Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2019, 12:31   #42
Cranmer
 
Cranmer's Avatar
 
Reputacja: 1 Cranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetnyCranmer jest po prostu świetny
Drugi proces przygotował morpha i boty do drogi aby znaleźć się w klubie lub przynajmniej jego okolicach najszybciej jak to możliwe. kierowca komercyjny nie wchodził grę tak więc skontaktował się z portiernią i zamówił korporacyjnego kierowcę i służbowy samochód - wysoka pozycja w korporacji ma swoje plusy.

“Twój personalny szofer” - ETA 5 min.
Taka informacja pojawiła się na insertach Ramireza. Szybki czas reakcji oznaczał wyjątkowe szczęście. Nie można się było spodziewać, że w budynku tego zdalnego laboratorium będzie akurat czekał kierowca. Mimo to… musiał być na miejscu i zapewne właśnie szykował auto.

Ramirez zebrał swoje rzeczy i razem z botami ruszył na parking. Jeden proces zajmował się poruszaniem ciała pozostałe skupiły się wydarzeniach w klubie. Gdyby teorie spiskowe traktował jako coś więcej niż hobby po godzinach doszukiwałby się jakiegoś złego omenu w tym, że samochód akurat był na miejscu…
- Moross - odezwał się muzy - sprawdź dane szofera i porównaj z lista pracowników firmy.
- Tak jest sir.

W pewnym sensie rozwój wydarzeń był stabilny… jeśli tylko Opal nawiąże kontakt z morphem celu będzie jak trzeba… oby tylko nie skończyło się źle dla dziennikarki. Wystarczy chwila na iniekcję, nie można jej przegapić.

Moross bez trudu wykonał powierzone mu zadanie. Okazało się, że szofer w istocie występuje na liście pracowników i został zatrudniony dobre kilka miesięcy temu.
Na parkingu już czekał na Ramireza. Był ubrany w długi płaszcz oraz elegancką czapkę z daszkiem. Oszczędnie skinął głową i otworzył drzwi na tylne siedzenia. Samochód był pusty. Nikt nie czekał w zasadzce… coś jednak nie dawało spokoju. Jakiś drobny szczegół który, pomimo bardzo prostego i liniowego rozwoju sytuacji, nie dawał spokoju. Jak cząsteczka niewidzialnego gazu zamknięta w pojemniku i podgrzana, miotająca się i bijąca o ścianki - próbująca dać o sobie znać, a jednocześnie niewidoczna, niezauważalna, łatwo zbywalna.
Wtedy też odezwał się Smith.
- Chyba nadchodzi czas rozpylania. Typki przy maszynie zrobili się bardziej aktywni.
Boty wsiadły jako pierwsze i otrzymały rozkaz pilnego obserwowania kierowcy. Ramirez zaś przeskanował cały samochód… wzdłuż i wszerz: radar, lidar, fale elektromagnetyczne…

Wsiadł dopiero kiedy poczuł się usatysfakcjonowany skanowaniem...Elegancka czapka z daszkiem. Czego to nie wymyślą korporacyjne standardy.

- Do klubu D.R.E.A.M. - rzucił krótko.

Żeby do końca zadowolić swoją paranoję włączył dodatkowy firewall dla komunikacji które obecnie prowadził i upewnił się aby nie mówić na głos tego co jest tylko wysyłane.

-Przyjąłem Smith, obserwuj Opal, żeby w razie czego reagować. Z mojej strony jestem gotowy wysłać co trzeba kiedy nawiąże kontakt. Ja właśnie wyjeżdżam do klubu mam wszystko na ekranach więc będę działał zgodnie z potrzebami.

Ramirez spróbował wyłapać rozmowę ochroniarzy z poziomu pobliskiej kamery... jeśli głos nie był osiągalny można zgadywać z ruchu warg choć nie było to jego specjalnością.

Samochód ruszył. Kierowca rzucił tylko jedno krótkie spojrzenie w lusterko, gdy padła lokalizacja, zapewne oceniając jak szybko pasażer chce się tam znaleźć. Santana musiał najwidoczniej zdradzać oznaki pośpiechu, bo pojazd gwałtownie nabrał prędkości oraz wysokości, wznosząc się w przestrzeń pomiędzy wieżowcami i dołączając do ruchu powietrznego.
Kierunek który obrał zgadzał się z tym co podpowiadała nawigacja. Nie próbował wywieźć w pole. Jednak kilka głośniejszych trąbnięć sugerowało że naraża innych uczestników ruchu swoją brawurą.
Na dodatek komunikat z meshu sygnalizował, że utracili połączenie z Opal.

- Doceniam umiejętności i zrozumienie mojego pośpiechu ale muszę nalegać na przestrzeganie przepisów bezpieczeństwa.

Ramirez nie silił się na dalsze komentarze wobec kierowcy w szczególności jeśli ten zwolnił. Jeden proces nadal monitorował trasę.

Było źle, ale jeszcze nie fatalnie. przynajmniej tym razem cel był bardziej jasny… spróbował namierzyć czy Opal ma cokolwiek co nadal jest połączone z meshem, że stworzyć sobie zastępcza bramkę. Dodatkowo osobny proces zapuścił komendę na system aby w pełni przejąć system kamer, w szczególności kamery w pokoju Mahakaviego. Jeśli mogą być dostępne z poziomu sieci muszą mieć jakiś nadajnik/odbiornik lub punkt wejścia, a z tego poziomu można już improwizować.

- Oczywiście Sir - odpowiedział kierowca i zwolnił.

Przeszukiwanie systemu nie zwróciło więcej informacji niż to co Ramirez już wiedział. Wszystko co znajdowało się w pomieszczeniu było odcięte od sieci. Wszystko oprócz kamery. Ta oczywiście stanowiła punkt redystrybucji sygnału meshowego, ale na nic na miejscu nie działało jako odbiornik - włączając w to Petro, jego ochroniarzy, a teraz też Opal. Niestety cały jej dobytek został w rękach Billa, gdy dziennikarz przyjęła rolę “kelnerki”. Doświadczenie podpowiadało jednak naukowcowi, że nawet gdyby zabrała torebkę ze sobą, albo znalazłaby się w polu zakłóceń sygnału, albo interfejsy meshowe czegokolwiek co mogłoby być w torebce miałyby ten sam potencjał sieciowy co kamera.
Jednocześnie w pomieszczeniu pozostawało kilka innych urządzeń, które powinny być podłączone do sieci, a nie były. Interaktywny stolik, głośniki, a nawet rolety przy oknie, czy też drzwi. Jeśli nie były wykrywalne, to oznaczało że były połączone na sztywno w wewnętrzną sieć - bardzo niecodzienne, ale równie bezpieczne.
- Ramirez… będę potrzebował drogę ucieczki. Przygotuj ją dla mnie i prześlij plan ewakuacji Katonowi.- odezwał się nagle Smith.
- Zaraz ją dostaniesz Smith. Próbuję się włamać jeszcze głębiej w ich systemy więc mów kiedy zaczynasz działać.

Ramirez oddelegował jeden z procesów. Do pomocy, posiadając plany klubu wyznaczenie kilku prawdopodobnych ścieżek nie było problemem. Nawet dodanie zmiennych w trasie na wypadek nieoczekiwanego problemu…

Cóż… jeśli mesh nie dawał wejścia to pozostaje tylko jedno - pełen włam do systemów klubu, znalezienie wiązki danych prowadzących do nie meshowych zabezpieczeń pokoju Petro Mahakaviego. Musiało być coś co powoli my ingerować w ten pokój… nie ma zabezpieczeń idealnych!

Ramirez wiedział, że nie ma wiele czasu dlatego jeśli tylko udało mu się przeprowadzić kolejny atak dał znać towarzyszom co uzyskał. Jeśli nie osiągnął sukcesu do czasu akcji Smitha znaczyło tylko jedno - czas porzucić bezpieczeństwo ostrożnego ‘kodowania’ i przypuścić brutalny atak który musiał się przebić. Oznaczało to pewne wykrycie ale dostęp do pokoju był kluczowy, chociażby po to aby na spokojnie otworzyć drzwi żeby umożliwić ucieczkę Opal lub możliwość wyniesienia ciała Petra jeśli Smith go zabije.

Starania Ramireza niestety nie przyniosły pożądanych skutków. Wewnętrzna sieć pokoju nie miała ani jednego otwartego punktu dostępowego. W żaden znany hakerowi sposób nie łączyła się ze światem zewnętrznym. Jedynie połączenie “na sztywno” otworzyłoby jakiekolwiek opcje.
Nagły komunikat z meshu odwrócił uwagę Ramireza. Opal ponownie dołączyła do sieci. Ikona transmisji jarzyła się i migotała sygnalizując aktywny transfer danych. To zaś oznaczało… tak. Szybki skan wokół Opal pozwolił odkryć kolejne trzy punkty dostępowe - zapewne Petra i jego dwóch ochroniarzy.
- Powiedz… - usłyszał na kanale Opal - kiedy tak naprawdę *śniłaś*?
 
Cranmer jest offline