Zagadka była we wspólnym. Poczekajmy chwilę. - odpowiedział mnich.

Drzwi uchyliły się, lecz po modlitwie, gdy drużyna dyskutowała znowu zamknęły.
Ponownie odezwała rzeźba powtarzając zagadkę.
Gdy odpowiedź został powtorzona.
Drzwi się uchyliły i Anathem szybko zablokował by nie zamknęły się ponownie.
- No to kto na ochotnika? - spytał Morn, spoglądając za próg. Zoren dołączył do niego, licząc, że jego wzrok przebije ciemności.
Anathem, któremu jak zwykle nie trzeba było wiele do działania, uznał słowa Morna za zachętę i ruszył przodem.

Co dziwne kurz nie pokrywał szerokiej na siedem metrów sali. Trzy alkowy znajdowały się zarówno wzdłuż północnej, jak i południowej ściany. W każdej z nich stała humanoidalna sylwetka, wykuta z białego marmuru, przetykanego czerwonymi żyłkami, poza południowowschodnią alkową, która jest pusta. Rzeźby przypominają wysokie elfy w zbrojach płytowych. Pośrodku komnaty stoją trzy sięgające sufitu kamienne regały wypełnione zwojami welinu i księgami. Przed rzeźbami znajdującymi się w północno i południowo wschodnich alkowach stały postumenty. Na nich leżały na kamiennych rzeźbionych skrzynkach olbrzymie świecące własnym światłem grimuary. Gdy bohaterowie podeszli bliżej spostrzegli, iż okładki zostały wykonane z srebra z płaskorzeźbami smoków same zaś strony z cienkich arkuszy złota. Zarówno księgi jak i pudła przykute było łańcuchami do posadzki.
Przeciwległy koniec pomieszczenia otwierał się poprzez kamienny łuk na szeroka komnatę, z której sączyło się zielonkawe światło. Przed łukiem znajdowała się ciemna jama. Gdy podeszli ostrożnie, okazało się, iż to głęboki wilczy dół wypełniony stalowymi kolcami.

Następną salę, do której dojścia chroniła wilczy dół, którego nie da się w żaden sposób unieszkodliwić, pokrywały płytki z fioletowego marmuru, zarówno ściany jak i podłogę. Wszystkie są popękane połamane, odsłaniając znajdujący się pod spodem podłogę z grubsza ociosanych kamieni. W każdym rogu wiszą lichtarze, lecz tylko w jednym nich znajduje się pochodnia płonąca słabym, zielonkawym światłem. Na środku pomieszczenia znajduje się masywny, marmurowy sarkofag, mierzący trzy metry. W kamieniu wyrzeźbione są smocze motywy zaś głowa sarkofagu przypomina smoczą głowę. Z daleka widać rdzewiejące metalowe klamry solidne zamykające wieko.

Anathem wspólnie z Zorenem odkryli w środkowej alkowie sekretne drzwi, za którymi była mała pokryta kurzem komnata, na południowej ścianie Mnich odkrył wyryte słowa w smoczym.
Każdy znający mógł odczytać napis głoszący.
“Smoczy kapłan pogrzebany żywcem za wykroczenia przeciw prawu, wciąż zachowuje zaszczyty swej pozycji."

Zoren w tym czasie odkrył sekretne drzwi w podłodze, a za nimi zejście do wąskiego korytarzyka.
Morn chwilowo nie zamierzał nigdzie chodzić. Rzucił wykrycie magii by dowiedzieć się czegoś o znajdujących się tu przedmiotach.
Grimuary były chronione magią przed zniszczeniem oraz dawały światło, ale najcenniejsza była ich zawartość. Te olbrzymie księgi zawierały czary. Z sarkofagu emanował magia transmutacji i przemian o średniej mocy. Także pochodnia w sali z sarkofagiem była magiczna.
Półelf wszedł do sali, ale z dużą nieufnością patrzył na elfie posągi, żywo kojarzące mu się z nieumarłą gwardią broniącą wcześniej znalezionego sarkofagu. Ale zrobił to - bo w sali w końcu było to tyle czego czasu szukał, a mianowicie zapiski mówiące o historii tego miejsca. Dla pewności dwukrotnie upewnił się że figury nie są magiczne, zanim nie przeszedł do przeglądania znalezisk, po akapicie z każdego.
- Pogrzebany żywcem...obawiam się że mieli na myśli coś więcej niż śmierć przez pogrzebanie. Czyżby kolejny nieumarły?
- Gdyby brać pod uwagę tylko treść napisu - powiedział Morn - to można by tak sądzić. Ale wyczuwam tylko magię transmutacji i przemian.
- Niech Zoren sprawdzi czy jak ja i Anathem będziemy otwierać sarkofag to nam nie wybuchnie w twarz. - Powiedziała zielonoskóra, trącając diablę łokciem.

Niestety żadnej istotnej wiedzy, poza znaczeniem samego tekstu, nie można było się dowiedzieć. Z tekstu można było wnioskować, iż jakiś kapłan został ukarany śmiercią , lecz mimo swego występku nie stracił pozycji. Z samego skrkofagu zaś promieniowal silna magia transmutacyjna najpewniej związana, w jakimś stopniu z czarem polimorfii.
Tanis w tym czasie zagłębił się w przeglądanie początków zwojów, pełniących rolę książek. Towarzyszy, widząc ilość wiedzy zgromadzonej w tym miejscu, mogli domyślać się, iż zajmie mu to wiele czasu.
Kuksaniec półorczycy wytrącił alchemika z zadumy nad tą wspaniałą kolekcją. Zoren rozejrzał się po pomieszczeniu z błyskiem w oku. Ta kolekcja była zdumiewająca! Wykonanie kopii i dostarczenie ich do Akademii Eltorchul zapewniłoby mu zapisanie złotymi zgłoskami w historii uczelni - a to oznaczało, że koniecznie musi je stąd zabrać i umieścić w bezpiecznym środowisku.
- Drodzy towarzysze, uważam, że tak bogaty zbiór pism nie powinien zalegać zapomniany gdzieś w głębi starożytnych ruin, narażony na niszczenie w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Czy zgodzilibyście się pomóc mi, oczywiście po zabezpieczeniu tej części cytadeli, przetransportować je do Azylu, dać podwaliny pod naszą bibliotekę? Może to zająć kilka godzin, ale jestem zdania, iż zawarta tu wiedza nam to zrekompensuje - uśmiechnął się zachęcająco, po czym zwrócił swoją uwagę na sarkofag. Aura przemian emanująca z sarkofagu była czymś z pewnością nietypowym, wartym zastanowienia.
- Nieumarłego w sarkofagu wykluczyć nie można, jednak znaleziony przez Anathema napis oraz aura wykryta przez Morna sugerują coś więcej. - widać było, że alchemik rozpoczyna kolejny swój wykład - Magia transmutacyjna nie jest często używana w pułapkach - wtedy mamy częściej do czynienia z nekromacją, ewokacją lub przywołaniami. Z kolei stale działający czar blokujący próby wydostania się z lub dostania się do sarkofagu sugerowałby odpychanie. Gdyby użyto transmutacji do zablokowania, uszczelnienia lub w inny sposób wzmocnienia go, efekt utrzymywałby się bez emanowania aurą. A tutaj mamy przykład wciąż działającego czaru przemian, a ta szkoła specjalizuje się w usprawnianiu lub poszerzaniu fizycznych właściwości istot i obiektów. Do tego napis wyraźnie zaznacza, że pomimo pogrzebania żywcem kapłan zachowuje swą pozycję - a tą zwykle traci się po śmierci. Czyżby zakładano, że nie umrze wewnątrz sarkofagu? - zadał pytanie, po czym wyciągnął z kieszeni swoje narzędzia - Nie mam zamiaru otwierać sarkofagu bez waszej zgody, ale sprawdzenie go w poszukiwaniu pułapek - kiwnął głową w stronę Zazy - jest jak najbardziej rozsądną propozycją. Anathemie, mogę liczyć na Twój bystry wzrok? -

Anathem tylko uśmiechnął się i skinął głową w odpowiedzi na prośbę Zorena. Nie tracąc czasu podszedł do grobowca i wspólnie przystąpili do oględzin. W międzyczasie rozkazał Zombiaczkowi i Mefitowi, by zajęły strategiczne pozycje w okolicy. Nigdy nie wiadomo, czy płyta sama nagle nie odskoczy. Mimochodem rzucił też kilka pomysłów, jak można przyspieszyć transport księgozbioru do Azylu.

Pierwszy zwój, który wziął do ręki Tanis, spisany był w smoczym, dotyczył małego plemienia mieszkającego na brzegu Morza Księżycowego. Dotyczył dziwnego obrządku ludzi tam mieszkających. Pierwszego Mężczyzny, gdy to kobieta wybierała swojego pierwszego mężczyznę według statusu, a ten miał zapłacić za jej wianek, a w przyszłości, w razie problemów, przyjść z pomocą, jej i jej dzieciom. Zapłata za wianek wynosiła stylizowany medalion z symbolem oznaczającym imię mężczyzny, dwa woły oraz cztery pokryte krowy.
Tanis ze zdziwieniem odkrył, iż dotyczy zwyczaju kultywowanego jeszcze w Turmisie,przez Chondatan oraz na wielu pograniczach, zwyczaju Pierwszego-Opiekuna Pertamawali. Tam spotykany jest w miarę pierwotny wyglądzie, gdy to kobieta wybiera swojego pierwszego podług statusu, by oprócz wiana w razie problemów mógł zapewnić jej i jej dzieciom przetrwanie. Medalion zmieniono tylko na kolczyki, na których, w sposób alegoryczny, zapisywane było całe życie kobiety. Szybko przeliczając zwierzęta na złoto Tanis, odkrył to co się uczeni, skąd średnia kwota zapłaty za wianek w przypadku chłopskiego pochodzenia. Siedemdziesiąt sztuk złota wynika w prostej linii z przeliczenia cen zwierząt na złoto, lecz do tej pory nie było na to żadnych materialnych dowodów. Tanis szybko przypomniał sobie, iz zwyczaj ten w nieco zmienionej formie istniej też w Cormyrze i na Wybrzerzu Mieczy. Tam kobieta gotowość do pierwszego razu ogłasza w kościele, potem z pomiędzy ofert wybiera najczęściej najhojniejszą, nie wiązało się to jednak już z obowiązkiem opieki nad kobietą i jej potomstwem.
W zwyrodniałej formie stosowane jest też w Amm i Sembii w formie Prawa Pierwszej Nocy.
Tam właściciel terenów, najczęściej szlachcic, ma prawo do pierwszej nocy z każdą kobietą, rodzina może wykupić kobietę od tego obowiązku, o ile szlachcic się na to zgodzi.
Tyle zdążył przeczytać i przypomnieć sobie, nim rozmowa towarzyszy przerwała czytanie zwoju.

- Oczywiście że pomogę! - Tanis uniósł głowę znad kilku szpargałów, których początki przeczytał - Czy to miałeś na myśli, mówiąc o dbaniu o naszą przyjemność? - odniósł się do wcześniejszych słów czarownika - Jeżeli tak, to musimy to robić znacznie częściej.
- Zdecydowanie rzeczywistość przerosła moje oczekiwania - powiedział zaklinacz. - Będziemy, przynajmniej niektórzy z nas, mieli bardzo dużo roboty... gdy zakończymy sprawę Cytadeli.
W tej chwili nie zamierzał zajmować się lekturą. Wolał zostawić to na później, gdy znajdą się w zaciszu Azylu.

***

Zaza cofnęła się do sali w której poprzedni trzymano klatkę ze smoczkiem szybko wymontował parę drzwi. Ten ciężar był dla niej nawet bez szału niewielkim obciążeniem. Przeniesienie księgozbioru na drzwiach i stole zajęło drużynie kilka dzwonów nudnej pracy. W Azylu zwoje i książki były układane już na półkach w bibliotece przez mglistych służących. W tym czasie nic niespodziewanego się nie zdarzyło, żadna z rzeźb nie zaatakowała, ani też płyta sarkofagu nie został roztrzaskana od wewnątrz czego się obawiali. W końcu cały zbiór był przeniesiony do Azylu. Trzeba było podjąć decyzje co robić dalej.

- Towarzysze, szabrujemy dalej czy udajemy się na spoczynek? - Zapytała reszty Zaza, bardziej znudzona ostatnią monotonią zadań niż zmęczona.
- Proponowałbym wypróbować możliwości Azylu i wypocząć tam, a następnie zbadać sarkofag. Kiedy w pełni zabezpieczymy tą część Cytadeli, możemy zająć się rozwiązaniem kwestii goblińskiej. - odpowiedział Zoren, z bezpiecznej odległości obserwując sarkofag.
- Azylu, jakiego Azylu? - twarz Kaivena wyrażała całkowite zaskoczenie. - Tak nazywacie miejsce, w które się przenosicie ze zwojami?
- Tak. To przyjemne miejsce, więc nazwa jest adekwatna - potwierdził Morn. - I - spojrzał na Zorena - warto sprawdzić, jak się nam tam będzie wypoczywać.
- A nie można byłoby do tego Azylu przenieść dziewczynek by były bezpieczne. - Kapłan Torma jak zawsze niepokoił się o swoją podopieczną.
-Problem z tym przyjemnym miejscem jest taki, że jeszcze go nie sprawdziliśmy. Nie damy gwarancji, że w środku jest bezpiecznie. Niech dziewczynki zostaną, gdzie są. - wyjaśnił mnich.
Półelf rzucił mnichowi uważne spojrzenie znad przeglądanych szpargałów.
- Też uważam że przy ograniczonym zaufaniu dotrzemy dalej - niestety, nie raczył doprecyzować czy miał na myśli miał ograniczone zaufanie do samego Azylu, czy do sprowadzania nowych gości - Ja, ze swojej strony, zajrzę na jakiś czas do Azylu, ale potem dołączę do obozowiska u koboldów.

Decyzja w końcu został podjęta. Tanis na chwilę przeniósł się jeszcze raz do azylu.
Powitał go tam majordomus.
- Witaj Wielmożny Tanisie, pracuje jeszcze nad twoim zleceniem. Jeśli chciałbyś Panie odpocząć mogę zaproponować jeden z pokojów gościnnych. Przypomniała mi się jeszcze jedna możliwość Lordzie. Oprócz kluczy jakie posiadacie i którymi wspólnie możecie obdzielić innych oddając po równej części z waszych posiadłości, lecz tylko do czasu wykorzystania całego obszaru Azylu, każdy z was może obdarzyć dwie osoby pierścieniami.
Dzięki temu dostaną one dostęp do Azylu i dziesiąta część powierzchni z przypadającej posiadaczowi klucza, który wręczył dany klucz, oczywiście musi on nie być jeszcze zabudowana. Jeśli będziecie chcieli wprowadzić tu robotników lub własnych strażników, jest możliwe to w ilości dwudziestu na każdy klucz. Otrzymają odpowiednie plakietki umożliwiające wejście do Azylu, w wyznaczonym przez właściciela klucza miejscu w świecie materialnym.


Postanowiono wrócić do obozowiska koboldów by wypocząć. W sali obozowisku plemienia blondwłosa, chuda, kruszyna rzuciła się na szyję Kaivena. Kapłan posadził dziewczynę na ramieniu.
- Patrz Kaiven jak szybko Xina się uczy, tak szybko jak ja. - szczebiotała Silja.
Wokół tej pary oprócz aury radości, unosiła się specyficzna woń nie mytych przez wiele miesięcy ciał ludzkich. Co dziwne koboldy wcale nie śmierdziały, miały swój dziwny ziemisty zapach, w przeciwieństwie do goblinów, które roztaczały woń otwartego szamba.

Do Morna podeszła Xina.
- Witaj mistrzu. W plemieniu wielkie święto z okazji uwolnienia Calcryxa. Dostałam dla nas udziec Rotha. Cały czas lekko go podpiekałam w oczekiwaniu na Wasz powrót. - koboldzia dziewczynka powoli mówiła we wspólnym, lecz słychać było, iż Silja nauczyła ją mówić poprawnie.
Bohaterowie zasiedli do posiłku przygotowanego przez dziewczynki.
Był to odpowiedni czas na podjęcie decyzji jakie będa następne kroki drużyny po odpoczynku.

 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172